Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Stachowiak
Marcin Stachowiak , 41 lat

Marcin walczy o powrót do sprawności po udarze! Potrzebne wsparcie!

„Życie to nie bajka” – te słowa nigdy nie były bardziej prawdziwe niż teraz, gdy patrzymy na trudną sytuację, w jakiej znalazł się Marcin. To wyjątkowy mężczyzna, przede wszystkim kochający ojciec, oddany brat i wspaniały człowiek, który zawsze był gotów nieść pomoc innym. Dziś jednak to on potrzebuje naszej pomocy! Po zakupach w sklepie Marcin miał trudności z wejściem na rower. Coś niepokojącego zaczęło się dziać – nagle nie rozpoznał kolegi, który przybiegł z pomocą. Lewa strona jego twarzy zaczęła się wykrzywiać. Szybko wezwano pomoc, a Marcin został przetransportowany do szpitala. Tam dowiedzieliśmy się, że doznał rozległego udaru niedokrwiennego mózgu! To był szok dla wszystkich – z trudem patrzyliśmy na bliskiego człowieka, który nagle przestał nas rozpoznawać i stracił logiczny kontakt z otoczeniem. Udar spowodował paraliż prawych kończyn, a także konieczność przeprowadzenia operacji serca. Dzięki nieustępliwym staraniom rehabilitantów, lekarzy, wsparciu rodziny oraz własnemu wysiłkowi, Marcin nauczył się z powrotem chodzić! Jednak życie nigdy nie wróciło do dawnej normy. Marcin nadal potrzebuje pomocy przy wykonywaniu podstawowych czynności, ma ogromne problemy z mówieniem i nie jest w stanie mieszkać samodzielnie. Najbardziej jednak boli go fakt, że nie może spędzać tyle czasu z synem, ile by chciał. Sześciolatek, Filip, bardzo przeżywa stan ojca, a Marcin tęskni za normalnym czasem spędzanym ze swoim synem... W obliczu niespodziewanych wyzwań Marcin musi stawić czoła przeciwnościom losu, z jakimi żaden człowiek nie powinien mierzyć się sam. Dlatego zwracamy się do Was – do tych, którzy mogą i chcą wesprzeć go w tej trudnej drodze. Istnieją turnusy rehabilitacyjne, które mogłyby znacząco pomóc Marcinowi w powrocie do zdrowia. Niestety, ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie, by Marcin mógł odzyskać choć część utraconej niezależności i cieszyć się życiem z Filipem. Każda pomoc jest na wagę złota! Rodzina

45 455,00 zł ( 53,4% )
Brakuje: 39 652,00 zł
Adam Iwanejko
Adam Iwanejko , 11 lat

Walka, w której liczy się każdy dzień! Proszę, pomóż mi!

