Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Sobolewski
Paweł Sobolewski , 38 lat

Nie cofnę czasu, ale nadal mam szansę normalnie żyć! Proszę o pomoc...

Niedługo minie 10 lat, od kiedy moje życie uległo całkowitej zmianie. Chciałem sobie tylko skrócić drogę do domu. Gdybym wtedy wiedział, jakie będą tego konsekwencje... Przechodziłem przez tory kolejowe, a w zasadzie przebiegałem, bo wydawało mi się, że zdążę, że pociąg jest jeszcze daleko. Dalej mam jedynie zamglone wspomnienia, jak przebłyski świadomości. Po walce o życie obudziłem się w szpitalu. Bez nóg… Trafiłem do szpitala w ciężkim stanie, od razu na stół operacyjny. Przez wiele długich godzin lekarze walczyli o to, bym nie pożegnał się z życiem. Tę walkę wygrałem, za co dziękuję losowi. Nadal tu jestem, choć nigdy nie będzie tak, jak przed wypadkiem… W sumie aż 4 razy trafiałem pod nóż chirurga z powodu martwicy nóg. Po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu na Klinice Chirurgii Urazowej i Ortopedii wróciłem do domu. Wtedy tak naprawdę zacząłem życie od początku. Bez nóg, na wózku inwalidzkim, musiałem się nauczyć funkcjonować jako niepełnosprawny człowiek. Jednak błędna decyzja zaważyła na całym moim życiu, o mało mi je nie odbierając. Zacząłem walczyć o to, co mi zostało. Intensywne ćwiczenia i rehabilitacja kikutów pozwoliły mi dwa lata po wypadku zacząć poruszać się na protezach. W 2012 roku udało mi się zebrać potrzebną kwotę na moje pierwsze “nowe nogi - to na nich od początku uczyłem się stać pionowo i stawiać pierwsze kroki. Obecnie poruszam się w protezach z przegubem kolanowym, jednak moja mobilność jest ograniczona. Moim marzeniem są nowoczesne protezy z przegubami kolanowymi C-Leg, które pozwoliłyby mi sprawniej pokonywać bariery i normalnie funkcjonować na co dzień, a nawet powrócić do pracy! Przed wypadkiem byłem mechanikiem samochodowym… Samochody to moja pasja. O niczym nie marzę tak, jak o odzyskaniu samodzielności - tego, co większość z Was ma, choć może nie docenia. Mam nadzieję, że moja historia będzie przestrogą i skłoni do refleksji, że to, co teraz wydaje nam się takie normalne, można stracić w jednej chwili… Przed wypadkiem byłem bardzo aktywny, czerpałem z życia pełnymi garściami: praca, jazda na rowerze, bieganie, siłownia, basen, piłka nożna, wyjazdy nad jezioro, nad morze, w góry, zbieranie grzybów... Często śnię o tym, że znów sam prowadzę samochód... Profesjonalne protezy pozwolą odzyskać mi samodzielność i niezależność. Niestety, ich koszt jest gigantyczny… Dlatego zwracam się z ogromną prośbą do wszystkich, którzy to czytają, o pozostawienie choć kilku złotych. Każda cegiełka to dla mnie szansa na odzyskanie tego, co straciłem w wypadku… Z góry za wszystko dziękuję. Paweł

3 776,00 zł ( 1,3% )
Brakuje: 286 161,00 zł
Mason Słowicki
Mason Słowicki , 6 lat

Twoja pomoc to jego szansa na życie bez bólu!

