Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aleksander Woźniak
Aleksander Woźniak , 8 lat

Walka z rzadką chorobą trwa! Pomocy!

Nasz syn cierpi na bardzo rzadkie autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Doprowadziło ono do ostrych zaburzeń neuropsychiatrycznych – zespół PANS. Dzięki leczeniu udało się dokonać rzeczy, które jeszcze rok temu były nieosiągalne. To wszystko między innymi dzięki Waszej pomocy, za co z całego serca wszystkim dziękujemy!  Za nami rok intensywnego leczenia naszego syna. W tym czasie wykonaliśmy serię wlewów z immunoglobulin (IVIG), wdrożyliśmy protokoły leczenia przeciwzapalnego oraz inne interwencje mające na celu poprawę stanu neurologiczno - immunologicznego Olka.  Nasz synek ma za sobą wiele godzin konsultacji ze specjalistami, wykonanych badań oraz tysiące przejechanych kilometrów w drodze po upragnione zdrowie. Wszystkie działania, które podjęliśmy, powoli odnoszą skutek, przyczyniając się do poprawy stanu zdrowia Aleksandra. Bardzo nas to cieszy! Niestety to tylko wierzchołek góry lodowej. Choroba, z którą się zmagamy, jest bardzo podstępna i złożona, a wiedza na jej temat wciąż niewielka. Przekonaliśmy się o tym kilkukrotnie, kiedy pozornie błaha infekcja powodowała nasilenie objawów oraz dodawała nowe. Dlatego nieustannie musimy trzymać rękę na pulsie.   Najnowsze wyniki badań pokazują, że w organizmie Olka w dalszym ciągu toczy się proces autoimmunologiczny, a autoprzeciwciała atakują jego ośrodkowy układ nerwowy. Dopóki stan zapalny trwa, jego mózg oraz układ immunologiczny nie mogą się prawidłowo rozwijać, ponieważ są wyczerpane ciągłą walką.  Im dłużej w jego organizmie trwa ten proces, tym bardziej nieodwracalne zmiany niesie za sobą i tym mniejsza szansa na prawidłowy rozwój. Przygotowujemy się do kolejnej serii wlewów z immunoglobulin, którą planujemy rozpocząć już w sierpniu. Aktualnie planowanych jest sześć podań. Koszt jednego to ponad 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzą ciągłe badania i konsultacje ze specjalistami z Polski i z zagranicy. Pomimo poważnych problemów, nasz mały bohater jest dzieckiem pogodnym i bardzo dzielnym. Czeka nas jeszcze bardzo długa walka, ale wytrwałość  i odwaga naszego syna dodaje ogromnej motywacji i siły do działania. Wierzymy, że Olek w końcu zacznie mówić. Dziękujemy za dotychczasową pomoc i prosimy w dalszym ciągu o wsparcie! Rodzice ➡️ Licytacje dla Olusia

26 782,00 zł ( 16,98% )
Brakuje: 130 878,00 zł
Liliana Gapsa
Pilne!
Liliana Gapsa , 17 lat

Wspierający rodzice, siostry i ogrom miłości - Lila ma wszystko poza zdrowiem... POMÓŻMY❗️

