Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natan Bartosik
Natan Bartosik , 4 latka

Dramat małego Natanka! Daj chłopcu szansę na sprawność!

Wiedzieliśmy, że nasze życie zmieni się, kiedy na świecie pojawi się nasze upragnione dziecko. Byliśmy na te zmiany gotowi, a przynajmniej tak nam się wydawało... Najpierw towarzyszyła nam ekscytacja i radość, a za chwilę pojawił się przeraźliwy strach, ponieważ nasza historia zaczęła się całkowicie inaczej niż planowaliśmy...  Natanek urodził się jako wcześniak w 32. tygodniu ciąży, z wytrzewieniem jelit i artrogrypozą. Wytrzewienie należy do grupy wrodzonych wad jamy brzusznej. Z nieznanych przyczyn, podczas rozwoju prenatalnego, powłoki brzuszne nie ulegają prawidłowemu zamknięciu, a przez pozostający w nich otwór, na zewnątrz jamy brzusznej wydostają się fragmenty jelita...  Z tego powodu, zaraz po urodzeniu synek musiał przejść dwie operacje. Na szczęście zarówno pierwszy, jak i drugi zabieg - choć niezwykle skomplikowany - przebiegł pomyślnie. Mimo ciężkiego stanu, Natan dzielnie walczył. Z każdym dniem pokazywał nam, jak bardzo chce żyć. Jego stan powoli się stabilizował. On odzyskiwał siły, a my nadzieję, że wszystko się ułoży...  Po miesięcznym pobycie na intensywnej terapii w końcu nadszedł dzień, w którym mogliśmy zabrać naszego synka do domu. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, choć doskonale wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze długa droga do zdrowia....  Obecnie naszym głównym problemem jest artrogrypoza, czyli wrodzona sztywność stawów. Jedyną szansą, aby synek w przyszłości był jak najbardziej sprawny i samodzielny jest systematyczna rehabilitacja ruchowa, masaże, zabiegi korekcyjne (w celu redukcji przykurczów) oraz zakup sprzętu specjalistycznego (między innymi ortez). To jednak nie koniec problemów zdrowotnych synka. Jest również zdiagnozowany pod kątem autyzmu...  Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty, których nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć! Proszę, pomóż nam zawalczyć o zdrowie i sprawność naszego małego chłopca! Nie pozwólmy, by ten szeroki uśmiech, zmienił się w grymas bólu i cierpienia...  Ilona, mama

9 341 zł
Lena Grządziel
Pilne!
Lena Grządziel , 7 lat

❗️Dramat małej Lenki – konieczna jest kolejna operacja!

