Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotruś Kądziela
6:43:01  do końca
Piotruś Kądziela , 5 lat

Diagnoza nie może być wyrokiem❗️POTRZEBNA POMOC❗️

Już w ciąży, podczas drugich badań prenatalnych okazało się, że przezierność karkowa synka jest znacznie powiększona. Lekarze poinformowali nas, że może to świadczyć o poważnych wadach rozwojowych, czy chorobach genetycznych. Byliśmy przerażeni! Zalecono nam wykonanie amniopunkcji i dodatkowych badań krwi. Badania wyszły prawidłowo. Powiedziano nam, że synek urodzi się zdrowy! Niestety z czasem okazało się, że żyliśmy w błędzie… Poród przebiegł prawidłowo, szybko wypisano nas ze szpitala. My jednak czuliśmy, że z Piotrusiem dzieje się coś złego. Synek miał ogromne problemy z jedzeniem, nie lubił gdy braliśmy go na ręce, bardzo dużo spał, był wiotki, nie było z nim żadnego kontaktu wzrokowego. Baliśmy się, że jest niewidomy. W związku z nasilającymi się obawami nad prawidłowym rozwojem naszego dziecka dostaliśmy skierowania do wielu specjalistów. Był to bardzo trudny czas, w Polsce wybuchła pandemia. Nie poddaliśmy się jednak i szukaliśmy odpowiedzi aż dostaliśmy się do poradni chorób metabolicznych i genetycznych w Krakowie.  Tam powiedziano nam, że Piotruś posiada cechy dysmorfii twarzoczaszki, jest bardzo wiotki, ma asymetrię i wskazane jest wykonanie badań genetycznych. Na wyniki czekaliśmy 6 miesięcy. W międzyczasie synek odbył diagnostykę na oddziale neurologii, gdzie wykonano mu rezonans mózgu, odwiedziliśmy kilkanaście poradni specjalistycznych w związku z różnymi zaburzeniami rozwoju. Od 4. miesiąca życia Piotruś zaczął rehabilitację, która trwa do dziś. Diagnoza, którą otrzymaliśmy podcięła nam skrzydła, zabrała oddech i wszelkie nadzieje. Dowiedzieliśmy się, że nasze kochane dziecko cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną Syndrom Baker-Gordon, która wiąże się z poważną niepełnosprawnością ruchową i znacznym upośledzeniem umysłowym. Większość dzieci, które chorują nigdy nie stanęło na nóżkach. Dodatkowo do listy zaburzeń rozwojowych w związku z obecnością wariantu w genie SYT1 zaliczany jest brak mowy, silna skolioza, deformacje stóp, padaczka, duże problemy ze wzrokiem, silny zez,  problemy z jedzeniem i żuciem pokarmu, dysbioza jelit, problemy z serduszkiem, znacznie osłabiona odporność. Tak też jest u Piotrusia, który w 100% wpisuje się w te objawy… Świadomość tego, na co choruje nasz Skarbek i fakt, że pozostałe nasze dzieci są zdrowe i nie są nosicielami tej strasznej choroby, zamiast nas złamać, dodała nam sił. Znamy przecież przeciwnika, wiemy, z czym się mierzymy, będziemy o niego walczyć do ostatnich sił, do ostatniego tchu!  Tak rozpoczęła się historia naszego walecznego Piotrusia, który mimo swoich niepełnosprawności walczy jak lew o każdą najmniejszą umiejętność. Synek  uczęszcza regularnie na 9 różnych zajęć fizjoterapeutycznych w tygodniu, jeździ na turnusy rehabilitacyjne i uczęszcza na liczne terapie poznawcze. Codziennie pokazuje, jak przekraczać granice, które są niemal niemożliwe do pokonania. Nasze dziecko miało być dzieckiem leżącym, a raczkuje z prędkością światła i próbuje wstawać na swoich krzywych stópkach. Ograniczają nas tylko finanse. Koszty turnusów, sprzętu, rehabilitacji i terapii są ogromne. Potrzebujemy pomocy i wsparcia, aby móc kontynuować walkę o rozwój naszego Malucha. Piotruś każdego dnia walczy z osłabionym napięciem mięśniowym, skoliozą i deformacją stópek. Próbuje się z nami komunikować, wprowadziliśmy więc komunikację alternatywną. Ma zastoje moczu w pęcherzu, przez co musimy więc poszerzyć diagnostykę nefrologiczną. Mimo że nie jest już niemowlęciem nie potrafi przeżuwać i gryźć, potrzebujemy więc dodatkowych stymulacji buzi. Lista potrzeb się nie kończy, ale musimy dać radę. Dla naszego synka zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale potrzebujemy wsparcia… Diagnoza nie może być wyrokiem! Tylko z Waszym wsparciem damy radę! Liczy się każda złotówka! Rodzice Piotrusia

