Wypadek zniszczył nadzieję na szczęśliwe dzieciństwo. Pomóż Oliwierowi!
Minęło już 14 lat od tamtego tragicznego dnia, ale ból i wspomnienia wciąż są żywe. Ten dzień na zawsze wyrył się w naszej pamięci, zmieniając całe życie. Z radosnych rodziców, którzy cieszyli się każdą chwilą z naszym maluszkiem, staliśmy się nieustępliwymi wojownikami. Walczymy o każdy jego oddech, o każdy mały krok naprzód, o to, by Oliwier znów do nas wrócił… Był listopad 2010 roku, To miał być codzienny spacer mamy z maluszkiem. Znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. Oczekiwanie na autobus zostało przerwane przez samochód, który z ogromną prędkością staranował pieszych i wózek zniszczył. Ten tragiczny wypadek zniszczył marzenia o rodzinnym szczęściu. Niespełna 3-miesięczny wówczas Oliwier wypadł z wózka. Karetka. Szpital. Obserwacja. Początkowo stan zdrowia synka wydawał się być stabilny... Szczelnie opatulony nie doznał żadnych widocznych obrażeń na ciele. W ogromnym niebezpieczeństwie była maleńka główka synka, osłonięta jedynie czapeczką. Rozległe krwiaki, pęknięta czaszka i przeszywający obraz bólu malowany na twarzy naszego 3-miesięcznego maluszka. Przerażający widok podłączonego do niezliczonej ilość urządzeń, podtrzymujących przy życiu naszego synka. Padające co kilka chwil z ust lekarzy medyczne sformułowania, o których znaczeniu nie wiedzieliśmy nic. Tuż przy maleńkim szpitalnym łóżeczku delikatnie, z uśmiechem pełnym wiary szeptaliśmy: „Wszystko będzie dobrze” – walczyliśmy z napływającymi do oczu łzami, starając się zachować spokój, na wypadek gdyby jednak czuł, co się wokół niego dzieje… Po wielu miesiącach walki, gdy po raz pierwszy przekroczyliśmy próg domu, na twarzy Oliwerka zagościł spokój i długo niewidziany uśmiech. Rozpoczęła się walka o powrót naszego syna. Wiedzieliśmy, że on czuje naszą obecność, że nie jest sam. W dniu wypadku czas dla Oliwiera zatrzymał się, nadając jego drodze inny kierunek. Kilka lat temu zbieraliśmy na turnus rehabilitacyjny, udało się – długotrwałe leczenie przyniosło pierwsze efekty. Jesteśmy Wam dozgonnie wdzięczni za całe wsparcie, które nam wtedy okazaliście. Oliwier coraz pewniej trzyma głowę, możemy nawiązać kontakt, syn nas rozpoznaje. Wiemy, że to niewiele, ale dla nas każdy postęp jest jak wielki przełom. Nie liczymy na cud, wiemy, że nasz syn już nigdy nie odzyska sprawności, ale regularna praca zapewni, że nasza rzeczywistość będzie wyglądała znacznie lepiej. Brak działań z naszej strony doprowadziłby do sytuacji, w której syn cierpiałby bardziej. Żaden rodzic nie chciałby tego dla swojego dziecka… Przez pewien czas lekarze nie chcieli dawać nam złudnych nadziei, nie mogli nas zapewnić, że nagle stanie się cud. Zdawaliśmy sobie sprawę, że najważniejsze to nie oczekiwać zbyt wiele. Walka naszego syna o życie była dramatyczna, ale dzięki wspólnej pracy osiągnęliśmy wiele. Kiedy Oliwier miał 5 lat, powiedział pierwsze “mama” i “tata”. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić naszej radości. To było jak najlepszy prezent w życiu. Teraz moje dziecko potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, który zapewni mu stopniowy powrót do zdrowia. Bez niego dotychczasowe postępy, mogą zostać zatrzymane... Choć minęły już lata, nasza walka o Oliwiera wciąż trwa – nieustannie, dzień po dniu. Koszty opieki medycznej i intensywnej rehabilitacji rosną, a my czujemy, że zaczynają nas przerastać. Na początku wierzyliśmy, że sami damy radę, ale teraz wiemy, że to ponad nasze siły. Potrzebujemy Waszej pilnej pomocy! Dla każdego rodzica to oczywiste – zdrowie i życie dziecka to największy priorytet, a my nie mamy wyboru. Prosimy, pomóżcie nam w dalszej walce o synka! Rodzice Oliwiera