Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcel Dołęga
Marcel Dołęga , 6 lat

Ortezy szansą na sprawność❗️Pomóż Marcelkowi❗️

Ucisk rdzenia kręgowego jest jak bomba. W każdej chwili może się pogorszyć. Nie chcemy nawet myśleć, co będzie wtedy… Marcelek urodził się ze stopami końsko-szpotawymi. Od razu zaczęliśmy leczenie – gips, przecięcie ścięgien, szyny…  Odkąd skończył pół roku, synek zmaga się również z zakażeniem układu moczowego. Diagnostyka wykazała poszerzony moczowód i zalecono nam dalsze badania, a dokładniej rezonans. Wtedy właśnie zdiagnozowano ucisk rdzenia, melopatię i zaburzenia segmentacji. Kiedy miał 3 latka, odpowiedni zabieg został wstrzymany, ponieważ Marcel był w dobrej kondycji. W marcu synek miał operację, ze względu na dwukrotnie wykrzywiony piszczel, a obecnie wciąż czekamy na wizytę kontrolną, czy jego stan się nie pogarsza. Marcel jest jeszcze mały. Ma tylko 5 lat i nie do końca zdaje sobie sprawę, co się dzieje, ale bardzo dużo rozumie. Jest cierpliwy, nie narzeka, mimo że codziennie towarzyszy mu naprawdę duży ból. Każdy wykonany samodzielnie krok sprawia mu ogromną radość! „Idźcie, nóżki. Nie bólcie mnie. Idźcie szybciej!” to powtarza, starając się pobiec i bawić się z innymi dziećmi. Niestety wiem, że nigdy nie będzie sprawny tak, jakby chciał. Walczymy o to, by jego stan się nie pogorszył.  Dlatego zwracamy się do Państwa z gorącą prośbą o pomoc. Według lekarza ortezy „zrobią resztę roboty”. Dzięki nim Marcelek będzie mógł pójść do szkoły, uczyć się i bawić z innymi dziećmi, czego tak bardzo pragnie już teraz. Niestety, koszt takich ortez może wynosić nawet 10 000 złotych! To dla nas zdecydowanie za dużo, ale nie chcemy, by pieniądze stanęły nam na drodze do szczęśliwej przyszłości Marcelka. Do tego potrzebujemy  Rodzice Marcelka

7 784,00 zł ( 73,16% )
Brakuje: 2 855,00 zł
Katarzyna Rębisz, Agnieszka Maćkowiak
Katarzyna Rębisz, Agnieszka Maćkowiak , 42 lata

Osierocił 3. dzieci i śmiertelnie chorą żonę! POMÓŻ❗️

Już nie płaczę. Wiem, że muszę być silna dla dzieci, dla mojej niepełnosprawnej, chorej córki, dla wchodzącego w dorosłość syna i dla najmłodszego 7-latka. Mierzę się z nowotworem. Dotychczas pomagał mi mąż, jednak miesiąc temu zostałam wdową.  Od 22 lat opiekuję się córką, która urodziła się z obustronnym, głębokim niedosłuchem. Poradziliśmy sobie z tą niepełnosprawnością. Lekarze wszczepili Agnieszce implant słuchowy, córka poszła do szkoły. Żyliśmy normalnie. Potem pojawił się Grześ. Gdy najmłodszy Maciuś miał 2 latka mojemu mężowi pękł krwiak w mózgu. Był to dla nas cios, tygodnie i miesiące niepewności…  Jako rodzina trzymaliśmy się zawsze razem, wspieraliśmy, jednak od tamtego czasu wydarzyło się wiele ciężkich sytuacji. W 2020 roku u Agnieszki lekarze zdiagnozowali schizofrenię paranoidalną, której pierwsze objawy pojawiły się 4 lata wcześniej – myśli samobójcze, lęki, agresja… Rok temu u mnie lekarze zdiagnozowali rzadki i bardzo złośliwy nowotwór kości. To dokładnie pleomorficzny mięsak odróżnicowany z guza chrzęstnego. W żadnym stopniu niepodatny na chemioterapię i radioterapię. Przeszłam już dwie operacje w tym amputacje kciuka w stawie nadgarstkowym. Mimo dochodzących trudności dawaliśmy radę... Aż do tego wstrząsającego dnia. Mój mąż zmarł 15 sierpnia z powodu rozległego wylewu.  Wiem, że tym razem nie poradzę sobie sama, dlatego z całego serca proszę Cię o wsparcie i pomoc. Potrzebuję pieniędzy na leczenie siebie oraz córki, na wizyty do specjalistów, dojazdy, leki. Bądź naszym aniołem! Kasia