Świat się zawalił... Czy życie Masona musi być naznaczone niepełnosprawnością? Twoja pomoc to życie bez bólu! Chcielibyśmy podzielić się z Wami historią naszego synka. Pisanie o sytuacji, która nas spotkała, jest dla nas bardzo bolesne. Niestety dziś nie mamy wyboru...  Kiedy Mason przyszedł na świat, ważył niewiele ponad kilogram. Zaraz po porodzie trafił na Oddział Intensywnej Terapii. Za Masona oddychał respirator. Radość z narodzin synka przerodziła się w ogromny strach i bezsilność. Każdą noc przez trzy miesiące pobytu w szpitalu z synkiem, spędziłam na nasłuchiwaniu aparatu stymulującego oddech i bicie serca. Modliłam się z mężem przy łóżeczku o każdy jego oddech, o każdą przeżytą godzinę… Mogliśmy go dotykać tylko przez rękawiczki. Mój trzymiesięczny pobyt w szpitalu, bez możliwości wyjścia na zewnątrz był jak niekończący się sen. Nie można przelać na papier tego, co dzieje się w sercu matki, patrzącej na to, jak płynie życie na oddziale Intensywnej Terapii, kiedy spotykamy się z przedwczesnym porodem, jak i z przedwczesną śmiercią. .. Na naszych twarzach łzy szczęścia, ale i wielki strach. Zamykając drzwi szpitala, myślałam, że nasz koszmar się skończył, że w końcu wygraliśmy – jednak to nie była prawda. Synek ma Mózgowe Porażenie Dziecięce. W imieniu mojego dziecka – Masona, jak i w naszym – rodziców, chcemy z całego serca prosić Was o pomoc, o wsparcie finansowe, aby móc realizować rehabilitację. Jest ona bardzo ważna, aby Mason mógł stać się sprawnym fizycznie chłopcem. Mason musi być rehabilitowany 3-4 razy dziennie metodą Vojty. Każde ćwiczenia są dla niego ogromnym bólem i stresem, ale dzięki nim może uzyskać sprawność w rączkach i nóżkach. Może nauczyć się siadać i chodzić. Szanse na pierwsze kroki, życie bez bólu i szczęśliwe dzieciństwo mogą dać mu jedynie intensywne ćwiczenia. Każde ćwiczenia są dla niego ogromnym bólem i stresem, ale dzięki nim może uzyskać sprawność w rączkach i nóżkach. Może nauczyć się siadać i chodzić. Najważniejszym celem jest niedopuszczenie, aby mięśnie uległy dystrofii mięśniowej. Szanse na pierwsze kroki, życie bez bólu i szczęśliwe dzieciństwo mogą dać mu jedynie intensywne ćwiczenia. Proszę, pomóżcie Masonowi stanąć na nóżki. Liczy się każda kwota, choćby ta najmniejsza. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc w taki sposób, ale dla zdrowia i szczęścia synka zrobię wszystko.  Gosia, mama Masona

164 895,00 zł ( 68,88% )
Brakuje: 74 467,00 zł
Waldemar Kordulewski
Waldemar Kordulewski , 50 lat

Moja stara proteza się sypie. Pomóż mi kupić nową, bym nadal mógł być sprawny!

Moje życie 24 lata temu zmienił wypadek samochodowy. Auto stanęło w płomieniach, a ja tylko cudem uniknąłem śmierci. Po tym wszystkim zostały mi blizny i dramatyczne wspomnienia. Jest jeszcze jedno – w wypadku straciłem nogę. Lewą udało się uratować, prawej – niestety nie… Do sprawności sprzed wypadku nie wróciłem już nigdy. Tamtego dnia miałem tylko 21 lat. Byłem już wtedy samodzielnym człowiekiem, pracowałem jako budowlaniec. Miałem plany. Plany, które nie przewidywały tragicznego wypadku i utraty nogi. Uderzenie, trzask, ogromny huk – samochód, którym akurat jechałem stanął w płomieniach. Z samego wypadku niewiele pamiętam. W szpitalu lekarze mówili mojej rodzinie, że szanse na przeżycie są niewielkie. Obudziłem się po czterech dniach. Okazało się, że w płomieniach najbardziej ucierpiały moje nogi. Ucierpiały na tyle, że jedną trzeba było amputować. Dodatkowo miałem rozległe poparzenia ciała. 9 miesięcy spędziłem w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. To był czas pełen bólu i wielka próba siły fizycznej i psychicznej. Po tamtym czasie zostały blizny i puste miejsce po prawej nodze. Chociaż ciężko było się z tym wszystkim pogodzić, starałem się nie załamywać. Wtedy jeszcze nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądało moje życie z niepełnosprawnością. Wyobrażałem sobie, że w miarę szybko wrócę do pracy. Nic bardziej mylnego…  Wszystkiego musiałem uczyć się na nowo – jak małe dziecko stawiałem pierwsze kroki. Od tamtego momentu minęło już dużo czasu. Została tylko stara, zniszczona proteza, która przestaje działać i spełniać swoje zadania. Po ponad 20 latach jest już bardzo mocno zużyta, dlatego potrzebuję nowej, która z kolei kosztuje bardzo dużo pieniędzy. Chciałbym jeszcze mieć szansę poruszać się lepiej, sprawniej, nie musieć się wstydzić dziurawej, pokruszonej protezy, która w każdej chwili może przestać działać. Wierzę, że dzięki Twojej pomocy będzie to jeszcze możliwe. Proszę, pomóż mi odzyskać to, co brutalnie zniszczył wypadek. Waldemar