Liliana ponad rok walczyła o siebie, o swoją pewność i zdrowie. Chodziła na siłownie, poznała tam świetnych ludzi, jeździła konno. Dzisiaj choroba zmusiła ją do ‚‚małej" przerwy — z Twoją pomocą poprzednie życie wróci!  Nowotwór nie pytał, czy teraz jest dobry moment. Przyszedł w niespodziewanym momencie, do młodego organizmu, który nie miał w planach rezygnować z marzeń. Lila z pewnością jadąc do mnie na 3 dni, nie pomyślała, że zostanie o wiele dłużej.  Planowałyśmy zakupy, wspólne jedzenie i świetnie spędzony czas. Lilka po przyjeździe poinformowała mnie, że kiepsko się czuje, jednak nie chciała rezygnować z zaplanowanych atrakcji. Niestety, już na samym początku zemdlała w tramwaju i czułam, że coś jest na rzeczy. Wróciłyśmy do domu. Ból wszystkiego nie dawał jej spokoju, a ja wolałam jej nie przemęczać. Leki przeciwbólowe i przeciwzapalne nie pomagały. W nocy obudziła mnie jej rozmowa z mamą przez telefon, w której przekazywała, że jest bardzo źle i dusi ją w klatce. Szpital był już w tej sytuacji koniecznością!  Pierwsze diagnozy bardzo nas zdenerwowały — ból został oceniony jako ten na tle nerwowym. Chciano nas odesłać do domu, na szczęście jeden z lekarzy zlecił jeszcze na koniec prześwietlenie. Nie wierzyliśmy, gdy po przyjeździe rodziców ktoś poinformował, że wstępna diagnoza to nowotwór!  Niestety, ta wiadomość się potwierdziła. Lilka przechodzi teraz bardzo dzielnie chemioterapię. Nie jest sama, ma rodziców i nas, siostry, które bez względu na wszystko będą obok, mocno trzymając za rękę!  Lilka jest najmłodsza, a jednocześnie najsilniejsza. Wiemy, że da sobie radę! Gdyby jednak nasza miłość mogła ją uleczyć, choroba nie miałaby szans. Niestety w świecie chorób, szpitali, leków, leczenia — pieniądze grają olbrzymią rolę... Nowotwór, z którym zmaga się nasza siostra to chłoniak. Diagnoza zmieniła totalnie jej świat. Wywróciła do góry nogami! Jej rówieśnicy planują wakacje, a ona zostaje w szpitalnych ścianach, walcząc o swoje zdrowie. Jest jednak warta tego, by walczyć o nią i jej w tym pomóc! Jej nastoletnie życie przez wiele miesięcy będzie obracało się wokół szpitalnego łóżka, wkłuć, leków, zastrzyków oraz chemioterapii. Cierpienie Lili jest ogromne. Trzeba to szybko zatrzymać, bo choroba niesie zniszczenie fizyczne jak i psychiczne. Każda nawet najmniejsza, ale pilna pomoc jest na wagę złota! Siostra

26 773 zł
Asad Layth Jabbar Ghali
Asad Layth Jabbar Ghali , 6 lat

PILNE❗️Bez operacji grozi mu amputacja nóżki... Asad potrzebuje pomocy!

