Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzanna Car
Zuzanna Car , 23 lata

Nie pozwól, by choroba zabrała jej dziecięcą radość... Pomóż!

Nasza kochana córeczka Zuzia od urodzenia zmaga się z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym. Jej dzieciństwo było przepełnione bólem, cierpieniem i niekończącymi się pytaniami. Kiedy była malutka, nie rozumiała jeszcze, dlaczego tak często bywa w szpitalach, a tam ciągle poddawana jest operacjom i kolejnym rehabilitacjom. Z czasem pojęła, że to dla jej zdrowia, by mogła robić małe kroki ku samodzielności. Gdy widzieliśmy jej łzy zmęczenia i bezsilności, nasze serca rozpadały się na miliony kawałków. Dziś wiemy jednak, że każdy podjęty trud daje teraz swoje owoce. W swoim krótkim życiu Zuzia przeszła kilkukrotnie osteotomię stawu biodrowego oraz nacinanie przywodzicieli. To dało jej szansę na polepszenie sprawności. Zuzia obecnie porusza się na wózku inwalidzkim i cały czas potrzebuje pomocy i opieki najbliższych. Bez nich nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Od kilku tygodni zauważamy, że jej lewa strona jest mniej sprawna. Po konsultacjach lekarskich skierowano nas na rezonans, który jak mamy nadzieję, pomoże zrozumieć przyczynę następujących dolegliwości.  Jedynym lekiem jest dla niej nieustanna rehabilitacja, która może zdziałać cuda. Przez to jej życie staje się ciut lżejsze. Potrzebne również są sprzęty rehabilitacyjne, obozy usprawniające i wszelkie zajęcia ze specjalistami. To jednak wiele kosztuje... Codziennie i na każdym kroku staramy się otaczać Zuzię miłością i wsparciem. Każdy nowy dzień staramy się przywitać uśmiechem, dobrym słowem, gestem i nim też wszystkich zarażać. Nie chcemy, by to pieniądze stały się przeszkodą nie do pokonania, która zabierze wszystko to, co udało się dotąd wypracować. Dlatego nie mamy innego wyboru, jak prosić Was o pomoc. Za każdą przekazaną złotówkę już teraz z całego serca dziękujemy! Rodzice Zuzi

8 171 zł
Mateusz Pacuk
Mateusz Pacuk , 8 lat

Pomóż mi odnaleźć się w świecie, którego nie rozumiem...