13 216 zł
Nikola Śmiałek
Nikola Śmiałek , 7 lat

MPD towarzyszy jej każdego dnia! Pomóż zawalczyć o lepsze jutro!

Tak trudno było uwierzyć w to, że to może być prawda. Gdybyśmy tylko mogli, zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, by nasza córeczka była po prostu zdrowa. Niestety... Nikola urodziła się już w 32. tygodniu ciąży z niedotlenieniem, ważąc jedynie 990 gramów. Gdy już wyszliśmy ze szpitala, rozpoczęliśmy wędrówkę po licznych specjalistach, by ostatecznie usłyszeć, że Nikola całe życie będzie się zmagać z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym. Był to dla nas tak ogromny cios, że długo nie dopuszczaliśmy do siebie tej myśli. Rehabilitujemy córeczkę od kiedy pamiętamy, odwiedzamy wciąż wielu lekarzy, córeczka potrzebuje także specjalistycznego, drogiego sprzętu. Nigdy nie myśleliśmy, że znajdziemy się w tak trudnej sytuacji. Dziś jednak nie mamy wyjścia i musimy prosić Was o pomoc. Wierzymy, że dzięki Wam przyszłość naszej córeczki może być spokojniejsza! Rodzice

4 600 zł
Anna Gondko
Anna Gondko , 60 lat

Chorowała córka, dziś choruję i ja! Jeszcze nigdy życie nie było tak ciężkie...

Jestem mamą niepełnosprawnego dziecka. Moja córka kiedyś korzystała z Państwa pomocy, dzięki zbiórce otrzymała środki na leczenie! Dzięki temu poznałyśmy ogromną moc, ogromne szczęście, którym się z nami podzieliliście. Poświęciłam córce całe moje życie, nie szczędząc swojego zdrowia i środków. Robiłam wszystko, aby jej pomóc. Niestety niedawno, na domiar złego, dopadła mnie ciężka choroba – stwardnienie rozsiane postępujące. Teraz i ja jestem zdana na pomoc osób trzecich. Poruszam się na wózku, tak jak moja córka. Nasza codzienność jeszcze nigdy nie była tak ciężka... Zwracam się do Ciebie jeszcze raz z prośbą o pomoc. Proszę, pomóż mi ulżyć w chorobie i krytycznej sytuacji, w jakiej się znalazłam. Każda złotówka pozwoli mi stanąć do walki z chorobą.  Anna

290 zł
Julian Świtaj
Julian Świtaj , 8 lat

Walka o przyszłość Julka nadal trwa!