Nasz synek miał urodzić się zdrowy. Czułam, że pod moim sercem rozwija się mój największy skarb. Nie przypuszczałam, że po narodzinach okaże się, że będzie potrzebował pilnej pomocy. Z dnia na dzień nasze życie zmieniło się w koszmar. Teraz liczy się tylko jedno – uratować sprawność Asada! O tym, że nasz syn urodzi się z defektami i z niepełnosprawnością dowiedziałam się od lekarzy dopiero po narodzinach. Razem z mężem przeżyłam ogromny szok. Wrodzona wada nogi - hemimelia piszczelowa, Dla lekarzy był to również niespotykany przypadek. Pierwszy raz mieli do czynienia z tak dużą wadą. Dla nich jedynym rozwiązaniem była amputacja kończyny.  W naszych sercach nie było zgody na taką możliwość. Jak sobie poradzimy? Co, jeśli naprawdę nóżkę trzeba będzie amputować? Baliśmy się jak nigdy dotąd. W Iraku nie dawano nam szans, ani cienia nadziei na sprawną przyszłość synka, a my przecież nie możemy się poddać! Przemierzając tysiące kilometrów trafiliśmy do Paley European Institute – i właściwie tu zaczyna się nasza historia.  Jesteśmy od ponad półtora roku w Polsce. Asad przeszedł już dwie duże operacje – jedna z nich to rekonstrukcja kolana, którego w ogóle nie miał w nóżce. Nóżce, którą inni lekarze chcieli amputować. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem i tak jak oczekiwali tego specjaliści… i my!  Po ostatniej operacji wniknęły ogromne komplikacje. Pojawiła się martwica nóżki i trzeba było ją ratować, a później wykonać przeszczepu skóry. Ból jaki towarzyszył naszemu dziecku, był nie do opisania. Nasze serca z każdym krzykiem Asada pękały bardziej… Nasz mały wojownik wycierpiał więcej, niż niejeden dorosły.  W tym momencie wada nogi się pogłębia, blokuje też wzrost kości udowej – musimy działać teraz, by nie było za późno! Dostaliśmy nadzieję i ostatnią szansę. Przed Asadem jeszcze wiele operacji, jednak najbliższa ma się odbyć w lutym 2022 roku. Kwota do zebrania na tę operację jest horrendalna. Zupełnie poza naszym zasięgiem. Jesteśmy zdruzgotani jego stanem zdrowia i niepewną przyszłością. Nasz synek ma już 3-latka, a nie wykonuje żadnych czynności samodzielnie. Nie chodzi, a by przemieścić się z jednego do drugiego miejsca, potrzebuje naszej pomocy. Serce mi pęka, kiedy widzę, jak na placu zabaw z powodu wyglądu jego nóżek dzieci uciekają od niego, a on tak by się chciał z nimi pobawić. Ludzie widzą, że się uśmiecham, ale w środku serce mi pęka i marzę, aby koszmar mojego synka się skończył. Czujemy się bardzo samotni. Z dala od naszego kraju, domu i najbliższej rodziny. Przylecieliśmy do Polski, szukając ratunku. Ratunku, który jest blisko, a zarazem tak daleko… Boimy się, że nie zdążymy uzbierać środków, że nie damy rady pomóc najważniejszej osobie w naszym życiu – naszemu dziecku!  Mama

26 770,00 zł ( 6,65% )
Brakuje: 375 463,00 zł
Lena Antonenko
Lena Antonenko , 39 lat

Mój syn ma tylko mnie❗️ Nie pozwól, by został sam...

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie... Niestety, to nie jest koniec mojej walki o życie. Nawet jeśli nowotwór jest już w remisji, wciąż czeka mnie długie i kosztowne leczenie. Moja historia: Mam dopiero 37 lat i synka Bogdana, którego kocham ponad życie. Mam też ogromną nadzieję na wyzdrowienie. Boję się nawet pomyśleć o tym, co będzie, jak zostanie sam. Nigdy nie narzekałam, radziłam sobie. Mieliśmy siebie, wszystko było dobrze… Do czasu okrutnej diagnozy, która wywróciła codzienność całej naszej rodziny.  Nasze spokojne życie skończyło się jesienią 2020 roku, kiedy zachorowałam na dwustronne zapalenia płuc. Mimo tego, że niby udało się pokonać chorobę, cały czas czułam się źle. Coś nie dawało mi spokoju. Pracowałam jako pielęgniarka w Instytucie Traumatologii w Kijowie, więc tym bardziej byłam dociekliwa…  I stało się… Liczne badania wykazały chorobę onkologiczną – chłoniaka śródpiersia. Przeszłam 6 kursów chemioterapii, ale niestety, remisja nie nastąpiła. Skierowano mnie więc nas jeszcze dwa kolejne wlewy już innej, mocniejszej chemii. Niestety nie zdążyłam jej skończyć, ponieważ w moim kraju wybuchła wojna.  Byłam zmuszona wylecieć z synem do Turcji. Niestety, choroba nie pyta, czy czas, w którym przyszła jest odpowiedni. Trzymając w dłoniach kartkę z diagnozą, myślałam tylko o moim 8-letnim synku. Czy poradzi sobie, jak zostanie sam? Bogdan jest całym moim światem i moją największą dumą. Rysuje, śpiewa, tańczy, dobrze się uczy. Mimo młodego wieku wszystko rozumie i bardzo mnie wspiera. Zamiast bawić się z dziećmi i korzystać z uroków dzieciństwa, jest ze mną każdego dnia – na oddziale onkologii... Muszę być zdrowa dla niego.  Dzięki odbytemu leczeniu nowotwór jest w remisji. Ja czuję się dobrze, ale wiem doskonale, że to jeszcze nie koniec. Wciąż czeka mnie droga immunoterapia, a zostają mi jeszcze zadłużenia dla szpitala... Nie jestem w stanie poradzić sobie z kosztami, dlatego zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc. Błagam, wesprzyjcie mnie w tej walce! Całe życie radziłam sobie ze wszystkim sama, ale teraz muszę przyznać, że nie udźwignę tego bez wsparcia. Jesteście moją ostatnią nadzieją na życie! Lena ➡️ Facebook