Tak trudno każdego dnia mierzyć się z krzywymi spojrzeniami. Tak trudno słuchać niepochlebnych komentarzy. Tak łatwo oceniać, gdy tak mało się wie. To niesprawiedliwa i często bardzo krzywdząca rzeczywistość rodzin dzieci z autyzmem. Dziś chciałabym głośno powiedzieć, że autyzm to nie wyrok, który skazuje nasze dzieci na cierpienie.  Autystyczne dzieci są po prostu wyjątkowe na swój sposób, ale tak samo ważne, jak inne. I choć trochę trudniej zrozumieć im otaczający świat, czasem kontrolować swoje emocje, wcale nie oznacza to tego, że nie potrzebują naszej uwagi i miłości. Nie ma powodu, który mógłby skazywać je na społeczny ostracyzm i brak zrozumienia. Każdego dnia właśnie o to walczę dla mojego synka. O samodzielność, dobry rozwój i wsparcie, które pomoże mu rozwinąć skrzydła. Wszystko zaczęło się, gdy Mateusz skończył 2 latka. Jego zachowanie bardzo nas zaniepokoiło i było dla nas niezrozumiałe. Z każdym dniem Mateuszek zamykał się coraz bardziej w sobie. Nie chciał wychodzić z domu, był ciągle wystraszony. Często nie kontrolował swoich emocji – biegał, machał rączkami i strasznie krzyczał. Przestał mówić. Czuliśmy, jakbyśmy tracili z nim kontakt. Zmartwieni zaczęliśmy szukać pomocy.  Wiele konsultacji lekarskich i badań pomogło w postawieniu diagnozy. U Mateusza stwierdzono autyzm, co było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Nie byliśmy na to gotowi. Nasz synek urodził się, jako zdrowy i silny chłopiec. Jak dotąd nic nie wskazywało na jakiekolwiek nieprawidłowości. Moje serce rozpadło się na milion kawałków.  I tak, z dnia na dzień musieliśmy odnaleźć się w całkiem nowej rzeczywistości. Nie było i nadal nie jest łatwo. Każdego dnia staramy się okazywać sobie wiele miłości i zrozumienia, czego owoce widzę już teraz. Mateusz potrafi nawiązywać interakcje i lubi się też przytulać, co dla dziecka z autyzmem, często jest czymś nie do pokonania. Synek uczęszcza także do specjalistycznego przedszkola, gdzie otrzymuje odpowiednią opiekę. Staram się uczyć go, jak największej samodzielności, by w przyszłości łatwiej było mu się odnaleźć w dorosłym życiu. Rozwijamy także każdą sferę, która tego wymaga. Zabieramy Mateusza na specjalne terapie wczesnego wspomagania rozwoju oraz turnusy rehabilitacyjne.  Jednak kilka lat leczenia, koniecznych konsultacji specjalistycznych oraz zajęcia z terapeutami pochłonęły naprawdę duże sumy pieniędzy. Chciałabym ponownie zabrać Mateusza na turnus, podczas którego każdego dnia mógłby pracować nad rozwijaniem swoich umiejętności. Chciałabym nie martwić się, czy będę w stanie dalej zapewnić mu odpowiednią opiekę. Dlatego z całego serca proszę o Wasze wsparcie, dzięki któremu dalej będę mogła walczyć o lepsze życie dla syna! Iwona i Paweł, rodzice Mateusza  

