Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magda Sulka
22:08:05  do końca
Magda Sulka , 4 latka

Kości połamane zanim przyszła na świat – Madzia kontra wrodzona łamliwość kości!

Madzia wycierpiała już więcej niż niejeden człowiek przez całe życie. Choruje na rzadką chorobę genetyczną – wrodzoną łamliwość kości typu III Osteogenesis imperfecta. Już w czasie ciąży podczas badania USG lekarz zauważył niepokojące zmiany. Badanie genetyczne potwierdził chorobę. U Madzi do złamań doszło już w okresie prenatalnym, co przyczyniło się do deformacji, skrócenia i zniekształcenia kości udowych. Lekarz powiedział nam, że w tym wypadku przysługuje legalna aborcja z powodu wrodzonej wady… Stanowczo odmówiliśmy. Kochamy naszą córeczkę nad życie, a jej obecność to dla nas ogromny dar. Złamania występują nie tylko podczas upadku, ale także samoistnie np. w czasie snu. Dochodzi do nich tak często, że nie sposób za każdym razem wykonywać prześwietlenie RTG, gdyż narażałoby to na przyjęcie zbyt dużej dawki promieniowania. O tym, że kolejna kość się złamała, a córeczka cierpi, orientujemy się, gdy zaczyna płakać bez wyraźnego na pierwszy rzut oka powodu. Wtedy też noga kończyna leży bezwładnie, po czym zostaje zaraz unieruchomiona specjalistycznymi szynami. W drugiej kolejności, by zmniejszyć odczuwane cierpienie, podajemy Madzi leki przeciwbólowe. Przez tę chorobę mamy do czynienia z ogromną giętkością kości, przez co przybierają one kształty łuków. Dochodzi również do mikrozłamań. Córeczka pozostaje pod stałą opieką szpitala w Krakowie, jesteśmy również pod opieką kardiologa, laryngologa, gdyż ta choroba wiąże się z niedosłuchem. W 7. tygodniu zaczęliśmy rehabilitację. Jest leczona farmakologicznie. Pierwszą dawkę leku dostała zaraz po urodzeniu. Pewności, czy kiedykolwiek Madzia stanie na nogi, niestety nie mamy, ale zrobimy wszystko, żeby tak właśnie było. Lekarze, którzy zajmują się naszą córką, nie przekreślili szansy na jej samodzielność. Z tym typem choroby dzieci też stają na nogi, ale do tego jest potrzebna długotrwała rehabilitacja i wiele kosztownych operacji. To niestety przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się o pomoc. To Wy, Kochani, możecie dać nam nadzieje poprzez dobre słowo, wsparcie finansowe, czy modlitwę.  Nigdy byśmy się nie spodziewali, że znajdziemy się w takiej sytuacji, że będziemy prosić o pomoc, ale sami niestety nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim wydatkom. Potrzebujemy pomocy w opłaceniu rehabilitacji, sprzętu rehabilitacyjnego, operacji, kosztów dojazdu. Za każde wsparcie dziękujemy! Rodzice Madzi

7 202,00 zł ( 16,92% )
Brakuje: 35 352,00 zł
Sylwia Kur
22:08:05  do końca
Sylwia Kur , 49 lat

Jedyna taka kobieta w Polsce, jednak nie ma tu dla niej lekarstwa!

Od lat choruję na hemofilię nabytą typu A postać ciężką. Jestem jedyną kobietą w Polsce i według hematologów również na świecie z tak wysokim współczynnikiem inhibitora. Na hemofilię zachorowałam w wyniku błędnej diagnozy reumatologów. Borykam się nieustannie z krwawieniami do stawów, tkanek miękkich, gardła, mięśni. Jestem skazana na powolne umieranie. Wykryto u mnie nowotwór w prawej piersi, ale nie można go zdiagnozować (wykonać biopsji) właśnie ze względu na chorobę i związane z nim niebezpieczne krwawienie. Od 13 lat nie mogę wyleczyć też chorych zębów. Żaden stomatolog nie chcę wziąć na siebie takiej odpowiedzialności i podjąć się leczenia. Aktualnie nie jestem w żaden sposób leczona, gdyż wszystkie próby, łącznie z lekiem sfinansowanym przez Ministerstwo Zdrowia nie przyniosły efektu. Moje leczenie w kraju zostało zakończone.  Jestem na rencie, która wynosi 1200 zł. To powoduje życie w stanie wegetacji. Ze względu na ciągłe krwawienia nie mogę podjąć żadnej pracy. Bardzo chcę się leczyć, zdiagnozować nowotwór  piersi, pozbyć się kamieni w woreczku żółciowym, wyleczyć zęby.  Tak bardzo nie chcę być wykluczoną z normalnego życia. Móc pójść na spacer, pojeździć rowerem. Obecnie każda aktywność fizyczna kończy się wylewem krwi do stawu bądź mięśni, a to trwale uszkadza tkankę.  Hemofilia jest chorobą wpisaną do rejestru chorób rzadkich. Niestety na mój przypadek w Polsce nie ma lekarstwa. Dlatego szukam pomocy, aby wyjechać za granicę, dokładnie do Wielkiej Brytanii, gdyż tam są dostępne inne metody leczenia.  Bardzo proszę! Pomóż mi, abym mogła przeżyć resztę życia jak normalny człowiek, a nie jak szczur uwięziony w klatce. Sylwia Kur