26 715,00 zł ( 10,1% )
Brakuje: 237 754,00 zł
Krzysztof Guliński
Krzysztof Guliński , 57 lat

Cukrzyca zabrała nie tylko zdrowie... Pomóż zawalczyć o protezę!

Nie spodziewałem się, że cukrzyca sprawi, że mój stan zdrowia tak bardzo się pogorszy. Przebiegłość tego schorzenia przeraża każdego dnia… Od 20 lat choroba zdominowała moje życie, doprowadzając ostatecznie do zaburzeń krążenia w nodze, która skutkowała zaawansowaną miażdżycą nóg. Z przerażeniem obserwowałem, jak mój organizm zostaje wyniszczony. I choć robiłem wszystko, by zapobiec skutkom, na niektóre niespodzianki losu nie miałem wpływu. Przez ostatnie miesiące zmagałem się z ogromnym bólem nogi, który nie pozwalał mi jeść, spać i normalnie funkcjonować, a leki przeciwbólowe, opiaty i nawet morfina, które przyjmowałem, nie przynosiły ulgi... W lipcu tego roku padła decyzja, z którą trudno było się pogodzić… Po prostu nie było innej możliwości.  Lekarze zdecydowali, że z uwagi na ryzyko sepsy i zagrożenie życia konieczna jest amputacja poniżej kolana. Nie jest mi łatwo się z tym pogodzić, ale ja CHCĘ i MUSZĘ wrócić do normalnego życia dla siebie i przede wszystkim dla mojej żony, która od dziesięciu lat choruje na stwardnienie rozsiane, nie jest już w stanie nawet chodzić.  Moje dotychczasowe życie zmieniło się nie do poznania. Myślałem, że już nic gorszego mnie nie spotka. Pogodziłem się z chorobą i nauczyłem z nią żyć. Teraz na nowo muszę walczyć o lepszą przyszłość. I choć czasem brakuje sił, wiem, że będę walczył do końca! Chciałbym mieć protezę, która zapewni mi w pełni sprawne funkcjonowanie, bym mógł wrócić do pracy i opiekować się żoną. Zwracam się z prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie i pomoc w spełnieniu mojego jedynego na tę chwilę marzenia - powrotu do normalności! Krzysztof

26 704,00 zł ( 56,86% )
Brakuje: 20 254,00 zł
Jolanta Łachacz
Jolanta Łachacz , 69 lat

Bez Twojej pomocy okrutna choroba wróci do Joli!

