Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franciszek Romański
Franciszek Romański , 4 latka

Bez Ciebie Franek może przegrać walkę z chorobą w bardzo młodym wieku❗️

Franciszek urodził się 5 listopada 2019 roku, dostając 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie. Jednak 6 tygodni później spędziliśmy nasze pierwsze wspólne święta na sali szpitalnej… Okazało się, że do Franka organizmu dostała się bakteria, która spowodowała zakażenie układu moczowego. Lekarze podjęli odpowiednie działania, a my wróciliśmy do domu. Myśleliśmy, że to już koniec zmartwień... W wieku 7. miesięcy zauważyliśmy obniżone napięcie mięśniowe oraz niechęć do zabaw na brzuszku i raczkowania. Dzięki codziennym wizytom u fizjoterapeutki, po skończonym roczku, Franio zaczął raczkować i siadać. Samodzielne kroki postawił jednak dopiero w wieku 17 miesięcy.  Będąc już pod opieką neurologa wykonano badania kinazy kreatynowej,  a następnie badania genetyczne, na które musieliśmy czekać 6 miesięcy. Wynik dostaliśmy dokładnie przed drugimi urodzinami synka. Niestety potwierdziły one okrutną diagnozę: dystrofię mięśniową Duchenne'a! Choroba zabiera Frankowi mięsień po mięśniu, zabiera mu dzieciństwo i młodość. Jedynym leczeniem jest stała rehabilitacja, a kiedy skończy 5 lat, sterydoterapia, która niestety niesie ze sobą również dużo skutków ubocznych.  Niestety nie zatrzyma to choroby, ale w pewnej części zahamuje ten proces. Obecnie Franek uczęszcza na rehabilitację 4 razy w tygodniu. Ma również zajęcia na basenie. Oprócz tego, ćwiczymy też w miarę możliwości samodzielnie w domu.  Nie dopuścimy, aby choroba się pogłębiała! Szukamy pomocy tam, gdzie się da, dlatego zwracamy się także do Ciebie. Pomóż naszemu synkowi walczyć z nierównym przeciwnikiem. Każda wpłata to szansa na leczenie, rehabilitację oraz sprzęt ortopedyczny. Bez Ciebie Franek może przegrać walkę z chorobą w bardzo młodym wieku! Rodzice Franka Licytacje dla Frania💚

4 940 zł
Judyta Omieljańczyk
Judyta Omieljańczyk , 18 lat

17 lat walki o szczęście – Pomagamy Judycie❗️

Kochani, kolejny raz prosimy Was o pomoc dla Judytki.  Dzięki dotychczasowej pomocy zakupiliśmy fotelik, wózek i sfinansować kosztowną rehabilitację w postaci turnusów rehabilitacyjnych. Nasza historia: Liczne wady, z którymi przyszła na świat Judytka, sprawiły, że każdego dnia muszę walczyć o to, by w jej życiu było jak najmniej cierpienia. Jej choroba jest nieuleczalna, ale są sposoby, by jej pomóc. Dzięki systematyczniej rehabilitacji Judytka robi postępy, a jej organizm lepiej sobie radzi z licznymi schorzeniami.  Niestety z roku na rok rehabilitacja jest droższa. Robię, co mogę, by pomóc córce – wystawiam licytacje, pisze apele. Dla Judytki to jedyna szansa, by utrzymać to, co do tej pory zostało wypracowane... O tym, że Judytka będzie bardzo chora, dowiedziałam się w 30 tygodniu ciąży. Nie miałam siły wstać z łóżka, gdy jak grom z jasnego nieba lekarz poinformował o szeregu wad. Pytania – co dalej? Już wtedy wiedziałam, że kocham ją nad życie i zrobię wszystko, co mogę, żeby była ze mną. Urodziła się malutka, sina, nie płakała. Zaczęła się walka o to, by moje dziecko rozwijało się prawidłowo. W pierwszych miesiącach życia Judytka w domu była gościem. Pierwsze cztery lata to ciągłe zapalenie płuc, oskrzeli, niewydolność oddechowa. Byłam wykończona, ale wiedziałam, że muszę być twarda. Wada ośrodka układu nerwowego, małogłowie, agenezja ciała modzelowatego, epilepsja. Lista jest  długa... Każdy dzień przebiega w cieniu rehabilitacji. Na szczęście jest coś jeszcze – praca przynosi rezultaty! Pamiętam pierwsze słowo Judytki, wypowiedziane, gdy miała niecałe 3 latka: "mama". Siedziałam i płakałam z radości, bo czego chcieć więcej… Judytka nauczyła się też samodzielnie siedzieć. To wlewa nadzieję w serca, bo kiedy pojawiają się efekty, to znaczy, że nie wolno się poddawać, bo może ich być jeszcze więcej... Nie dawano jej szans, a jednak walczy już 17 lat. Niedawno przeszła ciężką operację lewej nerki. Cały czas potrzebujemy wsparcia, aby utrzymać to, co zostało wypracowane. Prosimy, potrzebujemy Was! Mama Judytki ➡️ Facebook – Judyta Omieljańczyk

