Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Laura Dymarkowska
Pilne!
Laura Dymarkowska , 4 latka

Dzielna Laurka walczy z ostrą BIAŁACZKĄ❗️

Jeszcze rok temu w lipcu moja córka była zdrowa. Badanie morfologiczne było w normie, płytki krwi wynosiły 218 tys. Ale dokładnie 6 września udałyśmy się do laboratorium, by oddać krew i po kilku godzinach otrzymałam telefon, by natychmiast skontaktować się z lekarzem. Płytki krwi wynosiły 24 tys., gdzie norma to 200 tys. Lekarz na teleporadzie od razu wypisał skierowanie do szpitala i kazał nam natychmiast się zgłosić. Trafiłyśmy więc z córką na oddział pediatryczny, gdzie spędziłyśmy tydzień. Lekarze czekali na wzrost płytek, bo małopłytkowość jest dość częstą przypadłością u dzieci. Niestety, ich liczba nie rosła. Zabrano nas do szpitala UCK w Gdańsku na oddział dzienny pediatryczny i hematologii. Wydawało się, że po podaniu immunoglobulin wszystko będzie w porządku i będzie trzeba tylko przebadać szpik. Ale wtedy właśnie zaczął się dla nas dramat. Wyniki badania okazały się nieprawidłowe. Powiedziano nam, że jest podejrzenie białaczki. Znów przewieziono nas na oddział. Trzy kolejne biopsje, trepabiopsje, dwa miesiące czekania na konkretną diagnozę, koszmar życia w niepewności i serię badań później stwierdzono u Laury białaczkę szpikową M7 – najgorszą z możliwych, oraz grupę wysokiego ryzyka. Po wyleczeniu blokami chemioterapii konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Bardzo ciężko przeszliśmy ten czas. Leczenie było wyczerpująco, mieliśmy obawy czy w ogóle dojdzie do przeszczepu, ale na szczęście udało się znaleźć dawcę. A sprawa była niepewna, ponieważ w międzyczasie Laurka przeszła zapalenie wyrostka robaczkowego.  Ryzyko zabiegu przy zerowej odporności było ogromne i musiałam nawet podpisywać potrzebne zgody. Potem zarażenie sepsą, zapchany cewnik i zapalenie płuc. To wszystko przechodziła moja zaledwie 3-letnia córeczka. Lekarze szybko zareagowali i wyszła z tej walki zwycięsko.  Czekamy więc na przeszczep, a do tego czasu musimy przygotować się na opiekę nad Laurką. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie to wymagało aż tak wiele. Dom musi być sterylny, potrzebne będą oczyszczacze powietrza, sprzęt eliminujący bakterie, zapasy środków czystości i innych sprzętów, do tego dojazdy… Wiem też od Pani doktor, że nie wszystkie leki są refundowane i będziemy musieli zakupić część leków sami. Jest nam ciężko, gdyż częste wyjazdy przekreślają moją możliwość pracy. Zrobię wszystko, by moja córeczka mogła bez strachu wracać do zdrowia po walce z tak straszliwą chorobą. Ale potrzebna mi jest Wasza pomoc… Anita, mama

20 559,00 zł ( 24,15% )
Brakuje: 64 548,00 zł
Emilia i Oskar Kopcińscy
Emilia i Oskar Kopcińscy , 15 lat

U naszych dzieci zdiagnozowano bardzo rzadką chorobę! Każdego dnia walczymy o ich sprawność!