Adaś urodził się jako zdrowy i silny chłopiec. Nic nie wskazywało, że w przyszłości cały nasz świat wywróci się do góry nogami… Dystrofia mięśniowa Duchenne'a to zaledwie trzy słowa, a zmieniły całe nasze życie! Nasz synek choruje na ciężką i nieuleczalną chorobę. Możemy jednak spowolnić jej rozwój rehabilitacją! Niestety koszty są tak wielkie, że nie jesteśmy w stanie ich pokryć. Proszę, pomóżcie naszemu Adasiowi! Myśleliśmy, że nasz synek jest zdrowym dzieckiem, a przed nami jest wiele wspaniałych chwil… Ciąża przebiegała pomyślnie i oboje z mężem nie mogliśmy doczekać się, kiedy zobaczymy naszego synka. Marzyliśmy o tym, by każdego dnia obserwować, jak dorasta, rozwija się i zmienia. Jedno zdanie lekarza wystarczyło, by zrujnować tę utopijną wizję…  Gdy Adaś miał roczek, zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś niedobrego. Zaczął robić się wiotki. Lekarze uspokajali nas, że synek rozwija się prawidłowo i nie mamy się martwić. Dopiero podczas jednej z wizyt lekarskich, niespodziewanie zostaliśmy skierowani do neurologa. Kiedy usłyszeliśmy diagnozę, świat się zatrzymał! Jak to?! Przecież Adaś był zdrowy, przecież nic w czasie ciąży na to nie wskazywało! Mieliśmy być spokojni… Niestety potwierdziło się najgorsze. Dystrofia mięśniowa to choroba niezwykle groźna, która zaatakowała Adasia i nie da się z niej wyleczyć! Od najmłodszych lat niszczy mięśnie naszego dziecka, odbierając przy tym szansę na prawidłowy rozwój. W końcu odbiera władzę nad ciałem i dziecko zostaje przykute do wózka inwalidzkiego. Taka przyszłość czeka naszego synka... Za każdym razem zalewamy się łzami, gdy o tym pomyślimy. Zrobimy jednak wszystko, by zahamować rozwój choroby.  Pomimo cierpienia Adaś to wesoły i pogodny chłopiec. Lubi chodzić do szkoły i bawić się z innymi dziećmi. Uwielbia też grać na gitarze. Niestety leczenie sterydami pogorszyło wzrok Adasia i zachorował na zaćmę. Przeszedł już jedną operację, a w przyszłym tygodniu czeka nas kolejna. Na ten czas Adaś musiał zrezygnować z grania, co bardzo mu się nie spodobało. Mówi nam, że jak tylko zacznie znów widzieć nuty, chce wrócić do grania. On nie zamierza rezygnować ze swoich marzeń… Dlatego i my nie zamierzamy się poddać! Synek widzi, że jest inny niż jego rówieśnicy. Wolniej chodzi, ma problemy z pisaniem. Wie, że musi regularnie ćwiczyć. Jeździmy z Adasiem na rehabilitację trzy razy w tygodniu. Niestety leczenie, wizyty u specjalistów i zajęcia z rehabilitantem to ogromne wydatki. Nie jesteśmy ich w stanie samodzielnie pokryć! W dodatku Adaś coraz słabiej chodzi. Potrzebujemy jak najszybciej zakupić wózek, by ułatwić mu poruszanie. Każda pomoc to ogromna szansa dla niego na zachowanie jak największej sprawności. Prosimy, pomóż nam zawalczyć o lepsze życie synka! Ola i Wojtek, rodzice Adasia

45 450,00 zł ( 87,35% )
Brakuje: 6 581,00 zł
Łukasz Sadura
Pilne!
Łukasz Sadura , 13 lat

Dzielny Wojownik prosi o wsparcie❗️