13 233 zł
Samuel Jacob Mendoza-Espinoza
22:08:05  do końca
Samuel Jacob Mendoza-Espinoza , 25 lat

Samuel prosi o pomoc! Leczenie w Polsce może go uratować

Urodziłem się z 8. wadami wrodzonymi. Poruszam się na wózku inwalidzkim i z medycznego punktu widzenia jestem w  beznadziejnej sytuacji. Jednak to Polska daje mi nadzieję. Przyjechałem tu na leczniczą terapię, która może mnie uratować.  Od dziecka pasjonuję się językami obcymi i historią świata, więc cieszę się, że teraz mieszkam we Wrocławiu. Chcę podzielić się z Tobą moją historią życia i dziękuję za przyłączenie się do tej akcji solidarnościowej... jeszcze długa droga przede mną. Języki i wiara w Boga wzmacniają mnie i dają nadzieję. Mówię po hiszpańsku, angielsku i samodzielnie uczę się polskiego, niemieckiego, francuskiego i włoskiego. Kiedy miałem 17 lat, wydałem książkę pod tytułem „9 del 9”, która jest krótką opowieścią o zwycięstwie życia i nadziei nad śmiercią. W 2018 roku napisałem 10 projektów mających na celu poprawę jakości życia osób niepełnosprawnych w moim kraju. Zawsze interesowałem się polityką i rzeczywistością społeczną mojego kraju, a także sprawami międzynarodowymi. Jednak nie każdy dzień mojego życia był szczęśliwy... W 2016 roku, po otrzymaniu niewłaściwego leczenia w szpitalu w Peru, zaraziłem się bakteriami wieloopornymi. Uodporniłem się na istniejące antybiotyki, a mój kraj nie był już w stanie mnie wyleczyć. Uratowały mnie moje umiejętności. Dzięki znajomości języków przeczytałem, że w Polsce i innych krajach europejskich istnieje leczenie bakteriofagami, które może zwalczyć oporne bakterie i przywrócić mój system odpornościowy. W 2019 roku nawiązałem kontakt z Instytutem Immunologii i Terapii Doświadczalnej we Wrocławiu. Już dwukrotnie przeszedłem terapię fagową we Wrocławiu i, mimo że leczenie zostało przerwane z powodu pandemii, mój stan zdrowia bardzo się poprawił. Teraz cała moja rodzina mieszka ze mną we Wrocławiu. To już ponad 3 lata jak mieszkamy w Polsce i jestem bardzo wdzięcznym, bo poza leczeniem bakteriofagami, ten kraj dał mi możliwość studiowania na Uniwersytecie Wrocławskim na wydziale politologii. Ponadto, w 2022 roku przeszedłem operację wymiany zastawki komorowo-otrzewnowej. W Peru czekałem na tę operację ponad 10 lat, w ten sposób narażając życie. Bardzo proszę, abyśmy razem sprawili, że ten cud mojego życia stanie się jeszcze większy. Niedługo będę musiał powtórzyć leczenie bakteriofagami...  Mamy jeszcze wiele do zrobienia dla tego świata i moim pragnieniem jest, aby cokolwiek teraz robimy, byśmy robili to z wiarą i oddaniem, ponieważ tylko w ten sposób można uzyskać owocny rezultat. Wszystkim Polakom dziękuję za ciepłe przyjęcie, pomoc i okazane wsparcie! Razem możemy wiele dokonać. Samuel ➡️ Poznaj bliżej Samuela – Facebook ➡️ Poznaj bliżej Samuela – Instagram

474 zł
Ewelina Musiałowicz
22:08:05  do końca
Ewelina Musiałowicz , 44 lata

Jestem więźniem własnego ciała... Pomóż mi się uwolnić!

