Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dariusz Dziok
Dariusz Dziok , 38 lat

Odzyskać ukochanego tatę i męża - pomocy!

Straszny wypadek zabrał wszystko, co z mężem budowaliśmy przez lata. Szczęście rodzinne obróciło się w proch… Mamy małe dzieci, które tak bardzo tęsknią za tatą. Robimy wszystko, by do nas wrócił, ale jest bardzo ciężko. Dzięki Waszej pomocy Darek rozpoczął rehabilitację w specjalistycznym ośrodku. Tak okazało się, że ma świadomość, zaczął się z nam komunikować! Niestety, skończyły się środki… Nasza walka będzie długa i trudna. I bardzo kosztowa… Z całego serca proszę o pomoc dla mojego męża. Nie możemy się poddać!  26.04.2020 roku nasz świat wywrócił się do góry nogami. Nagłe zatrzymanie akcji serca, szok, niedowierzanie… Mój mąż, moja bratnia dusza, moja druga połówka, ojciec dwójki naszych dzieci stanął oko w oko ze śmiercią. Modliłam się, by mi go nie zabrała… Darek przeżył, choć nadal jest w bardzo ciężkim stanie. Po udanej reanimacji został przewieziony do szpitala w Sanoku. Gdy odzyskał przytomność, nie było z nim kontaktu. Nie wiedziałam, czy jest ze mną, czy mnie słyszy… Niestety, o żadnym turnusie rehabilitacyjnym refundowanym przez NFZ nie mogło być mowy - lekarze określili stan Darka jako nierokujący. Mąż nie wykonywał poleceń, był podłączony do respiratora. W pewnym momencie dostaliśmy informację, że nic więcej nie mogą zrobić. Szpital nie był już w stanie dalej leczyć mojego Darka… Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Wtedy pierwszy raz poprosiłam o pomoc dla męża. Dzięki Wam Darek od 13 sierpnia przebywa w specjalistycznym ośrodku. To jednak dopiero początek naszej drogi w walce o życie i zdrowie męża. Często u niego jestem i widzę, że codzienna, wielogodzinna rehabilitacja daje efekty. Podczas zajęć z cyber-okiem zobaczyłam na własne oczy, że Darek jest świadomy! W moje serce wlała się nadzieja! W pewnym momencie już brakowało mi łez i sił, ale musiałam i muszę być dzielna dla niego i dla dzieci. Stan męża wciąż jest bardzo ciężki. W szpitalu w Sanoku nie dawali mu żadnych szans na wyzdrowienie. W klinice rehabilitacyjnej prognozy są jeszcze ostrożne. Najważniejsza jest jednak świadomość, że Darek tu jest, wszystko rozumie, jest z nami!  Mamy 2 dzieci: syna Filipa w wieku 6 lat i Hanie, która ma 2,5 roku. Byliśmy przez 7 lat bardzo udanym małżeństwem. Pracowaliśmy zawodowo. Wiedliśmy szczęśliwe życie. Aż wreszcie doszło do tragedii, której skutkiem jest obecny stan męża... Mam 29 lat. Choroba męża spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiem co mam powiedzieć dzieciom. Starszy syn cały czas czeka na powrót taty ze szpitala do domu, bo Darek mu obiecał, że będzie go uczył jeździć na „dużym” rowerze, o którym tak marzy... Dzieci wiedzą, że tata musi leżeć w szpitalu. Nie potrafię odpowiedzieć na ich ciągłe pytania, kiedy tata wróci do domu i będzie znowu z nami. Serce mi pęka kiedy na nie patrzę i moja bezradność staje się jeszcze większa… Musiałam zrezygnować z pracy - w obecnej sytuacji musiałam zająć się dziećmi i mężem. Nie stać nas na opłacanie kolejnych miesięcy rehabilitacji, a bez niej nigdy nie odzyskam Darka... Marzyliśmy o tym, że się zestarzejemy, że wspólnie wychowamy nasze dzieci, że nauczymy je pisać i czytać, czy jeździć na rowerze. Niespodziewanie spadła na nas tragedia, która sprawiła, że czujemy się bezsilni. Czasu cofnąć nie możemy, ale możemy walczyć o lepsze jutro. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie, o każdą złotówkę, która może pomóc Darkowi w odzyskaniu świadomości i sprawności. Jedynym sposobem na to by tak się stało, jest kosztowna neurorehabilitacja, na którą bez pomocy nie możemy sobie pozwolić.