7 555,00 zł ( 22,54% )
Brakuje: 25 956,00 zł
Michał Lubak
Michał Lubak , 26 lat

Kiedy los na starcie życia odbiera ci wszystkie marzenia...

Pamiętam ten wypadek, jakby to było wczoraj. Uderzenie, trzask pękającego kręgosłupa, a razem z nim mojego złamanego życia. Od tamtej chwili nic już nie jest takie same. Straciłem czucie w rękach, nogach… Cała moja sprawność i samodzielność rozpadła się na miliony drobnych kawałków, niczym pęknięta szyba w samochodzie. Od 8 miesięcy dzięki intensywnej rehabilitacji próbuję ją poskładać na nowo. To jednak kosztuje kosmicznie duże pieniądze… Wszystko to działo się w letni weekend. Od poniedziałku miałem podjąć nową pracę, w październiku czekał na mnie pierwszy rok studiów informatycznych. Życie właśnie rozcierało przede mną czerwony dywan, zapraszając do poznania uroków dorosłości. Nic z tego nie wyszło… Wypadek w ciągu kilku sekund zabrał wszystkie plany, marzenia. Może gdyby wtedy była gorsza pogoda albo gdyby mi się po prostu nie chciało. Dzisiaj to już nie ma znaczenia. Jest brutalna rzeczywistość, do której cały czas próbuję się przestawić. Diagnoza zmiażdżyła moje serce. Lekarze robili wszystko, co mogli zrobić, żeby mnie uratować. Byłem blisko, bardzo blisko przeniesienia się na ten drugi świat. Moi najbliżsi umierali ze strachu, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Każdego dnia widzę, jak się martwią i przeżywają równie mocno, próbując wszelkimi sposobami postawić mnie na nogi. Tego długu wdzięczności nie spłacę pewnie nigdy. Litry przelanego potu, ból zesztywniałych mięśni, łzy, które płyną z bezsilności. Ćwiczę 5-6 godzin dziennie, próbując pobudzić organizm do działania. Po 8 miesiącach potrafię już samodzielnie przesiąść się z łóżka na wózek, założyć własnymi rękoma koszulkę. Takie proste rzeczy, a dla mnie to sukces na miarę wejścia na Mont Everest. Muszę dalej ćwiczyć i pracować, nie ma drogi na skróty. Niestety, turnusy opłacane przez NFZ już się skończyły, a dla mojej rodziny jest to ogromny wydatek finansowy. Dlatego proszę o pomoc… Ile z utraconej sprawności jestem w stanie odzyskać? Nie wiadomo. Medycyna nie zna odpowiedzi na to pytanie. Najgorsze, co bym mógł teraz zrobić, to usiąść i użalać się nad swoim losem. Kumple ze szkoły poszli na studia, zamieszkali samodzielnie, umawiają się z dziewczynami, czerpią z życia pełnymi garściami. Ja nie mogę, bo ręce i nogi nie chcą mnie słuchać, choć czasami krzyczę na nie ze złością, ile tylko siły znajdę w gardle. Proszę Cię o szansę, wsparcie. Sam nie dam rady, nic nie mogę zrobić… Michał

54 759,00 zł ( 51,36% )
Brakuje: 51 843,00 zł
Martyna Owczarek
Martyna Owczarek , 14 lat

Martynka chce mówić tak jak Ty! Pomóż jej walczyć o zdrowie!