Nóżka i rączka Lenki są zdeformowane przez chorobę! Za córeczką już dwie poważne operacje. Niestety ostatnia operacja nóżki nie przyniosła takich efektów, jak oczekiwano. Bardzo szybko nastąpił nawrót! Prawa nóżka jest znacznie krótsza od lewej i niestety konieczna jest kolejna kosztowna operacja. Jestem załamana, ale wiem, że muszę walczyć o swoje dziecko. Błagam Was o pomoc, aby leczenie mogło być kontynuowane. Termin operacji wyznaczono już na maj… Poznaj historię Lenki: Kiedy Lenka przyszła na świat, osunęła się na nas cała lawina kolejnych diagnoz. Nasza córeczka urodziła się za wcześnie, z niedotlenieniem okołoporodowym. Za szybą inkubatora walczyła o życie. Miała zrośnięte nerki i zrośnięty przełyk, była niewydolna oddechowo. Było źle. Lekarze mówili nam, że czeka nas długa walka. Jeśli w ogóle Lenka przeżyje… Wtedy liczyło się tylko jedno – jej życie. Widzieliśmy, że z rączkami i nóżkami było coś nie tak, ale nie to było najważniejsze. Staliśmy nad łóżeczkiem córeczki i ze łzami w oczach modliliśmy się o to, aby przeżyła. W trzeciej dobie zabrano ją na blok operacyjny. Operacja rekonstrukcji  przełyku trwała 6 długich godzin. Dla Lenki 6 godzin walki o życie, dla nas – 6 godzin panicznego strachu. Przez kolejny miesiąc Lenka była w śpiączce farmakologicznej, żeby wszystko dobrze się goiło. Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasze pierwsze wspólne dni spędzone z Lenką. Zamiast radości, było załamanie i łzy. Całe morze łez. Lenka żyła, ale jej stan był zły. Z czasem robiliśmy krok do przodu, by za chwilę cofnąć się o dwa. Miała poważne problemy z przełykaniem, cały czas się krztusiła. Wciąż jeździliśmy po lekarzach, na wizyty kontrolne i rehabilitację. Dopiero wtedy, gdy wiedzieliśmy, że jej życie nie jest zagrożone, zajęliśmy się wadami rączki i nóżki. Wada Lenki to skrócona kość piszczelowa w nóżce oraz hemimelia promieniowa prawej rączki (brak kości promieniowej w rączce). Bez skomplikowanych operacji w przyszłości Lenkę czeka wózek. Nie chcę do tego dopuścić, dlatego zrobię wszystko, by ratować jej sprawność. Za córeczką już dwie operacje. W grudniu 2020 roku przeszła operację nóżki, ale niestety bardzo szybko nastąpił nawrót. Operacja, która została wykonana, nie przyniosła spodziewanych efektów. Kość piszczelowa Lenki rośnie wolniej od strzałkowej. W zeszłym roku kość strzałkowa została skrócona, żeby dorównać piszczelowej i wyprostować koślawość stopy. Niestety po roku kość piszczelowa znów jest krótsza od strzałkowej, a strzałkowa dodatkowo krótsza. W konsekwencji cała prawa nóżka jest znacznie krótsza od lewej i teraz trzeba ją wydłużać. Stopa jest już tak koślawa, że nie ma innego wyjścia. Lence zostanie założony aparat zewnętrzny na 6-8 miesięcy, w zależności jak nóżka będzie się wydłużać. Niestety koszt kolejnej operacji w European Paley Insitiute jest olbrzymi!  Zniesiemy ból, operację i ciężką rehabilitację, aby kiedyś Lenka była sprawna. Tak wiele już przeszliśmy i nie zamierzamy się poddać, dlatego z całego serca proszę o pomoc, aby móc zapłacić za kolejną operację! Mama Lenki Licytacje dla Lenki

150 042,00 zł ( 88,2% )
Brakuje: 20 073,00 zł
Antoni Staśkiewicz
Antoni Staśkiewicz , 66 lat

Nieszczęśliwy upadek zniszczył życie Antoniego - pomóż!

Sport i kolarstwo było całym życiem Antoniego. Żadna trasa nie była mu straszna, czy to na zawodach, czy też podczas urlopowej przejażdżki. Antoni nie potrafił rozstać się ze swoim rowerem. Poświęcał pasji tak naprawdę wszystko. Gdyby nie kontuzja, która przydarzyła się wiele lat temu, Antoni pewnie dalej pędziłby na swoim dwukołowcu. Niestety już wtedy z powodu komplikacji zdrowotnych musiał pożegnać przygodę z zawodowym kolarstwem. Gdy na szali leży zdrowie i sprawność nie ma jednak wyboru. Czasem musimy poświęcić coś równie dla nas ważnego, jak właśnie w przypadku Antoniego - ukochany sport. Nie sądziliśmy jednak, że los może okazać się dla niego jeszcze straszliwszy… To miał być spokojny dzień, jak każdy. Antoni wybrał się na zakupy do pobliskiego sklepu, ale gdy wychodził z budynku, poślizgnął się i przewrócił. W szpitalu, po wstępnych badaniach, przyszedł czas na zatrważającą informację - podejrzenie złamania kręgosłupa! Na domiar złego podczas pobytu na oddziale u Antoniego stwierdzono COVID-19, co dodatkowo pogorszyło jego stan. Pojawiły się również odleżyny, które uniemożliwiły po czasie rozpoczęcie rehabilitacji. Byliśmy załamani tym, jak wszystko się potoczyło i w jak trudnych okolicznościach znalazł się Antoni.  Przyszedł w końcu czas na stopniowy powrót do sprawności, a my stoimy przed kolejną barierą - tym razem finansową. Antoni potrzebuje teraz regularnej i intensywnej rehabilitacji, aby podjąć walkę o sprawność, a my sami nie damy rady uzbierać potrzebnych środków. Całym sercem prosimy Was o wsparcie!  Rodzina Antoniego 

