Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacper Smoliński
Kacper Smoliński , 2 latka

Kacperek walczy z niezwykle rzadką chorobą! Pomóż!

Kacperek przyszedł na świat w styczniu 2022 roku, jednak większość dotychczasowego życia spędził w szpitalach. Naprawdę nic nie wskazywało na to, że będzie tak poważnie chory... Tymczasem za nami już kilka trudnych operacji ratujących jego życie, a to dopiero początek na drodze do zdrowia naszego synka. Kacperek ma ogromną siłę i wolę walki o życie. Udowodnił to podczas reanimacji. Kiedy myśleliśmy, że to już koniec, że straciliśmy go bezpowrotnie, on do nas wrócił, bo tak bardzo chce żyć. Po miesiącach najróżniejszych badań wreszcie otrzymaliśmy diagnozę, a wyniki badań WES to potwierdziły. Już teraz wiemy, że choroba Kacperka to zespół Schaafa-Yanga. Ultrarzadka choroba genetyczna, która powoduje zaburzenia napięcia mięśniowego i wiotkość ciała. Dzieci z tym zespołem mają zaburzenia połykania, refluks żołądkowo-przełykowy oraz zaburzenia oddychania pod postacią bezdechów, które mogą prowadzić nawet do zgonu. W tej sytuacji niezbędne jest wspomaganie oddychania przy pomocy tlenoterapii oraz zabieg tracheotomii. Tak też jest u Kacperka, który jest obecnie tlenozależny, a ze względu na bezdechy potrzebuje także wsparcia respiratora. W wyniku zaburzeń napięcia mięśniowego i ogólnej wiotkości nasz mały wojownik wymaga ciągłej rehabilitacji. U Kacperka dodatkowo zdiagnozowano niedokrwistość oraz wady rozwojowe kości czaszki i twarzy, pęcherz neurogenny, a także opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Przed nami również wizyty u kolejnych specjalistów. Jednak ze względu na odległe terminy z NFZ, muszą to być prywatne wizyty lekarskie. Z zebranych funduszy pragniemy zakupić specjalistyczny sprzęt, który pomoże Kacperkowi w codziennej walce o zdrowie. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc i wierzymy, że dobro wraca z podwójną siłą! Dziękujemy za każdy gest! Rodzice Kacperka

47 429 zł
Filip Pociecha
Filip Pociecha , 25 lat

Koszmarny wypadek, złamane życie i jedyna szansa, by stanąć na nogi

Czasami o całym życiu dorosłego człowieka decydują sekundy, których żałujemy do końca życia. Dzisiaj dziękujemy, że Filip wciąż jest z nami, bo jego życie to cud... Tegoroczne święta Wielkanocne w mojej rodzinie przerwała tragiczna wiadomość. Filip miał wypadek na motorze. Zaledwie 3 kilometry od domu. Jego stan był bardzo ciężki. Brat cudem uniknął śmierci, a teraz walczy o powrót do sprawności.  Filip niczego nie pamięta z wypadku. Przytomność tylko na chwilę odzyskał w karetce. Lekarze nie dawali mojemu bratu szans na przeżycie. Filip miał uraz odcinka piersiowego kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia kręgowego, pękniętą aortę, stłuczone płuca i uszkodzone obie nerki. Lekarze nie wiedzieli, za co się najpierw zabrać. Kiedy karetka przywozi osobę z wypadku, ważne są szybkie i trafne diagnozy. Lekarze nie mogą przeoczyć niczego, bo każda pomyłka może oznaczać koniec. Brat jest już po kilku operacjach w tym operacji kręgosłupa.  Była chwila, że nie wiedziałam, o co się modlić, czy o to, aby Bóg zakończył już cierpienia Filipa i nie pozwolił na takie życie, czy o to, aby żył i był z nami mimo całkowitej niepełnosprawności. Filip przeżył. Lekarze dokonali cudu po wielu operacjach oraz po operacji kręgosłupa. Jego siła i chęć życia pozwoliły mu uciec śmierci i całkowitemu kalectwu. Mimo terapii w szpitalu rehabilitacyjnym nadal utrzymuje się niedowład kończyn dolnych. Filip potrzebuje nie tylko naszej opieki i miłości, ale także odpowiedniego sprzętu i wykwalifikowanej rehabilitacji. Filip nadal nie odzyskał władzy w nogach. Walczymy o to, by potrafił samodzielnie siedzieć, przesiąść się z łóżka na wózek i w końcu by stanął na nogi. Przed Filipem jeszcze wiele ciężkiej pracy w powrocie do samodzielności. Mój brat ma dopiero 20 lat i studiuje wychowanie fizyczne. Pomóż mu w walce o nowe życie. Bez Ciebie nie ma szans stanąć na nogi.  Mimo ogromnych chęci i wysiłku całej rodziny nie możemy sami zapewnić bratu specjalistycznej terapii w domu. Dzięki wsparciu najbliższego otoczenia teraz Filip intensywnie ćwiczy w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie. To dopiero początek drogi w fizjoterapii a na kolejne miesiące musimy zbierać środki. Przed nim jeszcze wiele ciężkiej pracy w powrocie do samodzielności. To ogromny wysiłek więc pomórzmy mu w tej walce. Monika siostra