Moja żona Ewelina jest piękną, młodą i silną kobietą. Zawsze pomocna, uśmiechnięta, z sercem na dłoni. Żyła pełnią życia aż do momentu, który wywrócił wszystko do góry nogami. Radość i poczucie bezpieczeństwa zamieniły się w niepewną przyszłość, strach i lęk o zdrowie Eweliny.  W ciele żony ujawniła się drzemiąca, podstępna i niezmiernie rzadka choroba. To porfiria przerywana ostra, na którą chorują zaledwie 1-2 osoby na 100 000! Porfirie spowodowane są zmniejszeniem lub brakiem aktywności enzymów, które biorą udział w metabolizmie hemu, co prowadzi do nadmiernego gromadzenia się w organizmie substancji zwanych porfirynami lub ich prekursorów.  Najczęściej choroba ta objawia się poprzez napady, podczas których występuje charakterystyczny silny, rozlany i nawracający kolkowy ból brzucha. W wyniku  ataku Ewelina doznała czterokończynowego niedowładu wiotkiego. W jednej chwili straciła siłę, władzę i została uwięziona we własnym ciele… Obecnie moja żona jest przykuta do łóżka. Nie może poruszać ani rękami, ani nogami. Podobno najgorsze już za nami, jednak czeka ją jeszcze ciężka i wielomiesięczna, a co za tym idzie bardzo kosztowna rehabilitacja. Moja żona pragnie tylko jednego – wrócić do normalnego życia. Jeśli możesz dołożyć do tego małą cegiełkę, to będziemy Ci niezmiernie wdzięczni! Paweł, mąż Eweliny

1 007 zł
Krystian Anasiński
22:08:05  do końca
Krystian Anasiński , 5 lat

Walka samotnej matki o prawidłowy rozwój syna!

Gdybym miała inne wyjście, nie znalazłabym się tutaj. W momencie, gdy nagle zostałam z synem sama, ciężar na moich barkach stał się dla mnie już zbyt duży… Krystian ma 3 lata. Zdiagnozowano u niego autyzm dziecięcy. Jego start już od samego  początku był trudny... Mój poród przebiegł bardzo ciężko. Wystąpiło dużo powikłań – niedotlenienie mózgu, zamartwica, aspiracja smółki, zachłyśnięcie zielonymi wodami. Mój maleńki synek niemal od razu po przyjęciu na świat musiał być reanimowany!  Jego życie było zagrożone. To było straszne przeżycie, którego nie życzę nikomu… Od razu po porodzie został przewieziony na intensywną terapię noworodka do szpitala w Warszawie. Miał hipotermię. Przez dwa długie tygodnie wykonywano mu dużo badań i poddawano leczeniu.  Później, przez jakiś czas, było całkiem dobrze. Coś jednak ciągle budziło mój niepokój. Gdy Krystian skończył 1,5 roku, jego nieprawidłowości w rozwoju zaczęły być coraz bardziej widoczne. Synek nie reagował na swoje imię, nie słuchał, często obracał się dookoła. Jego ulubioną zabawą było kręcenie kółkami w samochodzikach… Wiedziałam, że coś jest nie tak. Podjęłam współpracę z lekarzami oraz wieloma specjalistami.  W listopadzie 2021 roku postawiono diagnozę. Okazało się, że to autyzm dziecięcy. Dwa tygodnie później zakończył się mój związek z mężem, tatą Krystiana... Zostałam sama z dzieckiem.   Nie mogłam jednak się poddać. Zorganizowałam terapię, która w przypadku tego zaburzenia jest bardzo ważna. Później zapisałam syna do przedszkola integracyjnego. Jest jednak minus – placówka oddalona jest o 25 km od naszego miejsca zamieszkania, a to generuje dodatkowe, wysokie koszty. Pobyt w przedszkolu wiąże się z tym, że każdego dnia muszę przejechać niemal 100 km! Z tego powodu Krystian nie uczęszcza codziennie do przedszkola. Koszty paliwa są dla mnie zbyt wysokie, a przecież mam jeszcze inne wydatki związane z jego terapią.  Synek ma słabą odporność i często choruje. Sytuację komplikuje duża nietolerancja oraz wybiórczość pokarmowa. Oprócz tego, pojawiają się kolejne przeszkody, które utrudniają jego rozwój oraz naszą komunikację – Krystian nadal nie mówi, nie reaguje na własne imię i polecenia, ma nadwrażliwość dotykową i słuchową. Występują także ataki paniki w miejscach dla niego nieznanych, a gdy coś dzieje się nie po jego myśli, wówczas szczypie i bije.  Chciałabym, aby moje dziecko codziennie uczęszczało do przedszkola. On tego bardzo potrzebuje! Cały czas muszę zapewnić mu także stałą opiekę psychologa, pedagoga, logopedy oraz udział w terapii integracji sensorycznej. Znalazłam się w sytuacji, z której sama nie znajdę wyjścia. Tutaj nie chodzi o mnie, a o mojego syna, któremu sama nie jestem już w stanie pomóc…  Paulina, mama

