Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Teresa Jaglarska
Teresa Jaglarska , 67 lat

"Mamo, obiecujemy, że zrobimy wszystko, by pomóc Ci odzyskać sprawność!" Dołącz do nas!

Mama – ona daje Ci życie i przekazuje wartości. Jest z Tobą w chwilach, gdy uczysz się mówić i jeździsz na rowerze. Jest gdy kończysz szkołę, doświadczasz pierwszych miłości i złamanych serc. Wspiera, gdy dowiadujesz się o macierzyństwie. To ostoja bezpieczeństwa, będąca silną podporą. Ale jej siła ma też granice... W połowie października tego roku niespodziewanie nasza mama doznała rozległego i bardzo poważnego w skutkach udaru mózgu. Jej lewa półkula została w znacznym stopniu uszkodzona. Doszło do paraliżu, przez co mama nie może ruszać całą prawą stroną ciała. Nie jest w stanie samodzielnie jeść, ani mówić. Przejawia jednak oznaki świadomości – uśmiecha się na widok znajomych, chwyta za ręce i przytula ich do twarzy w oznakach radości. W tym ogromnym cierpieniu, które teraz przeżywa, jedyną nadzieją na poprawę jej stanu jest kosztowna rehabilitacja oraz praca z neurologopedą, dzięki którym będziemy w stanie przywrócić jej częściową sprawność. Pierwszy rok ma szczególne znaczenie, ponieważ postępy są wtedy największe. Koszty są bardzo wysokie i przekraczają możliwości finansowe członków rodziny. Nasza mama ma dwoje dzieci, troje wspaniałych wnuków i bardzo wielu przyjaciół. Ma do kogo wracać i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby jej pomóc. Przyłączysz się? Rodzina

5 465,00 zł ( 5,13% )
Brakuje: 100 918,00 zł
Gabrysia Tkaczyk
Gabrysia Tkaczyk , 3 latka

Gabrysia nie chodzi samodzielnie ani nie mówi – trwa walka z rzadką chorobą genetyczną❗️

Tak jak wszyscy rodzice marzyliśmy, by nasze dziecko przyszło na świat zdrowe, a poród przebiegł w pełni bezpiecznie. Niestety, historia naszej Iskierki zaczęła się od trudnych narodzin. Ze względu na nieprawidłowe ułożenie oraz dwukrotne owinięcie szyi pępowiną, konieczne okazało się przeprowadzenie cesarskiego cięcia... Lekarze szybko zauważyli u Gabrysi nieregularny kształt główki i bardzo niskie napięcie mięśniowe. Od 3. miesiąca życia została objęta intensywną rehabilitacją.  Początkowo córeczka nie wodziła wzrokiem za przedmiotami, a specjaliści podejrzewali, że może być niewidoma… Na szczęście to podejrzenie się nie potwierdziło.  Niestety, pomimo rehabilitacji kamienie milowe w rozwoju Gabrysi wciąż przychodziły z dużym opóźnieniem – usiadła dopiero gdy miała prawie roczek. Mówiono nam, że nie mamy powodów do obaw, że z córeczką jest wszystko w porządku... My jednak czuliśmy, że dzieje się z nią coś złego, że coś jest nie tak, dlatego zdecydowaliśmy się na wykonanie badań genetycznych. Na ich wyniki czekaliśmy przez osiem długich miesięcy. Osiem długich miesięcy wypełnionych narastającym lękiem o naszą Kruszynkę. Wyniki badań nie pozostawiły nam złudzeń. U Gabrysi wykryto rzadką chorobę genetyczną: zespół Phelana i McDermita. Objawia się on m.in. opóźnionym rozwojem psychoruchowym oraz mowy. Z jednej strony w momencie diagnozy byliśmy pewni obaw co do zmagań z tym nieznanym nam wcześniej przeciwnikiem – z drugiej zaś poczuliśmy ogromną ulgę, że zespół nie stanowi śmiertelnego zagrożenia dla naszego dziecka. Dodatkowo od tego momentu wiedzieliśmy, jak możemy pomóc Gabrysi.  Córeczka znajduje się obecnie pod opieką wielu różnych specjalistów: rehabilitantów, genetyka, neurologa, psychologa i logopedy. Nasza ciężka praca przynosi kolejne efekty! Gabrysia zaczęła sprawnie chodzić przy meblach, dodatkowo pionizuje się i jest w stanie ustać na nóżkach samodzielnie nawet przez 2-3 minuty! Niestety, w wieku 3 lat nadal nie chodzi samodzielnie ani nie mówi.  Wierzymy, że z Waszą pomocą uda się nam wywalczyć dla Gabrysi lepsze jutro. Kluczowa pozostaje opieka specjalistów, intensywna rehabilitacja oraz regularna kontynuacja badań, by jak najszybciej wykryć jakiekolwiek choroby współistniejące. Prosimy, wyciągnijcie do Gabrysi pomocną dłoń! To właśnie teraz, gdy jest jeszcze maleńką dziewczynką, możemy wypracować najwięcej! Wierzymy, że dobro wysłane w świat zawsze wraca – i to z podwójną mocą! Rodzice Gabrysi

