Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kordian Lach
Kordian Lach , 60 lat

Życie Kordiana przerwane przez udar. Teraz potrzebne jest ogromne wsparcie, aby wrócił do zdrowia!

W Sylwestra składamy sobie życzenia z okazji Nowego Roku, stawiamy cele i robimy postanowienia noworoczne. Dziś już wiem, że wszystko może prysnąć jak bańka mydlana. 2 stycznia 2022 r. mój tata przeszedł rozległy udar pnia mózgu. Tata całe życie dbał o swoje zdrowie, uprawiał sporty, sam zachęcał do takiego trybu życia innych. Był dla wielu osób wzorem i mentorem. Gdy trafił do szpitala wszystko inne przestało mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, aby tata przeżył. Od udaru minął ponad rok. Tata nie odzyskał świadomości. Po wypisaniu ze szpitala przez cały czas przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie przechodzi niezbędne leczenie. Lekarze nie potrafią powiedzieć, co będzie dalej, czy tata wybudzi się, czy będzie w tym stanie jeszcze wiele miesięcy czy lat. Wiem na pewno, że nie poddam się w walce o jego zdrowie. Do tej pory samodzielnie starałam się pokrywać wydatki związane z opieką nad tatą, jednak koszty przewyższają moje możliwości, dlatego z całego serca proszę o pomoc i wsparcie. Jeśli jest nadzieja, to nikt nie powinien jej porzucać. Ola, córka Kordiana

169 020,00 zł ( 49,03% )
Brakuje: 175 661,00 zł
Maciej Ćwikliński
Maciej Ćwikliński , 13 lat

Choroba zabrała wszystko, co kochał nasz syn... Prosimy, pomóż to odzyskać!

Mniej więcej 5 lat temu Maciek przeszedł ciężką anginę, temperatura przekraczała 40 stopni. W 4 dniu choroby syn dostał silnego wyrzutu tików nerwowych. Lekarz zlecił kontrole przeciwciał przeciw paciorkowcowi. Norma wynosi 200, Maćka wynik to 4200 jednostek. Od tego czasu Maciek przeszedł miesięczne leczenie antybiotykiem w warunkach szpitalnych, operację wycięcia migdałków, które mogły być siedliskiem paciorkowca i podrażniać układ immunologiczny oraz kilka kilkumiesięcznych serii antybiotykiem w warunkach domowych. Oprócz zespołu PANDAS Maciek cierpi na zespół Arnolda-Chiariego, insulinooporność i niedoczynność tarczycy.  Maciek jest bystrym i ciekawym świata 12-letnim chłopcem. Kocha zwierzęta, interesuje się historią i muzyką. Pięknie śpiewa i gra na instrumentach muzycznych. Niestety, nie może rozwijać swoich pasji przez zespół PANDAS. Wszystko, co sprawiało mu radość, odebrała choroba. Jego własny układ immunologiczny atakuje układ nerwowy, wywołując zapalenie mózgu. Codziennie towarzyszą mu silne bóle i zawroty głowy oraz nudności. Ma niekontrolowane wyrzuty tików nerwowych. Dolegliwości utrudniają mu naukę, codzienne funkcjonowanie, rozwijanie pasji oraz odbierają radość życia.                  Zespół PANDAS jest bardzo ciężki w zdiagnozowaniu. Wiele miesięcy szukaliśmy właściwej diagnozy, przez co stan naszego syna się pogarszał.  Jedynym leczeniem, które może przynieść trwałe efekty, są immunoglobuliny. A takie leczenie nie jest refundowane... Koszt kuracji zależy od masy ciała dziecka, a Maciek jest dużym chłopcem. Przy jego dzisiejszej wadze minimalna dawka, która ma szansę przynieść efekty, kosztuje 250.000 zł. Dotychczas koszty leczenia i diagnostyki pokrywaliśmy sami, ale zakup preparatów immunoglobulin przekracza nasze możliwości. Bez Waszej pomocy Maciek nigdy nie będzie zdrowy. Choroba nasila się po każdej infekcji, dlatego sezon jesienno-zimowy dla całej rodziny oznacza walkę o zdrowie Maćka, każdy kolejny rzut choroby może skutkować zmianami w mózgu i doprowadzić do padaczki. Dziś tę walkę przegrywamy. Już drugi rok z rzędu Maciek przyjmuje antybiotyki. Taka kuracja trwa kilka miesięcy, mocno obciąża osłabione już zdrowie syna, a przynosi efekt jedynie tymczasowy. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i sprawność. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Kamila i Bartłomiej, rodzice