Martynka skończyła w listopadzie 9 lat i dopiero od niedawna potrafi chodzić. Wszystko przez Mózgowe Porażenie Dziecięce, które mocno jej dokucza od pierwszych dni życia. Ćwiczenia, rehabilitacja — to nasza codzienność. Małymi krokami staramy się odzyskać utracone zdrowie, ale jest to bardzo trudna walka. Ogromną szansę na poprawę sprawności Martynki daje terapia komórkami macierzystymi. Niepełnosprawność… Odmieniamy to słowo przez wszystkie przypadki. Pojawia się na diagnozach, w orzeczeniu — wszędzie. Nigdy się go nie pozbędziemy, a nasza córeczka już zawsze będzie potrzebowała pomocy ze strony innych osób. Czasu nie cofniemy i to, co możemy zrobić, to spoglądać jedynie do przodu. Córeczka urodziła się z zaburzeniem rozwojowym. Już w wieku 7 miesięcy przeszła skomplikowaną operację kości czaszki — trigonocefalię. Później zaczęły się ujawniać kolejne problemy: hipoplazja przedniej części sierpa mózgu, obniżone napięcie mięśniowe, niedowład czterokończynowy, padaczka, autoagresja, cechy autystyczne. Tak wiele nieszczęść na jedno, tak małe dziecko… Czy można się przygotować do wychowywania dziecka niepełnosprawnego? Nie uczą tego w żadnych mądrych książkach ani w szkole rodzenia. Kiedy myśleliśmy, że najgorsze wieści mamy już za sobą, pojawiały się kolejne trudności i komplikacje. Ciągle pod wiatr, ciągle pod górkę… Nie mogliśmy się poddać. Szczególnie że Martynka tak bardzo nas potrzebowała. Niestety, córeczka wciąż nie potrafi mówić, a emocje wyraża przez krzyk, płacz lub po prostu pokazując rękami. Często jest sfrustrowana, że nie potrafimy jej zrozumieć. Serce się kraje, kiedy widzimy, jak próbuje się do nas przebić zza ciemnej zasłony swojej niepełnosprawności. Musimy jej to ułatwić tak bardzo, jak to tylko możliwe. Dlatego zdecydowaliśmy się na terapię komórkami macierzystymi. W mózgu Martynki doszło do wielu uszkodzeń i wierzymy, że część z nich da się odwrócić właśnie dzięki komórkom macierzystym. Chcielibyśmy usłyszeć wreszcie pierwsze słowa, nawet te najprostsze jak mama i tata. Jako rodzice o niczym innym nie marzymy. Koszty tej terapii przekraczają jednak nasze możliwości finansowe. Stąd nasza prośba o pomoc. Martynka wkrótce wkroczy w wiek dojrzewania. W jej ciele zaczną zachodzić zmiany, których nie będzie rozumiała. Każdy z nas przez to przechodził i doskonale wiemy, jak trudno się porozumieć z wszystkimi dookoła. A co dopiero, kiedy nie potrafi się mówić… Prosimy o szansę dla córeczki. Prosimy o otwarte i hojne serca. Ta nierówna walka o sprawność nigdy się nie skończy. Z Waszym wsparciem może być łatwiejsza... Agnieszka i Grzegorz - rodzice

47 697,00 zł ( 74,72% )
Brakuje: 16 133,00 zł
Mateusz Paszko
Mateusz Paszko , 36 lat

Po okropnym wypadku nadeszła kolejna walka o sprawność Mateusza... Pomóżcie!