160 109,00 zł ( 44,39% )
Brakuje: 200 529,00 zł
Alicja Mickoś
11 dni do końca
Alicja Mickoś , 8 lat

Nóżka Ali wciąż potrzebuje Twojej pomocy❗️ Uratuj jej przyszłość❗️

Już niedługo minie 5 lat od pierwszej zbiórki na leczenie Alicji. Ciężko nam uwierzyć, że czas tak szybko mija. Zmartwienia takie, jak brak środków na leczenie nóżki zatarły się w naszej pamięci od tamtego czasu. Wspomnienie dobroci i wsparcia ludzi o wielkim sercu i fundacji wręcz przeciwnie - wciąż nie blednie. Te pięć lat poświęciliśmy na leczenie, rehabilitację i opiekę nad naszą córeczką i jej bratem (bo przecież mamy dwójkę ukochanych dzieci). Alicja przeszła do tej pory 6 operacji: rekonstrukcję wszystkich stawów w nóżce lewej w 2018 roku, jednoczesne wydłużanie piszczeli i kości udowej w 2020 roku, wszczepienie 8-plate w kolanie w 2020 roku, osteotomię i operacyjne prostowanie piszczeli w 2021 roku oraz usunięcie z piszczeli płyty zespalającej w 2022 roku. Operacje sfinansowane zostały ze środków zebranych podczas pierwszej zbiórki oraz 1% podatku. Pod koniec 2020 roku okazało się, że Alicja cierpi również na poważną wadę wzroku. Niestety mimo wysiłku i zaangażowania naszej pani doktor okulisty oraz cioci terapeuty rehabilitującej wzrok, nie udało się zahamować postępu wady wzroku. To nasze obecne dodatkowe zmartwienie, jakby innych było mało. W chwilach refleksji, gdy jako rodzice myślimy o przyszłości naszych dzieci, pojawia się lęk, iż Ala mogłaby kiedyś stracić wzrok... Jeśli chodzi o nóżkę, to stan na ten moment pogarsza się. Łączny skrót wynosi obecnie 12 cm. Dodatkowo wada wpływa negatywnie na kręgosłup, powoduje nieprawidłowe chodzenie i przyczynia się do niszczenia biodra. Okazało się, że staw biodrowy wymaga pilnej interwencji chirurgicznej, a następnie możliwe będzie drugie pierwotnie planowane wydłużanie kości. W obliczu nowego zagrożenia, które się pojawiło, od razu podjęliśmy działania i ustalenia o dalszym leczeniu z doktorem prowadzącym Alicję - Dr Paley. Doktor potwierdził gotowość i możliwość przeprowadzenia operacji biodra w Polsce w marcu 2023 roku, a następnie w odstępie kilku miesięcy wydłużania kości w swoim ośrodku w Stanach Zjednoczonych. Otrzymaliśmy wyceny leczenia. Koszty są ogromne i nie jesteśmy w stanie ich zgromadzić, mimo iż obydwoje ciężko pracujemy. Trudno ponownie prosić o pomoc, bo przecież już raz otrzymaliśmy ogromne wsparcie i powinniśmy radzić sobie samodzielnie. Chcemy dla naszej Ali, tego, co każdy rodzic dla swojego dziecka - zdrowia i szczęśliwego dzieciństwa. O beztrosce nie marzymy, bo lęk o przyszłość Ali towarzyszy nam na co dzień. Prosimy Was jeszcze raz, pomóżcie nam w walce o zdrową nóżkę Ali. Ściskamy Was serdecznie. Rodzice i brat Alicji ➤ Obserwuj walkę Alicji na jej FACEBOOK'U