7 039 zł
Anna Laskowska
Anna Laskowska , 36 lat

Tylko kosztowne badania dadzą nam odpowiedź jak dalej pomóc Ani! Prosimy o wsparcie!

Życie Ani niczym nie przypomina życia jej rówieśników. Córka większość swojego czasu spędza w domu, walcząc ze swoimi słabościami i bólem, który nie odpuszcza jej nawet na moment. Najgorsze jest to, że nie umiem jej pomóc, to kłuje jak cierń moje matczyne serce.  Problemy Ani rozpoczęły się już w wieku nastoletnim i przez lata wyłącznie się nasilały. Córka cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, bezdech senny, zaburzenia przemian fosforu i tężyczkę. Potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów, rehabilitacji, częstych badań, wizyt lekarskich, terapii i dalszego leczenia. Niestety to wszystko pochłania ogrom środków finansowych, przez co nie jestem w stanie odłożyć pieniędzy na kosztowne badania WES, które znaczenie przyspieszyłyby diagnostykę Ani oraz nadałyby odpowiedni kierunek dalszej terapii i leczenia. Biorąc pod uwagę ilość trudności, z którymi mierzy się moja córka na co dzień takie badania rozwiałyby wiele wątpliwości i odpowiedziałyby na pytania, które od lat kłębią się w głowie.  Największą trudność dla Ani stanowi poruszanie się. Córka ma bardzo sztywne mięśnie i stawy, przez co ciężko jej się chodzi, bo odczuwa silny ból. To sprawia, że całe dnie głównie leży, albo siedzi. Ania ma też problemy z kontrolowaniem swoich emocji, jej niepełnosprawność jest oparta na zaburzeniach dwubiegunowości, występują u niej częste zmiany nastroju, czasem pobudzenie, czasem stany depresyjne… Zmaga się też z dużą bezsennością.  Zarówno ja, jak i nasza rodzina, chcemy uczynić życie Ani lepszym. Do tego jednak musimy wykonać konieczne badanie WES i znaleźć odpowiedź, jakie działania podjąć dalej. To wszystko wymaga środków finansowych, które dla niektórych mogą się wydawać niewielkie, a dla nas są bardzo trudne do pozyskania. Dlatego prosimy o pomoc! Pomóżcie nam zawalczyć o jej lepszą przyszłość! Mama i rodzina Ani

65,00 zł ( 0,68% )
Brakuje: 9 404,00 zł
Wioleta Mazur
Pilne!
Wioleta Mazur , 50 lat