Emilka i Oskar cierpią na rzadką chorobę, która do tej pory została opisana u nieco ponad 20 rodzin z Europy, Stanów Zjednoczonych i Australii. Każdego dnia zastanawiamy się, jak to się stało, że los wybrał akurat nasze dzieci… Diagnozowanie Emilki zajęło nam 8 długich lat. Po wycieńczającym maratonie po lekarzach i specjalistach w końcu otrzymaliśmy odpowiedź. Nie mogliśmy uwierzyć, gdy okazało się, że córka cierpi na ataksję rdzeniowo-móżdżkową typu 14. Jak się później okazało, nasz synek urodził się z tym samym uszkodzonym genem! Choroba dzieci charakteryzuje się powoli postępującymi zaburzeniami ruchowymi, zaburzeniami mowy i oczopląsem. Jesteśmy przerażeni, ponieważ ze względu na to, jak rzadki jest to przypadek, nie wiemy, jak dalej postępować, jak choroba będzie się rozwijać i nikt nie jest w stanie udzielić nam odpowiedzi. Każdego dnia martwimy się, że przyjdzie regres. Siedzimy jak na tykającej bombie. Na chorobę nie ma leku, jedyne co możemy zrobić, to zapewnić naszym dzieciom nieustanną, specjalistyczną  rehabilitację. Emilka i Oskar od urodzenia są pod okiem terapeutów i lekarzy. Robimy co w naszej mocy, żeby raz w miesiącu mogli ćwiczyć na tygodniowym turnusie ogólnorozwojowym.  Potrzeby naszych dzieci są ogromne. Równolegle z ćwiczeniami fizycznymi uczęszczają na zajęcia logopedyczne, hipoterapię, terapię pedagogiczną, terapię sensorycznej i zajęcia w obszarach związanych z emocjami. Emilka i Oskar są świadomi swoich deficytów i trudno im pogodzić się z faktem, że nie mogą biegać jak inne dzieci. Tylko i wyłącznie dzięki intensywnej terapii Emilka i Oskar rozwijają się i nie dokonuje się na razie żaden regres. Niestety wszystkie zajęcia są prowadzone w prywatnych ośrodkach, co miesięcznie generuje ogromne koszty.  Mimo to nie poddajemy się i każdego dnia budzimy się gotowi do dalszego działania. Prosimy, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o przyszłość naszych dzieci. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc.  Rodzice

65 954 zł
Mikołaj Stylski
Mikołaj Stylski , 12 lat

Cierpienie naszego synka jest niewyobrażalne! Błagamy o pomoc❗️

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! To dla nas błogosławieństwo, że wspieracie nas już od tylu lat! Chcielibyśmy podzielić się z Wami jakimiś dobrymi nowinami, jednak na nie musicie jeszcze poczekać... Stan naszego synka jest nadal poważny! A oto nasza historia: Nasze życie było jak piękny sen! Wszystko układało się w jedną całość. Był ślub, dwoje zakochanych ludzi i najwspanialszy prezent pod choinkę – "jest pani w ciąży! To chłopiec!". I tak przez dziewięć miesięcy przygotowywaliśmy się na narodziny najważniejszej osoby w naszym życiu... Czar prysł z chwilą, kiedy zaczęła się akcja porodowa. Nasz synek urodził się w 40. tygodniu ciąży w ciężkiej zamartwicy, z wrodzonym zapaleniem płuc i hipoglikemią. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że nasze dziecko urodzi się chore! Byliśmy zrozpaczeni! Tuż po narodzinach lekarze zabrali synka, nawet nie odpowiadając na nasze pytania. Nasz maluch walczył wtedy o życie, a my nieświadomi powagi sytuacji, zastanawialiśmy się, co się dzieje. Łudziliśmy się, że to tylko rutynowe badania, jednak po kilku godzinach dyżurujący lekarz przyszedł z informacją, o stoczonej przez Mikołaja batalii. Jeszcze tylko chwilkę miał być w inkubatorze i do nas wrócić. Niestety ta chwila zamieniła się w wieczność. Nie mieliśmy możliwości nawet dotknąć synka – byliśmy całkowicie rozdzieleni. Mikuś w samotności musiał walczyć o każdy oddech. Z jego zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. Silne antybiotyki i specjalne leki tylko obciążały jego układ nerwowy. Stan był bardzo ciężki. Mikołaj mógł nie przeżyć, lekarze powiedzieli, że musimy pożegnać się z synkiem. Za jakie grzechy?! Dlaczego to nas spotkało? Przecież cała ciąża była prawidłowa. Nie było żadnych komplikacji! Siła walki i chęć życia zwyciężyła! Mikołaj wygrał walkę o to, co najważniejsze. Niespełna miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Niestety wtedy jeszcze nie otrzymaliśmy żadnych wieści jak będzie wyglądać przyszłość naszego synka. Diagnozę otrzymaliśmy, dopiero gdy Miki miał sześć miesięcy – mózgowe porażenie dziecięce. Wtedy zaczęła się walka naszego życia!  Do końca wierzyliśmy, że istnieje magiczny lek i Mikołaj będzie zdrowy. Niestety, pomimo długoletniej walki, ciągłej rehabilitacji, specjalistycznych turnusów nasz syn nie osiągnął zbyt wiele. Nadal nie chodzi, ani nie siada. Ogromną trudność sprawia mu nawet utrzymacie głowy prosto i połykanie śliny. Światełkiem w tunelu, była wiadomość o leczeniu komórkami macierzystymi w Tajlandii. W lutym 2019 roku Mikołaj skorzystał po raz pierwszy z tej terapii. Efekty były już po pierwszym tygodniu. Nasz syn zaczął powtarzać pojedyncze słowa. Wiemy, że jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale jeśli to ma być nasz klucz do sukcesu – warto działać, dopóki nie jest za późno! Mikołaj ma szansę kolejny raz uczestniczyć w terapii leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. Zrobimy wszystko, aby przybliżyć nasze dziecko do  sprawnego i szczęśliwego życia w przyszłości. Wiemy, że leczenie w Bangkoku to dla Mikołaja ogromna szansa. Widząc jak  świetnie zareagował na poprzednie dwa podania komórek macierzystych, musimy doprowadzić do kolejnego, aby nie zaprzepaścić uzyskanych efektów! Niestety fundusze, które przeznaczamy na codzienne zajęcia i rehabilitacje nie pozwalają nam na samodzielne opłacenie terapii. Myśl, że pieniądze stoją na drodze do zdrowia naszego synka, jest nie do zniesienia. Dlatego kolejny raz prosimy o pomoc! Wiemy, że z Waszym wsparciem wszystko jest możliwe! Rodzice Mikołaja

