Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Allan Lignar
Allan Lignar , 10 lat

Pilnie potrzebne badanie dla Allanka❗️Ratunku!

Allan jest pierwszym dzieckiem na świecie, który jest leczony w ten sposób. Jeśli uda nam się opłacić i ukończyć terapię, nasz synek może być zupełnie zdrowy! To największe marzenie, jednak chcielibyśmy po prostu, by w przyszłości był samodzielny, by jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Allan ma autyzm. Nie widzi problemu w tym, by wsadzić rękę do wrzątku, wyjść bez ubrania na dwór przy siarczystym mrozie, czy wspiąć się na wiele metrów, a potem… skoczyć. Tak najczęściej umierają ludzie z autyzmem… Każdy dzień to strach i nieustanne czuwanie, by synkowi nie stała się krzywda. Tylko terapia komórkami macierzystymi może uratować moje dziecko, dlatego bardzo proszę, pomóż. Dominik i Allan - nasze pierwsze dzieci, wyczekane bliźnięta, które zawładnęły całym naszym życiem. Miało być szczęście, a przyszła niepewność… Jestem z wykształcenia pedagogiem, dlatego tym bardziej widziałam ogromną różnicę w rozwoju bliźniaków. Dominik był wesoły, kontaktowy, rozwijał się prawidłowo. Z Allankiem było znacznie gorzej… Jeździliśmy od specjalisty do specjalisty, aż w końcu, gdy chłopcy skończyli dwa latka, zapadła ostateczna diagnoza - autyzm wczesnodziecięcy. To była odpowiedź na wszystkie pytania, które zadawaliśmy sobie od miesięcy: dlaczego nasz synek nie chce, żebyśmy go przytulali? Nie uśmiecha się do nas, nie patrzy w oczy, nie mówi. Najchętniej by tylko siedział w kącie, sam, by wszyscy dali mu spokój… Nasze rodzicielskie serca rozdzierały się na pół, bo nie wiedzieliśmy, jak pomóc synkowi. Musieliśmy działać, szukać ratunku… Wtedy kilka zbiegów okoliczności i prawdziwy cud sprawiły, że dla Allanka znalazła się nadzieja! Okazało się, że spodziewamy się kolejnego dziecka. Gdy byłam w ciąży z Mateuszkiem, pewnego dnia oglądaliśmy program na CNN. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na odcinek, gdzie mówili o rewolucyjnej terapii, którą pani doktor prowadzi w USA. Dziewczynce z autyzmem wszczepiono komórki macierzyste pobrane z krwi pępowinowej rodzeństwa. Wyniki były zadziwiające! Po trzech latach od rozpoczęcia terapii u dziewczynki zniknęły wszystkie objawy autyzmu, była zupełnie zdrowa! Pojawiło się światełko w tunelu, jeszcze bardzo odległe, ale to było coś, o co trzeba walczyć! Po miesiącach poszukiwań trafiliśmy na profesora z Przylądka Nadziei. Podjął się terapii, powiedział, że dla Allanka są duże szanse! Polecił nam przy porodzie Mateuszka pobrać komórki z krwi pępowinowej. Po szczegółowych badaniach okazało się coś niesamowitego - komórki braci są zgodne w 100%! To był cud! Rozpoczęły się długie i żmudne procedury i badania, by komisja bioetyczna wydała zgodę na taki eksperyment medyczny. Wszystko trwało półtora roku. Gdy przyszła ta upragniona informacja, że jesteśmy dopuszczeni do terapii, nie posiadaliśmy się ze szczęścia! Nasz profesor potwierdził, że Allan jest pierwszym na świecie dzieckiem z autyzmem, który dostanie komórki o stuprocentowej zgodności. To może być przełom! Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na pierwsze podania. Dzięki pomocy lekarzy pół roku temu synek rozpoczął terapię - dostał dwa podania komórek. Chociaż okazało się, że to zdecydowanie za mało, już widać efekty - są niesamowite! Allan, który był dzieckiem zupełnie zamkniętym w swoim świecie, zaczął się do nas przytulać! Czasami bawi się z braćmi, sam wie, kiedy trzeba skorzystać z nocnika (co wcześniej było zupełnie niemożliwe). Właśnie dlatego wiemy, że komórki działają i trzeba pilnie podjąć dalszą terapię. Mój synek ma ogromną szansę być zupełnie sprawnym dzieckiem, jednak żeby tak się stało, konieczne są bardzo duże pieniądze… Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już na początku kwietnia rozpoczynamy terapię. Tak bardzo pragniemy zdążyć… Allan nadal nie mówi, na każdy stres reaguje agresją. Gryzie swoje ręce, uderza głową o ścianę. Jego mózg nie produkuje melatoniny, więc musimy mu ją podawać, by w ogóle mógł zasnąć. Często jednak budzi się po godzinie, dwóch i szaleje całą noc. Na zmianę z mężem nie śpimy, bo musimy być stale na posterunku. Nasz synek, jak inne dzieci z autyzmem, w ogóle nie odczuwa uczucia zagrożenia. Nie ma leku, który może to powstrzymać… Allan może wejść w ogień i spłonąć żywcem albo w siarczysty mróz chodzić boso po śniegu. Nie jest to problemem, nie wiąże odczuwania bólu z tym, co robi. To ogromne zagrożenie. Większość osób z autyzmem nie umiera na poważne choroby, tylko w wyniku ryzykownych zachowań. Mogą wejść na ulicę pod pędzące auto, wspiąć się na ogromną wysokość i po prostu skoczyć. Allan kocha wspinaczkę, wchodzi na wszystko, co jest możliwe. Kiedyś dosłownie na sekundę straciliśmy go z oczu na sali zabaw. Gdy spojrzeliśmy w górę, synek stał na wysokości 8 metrów na cienkiej poprzeczce, pewnie i bez strachu. W każdej chwili mógł zrobić krok do przodu… Mimo ciągłego zagrożenia staramy się żyć normalnie, stwarzać naszym synom szczęśliwe i bezpieczne warunki do rozwoju, choć codzienność nie jest łatwa. Gdy dowiedzieliśmy się o szansie na wyzdrowienie Allanka, dostaliśmy nowych sił i skrzydeł - musimy zrobić wszystko, by dać mu szansę. Nasz synek może być zdrowy! To też niesamowita możliwość dla innych dzieci - jeśli uda się nam, może udać się też innym! W naszym życiu wydarzył się cud, a my z całego serca prosimy, pomóż nam, by nadal trwał. ******** Czytaj także: wyborcza.pl

