Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Samuel Niedziałkowski
Samuel Niedziałkowski , 4 latka

Nie opuszczaj nas w walce o lepsze jutro Samuelka❗️POMÓŻ❗️

Nie każdy ma szczęście urodzić się silnym i zdrowym dzieckiem... Zwłaszcza wtedy, gdy tak, jak w przypadku Samuela, ciąża kończy się już w 24. tygodniu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przedwczesny poród może doprowadzić do wielu powikłań, jednak nie byliśmy w stanie określić, z jakimi przeciwnościami losu będzie zmagał się Samuel... Nasz synek w chwili porodu był ważącą zaledwie 650 gramów i mierząca jedynie 28 centymetrów długości kruszynką. Mieścił się w dłoni. Jego rączki i nóżki wyglądały jak okruszki. Czas, który powinien spędzić pod sercem matki, Samuel spędził na walce o życie. Przez pięć miesięcy przebywał na oddziale intensywnej terapii, a gdy w końcu udało nam się wrócić do domu, razem z nami wróciła okrutna diagnoza, która na zawsze zmieniła nie tylko życie naszego syna, ale i całej rodziny…  Wiedzieliśmy już, że przez resztę życia synek będzie się zmagać z dziecięcym porażeniem mózgowym. Szukając informacji, na temat zaburzenia natknęliśmy się na mnóstwo wskazówek. Mogliśmy jedynie marzyć, by naszego maleństwa nie spotkała okrutna tragedia przykucia na zawsze do łóżka, czy wózka inwalidzkiego. Życie naszego dziecka to nieustanne rehabilitacje, ćwiczenia, leczenie, turnusy rehabilitacyjne, na które jeździmy kilka razy w roku. Dają najlepsze efekty. Dzięki nim Samuel zaczął jeść z łyżeczki, potrafi siedzieć w foteliku, coraz lepiej skupia wzrok, często leży na pleckach! Może są to malutkie zmiany, ale my jesteśmy z niego bardzo dumni… I pełni nadziei, że dzięki dalszej rehabilitacji będziemy mogli zaobserwować kolejne kroki do przodu w tej trudnej drodze po sprawność. Przed nami kolejny pobyt w szpitalu, stres i chwile cierpienia... 25 września 2024 roku Samuelek będzie miał operację bioderek. Lekarze będą umieszczać śruby, które docelowo mają uchronić synka przed ich podwichnięciem w przyszłości. Później Samuel będzie wymagał dalszej rehabilitacji. Bardzo się boimy.  Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie, którym otoczyliście naszego synka. Zawsze będziemy Wam za to wdzięczni. Jednak, aby wszystkie ciężko wypracowane efekty były stałe, synek musi kontynuować rehabilitację! Dopóki jest szansa, będziemy robić wszystko, by przybliżyć synka do zdrowia. Każdy jego uśmiech wynagradza nam trud, który wkładamy w walkę o jego lepsze jutro. Chcemy i robimy wszystko, żeby już zawsze był szczęśliwy. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje ogromne koszty. Pokazaliście nam już niejednokrotnie, że nie musimy poruszać nieba i ziemi... Wystarczy dotrzeć do ludzi dobrych serc, których jest na tym świecie niesamowicie dużo! Dziękujemy i bardzo prosimy o dalsze wsparcie! Rodzice Samuela ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Samuel, Mały Zdobywca Wielkiego Świata Artykuł o Samuelku w Gazecie Wyborczej

1 497,00 zł ( 2,26% )
Brakuje: 64 461,00 zł
Bruno Abramek
Bruno Abramek , 3 latka

Nie pozwól, by autyzm odebrał dzieciństwo synkowi! Pomóż!