"Mamo, nie oddamy Cię chorobie!" Trwa dramatyczna walka o życie Wiolety❗️POMÓŻ❗️

Jest 27 września. Mama trafia na SOR z silnym bólem głowy. Nie wiemy, co się dzieje. Z minuty na minutę rośnie w nas strach, napięcie... Wstępny wywiad, tomograf, czekamy na jakiekolwiek informacje. Po  chwili słyszymy słowa, które nas totalnie załamują. Mama ma guza mózgu! Nasz świat staje w miejscu... Od momentu trafienia do szpitala stan mamy drastycznie się pogarsza. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego otrzymujemy wstępną diagnozę – glejak wielopostaciowy bez możliwości wykonania operacji. W tym momencie nasze życie wywraca się do góry nogami. Nie czekając na nic szukamy najlepszych specjalistów w kraju, którzy mogliby się podjąć operacji. W międzyczasie 8 października trafiamy do szpitala wojskowego w Bydgoszczy z nadzieją, że guza uda się choć częściowo usunąć. Niestety lekarze nie decydują się na wycięcie i wykonana zostaje tylko biopsja. Po biopsji lekarz potwierdza diagnozę – glejak wielopostaciowy. Mimo wszystko z nadzieją czekamy na wyniki histopatologiczne pobranego wycinka. Po około 2 tygodniach oczekiwania dostajemy wyniki – glejak o wysokim stopniu złośliwości. Niestety, pobrane próbki nie pozwalają na wykonanie badań molekularnych. Po wielu konsultacjach z czołowymi specjalistami w dziedzinie neurochirurgii w kraju jesteśmy zmuszeni zaakceptować sytuację, że guz jest nieoperacyjny. Pozostaje nam standardowe leczenie onkologiczne – radio oraz chemioterapia. Niestety te metody leczenia nie pozostawiają złudzeń – standardowym protokołem nie da się wygrać walki z glejakiem. Po godzinach spędzonych na wyszukiwaniu innych, alternatywnych metod oraz kolejnych konsultacjach z lekarzami trafiamy na możliwość wyjazdu do Niemiec na immunoterapię. Kontaktujemy się z klinikami zajmującymi się tym sposobem leczenia. Koszty leczenia, dojazdu i zakwaterowania na miejscu to blisko pół miliona złotych. I tu pojawia się kolejny strach – skąd wziąć tak duże pieniądze? Zapada decyzja o założeniu zbiórki, bo przecież sami nie damy rady. Ustalaliśmy już z kliniką plan działania – najpierw standardowy protokół zaproponowany w Polsce, następnie przyjazd do kliniki w Niemczech w celu dalszego leczenia. Ostatecznie ze względu na stan mamy nie zdecydowaliśmy się na chemioterapię. 4 listopada rozpoczęliśmy tylko radioterapię. Ostatnie tygodnie były bardzo trudne. Mama przed chorobą była bardzo radosna. Uwielbiała gotować, podróżować i tańczyć. Jeszcze 5 miesięcy temu cieszyliśmy się wspólnymi wakacjami w Turcji, nie będąc świadomi co nas czeka. Mama pracowała, jako pomoc w przedszkolu, gdzie spełniała się, bo kochała dzieci. Zawsze chętnie wszystkim pomagała. Trudno pojąć, jak z dnia na dzień może zmienić się życie... Równolegle z radioterapią trzymamy się bardzo rygorystycznej diety oraz suplementacji. Od rozpoczęcia leczenia stan mamy z dnia na dzień się poprawia, co jeszcze bardziej nas podbudowuje do dalszego działania. Teraz to pieniądze decydują, jak potoczą się jej dalsze losy. Wierzymy, że z Waszą pomocą uda się wdrożyć zagraniczną terapię. My – dzieci wraz z tatą i całą rodziną zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. W walce z nowotworem liczy się czas – nie mamy go za wiele. Dlatego jak najszybciej musimy uzbierać potrzebne środki na leczenie. Z głębi serca prosimy o KAŻDĄ pomoc! Dzieci Wiolety wraz z rodziną

59 669,00 zł ( 13,02% )
Brakuje: 398 560,00 zł
Damian Dąbrowski
Damian Dąbrowski , 32 lata

Damian stoczył dramatyczną walkę o życie❗️Dziś toczy kolejną – o odzyskanie sprawności. POMÓŻ❗️