41 658,00 zł ( 81,57% )
Brakuje: 9 406,00 zł
Artur Subbotin
Pilne!
Artur Subbotin , 11 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Wznowa białaczki u 11-letniego Arturka❗️

Jestem mamą Artura. Dziś nie proszę, lecz błagam Cię o pomoc! Nasz jedyny synek walczy o życie! Gdy myśleliśmy, że ta bezlitosna choroba go opuściła, przyszła WZNOWA! Artur przeszedł przeszczep szpiku, ale jego organizm go odrzuca! RATUJ! Musimy jak najszybciej opłacić leczenie, żeby ratować życie synka… Żaden rodzic nie spodziewa się takiej diagnozy. Nikt nie chce usłyszeć, że jego dziecko jest śmiertelnie chore. My usłyszeliśmy to dwa razy. Powoli tracimy siły. Strach, że zabraknie nam środków na leczenie, każdej nocy spędza nam sen z powiek. Nigdy nie zapomnę pierwszej chemii synka. Miał wtedy tylko 7 lat. Był taki malutki, przerażony… Zupełnie nieprzygotowany do walki. Ostra białaczka mieloblastyczna w jednej chwili zmieniła całe nasze życie. Patrzyłam, jak Arturek traci włoski. Trzymałam za rękę, gdy płakał, wymiotował. Podczas leczenia synek trzy razy lądował na OIOMie, a ja błagałam, by los pozwolił nam to przetrwać. Po roku wróciliśmy do domu. Pełni nadziei, że nasze dziecko jest już zdrowe. Niestety, na nadziei się zakończyło. Ropne zapalnie ucha było pierwszym niepokojącym objawem. Wkrótce pojawiło się porażenie nerwu twarzowego. Konieczna była operacja, żeby sprawdzić, co kryje się w głowie Artura. Lekarze poinformowali nas, że był to guz, który tylko częściowo udało się go usunąć. Kolejne dni żyliśmy w ogromnym stresie, oczekując na wyniki histopatologiczne. Spełniły się nasze najgorsze obawy – nowotwór złośliwy! Szukaliśmy pomocy wszędzie. Jedyną pozytywną odpowiedź otrzymaliśmy od kliniki w Izraelu. Na miejscu potwierdzono, że guz naszego dziecka, to mięsak granulocytarny. Zaproponowano nam chemioterapię, leczenie biologiczne, przeszczep szpiku i radioterapię.  Dzięki Wam nasz syn przeszedł przeszczep szpiku. Gdy myśleliśmy, że wszystko będzie już dobrze, pojawiała się choroba: przeszczep przeciwko gospodarzowi. Oznacza to, że przeszczep atakuje organizm. W przypadku Artura zaatakowana została wątroba. Lekarze podjęli decyzję o pobraniu biopsji, obecnie czekamy na wyniki… Kosztorys dalszego leczenia zwala z nóg... Nie wiemy, skąd mamy wziąć tak ogromne pieniądze… Wiemy tylko jedno – musimy ratować Artura. Ponownie błagamy Was o pomoc – ratujcie nasze dziecko! Mama Arturka