8 525 zł
Emilia i Maria Dyszy
Emilia i Maria Dyszy , 5 lat

Mama i córka... Obie chore – jedna śmiertelnie❗️ Błagamy o pomoc❗️

Tragedie, jakie co rusz spotykają moją rodzinę, nie pozwalają mi spokojnie patrzeć w przyszłość. Skupiam się na tym, co tu i teraz, choć ta teraźniejszość jest okrutna i przytłaczająca. Jestem zależna od innych, głównie lekarzy i skazana na sukces, o ile… zdarzy się cud! Z naszej trzyosobowej rodziny tylko jedno z nas jest zdrowe. Jeden zdrowy członek rodziny zakańcza zapis pozytywnych wiadomości. Cała reszta to tragiczna opowieść jak okrutny los postanowił nas doświadczać na każdym możliwym kroku… Niespełna cztery lata temu byliśmy z mężem najszczęśliwsi na świecie! Urodziła nam się zdrowa, piękna córka, co dopełniło naszą rodzinę i wypełniło ją szczęściem. Gdy nasza Emilka w wieku 9 miesięcy powiedziała po raz pierwszy mama, to było najpiękniejsze uczucie, jakiego doświadczyłam w życiu! Czułam się wspaniale i miałam poczucie, że tak będzie już zawsze. Niestety bardzo się myliłam… Jakoś krótko po tym, gdy moja córeczka skończyła roczek, zaczęłam dostrzegać różnice w jej rozwoju. To był moment, kiedy zaczęła zamykać się w swoim świecie. Dziś już wiem, że jest to autystyczny świat… Emilka już nigdy więcej się nie odezwała. Do dzisiaj nie mówi. Nie dość, że nie ma z nią za bardzo kontaktu, to nawet nie reaguje na swoje imię… Na domiar złego nie komunikuje swoich potrzeb. Żadnych. To ja dbam o to by jadła i piła w odpowiednim czasie, bo sama nigdy nie zgłosi – nie pokaże, że jest spragniona lub głodna. Do dziś chodzi w pampersie. W tym wszystkim dodatkowym ogromnym problemem jest fakt, że nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństw! Nie można jej wytłumaczyć, że nie wolno dotykać gorącego, że nie wkłada się przedmiotów do ucha czy nosa, że nie wbiega się na ulicę. Ona nie słucha, bo nie rozumie, co się do niej mówi! Żyje w swoim świecie, do którego nikogo nie dopuszcza… To wszystko powoduje, że nie jest zdolna do samodzielnej egzystencji, a ja jako mama nie mogę jej spuścić ani na chwilę z oka! Przekonałam się o tym dobitnie, gdy musiałam jeździć na SOR, bo np. włożyła sobie coś do nosa. Dlatego, gdy tylko wychodzimy, muszę ją kurczowo, mocno trzymać, bo inaczej ucieka, a że przecież nie reaguje ani na swoje imię, ani na żadne inne polecenia, to katastrofa gwarantowana… Gdy miała 3-latka, zapisałam ją do przedszkola integracyjnego. Po miesiącu – wypisałam. Emilka z nadmiaru bodźców i hałasu nie jadła tam, nie piła i… chowała w szafkach. Nie mogłam jej dłużej męczyć. Jednak z uwagi na to, że muszą ją bardziej socjalizować, planuję posłać ją do przedszkola specjalnego, gdzie w grupie jest maksymalnie 5 dzieci. Dodatkowo posyłamy ja na terapię. W ramach tego, co otrzymaliśmy bezpłatnie ma 3 godziny zajęć… w miesiącu! To zdecydowanie za mało! Teraz jednak wydatki na zajęcia prywatne odeszły w zapomnienie z uwagi na dalsze wydarzenia w życiu naszej rodziny… Od dłuższego czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Zanim ją u mnie stwierdzono, notorycznie przybierałam na wadze, choć nie było racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje. Próbowałam nawet specjalnych diet, ale absolutnie nic to nie dawało. Teraz już wiem dlaczego. Podczas jednej z wizyt kontrolnych u endokrynologa miałam wykonane USG, które pokazało guzek na tarczycy!  Zlecono mi biopsję i dokładnie 24 stycznia 2023 roku otrzymałam wynik, który zwalił mnie z nóg – 99% pewności, że jest to nowotwór złośliwy! Diagnoza wbiła mnie totalnie w ziemię! Zamiast skupiać się na pomocy swojemu dziecku, muszę jeszcze pomóc sobie! Jak mieć siłę stawiać czoła codziennym wyzwaniom związanych z opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem, kiedy wizja przyszłości tym bardziej nie pozwala mi obecnie ,,spokojnie żyć "! Wisienką na torcie całej tej sytuacji jest fakt, że mąż stracił pracę dokładnie w momencie, gdy trafiłam do szpitala! Wiedzieliśmy, że muszę się tam udać na badania, więc zaplanował w pracy wolne, aby na ten czas zająć się naszą córeczką. Dokładnie dzień przed planowanym wolnym, a co za tym idzie moją hospitalizacją, otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę. Z dnia na dzień zostaliśmy z niepełnosprawnym dzieckiem, śmiertelną chorobą i z wizją braku płynności finansowej… Przed nami masa wyzwań. Jednym z nich jest przyspieszenie rozpoczęcia mojego leczenia. To, co proponuje nam NFZ w ramach szybkiego wsparcia onkologicznego to wizyta u lekarza onkologa za… 7 miesięcy! Nie mogę tak długo czekać, mając rozpoznanie nowotworu złośliwego tarczycy, który „lubi” rozprzestrzeniać się na węzły chłonne, a jeden mam już powiększony! Muszę więc posiłkować się wizytami prywatnymi, by jak najszybciej poddać się operacji wycięcia tarczycy i czekać na dalsze wytyczne m.in.na decyzję, czy muszę mieć wdrożoną radioterapię… Niesamowicie trudno jest się odnaleźć w całej tej sytuacji. Muszę pomóc sobie, by móc być przy córce. Muszę pomóc córce, bo ona i jej przyszłość jest dla mnie najważniejsza! Wierzę, że mąż wkrótce znajdzie pracę, abyśmy mieli za co żyć. Ale skąd weźmiemy środki na leczenie zarówno mnie, jak i niezbędne terapie dla mojej Emilki? Dlatego z całego serca zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. To nie była łatwa decyzja, ale życie już zbyt mocno nas doświadczyło, bym teraz mogła „unosić się dumą”. W imieniu swoim i mojej córki bardzo proszę o wsparcie. Chcę być zdrowa, chcę żyć! I równie mocno chcę by moja córka, miała wdrożone stosowne, intensywne terapie, by już nigdy więcej nie martwić się o to, jak sobie poradzi, gdy mnie zabraknie… Maria, mama Emilki