1 498 zł
Ludwik Sławiński
22:08:05  do końca
Ludwik Sławiński , 8 lat

Wyjątkowość, która stała się wyzwaniem... Pomóż!

Ludwik choruje na ultrarzadką mutację, która dotknęła niespełna 170 osób na całym świecie! To niezwykle wrażliwy chłopiec, a jego rozwój wymaga wsparcia w wielu obszarach m.in. poznawczym, społeczno-emocjonalnym i ruchowym. Od pierwszego dnia życia, nasz synek pozostaje pod opieką wielu poradni i grona specjalistów, którzy stawiają coraz to nowe diagnozy w czasie długich obserwacji i licznych hospitalizacji. Ludwik nie mówi. Oznacza to, iż wszystkie swoje myśli i pragnienia przekazuje nam za pomocą komunikacji alternatywnej. Nie potrafi też kucać, wspinać się i podejmować wielu innych, typowych dla 6-latka aktywności. Codziennie rano musi dać sobie chwilę na rozgrzanie mięśni, by nie upaść tuż przy łóżku, Gdyby jednak tak się stało prawdopodobnie i tak nie poczułby bólu. Jego próg jest niebezpiecznie wysoki. Ludwik ma też wyjątkowy sposób odczuwania ciepła: to, co nam wydaje się letnie, jego parzy. Nie może wytrzymać też w hałasie, tłumie i ciszy. Wszystkie te bodźce sprawiają mu fizyczny ból więc od lat, staramy się zapewnić mu jak najbardziej komfortowe warunki życia.  Na co dzień synek pozostaje pod opieką wielu specjalistów, którzy dokładają wszelkich starań, by jego rozwój szedł w dobrym kierunku. Robimy małe kroki, ale zaburzenia, które pojawiają się u Ludwisia, skutecznie je wydłużają. Oprócz ogólnego opóźnienia psychoruchowego Ludwik boryka się z zaburzeniami mózgu, widzenia, obniżonym napięciem mięśni, z którym walczymy od pierwszych dni jego życia, padaczką i niektórymi cechami ze spektrum autyzmu.  Synek nie widzi w 3D i ma dwa rodzaje zeza. Wszystkie diagnozy postawione zostały w czasie hospitalizacji, badań i wielogodzinnych obserwacji prowadzonych przez lekarzy wszelkich specjalizacji. Nasze wysiłki oraz terapie pochłaniają ogromne sumy pieniędzy, będziemy więc bardzo wdzięczni, jeśli zechcecie nas wesprzeć i wpłacić datek.  Wasze wsparcie będzie dla nas nieocenioną pomocą, a dzięki zgromadzonym środkom zapewnimy Ludkowi dodatkowe godziny terapii logopedycznej, psychologicznej, behawioralnej, terapii integracji sensorycznej, fizjoterapii, terapii chodu, ręki i hipoterapii.  Za każdą pomoc już teraz serdecznie dziękujemy! Ewa i Przemek, rodzice Ludwika LICYTUJ - WYSTAWIAJ - POMÓŻ

825 zł
Tomasz Muras
22:08:05  do końca
Tomasz Muras , 54 lata

Nie pozwól, aby Tomasz ciągle walczył sam...

