Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krystian Demski
Krystian Demski , 27 lat

Młody tata potrzebuje pilnej operacji! Uratuj sprawność Krystiana!

Mam na imię Krystian, jestem szczęśliwym mężem i tatą. Za kilka dni mieliśmy świętować z żoną pierwszą rocznicę ślubu. Niestety, wszystkie piękne plany przesłoniła tragedia… Wystarczyła jedna krótka chwila, by moje życie legło w gruzach. Dosłownie chwilę mam również na uzbieranie kwoty potrzebnej na opłacenie operacji, która zaplanowana jest już na 26 września!  Poruszając się z niewielką prędkością, doznałem wypadku komunikacyjnego. W krytycznym stanie trafiłem do szpitala, gdzie rozpocząłem moją walkę. Długo byłem nieprzytomny, podczas gdy na moją rodzinę spadały okropne informacje… Lekarze mówili o pękniętej śledzionie i rozerwanej tętnicy podobojczykowej – krwotoku wewnętrznym, który stanowił bezpośrednie zagrożenie dla mojego życia! Kiedy tydzień po operacji wybudziłem się na oddziale intensywnej terapii, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, jak drastycznie zmieniła się moja rzeczywistość. Po przeniesieniu na oddział chirurgii dotarło do mnie, jak poważny jest mój stan. Złamałem wyrostki kolczyste w kręgosłupie, łopatkę z przemieszczeniem, bark, żebra, a także wiele kości w lewym ramieniu. Nie mogłem się poruszać, nie byłem w stanie zrobić nic samodzielnie.  Po dwóch miesiącach leczenia, najtrudniejszy do pokonania okazał się uraz lewej ręki. Liczne złamania wymagają operacji, ale największym problemem są wyrwane nerwy z rdzenia kręgowego. To oznacza, że moja ręka jest zupełnie bezwładna. Ból, który odczuwam od chwili wypadku, jest nie do zniesienia. W szpitalu nie mogli mi już pomóc, dlatego razem z żoną zaczęliśmy szukać pomocy na własną rękę. W końcu trafiliśmy na lekarza, który chce podjąć się operacji, dającej szansę na odzyskanie sprawności w ręce. To dla mnie jedyna nadzieja, bym mógł znów cieszyć się życiem z moją żoną i synkiem i wrócić do pracy! Bardzo potrzebuję Waszej pomocy, by zebrać środki na tę operację i późniejszą rehabilitację. Wiem, że życie już nigdy nie będzie takie samo, ale wierzę, że dzięki wsparciu będę mógł znów przytulić synka i wrócić do normalności, która teraz wydaje się być tak odległa. Krystian

26 659,00 zł ( 50,11% )
Brakuje: 26 533,00 zł
Kaja Pałgan
Kaja Pałgan , 4 latka

Mała Kaja dołączyła do grona Milczących Aniołów! Trwa walka z zespołem Retta!