159 397,00 zł ( 11,04% )
Brakuje: 1 283 156,00 zł
Radosław Wójtowicz
Radosław Wójtowicz , 30 lat

Radek jak co dzień położył się spać – lecz rano już się NIE OBUDZIŁ❗️Ratunku❗️

Do tej pory nie możemy uwierzyć w to, co się stało. Przecież jeszcze niedawno nasz syn prowadził normalne życie, takie jak większość z nas. Był wykształcony, samodzielny, z głową pełną marzeń i planów na przyszłość. Niestety, jeden dzień zmienił wszystko. 10 lutego 2024 roku życie syna i nasze legło w gruzach. Radek poprzedniego wieczoru tak jak zawsze położył się spać. Niestety, rano się już nie obudził. Przebywa w śpiączce do dziś. Do syna natychmiast została wezwana karetka. Mimo szybkiej reakcji lekarzy doszło do przewlekłej niewydolności oddechowej. Radek oddycha jedynie przy użyciu respiratora. Obecnie przybywa w specjalistycznym ośrodku, gdzie dzięki intensywnej rehabilitacji ma szansę wybudzić się ze śpiączki.  Już w ciągu paru tygodni od rozpoczęcia terapii pojawiły się pierwsze postępy – Radek zaczyna reagować na bodźce. Rehabilitanci codziennie stymulują osłabione mięśnie syna i próbują go pionizować. W najbliższej przyszłości zapewne możliwe będzie także podejmowanie prób odłączania respiratora – choćby na chwilę. Jest to szczególnie ważne, by syn zaczął samodzielnie oddychać, ponieważ jest to warunek trafienia w przyszłości do kliniki wybudzeń. Radek zawsze był bardzo dobrym człowiekiem, na którego mogli liczyć najbliżsi i szerokie grono znajomych. Pragniemy, by mógł wrócić do swojego dawnego, aktywnego życia. Prosimy, pomóżcie nam odzyskać syna. Każdego dnia marzymy o momencie, gdy otworzy oczy. Marzymy o tym, że jeszcze kiedyś się do nas uśmiechnie i będziemy mogli porozmawiać. Radek to młody mężczyzna – ma jeszcze całe życie przed sobą. Każda wpłata, każde udostępnienie jest tu na wagę złota. Prosimy, pomóżcie nam wybudzić syna ze śpiączki, pomóżcie mu wrócić do zdrowia. Wiemy, ze wspólnymi siłami możemy tego dokonać! Rodzice Radka

158 445,00 zł ( 74,46% )
Brakuje: 54 321,00 zł
Joshua Szyłak Głośny
Pilne!
Joshua Szyłak Głośny , 12 lat

Mój synek walczy z GUZEM MÓZGU❗️Pomóż nam pokonać wroga, podaruj szansę na życie❗️