4 483 zł
Antoni Dzierga
Antoni Dzierga , 6 lat

Błagamy o pomoc❗️ Los Antosia jest w Waszych rękach❗️

Dzień narodzin Antosia był dla nas najpiękniejszym dniem w życiu. Cieszyliśmy się, że jest z nami nasze wymarzone – zdrowe dziecko! Jednak nasza radość szybko zamieniła się w łzy straszliwej rozpaczy, kiedy to musieliśmy patrzeć, jak toczona jest walka o jego życie… W wieku zaledwie trzech miesięcy nasz maleńki Antoś przeszedł zapalenie opon mózgowych. Dosłownie cudem udało uratować się jego życie! Los mu jednak nie odpuszczał, bo mając 9 miesięcy, dostał pierwszego ataku drgawek padaczkowych… Na domiar złego po tym zdarzeniu zaczęliśmy zauważać zmiany w jego zachowaniu. Antoś nie nabywał podstawowych umiejętności, nie uczył się prostych gestów, nie komunikował się z nami. Pojawiła się ogromna wybiórczość pokarmowa – odruch wymiotny na sam widok jedzenia. Wyglądało na to, że zaczął zamykać się w swoim świecie. Wszystko teoretycznie wskazywało na autyzm… Prawda okazała się jednak zupełnie inna! Z czasem po kolejnych infekcjach zaczęły dochodzić różnego rodzaju obsesje, natręctwa, stymulacje, ataki agresji i autoagresji. Nasz synek do dziś nie mówi i nie potrafi przekazać, co mu dolega. Mimo że ma obecnie 5 lat, nie rozwija się tak jak jego rówieśnicy. Ma duże problemy emocjonalne, lęk separacyjny, problemy ze spaniem. Synek jest cały czas pod opieką specjalistów, ma indywidualny program nauczania, nauczyciela wspomagającego, logopedę a mimo to zajęcia nie przynoszą poprawy...  Zrobiliśmy masę badań, szukając przyczyny na własną rękę, bo chcieliśmy mieć poczucie, że zrobiliśmy wszystko by go odzyskać! Jako rodzice czuliśmy i wiedzieliśmy, że dzieje się coś złego – gorszego niż autyzm. Trzy lata zajęło nam szukanie, ale wreszcie się udało!  Została postawiona diagnoza – autoimmunologiczne zapalenie mózgu oraz padaczka. Z jednej strony cieszyliśmy się, że w końcu wiemy, co zabrało naszemu dziecku szanse na normalny rozwój. Z drugiej jesteśmy przerażeni, ponieważ jest to choroba, która z dnia na dzień niszczy mózg naszego dziecka i w każdej chwili może dojść do nieodwracalnych uszkodzeń! Znając przeciwnika, musimy zrobić wszystko, by pomóc naszemu ukochanemu synkowi! Pomimo choroby jest cudownym chłopcem. Są takie dni, kiedy jest pogodny, ale jest też wiele takich, gdzie dużo płacze, gryzie swoją rękę niemalże do krwi, uderza się w głowę… W ten sposób pokazuje, że cierpi!  Nasz syn ma szansę na normalne życie! Leczenie autoimmunologicznego zapalenia mózgu polega na podaniu immunoglobulin, dzięki którym choroba ustępuje.  Niestety koszta tego leczenia są bardzo wysokie! Przerastają nasze możliwości finansowe. Potrzeba 6 podań immunoglobulin ludzkich, co 4 do 6 tygodni, a koszt jednego to ok. 26 tysięcy złotych i to w zależności od wagi dziecka! Do tego dochodzą koszty dojazdu, zakwaterowania, leki, suplementy oraz bieżące badania… Dlatego zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc! Liczy się każda złotówka, dzięki której nasz synek będzie mógł odzyskać zdrowie i utracone dzieciństwo.  Błagamy! Pomóżcie nam powstrzymać chorobę i uratować naszego synka! Jego los jest w Waszych rękach… Rodzice Antosia