167 264,00 zł ( 64,8% )
Brakuje: 90 822,00 zł
Kacper Baran
Kacper Baran , 6 lat

Podaruj Kacprowi światło nadziei❗️Walczymy o jego zdrowie❗️

Nasz syn Kacper to wyjątkowe dziecko, ale jego codzienność to nieustanna troska, opieka i walka o zdrowie. Synek ma zdiagnozowany autyzm, zapalenie mózgu oraz między innymi dysbiozę jelitową. Problemy zdrowotne kontrolują jego życie, a leczenie stało się tak kosztowne, że powoli brakuje nam sił. Kacper nie mówi, nie komunikuje wszystkich potrzeb, nie umie ocenić realnego zagrożenia sytuacji, nie rozumie niektórych poleceń, nie integruje się z dziećmi, nie zauważa ich – jest nieobecny, ma zachowania nieadekwatne do sytuacji, zachowania obsesyjno-kompulsywne, autoagresywne i nie jest w stanie kontrolować niektórych emocji.  Do tego jego układ odpornościowy nie jest zdolny do produkowania niektórych przeciwciał, a tym samym nie skupia się na walce z infekcjami, tylko atakuje zdrowe komórki mózgowe. Codzienne badania, analiza wyników i liczne konsultacje spędzają nam sen z powiek. Od 3 lat samodzielnie staramy się sprostać oczekiwaniom finansowym, by leczyć i diagnozować. Po tym okresie niestety dochodzimy do punktu, w którym samodzielnie nie jesteśmy w stanie finansować dalszego leczenia. Po wielu miesiącach bardzo kosztownych badań w końcu pojawiło się światełko w tunelu. Jak dla każdego rodzica zdrowie naszego synka jest dla nas najważniejsze, dlatego zdecydowaliśmy się na zbiórkę. Nadzieja to między innymi podawanie wlewów z immunoglobulin w prywatnej klinice w Polsce, które wymienione są na prawie 200 000 złotych!  Jednak do tego czasu musi zostać wykonany szereg badań wraz z leczeniem poszczególnych infekcji i innych patogenów, czynników prozapalnych i dysfunkcji. To wszystko, by do tych wlewów przystąpić całkowicie przygotowanym, by walka nie poszła na marne i by uzyskać jak najlepszy efekt. Niestety, takie serie badań to kolejny wydatek. W tej nierównej walce, po wielu wyrzeczeniach, zwracamy się z gorącą prośbą o Wasze wsparcie. Każda, nawet najmniejsza kwota, przyczyni się do leczenia Kacpra i da mu szansę na zdrowsze, pełniejsze życie. Razem możemy uczynić cuda. Rodzice

167 061,00 zł ( 58,16% )
Brakuje: 120 174,00 zł
Natalia Idaszewska
Pilne!
1 dzień do końca
Natalia Idaszewska , 39 lat

Moje życie uzależnione jest od ogromnej kwoty... Proszę, pozwól mi żyć!