Na imię mam Małgorzata, jestem mamą wspaniałego chłopca – Joshuy, którego życie jest dziś zagrożone! Proszę Cię o pomoc! Nasza historia zaczęła się w czerwcu 2023 roku, kiedy synek zaczął uskarżać się na silne bóle głowy, które nie ustępowały. Z dnia na dzień jego zachowanie zmieniało się. Joshua stał się bardziej nerwowy, szybciej męczył się podczas wysiłku. Pediatra sugerował migrenowe bóle głowy z powodu dojrzewania. Nie mieliśmy jednak pojęcia, że prawda okaże się tak brutalna… Podczas wizyty otrzymaliśmy skierowanie na badania krwi i do neurologa. Niestety terminy do specjalisty były bardzo odległe – nawet prywatne wizyty dopiero na lipiec. Dolegliwości nasiliły się z dnia na dzień. Joshua słabł, męczyły go nudności, dwa dni później zaczął wymiotować… Natychmiast udaliśmy się na SOR, szukając pomocy. 3 lipca 2023 roku nasze życie zmieniło się o 180 stopni. W szpitalu wykonano tomografię komputerową głowy. Rozpoznanie – nowotwór o niepewnym lub nieznanym charakterze – guz wielkości 5 cm!  Zostaliśmy niezwłocznie przetransportowani na odział neurochirurgii w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Zaledwie 3 dni późnej Joshua leżał już na stole operacyjnym, walcząc o życie. Podczas operacji lekarze usunęli guz prawego płata skroniowego mózgu drogą kraniotomii. Skomplikowany zabieg obył się bez powikłań, guz został wycięty w całości, bez nowych deficytów neurologicznych. Kilka dni po 11 urodzinach syna otrzymaliśmy wyniki histopatologii. Wynik spadł na nas jak grom z jasnego nieba –  nowotwór pochodzenia glejowego o wysokim stopniu złośliwości. To wtedy mój świat się zatrzymał. To wtedy moje serce rozpadło się na milion kawałków. Ponownie trafiliśmy do szpitala w Katowicach tym razem na oddział onkologii. Josh miał wykonany rezonans – na szczęście nie wykazał on przerzutów. Przeprowadzono także biopsję płynu mózgowo-rdzeniowego. Joshua rozpoczął leczenie chemio i radioterapię. Wróg okazał się jeszcze groźniejszy. Przeprowadziliśmy badania genetyczne w Bonn, których wyniki były druzgocące. Okazało się, że Joshua ma 6 zmutowanych genów, które sprawiają, że przebieg choroby jest wyjątkowo agresywny. Podawana w Polsce chemia może nie działać skutecznie na te geny, dlatego rozpoczęłam poszukiwanie leczenia za granicą. Celem było znalezienie ośrodka, który potrafi leczyć tę konkretną mutację. Konsultowałam przypadek syna w bardzo wielu ośrodkach w USA, Niemczech, Francji, Szwajcarii i Kanadzie. W toku konsultacji dowiedziałam się, że guz może mieć tzw. syndrom MMRD, czyli zespół odpowiadający za zwiększoną podatność na zachorowanie na nowotwór, i dlatego konieczne jest przeprowadzenie dalszych badań genetycznych zwanych gremialnymi. Lekarze m.in. z Zurychu i Toronto wskazali też, że w terapię syna powinno być włączone jak najszybciej także leczenie immunologiczne. Szczególnie jeśli okaże się, że syndrom MMRD faktycznie wystąpił. Szansa dla nas pojawiła się w Szwajcarii. Dodatkowe badania oraz dobrane do najnowszych wyników badań leczenie zaproponował Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Zurychu.  Niestety samotnie wychowuję syna, przez co sytuacja materialna, w jakiej obecnie jestem, nie daje nam szans na pokrycie w całości bardzo wysokich kosztów. Jako mama, zrobię wszystko by ratować swoje dziecko i dlatego zwracam się do Was – ludzi o dobrych sercach, o pomoc w zebraniu środków na badania i dalsze leczenie. Syn jest sensem mojego życia. Jeśli odejdzie... Nawet nie potrafię o tym napisać. Błagam o pomoc! Małgorzata, mama ➡️ Joshua kontra nowotwór złośliwy mózgu ➡️ Licytacje – Joshua kontra złośliwy nowotwór mózgu ✍🏻 Nowotwór na urodziny. "Robię wszystko, żeby nie rozpaść się na kawałki"

156 478,00 zł ( 18,38% )
Brakuje: 694 586,00 zł
Teresa Chodara-Ważna
Pilne!
Teresa Chodara-Ważna , 65 lat

❗️DRAMATYCZNIE PILNA ZBIÓRKA❗️Musimy uratować życie Teresy!