Moja mama zrobiłaby dla mnie wszystko, dlatego ja też chcę zrobić wszystko dla niej. Żeby jej pomóc, oszczędzić bólu… Żeby nie musiała już więcej tak okrutnie cierpieć! Chciałabym, by jak najdłużej cieszyła się życiem. Tymczasem choroba odbiera jej radość, w zamian dając tylko ból…  Moja ukochana mama Jola cierpi na dystonię oraz kręcz karku. Ta choroba niekontrolowanymi skurczami mięśni szyi i karku i powoduje wykręcenie ciała w jednym kierunku. Był czas, bardzo mroczny, że uniemożliwiała nawet umycie się czy samodzielne jedzenie. Gdy mama podnosiła łyżkę do ust, natychmiast napinały jej się mięśnie. Te skurcze są błyskawiczne, bardzo bolesne, jak gdyby nagle na ciele zaciskały się metalowe zęby… Walczyliśmy z chorobą wszelkimi dostępnymi metodami. Mama przeszła w Bydgoszczy dwie operacje polegające na wypaleniu fragmentu mózgu, który jest odpowiedzialny za te napięcia. To nie przyniosło jednak żadnego efektu… Potem była operacja w Gdańsku – wszczepili mamie stymulator do mózgu. To małe urządzenie, składające się z ośmiu drucików, które kablami ukrytymi pod skórą połączone są z baterią. I wtedy wydarzyło się coś nieprawdopodobnego!  Po miesiącach udręki mama odzyskała samodzielność, znowu mogła sama się umyć, chodzić. Coś, co dla nas jest naturalne, nagle zabrane staje się największym marzeniem. I mógłby to być szczęśliwy koniec historii, gdyby nie to, że zdrowie mamy uzależnione jest od technologii. A ta ma swoje wymagania… Stymulator działa na baterię, która ma swoją żywotność. Jak tylko przestanie działać, urządzenie stanie się bezużyteczne. Koszmarne skurcze wrócą, a wraz z nimi cały ten horror! Bardzo się tego boimy, dlatego już teraz musimy zapobiec nawrotowi choroby!  Mamy maksymalnie rok – wtedy skończy się czas pracy wszczepionej baterii. Trzeba ją wymienić na nową. Wydawałoby się, że to nic prostszego! Niestety, koszt wymiany baterii (i połączonej z tym poważnej operacji) to 70 tysięcy złotych!  Ani ja, ani mama nie damy rady same zebrać tak ogromnej, jak dla nas sumy pieniędzy, dlatego już teraz proszę Cię o pomoc… Proszę, nie pozwól mojej mamie znów tak strasznie cierpieć. Jeśli ten horror wróci, ona już chyba tego nie wytrzyma, a mi pęknie serce…  Barbara, córka

26 700,00 zł ( 35,85% )
Brakuje: 47 769,00 zł
Krystian Demski
Krystian Demski , 27 lat

Młody tata potrzebuje pilnej operacji! Uratuj sprawność Krystiana!

Mam na imię Krystian, jestem szczęśliwym mężem i tatą. Za kilka dni mieliśmy świętować z żoną pierwszą rocznicę ślubu. Niestety, wszystkie piękne plany przesłoniła tragedia… Wystarczyła jedna krótka chwila, by moje życie legło w gruzach. Dosłownie chwilę mam również na uzbieranie kwoty potrzebnej na opłacenie operacji, która zaplanowana jest już na 26 września!  Poruszając się z niewielką prędkością, doznałem wypadku komunikacyjnego. W krytycznym stanie trafiłem do szpitala, gdzie rozpocząłem moją walkę. Długo byłem nieprzytomny, podczas gdy na moją rodzinę spadały okropne informacje… Lekarze mówili o pękniętej śledzionie i rozerwanej tętnicy podobojczykowej – krwotoku wewnętrznym, który stanowił bezpośrednie zagrożenie dla mojego życia! Kiedy tydzień po operacji wybudziłem się na oddziale intensywnej terapii, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, jak drastycznie zmieniła się moja rzeczywistość. Po przeniesieniu na oddział chirurgii dotarło do mnie, jak poważny jest mój stan. Złamałem wyrostki kolczyste w kręgosłupie, łopatkę z przemieszczeniem, bark, żebra, a także wiele kości w lewym ramieniu. Nie mogłem się poruszać, nie byłem w stanie zrobić nic samodzielnie.  Po dwóch miesiącach leczenia, najtrudniejszy do pokonania okazał się uraz lewej ręki. Liczne złamania wymagają operacji, ale największym problemem są wyrwane nerwy z rdzenia kręgowego. To oznacza, że moja ręka jest zupełnie bezwładna. Ból, który odczuwam od chwili wypadku, jest nie do zniesienia. W szpitalu nie mogli mi już pomóc, dlatego razem z żoną zaczęliśmy szukać pomocy na własną rękę. W końcu trafiliśmy na lekarza, który chce podjąć się operacji, dającej szansę na odzyskanie sprawności w ręce. To dla mnie jedyna nadzieja, bym mógł znów cieszyć się życiem z moją żoną i synkiem i wrócić do pracy! Bardzo potrzebuję Waszej pomocy, by zebrać środki na tę operację i późniejszą rehabilitację. Wiem, że życie już nigdy nie będzie takie samo, ale wierzę, że dzięki wsparciu będę mógł znów przytulić synka i wrócić do normalności, która teraz wydaje się być tak odległa. Krystian