Kilka miesięcy przed drugimi urodzinami rozwój Kai zaczął nas bardzo niepokoić. Podczas gdy gubiliśmy się, krążąc bezradnie między gabinetami specjalistów, bezlitosna choroba pustoszyła organizm naszej córeczki. Nie mogliśmy jej pomóc, żyjąc w okrutnej niewiedzy… Dziś znamy już diagnozę i stajemy do walki! Prosimy, pomóżcie nam! Kaja późno postawiła swoje pierwsze kroki. Często upadała. Wydawało nam się, że nie zauważa przeszkód na swojej drodze. Choć potrafiła wypowiedzieć kilka słów, jeść samodzielnie i bawić się, w jej spojrzeniu i uśmiechu było coś, co wzbudzało nasz lęk. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że przyjdzie nam bać się tak bardzo… Rozpoczęliśmy terapię logopedyczną i rehabilitację. Skonsultowaliśmy sytuację Kai z okulistą i neurologiem. Wykonaliśmy badanie EEG. Zapis wskazywał na epilepsję, ale ze względu na brak ataków nie zostało wprowadzone leczenie.  Czekaliśmy na efekty specjalistycznej opieki, którą otoczyliśmy córeczkę. Nie przyszły. Zamiast postępów, do naszego życia wkroczył POTWÓR! Krok po kroku rozgościł się w nim na dobre, choć długo nie chciał pokazać swojej prawdziwej twarzy. Gdy Kaja skończyła 2,5 roku, w jej rozwoju nastąpił ogromny REGRES! Córka zaczęła reagować złością na różne sytuacje. Zaczęła gryźć nas i siebie. Nie mogliśmy jej przytulić, jakby nasz dotyk sprawiał jej cierpienie! Kaja przestała reagować na swoje imię i mówić! Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego. Utraciła umiejętności, które już nabyła… Nie poznawaliśmy własnego dziecka. Nie spaliśmy w nocy ze strachu, że gdy się obudzimy, będzie jeszcze gorzej! W międzyczasie słyszeliśmy różne diagnozy. Gdy niemal pogodziliśmy się z jedną, spływała na nas kolejna. W końcu usłyszeliśmy tę ostateczną. Niemal wyrok – zespół Retta… To okrutna choroba, która dotyka wyłącznie dziewczynki… Towarzyszą jej niekontrolowane ruchy rąk, problemy z równowagą, trudności z oddychaniem i napady padaczkowe. Ataki, podczas których Kaja sztywnieje, a potem opada z sił, zdarzają się CODZIENNIE. Raz tylko na chwilę, raz są to serie napadów, które trwają nawet do pół godziny! Po wszystkim córeczka przelewa się nam przez ręce. BOI SIĘ! Kaja mierzy się też z hiperwentylacją, która prowadzi do osłabienia organizmu.  Wreszcie wiemy, z czym musimy walczyć. To daje nam przewagę nad chorobą córeczki. Odpowiednia opieka specjalistów i oddziaływania terapeutyczne owocują poprawą stanu Kai. Im szybciej zaczniemy działać, tym lepsze osiągniemy efekty! Nie brakuje nam determinacji, jednak przeszkodą są finanse... Chcielibyśmy zapewnić naszej dziewczynce intensywną rehabilitację, niezbędne wizyty u specjalistów,  dodatkowe zajęcia z logopedą, terapeutą SI i inne zajęcia, które pomogą Kai w lepszym funkcjonowaniu.  Prosimy, usłyszcie nasze wołanie o pomoc! Bez Was nie mamy szans, by pomóc własnemu dziecku... Z serca dziękujemy za każdą złotówkę! Ewelina i Marcin, rodzice

26 657,00 zł ( 83,52% )
Brakuje: 5 258,00 zł
Olek Sakowicz
Olek Sakowicz , 6 lat

Pomóż Olkowi stanąć na nogi!

Do piątego roku życia rozwój Olka przebiegał prawidłowo. Był wesołym, pełnym życia chłopcem, wszędzie było go pełno. Do dziś nie mogę się pogodzić, że utracił całe swoje beztroskie dzieciństwo. Robimy wszystko, by je odzyskać! Pewnego dnia synek zaczął skarżyć się na bolącą nóżkę. Kulał, choć kilka dni wcześniej grał w piłkę, skakał na trampolinie i aktywnie spędzał czas. Panie w przedszkolu zasugerowały, żeby udać się z nim do ortopedy, bo po wspólnym wyjściu na spacer z grupą, Olek nie miał siły wrócić. Od razu przeprowadziliśmy badania, które wykazały, że Olek cierpi na chorobę Perthesa – jałową martwicę kości udowej. To był koszmar. Lekarz kategorycznie zakazał jakiejkolwiek aktywności, Olek mógł tylko odpoczywać, a choroba postępowała. Zapadła decyzja o natychmiastowej operacji. Bez niej lekarze nie dawali szans, że Olek jeszcze kiedykolwiek będzie chodził. Synek przebył bardzo skomplikowaną operację, po której jedna jego nóżka jest krótsza. Ma wprowadzone blachy i śrubki, które będzie trzeba wymienić na większe, jeśli noga się prawidłowo nie zregeneruje. Dwa miesiące po operacji synek spędził w łóżku. Pękało jego serce i moje. On nie mógł zrozumieć, dlaczego nie może bawić się jak inne dzieci, a ja nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Próbowałam mu tłumaczyć, że to wszystko jest dla jego dobra, niestety bezskutecznie. Na szczęście po pewnym czasie mogliśmy wprowadzić spacery na wózku inwalidzkim i naukę chodzenia o kulach. Przed nami dwa długie lata intensywnej rehabilitacji i częste kontrole, po których będzie można stwierdzić, czy następuje poprawa. Mamy nadzieję, że uda się uniknąć kolejnej operacji. Niestety aż w 90% przypadków, choroba nie atakuje ponownie tej samej nogi, ale drugą. Musimy zatem kontrolować obie, aby sytuacja się nie powtórzyła. Najważniejsze jest dla nas, że lekarze widzą światło w tunelu i szansę na powrót do zdrowia. Zapewniają, że dzięki intensywnej rehabilitacji Olek w przyszłości stanie na nogi! Niestety, rehabilitacja, która jest niezbędna, jest również bardzo kosztowna. Na NFZ terminy są bardzo odległe, my nie możemy czekać. Nie mamy chwili do stracenia, tu chodzi o przyszłość i szczęśliwe życie Olka! Bardzo prosimy o pomoc! Mama Olka

26 623 zł
Barbara Łyszkiewicz
Pilne!
Barbara Łyszkiewicz , 69 lat

Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać nowotwór i żyć!