KRYTYCZNIE PILNE❗️Kilkadziesiąt godzin, by ratować życie ukochanej żony, mamy i babci! Już w poniedziałek, 8 stycznia, Teresa musi znaleźć się na operacyjnym stole. Guz mózgu, glejak IV stopnia jest niczym tykająca bomba! To ostatnia szansa - nikt inny nie chce podjąć się operacji, a każda godzina działa na niekorzyść Teresy... Prosimy o pomoc, nie ma czasu do stracenia! Choroba pojawiła się z dnia na dzień. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział nam, że znajdziemy się w takiej sytuacji, że mama w jednej chwili stanie się śmiertelnie chora, że będziemy robić tę zbiórkę - nigdy byśmy w to nie uwierzyli... Święta były przełomem. Mama w grudniu miała drobne problemy z pamięcią, ale kiedy zapomniała o tym, że jest Boże Narodzenie i nic nie przygotowała, wiedzieliśmy, że coś jest nie tak... Pojechaliśmy na SOR, jednak w najgorszych koszmarach, nie sądziliśmy, że czeka nas taki straszny scenariusz. Podczas rozmowy z lekarzem mama nie mogła sobie przypomnieć, jaki jest dzień tygodnia, rozmowa się urywała. Mama chwilami nie kontaktowała... Lekarz zrobił tomograf, mieliśmy wrócić za 3 godziny, kiedy będzie opisany wynik. Nie zdążyliśmy, telefon zadzwonił szybciej. Powiedziano nam, że musimy spakować mamie torbę, bo zabierają ją natychmiast karetką do innego szpitala - w głowie znaleziono guz! Rezonans, wykonany 26 grudnia, wykazał, że jest to glejak IV stopnia... To jeden z najbardziej niebezpiecznych, agresywnych nowotworów mózgu! To było najgorsze, co mogliśmy usłyszeć... Boże Narodzenie zmieniło się w koszmar. Szpital, leczenie, co dalej...? Ogromnym szokiem i rozpaczą były dla nas dalsze wieści... Nikt nie dawał szansy na życie! Okazało się, że guza nie da się wyciąć, że jest nieoperacyjny, bo istnieje duże ryzyko naruszenia funkcji życiowych i tego, że mama będzie rośliną... Medycyna okazała się bezradna. Nasza mama - jeszcze do niedawna krzątająca się po domu, radośnie gawędząca z naszym tatą, zakochana w swoim jedynym wnuku - stała się umierająca. Powiedziano, że jedyne, co można zrobić, to spróbować obkurczyć guz chemią, co kupi mamie może maksymalnie 3 miesiące życia. Nowy Rok przyjęliśmy płaczem na szpitalnym korytarzu. Wiedzieliśmy jednak, że nie poddamy się w walce o życie mamy... Tylko jeden szpital chce zoperować mamę i dać jej szansę - w klinice w Kluczborku pacjentów z najcięższymi przypadkami guzów mózgu operuje operuje wybitny neurochirurg, doktor Libionka! Chce podjąć się próby operacji mamy i dać jej szansę na życie. Niestety - operacja musi się odbyć jak najszybciej, bo stan mamy się pogorszył, leży podłączona do aparatury... Operacja jest bardzo kosztowna, a czasu jest dramatycznie mało - godziny! Liczy się każda wpłata, która da nam możliwość operacji, a mamie szansę na ratunek. Została nam tylko nadzieja na piękne chwile, na radość, na życie. Liczymy na Was! Mówią, że po deszczu jest słońce i tym razem tez tak na pewno będzie. Bardzo prosimy o pomoc. Wszystkiego dobrego dla Was. Rodzina Teresy

156 093,00 zł ( 73,36% )
Brakuje: 56 673,00 zł
Olivia Grabowska
Pilne!
Olivia Grabowska , 8 lat

Nóżka Olivki czeka na ratunek❗️Pomóż ocalić przyszłość!