26 659,00 zł ( 50,11% )
Brakuje: 26 533,00 zł
Kaja Pałgan
Kaja Pałgan , 4 latka

Mała Kaja dołączyła do grona Milczących Aniołów! Trwa walka z zespołem Retta!

Kilka miesięcy przed drugimi urodzinami rozwój Kai zaczął nas bardzo niepokoić. Podczas gdy gubiliśmy się, krążąc bezradnie między gabinetami specjalistów, bezlitosna choroba pustoszyła organizm naszej córeczki. Nie mogliśmy jej pomóc, żyjąc w okrutnej niewiedzy… Dziś znamy już diagnozę i stajemy do walki! Prosimy, pomóżcie nam! Kaja późno postawiła swoje pierwsze kroki. Często upadała. Wydawało nam się, że nie zauważa przeszkód na swojej drodze. Choć potrafiła wypowiedzieć kilka słów, jeść samodzielnie i bawić się, w jej spojrzeniu i uśmiechu było coś, co wzbudzało nasz lęk. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że przyjdzie nam bać się tak bardzo… Rozpoczęliśmy terapię logopedyczną i rehabilitację. Skonsultowaliśmy sytuację Kai z okulistą i neurologiem. Wykonaliśmy badanie EEG. Zapis wskazywał na epilepsję, ale ze względu na brak ataków nie zostało wprowadzone leczenie.  Czekaliśmy na efekty specjalistycznej opieki, którą otoczyliśmy córeczkę. Nie przyszły. Zamiast postępów, do naszego życia wkroczył POTWÓR! Krok po kroku rozgościł się w nim na dobre, choć długo nie chciał pokazać swojej prawdziwej twarzy. Gdy Kaja skończyła 2,5 roku, w jej rozwoju nastąpił ogromny REGRES! Córka zaczęła reagować złością na różne sytuacje. Zaczęła gryźć nas i siebie. Nie mogliśmy jej przytulić, jakby nasz dotyk sprawiał jej cierpienie! Kaja przestała reagować na swoje imię i mówić! Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego. Utraciła umiejętności, które już nabyła… Nie poznawaliśmy własnego dziecka. Nie spaliśmy w nocy ze strachu, że gdy się obudzimy, będzie jeszcze gorzej! W międzyczasie słyszeliśmy różne diagnozy. Gdy niemal pogodziliśmy się z jedną, spływała na nas kolejna. W końcu usłyszeliśmy tę ostateczną. Niemal wyrok – zespół Retta… To okrutna choroba, która dotyka wyłącznie dziewczynki… Towarzyszą jej niekontrolowane ruchy rąk, problemy z równowagą, trudności z oddychaniem i napady padaczkowe. Ataki, podczas których Kaja sztywnieje, a potem opada z sił, zdarzają się CODZIENNIE. Raz tylko na chwilę, raz są to serie napadów, które trwają nawet do pół godziny! Po wszystkim córeczka przelewa się nam przez ręce. BOI SIĘ! Kaja mierzy się też z hiperwentylacją, która prowadzi do osłabienia organizmu.  Wreszcie wiemy, z czym musimy walczyć. To daje nam przewagę nad chorobą córeczki. Odpowiednia opieka specjalistów i oddziaływania terapeutyczne owocują poprawą stanu Kai. Im szybciej zaczniemy działać, tym lepsze osiągniemy efekty! Nie brakuje nam determinacji, jednak przeszkodą są finanse... Chcielibyśmy zapewnić naszej dziewczynce intensywną rehabilitację, niezbędne wizyty u specjalistów,  dodatkowe zajęcia z logopedą, terapeutą SI i inne zajęcia, które pomogą Kai w lepszym funkcjonowaniu.  Prosimy, usłyszcie nasze wołanie o pomoc! Bez Was nie mamy szans, by pomóc własnemu dziecku... Z serca dziękujemy za każdą złotówkę! Ewelina i Marcin, rodzice