47 403,00 zł ( 10,1% )
Brakuje: 421 630,00 zł
Matylda Wędrychowicz
Matylda Wędrychowicz , 39 lat

U Matyldy zdiagnozowano śmiertelną chorobę, gdy jej synek miał zaledwie roczek❗️Ratunku❗️

Pierwsze objawy choroby pojawiły się niedługo po porodzie. To właśnie wtedy zaczęłam delikatnie utykać na nogę. Podejrzewałam, że to dlatego, że cały czas jestem w ruchu, opiekując się maleństwem… Nie przypuszczałam jeszcze wtedy, z jak potworną diagnozą przyjdzie mi się niedługo zmierzyć.  Objawy zaczęły nasilać się coraz bardziej. Gdy synek skończył roczek, zdecydowałam się poszukać pomocy u ortopedy. Lekarz stwierdził u mnie zapalenie nerwu strzałkowego. Rozpoczęłam intensywną rehabilitację pod kątem tej diagnozy, jednak bez efektów. Objawy wciąż narastały, a ja zaczęłam się coraz częściej przewracać…  20 lipca 2022 roku – to dzień, który zapamiętam na zawsze. To wtedy usłyszałam diagnozę i w jednej krótkiej chwili runął cały mój świat. Stwardnienie zanikowe boczne – to brzmiało jak wyrok. Choroba, która prowadzi do osłabienia, porażenia i niewydolności mięśni. Przewidywana długość życia? Od 3 do 5 lat. Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam w to uwierzyć! Moje serce wypełniła rozpacz, a umysł spirala pytań bez odpowiedzi. Dlaczego? Dlaczego ja? Jak długo pozostanę sprawna?  Ile życia mi zostało? Ile czasu uda mi się spędzić z mężem i naszym maleńkim synkiem? Z każdym kolejnym pytaniem po mojej twarzy płynęło coraz więcej łez.  Na stwardnienie zanikowe boczne nie ma skutecznego lekarstwa, jednak robię wszystko, co w mojej mocy, by spowolnić postęp choroby. Zakwalifikowałam się do badania klinicznego, w którym przyjmuję lek jeszcze niedopuszczony do stosowania w Europie. Od momentu diagnozy walczę o zachowanie sprawności na rehabilitacji. Częściowo jest objęta refundacją, jednak to nadal zbyt mało. Potrzebuję codziennej i intensywnej terapii, a każda godzina pracy z rehabilitantem jest bardzo droga… Po domu poruszam się o jednej kuli, na jakimkolwiek dłuższym dystansie potrzebuję już wsparcia dwóch. Niedługo koniecznością stanie się wózek, co wiąże się z kolejnymi, ogromnymi kosztami.  Nie chcę myśleć o tym, co przyniesie przyszłość – to zbyt bolesne. Wiem jednak, że muszę walczyć – aby jak najdłużej być z mężem i móc trzymać w objęciach synka. Proszę, pomóżcie mi w tym. Nie przechodźcie koło naszego dramatu obojętnie. Matylda

47 401 zł
Filip Walkowiak
Filip Walkowiak , 8 lat

Wciąż walczymy o sprawność Filipka!