2 621,00 zł ( 2,46% )
Brakuje: 103 762,00 zł
Julia Radek
6:43:01  do końca
Julia Radek , 11 lat

Brak środków na dalszą rehabilitację! Pomóż Julci, zanim wydarzy się tragedia!

Julka. Moja księżniczka, mój promyczek, moje całe życie… Gdy się urodziła, byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Mamą zdrowej dziewczynki. Tak mi się wtedy wydawało. Julka miała 5 miesięcy, gdy zaczęła siedzieć, 10, gdy zaczęły się pierwsze kroki, pierwsze słowa… Tamte chwile są dziś tylko wspomnieniem. Nie mogę do nich wracać, bo sprawiają tylko przeraźliwy ból… Nagle, z dnia na dzień, Julka zaczęła znikać. Na początku były to drobnostki. Chwiała się, ciężko jej było chodzić. Mówiłam do niej, ale Julka nie słuchała. Potem przestała mnie poznawać. Przechodziła obok na placu zabaw, nie zdając sobie sprawy, że minęła mnie, swoją mamę… Potem przestała nawet na mnie patrzeć. Z przerażeniem patrzyłam, jak moje dziecko CIERPI! Przestała interesować się czymkolwiek. Zamieszkała we własnym świecie, do którego nawet ja, jej mama, nie miałam dostępu. Rozpoczęła się walka. Walka o powrót do zdrowia, jak również o postawienie właściwej diagnozy. Pierwsza diagnoza – padaczka. Ciężko było się z tym pogodzić, jednak lekarze zapewniali, że po wprowadzeniu leku będzie dobrze. Nie było... 24 kwietnia 2018, druga data, której nie zapomnę. Telefon od lekarza. Badania genetyczne pozwoliły postawić diagnozę. Zespół Retta. Choroba genetyczna, spowodowana mutacją w jednym genie. Ciężkie, całościowe zaburzenie rozwoju. Milczące anioły. Tak nazywa się dzieci z zespołem Retta. Chorują tylko dziewczynki… Są jak aniołki – ciche i śliczne. Nie mają jednak anielskiego życia, bo choroba odbiera im wszystko. Zdolność mowy, chodzenia, kontroli nad ciałem. Julka rozumie więcej, niż może przekazać. Muszę wydostać ją z więzienia, w którym zamknął ją zespół Retta! Dzięki intensywnej rehabilitacji, którą mogę zapewnić córeczce dzięki Waszej pomocy, Julka jeszcze chodzi. Jeszcze posługuje się rączkami. Trochę mówi. To efekt ciężkiej pracy, która jednak bardzo dużo kosztuje… Jej stan się nie pogarsza, to dla nas ogromna wygrana! By córeczka mogła nadal uczestniczyć w zajęciach z fizjoterapeutą, logopedą, terapeutą SI, a także brać udział w turnusach rehabilitacyjnych, muszę prosić Was o wsparcie! Każda przerwa w terapii to dla Julci ogromna tragedia! Zaprzepaszczenie ciężkiej, wieloletniej pracy! Błagam, nie pozwólcie, by zabrakło mi pieniędzy na dalszą wielospecjalistyczną opiekę dla córki! Każda złotówka jest dla nas bardzo cenna. Za każdą z serca dziękuję. Ewelina, mama Julci