26 657,00 zł ( 83,52% )
Brakuje: 5 258,00 zł
Olek Sakowicz
Olek Sakowicz , 6 lat

Pomóż Olkowi stanąć na nogi!

Do piątego roku życia rozwój Olka przebiegał prawidłowo. Był wesołym, pełnym życia chłopcem, wszędzie było go pełno. Do dziś nie mogę się pogodzić, że utracił całe swoje beztroskie dzieciństwo. Robimy wszystko, by je odzyskać! Pewnego dnia synek zaczął skarżyć się na bolącą nóżkę. Kulał, choć kilka dni wcześniej grał w piłkę, skakał na trampolinie i aktywnie spędzał czas. Panie w przedszkolu zasugerowały, żeby udać się z nim do ortopedy, bo po wspólnym wyjściu na spacer z grupą, Olek nie miał siły wrócić. Od razu przeprowadziliśmy badania, które wykazały, że Olek cierpi na chorobę Perthesa – jałową martwicę kości udowej. To był koszmar. Lekarz kategorycznie zakazał jakiejkolwiek aktywności, Olek mógł tylko odpoczywać, a choroba postępowała. Zapadła decyzja o natychmiastowej operacji. Bez niej lekarze nie dawali szans, że Olek jeszcze kiedykolwiek będzie chodził. Synek przebył bardzo skomplikowaną operację, po której jedna jego nóżka jest krótsza. Ma wprowadzone blachy i śrubki, które będzie trzeba wymienić na większe, jeśli noga się prawidłowo nie zregeneruje. Dwa miesiące po operacji synek spędził w łóżku. Pękało jego serce i moje. On nie mógł zrozumieć, dlaczego nie może bawić się jak inne dzieci, a ja nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Próbowałam mu tłumaczyć, że to wszystko jest dla jego dobra, niestety bezskutecznie. Na szczęście po pewnym czasie mogliśmy wprowadzić spacery na wózku inwalidzkim i naukę chodzenia o kulach. Przed nami dwa długie lata intensywnej rehabilitacji i częste kontrole, po których będzie można stwierdzić, czy następuje poprawa. Mamy nadzieję, że uda się uniknąć kolejnej operacji. Niestety aż w 90% przypadków, choroba nie atakuje ponownie tej samej nogi, ale drugą. Musimy zatem kontrolować obie, aby sytuacja się nie powtórzyła. Najważniejsze jest dla nas, że lekarze widzą światło w tunelu i szansę na powrót do zdrowia. Zapewniają, że dzięki intensywnej rehabilitacji Olek w przyszłości stanie na nogi! Niestety, rehabilitacja, która jest niezbędna, jest również bardzo kosztowna. Na NFZ terminy są bardzo odległe, my nie możemy czekać. Nie mamy chwili do stracenia, tu chodzi o przyszłość i szczęśliwe życie Olka! Bardzo prosimy o pomoc! Mama Olka

26 623 zł