Mieszkam sam. Nie mam na kogo liczyć. Dotknęły mnie choroby, które sprawiają, że codzienne funkcjonowanie staje się niezwykle trudne… Od ponad 2 lat zmagam się z zakrzepicą żylną kończyn dolnych. Wydawać się może, że to nic takiego, zwykła dolegliwość. Rzeczywistość jest inna… Zakrzepica niszczy, wręcz pożera moje nogi! Widok jest ciężki dla oka, a ból… Nie do opisania. Sytuacja staje się tym bardziej poważna, że istnieje duże ryzyko wystąpienia groźnych dla mojego życia zatorów! Leczenie jest długie i wymaga dużych nakładów finansowych. Muszę być pod stałą opieką i kontrolą specjalistów. Samodzielne próby leczenia oraz zaniedbanie może mi tylko zaszkodzić… Od 15. lat borykam się także z rwą kulszową. Stwierdzono ją po operacji kręgosłupa, w związku z przepukliną lędźwiową. Mam zaledwie 53 lata i staję się coraz mniej sprawny!   Posiadam orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym. Nie mam możliwości podjęcia pracy zawodowej… Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Brak środków finansowych na leczenie sprawia, że jeszcze bardziej mam ograniczony wpływ na powrót do zdrowia. Nie mam wyjścia, jak tylko zwróci się do Was z prośbą o pomoc. Będę wdzięczny za każde okazane wsparcie.  Tomasz

822 zł
Marcel Orman
22:08:05  do końca
Marcel Orman , 15 lat

Udar u 14-latka! Dzięki rehabilitacji Marcel zaczął chodzić i mówić

Mimo wrodzonej wady serca Marcel był aktywnym chłopcem. Jego życie nie składało się tylko i wyłącznie z wizyt w szpitalu. Co roku jeździł na konsultacje, a na co dzień chodził do szkoły, miał przyjaciół, jeździł na rowerze. Spokojna, młodzieńcza rzeczywistość, którą zburzyła jednak operacja. Gdy Marcel wszedł w wiek nastoletni, zaczęły się problemy z nadciśnieniem i zawrotami głowy. Wcześniej nie odzywały się żadne takie dolegliwości. Lekarz zdecydował się na koarktację aorty z wszczepieniem stentu, czyli specjalnej rurki udrażniającej naczynia krwionośne. Operacja się udała, byliśmy spokojni. Szykowaliśmy się na powrót do normalności. Jednak ona nie była nam pisana. Mój syn obudził się sparaliżowany, nie mógł mówić, ani się ruszać… Ciężko sobie wyobrazić, co czuł on sam, gdy nas zalewała fala zimnego z przerażenia potu. To on był uwięziony w ciele, to on przeżywał największy koszmar. Po rezonansie i tomografie komputerowym dostałam potwierdzenie, że doszło do udaru. Lekarze nie dawali żadnych szans na pełną sprawność. Ten brak nadziei pogrążał jeszcze bardziej. Wiedziałam, że muszę być przy synu, muszę go wspierać, mobilizować, dodawać otuchy. Tylko w ten sposób możemy cokolwiek zdziałać. Przez 6 tygodni Marcel był intensywnie rehabilitowany, zaczął chodzić, mówić. Wróciliśmy do domu. Rehabilitacja musi trwać jeszcze dobre dwa lata i aby przyniosła efekty, zajęcia powinny odbywać się codziennie. Obecnie mogę synowi zapewnić rehabilitację 3 razy w tygodniu, niestety to o wiele za mało… Wiem, jak ważna jest sprawność w tak młodym wieku. Najbliższe miesiące rzutują na całą przyszłość Marcela. Bardzo proszę o pomoc. Do założenia zbiórki zmobilizowali mnie nauczyciele ze szkoły Marcela. Wspólnie wierzymy, że na ziemi są dobrzy ludzie, którzy nas wspomogą. Bądź naszym aniołem!  Agnieszka, mama