Dwójka dzieci to podwójny obowiązek, ale przede wszystkim podwójna dawka miłości. Wiemy coś o tym, bo jesteśmy rodzicami Julka i Niny – dwojga bliźniąt. Niestety Julek urodził się ze wszystkimi oznakami wcześniactwa. Wiedzieliśmy, że przed nami walka o jego zdrowie. Dziś mamy za sobą mnóstwo wizyt lekarskich, badań, rehabilitacji i terapii i przed sobą dalszą walkę o zdrowie Julka.  Julek, cały czas jest w ferworze terapii. Głównie logopedycznej i rehabilitacji ruchowej. Dzięki Waszej pomocy już 2 razy udało nam się uzbierać środki na niezbędną, intensywną opiekę medyczną! To niezwykle budujące i wzruszające zarazem. Wizyta u logopedy odbywa się raz w tygodniu, natomiast rehabilitacja ruchowa 3 razy w miesiącu. Do tego dochodzą też wizyty u specjalistów. Regularne USG brzucha i badanie nerek. W Wszystkie przeszkody pokonujemy wspólnie, małymi kroczkami. Jednak najważniejsze jest to, że widzimy efekty. Syn mówi i rozumie coraz więcej. Nie nabrał tyle umiejętności, co rówieśnicy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się to wydarzy, jednak walczymy o to każdego dnia. Często brakuje nam sił, kiedy widzimy, jak siostra bliźniacza Julka uczy się wszystkiego z prędkością światła, a jemu brakuje tych mocy. Ale załamanie szybko mija, a my nadal idziemy do przodu. Koszty rehabilitacji i leczenia są bardzo wysokie. Wizyty u terapeutów i specjalistów również kosztują. Trudno nam radzić sobie samodzielnie. Dlatego znów prosimy o Twoją pomoc. Rodzice Julka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

2 123,00 zł ( 16,98% )
Brakuje: 10 378,00 zł
Adrianna Borowska
Adrianna Borowska , 28 lat

Choroba rozpędza się coraz bardziej, pomóż ją zatrzymać!

Koszmar mojego życia zaczął się w wieku 20. lat. Wtedy uaktywniła się groźna dziedziczna choroba genetyczna paraplegia spastyczna. Jej odmian jest wiele i każda z nich daje inne objawy, rokowania. Badania genetyczne wykazały obecność mutacji w genie KIF1A.  HSP 30. unieruchomienie moich mięśni. Choruję na ekstremalne napięcie mięśni, uniemożliwiające poruszanie się!Tak w najprostszym skrócie można opisać moje aktualne życie. Moje niewyobrażalne cierpienie ma podłoże w chorobie genetycznej i jej powikłaniach.   Mam 26 lat i od 6. leżę bardzo chora w łóżku. Kilka lat temu badania genetyczne potwierdziły u mnie dziedziczną paraplegię spastyczną (HSP 30) wraz z  neuropatią czuciowo-ruchową. Choroba szybko doprowadziła do bardzo poważnej niepełnosprawności. Sprawiła, że jestem osobą leżącą i wymagającą cały czas opieki.   Moim całym życiem i sprawnością ruchową zawładnęła choroba genetyczna i jej powikłania. Błagam Was i proszę o pomoc o możliwość leczenia. Codziennie moja neurodegeneracyjna choroba sprawia, że muszę  podporządkować się bólowi. Opornemu na najsilniejsze leki opioidowe. Moje całe ciało, mięśnie, są spięte ponad moją wytrzymałość. Nie mogę sięgnąć nawet szklanki wody z szafki samodzielnie, stanąć na stopach i utrzymać się w pionie. Choroba odebrała mi możliwość poruszenia się. Został już ze mnie cień samej siebie. Paraplegia spastyczna aktywowała się blisko 20. roku życia. Przed tą tragedią byłam w najlepszym etapie swojego życia.  