Był ciepły piękny dzień, który niczym nie różnił się od pozostałych. Mateusz, aby odreagować,  po pracy poszedł pograć w siatkówkę plażową. Przed wyjściem obiecał, że niedługo wróci. Nikt nie spodziewał się, że to wydarzenie będzie początkiem trudnych chwil, które na zawsze odmienią jego życie...  Mateusz to pełen energii mężczyzna, zawsze z optymizmem gotowy do działania. Siatkówka była jego wielką pasją, a także sposobem na życie i relaks. Szybko osiągał swoje cele, co widać było nie tylko na boisku, ale także w jego miłości do gór. Pragnął zdobyć Mont Blanc w 2021 roku, jednak wtedy doszło do tragedii – wylewu krwi do mózgu... Dramat rozpoczął się w lipcu 2021 roku, kiedy podczas gry w siatkówkę piłka uderzyła go w głowę. Uderzenie okazało się bardzo bolesne, ale Mateusz zignorował je, wierząc, że to nic poważnego. Kilka dni później pojawiły się objawy – drętwienie kończyn, co doprowadziło do wizyty w szpitalu. Przez tydzień lekarze nie potrafili postawić diagnozy, aż w końcu okazało się, że Mateusz cierpi na rozwarstwienie tętnicy szyjnej. Karetka zawiozła go do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie przeprowadzono operację. Po zabiegu wydawało się, że wszystko się ułoży. Niestety, w nocy doszło do wylewu krwi do mózgu, a Mateusz zapadł w śpiączkę... Po dwóch operacjach i 1,5 miesiąca na intensywnej terapii Mateusz wciąż był w stanie krytycznym. Lekarze nie dawali mu nadziei, ale stopniowo jego funkcje życiowe się stabilizowały. W końcu zagrożenie życia minęło. Niestety Mateusz wciąż pozostawał w stanie wegetatywnym, z niedowładem czterokończynowym. Choć miał otwarte oczy, nie było z nim kontaktu... Od marca 2022 do kwietnia 2024 roku Mateusz przebywał w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym. Codzienna intensywna rehabilitacja, której koszt udało się pokryć dzięki poprzedniej zbiórce, pomogła mu w utrzymaniu mięśni i stawów w aktywności. Bardzo dziękujemy Wam za tamto wsparcie.  Niestety to nie koniec walki o powrót do zdrowia Mateusza. Ponownie prosimy o wsparcie, by móc kontynuować rehabilitację, która przynosi korzystne efekty dla jego zdrowia. Jednak koszty pobytu w ośrodku, przerosły możliwości całej rodziny. Dziś Mateusz jest w domu, w rodzinnej miejscowości, gdzie codziennie próbujemy przywrócić mu każdy ruch, uśmiech, a także pierwsze słowa. Choć wciąż nie mówi, nie je samodzielnie i nie porusza się, coraz częściej reaguje na żarty, uśmiecha się i śmieje. Niestety czasem się zdarza, że zamyka się w swoim cichym świecie... Opieka nad Mateuszem to praca wymagająca całodobowego zaangażowania. Potrzebne są fundusze na specjalistyczną opiekę medyczną, aby zapewnić mu jak najlepsze warunki do życia oraz szansę na większe postępy. Mateusz ma 36 lat i całe życie przed sobą. Miał wiele marzeń i planów, które teraz zostały zastąpione jednym – walką o powrót do sprawności. Serdecznie dziękujemy za pomoc okazaną Mateuszowi w poprzedniej zbiórce. Teraz przed nim kolejny bój. Prosimy Was o dalsze wsparcie. Bez tego nie jesteśmy w stanie udźwignąć kosztów związanych z jego dalszą rehabilitacją. Bliscy Mateusza

1 580 zł
Szymon Szyszka
Szymon Szyszka , 14 lat

Specjalistyczna terapia ogromną szansą dla mojego syna! Proszę, pomóż mu!