8 657,00 zł ( 28,55% )
Brakuje: 21 663,00 zł
Hanna Stankiewicz
Hanna Stankiewicz , 13 lat

Hania potrzebuje Twojej pomocy❗️Kosztowne badania to jedyna szansa❗️

Hania była zdrową, pełną energii dziewczynką. Ale gdy skończyła 10 lat, dostała pierwszego ataku. Tak zaczęła się walka o jej zdrowie. Po kilku tygodniach została postawiona diagnoza – padaczka i malformacja naczynia w lewym płacie czołowym. Oraz depresja po utracie taty… Dla nastolatki to ogromne obciążenie. Hania jest zamkniętą w sobie nastolatką. Problemy zdrowotne wpływają na jej problemy w nauce i z zapamiętywaniem. Często jeździmy do szpitala i na badania i to też bardzo ją obciąża… Potrzebujemy Waszej pomocy, by pokryć koszty badań genetycznych i wizyt u specjalistów. Robimy, co możemy, ale wszystko to zaczyna nas przerastać. Każda wpłata i udostępnienie znaczy bardzo wiele w dalszym leczeniu Hani. Karina, mama

7 373,00 zł ( 69,3% )
Brakuje: 3 266,00 zł
Maciej Pietryja
Maciej Pietryja , 51 lat

Rak zaatakował wątrobę Macieja! Pomóżmy w walce o zdrowie!

Historia moich problemów ze zdrowiem sięga wiele lat wstecz. Nie zliczę wszystkich pobytów w szpitalu, konsultacji z lekarzami i kolejnych badań. Niedawno spadła na mnie kolejna diagnoza i nadszedł moment, w którym muszę prosić o pomoc… W 2023 roku zdiagnozowano u mnie jednoogniskowego raka wątrobowokomórkowego. Cały mój świat się zawalił, a rokowania były bardzo złe. Lekarze dawali mi ledwie parę miesięcy życia.  Możliwe leczenie było bardzo ograniczone, a ja coraz bardziej zbliżałem się do skraju sił. Cały organizm zdawał się pomału poddawać. Na szczęście pojawiła się nadzieja – udało mi się zakwalifikować do przeszczepu wątroby.  Po długich przygotowaniach do operacji, w  listopadzie 2023 roku przeszedłem transplantację wątroby. Od tamtego czasu moje życie wygląda zupełnie inaczej niż przed diagnozą.  Co 2-3 tygodnie muszę chodzić na badania i stale kontrolować stan zdrowia. Dodatkowo codziennie muszę przyjmować wiele leków – w tym immunosupresyjne, aby mój organizm nie odrzucił przeszczepu. Generuje to ogromne koszta, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie – ze względu na stan zdrowia nie mogę podjąć pracy.  Po przeszczepie bardzo ważna jest stała i regularna rehabilitacja. Niestety, terminy refundowanej terapii są bardzo odległe. To bardzo ważne, by rozpocząć ją jak najszybciej – prywatnie. Bez niej ruchowy powrót do sprawności nie będzie możliwy.  Proszę Was o pomoc i wsparcie w tej dramatycznej dla mnie sytuacji. Chciałbym wrócić do zdrowia, normalności i dawnego życia. Przeszedłem bardzo dużo i każdy dzień jest pełen niepewności o przyszłość, lecz nie poddaję się i ciągle walczę.  Maciej

3 374 zł
Grzegorz Kozikowski
Grzegorz Kozikowski , 58 lat

Grzegorz walczy z groźną chorobą! Pomóżmy mu wygrać!