8 942,00 zł ( 25,01% )
Brakuje: 26 803,00 zł
Renata Tratkiewicz
Renata Tratkiewicz , 24 lata

Choroba, która przekreśliła szansę na normalne życie... Wspieramy Renatkę!

Renia wyciągnęła zły los. Jej życie to nieustanna walka. Ale mimo bardzo ciężkiej choroby, bardzo dzielnie stawia jej czoła. Stwardnienie guzowate charakteryzuje się szeregiem wielonarządowych objawów. Hamowana jest produkcja białek odpowiedzialnych za powstawanie procesów nowotworowych w organizmie. Dlatego tworzą się guzy. Renia ma je w głowie, w nerkach, wątrobie, na skórze, w oczach. Oprócz tego ma niedowłady wiotkie czterokończynowe, wadę postawy i wzroku. Nie mówi. W wyniku lekoopornej padaczki wystąpiło opóźnienie rozwoju psychoruchowego i Renia wymaga stałej opieki i pomocy osoby trzeciej. A urodziła się jako zupełnie zdrowe dziecko, Potem wystąpiły drgawki, ciężki zespół Westa. Wdrożono leczenie przeciwpadaczkowe i Immunostymulujące, antybiotyki. Ale jej stan zdrowia  pogarszał się.  Szukaliśmy pomocy. Zostałam zaproszona  do programu ,,Rozmowy w toku ,, Tam miałam możliwość konsultacji, gdzie stwierdzono, że mamy złą diagnozę i leczenie. Na początku 2002 roku udało nam dostać się  do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tam została postawiona diagnoza. Mimo nieprzychylnego rozpoznania postanowiłam wtedy, że stanę na głowie, by pomóc mojemu dziecku.  W momencie postawienia rozpoznania u Reni napady padaczkowe nasiliły się do 20 na dobę z sinicą i bezdechami. Z normalnie do tej pory rozwijalnego się dziecka, stała się osobą w stanie wegetatywnym. Neurolodzy mówili, że już taka będzie.  W mieście, gdzie mieszkamy, nikt nie chciał podjąć się usprawniania córki. Korzystaliśmy tylko z hydromasażu i masującego fotela. W międzyczasie podjęliśmy leczenie u wielu specjalistów: ortopedy, chirurga, laryngologa, immunologa, gastroenterologa, alergologa... Częste przeziębienia stały się barierą w usprawnianiu córki w zakładzie rehabilitacyjnym. Znalazłam też Instytut ,,Daj Szansę" w Toruniu. Wspaniali specjaliści z tej Fundacji pomogli nam i opracowali program rehabilitacji dla Renatki. Nauczyli nas jak ćwiczyć, więc ćwiczyliśmy trzy razy dziennie po 12 ćwiczeń. Wiązało się to też z zakupem wielu sprzętów do rehabilitacji. Wysiłek się opłacił. Renatka zaczęła chodzić, rozwijać się... Jednak ciężka padaczka spowodowała, że córka nie mówi.  Ponosimy ogromne koszty na leczenie, ale Renatka wciąż walczy, jest wesoła  i mimo tak wielu  negatywnych przeżyć, wciąż się uśmiecha. Wiele było sytuacji, kiedy mogliśmy ją stracić, ale nie poddajemy się. Nie ma lekarstwa na Stwardnienie Guzowate, terapia skupia się na leczeniu objawowym. Renia wymaga częstej konsultacji wielu specjalistów, korzystamy też  z prywatnych wizyt i badań, często w miastach oddalonych od miejsca zamieszkania. Leczymy naszą córkę już wiele lat. Mamy nieduże  dochody: świadczenie pielęgnacyjne i renta socjalna. Mąż nie zarabia dużo. Koniecznością jest remont i adaptacja mieszkania dla potrzeb córki. Jest to cały czas odkładane na dalszy plan. Problemy zdrowotne będą jej towarzyszyć do końca życia, dlatego tak bardzo potrzebna jest stała pomoc i każda złotówka, która choć trochę ułatwi życie naszej córce. Rodzice