Młodość, plany, szczęśliwe życie… W tym, jak widziałam swoją przyszłość, nie było miejsca na chorobę. Nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Na pewno nie spodziewałam się tego, że w pewnym momencie mojego życia stanę się pacjentką oddziału onkologii… Los napisał dla mnie inny scenariusz, przyszło mi zmierzyć się okrutnym ciosem, ale nie poddaję się. Jestem tu i z całego serca proszę Cię o wsparcie! We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie złośliwego, nieoperacyjnego raka piersi HER2+ z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby. Już na tym etapie wiedziałam, że w moim przypadku nie ma mowy o wyleczeniu, ale obecny standard leczenia pozwala na wydłużenie mojego życia... Rozpoczęłam chemioterapię, która przyniosła pozytywny efekt. Po 8 chemiach zmiany się zmniejszyły. Kontynuowałam leczenie immunologiczne i hormonalne. Niestety, mój nowotwór bardzo szybko uodpornił się na to leczenie i już po 3 miesiącach po zakończonej chemioterapii, musiałam zmienić lek.  Nowy, znów przyniósł poprawę. Wróciła nadzieja i chociaż chwilowy spokój. Jednak po wakacjach zauważyłam powiększony węzeł pod druga pachą. Spodziewałam się, co to może znaczyć… Okazało się najgorsze, nastąpił kolejny przerzut. Przeszłam 2 radioterapie, najpierw na lewą pierś i pachę, a po jakimś czasie na prawą. Dziś, jedyną szansą jest dla mnie nowy, bardzo dobry, lecz niestety nierefundowany obecnie lek. Jedno podanie tego leku to koszt około 34 tysięcy złotych. Lek ten podaje się co 3 tygodnie. Kwota mojego rocznego leczenia lekko licząc to kilkaset tysięcy – środki, których nie jestem sama w stanie zdobyć.  Chciałabym zahamować rozwój choroby. Chciałabym móc jak najdłużej żyć… Pojawiło się światełko nadziei i chciałabym je wykorzystać. Czy pomożesz mi w tej walce? Tylko z Twoją pomocą uda mi się wykorzystać ostatnią szansę na życie! Natalia

165 747 zł
Mateusz Płaczek
Mateusz Płaczek , 33 lata

Został brutalnie pobity❗️Potrzebna pomoc dla Mateusza❗️

Był pełen pasji, pomysłów oraz planów na przyszłość. Wszystko to legło w gruzach w nocy z 27 na 28 kwietnia, kiedy to wracając do domu, został brutalnie pobity... Atak zostawił go z urazem głowy a nas z sercami pełnymi strachu o jego życie. Mój brat, 33-letni Mateusz, dotychczas był osobą pełną radości życia, otoczoną gronem przyjaciół, którzy zawsze mogli na niego liczyć. Wrażliwy człowiek, honorowy krwiodawca, uzdolniony muzyk. Dotychczas pracował jako motorniczy tramwaju we wrocławskim MPK, gdzie z ogromnym zaangażowaniem odpowiadał za bezpieczny transport pasażerów.  Po skomplikowanej operacji neurochirurgicznej, polegającej na usunięciu krwiaka mózgu, wiele dni przebywał w śpiączce. Konsekwencją urazu głowy jest upośledzenie pracy układu nerwowego, które objawia się afazją, niedowładem lewej strony ciała, a także zaburzeniami pracy układu oddechowego.  Brat przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii. Oddani lekarze uratowali mu życie, ale jedyną szansą na powrót do samodzielności jest kosztowna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Proszę z całego serca o pomoc w zebraniu środków, które pomogą naszemu Mateuszowi stanąć na nogi, odzyskać zdrowie, wrócić do rodziny i przyjaciół. Bliscy

165 000,00 zł ( 86,16% )
Brakuje: 26 490,00 zł
Mason Słowicki
Mason Słowicki , 6 lat

Twoja pomoc to jego szansa na życie bez bólu!