Nigdy wcześniej nie chorowałem. Przez całe swoje życie byłem silnym, zdrowym mężczyzną. Niestety, los przestał być dla mnie łaskawy i w listopadzie 2023 roku usłyszałem druzgocącą diagnozę… Informacja o chorobie spadła na mnie bardzo nieoczekiwanie, wręcz przypadkowo. Wszystko zaczęło się od bólu woreczka żółciowego, który skłonił mnie do konsultacji z lekarzem. Poszukując przyczyny, został wykonany szereg badań.  To właśnie wtedy wykryto u mnie złośliwego guza pogranicza głowy i trzonu trzustki. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wielkim to było dla mnie szokiem. Wiedziałem, jednak, że muszę działać jak najszybciej. Staram się nie poddawać. Mam czworo dzieci i widzę, jak bardzo się o mnie martwią… Mam dla kogo żyć i muszę walczyć dalej! Niestety, guz jest zbyt duży, by można było leczyć go operacyjnie. Na szczęście dzięki zaangażowaniu i wsparciu lekarzy udało mi się już rozpocząć chemioterapię. Wlewy są podawane w wyznaczone dni przez 7 godzin, następnie otrzymuję na kolejne dwie doby wlewy wzmacniające do domu. Choroba i podawana chemia bardzo mnie osłabiły. W ciągu niecałych dwóch miesięcy od diagnozy schudłem aż 18 kilogramów! Rzeczy, które kiedyś wydawały się takie proste, stały się dla mnie dużym wyzwaniem. Staram się codziennie jak najwięcej ruszać, żeby mięśnie nie zaczęły zanikać. Przede mną 4 cykle chemioterapii, które łącznie mają trwać do końca stycznia.  To właśnie wtedy zostanie przeprowadzone badanie, dzięki któremu dowiemy się, czy udało się zmniejszyć guza na tyle, by możliwe było przeprowadzenie zabiegu NanoKnife. ​​Jest to nowoczesna i małoinwazyjna metoda niszczenia komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Dzięki niej byłoby możliwe całkowite wyleczenie złośliwego guza! Taki zabieg musiałby jednak odbyć się prywatnie… Niestety, jest on bardzo kosztowny i nie mam możliwości opłacenia go samodzielnie, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc.  Nigdy nie sądziłem, że będę w takiej sytuacji, przez całe życie byłem okazem zdrowia. Wiem jednak, że nie mogę się poddawać, muszę walczyć. Jest w końcu szansa na całkowite wyleczenie, a diagnoza nie musi być wyrokiem. Proszę, pomóżcie mi żyć dalej! Grzegorz

13 706 zł
Tomasz Ptasiński
Tomasz Ptasiński , 33 lata

Jedna decyzja odmieniła całe życie...