Narodziny dziecka to najpiękniejszy moment w życiu każdego rodzica. Kiedy Bruno przyszedł na świat, byliśmy pełni radości i nadziei. Jego rozwój przebiegał prawidłowo, a każdy dzień był źródłem nieopisanej miłości. Jednak z czasem jego zachowanie zaczęło się zmieniać... Bruno przestał reagować na swoje imię, nie mówił oraz nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Pojawiły się niepokojące trudności w komunikacji, wyrażaniu emocji i nawiązywaniu relacji z innymi. Syn boryka się też z wybiórczością pokarmową. Każda z tych zmian była jak kolejny cios dla mojego serca. Po wielu konsultacjach i badaniach lekarze zdiagnozowali u Brunia autyzm dziecięcy. Było to w momencie, gdy skończył 2 latka. To była diagnoza, która zmieniła życie naszej rodziny na zawsze, ale mimo trudności, nie tracę nadziei. Bruno ma w sobie ogromny potencjał, a ja, jako jego matka zrobię wszystko, by pomóc mu go wydobyć. Niestety, niezbędne dla jego rozwoju terapie i rehabilitacje są bardzo kosztowne. Bruno uczęszcza do przedszkola terapeutycznego, na zajęcia z integracji sensorycznej (SI) oraz na terapię z logopedą. Każda z nich to kolejny krok w stronę samodzielności, ale jednocześnie ogromne obciążenie finansowe dla naszej rodziny. Obecnie znajduję się w trudnej sytuacji finansowej, a wydatki związane z rehabilitacją Brunia przekraczają moje możliwości finansowe. Dlatego z całego serca proszę o pomoc w poprawie jego przyszłości. Wierzę, że dzięki wsparciu dobrych ludzi Bruno będzie miał szansę na samodzielne życie. Środki zebrane dzięki tej zbiórce zostaną przeznaczone na kontynuowanie terapii, które są dla syna kluczowe: terapii behawioralnej i psychologicznej. Każda z tych form pomocy to kolejny krok w kierunku integracji społecznej i normalnego funkcjonowania. Każda cegiełka, dołożona do tej zbiórki, to dla mnie nadzieja na to, że Bruno kiedyś będzie mógł prowadzić pełne i szczęśliwe życie. Proszę, pomóżcie synkowi w tej walce o jego przyszłość. Dziękuję za każdą formę Waszego wsparcia! Mama Brunia

65 zł
Irena Telej
Irena Telej , 65 lat

Moja mama walczyła o każdy oddech... Proszę, pomóż jej odzyskać zdrowie!

Mamę ma się tylko jedną. To wyjątkowa osoba, która troszczy się o nas od samego początku, pomaga stawiać pierwsze kroki, a później wspiera na drodze do dorosłości. Dziś jednak role się odwróciły – teraz to moja mama Irena potrzebuje pomocy i wsparcia, by móc dalej walczyć o zdrowie. 3 stycznia moja mama trafiła w bardzo ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii. Nie mogła samodzielnie oddychać. Diagnozy były druzgocące: niewydolność oddechowa, choroby śródmiąższowe płuc, rozstrzenie oskrzeli i przewlekła zaporowa choroba płuc. Przez trzy długie tygodnie była podłączona do respiratora, który za nią oddychał. W końcu nie było innego wyjścia – konieczne było przeprowadzenie tracheotomii. Od tamtej pory mama musi być wentylowana mechanicznie przez całą dobę. Teraz Irena potrzebuje stałej opieki, rehabilitacji i leków. Koszty te są ogromne – dodatkowo niezbędny jest zakup środków higienicznych, pampersów, podkładów… Mama i tata, który także zmaga się z problemami zdrowotnymi, utrzymują się z jednej emerytury. Po opłaceniu leków zostaje im bardzo niewiele… Zwracam się do Was – ludzi o wielkich sercach – o pomoc. Każda złotówka przybliża moją mamę do odzyskania zdrowia i daje jej szansę na godne życie. Proszę, pomóżcie nam w tej trudnej walce. Córka Ireny

200 zł
Ryszard Lenart
Ryszard Lenart , 63 lata

Nasz tata w zaledwie tydzień stracił zdrowie i ukochany budynek! POMOCY!