Pierwsze dni moje syna zaczęły się od wyczerpującej walki małego człowieka z własnym zdrowiem. Jeszcze zanim Szymon przyszedł na świat, los postawił przed nim wielką przeszkodę, ulokowaną w jego głowie. Żaden dorosły nie powinien doświadczyć tego, co przytrafiło się mojemu dziecku... Cytomegalia to okrutna choroba, która zaatakowała jego organizm już w okresie płodowym, a tym samym skradła Szymonkowi dzieciństwo. Myślałem, że to najgorsze, co mogło się wydarzyć. Jednak wkrótce pojawił się kolejny cios… Ta wrodzona choroba spowodowała poważne uszkodzenia w mózgu mojego dziecka. Następstwem tego stały się ciągłe napady padaczkowe. Od początku swoich dni syn cierpi z powodu padaczki lekoopornej, która zaczęła dawać o sobie znać już w drugim miesiącu życia... Każdy jej atak jest niestety codziennością Szymona, z którą zmaga się już kilkanaście lat...  Problemy zdrowotne zabrały Szymonowi tak wiele, a to nie koniec. Mój syn nie mówi, nie chodzi, porusza się tylko przy pomocy wózka inwalidzkiego.  Jedynym jego sposobem na odżywianie jest PEG, czyli specjalna rurka, przez którą dostarczane jest mu jedzenie.  Obecnie syn jest po operacji ortopedycznej, która polegała na podcięciu ścięgien. Zabieg był konieczny przez ciągłe przykurcze jego mięśni. Na szczęście wróciliśmy już ze szpitala i obecnie przebywamy w domu. Ale codzienność syna bywa wciąż trudna... To nie jest życie, jakie chciałbym dla Szymona. Każdy postęp w jego leczeniu jednak dodaje mi siły, by się nie poddawać. Potrzebuję Waszego wsparcia, ponieważ istnieje szansa... Rodzicielstwo jest teraz dla mnie stałą walką o każdą drobną poprawę zdrowia syna. Obecnie pojawiła się jednak iskierka nadziei dla Szymona. Otrzymaliśmy zgodę na eksperymentalną terapię komórkami macierzystymi, która może pomóc mojemu synowi! To daje mi nadzieję, że jego życie może się choć trochę zmienić na lepsze. Ta terapia to ostatnia szansa. Pięć podań komórek macierzystych – pięć szans na to, by Szymon mógł żyć z mniejszym cierpieniem. Jednak koszt tej terapii jest ogromny. Sam nie jestem w stanie pokryć takiej sumy. Dlatego proszę Was o wsparcie. Każdy okazany mojemu synowi gest dobra to ogromna nadzieja na dzień, w którym codzienność przestanie być ciężarem, a stanie się spokojem. Proszę, nie pozostawiajcie Szymona samego w tej walce z własnym zdrowiem! Tata Szymona

86,00 zł ( 0,1% )
Brakuje: 80 266,00 zł
Michał Celejewski
Michał Celejewski , 47 lat

Trwa walka o powrót do zdrowia i sprawności! Prosimy, pomóż Michałowi!

19 lutego 2024 roku zatrzymał się nasz świat. Mój brat, Michał, w wieku zaledwie 47 lat przeszedł wylew. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy usłyszałam od lekarzy, że prawa połowa mózgu jest całkowicie zalana. Moje serce na ułamek sekundy zatrzymało się z przerażenia…  Michał spędził dwa długie miesiące na Oddziale Neurologii Poudarowej. Niestety, w międzyczasie przeżył sepsę. Rokowania były dramatyczne – dawano zaledwie około 20% szans na to, że mój brat przeżyje. Lekarz prowadzący stwierdził, że dwukrotnie doświadczyliśmy cudu. Po raz pierwszy, gdy przeżył sam wylew i po raz drugi, gdy przeżył sepsę. W następstwie wylewu u Michała doszło do porażenia połowicznego lewostronnego. Następne dwa miesiące brat spędził na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej.  Został tam przystosowany do siedzenia na wózku inwalidzkim, ale nadal niesprawne pozostały ręka, noga oraz utrzymuje się widzenie połowiczne. Brat ma także problemy z pamięcią – świetnie przywołuje wspomnienia z  dzieciństwa, ale np. nie jest w stanie przekazać lekarzowi bieżących potrzeb. Nasza sytuacja jest bardzo trudna… Michał jest obecnie osobą leżącą, potrzebującą pomocy w czynnościach samoobsługowych i higienicznych – przystosowaną do spędzania kilku godzin dziennie na wózku inwalidzkim. Jedyną szansą na poprawienie jego funkcjonowania jest stała opieka specjalistów oraz codzienna, intensywna rehabilitacja. Niestety, koszty z tym związane są niezwykle wysokie i bardzo ciężko jest nam je udźwignąć.  Proszę, wesprzyjcie Michała na drodze do odzyskania zdrowia. Bez odpowiedniej terapii całą resztę życia spędzi w pełni zależny od pomocy i opieki innych osób. Nie możemy do tego dopuścić. Jedyną przeszkodą są pieniądze, dlatego proszę – udostępnij tę zbiórkę i wpłać chociaż złotówkę.  Siostra Michała

150 zł
Xawery i Jennifer Maślak
Xawery i Jennifer Maślak , 5 lat

Rehabilitacja w wodzie może przynieść ulgę w cierpieniu moich dzieci! Proszę, pomóż im!