W momencie, gdy próbowałem wypłynąć na powierzchnię – dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało. Wszystkie kończyny odmawiały mi posłuszeństwa. Uratowała mnie moja narzeczona, która dostrzegła, że się nie wynurzyłem. Gdyby nie ona, pewnie bym utonął...  Rok temu, tego feralnego dnia, podczas rodzinnego urlopu nad wodą, podjąłem decyzję, której skutki będę odczuwać już do końca życie. Skoczyłem do wody, niestety zbyt płytko. Gdy leżałem na plaży i czekałem na karetkę, wiedziałem już jak teraz będzie wyglądać moje życie. Zostałem zabrany do szpitala, lecz nikt nie miał tam dla mnie dobrych wiadomości. Segment C5 w moim kręgosłupie był całkowicie roztrzaskany, rdzeń mocno uszkodzony. Byłem sparaliżowany. Od razu zostałem przewieziony na stół operacyjny. Moje życie zmieniło się w ciągu sekundy, przez jedną, zbyt pochopnie podjętą decyzję… W szpitalu spędziłem kolejno 3 tygodnie na oddziale neurochirurgii, 4 miesiące na oddziale rehabilitacyjnym i miesiąc na pulmonologii. W międzyczasie bowiem nabawiłem się wielu problemów zdrowotnych, związanych z pobytem w szpitalu i leżącym trybem. Przeszedłem ciężkie zapalenie płuc, covid, infekcje bakteryjne, zakrzepicę i zatorowość płucną. Kolejne problemy spadały na mnie jak niekończąca się lawina.  Na szczęście w tym trudnym czasie miałem wsparcie narzeczonej, synka, reszty rodziny i przyjaciół. To oni dawali motywację, by walczyć dalej i się nie poddawać. W sierpniu minął rok od wypadku. Rok, w którym uczyłem się życia na nowo. Starałem się pogodzić z nową rzeczywistością, ale też bardzo ciężko ćwiczyłem, aby odzyskać jak największą sprawność. Dzięki temu, choć poruszam się na wózku, to odzyskałem sprawność w rękach i mam ogromne szanse na powrót do pracy i swojej pasji. Na zewnątrz ostatni raz byłem w lutym, gdy karetka zabierała mnie do szpitala. Obecnie mieszkam na II piętrze w bloku, w którym nie ma windy. Na szczęście pod koniec miesiąca wraz z narzeczoną i synkiem przenosimy się do specjalnie dostosowanego mieszkania, które ułatwi moje codzienne funkcjonowanie. Niestety, abym mógł samodzielnie poruszać się poza domem i wrócić do pracy, niezbędna jest przystawka do wózka inwalidzkiego. Przed wypadkiem zajmowałem się produkcją mebli. Jeżeli uda się uzbierać kwotę potrzebną na przystawkę, będę mógł wrócić do pracy, zająć się projektowaniem mebli i kierowaniem zespołem. Niestety jest to sprzęt bardzo kosztowny. Przez rok moich ciężkich zmagań i walki o powrót do zdrowia, wydaliśmy około 100 tysięcy na intensywną rehabilitację, dzięki której jestem osobą zdolną do pracy. Mam w sobie ogrom motywacji i chęci, nie poddaję się, bo mam dla kogo żyć. Jestem jednak zmuszony prosić Państwa o pomoc. Mam dopiero 32 lata i całe życie przed sobą. Nie mogę sprawić, aby jeden błąd przekreślił moje szanse na szczęśliwą przyszłość. Wierzę, że otworzycie dla mnie swoje serca. A dobro na pewno do Was wróci. Tomek

560,00 zł ( 2,72% )
Brakuje: 19 958,00 zł
Kasia Tępowska
Kasia Tępowska , 40 lat

Moje życie to ciągły ból i cierpienie... Pomóż mi!

Całe moje życie to powracający ból i cierpienie. Mam 39 lat i odkąd pamiętam, moje ciało jest barierą, która uniemożliwia mi spełnianie marzeń. Uciekam w świat książek, ale marzę o tym, by zacząć normalnie żyć! Wszystko zaczęło się niewinnie. Miałam jedenaście lat i bolał mnie palec u stopy. Nikt się nie przejmował, bo jak to dziecko, mogłam uderzyć się na lekcjach WF-u czy podczas zabawy. Ból jednak nie ustępował i rozprzestrzeniał się dalej na całą stopę. Tak trafiłam na oddział reumatologii dziecięcej. Po miesiącu usłyszałam diagnozę: reumatoidalne zapalenie stawów (RZS). I choć od tego momentu minęło wiele lat, medycyna wciąż nie zna leku na moją chorobę. Dodatkowo moje RZS jest lekooporne. Pierwszą endoprotezę biodra wstawiono mi, gdy miałam zaledwie 18 lat. Później przeszłam trzy kolejne operacje: na drugie biodro i oba kolana oraz wiele innych zabiegów. To jednak nie koniec moich zmagań z ciałem. Mam wiele chorób współistniejących, które utrudniają mi życie. To osteoporoza czy zapalenie błony naczyniowej oka, spowodowane lekami i samą chorobą. Przez to musiałam przyjmować zastrzyki w oko. Widzę jakby przez mgłę, żadne okulary nie pomogą… Jestem pod stałą opieką reumatologów, konieczna jest ciągła rehabilitacja. RZS to choroba, która wykańcza. Człowiek jest ciągle koszmarnie zmęczony. Od tego nie ma odpoczynku, nie ma ucieczki. Mało kto potrafi to zrozumieć… Przez to wiele w życiu straciłam. Nigdy nie podjęłam pracy zawodowej, bo jest to fizycznie niemożliwe. Skończyłam ekonomię. Bardzo lubiłam studiować, ale byłoby to niemożliwe, gdyby nie koleżanki, które woziły mnie zajęcia i bardzo wspierały. Moją ucieczką od cierpienia są książki. Zatracając się w literaturze, mogę być, kimkolwiek zechcę, w ciele, które mnie nie niszczy. To tam przeżywam wszystko, na co nie pozwala mi rzeczywistość. Żeby choć trochę sobie ulżyć w prawdziwym życiu, muszę się rehabilitować. Najlepiej codziennie. NFZ proponuje bardzo rzadkie terminy i nie zawsze zajęcia dobrane są pod moje potrzeby, a prywatne wizyty kosztują… Sama nie jestem w stanie ich opłacić. Siostra i mąż wspierają mnie, jak tylko mogą, są moimi powiernikami i najlepszymi przyjaciółmi, ale potrzeby cały czas rosną. Nie dajemy już rady… Proszę o pomoc! Kasia