Wszystko zaczęło się od niepokojącego bólu nogi, który z czasem stał się nie do zniesienia. Tata od 10 sierpnia 2024 roku był słaby, zauważyłyśmy, że jego stan zdrowia się pogorszył. Wiedziałyśmy, że nie ma czasu do stracenia, dlatego pojechałyśmy z tatą na SOR. Tam dostał skierowanie do neurologa, do którego udał się następnego dnia. Jego stan zdrowia cały czas się pogarszał i nagle, 13 sierpnia dostał ataku padaczki! Byłyśmy przerażone!   Tata trafił do szpitala. Tam pojawiła się kolejna niepokojąca dolegliwość – brak rzetelnego odbierania rzeczywistości. Zlecono kolejne badania a przez następny tydzień tata tylko leżał, jadł i pił… Nie było z nim normalnego kontaktu. Bardzo się bałyśmy, bo ta zmiana zaszła w ciągu zaledwie kilku dni! Lekarze rozkładali ręce z niemocy, nie wiedzieli co dolega naszemu tacie. Ostatecznie został przetransportowany do szpitala w Krakowie, gdzie do dziś trwa diagnostyka. Na razie wiemy jedynie tyle, że nasz tata zmaga się z zaburzeniami ośrodkowego układu nerwowego, co spowodowało niedowład lewostronny ciała i ograniczenie czynności mowy. Lekarze nie postawili jeszcze ostatecznej diagnozy i nadal szukają podłoża choroby. Koszty leczenia, rehabilitacji oraz codzienna opieka, wymagają znacznych nakładów finansowych, które nas przerastają. Szczególnie że to nie jedyna tragedia, która się u nas w ostatnim czasie wydarzyła… 21.08 2024 roku doszło do pożaru, przez który doszczętnie spłonął budynek gospodarczy wraz z całym sprzętem, który się w nim znajdował. To było ulubione miejsce taty, spędzał w nim większą część dnia majsterkując. Pomimo szybkiej interwencji straży pożarnej zniszczeniu uległy najważniejsze części budynku i całe wyposażenie…   W ciągu zaledwie jednego tygodnia nasz tata stracił zdrowie oraz ulubiony budynek, w którym pracował znaczną część swojego życia… Nie rozumiemy, dlaczego to wszystko przydarzyło się akurat jemu i z całego serca chcemy mu pomóc. Niestety same nie damy rady, dlatego z całego serca prosimy Was – wszystkich dobrych ludzi o wsparcie naszego taty w walce o zdrowie i odbudowanie tego, co zabrał mu pożar! Córki Ryszarda

12 270 zł
Denis Petis
Pilne!
Denis Petis , 41 lat

Oddany mąż i tata trójki dzieci walczy z nowotworem❗️Brak leczenia to wyrok śmierci – RATUJ❗️

Tworzymy zwyczajną rodzinę – taką, jak wielu z Was. Ja, mój mąż Denis i trójka dzieci: dwójka synów w wieku studenckim i 9-letnia córeczka. Do niedawna wszystko układało się normalnie: praca – dom – dzieci – praca. Jednak w maju 2023 roku nasze życie zaczęło zmieniać się w koszmar… Ten dzień zapamiętam na zawsze. Denis wrócił po pracy do domu i po wejściu do pokoju rozdał się głośny trzask kości biodrowej, któremu towarzyszył potworny ból. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie. Ratownicy stwierdzili złamanie kości biodrowej i kazali mojemu mężowi najbliższy miesiąc spędzić w łóżku... Niestety, stan nogi mojego męża się nie poprawiał. Wiedziałam, że coś jest nie tak...  Natychmiast zdecydowaliśmy się wykonać dokładniejsze badania. Wyniki okazały się bezlitosne – nowotwór złośliwy kości i szpiku kostnego. Cały nasz świat zawalił się w 2 sekundy. Jak to możliwe? Dlaczego? Jak żyć dalej…? To był ogrom rozpaczliwych myśli, których żadne z nas nie było w stanie zatrzymać. Mąż czuł się coraz gorzej, a my zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że liczy się każda sekunda. Co gorsza, wiedzieliśmy, że w kraju nie mamy wystarczających możliwości leczenia. Sprzedaliśmy więc wszystko, co mieliśmy i wyjechaliśmy do Turcji w poszukiwaniu ratunku.  Denis był tak słaby, że gdy tylko trafiliśmy do kliniki, został od razu przewieziony na odział intensywnej terapii. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, by ustabilizować stan męża… Na szczęście byliśmy w dobrych rękach i po paru dniach Denis rozpoczął leczenie onkologiczne.  Niestety, walka o jego życie trwa każdego dnia. Od momentu przyjęcia na oddział przeszedł wielokrotne cykle chemii i ponad 60 radioterapii! Dzięki temu leczeniu Denis po trochu zaczął chodzić sam.  Nasza sytuacja jest niezwykle trudna – starsi synowie czekają na nas w domu, córeczka jest z nami. Każdego wieczoru płacząc w poduszkę, modlimy się, by ten koszmar się już skończył. Walczymy o życie Denisa już ponad rok, jednak po raz pierwszy nie mamy już pieniędzy na dalsze leczenie. Brak dalszej terapii oznacza dla mojego ukochanego męża wyrok śmierci.  Rozpaczliwie błagam Was o wsparcie... Pomóżcie uratować Denisa, oddanego męża i tatę! To jeszcze nie pora, by się żegnać. Wszyscy tak bardzo go potrzebujemy. Ja, synowie i nasza maleńka córeczka… Potrzebujemy, by dalej był głową naszej rodziny – nie wspomnieniem! Prosimy, nie pozwól, by szpitalne łóżko Denisa zastąpiła zimna trumna, nad którą będę opłakiwała męża, a moje dzieci – ukochanego tatę... Kochająca żona