57 095,00 zł ( 34,33% )
Brakuje: 109 182,00 zł
Nina Chybowska
Nina Chybowska , 6 lat

Ninka walczy o każdy krok! Pomóż jej w tym zmaganiu

Nina od urodzenia cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną – mutację genu GNB1. Choroba ta objawia się przede wszystkim wiotkością mięśni, co sprawia, że najprostsza rzecz dla Ninki jest wyzwaniem.  Kiedy córka miała rok, usłyszeliśmy wyrok – Ninka nigdy nie usiądzie, nie będzie stała, więc o chodzeniu możemy jedynie pomarzyć. Jednak Ninka walczy i w wieku 4 lat postawiła swoje pierwsze, chwiejne kroki! Nasze marzenie się spełniło, a wraz z nim pojawiło się kolejne wyzwanie, aby Ninka poprzez niewłaściwy chód nie trafiła na wózek inwalidzki. Czekają nas godziny intensywnej rehabilitacji. Musimy cały czas walczyć o jak najlepszy rozwój i wierzyć, że kiedyś Ninka pójdzie na spacer wraz ze zdrowymi dziećmi z przedszkola. Wierzymy również, że Ninka zacznie mówić, że ciężką pracą i wiarą w zwycięstwo Ninka po raz kolejny nas zaskoczy.  Żyjemy ze świadomością, że Ninka nigdy nie będzie w pełni zdrowa. Właśnie traci najpiękniejszy okres w swoim życiu – dzieciństwo – na godzinach rehabilitacji, próbach wypowiedzenia najprostszego słowa, wyrażenia emocji, zrozumienia, dlaczego jest inna i dlaczego nie potrafi tego wszystkiego, co rówieśnicy. Kompleksowa rehabilitacja, zajęcia z logopedą, pedagogiem, specjalistyczna opieka i sprzęt pochłaniają ogromne pieniądze, czyli około 100 000 zł rocznie! Jest to niewyobrażalnie wielka suma, dlatego zwracamy się z wielką prośbą o pomoc, by pomimo tych wszystkich dysfunkcji umożliwić Nince bycie dzieckiem. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

24 219,00 zł ( 22,76% )
Brakuje: 82 164,00 zł
Ewa Olszewska
Ewa Olszewska , 49 lat