800 zł
Oskar Waszak
Oskar Waszak , 5 lat

Dzieciństwo, które nie musi być cierpieniem. Wspieramy walkę Oskara!

Oskarek przeszedł już tak wiele. Za każdym razem, gdy zasypia, patrzę na niego, ciesząc się, że dane nam było dobrze przeżyć dzień. Jednocześnie boję się, co przyniesie jutro, ponieważ wiem, że nie jestem w stanie tego przewidzieć. Oskarek urodził się z wodogłowiem. Operacja odbyła się kilka miesięcy później, jednak nie oznaczała ona zakończenia problemów zdrowotnych synka. Oskarek choruje również na hipoplazję lewej nerki oraz autyzm atypowy. Ma duże problemy z komunikacją, jest agresywny, ma spore zaburzenia mowy. Dwa razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia wspomagające rozwój, od października rozpocznie również przygodę w specjalistycznym przedszkolu.  Wiem, że to wciąż może być za mało. Przed Oskarem całe lata walki o sprawne życie. Rehabilitacja, leczenie, turnusy, to wszystko pochłania ogromne pieniądze. Każda przekazana złotówka może sprawić, że codzienność Oskara będzie prostsza! Rodzice

3 801 zł
Paweł Karolewicz
Paweł Karolewicz , 7 lat

By życie z cukrzycą nabrało słodki smak beztroskiego dzieciństwa

Pawełek nie ma jeszcze skończonych czterech lat, a już od dwóch nieustannie zmaga się z cukrzycą. Wiem, że trzeba doceniać to, co się ma, cieszyć się każdym dniem, który dobrze przeżyliśmy w zdrowiu i szczęściu… Jednak choroba zabiera mojemu synkowi najlepszy czas - jego dzieciństwo.  Nie mam pojęcia co, wpłynęło na rozwój choroby… Czy przechorowana wcześniej salmonella, czy uwarunkowania genetyczne? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem, jednak, że choroba będzie z Pawłem na zawsze i musimy nauczyć się z nią żyć. Początkowo nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak może być niebezpieczna. Każdy nieprzemyślany kęs, kawałek czekolady, posłodzona herbata - wszystko co zje, może poważnie zagrozić nie tylko jego zdrowiu, ale nawet i życiu. Wiem, że istnieją coraz lepsze sposoby, które ułatwiają codzienność z chorobą. W przypadku Pawełka to nie jest to takie proste. Synek nie może korzystać z pompy insulinowej, ponieważ ma uczulenie niemal na wszystkie kleje, a pompę trzeba zmieniać co dwa dni. Koszty takich zmian są ogromne. Do tego dochodzi opóźniony rozwój mowy, wizyty u psychologa, neurologa i logopedy… Paweł zaraz ma rozpocząć edukację przedszkolną. Bardzo się martwimy, że nie podoła bez komunikowania swoich potrzeb.  Choroba Pawełka to nie jedyne zmartwienie. Oprócz niego mam jeszcze dwójkę dzieci. Moja najstarsza córka Klaudia niedawno odeszła. Od urodzenia była  dzieckiem leżącym. Mózgowe porażenie dziecięce, porażenie czterokończynowe i Zespół Westa. Walczyła dzielnie do samego końca... Mam nadzieję, że los przygotował dużo lepszy scenariusz dla Pawełka. Alan, drugi w kolejności, jest zdrowy. Mieliśmy nadzieję, że i z Pawłem tak będzie, że już więcej nieszczęść nie spadnie na naszą rodzinę. Pierwsze 1,5 roku było bezproblemowe, potem wszystko zmieniło się nie do poznania.  Udało nam się znaleźć sposób, dzięki któremu codzienność z cukrzycą nie przeraża tak bardzo. Specjalne sensory, a także leki, choć na chwilę pozwalają zapomnieć o chorobie. Niestety koszty są ogromne. Zarówno ja, jak i mój mąż zrezygnowaliśmy z pracy, by opiekować się naszymi dziećmi. Dlatego jestem tutaj i bardzo proszę o pomoc. Każda wpłata może ułatwić codzienność mojemu synkowi.  Kinga - mama Pawełka    