Wszystko, co najlepsze było właśnie przede mną. Studiowałam. Chłonęłam radość z każdego dnia i pragnęłam spełniać swoje wszystkie marzenia. Teraz mam tylko JEDNO. Mój młody umysł chce móc z tego życia korzystać, cieszyć się nim, nie myśląc jednocześnie wciąż o tym, że choroba zabiera mi coraz więcej.  Choroba genetyczna powoduje bardzo silne napięcie mięśni i ból całego ciała. Nie mogę chodzić. Korzystam z wózka inwalidzkiego. Jestem coraz poważniej ograniczona w zakresie poruszania się. Tracę sprawność i samodzielność w najprostszych i codziennych czynnościach. W Polsce brakuje specjalistów, którzy by znali się na tej chorobie, nie ma również leków. Uzyskałam diagnozę i na tym etapie pozostałam sama. Największe cierpienie sprawiają mi zwyrodnienia stawów skroniowo-żuchwowych. Choroba genetyczna miała wpływ na ich uszkodzenie. Ze względu na nią, lekarze nie chcą podjąć się leczenia chirurgicznego... Zasugerowano mi wprost, bym szukała pomocy za granicą.  Możliwość leczenia i poszerzenia diagnostyki odnalazłam w Niemczech. Udało mi się nawiązać kontakt z chirurgiem szczękowo-twarzowym ze szpitala w Berlinie. Wraz z zespołem lekarzy innych specjalizacji (neurolodzy, genetycy, anestezjolodzy, lekarze ds. leczenia bólu) są w stanie wspólnie zapewnić mi kompleksową i profesjonalną pomoc. To zarówno cudowna dla mnie wiadomość, jak i... przerażająca ze względu na koszty. Muszę pojechać jak najszybciej pojechać do Berlina i zawalczyć o własne zdrowie! Niezbędne jest przeprowadzenie wywiadu lekarskiego, zlecenie najnowszych badań stawów skroniowo-żuchwowych i ustalenie chirurgicznego leczenia. Niezbędna do przeprowadzenia jest operacja artroskopii, która usunie stan zapalny, wysięki i torbiele w stawach. Nieprzeprowadzenie operacji w szybkim czasie może skutkować przedostaniem się stanu zapalnego ze stawów do mózgu, wywołując jego zapalenie! Po artroskopii kolejnym wskazaniem medycznym w moim przypadku jest operacja wstawienia endoprotez. Dopiero po przejściu tych operacji istnieje bardzo duża szansa, że moje życie wróci do względnej normalności.  Niestety, leczenie w Niemczech wiąże się ze sporymi kosztami dlatego, aby móc zawalczyć o swoje zdrowie oraz życie bez bólu i przerażającego cierpienia, zdecydowałam się prosić Was wszystkich o pomoc. Tylko dzięki Wam na nowo będę mogła uwierzyć w to, że jeszcze będę zdrowa! Moim marzeniem jest zjeść moje ulubione danie bez fizycznej blokady, że nie mogę gryźć. Zobaczyć odbicie swojej twarzy i zobaczyć ją zdrową. Móc ją dotknąć bez przeszywającego, ostrego bólu. Promieniującego na całe ciało. Wyczekuję chwili oddechu bez bolących mnie pleców i łopatek. Podarujcie mi wolność swobodnego ruchu, dodając mi skrzydeł. To dla mnie największy dar.  Za każdą darowiznę pragnę wszystkim bardzo podziękować. Moja wdzięczność płynie prosto z głębi serca.  Adrianna    