Dwa lata temu NOWOTWÓR wkroczył do mojego życia i od tamtej pory coraz bardziej wbija w nie swoje szpony. Nie chcę, nie mogę pozwolić, aby wygrał! Jednak w tej ciężkiej walce potrzebuję pomocy finansowej. Jest nadzieja na jego pokonanie, a to dodaje mi siły! Zachorowałam na nowotwór jelita cienkiego. W 2022 roku przeszłam 12  cykli chemioterapii. Miałam nadzieję, że jakoś się już ułoży, że chemia raz na zawsze pokona tę chorobę. Myliłam się. W następnym roku zdarzyło się to, czego bardzo się bałam: wystąpiły przerzuty na jajniki, a guz osiągnął zastraszającą wielkość 8 cm! Nie było innego wyjścia, jak usunięcie nie tylko guza, ale także jajników.  Mam wrażenie, że szpital stał się miejscem, gdzie w ostatnich latach przebywam najczęściej. Szpitalne sale stały mi się bardzo dobrze znane, a widok ścian i ten specyficzny zapach szpitala bardzo mocno zapadł mi w pamięć… Niestety te wspomnienia umacniają są coraz bardziej. Pojawiły się kolejne przerzuty! Tym razem do opłucnej… Nieprzerwanie, od listopada przyjmuję chemioterapię, którą znoszę bardzo źle. Mój organizm jest już wycieńczony i szukam ratunku tam, gdzie to tylko możliwe! Onkolog zaproponował mi leczenie komórkami macierzystymi, które jest bardzo kosztowne i wynosi niemal 20 tysięcy złotych miesięcznie! Część kosztów byłabym w stanie ponieść sama, ale ta cała kwota jest dla mnie za wysoka… Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać chorobę i żyć!  Basia

26 615 zł
Katarzyna Szuba-Majchrzycka
Katarzyna Szuba-Majchrzycka , 44 lata

Ból w dzień i w nocy nie pozwala mi żyć! Proszę, pomóż...

Mam dopiero 42 lata. Jestem żoną, mamą i od trzech lat babcią wspaniałej wnuczki. Niestety potworna choroba nie pozwala mi cieszyć się życiem. Każdego dnia walczę z bólem, który staje się nie do zniesienia. Pilnie potrzebuję bardzo kosztownej operacji, która pozwoli mi wrócić do normalności. Choćbym zrobiła wszystko, co w mojej mocy, nie jestem w stanie uzbierać tak wielkiej sumy...   Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu kręgosłupa. Początkowo myślałam, że to po prostu przemęczenie. Z czasem jednak objawy mocno się nasilały, pojawiło się drętwienie nóg i ból, który nie dawał zasnąć mi w nocy. Do tego doszły bardzo bolesne miesiączki, które dosłownie eliminowały mnie z życia. Wiedziałam, że dzieje się coś bardzo złego. Jednak zupełnie nie spodziewałam się tego, co usłyszałam zaledwie kilka dni później… Gdy dolegliwości i bóle stały się nie do wytrzymania, trafiłam do poznańskiego szpitala. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami okazało się, że mogę chorować na endometriozę głęboko naciekającą. Byłam w totalnym szoku!  Niestety kolejne wizyty i konsultacje potwierdziły tę diagnozę. Usłyszałam od lekarzy, że jest szansa, abym wyzdrowiała, jednak musiałabym poddać się bardzo skomplikowanej i ryzykowanej operacji. Ta wiadomość mnie przygniotła. Okropnie bałam się, że mogłoby pójść coś nie tak...  Dlatego przez kolejny rok, tak jak też sugerowali inni lekarze, próbowałam różnych alternatyw. Odwiedziłam masę specjalistów, poddałam się leczeniu hormonalnemu, chodziłam na fizjoterapię, przyjmowałam bardzo kosztowne zastrzyki. Niestety nic nie przynosiło efektów, a możliwości leczenia zaczęły się kończyć. Przez ten czas mój stan zdrowia tylko się pogarszał… Z tygodnia na tydzień pojawiały się kolejne dolegliwości, a ja powoli zaczynałam tracić nadzieję, że mam jeszcze szansę na życie bez cierpienia. Każdy mój dzień naznaczony był okropnymi bólami brzucha i żołądka. W dodatku dręczyły mnie problemy z wypróżnianiem, wymioty, krwawienie z odbytu i ciągły spadek wagi. Objawy były już nie do zniesienia, dlatego szukałam dalej ratunku. Trafiłam do szpitala w Śremie, gdzie ponownie zostałam dokładnie przebadana. Niestety, po ostatnim rezonansie diagnoza była wstrząsająca! Endometrioza dotknęła, nie tylko macice, ale także jelita. Podczas rozmowy z lekarzem, zostałam poinformowana, że potrzebuję wielogodzinnej operacji z wieloma specjalistami! To był dla mnie kolejny cios. Nie mogłam uwierzyć, w to, co słyszę… W dodatku NFZ nie jest w stanie jej zrefundować. Dalej muszę leczyć się prywatnie. Wiem, że jak najszybciej powinnam poddać się operacji, którą mogę wykonać jedynie prywatnie we wrocławskiej Medicus Clinic. Jej koszt to około 50 tys. złotych! Nie jestem w stanie, nawet z pomocą najbliższych, zebrać tej kwoty! Dlatego bardzo proszę Was o pomoc!  Każda złotówka pozwoli mi wierzyć w to, że jeszcze będzie dobrze... Dziękuję. Kasia Dowiedz się więcej ⬇️ Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