4 675,00 zł ( 2,49% )
Brakuje: 182 560,00 zł
Franek Bąk
Franek Bąk , 9 lat

Franek radzi sobie coraz lepiej❗️Nie możemy ustać w terapii❗️

Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się wykonać badania genetyczne WES! To ogromny krok, ogromna pomoc, by w końcu wiedzieć, skąd biorą się problemy Franka. Do momentu uzyskania wyników musimy jednak kontynuować terapie i rehabilitacje, dlatego znów prosimy o wsparcie. Nasza historia:  Już od kilku lat Franek zmaga się z autyzmem dziecięcym, który wysysa z niego spokój i dziecięcą radość. Od dawna szukam przyczyny tych wszystkich problemów i mimo że nadal nie znam odpowiedzi, nie zamierzam się poddać! Dzięki Waszej pomocy wykonano badania genetyczne, jednak ich wynik był niejednoznaczny. Syn został także skierowany na oddział neurologiczny w szpitalu, ale i tam lekarze rozkładali ręce! Na szczęście udało się wykonać kolejne badania i teraz pełni nadziei czekamy na wyniki. Syn jest wycofany społecznie. Unika większych skupisk ludzi i najlepiej czuje się w domu. Ma swoje rytuały, które dają mu poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Jeżeli coś zaburzy zaplanowany przez niego ciąg zdarzeń, bardzo to przeżywa. Przykładem są niezapowiedziane wizyty gości, zwłaszcza wieczorem – w takich sytuacjach jego spokój zostaje zburzony.  Zapewniłam Frankowi specjalistyczną pomoc: zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, zajęcia integracji sensorycznej, logopedyczne, masaże wyciszające, a także hipoterapię i dogoterapię. Franek radzi sobie coraz lepiej i chcemy zwiększyć ilość rehabilitacji i terapii. Raz w tygodniu jeździmy na terapię SI, do psychologa i logopedy. Powinniśmy robić to częściej, ale zajęcia są płatne, a nam brakuje środków na taką systematykę. Dlatego znów postanowiłam poprosić o wsparcie.  Czekają nas pewnie lata walki o samodzielność Franka, ale nie zamierzamy ustawać. Jest coraz lepiej i nie możemy zatracić progresu! Regina, mama

2 155 zł
Marta Boska
Marta Boska , 39 lat

Każdego dnia walczę o swoje zdrowie i życie bez bólu! Pomóż!