22 marca 2024 roku życie Damiana zmieniło się bezpowrotnie. Półprzytomnego brata znalazła nasza mama. Natychmiast wezwała pogotowie. W trakcie udzielania pomocy przez ratowników medycznych doszło do zatrzymania akcji serca. Po trwającej ponad 60 minut reanimacji Damianowi przywrócono funkcje życiowe, następnie przetransportowano go do szpitala na OIOM! Przyczyną niewydolności serca była kwasica ketonowa. Poziom cukru we krwi brata wynosił ponad 2000 mg/dl! Przez półtora miesiąca Damian był podtrzymywany przez respirator, a lekarze przez ten czas nie dawali mu żadnych szans, twierdząc, że doszło do śmierci pnia mózgu. Choć mówili, że mamy się przygotować na najgorsze my z wszystkich sił wierzyliśmy, że jest silny i uda mu się wyszarpać z objęć śmierci.  Po wielu dniach walki o życie Damian powoli zaczął reagować na bodźce, samodzielnie oddychać, a wkrótce potem nastąpił stopniowy powrót świadomości. Choć było to ogromne zaskoczenie dla wszystkich, lekarze nie ukrywali, że sytuacja nadal jest bardzo poważna i daleka od stabilnej… Obecnie Damian jest w pełni świadomy, kontaktowy i potrafi porozumiewać się z rodziną. Niestety, stan jego zdrowia nadal pozostaje określany jako ciężki. Niedowład czterech kończyn oraz zanik mięśni to największe problemy, które pozostawiło po sobie dramatyczne zdarzenie. Jego mięśnie osłabły do tego stopnia, że wykonywanie podstawowych czynności stało się niemożliwe i Damian potrzebuje naszej stałej opieki. Aby miał szansę na częściowe odzyskanie sprawności, niezbędna jest intensywna rehabilitacja w profesjonalnym ośrodku. Wyspecjalizowane placówki dysponują odpowiednimi urządzeniami oraz doświadczonymi terapeutami, którzy mogą pomóc bratu w odzyskaniu zdolności ruchowych i poprawie jego jakości życia. Niestety, rehabilitacja jest kosztowna, a dostęp do niej bez odpowiedniego wsparcia finansowego niemożliwy.... Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc. Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy może pomóc finansowo, ale każda forma wsparcia ma ogromne znaczenie. Każda złotówka, dobre słowo czy udostępnienie zbiórki daje Damianowi nadzieję na przyszłość. Prosimy Was o wsparcie, ponieważ bez niego brat nie dostanie szansy na normalne życie. Patryk, brat Damiana i rodzina

16 552,00 zł ( 17,28% )
Brakuje: 79 193,00 zł
Ewa Cuban
Pilne!
Ewa Cuban , 47 lat

PILNE❗️Rak sieje spustoszenie w moim ciele... RATUNKU❗️

Rak – słowo, mrożące krew w żyłach, szeptane w ciemnych zakamarkach umysłu. To nie tylko słowo. To potwór, cichy drapieżnik, który przychodzi bez zaproszenia. Ukryty w cieniu codziennych chwil jest gotów zniszczyć to, co kochamy najbardziej. Z początku niewidoczny, ledwie dostrzegalny. Czai się w mroku, nie dając znać o swojej obecności. Czeka na odpowiedni moment, by zaatakować. Na ofiarę wybrał mnie...  Całe życie byłam osobą pełną energii, gotową z determinacją stawić czoła każdej przeszkodzie. Los niespodziewanie postawił mnie przed najtrudniejszą z nich. 1 lipca 2024 roku usłyszałam diagnozę, która nagle zmieniła moją rzeczywistość w jeden z najgorszych koszmarów i odebrała perspektywy – rak płaskonabłonkowy przełyku. Te słowa odjęły mi mowę i w jednej chwili zburzyły doszczętnie cały świat.  Rak w końcu ujawnił swoje prawdziwe oblicze, jest zbyt silny, by go ignorować... To bestia o wielu przerażających twarzach. Jest jak wirus, który infekuje wszystko wokół — ciało, umysł, duszę, relacje z bliskimi. Pozostawia za sobą spustoszenie, niepewność oraz ból. Za mną szereg badań, a przede mną kolejne. Każde z nich zbliża mnie do odpowiedzi, co dalej? Czy czeka mnie chemio- lub radioterapia, a może operacja? Czas jest teraz najcenniejszy, bo to on decyduje o mojej przyszłości. Obecnie codzienność to wyczerpująca walka ze zdrowiem oraz myślami, które kotłują się wokół dwóch słów: "niewiadoma" i "śmierć". Ale to nie jest batalia, którą mogę wygrać sama. Potrzebuję Waszego wsparcia. Rozwijający się we mnie potwór nie atakuje tylko ciała. On poluje na ducha. Każdego dnia wysysa odwagę, zasiewając wątpliwości i lęk. Zamienia radość w ból, a nadzieję w rozpacz. Nie daje spokoju ani na chwilę. Całe życie poświęcałam się pracy i ludziom, których kocham. Przez wiele lat kierowałam redakcją lokalnej gazety, a później zostałam dyrektorką biblioteki miejskiej. Od kiedy pamiętam, starałam się inspirować i integrować naszą społeczność. Moje serce biło dla tych miejsc i ludzi. Teraz jednak muszę zrezygnować z wszelkich planów i skupić się na najważniejszym. Chcę wygrać wyścig z pożerającym mnie rakiem. Przeraża mnie fakt, że nie wiem, co mnie czeka. Wiem jednak, że przede mną długa droga, pełna bólu, niepewności i ogromnych kosztów. Codzienne wizyty u specjalistów, dieta, specjalistyczne preparaty – wszystko to pochłania środki, których mi brakuje. Zawsze radziłam sobie sama, ale dziś jestem zmuszona poprosić o pomoc. Marzę o tym, by znowu móc cieszyć się życiem – wsiąść na rower oraz spełniać się w pracy, którą kocham. Marzę o tym, bym miała możliwość dalej podróżować z moim ukochanym Arkiem i patrzeć, jak dorasta mały Ksawery. Proszę, pomóżcie mi wrócić do normalnego życia i ludzi, których kocham. Każda wpłata, każde wsparcie to dla mnie nadzieja na przyszłość. Nie pozwólcie, by moja historia skończyła się przedwcześnie. Walczę o najwyższą stawkę – O ŻYCIE. Dlatego wołam do Was: RATUNKU! Ewa