777,00 zł ( 1,46% )
Brakuje: 52 415,00 zł
Denys Khanas
Pilne!
6:43:01  do końca
Denys Khanas , 14 lat

BIAŁACZKA zabiła jego siostrę, teraz próbuje i jego❗️PILNIE potrzebna pomoc❗️

Nie byliśmy gotowi na to, by usłyszeć, że nasza córeczka jest śmiertelnie chora. Gdy przegrała walkę, nie umieliśmy pogodzić się z jej śmiercią. Nasz świat rozpadł się na milion kawałków. Cierpiałam ja, mój mąż, cała rodzina... Myśleliśmy, że już nic gorszego nie może nas spotkać. Trzy lata później po raz drugi spadł na nas wyrok – OSTRA BIAŁACZKA u synka – ta sama, która wcześniej zabiła naszą córeczkę! O chorobie Wiktorii dowiedzieliśmy się w 2018 roku, gdy skończyła zaledwie 10 lat. Jej leczenie trwało 8 miesięcy, po których przeszła przeszczep szpiku. Niestety córeczka zmarła zaledwie 2 miesiące po z powodu powikłań.  W sierpniu 2022 roku naszą rodzinę dotknęło kolejne nieszczęście. W wieku 12 lat zachorował nasz syn Denys również na ostrą białaczkę limfoblastyczną… To był niespodziewany cios dla naszej rodziny.  Denys wiedział co, go czeka, jakie leczenie, ile cierpienia i bólu, ponieważ widział to wszystko, gdy jego siostra chorowała i walczyła o życie. Z uwagi na to, że już drugie z naszych dzieci zachorowało na nowotwór, lekarze przeprowadzili badania genetyczne u całej rodziny. Stwierdzono obecność zespołu Li-Fraumeni u Denysa, jego starszego brata oraz męża – ich taty. Zespół ten sprzyja nowotworzeniu i utrudnia proces leczenia.  Nasz syn rozpoczął intensywną chemioterapię, na którą dobrze zareagował i zakwalifikowano go do grupy niskiego ryzyka. Większą część leczenia spędził w szpitalu na oddziale onkologicznym. Chemioterapia dała swoje powikłania. Podczas ostatniego etapu protokołu leczenia, gdy syn był w mielosupresji (miał uszkodzony szpik), zachorował na COVID-19 i sepsę.  Sepsa spowodowała, namnożenie się bakterii na skórze kończyn górnych i dolnych, co skutkowało bolesnymi, głębokimi ropniami. Wiązało się to z regularnymi zabiegami chirurgicznymi, a każdy z nich w znieczuleniu ogólnym. Walka o jego zdrowie i życie w tym okresie trwała około miesiąca. Denys bardzo to przeżył, płakał, bał się… Zmagał się z bólem. Nie pozwalał się przytulać, głaskać z powodu bólu. Był wyczerpany psychicznie i fizycznie chorobą i jej powikłaniami oraz pobytem w szpitalu.   Kiedy ten koszmar się skończył nastrój Denysa poprawił się. W maju 2023 rok rozpoczął leczenie podtrzymujące, które miało trwać do września 2024. W październiku 2023 syn przeszedł zabieg usunięcia woreczka żółciowego, ponieważ z uwagi na jego stan zapalny nie można było realizować dalej chemioterapii.  Denys z niecierpliwością i radością oczekiwał początku września, aby powrócić do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Niestety w maju 2024 jeszcze w czasie leczenia podtrzymującego rozpoznano u niego wczesną izolowaną wznowę szpikową białaczki. Znów przyszły łzy, ból i potworne rozczarowanie…  Choroba szybko postępowała. Pojawiły się nacieki w nerkach, jelitach, zakażenie przewodu pokarmowego, płyn w brzuchu. Sytuacja pogarszała się z każdym dniem. Występująca u Denysa małopłytkowość niereagująca na zastosowane leczenie, utrudniała właściwy przebieg leczenia onkologicznego – brak możliwości implantacji naczyniowego cewnika typu Broviac, co skutkowało podaniem chemioterapii dożylnie.  Stan emocjonalny syna pogarszał się z uwagi na utrudniony przebieg leczenia. Bardzo trudne było dla niego obchodzenie 14-tych urodzin w czasie pobytu w szpitalu. Denys został zakwalifikowany do grupy wysokiego ryzyka oraz do allotransplantacji szpiku kostnego. Z uwagi na obciążenie mutacją predysponującą do nowotworzenia oraz śmierć córki na skutek powikłań, my jako rodzice bardzo boimy się podjąć kolejne ryzyko. Od lekarzy dowiedzieliśmy się, że alternatywą dla przeszczepienia może być terapia CAR-T-cells. Wykorzystuje się tu własne komórki odpornościowe pacjenta, które poddane zostały w warunkach laboratoryjnych modyfikacji genetycznej w celu dobrego rozpoznawania i niszczenia komórek nowotworowych.  Jesteśmy w kontakcie z lekarzami w sprawie alternatywnego leczenia. Nie chcemy narażać syna na przeszczep, który w konsekwencji zabił jego siostrę. Już teraz wiemy, że koszty leczenia będą ogromne, dlatego rozpoczynamy zbiórkę. Na ten moment jedyną możliwością podania leku jest zakupienie go z uzbieranych środków, dlatego prosimy o pomoc!  Musimy działać szybko. Straciliśmy już jedno dziecko, nie możemy pozwolić na śmierć drugiego. Błagamy o każdą złotówkę. Niech ten koszmar w końcu się skończy! Rodzice Denysa