439 zł
Aleksander Kamiński
Aleksander Kamiński , 13 lat

Głód, nad którym nie panuje, może go zabić!

Uczucie głodu może zabić? Pytanie, które daje do myślenia, bo odpowiedź wydaję się banalnie prosta. Niestety tajemnica choroby tego chłopca niesie za sobą ogromne zagrożenie. Niepohamowane poczucie głodu, brak umiaru i brak odczucia sytości może w konsekwencji prowadzić do śmierci. Olek ma dzisiaj 7,5 roku, tyle czasu udało się ocalić go przed samozniszczeniem swojego organizmu. PWS, Zespół Pradera – Willego, choroba, o której nigdy wcześniej nie słyszeliście, bo jest niezmiernie rzadko spotykana. Chory jest wiecznie głodny, przez co dochodzi do monstrualnej otyłości, od której nie ma ucieczki. Jedynym ratunkiem dla Olka jest bardzo niskokaloryczna dieta i ćwiczenia. Chłopiec od 7,5 roku musi mieć przy sobie nieustannie “anioła stróża”, który będzie za niego kontrolował apetyt, który nie ma końca! Olkowi bardzo trudno spalać to, co zje, bo od urodzenia zmaga się z obniżonym napięciem mięśniowym, przez co energia i kalorie spalane są dużo wolniej! Pętla autodestrukcji wpisana jest w jego życie, zaciska się wraz z wiekiem. Dużego chłopca coraz trudniej upilnować, coraz trudniej wytłumaczyć mu, że jedząc, bez opamiętania, robi sobie wielką krzywdę. “Mamusiu, jestem głodny, bardzo głodny, dlaczego nie mogę się najeść?” Tylko tak można o niego walczyć, chroniąc go przed samym sobą. Jak długo rodzina da radę? Tak długo, jak będzie trzeba, bo żaden rodzic nigdy nie zrezygnuje ze swojego dziecka! Aleksander jest pod kontrolą wielu specjalistów – endokrynologa, neurologa, okulisty, alergologa, pedagoga, logopedy, i rehabilitanta. Codziennie przyjmuje hormon wzrostu w postaci zastrzyku. Wymaga także intensywnej rehabilitacji ruchowej i logopedycznej, a także wyjazdów na basen. To wszystko może wydawać się zwyczajną rehabilitacją, a jest żmudnym procesem ratowania życia dziecka. Znaleźliśmy się w sytuacji, z której nie ma wyjścia. Musimy prosić Was o pomoc, by nasz syn mógł się dalej rehabilitować. Jako rodzice, bierzemy odpowiedzialność za nasze dziecko i staramy się odeprzeć chorobę. Nie pozwalamy jej doszczętnie panować nad życiem Olka, ale bez pomocy, powoli zaczniemy przegrywać. Turnusy rehabilitacyjne to jedyny właściwie spożytkowany czas w naszym życiu. Wtedy Olek pochłonięty jest ćwiczeniami i pracą, a nie myśli o chorobie, która każe mu jeść i zabijać się każdego dnia. Prosimy Was o pomoc, żeby nie stać w miejscu. Wierzymy, że w końcu pojawi się skuteczna metoda walki z chorobami naszego dziecka. Do tego czasu, dzięki Wam, będziemy o niego walczyć, z determinacją – bo szaleńcza determinacja jest oznaką największej miłości!

1 226,00 zł ( 7,89% )
Brakuje: 14 306,00 zł
Michał Jankowski
Michał Jankowski , 18 lat

By wśród ciemności dostrzec nadzieję... Pomagamy Michałowi!

Michaś od urodzenia nie widzi świata. Nie zna swojego odbicia w lustrze, błękitu nieba, zieleni trawy. Nie widzi mojego uśmiechu, który pojawia się za każdym razem, kiedy go zobaczę... Zamiast tego widzi czerń i ciemność, która rozprzestrzenia się aż po horyzont...  Od urodzenia Michał jest niewidomy. Ma zdiagnozowaną ślepotę całkowitą, jedynie w prawym oku ma lekkie poczucie światła. Przez całe życie, Michaś uczy się funkcjonować i poznawać świat innymi zmysłami. Próbuje odnaleźć się w  ciemnej rzeczywistości… Jednak jest to bardzo trudne, ponieważ otaczająca przestrzeń często jest nieprzystosowana do osób niewidomych i wpływa na ograniczenie ich aktywności, a nawet wykluczenie społeczne. Dlatego moim największym marzeniem jest, by Michaś mimo wszelkich barier był samodzielny i poradził sobie, kiedy mnie zabraknie.  Przez wiele lat robiłam wszystko, aby znaleźć dla niego pomoc i wspierać jego rozwój. Niestety, w Polsce nie ma nikogo kto by się podjął jakiegokolwiek zabiegu, który dawałby szansę na to, że syn będzie w stanie coś dostrzec... Wierzę, że za granicą są specjaliści, którzy mogliby się podjąć leczenia, jednak brak funduszy odbiera nadzieję, że kiedykolwiek do nich trafimy... Do tego czasu chciałabym zakupić Michałowi sprzęt brajlowski, który bardzo pomógłby mu się rozwijać, zdobywać wiedzę i kształtować umiejętności. Potrzebujemy również specjalistycznego leczenia, rehabilitacji i terapii. Niestety, koszty tego wszystkiego są ogromne i  znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe.  Proszę o pomoc, bo chcę tylko jednego – żeby mój synek był samodzielny i poradził sobie w trudnej, nieprzystosowanej dla niewidomych rzeczywistości. Światem mojego dziecka jest ciemność, jednak dzięki Tobie i Twojej pomocy może on nabrać pięknych barw...  Anna, mama

3 548 zł
Marek Sztabnicki
Marek Sztabnicki , 54 lata

Sportowy duch w walce ze straszliwą chorobą! Pomocy!