Łukasz uczęszcza do klasy sportowej. Zawsze był bardzo aktywny, a na boisku spędzał dużo czasu. Piłka nożna jest jego pasją. Niestety wszystko się zmieniło. Teraz nie może już strzelać goli. Pozostało mu tylko kibicowanie zza szyby telewizora… To niewiarygodne, jak cały nasz świat nagle się zatrzymał i zaczął szalenie obracać w przeciwnym kierunku. Dla nas światem jest nasz syn, a priorytetem, utrzymanie go przy życiu! Pod koniec września 2022 roku Łukasz zaczął skarżyć się na zawroty i bóle głowy. Pojawiły się także wymioty. Były to bardzo niepokojące objawy, ale wszelkim podejrzeniom, które kłębiły się w naszych głowach, mówiliśmy stanowcze „NIE!”. Tomografia komputerowa dała jednak niezbite dowody, które sprawiły, że poczuliśmy wszechogarniającą bezsilność…  W tylnej części głowy naszego syna znajdował się GUZ! Operacja okazała się jedynym słusznym rozwiązaniem. Nie była to jednak łatwa decyzja. Istniało bowiem ryzyko, że w jej wyniku Łukasz może przestać chodzić, mówić, słyszeć… Tak inwazyjna operacja mogła spowodować nieodwracalne zmiany! Życie naszego dziecka jest jednak ważniejsze. Wiedzieliśmy, że jeżeli lekarze go nie zoperują, rozstaniemy się z nim na zawsze! Bezdyskusyjnie postanowiliśmy, że będziemy walczyć! Nie oddamy naszego syna bez walki! W końcu to sportowiec, więc przegrana walkowerem była wykluczona! Dwa tygodnie później nasz Wojownik był już po operacji. Wycięto całego guza, a jego wycinek trafił do badania histopatologicznego. Czekaliśmy i cały czas się modliliśmy… Los nie zlitował się nad Łukaszem! Medulloblastoma, IV stopień złośliwości! Wyniki były druzgocące! Przecież jeszcze nie tak dawno Łukasz większość czasu spędzał grając w piłkę, a jego zmartwieniem były sprawdziany, a teraz… Groziła mu śmierć!  Natychmiast została podjęta decyzja o leczeniu chemioterapią. Kilka tygodni temu Łukasz został poddany także protonoterapii. Po jej zakończeniu kontynuowane jest leczenie chemią… W tym ciężkim czasie życie Łukasza było kilkukrotnie zagrożone. Nie chodzi tylko o guza. W międzyczasie zaatakowała go także sepsa! Znowu musiał zawalczyć o własne życie! Wygrał i wierzymy, że jeszcze bardziej to go umocniło! Oprócz leczenia Łukasz będzie potrzebował bardzo intensywnej rehabilitacji. Kiedyś bez żadnej zadyszki biegał po boisku. Dzisiaj zwykły i krótki spacer jest dla niego męczący i trudny, a jego nogi nie poruszają się już tak płynnie jak kiedyś…  Przed naszym synem jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia. Nie brakuje mu serca i siły walki – tymi mógłby nawet teraz obdarować wiele innych osób! To jednak nie wystarczy. Aby pokonać tę śmiertelną chorobę, potrzebna jest pomoc z zewnątrz… Łukasz musi żyć! Los w wystarczającym stopniu brutalnie go doświadczył, zabierając zdrowie i marzenia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że pieniądze będą tą ostatnią przeszkodą, której nie zdołamy pokonać. Błagamy Was o pomoc. Każdy gest dobrej woli może być dla naszego dziecka cudem! Jesteśmy zmotywowani, chcemy walczyć! Rodzice Łukasza Ekstra Pomoc # Ekstra Pomoc