325,00 zł ( 0,13% )
Brakuje: 248 923,00 zł
Laura Dymarkowska
Pilne!
Laura Dymarkowska , 4 latka

Dzielna Laurka walczy z ostrą BIAŁACZKĄ❗️

Jeszcze rok temu w lipcu moja córka była zdrowa. Badanie morfologiczne było w normie, płytki krwi wynosiły 218 tys. Ale dokładnie 6 września udałyśmy się do laboratorium, by oddać krew i po kilku godzinach otrzymałam telefon, by natychmiast skontaktować się z lekarzem. Płytki krwi wynosiły 24 tys., gdzie norma to 200 tys. Lekarz na teleporadzie od razu wypisał skierowanie do szpitala i kazał nam natychmiast się zgłosić. Trafiłyśmy więc z córką na oddział pediatryczny, gdzie spędziłyśmy tydzień. Lekarze czekali na wzrost płytek, bo małopłytkowość jest dość częstą przypadłością u dzieci. Niestety, ich liczba nie rosła. Zabrano nas do szpitala UCK w Gdańsku na oddział dzienny pediatryczny i hematologii. Wydawało się, że po podaniu immunoglobulin wszystko będzie w porządku i będzie trzeba tylko przebadać szpik. Ale wtedy właśnie zaczął się dla nas dramat. Wyniki badania okazały się nieprawidłowe. Powiedziano nam, że jest podejrzenie białaczki. Znów przewieziono nas na oddział. Trzy kolejne biopsje, trepabiopsje, dwa miesiące czekania na konkretną diagnozę, koszmar życia w niepewności i serię badań później stwierdzono u Laury białaczkę szpikową M7 – najgorszą z możliwych, oraz grupę wysokiego ryzyka. Po wyleczeniu blokami chemioterapii konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Bardzo ciężko przeszliśmy ten czas. Leczenie było wyczerpująco, mieliśmy obawy czy w ogóle dojdzie do przeszczepu, ale na szczęście udało się znaleźć dawcę. A sprawa była niepewna, ponieważ w międzyczasie Laurka przeszła zapalenie wyrostka robaczkowego.  Ryzyko zabiegu przy zerowej odporności było ogromne i musiałam nawet podpisywać potrzebne zgody. Potem zarażenie sepsą, zapchany cewnik i zapalenie płuc. To wszystko przechodziła moja zaledwie 3-letnia córeczka. Lekarze szybko zareagowali i wyszła z tej walki zwycięsko.  Czekamy więc na przeszczep, a do tego czasu musimy przygotować się na opiekę nad Laurką. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie to wymagało aż tak wiele. Dom musi być sterylny, potrzebne będą oczyszczacze powietrza, sprzęt eliminujący bakterie, zapasy środków czystości i innych sprzętów, do tego dojazdy… Wiem też od Pani doktor, że nie wszystkie leki są refundowane i będziemy musieli zakupić część leków sami. Jest nam ciężko, gdyż częste wyjazdy przekreślają moją możliwość pracy. Zrobię wszystko, by moja córeczka mogła bez strachu wracać do zdrowia po walce z tak straszliwą chorobą. Ale potrzebna mi jest Wasza pomoc… Anita, mama

20 509,00 zł ( 24,09% )
Brakuje: 64 598,00 zł
Emilia i Oskar Kopcińscy
Emilia i Oskar Kopcińscy , 15 lat

U naszych dzieci zdiagnozowano bardzo rzadką chorobę! Każdego dnia walczymy o ich sprawność!

