Jestem tatą, chcę żyć❗️Pomóż mi pokonać raka, który zaatakował ponownie!
PILNE! Mam na imię Mariusz, mam 43 lata i od 4 lat toczę walkę z bezlitosnym przeciwnikiem, jakim jest choroba nowotworowa. Mam jeden cel - chcę wyzdrowieć, by żyć i wychować mojego synka. Niestety nowotwór to śmiertelny wróg, który zaatakował ponownie. Kolejne chemie nie przynoszą rezultatu... Potrzebuję pomocy, od niej zależy moje życie i zdrowie. Proszę, przeczytaj moją historię i wesprzyj moją walkę! Roku 2019 nie zapomnę nigdy. Wtedy poznałem, czym jest największe szczęście i największy strach... Szczęście - bo w tym roku na świat przyszedł Szymuś, mój synek. Zostałem tatą i poznałem, czym jest największa miłość - ta do własnego dziecka, któremu chce się przychylić nieba i ochronić przed każdym złem. Niestety, jak to w życiu bywa, najlepsze wydarzenia w życiu przeplatają się z najgorszymi... Szczęście z narodzin synka przeplotło się z rozpaczą, bo okazało się, że ja jestem śmiertelnie chory. Od jakiegoś czasu dokuczał mi przeraźliwy ból w plecach. Niestety przybierał na sile z każdym dniem... Zrobiłem rentgen, który jednak nic nie wykazał. Wysłano mnie na kolejne badania... Dopiero rezonans pokazał okrutną prawdę - ból powodował ogromny guz jelita grubego! Umiejscowił się w tak trudnym miejscu, że - według słów lekarzy - byłem jednym z może stu przypadków na świecie, których coś takiego spotkało. To, że w tak młodym wieku muszę zmierzyć się z rakiem, było ogromnym szokiem dla mnie i dla moich bliskich. Szybko jednak otrząsnąłem się, pełen sił do walki - wiedziałem, że muszę wyzdrowieć, bo liczy na mnie moja rodzina. Rok 2020 rok zaczął się operacją, w trakcie której lekarze usunęli guza. To był ciężki czas, operacja była trudna, prawie 3 miesiące dochodziłem do siebie. Potem czekała mnie radioterapia i chemia. Przez kilka miesięcy było wszystko dobrze i wydawało się, że najgorsze już za mną. Niestety nowotwór wrócił, co więcej - mimo leczenia dał przerzuty na płuca... Tym razem nie dał żadnych objawów. Co 3 miesiące chodziłem na kontrolny rezonans, jeden z nich skończył się właśnie tragicznymi wieściami - jest wznowa. Rak sprawiał wrażenie, że dał się pokonać, po czym uderzył ponownie, jeszcze bardziej podstępny i zdradziecki.! Jestem w trakcie chemioterapii. Kilka miesięcy temu wyłoniono mi stomię. Są dni, w których czuje się lepiej, ale też takie, w których jest ciężko... Chemia to bardzo silne leczenie. Chwilami nie mam na nic sił, a przecież mam 4-letniego synka, który mnie potrzebuje. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że tata nie ma siły się z nim bawić, bo źle się czuje i jest chory... Staram się, żeby moja choroba w żaden sposób nie wpłynęło na jego dzieciństwo. Wiem, że przy wznowie choroby jest dużo trudniej wygrać tę walkę. Nie zliczę, ile chemii już dostałem... Cały czas jestem daleki od wyzdrowienia. Mimo leczenia choroba postępuje! Mam kontakt z innymi chorymi, którzy dali mi namiary na klinikę w Niemczech... Tu stosuje się dużo więcej metod leczenia nowotworów. Zacząłem już leczenie, niestety - tu jestem prywatnym pacjentem i za wszystko muszę zapłacić sam... Koszt leczenia to 70 tysięcy euro! Proszę o pomoc. To moja szansa, być może jedyna, jaką mam. W chwili, gdy zostałem ojcem, wszystko to mi chce zabrać RAK. Nie poddam się, chcę zrobić wszystko, by wyzdrowieć i żyć... Mam żonę i synka, którzy mnie potrzebuję. Będę wdzięczny za każdą złotówkę i za każde słowo wsparcie. Obiecuję, że gdy tylko pokonam chorobę, odwdzięczę się za całe dobro, które dostanę. Dziękuję za wszystko i proszę o wsparcie. Mariusz