45 380,00 zł ( 30,46% )
Brakuje: 103 557,00 zł
Patrycja Wolinowska
Patrycja Wolinowska , 34 lata

Mamusiu... Zostań z nami!

W marcu dostałam diagnozę, która zwaliła mnie z nóg. RAK PIERSI trojujemny. Ten podtyp jest równoznaczny z najgorszym możliwym rokowaniem. Jesteś moją jedyną nadzieją… Guza wyczułam już rok temu. Lekarze utrzymywali, że jest to łagodny nowotwór, więc byłam jedynie pod obserwacją. Z końcem roku jednak sytuacja diametralnie się zmieniła. Nowotwór zaczął się natarczywie rozrastać. Operacja niewiele zmieniła, dlatego szybko lekarz wysłał mnie na chemioterapię. Przeżuty mam do węzłów chłonnych. Prawdopodobnie będą musiały zostać usunięte. Możliwe, że czeka mnie mastektomia z rekonstrukcją… Nie wiedziałam, że mój przeciwnik jest tak agresywny. Zaatakował mnie niespodziewanie – jak grom z jasnego nieba. Przez tydzień czułam się, jakbym była bliska śmierci. Najbardziej przykry był moment, gdy pozbawiona włosów pokazałam się w domu. Dzieci na mój widok uciekały wzrokiem… Moja 7-letnia córeczka i 5-letni synek byli poruszeni. Ja jednak tak samo jak oni. Od 30 lat miałam włosy do pasa. Gdy rozpoczęło się leczenie, skracałam je coraz mocniej aż do łysej głowy. Uśmiech u fryzjera zasłaniał prawdziwe, kłębiące się uczucia. Bardzo proszę o pomoc. Nie wiem, jakie potrzeby zaraz wyskoczą – rezonans, dodatkowe badania, wizyta u specjalisty na już. Muszę być na to gotowa, by żyć, by wygrać dla dzieci. Patrycja

45 366 zł
Matylda Śrama
Matylda Śrama , 3 latka

Maleńka Matylda i okrutna mukowiscydoza – na pomoc!