Emilka i Oskar cierpią na rzadką chorobę, która do tej pory została opisana u nieco ponad 20 rodzin z Europy, Stanów Zjednoczonych i Australii. Każdego dnia zastanawiamy się, jak to się stało, że los wybrał akurat nasze dzieci… Diagnozowanie Emilki zajęło nam 8 długich lat. Po wycieńczającym maratonie po lekarzach i specjalistach w końcu otrzymaliśmy odpowiedź. Nie mogliśmy uwierzyć, gdy okazało się, że córka cierpi na ataksję rdzeniowo-móżdżkową typu 14. Jak się później okazało, nasz synek urodził się z tym samym uszkodzonym genem! Choroba dzieci charakteryzuje się powoli postępującymi zaburzeniami ruchowymi, zaburzeniami mowy i oczopląsem. Jesteśmy przerażeni, ponieważ ze względu na to, jak rzadki jest to przypadek, nie wiemy, jak dalej postępować, jak choroba będzie się rozwijać i nikt nie jest w stanie udzielić nam odpowiedzi. Każdego dnia martwimy się, że przyjdzie regres. Siedzimy jak na tykającej bombie. Na chorobę nie ma leku, jedyne co możemy zrobić, to zapewnić naszym dzieciom nieustanną, specjalistyczną  rehabilitację. Emilka i Oskar od urodzenia są pod okiem terapeutów i lekarzy. Robimy co w naszej mocy, żeby raz w miesiącu mogli ćwiczyć na tygodniowym turnusie ogólnorozwojowym.  Potrzeby naszych dzieci są ogromne. Równolegle z ćwiczeniami fizycznymi uczęszczają na zajęcia logopedyczne, hipoterapię, terapię pedagogiczną, terapię sensorycznej i zajęcia w obszarach związanych z emocjami. Emilka i Oskar są świadomi swoich deficytów i trudno im pogodzić się z faktem, że nie mogą biegać jak inne dzieci. Tylko i wyłącznie dzięki intensywnej terapii Emilka i Oskar rozwijają się i nie dokonuje się na razie żaden regres. Niestety wszystkie zajęcia są prowadzone w prywatnych ośrodkach, co miesięcznie generuje ogromne koszty.  Mimo to nie poddajemy się i każdego dnia budzimy się gotowi do dalszego działania. Prosimy, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o przyszłość naszych dzieci. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc.  Rodzice