Dwa lata minęły bardzo szybko. Dzięki Waszej pomocy Olivka uciekła przed amputacją, dostała szansę na normalne życie, jednak ta szansa wisi na włosku! Bez kolejnej operacji wszystko przepadnie, a moja córeczka straci szansę na sprawność. Bardzo prosimy o pomoc! Przyszedł czas kolejnej operacji i wydłużania kości udowej, która sama nie rośnie. Dziś różnica nóżek znów wynosi 8 cm i ciągle się powiększa! Bez Waszej pomocy, bez tysięcy dobrych serc, to się nie uda - kwota do zebrania jest ogromna, a czasu mało! Prosimy ponownie o pomoc dla naszej Iskierki, o szansę na jej normalne życie! Życie nie jest łatwe dla Olivki. Przeszła i przejdzie jeszcze wiele, ale to jedyna droga, jedyna szansa na sprawność i uniknięcie amputacji! Córeczka chciałaby pakować się nawet już, znów lecieć do doktora Paley, który ocalił jej nóżkę! Zanim to jednak nastąpi, musimy zebrać olbrzymią sumę, by zapłacić za wydłużanie kości.  Operacja, na którą polecieliśmy do USA dzięki Waszej pomocy, przebiegła perfekcyjnie. Od tamtego czasu Olivka funkcjonowała zupełnie jak zdrowe dziecko - mogła biegać, skakać, nawet wchodzić na drzewa! To było wcześniej nie do pomyślenia. Przecież dopiero co usłyszeliśmy wyrok, że nóżkę trzeba amputować! Potem odmowa refundacji i ogromnie trudna walka o zebranie środków, by Olivka mogła przejść operację. Wtedy się udało - tylko dzięki Wam! Dlatego ogromnie wierzymy, że uda się i tym razem, a los naszej małej córeczki nie pozostanie Wam obojętny. Dziś przed Olivią wizja kolejnego protezowania - różnica w wysokości nóg jest coraz większa. Na sam dźwięk słowa “orteza” córka zaczyna płakać. To dla niej powrót to niezwykle trudnego i bolesnego czasu. Teraz kiedy wie już, co to znaczy normalne, szczęśliwe dzieciństwo na równych nóżkach nie chce tego stracić…  Nie możemy patrzeć, jak jej dziecięce serduszko pęka! Nie możemy pozwolić, by dwie poprzednie operacje poszły na marne! Nie możemy jej skazać na kalectwo do końca życia… Wiemy już, że szans na refundację operacji właściwie nie ma. Wciąż słyszymy to samo, co przed poprzednią operacją - wymówki, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości… Znów jesteśmy skazani sami na siebie i na to, by prosić Was o pomoc dla córeczki! Wiemy jednak, że bez tego się nie uda. Walczymy o zniżkę i jeśli nam się uda, będziemy mogli zmniejszyć kwotę zbiórki - jednak kiedy i czy to nastąpi, nie jesteśmy pewni.  Staramy się patrzeć w przyszłość, w której widzimy szczęśliwą Oliwkę, biegającą razem ze swoim bratem bliźniakiem i innymi dziećmi. Przyszłość, w której nie ma strachu przed tym, że ktoś obetnie jej nóżkę, że znowu będzie proteza, ból i poczucie krzywdy… Wciąż staramy się myśleć pozytywnie, bo wiara w to, że się uda, dodaje nam sił. Bądźcie z nami! Rodzice Olivki ➡️ Walkę Oliwki możesz śledzić także na FB: Zdrowa nóżka dla Olivii ➡️ Licytacje dla Olivki