Kochani! Dziękuję Wam za całe dotychczasowe wsparcie! Dzięki temu mogłam otrzymać niezbędne wsparcie specjalistów i konieczne terapie. Wiem, że z Waszą pomocą będę mogła kontynuować niezbędną rehabilitację, dlatego ponownie proszę Was o pomoc! Poznaj moją historię: Problemy z miesiączką miałam praktycznie od początku. Z biegiem lat problem narastał aż do momentu, gdy operacja okazała się niezbędna.  Laparoskopię – usunięcie torbieli jajnika prawego lekarze przeprowadzili, gdy miałam 26 lat. Po 7. latach kolejna operacja – usunięcie prawego jajnika. Po każdej operacji słyszałam „ma pani bardzo dużo zrostów” i co dalej? NIC. Z problemem zostałam sama. Bóle i problemy zdrowotne kierowały mnie do takich specjalistów jak: ginekolog, gastrolog, neurolog (migreny), reumatolog, ortopeda. Różne zabiegi, badania, różne diagnozy, różne leki, farmakologia leczenia doraźnego. Leczenie metodami niekonwencjonalnymi, preparaty, zioła, terapie manualne, masaże... Wszystko to dawało ulgę tylko na chwilę. Kolejne potknięcia, kolejne porażki, rozczarowania. Nieudane próby zajścia w ciąże… Doprowadziło mnie to do depresji i stanów lękowych. W międzyczasie okropny ból i cierpienie oraz brak przyczyny. Zapewne moja katorga trwałaby w najlepsze, gdybym nie usłyszała o lekarzu, leczącym ciężkie przypadki endometriozy. Cudem udało mi się zapisać na termin wizyty.  Na miejscu otrzymałam diagnozę: adenomioza trzonu macicy, endometrioza zaszyjkowo-odbytnicza, przymacicza, ogromne guzy jajników, torbiele, zrosty liczne, guz odbytniczy 4x2 cm, który krytycznie zwęża światło jelita. Przeszłam operację. Zostały usunięte WSZYSTKIE ogniska endometriozy – macica, jajniki, jajowód prawy i lewy, resekcja odcinka odbytnicy oraz krętniczo-kątnicza. Uwolniono masywne zrosty, przede wszystkim pęcherz moczowy. Zastosowano też profilaktykę przeciwzrostową i drenaż jamy otrzewnej. Obecnie wymagam dalszej rehabilitacji – fizjoterapii, wizyt u uroginekologa, psychologa, dietetyka, wizyt w innych ośrodkach np. w komorze normobarycznej, aby powrócić do pełni zdrowia i przywrócić organom funkcjonalność. Jestem osobą samotną, utrzymuje się tylko z mojej pensji, dlatego ciężko mi wygospodarować niezbędne kwoty. Jeszcze raz proszę o pomoc! Z całego serca zwracam się o pomoc. Już nie raz pokazaliście mi, jak wielkie macie serca. Wiem, że razem z Wami będę mogła dalej walczyć o swoje zdrowie. Marta

1 842,00 zł ( 34,62% )
Brakuje: 3 478,00 zł
Leon Koperski
Leon Koperski , 17 miesięcy

Tylko badania genetyczne pomogą odkryć, co dolega naszemu dziecku! POMOCY!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami, nasz świat się rozświetlił. Leoś był naszym pierwszym, wyczekanym i wyśnionym synkiem. Nie mogliśmy się doczekać, aż w końcu go poznamy! Chociaż ciąża była zagrożona, dotrwałam do porodu bez większych problemów. Niestety z dniem rozwiązania zaczęła się nasza tragedia…  Nasz synek Leon urodził się w ciężkiej zamartwicy. Nie mógł złapać pierwszego oddechu i od pierwszych chwil musiał być pod tlenem. Swoje pierwsze dni spędził w inkubatorze, a kiedy ja zostałam wypisana ze szpitala, synek dalej musiał walczyć o życie na intensywnej terapii. To był dla nas najgorszy koszmar!  Wróciliśmy do domu bez dziecka… Na szczęście nasza rozłąka nie trwała długo, jednak od początku Leoś miał duże problemy. Był płaczliwy, mało spał, miał problem z piciem mleka, prężył się w nienaturalny sposób i bardzo mocno odchylał główkę do tyłu. Położna zauważyła nieprawidłowości i skierowała nas do fizjoterapeuty.   U syna od początku stwierdzono mocno obniżone napięcie mięśniowe, które także osłabiało jego układ oddechowy. Przez schorzenie nie rozwinął umiejętności przyjmowania pokarmów oraz picia, dlatego często się dusił i od 6. tygodnia życia musieliśmy wdrożyć fizjoterapię. Kiedy Leoś skończył 5 miesięcy zaczęliśmy uczęszczać do Dziennego Ośrodka Rehabilitacyjnego, gdzie objęty jest terapią. Obecnie jesteśmy pod stałą opieką fizjoterapeuty, neurologa i kardiologa, ponieważ syn ma także otwór w serduszku, który należy bacznie obserwować.  Leoś jest opóźniony ruchowo o około 3-4 miesiące w stosunku do swoich rówieśników. Dopiero niedawno zaczął próbować siadać. Widzimy jak bardzo się stara, ale nadal jego mięśnie nie są na tyle wzmocnione, aby wykonywane ruchy były jakkolwiek stabilne i pewne.  Naszym priorytetem jest jak najszybsze zdiagnozowanie naszego dziecka w kierunku chorób genetycznych, żeby móc wdrożyć konkretne leczenie. Do dziś nie otrzymaliśmy diagnozy i chodzimy od lekarza do lekarza, licząc, że w końcu ulżymy w cierpieniu naszego dziecka.  Bez odkrycia przyczyny tych wszystkich objawów, nie możemy zrobić nic więcej, prócz rehabilitacji. Prosimy o pomoc dla Leosia! Wiemy, że z Waszą pomocą uda nam się doprowadzić do kosztownych badań i zawalczyć, o lepszą przyszłość naszego synka! Rodzice Leonka

6 683 zł
Marta Mazur
Marta Mazur , 30 lat

Udar przekreślił marzenia, zniszczył plany... Ale dla Marty jeszcze nie wszystko stracone!