31 915,00 zł ( 6,91% )
Brakuje: 429 434,00 zł
Wiesława Nowak
Pilne!
Wiesława Nowak , 50 lat

Pomóż mi wrócić na szlak... życia! RATUNKU❗️

Od miesięcy walczę z rakiem piersi – okrutnym głodnym nowotworem pożerającym nie tylko moje ciało, ale i wszelkie marzenia. Wtargnął jak nieproszony gość do mojego życia, zabierając je dzień po dniu. Jestem mamą wspaniałej córki Ramony i żoną ukochanego męża Mariusza. Byliśmy rodziną, która prowadziła spokojne i poukładane życie. Wszystko zmieniło się, gdy nadszedł ten okropny dzień... 14 lutego 2024 roku – wtedy rzeczywistość runęła jak domek z kart. Tego dnia usłyszałam straszną wiadomość. Zmiany wykryte rutynowym badaniem USG, wskazywały na nowotwór w piersi i przerzuty w węzłach chłonnych. Serce pękło na milion kawałków. Szereg badań, które przeszłam, potwierdziły pierwotną diagnozę i obrano kierunek leczenia – jest długie i wieloetapowe. Przeszłam półroczną chemioterapię, a przede mną jednostronna mastektomia z wycięciem wszystkich węzłów chłonnych dołu pachowego. Po niej nadejdzie czas na bolesną rehabilitację, a kolejnym etapem będzie radioterapia. Cykl naświetlań ma zniszczyć pozostałe komórki nowotworowe i nie pozwolić im się rozprzestrzeniać. Stwierdzony u mnie typ nowotworu zależny od hormonów, dlatego po radioterapii kolejnym długoletnim leczeniem będzie hormonoterapia. Jeden z leków, który powinnam przyjmować to lek, który nie jest refundowany przez NFZ. Powinnam go brać przez 2 lata. Lekarstwo to zwiększa szansę, niepojawienia się u mnie przerzutów. Lek ten daje szansę na KOLEJNE LATA ŻYCIA. Terapia musi jednak rozpocząć się zaraz po leczeniu systemowym i trwać 24 miesiące. Koszt leczenia z wizytami i konsultacjami lekarskimi, codziennymi dojazdami na radioterapię to kwota, która przewyższa możliwości finansowe. Mimo wsparcia rodziny nie jestem w stanie zgromadzić sama potrzebnej kwoty... Walka z rakiem to nie tylko bój o zdrowie, ale również wyścig z czasem i bezlitosnymi realiami podstępnej choroby. Ze względu na raka i procesy leczenia mam ograniczone możliwości zawodowe, choć do pracy zamierzam wrócić. Moją największą pasją od zawsze są wędrówki górskie. Nawet podczas chemioterapii nie rezygnowałam z codziennych spacerów i nordic walking. Góry to miejsce, gdzie odnajduję spokój i przestrzeń do refleksji. Każde wyjście na szlak czy zdobycie szczytu jest dla mnie nie tylko fizycznym wyzwaniem, ale także daje mi poczucie wolności i satysfakcję z pokonywania własnych ograniczeń. Niestety, z uwagi na moją sytuację zdrowotną coraz trudniej mi realizować tę pasję. Żeby wrócić na szlak, potrzebuję Waszego wsparcia. Bez pomocy ta walka jest dla mnie niemal przegraną. Proszę, pomóżcie mi wygrać wyścig z czasem o moje życie – to, które kocham i o które toczę bój z zachłannym rakiem. Muszę wyzdrowieć, bo na dnie serca jest cel, do którego idę zadaniowo — ŻYCIE!!!!  Mam dla kogo walczyć, bo są ze mną w tych ciężkich chwilach, bo mnie wspierają. Czy mogę liczyć również na Wasze wsparcie? Wiesia