Świat się zawalił... Czy życie Masona musi być naznaczone niepełnosprawnością? Twoja pomoc to życie bez bólu! Chcielibyśmy podzielić się z Wami historią naszego synka. Pisanie o sytuacji, która nas spotkała, jest dla nas bardzo bolesne. Niestety dziś nie mamy wyboru...  Kiedy Mason przyszedł na świat, ważył niewiele ponad kilogram. Zaraz po porodzie trafił na Oddział Intensywnej Terapii. Za Masona oddychał respirator. Radość z narodzin synka przerodziła się w ogromny strach i bezsilność. Każdą noc przez trzy miesiące pobytu w szpitalu z synkiem, spędziłam na nasłuchiwaniu aparatu stymulującego oddech i bicie serca. Modliłam się z mężem przy łóżeczku o każdy jego oddech, o każdą przeżytą godzinę… Mogliśmy go dotykać tylko przez rękawiczki. Mój trzymiesięczny pobyt w szpitalu, bez możliwości wyjścia na zewnątrz był jak niekończący się sen. Nie można przelać na papier tego, co dzieje się w sercu matki, patrzącej na to, jak płynie życie na oddziale Intensywnej Terapii, kiedy spotykamy się z przedwczesnym porodem, jak i z przedwczesną śmiercią. .. Na naszych twarzach łzy szczęścia, ale i wielki strach. Zamykając drzwi szpitala, myślałam, że nasz koszmar się skończył, że w końcu wygraliśmy – jednak to nie była prawda. Synek ma Mózgowe Porażenie Dziecięce. W imieniu mojego dziecka – Masona, jak i w naszym – rodziców, chcemy z całego serca prosić Was o pomoc, o wsparcie finansowe, aby móc realizować rehabilitację. Jest ona bardzo ważna, aby Mason mógł stać się sprawnym fizycznie chłopcem. Mason musi być rehabilitowany 3-4 razy dziennie metodą Vojty. Każde ćwiczenia są dla niego ogromnym bólem i stresem, ale dzięki nim może uzyskać sprawność w rączkach i nóżkach. Może nauczyć się siadać i chodzić. Szanse na pierwsze kroki, życie bez bólu i szczęśliwe dzieciństwo mogą dać mu jedynie intensywne ćwiczenia. Każde ćwiczenia są dla niego ogromnym bólem i stresem, ale dzięki nim może uzyskać sprawność w rączkach i nóżkach. Może nauczyć się siadać i chodzić. Najważniejszym celem jest niedopuszczenie, aby mięśnie uległy dystrofii mięśniowej. Szanse na pierwsze kroki, życie bez bólu i szczęśliwe dzieciństwo mogą dać mu jedynie intensywne ćwiczenia. Proszę, pomóżcie Masonowi stanąć na nóżki. Liczy się każda kwota, choćby ta najmniejsza. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc w taki sposób, ale dla zdrowia i szczęścia synka zrobię wszystko.  Gosia, mama Masona

164 900,00 zł ( 68,89% )
Brakuje: 74 462,00 zł
Kamil Kulawiak
Kamil Kulawiak , 7 lat

W walce z dystrofią mięśniową liczy się każda chwila! Ratunku!