Ból zdominował życie! Pomóż Ewie

Dwie nieplanowane i nieudane operacje kręgosłupa spowodowały, że moja niepełnosprawność się pogłębiła – żyłam ze stałym bólem i niedowładem lewej nogi. Podczas pobierania świadczenia rehabilitacyjnego zwolniono mnie z pracy.  Utraciłam zdolność do wykonywania zawodu. Otrzymałam rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy. Brakowało już nam środków, by żyć jak dotychczas, więc po kolei rezygnowaliśmy z różnych aktywności. Walczyłam o powrót do zdrowia, rehabilitowałam się.  W kolejnej pracy nie byłam w stanie wykonywać powierzanych mi obowiązków. Dwukrotnie w ciągu 6. miesięcy dopadła mnie rwa kulszowa, przebywałam na długich zwolnieniach lekarskich. Musiałam zrezygnować z pracy. W listopadzie 2022 roku nagle, bez żadnej przyczyny, dostałam płynotoku – wypadło mi jądro miażdżyste i uszkodziło rdzeń kręgowy. W wyniku czego w trybie nagłym trafiłam do szpitala. Leczenie jeszcze się nie zakończyło. Natomiast miałam tylko 2. opcje do wyboru. Hospicjum lub wszczepienie neurostymulatora bólu.  Zawsze byłam osobą bardzo aktywną, cieszyłam się życiem, mimo swoich ograniczeń i permanentnego bólem. Prowadziłam warsztaty dla dzieci i dorosłych, udzielałam się charytatywnie, oddawałam krew. Hospicjum było nie do przyjęcia. Wszczepiono mi neurostymulator bólu, którego zadaniem jest zniesienie bólu do tzw. akceptowalnego poziomu (przy wspomaganiu lekami na neuralgię i silnymi przeciwbólowymi do stosowania w domu). Uczę się współpracy z urządzeniem. Jest trudno. Nadal mam neuralgię, obumarł mi nerw kulszowy, zanikają mięśnie, w nocy nie mogę zasnąć z powodu bólu. Na tę chwilę jestem wyłączona z życia. Głównie leżę, przemieszczam się w obrębie mieszkania, próbuje spacerów z pomocą męża wokół bloku. Nawet to jest wyzwaniem!   Nie poddaje się i walczę. Chcę wrócić do sprawności na tyle, by móc wrócić do pracy zawodowej i godnie żyć. Znam swoje ograniczenia. Obecnie są jeszcze większe, ale wierzę, że się uda. Potrzebuję jednak wsparcia w celu podjęcia kosztownych rehabilitacji, zakupu leków i ewentualnie sprzętu, który ułatwi mi życie. Bardzo proszę Cię o pomoc! Ewa

14 710 zł
Oliwia Stanka
Oliwia Stanka , 17 lat

By ból odszedł na zawsze... Czy pomożesz Oliwce?