154 248 zł
Nikodem Pyt
Nikodem Pyt , 20 miesięcy

Ten uśmiech kryje walkę o sprawność❗️

O tym, że nasz synek urodzi się z wadą, wiedzieliśmy już po pierwszym, wykonanym w 11 tygodniu badaniu USG. Lekarz wykrył u Nikosia rozszczep. Byliśmy przygotowani, że w chwili jego narodzin rozpocznie się wymagająca walka o zdrowie i szansę na szczęśliwą przyszłość Nikosia. Na szczęście badania genetyczne, które wykonaliśmy jeszcze w ciąży, wykazały, że nie ma żadnego innego obciążenia i jest to wada izolowana. Synek przyszedł na świat z obustronnym, całkowitym rozszczepem wargi i podniebienia. Być może wpłynęła na to genetyka, środowisko, brak kwasu foliowego. Może wszystkie czynniki jednocześnie? Niestety lekarze nie są w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Pierwsze 3 tygodnie życia Nikodema spędziliśmy w szpitalu, w którym się urodził. Synek złapał zapalenie płuc, dlatego konieczna była stała opieka lekarska. W trakcie pobytu wykonano również resztę niezbędnych badań, które wykluczyły inne nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizmu synka. Następne kilka miesięcy spędziliśmy na licznych, kontrolach, obserwacjach i przygotowaniu do pierwszej operacji, która odbyła się dopiero w 6. miesiącu życia synka. Polegała ona na zasklepieniu wargi. Na szczęście przebiegła pomyślnie. Druga operacja odbyła się w listopadzie. Lekarze zszyli podniebienia Nikodema. Niedługo czeka nas kontrola, podczas której dowiemy się, czy wszystko dobrze się goi i czy operacja przyniosła zamierzony skutek. Synek musi chodzić w specjalnych ochraniaczach, żeby nie wkładał rączek do buzi, nie uszkodził szwów i nie zaburzył procesu gojenia. Niestety zakładanie ochraniaczy jest dla Nikodema prawdziwym dramatem. Bardzo trudno mu przespać w nich całą noc, budzi się z płaczem.  Przez jakiś czas karmiliśmy synka strzykawką. Teraz stopniowo zaczynamy wprowadzać papki i w dalszej przyszłość większe kawałki jedzenia. Nie wiemy, co będzie dalej. Teraz musimy wszystkie siły włożyć w pomoc Nikodemowi, żeby doszedł do siebie po dwóch operacjach, które były bardzo wymagające dla jego organizmu. Nikoś w tak młodym wieku miał już trzykrotnie podawaną narkozę, przez co rozwija się troszkę wolniej. Nie chodzi i nie raczkuje, ale wierzymy, że z czasem, gdy nabierze sił, zacznie pomału stawiać swoje pierwsze kroki.  Synek wymaga konsultacji ortodonty, ale możemy zasięgnąć jego opinii i pomocy, dopiero gdy pojawią się pierwsze ząbki. Nikoś będzie musiał być też pod stałą opieką neurologopedy, fizjoterapeuty, ortodonty.  Niestety wszystkie wizyty i konsultacje, których wymaga nasz synek, są bardzo kosztowne. Potrzebujemy pomocy. Pragniemy zapewnić Nikosiowi wszystko, czego potrzebuje. Mamy nadzieję, że operacje za jakiś czas staną się tylko przykrym wspomnieniem, a dzięki rehabilitacji i wsparciu specjalistów, Nikoś będzie miał szansę na normalne, szczęśliwe dzieciństwo. W zdrowiu! Pomożecie? Rodzice Nikodema

153 413 zł
Aleksander Kochański
Aleksander Kochański , 19 lat

Na pomoc Olkowi – synkowi zamordowanej komorniczki z Łukowa!