Kochani, już drugi raz przychodzi mi prosić Was o wsparcie dla mojego synka. Dobroć, którą od Was otrzymaliśmy, pozwoliła na udział w turnusach rehabilitacyjnych i podjęcie skutecznej walki o sprawność i przyszłość Filipka. Niestety, każdy kolejny rok przynosi nowe wyzwania, dlatego jesteśmy tu ponownie na siepomaga i raz jeszcze prosimy o pomoc. Oto nasza historia: Niewiele brakowało, żeby pierwsze minuty życia Filipka były jego ostatnimi. Chwilę po urodzeniu zatrzymało się krążenie. Synek umierał, choć jeszcze nie zdążyłam się z nim przywitać… Lekarze go uratowali i spędziliśmy kolejne 1,5 miesiąca w szpitalu. Uszkodzenia, które wtedy dokonały się w mózgu Filipka, pozostaną z nim już na zawsze. Jedyne co możemy zrobić, to każdego dnia ciężką pracą walczyć z jego skutkami. Niestety turnusy rehabilitacyjne, niezbędne dla sprawności synka, pochłaniają ogromne pieniądze.  Filipek pojawił się na tym świecie za wcześnie, bo już w 34 tygodniu. Nie zapomnę nigdy tamtych chwil, kiedy tak bardzo się bałam, że go stracę. Wspomnienia, ból, które pozostają wciąż żywe i świeże. Kolejne tygodnie to pobyt w inkubatorze. Mnóstwo sprzętu, aparatur pilnujących moją kruszynkę. Po 1,5 miesiąca wreszcie udało nam się wyjść ze szpitala i wrócić do domu. Myślałam wtedy, że mam zdrowe dziecko. Kiedy Filipek skończył 1,5 roczku, po raz trzeci udałam się do neurologa, tym razem zmieniając specjalistę, bo w głębi serca czułam, że nie wszystko jest w porządku. Synek wciąż nie siadał sam, nie raczkował. Praktycznie leżał przez cały czas, potrafiąc jedynie zmienić pozycję z plecków na brzuszek. Z tyłu głowy kołatały złe myśli, które ostatecznie potwierdzono diagnostycznie. Mózgowe porażenie dziecięce obustronne kończyn dolnych. Ogromny szok i niedowierzanie. Dlaczego on? Dlaczego moje dziecko? Zaczęły się długie miesiące rehabilitacji. Nie ma innej drogi, żeby odzyskać utraconą sprawność. Im więcej z dzieckiem zrobi się, póki jest jeszcze malutkie, tym łatwiej będzie mu w przyszłości. Zajęcia z różnego rodzaju specjalistami pochłaniały jednak ogromne kwoty. Filipek wkrótce skończy 5 lat i ma już za sobą poważną operację na nóżki, która odbyła się we wrześniu 2020 roku. Nie ma innego sposobu na poprawę sprawności, jak tylko rehabilitacja - odmieniana przez wszystkie możliwe przypadki. Musimy dalej iść tą drogą, nie ma odwrotu. Dlatego tak bardzo zależy mi na turnusach rehabilitacyjnych. Później będą kolejne, ale ja nie mam z czego zapłacić, proszę więc o pomoc. Najtrudniejsza jest bezradność i świadomość, że ratunek dla dziecka znajduje się na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie bardzo daleko. Pewnie za kilka lat synek zapyta mnie: “mamo, dlaczego moi koledzy są inni? Skaczą, biegają, chodzą po drzewach… A ja?” Chciałabym mu wtedy opowiedzieć o Was. O ludziach, dzięki którym udało się wycisnąć maksimum umiejętności, zabranych wiele lat wcześniej przez chorobę. Że zrobiliśmy wszystko, co tylko się dało, żeby jego życie było łatwiejsze. Proszę o wsparcie, bo sama nie dam rady... Angelika — mama  --- Zapraszamy na BAZAREK FILIPKA

47 387,00 zł ( 13,88% )
Brakuje: 294 017,00 zł
Tomasz Lewandowski
Tomasz Lewandowski , 47 lat

45 lat spędzonych w łóżku i tylko jedno marzenie - mieć swój własny pokój, którego nigdy nie było! Proszę pomóż mi!