Jeszcze do niedawna żyłem na pełnych obrotach. Spełniałem się jako ojciec, mąż i trener. W latach 80. byłem Mistrzem Polski w kajakarstwie, później trenowałem zawodników w tej dyscyplinie. Zapewne robiłbym to do dziś, gdyby nie straszliwa choroba, która niespodziewanie pojawiła się w moim życiu i wywróciła wszystko do góry nogami...  Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie. Najpierw złe samopoczucie – brak sił, mocne osłabienie i częste krwawienie z nosa. Na początku byłem przekonany, że wszystkie te dolegliwości są wynikiem przepracowania i zwykłego przemęczenia. Jednak, kiedy pod pachą wyczułem dużego guza, wiedziałem, że jak najszybciej muszę skonsultować się ze specjalistą.  Lekarz zalecił usuniecie guza i wykonanie badań histopatologicznych. Do samego końca wierzyłem, że to nie może być nic strasznego. Przecież zawsze dbałem o swoje zdrowie, a mała narośl i osłabienie nie mogą zwiastować śmiertelnej choroby! Niestety, tak bardzo się myliłem... Wyniki jednoznacznie wykazały, że guz pod pachą to nowotwór złośliwy –  chłoniak powstały z komórek płaszcza C83!  Początkowo byłem w ogromnym szoku i utrzymywałem diagnozę w tajemnicy przed sąsiadami, znajomymi, przyjaciółmi… Nie chciałem ich martwić, w dodatku było to dla mnie niesamowicie trudne... Zawsze byłem samodzielnym i wytrwałym człowiekiem – głową i filarem rodziny. Dbałem o żonę, dzieci i bliskich. Miałem plany, marzenia i cele do zrealizowania... Nagle to wszystko zawisło na włosku.  Po kilku tygodniach, gdy szok minął, pozostało pytanie, „Co dalej?”. Poddanie się nie wchodziło w grę. Przecież to nie leży w naturze sportowca! Wiedziałem, że mam dla kogo żyć, dlatego muszę walczyć. Z tą właśnie myślą rozpocząłem długi cykl leczenia...  Obecnie od diagnozy upłynęło już sporo czasu... Minęły dokładnie 4 lata – ciężkiej, intensywnej walki. Przeszedłem chemioterapię, naświetlania, autoprzeszczep szpiku kostnego oraz leczenie podtrzymujące, w którym jestem do dziś.  Jestem również pod stałą opieką onkologiczną, hematologiczną oraz pod opieką pulmonologa, kardiologa i wielu innych specjalistów. W wyniku leczenie powstało wiele skutków ubocznych, z którymi zmagam się do dziś. Mam ogromną męczliwość, szybko tracę siły, a wykonanie niektórych czynności staje się dla mnie wyzwaniem nie do pokonania. Dodatkowo ostatnie badania wykazały obecność guza w płucach... To oznacza, że leczenie nadal musi trwać.  Niestety długotrwała walka odbiła się na całej rodzinie. Żona zrezygnowała z pracy, aby całkowicie poświęcić się opiece nade mną, a dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie nasze oszczędności! Pojawił się problem z opłaceniem bieżących rachunków, o wyjazdach medycznych, lekach i diecie nie wspominając...  Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc. Leczenie to jedyna szansa na powrót do dawnego życia – bez wznowy i cierpienia.   Proszę, pomóżcie mi.  Marek *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.  Licytacja na Facebooku:  ➡️ Licytacje dla Marka- człowieka z żelaza! Dowiedz się więcej:  ➡️ Sportowy duch w walce z chorobą. ➡️ Były Mistrz Polski walczy o życie!

70 750,00 zł ( 83,13% )
Brakuje: 14 357,00 zł