65 954 zł
Mikołaj Stylski
Mikołaj Stylski , 12 lat

Cierpienie naszego synka jest niewyobrażalne! Błagamy o pomoc❗️

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! To dla nas błogosławieństwo, że wspieracie nas już od tylu lat! Chcielibyśmy podzielić się z Wami jakimiś dobrymi nowinami, jednak na nie musicie jeszcze poczekać... Stan naszego synka jest nadal poważny! A oto nasza historia: Nasze życie było jak piękny sen! Wszystko układało się w jedną całość. Był ślub, dwoje zakochanych ludzi i najwspanialszy prezent pod choinkę – "jest pani w ciąży! To chłopiec!". I tak przez dziewięć miesięcy przygotowywaliśmy się na narodziny najważniejszej osoby w naszym życiu... Czar prysł z chwilą, kiedy zaczęła się akcja porodowa. Nasz synek urodził się w 40. tygodniu ciąży w ciężkiej zamartwicy, z wrodzonym zapaleniem płuc i hipoglikemią. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że nasze dziecko urodzi się chore! Byliśmy zrozpaczeni! Tuż po narodzinach lekarze zabrali synka, nawet nie odpowiadając na nasze pytania. Nasz maluch walczył wtedy o życie, a my nieświadomi powagi sytuacji, zastanawialiśmy się, co się dzieje. Łudziliśmy się, że to tylko rutynowe badania, jednak po kilku godzinach dyżurujący lekarz przyszedł z informacją, o stoczonej przez Mikołaja batalii. Jeszcze tylko chwilkę miał być w inkubatorze i do nas wrócić. Niestety ta chwila zamieniła się w wieczność. Nie mieliśmy możliwości nawet dotknąć synka – byliśmy całkowicie rozdzieleni. Mikuś w samotności musiał walczyć o każdy oddech. Z jego zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. Silne antybiotyki i specjalne leki tylko obciążały jego układ nerwowy. Stan był bardzo ciężki. Mikołaj mógł nie przeżyć, lekarze powiedzieli, że musimy pożegnać się z synkiem. Za jakie grzechy?! Dlaczego to nas spotkało? Przecież cała ciąża była prawidłowa. Nie było żadnych komplikacji! Siła walki i chęć życia zwyciężyła! Mikołaj wygrał walkę o to, co najważniejsze. Niespełna miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Niestety wtedy jeszcze nie otrzymaliśmy żadnych wieści jak będzie wyglądać przyszłość naszego synka. Diagnozę otrzymaliśmy, dopiero gdy Miki miał sześć miesięcy – mózgowe porażenie dziecięce. Wtedy zaczęła się walka naszego życia!  Do końca wierzyliśmy, że istnieje magiczny lek i Mikołaj będzie zdrowy. Niestety, pomimo długoletniej walki, ciągłej rehabilitacji, specjalistycznych turnusów nasz syn nie osiągnął zbyt wiele. Nadal nie chodzi, ani nie siada. Ogromną trudność sprawia mu nawet utrzymacie głowy prosto i połykanie śliny. Światełkiem w tunelu, była wiadomość o leczeniu komórkami macierzystymi w Tajlandii. W lutym 2019 roku Mikołaj skorzystał po raz pierwszy z tej terapii. Efekty były już po pierwszym tygodniu. Nasz syn zaczął powtarzać pojedyncze słowa. Wiemy, że jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale jeśli to ma być nasz klucz do sukcesu – warto działać, dopóki nie jest za późno! Mikołaj ma szansę kolejny raz uczestniczyć w terapii leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. Zrobimy wszystko, aby przybliżyć nasze dziecko do  sprawnego i szczęśliwego życia w przyszłości. Wiemy, że leczenie w Bangkoku to dla Mikołaja ogromna szansa. Widząc jak  świetnie zareagował na poprzednie dwa podania komórek macierzystych, musimy doprowadzić do kolejnego, aby nie zaprzepaścić uzyskanych efektów! Niestety fundusze, które przeznaczamy na codzienne zajęcia i rehabilitacje nie pozwalają nam na samodzielne opłacenie terapii. Myśl, że pieniądze stoją na drodze do zdrowia naszego synka, jest nie do zniesienia. Dlatego kolejny raz prosimy o pomoc! Wiemy, że z Waszym wsparciem wszystko jest możliwe! Rodzice Mikołaja

4 675,00 zł ( 2,49% )
Brakuje: 182 560,00 zł
Franek Bąk
Franek Bąk , 9 lat

Franek radzi sobie coraz lepiej❗️Nie możemy ustać w terapii❗️

Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się wykonać badania genetyczne WES! To ogromny krok, ogromna pomoc, by w końcu wiedzieć, skąd biorą się problemy Franka. Do momentu uzyskania wyników musimy jednak kontynuować terapie i rehabilitacje, dlatego znów prosimy o wsparcie. Nasza historia:  Już od kilku lat Franek zmaga się z autyzmem dziecięcym, który wysysa z niego spokój i dziecięcą radość. Od dawna szukam przyczyny tych wszystkich problemów i mimo że nadal nie znam odpowiedzi, nie zamierzam się poddać! Dzięki Waszej pomocy wykonano badania genetyczne, jednak ich wynik był niejednoznaczny. Syn został także skierowany na oddział neurologiczny w szpitalu, ale i tam lekarze rozkładali ręce! Na szczęście udało się wykonać kolejne badania i teraz pełni nadziei czekamy na wyniki. Syn jest wycofany społecznie. Unika większych skupisk ludzi i najlepiej czuje się w domu. Ma swoje rytuały, które dają mu poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Jeżeli coś zaburzy zaplanowany przez niego ciąg zdarzeń, bardzo to przeżywa. Przykładem są niezapowiedziane wizyty gości, zwłaszcza wieczorem – w takich sytuacjach jego spokój zostaje zburzony.  Zapewniłam Frankowi specjalistyczną pomoc: zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, zajęcia integracji sensorycznej, logopedyczne, masaże wyciszające, a także hipoterapię i dogoterapię. Franek radzi sobie coraz lepiej i chcemy zwiększyć ilość rehabilitacji i terapii. Raz w tygodniu jeździmy na terapię SI, do psychologa i logopedy. Powinniśmy robić to częściej, ale zajęcia są płatne, a nam brakuje środków na taką systematykę. Dlatego znów postanowiłam poprosić o wsparcie.  Czekają nas pewnie lata walki o samodzielność Franka, ale nie zamierzamy ustawać. Jest coraz lepiej i nie możemy zatracić progresu! Regina, mama

2 155 zł