Nie pozwól, aby Kamil przestał chodzić! Jako matka muszę spróbować ratować synka i jak najbardziej opóźnić moment korzystania z wózka inwalidzkiego. Kamil ma 4 lata i choruje na dystrofię Duchenne'a. Dystrofia Duchenne'a ma silny i agresywny przebieg oraz niepomyślne rokowania. Z roku na rok mięśnie stają się słabsze, początkowo słabną nogi i chłopcy muszą korzystać na stałe z wózka inwalidzkiego, potem słabną ręce, a wszystko to prowadzi do niewydolności oddechowej i śmierci. W dniu 15.02.2022 roku wydarzyła się rzecz dla nas niemożliwa. Dzięki wysiłkom wielu ludzi, a także Waszym i naszym udało się po 5 latach walki uzyskać od Ministerstwa Zdrowia refundację leku Ataluren. Była to ciężka walka, ale wygrana. Lek ten pozwoli nam zminimalizować skutki choroby oraz podnieść komfort życia Kamilka, a co za tym idzie także i nasz. Możemy wydłużyć okres chodzenia naszego syna o około 5 lat , a być może i dłużej. W przyszłości być może to zadecyduje, że doczekamy leku, który pozwoli wyleczyć naszego syna. Większość terapii jest skierowana dla dzieci chodzących. Im dłużej syn będzie chodził tym wiele innych problemów związanych z poruszaniem się na wózku, pojawi się dużo później. Większość terapii jest dostosowana do dzieci chodzących, dlatego walczymy o każdy rok chodzenia dłużej. Słyszeliśmy, że nic dla naszego syna nie da się zrobić. Mięśnie z roku na rok będą coraz słabsze i na chwilę obecną nie ma leku, można tylko spowalniać postęp choroby, ale i tak musimy się pogodzić z tym co nieuchronne, że choroba w końcu wygra. Pojawiła się w tej ciężkiej sytuacji iskierka nadziei. Kamilek jest w gronie 10 % „szczęśliwców” i ma mutację punktową nonsensowną, wobec czego możemy mu podać lek Ataluren. Lek nie skoryguje samego defektu genetycznego ale mechanizm jego działania w dużym skrócie polega na tym, że tworzy on „most” nad błędem genetycznym i powoduje, iż produkcja dystrofiny jest zachowana, co zdecydowanie poprawia rokowanie pacjentów Marzy mi się, żeby chociaż raz mój syn mógł pobiegać, podskoczyć, wejść lub zejść sam ze schodów, lub przejechać się rowerem. W chwili obecnej jest to nie możliwe. Mieszkamy na 2 piętrze w bloku bez windy, bez bezpośredniego podjazdu pod klatkę samochodem. Wnosimy i znosimy 16-kilogramowego synka na rękach po schodach, wtedy gdy w budynku nie ma windy i wtedy kiedy mięśnie odmawiają posłuszeństwa i Kamilek siada na środku drogi i mówi „Nie mam siły”. Walczymy każdego dnia o jego sprawność i się nie poddajemy. Nasza historia zaczęła się tak jakich wiele. Mamy dwójkę synów Marcina 9-latka i Kamilka 4 lata. Kamilek urodził się zdrowym chłopcem, dostał 10 punktów w skali Apgar. Nic nie zapowiadało naszego dalszego dramatu. Do pewnego momentu Kamil rozwijał się prawidłowo, problemem był brak chęci do raczkowania. Rehabilitacja nie dawała pożądanych rezultatów, synek mimo osiągnięcia wieku 2 lat nadal nie chodził i nie można go było postawić na nogach. Dosłownie leciał przez ręce, często się przewracał (skutkiem tego są 3 ubite zęby), nie radził sobie nawet na płaskich powierzchniach. Chodziliśmy po różnych lekarzach, bo wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. W końcu trafiliśmy na Panią doktor, która zleciła badania i tak zaczął się nasz dramat i postawienie wstępnej diagnozy miopatia. Pamiętam ten telefon, że mamy się pakować i na następny dzień zgłosić do szpitala. Na początku nie wiedziałam, o czym w ogóle jest mowa, jak przeczytałam, że mój syn nie dożyje 30 lat, to się załamałam i popłakałam. Potem potoczyło się wszystko w szybkim tempie szpitale, badania, płacz, krzyk , badania genetyczne 2 etapowe i w końcu diagnoza Dystrofia Duchenne'a. Dla nas to był ogromny szok. W naszej rodzinie nie było, żadnych osób z chorobami mięśniowymi. Jak się później okazało po badaniach DNA, nie jestem nosicielką wadliwego genu, pomimo tego urodziłam chorego synka. Tak zadecydował los i powstała nowa mutacja. W chwili obecnej zbieramy nadal na rehabilitację i leczenie naszego syna. Kamilek wymaga stałych rehabilitacji, masaży, dodatkowych zajęć i opieki bardzo wielu specjalistów. Jeździmy po kraju i za granicę po pomoc do lekarzy, którzy mają wiedzę i są w stanie nam pomóc w tej rzadkiej chorobie. Liczymy nadal na Wasze dobre serca. W grupie tak wspaniałych ludzi zawsze jest siła i moc. Co udowodniliśmy już nie raz. Dziękujemy za ogromną pomoc, wasze zaangażowanie i brak obojętności. Pozdrawiamy Kamilek z rodziną. –––––––––––––––––––– LICYTACJE –> KLIK STORNA KAMILA –> KLIK PROFIL FB –> KLIK ––––––––––––––––––––– SPORT.LOVEKRAKOW.PL –> KLIK ––––––––––––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki

163 359,00 zł ( 30,71% )
Brakuje: 368 555,00 zł
Beata Radziwanowska
Pilne!
Beata Radziwanowska , 53 lata

Pogoda ducha, optymizm i wiara w sukces nie wystarczy - potrzebuję Twojego wsparcia❗️

Mimo regularnych badań w maju 2021 roku, dwa miesiące po moich 50. urodzinach, zdiagnozowano u mnie potrójnie ujemnego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych, III stopień złośliwości. Rokowania są bardzo złe. Jestem osobą szczęśliwą. Według chińskiego przysłowia szczęście to ktoś do kochania, coś do zrobienia i nadzieja na coś. Kocham i jestem kochana. Mam Marcina, z którym tworzę szczęśliwy związek i dwójkę wspaniałych dzieci, córkę (18 lat) i syna (16 l.). Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia! Jestem osobą pełną nadziei i stale poszukującą nowych wyzwań.  Jak zwykle podeszłam do problemu zadaniowo, pozytywnie patrząc w przyszłość. Przez rok przeszłam wszystkie etapy leczenia: chemioterapię, podczas której straciłam moje kręcone, długie włosy, radykalną mastektomię, podczas której straciłam lewą pierś, radioterapię, chemioterapię w tabletkach. Było ciężko, ale dałam radę. Rodzina i przyjaciele podziwiali mnie za siłę charakteru i pogodę ducha. Podczas leczenia dużo czasu spędzałam na świeżym powietrzu, spacerując z moim pieskiem Toffim, którego dostałam w prezencie na 50. urodziny. Cały czas mogłam liczyć na wsparcie mojej rodziny i przyjaciół. Wszystko wskazywało na to, że pokonałam chorobę i mogę zaczynać nowe życie. Niestety podczas profilaktycznego badania PET/MR i PET/CT stwierdzono liczne przerzuty o charakterze złośliwym o wysokiej agresywności do płuc i okolicznych węzłów chłonnych. Razem 11 guzów. Był to dla mnie cios… Musiałam wszystko zaczynać od nowa… A już myślałam, że to mam za sobą… Pozbierałam się i zaczęłam działać. Przeprowadziłam konsultacje z kilkoma lekarzami z różnych ośrodków w Polsce, aby wybrać najskuteczniejszą metodę leczenia. Szukałam nowych leków, badań klinicznych. Przeprowadzone badania wykluczyły mnie z badań klinicznych, ale otworzyły mi ścieżkę do leczenia immunoterapią. Immunoterapia w walce z potrójnie ujemnym rakiem piersi jest z powodzeniem stosowana w krajach Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Podanie chemioterapii wraz z immunoterapią jest w stanie zatrzymać rozwój choroby i nierozprzestrzenianie się jej dalej. Powinna być wdrożona jak najszybciej. Niestety terapia ta nie jest refundowana w Polsce. Koszt leczenia to około 17 tys. zł co 3 tygodnie, miesięcznie dwadzieścia kilka tysięcy, a leczenie może potrwać… kilka lat! Nie dysponuję takimi środkami. Absurdalne w tym wszystkim jest to, że gdybym miała raka płuc, dostałabym ten lek za darmo. W przypadku raka piersi przerzuconego na płuca lek nie jest refundowany! Jestem pełna nadziei, że tak jak dotychczas pojawią się na mojej drodze życia wspaniałe osoby, które udzielą mi wsparcia finansowego, pozwalającego wrócić do zdrowia.  Chcę żyć dla moich dzieci, które są u progu dorosłego życia, chcę wspierać je w życiowych wyborach, być dla nich podporą, cieszyć się ich szczęściem. Chcę kochać i być kochaną.  Chcę cieszyć się życiem i marzę o tym, żeby się zestarzeć… Bardzo proszę Cię o pomoc. Beata *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

162 497,00 zł ( 50,91% )
Brakuje: 156 652,00 zł
Amelka Wieczorek
12 dni do końca
Amelka Wieczorek , 15 lat

Ile jeszcze cierpień przed Amelką? Pomoc ponownie potrzebna!