18 983 zł
Helenka Szutowicz
22:08:05  do końca
Helenka Szutowicz , 2 latka

Co dolega Helence❓Pomóż nam zawalczyć o odpowiedź❗️

Od samego początku pod górkę… Absolutnie nic nie zapowiadało, że start Helenki będzie bardzo trudny. Jednak coś poszło nie tak...niezdiagnozowane wielowodzie i skrajne wahania KTG przyspieszyły decyzję o porodzie. Już od pierwszych dni życia alarmy w łóżeczku monitora oddechu były przerażającym elementem naszej codzienności. Potem przyszły dziesiątki hospitalizacji i nietrafione diagnozy. Usłyszeliśmy wiele razy: „Proszę się pogodzić z tym jak jest. Medycyna nie zawsze umie pomóc..." Malutka urodziła się poprzez cesarskie cięcie ratujące życie, w zamartwicy, otrzymując 5 punktów w skali Apgar. Po porodzie była reanimowana, przebywała pod CPAPEM oraz tlenoterapią bierną. Na domiar złego okazało się, że z córką miałyśmy niewykryty konflikt serologiczny. Ale jako rodzice nie zgadzamy się z tym „wyrokiem”, wiedząc, jak wygląda leczenie szpitalne od podszewki, serce pęka, kiedy mamy do czynienia z małym dzieckiem, które ma jeszcze szanse na normalne funkcjonowanie… Po wyjściu, ze szpitala myśleliśmy, że to koniec problemów i wchodzimy w spokojny okres macierzyństwa. Niestety już w 4 miesiącu życia spokojne noce wielokrotnie przerywał głośny alarm monitora oddechu. Rozpoczęła się nasza wędrówka po szpitalach. Podczas sierpniowej hospitalizacji na oddziale neurologii dziecięcej w Szczecinie, dowiedzieliśmy się, że córeczka ma fatalne EEG, bardzo obniżone napięcie mięśniowe oraz na tamten okres podejrzenie padaczki. Rozpoczęliśmy rehabilitację na NFZ, jednak przysługiwało nam jedynie 30 min zajęć ruchowych w ciągu tygodnia. Jak się okazało, to było dramatycznie mało. Dlaczego? Ponieważ Helenka miała pecha... jej napady padaczkowe były niemal niewidoczne, a jednak niezwykle silne, co spowodowało całkowite zahamowanie rozwoju dziecka. 30 min w tygodniu nie stymulowało jej nawet w paru procentach. Przez te 2 lata i 6 miesięcy walczymy o zdrowie naszej córeczki. Na ten moment nigdy nie usiadła w łóżeczku, nigdy nie raczkowała, a posadzona upada bezwładnie na podłogę. Nie wypowiedziała też żadnego słowa. W drugiej połowie stycznia wykonaliśmy kolejne badanie EEG. Coś tknęło panią doktor i powiedziała, że to wszystko jest bardzo niejasne. EEG jest tragiczne, a napadów brak, zatem ponownie postanowiła się skonsultować z lekarzami z Oddziału Neurologii w Zdrojach, w Szczecinie. W końcu zapadła decyzja – dziecko musi brać leki, nawet jeśli nie ma widocznych napadów. Niestety mimo powolnego wybudzania się Helenki mózgu z koszmarnego snu padaczkowego, rozwój zatrzymał się na 6 miesiącu. Mała nie wie, jak raczkować, jakie wykonywać ruchy, jak to wszystko ogarnąć. Bez wyjątkowo intensywnej kosztownej rehabilitacji nie będzie miała szans dorównać kolegom. Z każdym tygodniem jej czas na odzyskanie zdrowia ucieka bezwzględnie, a to skutkuje tym, że kiedy rówieśnicy Heleny będą biegać, jeść samodzielnie, komunikować się, to ona nadal będzie leżeć na pleckach bez gaworzenia, bez raczkowania, pogłębiając swoje opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Mamy jednak plan… Jeszcze w tym roku podejmiemy próbę zdiagnozowania Helenki w Niemczech, w czym pokładamy wielkie nadzieje. Do tego czasu kontynuujemy walkę. Niestety badania, rehabilitacja, sprzęt – to wszystko kosztuje wielkie pieniądze, a my staramy się pokrywać wszystkie koszty z własnej kieszeni. Jednak są momenty, kiedy po prostu jest to niemożliwe, aby opłacić niezbędne wydatki samodzielnie… Obecnie czeka nas między innymi tylko częściowo refundowany turnus, zakup nowych ortez (poprzednie zostawiały odciski i siniaki, po czym finalnie na lewej stopie zszedł duży paznokieć), rehabilitacja, dalsza, prywatna diagnostyka, rehabilitacja i zakup wózka spacerowego rehabilitacyjnego. Do tego dochodzą witaminy, suplementy… Mimo że oboje pracujemy, pokrycie tych wszystkich kosztów jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Chcemy, by nasza Helenka mogła żyć normalnie. By jak inne dzieci marzyła o tym, aby bawić się z rówieśnikami, chodzić do przedszkola, uczyć się i funkcjonować, a nie drżeć ze strachu i bólu choroby. Wasza pomoc może przybliżyć Helenkę do takiej wizji życia. Normalnego życia… Z góry dziękujemy z całego serca za pomoc. Rodzice Helenki

6 616,00 zł ( 24,87% )
Brakuje: 19 980,00 zł