Walka Oliwki trwa od urodzenia. Jej historia to tragedie pomieszane z nadzieją. Tych pierwszych było niestety więcej... Wiele nieudanych operacji, tygodnie bólu i łez, a w końcu znalezienie właściwej drogi! Niestety, kwota operacji, które są jedyną szansą dla mojej córeczki, jest gigantyczna... Po 5 latach od rozpoczęcia pierwszej zbiórki udało się zazielenić pasek! Gdy traciłyśmy z córeczką nadzieję, pojawiliście się Wy i pozwoliliście na nowo uwierzyć! Oliwka przejdzie kolejne ważne operacje, jednak to nie koniec. Przed nią jeszcze trochę walki, jeszcze ważna rehabilitacja i kolejna operacja – jej kosztorys dopiero poznamy. Dlatego właśnie uruchamiamy kolejną zbiórkę i prosimy o wsparcie dla Oliwki. Za wszystko z całego serca dziękujemy! Oto nasza historia: Ile razy można odebrać dziecku nadzieję? Ile razy można je kroić na stole operacyjnym i obiecywać zdrowie, a potem, bo godzinach bólu, brutalnie sprowadzać na ziemię? “Niestety, operacja się nie udała” - słyszałam już to tak wiele razy, a za każdym kolejnym cierpienie było jeszcze większe. Moja córeczka stała się królikiem doświadczalnym dla lekarzy, którzy tylko obiecywali... Tak było do czasu trafienia do kliniki dra Paley. Gdy ją urodziłam, była idealna. Podali mi ją szczelnie zawiniętą, widziałam tylko słodką buźkę. Mogłam ją tulić tylko kilka chwil, bo lekarze zabrali ja na badania - standardowe, jak wtedy myślałam. Wieczorem przyszli do mnie w komplecie: ginekolog, pediatra i psycholog. Powiedzieli, że moje dziecko jest chore. Wtedy nie wiedziałam, co to artrogrypoza, skupiłam się na tym, by oddychać, by nie rozpaść się na kawałki. Moje dziecko było bardzo chore, niepełnosprawne… Nie mogłam w to uwierzyć! Dzisiaj moja córka nadal jest dla mnie idealna. Nie mogę pogodzić się tylko z tym, że tak bardzo cierpi... Dzień po porodzie po raz pierwszy zobaczyłam jej powykręcane rączki i nóżki, wygięte w nienaturalnej pozycji. Płakałam z żalu.  Rok po urodzeniu Oliwki zostałam sama. Mąż odszedł i od tego czasu nie kontaktuje się z córką, podobnie jak cała jego rodzica. Ta sytuacja ich przerosła, ale ja się nie poddałam - to było moje dziecko i byłam gotowa nawet zejść do piekła, byle tylko ją uratować. Oliwia miała zaledwie dwa lata, gdy trafiła pod skalpel chirurga. Gdybym wtedy wiedziała, że to jej tak bardzo zaszkodzi… Ani jedna, ani druga operacja się nie powiodły. Mało tego! Moja córka została jeszcze bardziej okaleczona… Dlaczego nam nie powiedzieli, że nie są pewni tej operacji? Że ryzyko jest zbyt wielkie, a moja córka może jeszcze bardziej cierpieć? Była dla nich tylko królikiem doświadczalnym, a że operacja się nie udała - trudno, zdarza się. Tylko oni potem umyli ręce, wrócili do domu i położyli się spokojnie spać. Ja nie mogłam zmrużyć oka przez kolejne miesiące, a moje dziecko zostało skazane na niepełnosprawność. Starałam się oswoić z myślą, że moje dziecko już do końca życia będzie skazane na niepełnosprawność, jednak nie mogłam powiedzieć tego Oliwce. Gdy już prawie straciłam nadzieję, spotkałam lekarkę, która także ma chore dziecko. Powiedziała, że do Polski przyjeżdża prof. Paley, lekarz z USA, operujący najtrudniejsze przypadki i mający na swoim koncie prawdziwe cuda. Pojechałyśmy tam i… to było najlepsze, co nas do tej pory spotkało! Profesor przeanalizował całą dokumentację medyczną. Powiedział, że to wszystko da się naprawić! Moja córka może chodzić, bo dr Paley przeprowadzi operacje, które wrócą sprawność zarówno rączce, jak i nóżkom! To najlepsza wiadomość w moim życiu. Profesor powiedział, że moje dziecko zostało skrzywdzone poprzednimi operacjami, że tak operowało się lata temu… To bolało, ale ból zagłuszyła nadzieja. Wtedy zaczęła się zbiórka, bo okazało się, że szansa dla mojej córeczki kosztuje gigantyczne pieniądze... Dla mnie, samotnej matki niepełnosprawnego dziecka, zgromadzenie kilku tysięcy jest misją na kilka lat. A co dopiero kilkuset, ponad miliona?! Zaczęliśmy misję niemożliwą i aż trudno uwierzyć, że się udało! Pierwsza zbiórka zapewniła Oliwce niezbędne operacje, jednak przed nią jeszcze przynajmniej jedna. Jej koszt i koszt długiej rehabilitacji dopiero poznamy, ale wiemy już, że to będą duże środki... Dlatego, jeśli chcecie wesprzeć walkę Oliwki, bardzo prosimy o każdą wpłatę, udostępnienie zbiórki. Obiecałam kiedyś córeczce, że zrobię wszystko, by była zdrowa. I nie zawiodę jej... Monika, mama Oliwki _________________________ ➡️ Weź udział w licytacjach i pomóż: Licytacje dla Oliwki  

820 227,00 zł ( 77,1% )
Brakuje: 243 603,00 zł
Leon Bassa
Leon Bassa , 4 latka

Mój synek przestał mówić! Pomocy!