39 329,00 zł ( 30,8% )
Brakuje: 88 331,00 zł
Fabian Karwowski
Fabian Karwowski , 5 lat

Kosztowna terapia może dać Fabianowi szansę na lepszy rozwój! Potrzebne wsparcie!

Nasz synek Fabian urodził się w maju 2019 roku. Z początku byliśmy pewni, że jest w pełni zdrowy i rozwija się prawidłowo. Jednak z czasem zaczęliśmy zauważać w jego zachowaniu niepokojące sygnały… Pierwsze obawy wzbudziło nierozwijanie się mowy u Fabiana. Postanowiliśmy poszukać pomocy i udaliśmy się z synkiem do specjalisty. W wieku 3 lat stwierdzono u niego autyzm! Musieliśmy zacząć walkę o jego jak najlepszy rozwój! Fabian został objęty opieką różnych specjalistów. Głównym problemem jest brak mowy – synek nie komunikuje się z nami, jednak cały czas pracuje nad tym podczas zajęć. Dużą trudnością są dla Fabiana także emocje, z którymi nie zawsze potrafi sobie poradzić. Nasz synek potrzebuje stałej opieki i pomocy w wykonywaniu wielu codziennych czynności. Pojawiła się jednak ogromna szansa na wsparcie jego rozwoju – Fabian został zakwalifikowany do terapii komórkami macierzystymi! To specjalistyczne leczenie daje wielką nadzieję poprawę codzienności synka. Niestety, przeszkodą są pieniądze… Staramy się wspierać rozwój Fabiana najlepiej, jak to możliwe. Chcemy, by miał szansę rozwijać się i poznawać świat jak inne dzieci. Z całego serca prosimy, wesprzyjcie nas w walce o lepsze jutro synka! Każda złotówka ma znaczenie! Rodzice

25,00 zł ( 0,03% )
Brakuje: 77 848,00 zł
Ewelina Anczewska
Ewelina Anczewska , 31 lat

By spełnić marzenie o życiu bez bólu, potrzebuję nierefundowanej operacji! Pomóż!

Mam na imię Ewelina i choruję na endometriozę w bardzo zaawansowanym stadium. Z objawami choroby zmagam się już od kilkunastu lat, jednak początkowo nie miałam pojęcia, że to właśnie endometrioza. Chodziłam od jednego specjalisty do drugiego, ale nikt nie potrafił mi pomóc… Kryzys przyszedł w 2018 roku, gdy pewnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem brzucha. Do szpitala przywiozła mnie karetka i po badaniach okazało się, że pękła jedna z cyst endometrialnych. To właśnie wtedy dowiedziałam się, że choruję na endometriozę! W szpitalu zdecydowano, że powinnam przejść operację usunięcia torbieli – oprócz pękniętej cysty chirurdzy znaleźli jeszcze wiele innych zmian. Po zabiegu przez dwa lata przyjmowałam terapię hormonalną i czułam się lepiej, jednak z czasem ból powrócił... Poczułam, że nie mogę dalej tak funkcjonować! Zdrowie i sprawność fizyczna są dla mnie bardzo ważne, ponieważ na co dzień spełniam się jako instruktorka tańca, co jest moją największą pasją! Udałam się więc na konsultację do ośrodka specjalizującego się w leczeniu endometriozy, gdzie dowiedziałam się, że w obecnym stadium choroby jedynym rozwiązaniem będzie operacja.  W obecnym stadium choroby jajniki są przemieszczone za macicę i sklejone ze sobą! Co więcej, stwierdzono u mnie adenomiozę, końcowy odcinek jelita grubego jest objęty zrostami, a w jajowodach wykryto wodniaki. Operacja pozwoli na usunięcie nacieków endometrialnych i resekcję fragmentu jelita.  Marzę o życiu bez bólu i ograniczeń, które dotychczas narzucała mi endometrioza! Niestety, koszt nierefundowanej operacji to aż 60 tysięcy złotych, a po zabiegu konieczna będzie jeszcze rehabilitacja.  Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie mojej drogi do zdrowia. Mam wiele marzeń i niezrealizowanych planów i wierzę, że z Waszą pomocą uda się w końcu pokonać endometriozę i zacząć działać na pełnych obrotach!   Ewelina