Już raz okazaliście nam swoje ogromne serce. Pomogliście zebrać środki, dzięki którym codzienność mojego brata stała się dużo łatwiejsza. Niestety, aby zacząć żyć normalnie we własnym domu znów potrzebujemy Twojej pomoc. Nazywam się Wioleta Lewandowska. Od 9 lat opiekuję się chorym na porażenie mózgowe z zapaleniem opon mózgowych bratem. Niestety nie potrafi on samodzielnie funkcjonować, nawet podniesienie szklanki z piciem jest w jego przypadku niemożliwe. Sama przeszłam operację przepukliny brzusznej, ponieważ krew zaczęła wyciekać mi przez pępek. Powodem było przeciążenie organizmu spowodowane codziennym przenoszeniem brata. Od dziś zaczynam rehabilitację. Z uwagi na konieczność dostosowania łazienki oraz dobudowanie malutkiego pokoiku proszę o pomoc. Mimo, że mąż pracuje, a ja sprawuję całodobową opiekę, nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów związanych z dostosowaniem warunków dla tak niepełnosprawnej osoby. Brat od początku swojego życia jest osobą leżącą, po śmierci Mamy zaopiekowałam się nim w malutkim domu, w którym nigdy nie było warunków dla niepełnosprawnej osoby. I tak od 11 lat Tomek mieszka w mojej małej kuchni. Niestety przez to pomieszczenie stało się zupełnie niefunkcjonalne. Naszym marzeniem jest dobudować dwa pokoje i nową kotłownię. Jeden z pokoi byłby właśnie dla mojego niepełnosprawnego brata, żebyśmy mogli korzystać z kuchni jak normalni ludzie. Niestety koszty są dla nas niewyobrażalne, dlatego też zwracamy się z prośbą o pomoc. Całe swoje życie poświęciłam bratu, zaniedbując nawet swoją własną rodzinę. Proszę Was, a wręcz błagam o pomoc. Marzę o tym, by powrót do normalnego życia był możliwy dla Tomka, ale i całej mojej rodziny. Nasze potrzeby są skromne. Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, ale już nie mam siły. Mimo starań nie jestem w stanie pokryć kosztów remontu. Przewiduję tylko podstawowe potrzeby – na pewno nie chcę nadwyrężyć niczyjej dobroci. Proszę o zrozumienie i pomoc. Pozdrawiam, Wioleta Lewandowski –––––––––––– LICYTACJE –> KLIK

47 302,00 zł ( 31,83% )
Brakuje: 101 264,00 zł
Filip Pocztarski
Filip Pocztarski , 10 lat

Szpital staje się jego drugim domem... Zatrzymaj tragedię Filipka❗️

Jeszcze zanim Filipek przyszedł na świat, usłyszałam od lekarza, że coś jest nie tak z jego serduszkiem. Podejrzewano tętniaka i do momentu rozwiązania pozostawaliśmy pod stałą kontrolą i obserwacją. Mój synek urodził się w 2014 roku z wieloma komplikacjami i natychmiast skierowano nas do poradni kardiologicznej. Tam usłyszeliśmy diagnozę – przerost mięśnia sercowego, wrodzona wada pod postacią koarktacji aorty. Nóżki Filipka pozostawały sine i potrzebna była pilna operacja. Wtedy moje serce pękło po raz pierwszy. Okazało się, że był to ostatni moment na reakcję! Każda chwila zwłoki mogła sprawić, że niedotlenienie pozbawi Filipka sprawności, a w najgorszym wypadku życia… Kolejny cios nadszedł rok po zabiegu. Wtedy Filipek dostał pierwszego ataku padaczki. Podczas konsultacji u lekarza okazało się, że na główce mojego dziecka jest odpowiedzialny za to 2,5-centymetrowy torbiel. To oznaczało kolejny zabieg i kolejne dni pełne lęku o to, co przyniesie kolejny. Następne lata to kolejne diagnozy i ciosy dla mnie, jako matki – dermatologiczne zmiany barwnikowe ciała, drobne nowotwory skóry o nieokreślonym charakterze, refluks żołądka, nadciśnienie tętnicze, autyzm, astma… Teczka diagnoz pękała w szwach, a los wciąż na siłę wciskał do niej nowe strony. Przez szereg dolegliwości, Filipek do dziś musi przebywać pod stałą kontrolą immunologa, gastrologa, urologa, kardiologa i poradni genetycznej… Czas, jaki spędzamy w szpitalu, sprawia, że poniekąd staje się on naszym drugim domem. A tak nie powinno być! Widzę, jak ciężko jest mojemu synkowi pogodzić się z rzeczywistością. Jest zmęczony natłokiem badań i wyniszczającymi chorobami. Chciałby bawić się, biegać i grać z innymi dziećmi, a do końca życia będzie musiał zmagać się z ograniczeniami. Co gorsza, objawy wciąż się nasilają! Pojawiły się między innymi przykurcze mięśniowe oraz nasilone ataki padaczki. Czekamy na rezonans, który pomoże nam określić, jak poważne są dolegliwości. Obecnie czekamy też na zaplanowaną w maju operację, która odbędzie się w jego dzień urodzin... Wstyd odchodzi na drugi plan, kiedy chodzi o zdrowie i życie dziecka. Sama nie jestem w stanie zapewnić mojemu ukochanemu synkowi wszystkiego, na co zasługuje. Nie możemy również liczyć na pomoc bliskich… Dlatego zwracam się z gorącą prośbą o wsparcie do ludzi dobrego serca. Z Twoją pomocą będziemy w stanie sprostać kolejnym trudnościom. Dziękuję z całego serca. Agnieszka, mama