Doświadczyliśmy tragedii, której nie powinien przeżyć żaden rodzic. Chwilę po porodzie okazało się, że nasza córeczka musi przejść poważną operację. Potem usłyszeliśmy diagnozę, która zabolała tak, jakby ktoś nam wyrwał serce… Matyldzia ma mukowiscydozę, nieuleczalną chorobę, która powoduje dramatyczne skutki. Prosimy o pomoc, bo walka o zdrowie i godne życie naszego dziecka, bez bólu, będzie trwała do końca jej dni! 13 września 2021 roku zostaliśmy rodzicami cudownej kruszynki, której daliśmy na imię Matylda. Jak każdy rodzic, mieliśmy tak wiele planów na tę bliższą i dalszą przyszłość. W żadnym nie było jednak nieuleczalnej choroby… Już w drugiej dobie życia Matylda przeszła poważną operację spowodowaną niedrożnością smółkową. Jednak znacznie gorsza informacja przyszła chwilę później... Podejrzenie chirurga zostało potwierdzone przez badania genetyczne i przesiewowe. Matyldzia jest chora na mukowiscydozę!  Po ponad miesięcznej hospitalizacji wreszcie mogliśmy zabrać córkę do domu. Nic nie było tak, jak sobie wymarzyliśmy… Matyldzia zdążyła już pokonać gronkowca i zapalenie płuc. Na tę chwilę jest w stanie stabilnym, jednak zdajemy sobie sprawę, że w każdej chwili może być gorzej… Tego boimy się najbardziej.  Mukowiscydoza jest nieuleczalną chorobą genetyczną, która niszczy płuca i inne narządy. U każdego chorego przebieg jest inny, jednak jedno jest pewne – drastycznie skraca życie. Postanowiliśmy jednak, że ze wszystkich sił będziemy walczyć o to, by dla Matyldzi było jak najdłuższe i najszczęśliwsze! Zrobimy wszystko, co w naszej mocy… Już dziś wiemy, że leczenie córeczki będzie się wiązać z ogromnymi kwotami. Leki, sprzęt, rehabilitacja to wszystko będzie naprawdę dużo kosztować, a większość wydatków rodzice muszą ponosić samodzielnie... Już dziś prosimy Cię o pomoc dla Matyldzi, by mimo nieuleczalnej choroby, jej przyszłość nie była przekreślona... Rodzice

45 330 zł
Maja Królewicz
Pilne!
Maja Królewicz , 6 lat

Trzymam rączkę córeczki chorej na BIAŁACZKĘ❗️Jednak ja też przyjmuję chemię – mam raka❗️

Ostra białaczka limfoblastyczna – jest to największy przeciwnik, z jakim przyszło mi się mierzyć. Inne, dotychczasowe problemy przestają mieć znaczenie, gdy w grę wchodzi zagrożenie życia własnego dziecka! Problemy ze stanem zdrowia Mai zaczęły się pod koniec listopada ubiegłego roku. Córeczka przewróciła się podczas jazdy na rolkach i początkowo wydawało się, że to zwykłe stłuczenie. Mimo leczenia jej noga cały czas źle wyglądała. Nie przypuszczałam, że jest to podłoże śmiertelnej choroby! Nagle Majka dostała wysokiej gorączki, miała czterdzieści stopni! Nie czekając, pojechałyśmy na pogotowie. Maja otrzymała leki, jednak nadal była bardzo osłabiona, nie chciała wstawać z łóżka i wolała tylko leżeć. Zaczął ogarniać mnie wtedy strach, jednak wszystko starałam się sobie wytłumaczyć... Stan Majki zaczął się pogarszać, a gorączka rosła. Córeczka stawała się też coraz bardziej blada, a jej skóra traciła swój zdrowy wygląd. Lekarz zalecił wykonanie morfologii, po której nasze życie już nigdy nie będzie takie samo! Od badania minęło tylko 30 minut, kiedy otrzymałam telefon z przychodni: „Musicie jak najszybciej jechać do szpitala! Czeka już na Was karetka! Śpieszcie się!”. Czas stanął w miejscu, a ja zastanawiałam się nad sensem tych słów. Co to oznaczało? Dlaczego miałyśmy się spieszyć? Przecież właśnie wróciłyśmy od lekarza… Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam powagę sytuacji, mimo że nie znałam jeszcze pełnej diagnozy. W pośpiechu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam Maję na ręce i wsiadłam z nią do karetki… Wszystkiemu winna okazała się BIAŁACZKA. To ona stała za tymi gorączkami, bólem nogi, osłabieniem. Do tej pory ciężko uwierzyć mi, że moje małe dziecko tak wcześnie musi rozpocząć WALKĘ O ŻYCIE! A jednak, rzeczywistość nie chciała być inna. Od 5. grudnia Maja przebywa ze mną w szpitalu. Codziennie przyjmuje chemioterapię i właśnie rozpoczęła drugi cykl. Lekarze twierdzą, że leczenie będzie trwało dwa lata, ale i tak wszystko uzależnione jest od wyników… Pierwszy miesiąc pobytu na oddziale był przerażający, zwłaszcza dla mojej malutkiej córeczki. Maja zamknęła się w sobie, nie chciała z nikim rozmawiać, nie chciała jeść i pić, nie miała siły chodzić. Na moich oczach roześmiana, radosna córeczka zmieniała się w smutną i unikającą kontaktu. Żadne słowa, głaskanie po głowie czy przytulanie nie pomagało.  Święta Bożego Narodzenia spędziłyśmy w szpitalu. Maja dostała wtedy zapalenia jelit i ból był tak silny, że lekarze zdecydowali o podaniu morfiny. Pierwszy raz zdarzyło się, że w naszym domu nie było prawdziwych świąt… W tej całej tragedii jest jeszcze jedna – moja śmiertelna choroba. Jakiś czas temu zachorowałam na raka piersi! Bezpośrednie zagrożenie zostało opanowane, ale co trzy tygodnie muszę przyjmować chemię podtrzymującą.  Nie sposób opisać cierpienia, jakie odczuwa nasza rodzina. Najpierw żona i matka zachorowała na raka, a potem u 5-letniego dziecka zdiagnozowano białaczkę! Trzeba więc ratować oba życia!  W domu czeka na nas mąż oraz 15-letnia córka, dla której cała ta sytuacja jest okropnie ciężka! Martyna teraz zajmuje się gotowaniem, codziennymi domowymi obowiązkami i cały czas jest dla nas dużym oparciem. To ona pierze nasze szpitalne ubrania, kiedy na tę krótką chwilę wracam do domu, aby się przepakować… Chciałabym być także przy Martynce, ale nie mogę… Teraz musimy skupić się na ciężkiej walce z białaczką Mai. Wiemy, że stojące przed nami koszty kontynuacji leczenia oraz rehabilitacji będą ogromne. Nie chcemy, aby nasza mała córka musiała jeszcze bardziej cierpieć! Nie możemy pozwolić, aby czegoś jej zabrakło! Dlatego, pełni skruchy, pokory i nadziei, prosimy o pomoc. W naszej rodzinie wykryto dwie śmiertelne choroby, to zdecydowanie za dużo! Pragniemy, aby Maja była w pełni zdrowa, a w naszym domu zapanował w końcu spokój bez panicznej obawy o przyszłość.  Patrycja, mama