36 060,00 zł ( 52,14% )
Brakuje: 33 089,00 zł
Olaf Hałas
Olaf Hałas , 11 lat

Nie pozwól, by cokolwiek odebrało Olafkowi dzieciństwo! RATUJ❗️

Czy może być coś bardziej rozdzierającego serce niż bezsilne obserwowanie cierpienia własnego dziecka? Przez wiele lat byliśmy bezradni, próbując zrozumieć, co dolega Olafowi. Po kilku latach bólu i niepewności okazało się, że Olaf choruje na PMLD1, czyli leukodystrofię.  Leukodystrofia jest nieuleczalna. Powoduje między innymi oczopląs, opóźnienie psychoruchowe, spastyczność, brak rozwoju mowy, ataksję, problemy z przełykaniem, problemy ortopedyczne. Pomimo to, że mamy już diagnozę, lekarze rozkładają ręce i nie wiedzą, jak pracować z naszym Olafkiem… Synek ani na chwilę nie osiągnął umiejętności samodzielnego siadania, chodzenia czy mowy. Większość dzieci przez kilka pierwszych lat ma te umiejętności, a potem je zatraca. W ostatnim czasie synek też doświadczył złamania kości. W końcu szpital w Rzymie zgodził się kompleksowo zająć zdrowiem mojego syna. Los wreszcie się uśmiechnął. Znaleźliśmy zrozumienie, wsparcie, swoją bezpieczną przystań! Leczenie w Rzymie jest wybawieniem, ale niestety bardzo kosztownym i długotrwałym, ponieważ Olaf pozostanie tam już pod stałą kontrolą. Niestety, wiąże się to z częstymi, drogimi podróżami i wysokimi opłatami za sam pobyt oraz opiekę w szpitalu. Dziękujemy z całego serca za dotychczasowe wsparcie! Udało nam się skontaktować z lekarzami, którzy podjęli się leczenia Olafka. Niestety, koszty są przerażające i ciągle się namnażają... Leczenie za granicą to nasza jedyna szansa. Jako matka zrobię wszystko, by pomóc mojemu dziecku. Wszystko, by miał choćby szansę na normalne życie, by przestał cierpieć. Każde wsparcie to nadzieja, że to marzenie się spełni. Ale bez Ciebie nie damy sobie rady. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas na wagę złota i za każdą z całego serca dziękujemy. Mama Olafa ➡️ Walka Olafka

1 151,00 zł ( 0,66% )
Brakuje: 171 956,00 zł
Oliwia Kaczmarek
Oliwia Kaczmarek , 6 lat