Niespodziewana tragedia spadła na naszą rodzinę. W piątek, 18 listopada, w brutalny sposób została zamordowana moja siostra Ewa Kochańska. Ewa osierociła dwóch synów: 25-letniego Macieja i 17-letniego Aleksandra. Olek jest niepełnosprawny. Urodził się z małogłowiem. Nie mówi, zatrzymał się na rozwoju 3-letniego dziecka. Do końca życia wymaga opieki i troski. Jarek, mąż Ewy 3 lata temu przeszedł udar. Ma 1 stopień niepełnosprawności. Ewa dźwigała wszystko na swoich barkach, nigdy nie prosiła o pomoc. To była najsilniejsza kobieta, jaką znałam. Największą troską Ewy zawsze była przyszłość synów, szczególnie Olka. Bała się, jak to będzie, jak jej już zabraknie lub nie będzie miała siły się nim zajmować. Dzisiaj już jej nie ma z nami, a ja chciałabym, aby jej największa troska zniknęła. Chciałabym, aby - już z góry - zobaczyła, że jej rodzina jest bezpieczna. Chciałabym, żeby już niczym nie musiała się przyjmować. W związku z prośbami wielu osób i przy wsparciu Siepomaga.pl uruchomiłam tę akcję, dając możliwość pomocy Olkowi wszystkim, którzy czują taką potrzebę. Za każdą pomoc z całego serca dziękujemy. Marzena Kolendo, siostra Ewy

152 384 zł
Helenka Kulczyk
Helenka Kulczyk , 3 latka

Ogromne cierpienie od pierwszych sekund życia. Pomóż małej Helence!

O tym, że Helenka urodzi się chora, dowiedzieliśmy się w połowie ciąży. Tego, co czuje człowiek w takiej chwili, nie da się właściwie opisać słowami. Można wpisać w słownik synonimów "strach, przerażenie, załamanie" i dostaniemy ledwie namiastkę naszego dramatu. Lekarze powiedzieli, że mamy przygotować się na najgorsze. Ale jak miałam się żegnać z kruszynką, której jeszcze nie zdążyliśmy poznać, zobaczyć, a pokochaliśmy miłością nieskończoną i bezwarunkową? Nerwowo czekaliśmy na to, by wreszcie zobaczyć małą. By ją ucałować i utulić. Wiedzieliśmy jednak, że jej przyjście na świat okupione będzie ogromnym bólem. Że nie wyjdziemy do domu po 3-4 dniach tak jak inne dzieci. Że czeka nas wiele miesięcy spędzonych na szpitalnych oddziałach, mnóstwo badań, diagnoz, prawdopodobnie bardzo kosztownych operacji. Helenka urodziła się z licznymi złamaniami i od razu zaczęła toczyć szalenie nierówną walkę o życie! Jest taka malutka, a już tak bardzo dzielna! Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, żeby od razu zobaczyć, jak trudną codzienność zgotował jej zły los. Tyle nieszczęść na tylko jedno, maleńkie, bezbronne stworzenie. Serce pęka na pół... Co teraz? Obecnie jesteśmy daleko od domu, w Klinice Propedeutyki Pediatrii Chorób Metabolicznych Kości w Łodzi, na oddziale intensywnej terapii, gdzie mam możliwość przebywać z córeczką od 7 rano do 22 wieczorem. Nie mogę jednak jej wziąć na ręce, przytulić, nakarmić... Widzę tylko, jak bardzo cierpi, a te wszystkie złamania nóżek i żeber muszą ją koszmarnie boleć. Helenka leży inkubatorze, jest karmiona sondą, a tata może ją odwiedzać maksymalnie na 30 minut dziennie. Przez pierwsze dni musiała być na morfinie, obecnie przyjmuje inne leki przeciwbólowe, a także lekarstwo na łamliwość kości. Powiedzieć, że jest nam trudno, to jak nic nie powiedzieć...  Ja, mama, prosto z oddziału intensywnej terapii proszę Was o wsparcie. Chciałabym zapewnić mojej córeczce jak najlepsze warunki do życia i wiem już dzisiaj na pewno, że rehabilitacja będzie towarzyszyć Helence już zawsze. Potrzebne będą też kosztowne sprzęty, lekarstwa, dojazd do najlepszych specjalistów w Poznaniu. Sami nie damy rady jej tego zapewnić. Wierzymy, że z Twoją pomocą będzie nam choć troszkę lżej... Elwira - mama Helenki

151 843 zł