47 299 zł
Jakub Potyrala
2 dni do końca
Jakub Potyrala , 32 lata

TRAGICZNY wypadek odmienił życie Kuby! RATUJ!

Przed wypadkiem prowadziłem szczęśliwe, rozrywkowe życie u boku kochającej żony i synka. Uwielbialiśmy wychodzić do ludzi, korzystać z życia i cieszyć się każdą wspólną chwilą. Niestety tragiczny wypadek odmienił wszystko, w jednej chwili wywrócił całe nasze życie do góry nogami. W grudniu 2022 roku uległem wypadkowi komunikacyjnemu – wpadłem pod samochód. Niezwłocznie trafiłem do szpitala, w którym przez 2 tygodnie przebywałem w śpiączce. Doznałem rozległych, poważnych obrażeń – urazu wielonarządowego i kurczowego porażenia kończyn dolnych w przebiegu pourazowego uszkodzenia rdzenia… Brzmi strasznie, ale w rzeczywistości jest jeszcze gorsze, to prawdziwy koszmar! Po wybudzeniu musiałem jeszcze ponad miesiąc przebywać na OIOM-ie, a następnie kilka miesięcy na oddziale rehabilitacyjnym. Nie obyło się bez powikłań i komplikacji.  Od mostka w dół mam zanik czucia. Koszmar trwa, choć bardzo bym chciał obudzić się z tego potwornego snu... Obecnie przebywam już w domu, z żoną i synkiem. Codziennie od marca rehabilituję się prywatnie i bardzo dużo ćwiczę. Niestety miesięczna rehabilitacja generuje ogromne koszty rzędu 10-12 TYSIĘCY ZŁOTYCH. Ja walczyć o sprawność będę musiał do końca życia… Nie jestem już w stanie opłacać rehabilitacji z własnych środków. Oddałbym wszystko, by móc odzyskać sprawność, korzystać z życia jak wcześniej, cieszyć się wspólnym czasem z najbliższymi. Niestety bez walki mi się nie uda – muszę zrobić wszystko, by wygrać! Twoja pomoc może być moim ratunkiem! Kuba

47 285,00 zł ( 30,86% )
Brakuje: 105 907,00 zł
Grażyna Kołuda
Grażyna Kołuda , 68 lat