45 274 zł
Nadia Kszczotek
Nadia Kszczotek , 14 lat

Pilne❗️❗️❗️Walka Nadii o zdrowe nóżki i przyszłość wciąż trwa. Operacje jedynym ratunkiem!

Nadia od urodzenia musiała już walczyć. Zamiast na placu zabaw, większość czasu spędzała w szpitalach, na salach operacyjnych, na konsultacjach medycznych. Zamiast beztrosko biegać, skakać i śmiać się razem z innymi dziećmi, musiała intensywnie i boleśnie sama ćwiczyć podczas rehabilitacji.  Ból chyba stał się nieodłącznym towarzyszem mojej córki, a szpital jej drugim domem. Nadia urodziła się ze zbyt krótkimi kośćmi udowymi. Niedawno skończyła 12 lat, a ma już za sobą kilkukrotne skomplikowane operacje w Stanach Zjednoczonych oraz miesiące unieruchomienia w gipsie. Niestety czekają ją kolejne zabiegi, bo choć jest lepiej niż było, moja córka nadal potrzebuje specjalistycznej pomocy. Trzeba wyciągnąć wszystkie metalowe części z obu nóżek, które zostały wstawione podczas wcześniejszych operacji oraz konieczne jest wydłużenie krótszej nogi. Prawa nóżka Nadii okazała się krótsza od lewej o 8 cm i ta różnica cały czas się powiększa! Nadię czeka kolejna operacja w Paley European Institute w Warszawie, wykonana przez światowej sławy lekarza, dra Paley’a. Ponieważ zabieg możemy wykonać w Polsce, koszty operacji i podróży będą dużo niższe. A przede wszystkim ocean nie rozdzieli znowu Nadii od jej rodziny i przyjaciół! Po raz kolejny pragnę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc własnemu dziecku - zadbać o jej zdrowie fizyczne, ale także psychiczne.  Nadia jest już nastolatką i jak każda osoba w jej wieku przejmuje się swoim wyglądem. Nie jest w stanie zginać kolana i stara się to maskować, nosząc tylko szerokie spodnie. Krótkie spódniczki w ogóle nie wchodzą w grę. Przeraża ją także, że już za dwa lata skończy szkołę podstawową i będzie musiała wybrać nową placówkę, w której najprawdopodobniej znowu będzie najniższa. Wyobrażam sobie, jak bardzo stresująca musi być perspektywa zmiany bezpiecznego środowiska na nowe, zupełnie nieznane, a młodzież bywa różna…  Na ten moment, w swojej klasie córka może liczyć na wiele wsparcia i pomocy, zarówno ze strony rówieśników, jak i nauczycieli. Koledzy i koleżanki noszą jej plecaki po schodach, a kadra pedagogiczna robi co może, aby zmniejszyć przeszkody, które utrudniają jej poruszanie się.  Już dzisiaj wiemy, że przez 10 najbliższych lat Nadia będzie musiała przejść wiele kosztownych i bolesnych operacji. Ale jest to konieczne, póki jej nogi jeszcze rosną. Bo w pewnym wieku może już być na to za późno... Operacja, na którą obecnie zbieramy jeszcze nie nastąpiła, a już zostaliśmy poinformowani, że w szkole ponadpodstawowej konieczna będzie następna… W Nadii jest mnóstwo determinacji, nadziei, woli walki, wytrzymałości, ale także rozpaczy, zrezygnowania, wątpienia, strachu, wstydu… Nie można zostawić jej z tym samej! Przeszła już tak wiele, a dalej chce stawać na ringu w walce o sprawność, dlatego po raz kolejny bardzo proszę Was o wsparcie — pomóżcie mojej córce nadal trzymać gardę w jej pojedynku. Tylko kolejne operacje i intensywna rehabilitacja są w stanie zmienić jej życie na lepsze! Operacja w grudniu — dla Państwa to dużo czasu, dla nas zegar niemiłosiernie bije na alarm... 20% kwoty za operację musimy zapłacić już W LIPCU! Prosimy, pomóż nam! Rodzice Nadii ➡️ FB Licytacje dla Nadii Kszczotek ➡️ Licytacje dla Nadii!

45 209,00 zł ( 10,94% )
Brakuje: 367 877,00 zł
Mikołaj Wasiljew
Pilne!
Mikołaj Wasiljew , 18 lat

Walka z NOWOTWOREM❗️Twoja pomoc może podarować mojemu dziecku przyszłość❗️

Nie ma chyba nic gorszego, niż śmiertelna choroba własnego dziecka i niepewność czy leczenie zadziała! Mój syn jest u progu dorosłości, jednak życie zbyt szybko kazało mu przystąpić do najtrudniejszego egzaminu, w którym walczy nie o ocenę, ale o swoją przyszłość! Mikołaj trenował koszykówkę i robił duże postępy. To była jego pasja, która teraz stała się już przykrym wspomnieniem… Syn jest sportowcem, ma duszę zawodnika, więc to z pewnością wpływa na jego hart ducha. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja jest trudna… Pewnego dnia Mikołaj wrócił po treningu z bólem nogi. Lekarz przepisał mu preparaty przeciwzapalne i przeciwbólowe. Po miesiącu jednak pojawił się GUZ, a potem nastąpiła eskalacja bólu! Mój prawie dorosły syn nie mógł go znieść i pogotowie zabrało go do szpitala! W tamtym momencie nie rozumiałam jeszcze, co się dzieje. Widziałam, jak Mikołaj cierpiał z bólu i chciałam go od niego odebrać, ale cały czas miałam w głowie myśl, że to nic poważnego… Chyba jeszcze nigdy tak bardzo się nie pomyliłam! W szpitalu w Lublinie zdiagnozowano złośliwy nowotwór, a potem skierowano go do Warszawy na dodatkowe badania. Wyniki przeprowadzonej biopsji były niepodważalne: u mojego dziecka wykryto Mięsak Ewinga!  Nasze życie zmieniła się o 180 stopni! Poprzednia rzeczywistość i stare wartości przestały istnieć. Wkroczyliśmy tym samym w zupełnie nowy świat, w którym prym wiedzie chemioterapia, nowotwór, szpitale, badania, zmiany w wyglądzie, utrata włosów i stały strach o życie Mikołaja! Pobyt na oddziale onkologicznym jest trudny. Mikołaj styka się z cierpienie nie tylko swoim, ale także innych dzieci. Widzi, jak nowotwór naznacza swoim piętnem wielu chorych…  Nie będę ukrywać, jest różnie. Czasem są dni dobre, gdzie razem wierzmy w szczęśliwe zakończenie i przyszłość wolną od choroby. Przychodzą jednak i gorsze dni, pełne załamania, strachu i małej nadziei… Choroba jest ciężka, podstępna i skomplikowana. Aby dać Mikołajowi większe szanse na wyzdrowienie, pragniemy wdrożyć terapię celowaną, która wymaga nakładów finansowych. Postanowiłam założyć zbiórkę, ponieważ chcę dać mojemu dziecku większe szanse na pokonanie nowotworu. Proszę, o Twoją pomoc, która może podarować mojemu dziecku przyszłość. Mama