Termin operacji wyznaczono na 14 czerwca 2023! Zostało mało czasu! ________________________ Dlaczego tyle cierpienia musiało spotkać moją małą dziewczynkę? Jak długą drogę musimy jeszcze przejść, żeby w naszym życiu zagościł spokój? Ile bólu jeszcze będzie musiało znieść moje dziecko? Sytuacja jest bardzo zła... – lewa noga Amelki jest aż o 17 centymetrów krótsza od prawej! Bez poważnej operacji nie ma nawet mowy o tym, by moja córeczka była kiedykolwiek w pełni sprawna i samodzielna. Wada jest bardzo poważana, a z wiekiem będzie się tylko pogłębiać... Operacja w European Paley Institute miała odbyć się w styczniu. Niestety – nie udało nam się zebrać środków. Kolejny termin może być wyznaczony już na marzec! Jako mama proszę, pomóż nam zapłacić ogromną cenę za zdrowie mojego dziecka!  Piękne są zdjęcia, na których Amelka się uśmiecha. Chciałabym, żeby miała tylko takie... Niestety za radością stoi ból, płacz i cierpienie. Czasem moje serce – serce matki – pęka na pół. Podczas rehabilitacji Amelka prosi mnie o pomoc. Błaga, żebym powiedziała rehabilitantce, żeby przestała. Pragnę wyrwać ją z objęć cierpienia i zabrać daleko stąd. Moja mała córeczka, delikatna, wrażliwa jest rozszarpywana przez ból. Ze łzami w oczach znosimy ból rehabilitacji. Uciec od tego nie możemy...  Pamiętam, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam. Byłam najszczęśliwsza na świecie! Wtedy jednak zobaczyłam jej lewą nóżkę. Zamarłam. Była krótsza, zdeformowana. W głowie kłębiły mi się setki myśli i strach... Co teraz będzie? Jak będzie wyglądało życie Amelki? Czy będzie mogła być kiedyś całkowicie sprawna? Amelka cierpi na PFFD, czyli wrodzoną wadę polegającą na poważnej deformacji kości udowej. Leczenie tej wady jest bardzo skomplikowane i bolesne.... By jednak Amelka mogła być sprawana, trzeba je podjąć. Od razu po usłyszeniu diagnozy rozpoczęłyśmy rehabilitację i poszukiwania ratunku. Pomoc znalazłyśmy dopiero za oceanem – w Paley Institute w USA. Amelka przeszła tam kilka poważnych operacji nóżki prowadzonych przez dr Paley'a – wybitnego specjalistę w ortopedii dziecięcej, ktory uratował już wiele podobnych, a nawet bardziej skomplikowanych przypadków. Wtedy jeszcze operacje były refudnowane. Niestety to się zmieniło, a my musimy wrócić do lekarza, który już raz nam pomógł i który dobrze zna wadę Amelki... Moja córeczka od 11 lat zadziwia mnie swoją siłą. Mimo swojej choroby, dzielnie walczy o samodzielność każdego dnia. Znosi ból, ogromny wysiłek i ograniczenia. Niestety mimo dotychczasowych operacji, różnica w długości nóg to wciąż 17 centymetrów! Amelka rośnie, a wada się poglębia... Mama Amelki ____________ Możesz również pomóc Amelce, biorąc udział w licytacjach na Facebooku

162 494,00 zł ( 33,38% )
Brakuje: 324 163,00 zł