8 588,00 zł ( 0,58% )
Brakuje: 1 452 859,00 zł
Hubert Rozwora
6:43:01  do końca
Hubert Rozwora , 11 lat

Choroba zabrała naszemu dziecku praktycznie wszystko❗️POMOCY❗️

Hubercik urodził się rzekomo zdrowy, nikt nie podejrzewał jego w organizmie skrywa się tak okrutna choroba. Do trzeciego roku życia schorzenie nie dawało żadnych niepokojących symptomów. Nagle synek, który rozwijał się prawidłowo po trzecim roku życia dostał pierwszego ataku padaczki!  Byliśmy przerażeni! Zaczęła się gonitwa od lekarza, do lekarza. Chcieliśmy jak najszybciej poznać przyczynę i pomóc naszemu dziecku. Nikt nie potrafił powiedzieć, co mu dolega! Dopiero po pół roku odwiedzania wielu gabinetów specjalistów, usłyszeliśmy tę okrutną diagnozę. Okazało się, że ciężka to choroba neurologiczna, na którą nie ma lekarstwa! Nasze serca pękły na milion kawałków, szukaliśmy pomocy wszędzie! Niestety na tę chwilę medycyna jest bezradna… Hubercik potrzebuje opieki 24 godziny na dobę. Nasz kochany synek nie chodzi, nie mówi, bardzo słabo widzi i słyszy. Choroba zabrała mu praktycznie wszystko.  Aby go wesprzeć, potrzebujemy dla naszego dziecka dużo różnych sprzętów do rehabilitacji jak i wsparcia wielu specjalistów. Niestety to wszystko wymaga ogromnych nakładów finansowych… Dlatego prosimy wszystkich ludzi o wielkim sercu a pomoc. Bardzo dziękujemy, już teraz, za okazanie wsparcie naszemu ukochanemu synkowi – będziemy walczyć z całych sił o naszego skarba. Rodzice Hubercika

1 049,00 zł ( 0,49% )
Brakuje: 211 717,00 zł
Zlata Ignatiuk
Pilne!
6:43:01  do końca
Zlata Ignatiuk , 5 lat