26 572,00 zł ( 41,62% )
Brakuje: 37 258,00 zł
Atussa Maryam Kanjabi
Pilne!
Atussa Maryam Kanjabi , 11 lat

Białaczka to nie wyrok śmierci!

Bycie samotną matką to ogromne wyzwanie. Wychowanie dziecka w pojedynkę wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i przeciwnościami losu. Mój mąż nie żyje od kiedy Atussa skończyła rok. Miałam nadzieję, że już nic złego w życiu mnie nie spotka, że nie zmierzę się z kolejnym cierpieniem.  Jednego dnia u Atussi pojawiła się gorączka. Gdy jej stan zaczął się pogarszać, wiedziałam, że trzeba jak najszybciej interweniować. Zwróciłam się do lekarzy o pomoc, była przerażona. Gdy po badaniach krwi stwierdzono, że córka ma białaczkę, nie wiedziałam, co robić… Dlaczego padło na nas? Przecież ona miała tylko 9 lat... Wiadomość o chorobie dziecka jest chyba najgorszą rzeczą, jaka może spotkać matkę! Przyjechałam do Turcji, żeby zapewnić swojemu jedynemu dziecku godne życie.  Jesteśmy same, razem dzielnie walczymy przeciwko wszelkim przeciwnością losu. Teraz też musimy dać radę. Nie mamy innego wyjście!  Zaczęliśmy leczenie, ale rachunek, jaki otrzymaliśmy z kliniki, był dla nas ogromny. W końcu szpital odmówił nam leczenia córeczki. Powrót do Kazachstanu skąd pochodzimy, nie wchodzi w grę, ponieważ stan córki jest niestabilny. Moich środków finansowych wystarcza tylko na codzienne wydatki, na leczenie nas już nie stać.  Wychowanie dziecka to ogromna odpowiedzialność i wyzwanie. Gdy jest się samotną matką, jest to podwójnie skomplikowanie. Zmierzenie się z tak okrutną chorobą jak białaczka swojego dziecka to najgorszy z najgorszych scenariuszy. Niosę na swoich plecach ciężar choroby Atussy. Chciałabym, choć przez chwilę, pozwolić jej cieszy się spokojnym dzieciństwem… Błagam Was, pomóżcie mi uratować moją córkę i dać jej szansę na szczęśliwe życie! Olessya, mama *Kwota zbiórki jest szacunkowa.