3 240,00 zł ( 23,19% )
Brakuje: 10 728,00 zł
Emil Marczak
Emil Marczak , 14 lat

Pomóż Emilkowi zrozumieć świat. I być zrozumianym...

Emil - nasze szczęście, wyczekany cud. Od urodzenia był taki cichutki, zamknięty w sobie. Sądziliśmy, że taki po prostu jest - spokojny, nieśmiały. Wielu rodziców może zazdrościć takiego dziecka, które nie sprawia żadnych problemów. Z czasem okazało się jednak, że to nie charakter Emilka, a choroby i dolegliwości, których nikt wcześniej nie podejrzewał… Gdy synek miał 2 latka i nie nawiązywał kontaktu z rówieśnikami, a do tego nie mówił za wiele, zaczęliśmy się niepokoić. Pojechaliśmy do lekarza. Już wstępne badania potwierdziły u synka autyzm, opóźnienie psychoruchowe i nadpobudliwość. To było jak cios prosto w serce... Wiedzieliśmy, że na zaburzenia synka nie ma magicznego lekarstwa, które go wyleczy. Od dnia diagnozy walczymy o każdy postęp i o to, by Emil mógł być kiedyś samodzielny. Cały czas jest pod opieką specjalistów, psychologów i terapeutów, każdy dzień to ciężka praca. Dzieciństwo Emila powinno być pełne beztroski i radości. Jednak jeśli teraz nic nie zrobimy, przyszłość synka będzie zdecydowanie trudniejsza! Choć mogłoby się wydawać, że limit nieszczęść się wyczerpał, dwa lata temu doszła kolejna diagnoza; choroba, która przeraża nas najbardziej - padaczka. Każdy napad sieje spustoszenie, odbierając mozolnie wypracowywane efekty terapii. Po takim ataku Emilek bardzo długo dochodzi do siebie, jego kondycja jest jeszcze bardziej osłabiona... Gdy dowiedzieliśmy się o tym, jak pozytywne skutki niesie za sobą podanie komórek macierzystych, zainteresowaliśmy się tematem. Okazało się, że w przypadku Emilka też byłaby możliwość przeprowadzenia przeszczepu! Syn zakwalifikował się do takiego podania, jednak jego koszty są dla nas ogromnym obciążeniem finansowym. Do tego dochodzą koszty standardowej terapii, które rodzice muszą pokrywać samodzielnie. Sami jesteśmy osobami ze stopniem niepełnosprawności, mamy przyznane rentę i zasiłek. Z tego żyjemy… Przy takich dochodach nie będziemy w stanie sami opłacić Emilowi leczenia, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Z góry dziękujemy za szansę, jaką dajecie naszemu dziecku! Rodzice Emila

4 705,00 zł ( 6,71% )
Brakuje: 65 359,00 zł
Piotr Kozak
Piotr Kozak , 25 lat

Piotrek uciekł przed śmiercią, teraz musi wrócić do zdrowia. Daj mu szansę!