84 119,00 zł ( 79,07% )
Brakuje: 22 264,00 zł
Janek Ozimek
Janek Ozimek , 14 lat

Ciało Jasia przeszywa niewyobrażalny ból! Pomóż mojemu synkowi!

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko mogło biegać, śmiać się, odkrywać świat na własnych nogach. Niestety, jako rodzice Jasia, nie doświadczymy tego. W 30. tygodniu ciąży usłyszeliśmy słowa, które zmieniły nasze życie na zawsze: „Państwa dziecko urodzi się chore”. Zamiast radości z oczekiwania, nadeszła fala strachu, niepewności i bólu. Jaś przyszedł na świat z głębokim wodogłowiem oraz lekooporną padaczką, co sprawiło, że jest całkowicie zależny od naszej opieki. To, co dla innych dzieci jest naturalnym odruchem – siedzenie, chodzenie, mówienie – dla naszego synka pozostaje poza zasięgiem. Mimo to Jaś każdego dnia zaskakuje nas swoją pogodą ducha. Jego oczy, pełne ciekawości, patrzą na świat z takim samym zachwytem, jak oczy zdrowego dziecka. Jednak za tym uśmiechem kryje się niewyobrażalny ból spowodowany dużą skoliozą, z którym Jaś walczy każdego dnia. Z wiekiem stan Jasia niestety się pogarsza. Nadeszły kolejne problemy, które skazują go na jeszcze większe cierpienie. Nasz dzielny chłopiec coraz trudniej znosi ból i odczuwa dyskomfort. Dotychczasowy wózek, z którego korzystał, stał się dla niego pułapką – jest za mały, nie zapewnia odpowiedniego podparcia i tylko pogłębia jego problemy zdrowotne. Potrzebujemy wózka inwalidzkiego z systemem Spex, który zapewni synowi prawidłową pozycję siedzenia, zminimalizuje ból i pozwoli mu przez chwilę poczuć się lepiej. Koszt tego wózka to ogromna kwota, która dla nas jest nieosiągalna. Dofinansowanie z Pefronu i NFZ to jedynie kropla w morzu potrzeb. Resztę musimy uzbierać sami, ale bez Waszej pomocy to niemożliwe. Kiedy patrzymy na Jasia, na jego cierpienie oraz codzienną walkę, pęka nam serce. Jako rodzice zrobimy wszystko, by mu pomóc. Jednak teraz z pokorą, prosimy Was o wsparcie. Każda złotówka to krok bliżej do tego, by nasz syn mógł żyć bez bólu oraz by jego dni były choć trochę lżejsze. Pomóżcie nam sprawić, by świat Jasia stał się odrobinę mniej bolesny.  Rodzice Jasia

26 315,00 zł ( 70,67% )
Brakuje: 10 920,00 zł
Karol Mielnik
Karol Mielnik , 13 lat

Kosztowne leczenie jest nadzieją na poprawę sprawności Karola! Potrzebna pomoc!