20 620,00 zł ( 20,83% )
Brakuje: 78 326,00 zł
Zosia Salińska
Zosia Salińska , 2 latka

Marzę o tym, by moja córeczka stanęła na własnych nogach!

Zosia jest naszym pierwszym dzieckiem. Cała ciąża przebiegała wzorowo. Pierwszy raz miałam zostać mamą, więc każdego dnia uczyłam się czegoś nowego. Przygotowaliśmy z mężem ubranka, mebelki i zabawki. Życie zweryfikowało jednak nasze wyobrażenia. Na taki los nie mogła przygotować nas żadna, nawet najlepsza, książka.  Po porodzie Zosia wydawała się zupełnie zdrowa. My zaś martwiliśmy się powikłaniami poporodowymi, które mnie dotknęły. Miałam osłabione serce i urosepsę. Po zabiegach ratujących moje zdrowie, przez pewien czas nie mogłam nosić mojej córeczki, ale z mężem dawaliśmy sobie radę. Moje zdrowie wciąż nie jest idealne, ale ważniejsze jest dziecko. Teraz całą moją uwagę poświęcam Zosi. Wydawało się, że gdy już poczuję się lepiej, to kolejne miesiące życia z Zosieńką będą sielanką. Przez jakiś czas tak też było. Radosne, rumiane niemowlę, a wokół niego zachwycona rodzina. Obraz idealny. To zaczęło się jednak powoli zmieniać. Nasza dziewczynka bardzo późno zaczęła siadać, obracała się tylko w jedną stronę. Jeden z lekarzy stwierdził, że córka ma zbyt wzmożone napięcie mięśniowe. Chcąc dla niej jak najlepiej, wdrożyliśmy intensywną rehabilitację. Nasze starania nic jednak nie dały. Objawy zaczęły się nasilać. W końcu, po ponad roku rehabilitacji, otrzymaliśmy diagnozę. Nasza Zofia zmaga się z mózgowym dziecięcym porażeniem połowiczym. Ma niedowład lewostronny i asymetrię mięśni twarzy. Zosia nie chodzi i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś zacznie. Już teraz widać, że nie ma siły w mięśniach poniżej kolan. Możliwe, że w przyszłości potrzebne będą ortezy. Lekarze nie chcą nam niczego obiecywać, bo objawy mogą nasilać się z wiekiem. Jednak intensywna rehabilitacja może zdziałać wiele. Nie chcemy zaprzepaścić tej szansy, choć nie mamy żadnej pewności, co będzie dalej. Mimo wszystko warto chociaż spróbować… Obecnie, poza niedowładem lewej strony, nie widzimy innych zmian. Na twarzy jest on zauważalny tylko przez lekarzy. Przypadkowa osoba mogłaby się nie zorientować, bo są to subtelne objawy: opadający język na jedną stronę czy wzmożone ślinienie. Na szczęście wzrok jest w normie, nie wiem, jak będzie z mową. Na badanie rozwoju intelektualnego przyjdzie czas, gdy mała skończy dwa latka. Wszystko musimy regularnie kontrolować, bo zdrowie może się jej pogorszyć w błyskawicznym tempie.  Korzystamy z dwóch metod rehabilitacyjnych i ćwiczymy codziennie, nawet kilka razy dziennie. Zazwyczaj robię to sama, bo mój mąż Łukasz, tata Zosi pracuje na nasze utrzymanie. Muszę jednak konsultować się ze specjalistami, by nie zrobić naszej kruszynce krzywdy. Masaże też muszą się zmieniać, bo powinny one być dopasowane do aktualnego stanu.  Bardzo prosimy o pomoc w sfinansowaniu licznych rehabilitacji. Naszym największym marzeniem jest to, by Zosieńka stanęła na własnych nóżkach. Jeśli to będzie w ogóle możliwe, to tylko po wielomiesięcznej fizjoterapii. Sami nie damy sobie rady! Rodzice Aleksandra i Łukasz