26 505,00 zł ( 8,11% )
Brakuje: 299 985,00 zł
Sylwia Stankiewicz
14 dni do końca
Sylwia Stankiewicz , 3 latka

Zbyt mała na tak wiele cierpienia... Wciąż pomagamy Sylwii❗️

Bardzo chciałabym zabrać to cierpienie! Sprawić, że moje dziecko już nigdy nie będzie musiało zmagać się z bólem, ograniczeniami i dezorientacją po zbyt długim pobycie w szpitalu. Chcę, żeby jej dom był obok nas, nie na kolejnym oddziale, gdzie lekarze będą walczyć o jej przyszłość…  Macierzyństwo wyobrażałam sobie jako niekończącą się przygodę i coś, co będzie mnie zaskakiwało niemalże każdego dnia. Niestety, nawet w najgorszych scenariuszach nie byłam w stanie przewidzieć tego, że tym zaskoczeniem będą diagnozy i cierpienie, które zdominuje codzienność mojej córeczki. To przerażające patrzeć na ból własnego dziecka. Czasem, kiedy ona płacze, po moich policzkach również płyną łzy bezsilności, przerażenia…  Przeprowadzone badania wykazały, że pomiędzy półkulami mózgu mojej córeczki - znajdują się torbiele. Dodatkowo lekarze stwierdzili nieprawidłowo wykształconą gałkę oczną oraz obustronny rozszczep wargi i podniebienia. Z ogromnym strachem rozmawiałam z lekarzami w obawie, że przekażą mi kolejne złe informacje… Dzisiaj Sylwia jest dzieckiem leżącym. Nie siedzi, leżąc na boku, zdarza jej się przekręcić na plecy albo na brzuch. Nie łapie zabawek, nie trzyma ich i nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Reaguje na dźwięki otoczenia, ale nie mówi. Widoczna asymetria ciała Sylwusi jest wynikiem skoliozy i rotacji kręgów. Minęły lata walki i moja córeczka jest po 3. operacjach. A to nie koniec, bo czeka ją jeszcze kilka m.in. na przegrodę nosową i przeszczep kości. Walka z przeciwnościami losu i paraliżującymi ograniczeniami to jedno. Jest jednak druga strona medalu: konsultacje medyczne, stała opieka specjalistów, zakup leków to wydatki, które zdają się wciąż nie mieć końca.  Dotychczasowe wsparcie, które otrzymaliśmy, było nieocenione w leczeniu Sylwii, ale tak walka się nie kończy. Przed nami jeszcze wiele trudności i wciąż boimy się, że niebawem staniemy przed bardzo trudnym wyborem – pomiędzy tym, co możemy zapewnić naszej córeczce, a z czego zwyczajnie musimy zrezygnować ze względu na brak środków.  Zmierzenie się z chorobą dziecka jest potwornie trudne. Dzięki Wam udało nam się zebrać środki i w tym przerażającym, ciemnym tunelu choroby rozbłysło światełko nadziei. Dziś znów prosimy Was o iskierkę, która wskaże nam drogę ku zdrowiu naszej Sylwii. Rodzice  

26 503,00 zł ( 83,04% )
Brakuje: 5 412,00 zł
Fabiola Hofman
2 dni do końca
Fabiola Hofman , 46 lat

Tykająca bomba w głowie zagroziła życiu mojej mamy❗️Pomóż jej wrócić do zdrowia❗️

Mama… Najważniejsza osoba w moim życiu… Na każdym kroku mnie wspierała, zawsze podnosiła na duchu i pomagała w trudnych chwilach. Kiedy nagle zasłabła i wylądowała w szpitalu, byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć, gdy lekarze powiedzieli, że doszło do pęknięcia tętniaka w głowie! Mama pracowała w przedszkolu, z dziećmi z niepełnosprawnością. Kochała tę pracę, to było jej powołanie. Nie sądziłam, że to właśnie w miejscu, które tak lubiła, dojdzie do tragedii. To stało się pod koniec marca… Koleżanki z pracy opowiadały, że mama usiadła przy biurku, by wypełnić jakieś dokumenty i nagle zasłabła. Natychmiast wezwano pogotowie! Z początku ratownicy sądzili, że to najprawdopodobniej mikroudar, jednak po dotarciu do szpitala okazało się że był to tętniak! Krwotok zagrażał życiu mamy… Lekarze musieli przeprowadzić kilkugodzinną operację i wprowadzić mamę w stan śpiączki farmakologicznej. Mimo ogromnego lęku, miałam nadzieję, że stan mamy szybko się poprawi... Niestety, po wybudzeniu lekarze poinformowali nas, że tętniak uszkodził lewą półkulę mózgu. Mama utraciła zdolność mowy i logicznego myślenia. Dotknęła ją także afazja i zaburzenia zdolności poznawczych.  Mam 17 lat, niedługo kończę szkołę, przede mną całe życie. Byłam pewna, że mama będzie mi w tym towarzyszyć, że będzie obok mnie. A teraz zupełnie nie możemy się porozumieć! Mama jest bardzo zdezorientowana… Nie ma możliwości przekazać nam, czego potrzebuje, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. To błędne koło, z którego wyrwać ją może tylko dalsza, intensywna rehabilitacja! Niestety, możliwości terapii w ramach NFZ już się wyczerpały i jedyną opcją na powrót mamy do dawnej sprawności jest kontynuacja leczenia w prywatnym ośrodku neurologicznym. Taki pobyt wiąże się jednak z ogromnymi kosztami… Moja rodzina bardzo mnie wspiera, jednak opłata za prywatną rehabilitację przekracza nasze możliwości finansowe. Wierzę w dobroć ludzkich serc i za każdą wpłaconą kwotę bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że dobro, które przekazywała ludziom moja mama, teraz do niej wróci! Proszę, pomóżcie!  Daria, córka