Każdy dzień jest dla mnie wielkim wyzwaniem od losu, który mimo wysiłku, jaki w niego wkładam, wieńczony jest uśmiechem moich dzieci. Toczę codziennie bój o ich zdrowie oraz przyszłość. Pragnę, by moje pociechy mogły odpocząć od bólu i cierpienia, z którym mierzą się od urodzenia. Jestem matką cudownych Xawerego i Jennifer, dla których los nie był łaskawy od samego początku. Xawery, mój synek, ma zaledwie 5 lat, a jego codzienność już podziurawiona jest cierpieniem. Wszystko zaczęło się od obniżonego napięcia mięśniowego, które przykuło moją uwagę. Po diagnozie u specjalisty okazało się, że syn zmaga się z całkowitym zaburzeniem rozwoju, co bardzo wpływa na jego codzienność.  Przez wiele problemów zdrowotnych Xawery nie może cieszyć się dzieciństwem jak jego rówieśnicy. Boryka się z zaburzeniami neurologicznymi oraz niepełnosprawnością ruchową. Te schorzenia zamknęły go w świecie, którego prawdopodobnie nigdy nie poznam. Tak bardzo chciałabym zrozumieć, co kryje się w główce synka... Mimo potężnego wysiłku włożonego w każdy stawiany krok, Xawery ma w sobie niewiarygodną wolę walki, którą podziwiam każdego dnia.  Zaburzenie objawia się u syna hiperaktywnością. Ma przez nią problem z kontrolowaniem swojego ruchu. Czasem z trudem jestem w stanie go zatrzymać. To w konsekwencji bardzo go męczy i bolą go nóżki. Xawery nie lubi chaosu, który bardzo go rozprasza. Jedynym sposobem, aby go uspokoić jest udział w zajęciach w wodzie. Lubi też lepienie z modeliny oraz zabawę na huśtawkach.  Córka, Jennifer to siedmioletnia wojowniczka. Podobnie jak jej brat dzielnie podejmuje wielki bój o swoje zdrowie. Niestety silna determinacja często nie wystarcza... Padaczka, zaburzenia neurologiczne, niepełnosprawność ruchowa oraz afazja odbierają jej to, co dla innych jest normalnością – możliwość wyrażania siebie, poruszania się bez bólu oraz radość z prostych czynności. Córka pragnie żyć uwolniona od cierpienia.  Jennifer ma problemy z mówieniem, przez co kontakt z nią jest też zaburzony. Córka bywa nadpobudliwa, co w konsekwencji przynosi jej duże zmęczenie.  Codzienność również utrudniają jej ataki padaczki, które objawiają się nietypowo – córka zawiesza się i nie reaguje. Zdarza jej się z trudem kontrolować swoje emocje. Kojąco na moje dziecko działa woda – wycisza oraz uspokaja.  Nie ma słów, które mogą opisać, jak trudno jest mi patrzeć na oboje moich dzieci. Każdego dnia męczą się z ograniczeniami swojego ciała i umysłu. Każdy atak epilepsji Jennifer jest jak ostry miecz wiszący nad jej głową, a każde zaburzenie neurologiczne Xawerego odbiera mu szansę na normalne dzieciństwo. Mimo tych przeciwności moja cała rodzina nie traci nadziei. Wierzę, że rehabilitacja, a szczególnie metoda Hallwick –  rehabilitacja w wodzie – może pomóc rodzeństwu. Woda daje im coś, czego nie daje im ziemia – poczucie wolności, ulgę w cierpieniu, możliwość poruszania się bez ograniczeń. To szansa na poprawę jakości ich życia oraz odbudowanie umiejętności, które zdrowie im odebrało. Niestety, koszt tej rehabilitacji przekracza moje możliwości finansowe. Potrzebuję wsparcia, by dać Xaweremu i Jennifer to, na co zasługują – szansę na lepsze jutro. Proszę, pomóż moim dzieciom.  Każda złotówka i dobre słowo to dla mnie ogromna nadzieja dla moich dzieci! Mama Xawerego i Jennifer

20 zł