Leonek to mój mały skarb. Z mężem mamy tylko jego i bardzo go kochamy. Do pewnego momentu synek rozwijał się prawidłowo. Gdy miał niespełna dwa latka zaczęły się niepokojące objawy… Mój kochany chłopczyk przestał reagować na polecenia pań w żłobku. Wydawało się, jakby przestał je w ogóle słyszeć. Nie było z nim kontaktu, nawet wzrokowego. Bardzo się martwiłam… Trafiliśmy do psychiatry, neurologa, foniatry. Okazało się, że ze słuchem Leonka jest wszystko w porządku. Można powiedzieć, że po prostu zapadł się w swój świat, bo diagnoza, jaką usłyszałam to autyzm wczesnodziecięcy z zaburzeniem rozwoju mowy. Niestety, synek w ogóle nie mówi, mimo że wcześniej potrafił wypowiadać proste słowa. Nie sygnalizuje też potrzeb fizjologicznych, a ma już prawie 3 latka. Czasami Leonek próbuje się ze mną komunikować na swój własny sposób, ale są dni, że nie ma z nim kontaktu… Naprawdę jest nam wtedy bardzo trudno. Leon to pogodne dziecko. Lubi książeczki, układać puzzle i klocki. Bardzo dużo się uśmiecha i przytula. Jest taki kochany! Wdrożona rehabilitacja przynosi rezultaty. Leon uczęszcza na terapię logopedyczną i psychologiczną. Korzystamy też z pomocy lekarzy specjalistów. Ostatnio dowiedziałam się, że jest w stanie z tego wyjść! Musi tylko bardzo intensywnie pracować, każda przerwa to ponowny regres. Do tego potrzeba jednak sporej ilości pieniędzy… Wyjazdy rehabilitacyjne i wizyty u specjalistów kosztują bardzo dużo. Trudno jest mi to wszystko udźwignąć. Proszę, wesprzyj Leonka i pozwól mu żyć jak inne dzieci! Maria i Robert, rodzice Szacunkowa kwota zbiórki

1 719,00 zł ( 14,45% )
Brakuje: 10 175,00 zł
Kuba Kubis
Kuba Kubis , 7 lat

Raz na milion – wyjątkowa i niechciana choroba Kubusia

Kubuś do drugiego roku życia rozwijał się normalnie… aż do momentu pierwszego ataku padaczki. Ataki zdarzały się coraz częściej. Lekarze zaczęli przeprowadzać badania, by sprawdzić, czym to jest spowodowane. Zrobili badanie genetyczne. Wyszło, że brakuje części genu, dokładnie jest to delecja chromosomu 2 długiego ramienia prążka 2q22.3-2q23.1 Wada ta powoduje padaczkę, opóźnienie w rozwoju i mowy, autyzm, problemy ze snem, problemy behawioralne. Aktualnie Kubuś jest też diagnozowany pod względem ADHD. Choroba Kubusia jest bardzo rzadka. Zdarza się jeden raz na milion. Nazywa się MAND lub MBD5.  Naszym celem jest zacząć jeździć z naszym synkiem na turnusy rehabilitacyjne, które całościowo pomogłyby w rozwijaniu różnych umiejętności. Takie intensywne zajęcia i ćwiczenia w przypadku Kubusia są niezbędne do dalszego funkcjonowania. Kuba potrzebuje wielu specjalistów, którzy pomogliby mu się rozwijać i okiełznać nerwy. By mógł być kiedyś niezależny. Bardzo prosimy Cię o pomoc. Twoje wsparcie będzie dla nas niczym koło ratunkowe – niezbędne na otwartym morzu.  Rodzice

5 757 zł