Z niecierpliwością czekałam na narodziny Karola! Ciąża przebiegała prawidłowo i nic nie wskazywało na to, że może wydarzyć się coś złego. Niestety, przy porodzie doszło do komplikacji, które zadecydowały o losie mojego synka! Niedługo po narodzinach lekarze zdiagnozowali u Karola mózgowe porażenie dziecięce oraz padaczkę. Miesiąc spędziłam z nim w szpitalu, szukając pomocy u różnych specjalistów. Chciałam, by to wszystko okazało się tylko złym snem, jednak rzeczywistość nie pozostawiała złudzeń... Karol, będąc jeszcze maleństwem, rozpoczął rehabilitację, którą kontynuuje do dzisiaj. Cały czas staram się zapewniać mu wszystko, czego potrzebuje do lepszego rozwoju. Synek chodzi do szkoły specjalnej, gdzie uczęszcza na różne zajęcia. Konieczne są jednak dodatkowe terapie, przeprowadzane głównie prywatnie. Rehabilitacja jest trudna i wymagająca, lecz nie przynosi dużej poprawy… Pojawiła się jednak ogromna nadzieja dla mojego synka! Karol zakwalifikował się do terapii komórkami macierzystymi, która może wspomóc regenerację uszkodzonych nerwów i mięśni. To wielka szansa na poprawę jego sprawności, ale również wielki wydatek… Nie mogę pozwolić, by przeszkodą dla lepszej przyszłości mojego dziecka były pieniądze! Cały czas wszystkie możliwe środki przeznaczam na wizyty u specjalistów i leczenie Karola. Z całego serca proszę Was o wsparcie! Będę wdzięczna za każdą wpłatę! Aneta, mama Karola

4 825,00 zł ( 30,23% )
Brakuje: 11 133,00 zł
Marta Karwowska
Marta Karwowska , 45 lat

Operacja jest moją jedyną szansą na ucieczkę przed śmiercionośną chorobą! POMOCY!

Mam na imię Marta i prywatnie jestem mamą trzech, wspaniałych nastoletnich córek. Jestem też nosicielką genu BRCA1… Byłam jeszcze na studiach, gdy moja babcia zachorowała na nowotwór. Została otoczona specjalistycznym programem, a reszta rodziny zaczęła się badać w obawie przed zachorowaniem na śmiercionośną chorobę. Ja też poddałam się diagnostyce. Gdy otrzymałam wyniki byłam w szoku!  Kobiety, u których wykryto mutacje w tym genie, są obciążone ogromnym ryzykiem zachorowania na nowotwór piersi, a także mają dużą szansę na wystąpienie nowotworu jajnika. Wtedy byłam jeszcze bardzo młoda. Miałam w planach założenie rodziny, dlatego operacje nie wchodziły w grę! Jednak teraz nadszedł czas, gdy muszę zawalczyć o swoje życie i zdrowie. Lekarze mówią, że nie mogę dłużej czekać, bo to jak igranie z ogniem… W tym roku przeszłam profilaktyczną adneksektomię (usunięcie jajników i jajowodów), natomiast kolejnym etapem eliminowania zagrożenia zachorowaniem na raka jest profilaktyczna mastektomia.  To nie jest łatwa decyzja – jej podjęcie zajęło mi dużo czasu. Jednak wiedząc, jak bardzo jestem obciążona, dla siebie oraz dla moich córek chcę poddać się tej operacji i uwolnić od permanentnego strachu o własne zdrowie. Chcę cieszyć się życiem, czerpać z niego radość, móc patrzeć, jak moje dzieci dorastają i być dla nich wsparciem jak najdłużej… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Marta

714,00 zł ( 2,18% )
Brakuje: 32 031,00 zł