Oliwka walczy z MPD❗️Pomóż jej stanąć na nóżki❗️

„Mamusiu, ja też chcę chodzić i tańczyć jak inne dziewczynki…” Nasza Oliwka codzienne mierzy się ze skutkami mózgowego porażenia dziecięcego czterokończynowego. Każdego dnia widzi w przedszkolu, jak jej zdrowi rówieśnicy swobodnie biegają i bawią się bez ograniczeń. Możemy tylko sobie wyobrażać, ile kosztuje ją ta konfrontacja. To zawsze wyciska łzy, ale równocześnie ogromnie motywuje do pracy. Oliwka każdego dnia pokonuje ograniczenia dzięki intensywnej rehabilitacji z najlepszymi specjalistami. Dbamy wraz z psychologiem też o sferę mentalną, a my jako rodzice zapewniamy jej uważność i troskę. W 5. dobie po urodzeniu Oliwki badanie USG pokazało u córeczki wylewy krwi do mózgu, najgorsze z możliwych, 3 stopień po stronie prawej i 4 po stronie lewej. „Takie wylewy się nie wchłaniają” – powiedziała nam lekarka – „Mózg córeczki został nieodwracalnie uszkodzony. Proszę przygotować się na ciężką niepełnosprawność”. Byliśmy zdruzgotani, nasz świat runął, rozsypał się jak talia kart. Przez pierwsze miesiące życia Oliwki oswajaliśmy się z nową sytuacją, szukaliśmy po omacku światełka nadziei w tunelu, ale statystyki były bezlitosne. Modliłam się o cud, ale dochodziły tylko kolejne komplikacje, wodogłowie i retinopatia 3 stopnia, przez którą wzrok Olisi był zagrożony.  Konieczna była operacja, a jeszcze w inkubatorze Olisia została poddana laseroterapii, której skutkiem ubocznym są rozległe blizny na siatkówce oczu, ale na szczęście Olisia widzi. Po 2 miesiącach pobytu w szpitalu rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację i nieustanną walkę o sprawność Olisi. 3-4 godziny codziennych ćwiczeń, wizyty u specjalistów, neurolog, okulista, kardiolog, ortopeda, osteopata, neurochirurg... Diagnoza padła około 1. roku życia – mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, postać spastyczna. Kolejny cios. Ogromny ból, ale zaraz potem mobilizacja i powrót do intensywnej rehabilitacji. Zaczęliśmy jeździć na liczne turnusy, wprowadziliśmy nowe metody rehabilitacji, vojta, medek, terapia wodna, mikropolaryzacja... Olisia zrobiła ogromne postępy! Zaczęła mówić i czworakować! Na kontrolnym USG okazało się, że biodra Olisi są podwichnięte, a mięśnie przywodziciele podkurczone. Taką krzywdę wyrządziła jej spastyczność, na którą musieliśmy zastosować radykalne rozwiązanie – operację selektywnej rizotomii grzbietowej. Operacja odbyła się 7 września 2023 roku i przyniosła duże zmiany. Spastyka odpuściła, ale okazało się, że jest duża asymetria, a mięśnie potrzebują dodatkowej elektrostymulacji, żeby Oliwka miała siłę do ćwiczeń. Biodra Olisi nadal są podwichnięte i zagrożone całkowitym zwichnięciem, dlatego Oliwka potrzebuje jeszcze bardziej intensywnej rehabilitacji, a to oznacza wyższe koszty i więcej sprzętu. Pobyt na turnusach i w ośrodkach rehabilitacyjnych stał się naszą codziennością. Na szczęście jesteśmy pełni wiary w sukces i motywujemy Oliwkę najmocniej jak potrafimy do dalszej walki o sprawność. Mając na utrzymaniu jeszcze troje zdrowych dzieci, niestety nie jesteśmy w stanie sami poradzić sobie finansowo. Każdy 2-tygodniowy turnus rehabilitacyjny to koszt około 13 tys. zł, miesięczna rehabilitacja to ponad 3 tys. zł, a do tego dochodzi koszt sprzętu, ortez, wózków… W planach mamy zakup kombinezonu z elektrostymulacją Molli, którego koszt to ok 28 tys. zł oraz platformy wibracyjnej. Chcielibyśmy zapewnić córeczce konieczne wsparcie, żeby najlepiej wykorzystać wszystkie możliwości. Nie naprawimy zniszczonych wskutek wylewów komórek mózgu Olisi, ale intensywna rehabilitacja u najlepszych terapeutów sprawia, że w jej główce tworzą się nowe połączenia neuronalne, co poprawia stan Oliwki i umożliwia jej coraz lepsze funkcjonowanie! Naszym celem jest jej samodzielność. Marzymy, żeby Oliwcia chodziła samodzielnie, mówiła i usprawniła prawą rączkę. Spędzamy ok. 3-4 godzin dziennie na różnych terapiach. Oliwka robi postępy, więc nie możemy pozwolić sobie na przerwy, bo córeczka utraci to, co już udało się osiągnąć. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą kwotę wpłaconą na rehabilitację i leczenie Oliwki. Rodzice Basia i Michał oraz 3 siostry Oliwki: Maja, Julia i Emilia ➡️ Licytacje ➡️ Zapraszamy również na stronę: Oliwka Niezwykła

1 631 zł
Oleg Selecki
Oleg Selecki , 15 lat

Każdy dzień jest walką o zdrowie i sprawność naszego syna! Pomóż!