PILNE: Moja córeczka umiera❗️Proszę, RATUJ JĄ❗️

Moja kochana córeczka była zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Codziennie swoim uśmiechem i bezgranicznie dobrym sercem sprawiała, że życie naszej rodziny stawało się coraz szczęśliwsze. Czułam, że mamy już wszystko i nic nie może tego zburzyć. Ale od kilku tygodni umieram ze strachu. Chyba nigdy niczego tak bardzo się nie bałam. Moje maleństwo, moja córeczka jest śmiertelnie chora! Nie stać mnie na leczenie ratujące jej życie. Jeśli teraz nie zbiorę pieniędzy, jeśli się nie uda, jej życie się zakończy… Pewnego dnia zauważyłam, że Zlata ma sparaliżowaną połowę twarzy. Zaczęła wymiotować, miała atak paniki. Wystraszyłam się, nie wiedziałam, co się z nią dzieje. Pojechałyśmy do szpitala. Tam usłyszałam słowa, których nie zapomnę do końca życia: "Pani córeczka ma raka pnia mózgu, przykro nam". Ugięły się pode mną nogi, przez chwilę nic do mnie nie docierało. Wszystko przestało mieć znaczenie. To jest jedna z form raka, której nie idzie zoperować ze względu na jej położenie. Lekarze nie będą w stanie dotrzeć tam, gdzie znajduje się guz, dlatego jedynym sposobem jest połączenie wielu różnych metod leczenia, atakujących guz.  Pojechaliśmy do Turcji i tam rozpoczęliśmy leczenie, które jest największą szansą na życie dla Zlaty. Terapia już teraz przynosi efekty. Córeczka czuje się lepiej. Ale jeśli nie opłacimy dalszego leczenia, lekarze je przerwą, a to doprowadzi do tragedii! Brak leczenia = pewna śmierć... Błagam, pomóżcie nam! Jesteśmy w Turcji, cały czas proszą nas o opłacenie rachunku, a ja po prostu nie mam z czego go opłacić. Sytuacja jest dramatyczna... W dzień i w nocy myślę tylko o tym, gdzie znaleźć środki na leczenie.  Tulę w ramionach córeczkę i chcę krzyczeć z rozpaczy. Zabija ją RAK, a mnie bezsilność, że jako mama nie mogę nic więcej zrobić... Proszę, pomóż nam! Mama

3 355,00 zł ( 1,55% )
Brakuje: 212 071,00 zł
Ireneusz Polański
6:43:01  do końca
Ireneusz Polański , 43 lata

Udar odebrał mi możliwość chodzenia! Ratuj!

Gdybym tylko mógł wpłynąć na bieg mojej historii, zrobiłbym to bez wahania. Pewnych sytuacji nie można przewidzieć. Jednym z nich było nagłe pogorszenie mojego zdrowia. Drugi udar sprawił, że nie jestem w stanie poruszać się o własnych siłach.  W 2015 roku, podczas drogi do pracy, nagle straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, byłem pewny, że to zwykłe potknięcie. W mojej głowie zdarzenie to trwało kilka sekund. Czułem się dobrze, więc nie zawróciłem do domu. W pracy koledzy powiedzieli mi, że jestem rozkojarzony i inaczej niż zazwyczaj konstruuje zdania. Mój stan bardzo ich zaniepokoił. Zalecili, żebym zgłosił się do lekarza. Do czasu wizyty byłem przekonany, że nic mi nie jest. Czułem się w porządku, ale moi bliscy bardzo się martwili. Nie byłem przygotowany na to, co powie mi neurolog… „Przeszedł pan udar” – słowa te brzmią w mojej głowie do dziś. Okazało się, że to druga taka sytuacja w moim życiu. Pierwszy atak przydarzył się, kiedy skończyłem dziewiętnaście lat. Wtedy również o tym nie wiedziałem. Udar wpłynął na moje zdrowie i sprawność. Miałem ogromne problemy z mową, które dziś, dzięki specjalistycznym ćwiczeniom, są zdecydowanie mniejsze. Niestety, atak sprawił, że nie potrafię chodzić już o własnych siłach. Każda podejmowana przeze mnie próba kończy się upadkiem… Mam wielkie szczęście, że we wszystkich czynnościach dnia codziennego może pomóc mi moja wspaniała żona. Bez niej nie dałbym rady… Lekarze mówią, że mam szansę na poprawę. Leczenie i rehabilitacja generują jednak ogromne koszty, których nie jestem w stanie pokryć. Jeśli są wśród Was ludzie o dobrych sercach, będę wdzięczny za każdą otrzymaną pomoc. Proszę, wesprzyjcie mnie w tej trudnej sytuacji! Irek