24 399,00 zł ( 25,06% )
Brakuje: 72 942,00 zł
Piotr Kaźmierski
Piotr Kaźmierski , 2 latka

Walczymy o lepszą przyszłość Piotrka! Pomocy!

Piotrek ma niespełna 2 lata, lecz jego dzieciństwo różni się od dzieciństwa rówieśników. Syn urodził się jako skrajny wcześniak w 27. tygodniu ciąży i nie ważył nawet kilograma. Jego malutkie, bezbronne ciałko nie było przygotowane do nagłego cesarskiego cięcia. Ale musiało ono zostać wykonane ze względu na niedotlenienie wewnątrzmaciczne.  Po porodzie doszło do kolejnych komplikacji – rozległego krwotoku dokomorowego trzeciego stopnia. W wyniku uszkodzenia mózgu wystąpiło wodogłowie pokrwotoczne. Tak bardzo się o niego baliśmy! Piotrek w ciągu pierwszych miesięcy przeszedł kilka operacji. Wszczepiono mu zbiornik Rickhama, zastawkę komorowo-otrzewnową oraz dokonano laseroterapię siatkówki w związku z retinopatią wcześniaczą.  Rokowania przy wypisie nie wyglądały optymistycznie. Lekarze nastawiali nas na fakt, że Piotrek będzie dzieckiem leżącym. Jednak po wyjściu ze szpitala nasz kochany chłopczyk dzielnie walczył o sprawność i robił postępy.  Radość nie trwała długo. Po kilku miesiącach kolejna diagnoza zwaliła nas z nóg. Zespół Westa! To ciężka odmiana padaczki, która odebrała Piotrowi efekty kilku miesięcy rehabilitacji. W międzyczasie przeszedł kolejną operację – wymianę drenu łączącego zastawkę z otrzewną. Ćwiczenia i terapie przynoszą efekty, lecz jego rozwój jest znacznie opóźniony. Piotr nie mówi, nie pełza, nie raczkuje, posadzony siedzi. Do samodzielnego poruszania się jeszcze daleka droga, ale wierzymy, że niedługo się uda. Piotrek jest najdzielniejszym i najsilniejszym dzieckiem, jakie można sobie wyobrazić!  Wierzymy, że uda mu się pokonać przeciwności. Ale do tego Piotr potrzebuje jeszcze więcej terapii, turnusów rehabilitacyjnych, sprzętu do rehabilitacji oraz nowych ortez. Wszystko to kosztuje jednak bardzo dużo. A do tego dochodzą jeszcze prywatne wizyty u wielu specjalistów m.in. neurologa, neurochirurga, neurologopedy, fizjoterapeuty, ortopedy. Rozpoczynamy też terapię karmienia o komunikacji alternatywnej. Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zechcesz dołożyć cegiełkę do naszej zbiórki. Dzięki temu będziemy mogli pomóc Piotrkowi postawić krok do samodzielności! Wierzymy, że będziecie z nami! Rodzice

17 071,00 zł ( 80,23% )
Brakuje: 4 206,00 zł