Choroba przyszła znienacka. Nikt się tego nie spodziewał, nie mogliśmy się przygotować. Śmiertelne zagrożenie, skrajnie niebezpieczny przeciwnik. Źródło strachu, łez, cierpienia, wielu nieprzespanych nocy. Ciężka walka o życie kosztowała mojego syna ogrom sił, pozostawiając mnóstwo blizn na zdrowiu i formie Piotra. Dzisiaj, żeby odbudować te zniszczenia, potrzebujemy wiele intensywnej i kosztownej rehabilitacji.  Przed moim synem była ostatnia klasa technikum, matura i studia. Wszystko to musiał przerwać, a plany i marzenia porzucić. W sierpniu zeszłego roku Piotrek nagle przestał chodzić. U syna znaleziono guza kanału kręgowego. Lekarze podejrzewali też nowotwór. Ostatecznie potwierdził się najgorszy z możliwych scenariuszy. Syn ma chłoniaka B-komórkowego z zajęciem obwodowego układu nerwowego. Trudna nazwa, jeszcze trudniejsze leczenie.  Szpital stał się naszym domem. Mimo natychmiastowej operacji niedowład nóg i kręgosłupa, niestety nie ustąpił. Piotrek poddał się też chemioterapii, ale bardzo źle się po niej czuł. Widziałam jak bardzo cierpi, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Nie ma gorszej sytuacji dla matki… Jego stan dodatkowo pogorszyła sepsa, która postanowiła dołączyć do całego zastępu nieszczęść syna.  To był straszny czas, ale najgorsze mamy już mam nadzieję za sobą. Ostatnie wyniki badań pokazały, że choroba jest w stanie remisji. Teraz największym marzeniem Piotra jest znów stanąć na własnych nogach. Syn obecnie porusza się na wózku, a przy pomocy innych jest w stanie przesiąść się na łóżko i ubrać. Dopiero niedawno zaczął ruszać nogami. Rehabilitacja przynosi efekty. Krok po kroku zmierzamy w stronę powrotu do zdrowia.  Przed Piotrkiem jeszcze długa droga do osiągnięcia pełnej sprawności i wiele miesięcy ciężkiej pracy. Jesteśmy na nią gotowi, choć wiemy, że musimy się też uzbroić w cierpliwość. Najgorsze jest jednak to, na co nie mamy wpływu… Roczny koszt rehabilitacji syna to ponad 200 tys. złotych. To ogromne pieniądze… Zaglądam do portfela i wiem, że ich tam nie ma. Dlatego proszę o pomoc. Mój syn ma dopiero 20 lat. Całe życie przed nim i to właśnie teraz decyduje się, jakie ono będzie. Choroba, niszcząc zdrowie Piotrka, pozostawiła po sobie gruzowisko, które staramy się uprzątnąć i odbudować. Potrzeba zastępu specjalistów, rehabilitantów, znających się na swojej pracy, a to kosztuje… Proszę, daj mojemu synowi nadzieję. Daj szansę, by znów zaczął chodzić. Bożena, mama

149 936,00 zł ( 69% )
Brakuje: 67 362,00 zł
Zbigniew Brzezewski
Zbigniew Brzezewski , 66 lat

"Tato, wstań!" Walka o odzyskanie sprawności trwa!