26 494,00 zł ( 24,9% )
Brakuje: 79 889,00 zł
Dagmara Sołowin
4 dni do końca
Dagmara Sołowin , 44 lata

Nierefundowana operacja to moja jedyna szansa – Pomocy❗️

Mam na imię Dagmara. Mam 43 lata i jestem samotną matką dwójki dzieci. Od wielu lat zmagam się z bólem, który na przestrzeni ostatnich lat stał się nie do zniesienia. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Choruję na endometriozę i adenomiozę. Sytuacja zdrowotna i rodzinna zmusiła mnie do założenia zbiórki. Codziennie rano po nieprzespanej nocy, zakładam „maskę” i próbuję w miarę normalnie żyć. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki, bo wyobraź sobie, że ktoś bierze nożyce i tnie wnętrze Twojego brzucha na kawałki, a Ty musisz normalnie funkcjonować. Ja już czasami po prostu nie daję rady. W zeszłym roku, po tułaczce u kilkunastu lekarzy takich jak gastrolodzy, ginekolodzy, chirurdzy czy endokrynolodzy, w końcu trafiłam na specjalistów, którzy nie zlekceważyli moich problemów. Okazało się, że choruję endometriozę i adenomiozę. Endometrioza to nieuleczalna, przewlekła choroba. Ogranicza prawidłowe funkcje narządów sklejając je ze sobą. Szerzy się jak nowotwór i niszczy tkanki. Uszkadza organy miednicy mniejszej - pęcherz, moczowody, jelita i inne, a nawet płuca, przeponę lub wątrobę. Adenomioza jest natomiast siostrzaną chorobą endometriozy, powodującą ogromny ból. W trakcie diagnostyki okazało się, że te choroby nie są moim jedynym problem. Ze względu na inne schorzenia musiałam poddać się leczeniu flebologicznemu, które na ten moment kosztowało mnie już ponad 20 000 zł.  Po tym leczeniu część dolegliwości minęło, ale niestety dalej jest bardzo źle, dalej moją codziennością jest ogromny, nieustający ból. Są dni, że zwala mnie on całkowicie z nóg i uniemożliwia jakiekolwiek funkcjonowanie. Walczę codziennie z tymi podstępnymi przeciwnikami, ale niestety czasami brakuje mi już sił przez kolejne, nieprzespane z bólu noce. Choroba już dawno wyłączyła mnie z normalnego funkcjonowania oraz jakiekolwiek życia towarzyskiego. Ostatnio zostałam zakwalifikowana do operacji związanej z usunięciem endometriozy i adenomiozy. Zakres operacji będzie obejmował usunięcie trzonu macicy, z jednoczesnym usunięciem wszystkich ognisk choroby, oraz powstałych przez nie zrostów. Koszt operacji to 45 000 zł! Jeśli chodzi o leczenie endometriozy i adenomiozy niestety w Polsce nie jest ono refundowane. Tylko nieliczne placówki prywatne zajmują się kompleksowym leczeniem, dlatego, mimo że to trudne,  jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Na tę chwilę na leczenie, diagnostykę oraz dojazdy do specjalistów wydałam ponad 30 000 zł. Marzę o tym, żeby w końcu żyć bez bólu, zacząć żyć normalnie. Dlatego proszę Was, pomóżcie mi w tym. Dagmara Kwota zbiórki jest szacunkowa.

26 443,00 zł ( 49,71% )
Brakuje: 26 749,00 zł