580 zł
Jan Żyrek
Pilne!
6:43:01  do końca
Jan Żyrek , 26 lat

Walka Janka trwa, prosimy o ratunek❗️

Mam na imię Jan. W 2022 roku rozpoznano u mnie glejaka, rzadki złośliwy nowotwór mózgu. Niestety, ze względu na umiejscowienie, nie można go wyciąć, a nowotwór wciąż się rozrasta... Do tej pory przeszedłem już diagnostykę, na którą składały się wielokrotne tomografie, rezonanse, spektroskopia i dwie biopsje mózgu. Jestem również po radioterapii, która niestety nie przyniosła żadnych efektów... Pojawiła się jednak dla mnie nadzieja – w moim guzie wykryto mutację V600E w genie BRAF, pozwalającą na zastosowanie leczenia celowanego! Dzięki Wam udało się zebrać środki na opłacenie rozpoczęcia leczenia, za to z całego serca dziękuję.  Ostatnie badania wykonane po pierwszych miesiącach stosowania leczenia potwierdzają jego skuteczność! Lekarze potwierdzili, że guz widocznie się zmniejszył! Ostatni miesiąc dał mi dużo radości i nadziei, ale przede wszystkim długo wyczekiwanego spokoju. Skuteczność leczenia oznacza dla mnie szansę na normalne, długie i szczęśliwe życie. Nie jest to jednak koniec mojej drogi do zdrowia. Jest to dopiero początek leczenia, które będę musiał kontynuować tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Oznacza to konieczność zebrania środków na kolejne miesiące leczenia. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy do tej pory przyczynili się w jakikolwiek sposób do osiągnięcia celu zakończonej już zbiórki. Jednocześnie jestem zmuszony po raz kolejny prosić Was o wsparcie, którego nadal potrzebuję. Już raz udało się nam osiągnąć cel i wiem, że mogę liczyć na Waszą pomoc. Twoje wsparcie to dla mnie jedyna szansa w nierównej walce z nowotworem. Będę szczerze wdzięczny za każdą przekazaną kwotę. Dziękuję Ci!  Jan Żyrek ➡️ Ratujemy Janka – licytacje ➡️ Charytatywni Allegro dla Janka

2 922 zł
Wiesława Panek
6:43:01  do końca
Wiesława Panek , 77 lat

Moje życie naznaczyła choroba! Potrzebna rehabilitacja!