Tata zawsze był podstawą naszej rodziny. Dzielił się energią, uśmiechem, zawsze służył radą. W domu nigdy nie było nudy, mama, rodzeństwo, wnuki - wspólnie zawsze tworzyliśmy niepowtarzalną atmosferę. Mieliśmy mnóstwo pomysłów na wspólne spędzanie czasu. To dzięki rodzicom wiemy, jak wielką wartość ma rodzina, jestem pewna, że gdyby nie oni nie docenialibyśmy tak bardzo każdej chwili.  Początek czerwca ubiegłego roku - ten dzień zapamiętam na zawsze. To była sobota, miał to być dzień radości - rodzice mieli w planach wesele. Przygotowania, codzienna krzątanina i zamieszanie spowodowały, że tata prawdopodobnie początkowo nie zwrócił uwagi na pierwsze symptomy nadchodzącej katastrofy. Siedział i rozmawiał z kolegą w domu. Nagle zaczęło go coś kłuć w klatce piersiowej. W ciągu sekundy serce się zatrzymało.  To wydarzenie na zawsze zmieniło wszystko w naszej rodzinie. Tata był reanimowany kilkadziesiąt minut, najpierw przez brata, później przez ratowników medycznych, którzy robili, co mogli by ratować życie. Nikt nie był w stanie powiedzieć, co spowodowało ten stan. Podejrzewano złe wyniki, ale to nie było nic pewnego. Kilka sekund zwłoki i nie byłoby go z nami. W szpitalu decydujące miały być pierwsze godziny. Godziny przerodziły się w dni, dni w miesiące spędzone na OIOMie.  Mimo śpiączki, mimo tragicznego stanu chcieliśmy utrzymać tatę przy sobie, nagrywaliśmy wspólnie z dziećmi filmy, które włączaliśmy podczas odwiedzin. Czytaliśmy mu książki, opowiadaliśmy o codzienności, przypominaliśmy historie z dzieciństwa. Mimo nawału obowiązków tworzyliśmy harmonogram odwiedzin, by tata wiedział, że nikt z nas z niego nie zrezygnował, że wciąż jesteśmy obok. Tak samo, jak on czuwał przy naszych łóżkach, kiedy byliśmy dziećmi. Lekarze patrzyli na nas ze współczuciem, jak gdyby tata odszedł na zawsze. W pewnym momencie powiedzieli wprost, że nie ma dla niego nadziei. Początkowo delikatnie sugerowali, aż w końcu powiedzieli wprost, że możemy rozważyć odłączenie taty od respiratora. Oni traktowali to jako problem z głowy. A dla nas to był cios - jak można mówić o człowieku, dla którego nic nie jest jeszcze przesądzone?! - to pytanie jeszcze długo nas nie opuszczało. Tata chyba wyczuł nasze napięcie, 4 dni po trudnej rozmowie z lekarzami zaczął oddychać samodzielnie. Pierwsze małe zwycięstwo na drodze do zdrowia. Nadzieja mieszała się z obawą, że jeszcze wszystko może się zmienić.  Proces zdrowienia to nieustanna walka. Zakażenie bakteriami, zapalenia płuc, wszystkie wzloty i upadki pokazały nam, że najlepszym lekarstwem jest cierpliwość. Mogliśmy zrewanżować się tacie za wszystkie lata czułej opieki, pokazywania świata i głaskania zdartych podczas zabawy kolan. Każdy z nas stał się filarem jego powrotu do zdrowia. Niestety, budowany przez miesiące most może znów runąć… Po powrocie z turnusów rehabilitacyjnych niezbędna jest domowa rehabilitacja - wizyty wielu specjalistów, wspierających tatę w powrocie do sprawności, do możliwości mówienia. To koszty, których nie jesteśmy w stanie sami pokryć. Musimy prosić o pomoc. Wiemy, że prosimy o wiele, ale nie możemy pozwolić na to, by wszystko, o co walczyliśmy tak długo przepadło. Wygraliśmy już wiele, dzięki silnej woli tata jest dziś w domu, a nie w hospicjum. Oddycha samodzielnie, wydaje pojedyncze dźwięki. Teraz czeka nas kolejne poważne wyzwanie. Już na starcie wiemy, że nie będzie łatwo, ale każdy najmniejszy postęp przekonuje, że warto.  Na dziadka czekają wnuki, gotowe do zabawy z ukochanym dziadkiem, mama na co dzień poświęcająca wszystko, by tatę odzyskać. Na dobre i na złe. Cena za sprawność taty jest ogromna. Jesteście naszą nadzieją na lepsze jutro! 

15 003,00 zł ( 21,36% )
Brakuje: 55 210,00 zł