45 009,00 zł ( 78,34% )
Brakuje: 12 438,00 zł
Patrycja Sulej
Patrycja Sulej , 17 lat

Ostatnia szansa na życie bez bólu i cierpienia! Pomóż Patrycji!

Wydawało się, że po pierwszym koszmarze przetrwamy wszystko! Patrycja urodziła się w dwudziestym dziewiątym tygodniu ciąży. Wrodzona wada serca, nasilona żółtaczka, miesiąc walki o życie w inkubatorze. Ona wygrała! Los był bardziej mściwy, niż ktokolwiek by przypuszczał… Niedługo po swoich pierwszych urodzinach Patrycja zachorowała na bardzo ciężkie zapalenie płuc i ponownie trafiła do szpitala. Wszystkie wspomnienia związane z przedwczesnym porodem powróciły, a my patrzyliśmy na nasze maleństwo walczące o każdy oddech. Doszło do momentu, który oznaczał koniec. Maleńkie serduszko zatrzymało się, a wraz z nim ustało krążenie. Resuscytacja przywróciła pracę serca, lecz niedotlenienie doprowadziło do nieodwracalnych zmian w mózgu córeczki. Jadąc do szpitala z kaszlącym niemowlęciem nie przypuszczaliśmy, że znowu znajdziemy się na granicy życia i śmierci, a szpital opuścimy z diagnozą – wyrokiem: encefalopatia niedotleniowa i czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Od tej pory życie całej rodziny skoncentrowało się na rehabilitacji i leczeniu Patrycji. Od poszukiwań najlepszych specjalistów: lekarzy, fizjoterapeutów i logopedów. ”Wycieczki” po całej Polsce, by zapewnić córce jak najlepsze warunki do rozwoju. Niestety, spastyka mięśni spowodowała wykrzywienie rąk i nóg. Rozwój dla Patrycji był równoznaczny z okropnym, nasilającym się cierpieniem. W międzyczasie podjęto decyzję operowania zwichniętych stawów biodrowych, której celem była likwidacja bolesnych przykurczy. Po operacji Patrycja spędziła długie tygodnie w gipsie – nieruchomo, od stóp do bioder. Niejeden dorosły w takiej sytuacji byłby bliski załamania – ona znosiła to wszystko z nieziemską wręcz siłą. Dzisiaj, pomimo wielu zabiegów biodra Patrycji są w tragicznym stanie. Nie może normalnie siedzieć, nogi są wykrzywione, przykurczone, a deformacje będą się pogłębiać. Codzienna pielęgnacja i ubieranie stają się problematyczne i bolesne. Pomimo strachu i traumatycznych wspomnień, postanowiliśmy jeszcze raz zaufać lekarzom. Europejski Instytut Paley’a stosuje najnowsze, najbardziej skuteczne metody. Wszystkie inne opcje jakie oferuje polska służba zdrowia zostały już dawno wyczerpane. Niestety, koszt takiej operacji jest ogromny: 260 tysięcy złotych. Do tego dochodzi koszt rehabilitacji, dojazdów, odpowiedniego sprzętu. Jest to suma, której nawet całą rodziną nie jesteśmy w stanie uzbierać. Wierzymy, że jest to jedyna, ostatnia szansa na lepsze życie dla Patrycji, zabarykadowana finansową blokadą. Tylko z waszą pomocą jesteśmy w stanie ją przeskoczyć. rodzina Patrycji

44 936,00 zł ( 16,32% )
Brakuje: 230 302,00 zł