Nigdy nie myślałam, że moja emerytura będzie wyglądać w ten sposób. Choć każdego dnia staram się dostrzegać w życiu dobro, często nie jest mi łatwo. Przeszkodą jest choroba, która wyniszcza moje zdrowie… Żyję na tym świecie przeszło 76 lat. Przeżyłam wiele szczęśliwych chwil z moim mężem, chociaż nie jest nam dane spędzić emerytury razem. Przeszłam dwa udary niedokrwienne mózgu z niedowładem prawostronnym. Z uwagi na wiele chorób współtowarzyszących, jak częste utraty przytomności, powodowane niewydolnością i słabym sercem, większość dnia spędzam w łóżku.  W celu przywrócenia sprawności kończyn, potrzebuję ciągłej rehabilitacji neurologicznej, zarówno w warunkach domowych, jak i stacjonarnych (na oddziale rehabilitacji neurologicznej). Niestety, choroba uczyniła mnie osobą niesamodzielną, wymagającą asysty pomocnika, więc nie mam możliwości skorzystania z sanatorium w ramach ubezpieczenia.  Choroba postępuje, a ja nie mam teraz szans, by ją powstrzymać! Nadzieją jest profesjonalna, specjalistyczna rehabilitacja neurologiczna, przeznaczona dla pacjentów po przebytych udarach mózgu, w prywatnym ośrodku. To wielka szansa na odzyskanie mojej sprawności, jednak jej koszt znacznie przekracza mój domowy budżet. Jestem zmuszona prosić Was o pomoc! Mam świadomość, że obecnie wiele osób przeżywa trudne chwile, dlatego z całego serca doceniam każdą formę wsparcia. Już raz pomogliście mi w potrzebie – bardzo za to dziękuję! Wierzę, że dobro dane innym przez moje ręce, kiedy byłam silną i sprawną kobietą, wróci do mnie, gdy jestem w potrzebie. Wasze wielkie serca są moją nadzieją! Wiesława

436,00 zł ( 1,53% )
Brakuje: 27 910,00 zł
Nikodem Różański
6:43:01  do końca
Nikodem Różański , 4 latka

Pomóż Nikosiowi otworzyć się na świat!

Nasz synek mierzy się ze znacznie trudniejszymi wyzwaniami niż jego rówieśnicy. Tak bardzo chcielibyśmy mu pomóc. Niestety, często nie jest to łatwe… Nikoś nie jest taki jak inne dzieci. Z początku synek rozwijał się prawidłowo. Wypowiadał pojedyncze słowa. Zachowywał się zupełnie tak, jak maleństwa w jego wieku. Sytuacja zmieniła się, kiedy w wieku czternastu miesięcy przestał mówić i reagować na swoje imię. Wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów. Diagnoza uzyskana w poradni psychologiczno-pedagogicznej potwierdziła nasze obawy. U Nikodema zdiagnozowano spektrum autyzmu. Od tamtej pory nie wystąpiła żadna poprawa. Synek nie mówi, nie komunikuje potrzeb fizjologicznych, nie ma zainteresowań, zaczyna wykazywać zachowania agresywne. Często nie wiemy, czego mu potrzeba. Choć Nikoś zwykle jest radosny i uśmiechnięty, niechętnie nawiązuje kontakt z innymi dziećmi. Nie lubi spędzać z nimi czasu. Dużo szczęśliwszy jest w samotności, kiedy w domowym zaciszu obserwuje świat przez okno. Gdy wychodzimy na plac zabaw, szybko protestuje. Trudność sprawiają mu także wizyty w galeriach handlowych i supermarketach. To kłopotliwe sytuacje, w których główną rolę odgrywa krzyk i płacz. Przez zaburzenia sensoryczne Nikoś dobrze się czuje w ciasnych przestrzeniach. Często wchodzi do szafy, czy wciska się za meble. Dodatkową trudność stanowi jego wybiórczość pokarmowa. Nasz synek je tylko mięso. Specjaliści powiedzieli nam, że przydatne w tej kwestii byłyby turnusy rozkarmiające. Nikodem chodzi na terapię, jednak liczba jej godzin w miesiącu jest zdecydowanie za mała. Synek nie osiągnął żadnych rezultatów. Takie zajęcia są pierwszorzędną potrzebą szczególnie teraz, gdy nasz chłopczyk jest jeszcze mały. Wszystko to generuje jednak przygniatające nas koszty. Bardzo chcemy wesprzeć nasze dziecko, jednak w obecnej sytuacji trudno nam zrobić cokolwiek. Domowe ćwiczenia nie wystarczają, potrzebna jest specjalistyczna pomoc. Bardzo prosimy Was o wsparcie dla naszego synka! Rodzice Nikosia

463 zł