Nowotwór wrócił, pomóż mi znów go powstrzymać❗️

Minęło już tyle lat, a choroba nowotworowa wciąż nie odpuszcza. Od 2014 roku choruję na złośliwego raka jajnika. Do tej pory przeszłam 5 operacji i 21 wlewów chemioterapii. Niestety po chwili wytchnienia i względnym spokoju, mój koszmar znów się zaczyna… Po trzech latach remisji rak wrócił i zaatakował wątrobę! Został mi lek ostatniej szansy, bardzo drogi. Ostatnie wnikliwe badania wykazały najgorsze... Nowotwór, który wrócił okazał się być nieoperacyjny. Na początku pomyślałam, że znajduję się w sytuacji bez wyjścia i że tym razem nie będę mogła stawić mu czoła. Bałam się, że czeka mnie nierówna walka z silniejszym przeciwnikiem. ALE… razem z nim pojawiła się też nadzieja. Jest jeden sposób na pokonanie go. Chemioterapia połączona z innowacyjnym lekiem wspomagającym leczenie może mi pomóc.  Przychodzę tutaj z wielką prośbą i nadzieją… W moim przypadku lek niestety nie jest refundowany. Koszt jednej dawki to 3600 zł, a mam otrzymywać go co trzy tygodnie. Lekarze przewidują, że leczenie może trwać co najmniej 12 miesięcy – aż nie zauważymy efektów. Całkowity koszt rocznej terapii to 64.000 zł.  Nie posiadam tak dużych środków finansowych, ale mam wielkie chęci i siły, by walczyć — dlatego proszę o pomoc. Wierzę, że nowa terapia pozwoli mi raz na zawsze pokonać chorobę i przeżyć jeszcze wiele pięknych chwil. Chciałabym móc bez przeszkód i obaw jeździć rowerem, spędzać czas z przyjaciółmi i ze swoim ukochanym kotem Wojtkiem. Chciałabym po prostu cieszyć się życiem, które w tej chwili jest tak kruche. Nie chcę się bać, że mój czas ogranicza choroba. Nie chcę się jej poddać… Bardzo proszę o wsparcie. Grażyna

47 238 zł
Maja Toboła
Maja Toboła , 8 lat

Jej problem zobaczysz gołym okiem! Ratujemy rączkę Mai!

Prawa rączka Mai jest niewielka i zwinna – dokładnie taka, jaka powinna być rączka małej dziewczynki. Córeczka chętnie nią macha, chwyta zabawkę… Lewej rączki pokazać nie chce. Długo muszę ją namawiać, by zrobić zdjęcie. Rączka Mai nie działa, a jej widok budzi sensację… Skóra blada, sina, miejscami wręcz fioletowa… Paluszki grube jak serdelki… Rączka jest bardzo duża i niekształtna, jakby ktoś ulepił ją z plasteliny. Spuchnięta, obrzęk rzuca się w oczy. Chwilami Maja zachowuje się, jakby tej rączki w ogóle nie było. Wszystko robi tą zdrową, prawą. Inność budzi niezdrową ciekawość, a czasem lęk… Wiem to, od kiedy mam chore dziecko. Niepełnosprawności Mai nie da się ukryć… Budzi spojrzenia, szepty, pokazywania palcami. I natarczywe pytania – co się stało Mai? Rączka była spuchnięta już od pierwszej chwili Majeczki na świecie. To, co się stało córeczce, to malformacja naczyniowa… Zmiana, spowodowana nieprawidłową budową naczyń. Doszło do niej, gdy Maja była jeszcze moim w brzuchu… Po prostu się taka urodziła. Na zdjęciu widać tylko dłoń Mai, ale rączka jest grubsza na całej długości. Czasem ciężko włożyć ją w rękaw kurtki czy bluzeczki. Palce nie zginają się do końca, trudno nimi chwytać… Maja jest malutka, jeszcze wszystko robię za nią. Martwię się jednak, co będzie dalej… Jak się ubierze, uczesze, jak będzie jeść nożem i widelcem? Co będzie, jak pójdzie do szkoły? Dzieci są takie okrutne… Maja jest jeszcze malutka, ale już wie, że coś jest nie tak. Widzi różnicę między prawą rączką a lewą… Zauważa, że inni mają ręce, które nie wyglądają tak jak jej. Nie chcę, by żyła z chorą rączką, z piętnem inności… Maja rośnie i coraz częściej widać, jak to wielki problem. Lekarze potrafią pomóc Mai odzyskać normalny wygląd rączki, ale potrzebne są operacje… 14 grudnia Maja przeszła pierwszą z nich. Rączka jest mniej spuchnięta, poprawił się też kolor skóry. Niestety, to dopiero początek tej długiej i bolesnej drogi do zdrowia. W marcu odbędzie się kolejna operacja. Za jakiś czas, jeśli wszystkie operacje się powiodą, Maja może być zupełnie zdrową dziewczynką, która nie wstydzi się swojej rączki! Niestety – operacje musimy robić prywatnie, trzeba za nie zapłacić, bo termin oczekiwania na NFZ to kilka lat… Proszę Cię o pomoc dla Mai, której życie dopiero się zaczyna. Jeśli nie pomożemy jej teraz, jej życie będzie przebiegało w cieniu inności i wstydu. Tak bardzo chcę, by po prostu miała zdrową rączkę.

47 226 zł