Radość z narodzin synka trwała krótką chwilę. Później ustąpiła miejsca ogromnemu niepokojowi o jego przyszłość. Walka trwa już kilkanaście lat. Mimo trudu nie zamierzamy się poddać. Bardzo go kochamy i chcemy, by był szczęśliwy. Oleg urodził się z poważną wadą mózgu, która odbiera mu sprawność. Kontakt z synkiem jest niemal niemożliwy. Tylko wieloletnia obserwacja jego zachowań pozwala nam dziś zrozumieć jego potrzeby. Mięśnie synka są słabe i wiotkie od samego początku. Mimo rehabilitacji nie potrafi stać, siedzieć, czy chodzić. Niepełnosprawność uniemożliwia mu wszelkie samodzielne działania. Wymaga całodobowej opieki. Trzeba go karmić, przewijać, podawać leki. Bez pomocy drugiej osoby, nie jest w stanie zrobić zupełnie nic. Ostatnio naszym największym problemem stały się jego zęby. Ich stan gwałtownie się pogarsza. Wymaga specjalistycznego leczenia z zachowaniem stanu znieczulenia ogólnego. Jeśli nie przeprowadzimy go od razu, nasze kłopoty będą jeszcze większe. Boimy się myśleć, co się wtedy stanie… Oprócz środków na leczenie stomatologiczne potrzebujemy pieniędzy na nowy, specjalistyczny wózek z podparciem kręgosłupa. Oleg rośnie, a przez jego niepełnosprawność zaobserwowaliśmy u niego problemy z kręgosłupem. Niestety, dalsze leczenie i rehabilitacja generują ogromne koszty, które przekraczają nasz domowy budżet. Jeśli zechcecie pomóc nam w walce o sprawność syna, będziemy niezwykle wdzięczni. Dziękujemy za każdy gest! Rodzice

428,00 zł ( 1,34% )
Brakuje: 31 487,00 zł
Gabriel Bukowski
Gabriel Bukowski , 14 lat

Organizm Gabriela słabnie z każdym dniem... Wesprzyj walkę z DMD!

Od chwili, gdy usłyszałam diagnozę syna minęło już kilkanaście lat, jednak mimo upływu czasu trudno pogodzić się z tym, że zamiast się rozwijać, Gabriel powoli traci siłę i sprawność… Tak właśnie działa DMD – dystrofia mięśniowa Duchenne'a! U Gabriela dystrofia pojawiła się na skutek mutacji genetycznej. DMD to choroba, która powoduje uszkodzenie mięśni w ciele – atakuje układ ruchu, odbiera możliwość poruszania się, a na końcu także oddychania… Już od kilku lat syn korzysta wyłącznie z wózka inwalidzkiego.  Dystrofia ograniczyła możliwości Gabriela do minimum, a obecnie odebrała mu nawet kontakt z rówieśnikami. Syn musiał przejść dwie operacje stóp z powodu zniekształceń stawu skokowego i deformacji, przez co nie może uczęszczać do szkoły i korzysta z indywidualnego nauczania.  Mimo trudnej codzienności, Gabryś jest niezwykle pogodny i podchodzi do swojej choroby z dystansem. Postęp dystrofii można opóźnić dzięki regularnej i kompleksowej rehabilitacji, jednak wymaga ona ogromnych nakładów finansowych, co przekracza moje możliwości. Każda wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem! Dzięki Waszej pomocy Gabriel może walczyć dalej o swój rozwój i opóźnienie postępu choroby! Z całego serca prosimy o pomoc! Agnieszka, mama

2 370 zł