Kochani! Dzięki waszemu wsparciu Marta była już na 3 specjalistycznych turnusach rehabilitacyjnych. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna, że wspieracie mojej córki w powrocie do normalnego życia. A jest do długa i żmudna droga. Marta walczy o każdy dzień, który zabrała jej choroba. To jednak jeszcze nie koniec... Nasza historia: Dzień, w którym Marta doznała udaru, zmienił całkowicie bieg jej życia. Wszystkie plany, marzenia zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsza jest walka o jej zdrowie. Od tego zależy, jak będzie wyglądała przyszłość Marty. Marta była zawsze niezwykle spokojna, delikatna, ale skłonna pomóc niemalże każdej napotkanej osobie. Wierzyła w sens pomagania ludziom. Dziś to ona potrzebuje naszej pomocy. Cukrzyca to poważna choroba, z którą Marta zmaga się od 18- go roku życia. Jest bardzo trudna do wyrównania.  Nigdy jej nie ignorowaliśmy, ale nasz przypadek pokazuje, że poczucie kontroli to tylko złudzenie. Skutkiem tego są częste spadki cukru i utrata przytomności, kończące się pobytami w szpitalu i powikłaniami w postaci kwasicy. Przed nami największe, najtrudniejsze wyzwanie  – musimy pomóc Marcie,  bo tylko w ten sposób mamy szansę na lepsze jutro dla niej. Tragiczna informacja o ciężkim stanie zdrowia Marty zmieniła życie naszej rodziny. Szpital zamknięty ze względu na sytuację epidemiologiczną, do którego trafiła moja córka tuż po udarze. Szybka reakcja służb ratowniczych zapewniła Marcie bezpieczeństwo, ale to było tylko chwilowe. Marta, choć przytomna przestała reagować na bodźce z zewnątrz. Przestała mówić, rozumieć… W momencie, gdy zobaczyłam ją w szpitalu, byłam przerażona jej stanem zdrowia. Najgorsze jednak było to, że nie mogłam przy niej być. Wiem, że udar to nie wyrok dla młodych ludzi. Niestety, przedłużający się pobyt w szpitalu doprowadził do obniżenia odporności, a to w konsekwencji do zarażenia koronawirusem. Problemy zdają się mnożyć w nieskończoność... Wiem, że codzienną rehabilitację może jej zapewnić jedynie specjalistyczny ośrodek rehabilitacyjny, na który niestety nas nie stać! Ponadto czas oczekiwania na NFZ do takiego ośrodka jest bardzo długi a efekty nie są tak widoczne jak po ośrodku prywatnym.  Potrzebne jest również wsparcie psychologa, aby Marta mogła się zmierzyć ze swoimi traumami i pokonywać bariery, jakie pojawiły się w głowie po udarze.  Teraz to my musimy zawalczyć o przyszłość Marty! Zrobić wszystko, by plany o samodzielności, sprawności, założeniu rodziny znów stały się możliwe. By realizacja małych i wielkich marzeń znów była w zasięgu Marty. Potrzebna jest stała i intensywna rehabilitacja neurologiczna, której celem będzie przywrócenie sprawności sparaliżowanej prawej części ciała i walka o powrót mowy. Nie posiadamy takich środków, koszty rehabilitacji są ogromne. Musimy prosić o pomoc! Zmobilizować wszystkie siły w walce o iskierkę nadziei! Pomóż nam zdobyć to, co na ten moment zdaje się być nieosiągalne. Potrzebujemy wsparcia! Każda pomoc jest na wagę przyszłości mojego dziecka, które na progu dorosłości, znalazło się w tragicznej sytuacji. Pragnę, aby życie  Marty wróciło do normalności i mogła być samodzielna. Razem możemy więcej.   Mama Marty

5 801 zł
Bogdan Kaczynski
Bogdan Kaczynski , 48 lat

Tragiczny wypadek zbiera swoje żniwo – Potrzebna pomoc❗️

Mam 48 lat. Od 1998 roku jestem kierowcą zawodowym. 16 kwietnia 2023 roku uległem poważnemu wypadkowi drogowemu z winy innego uczestnika ruchu, w wyniku którego doznałem wielu złamań kości, uszkodzenia kręgosłupa oraz mnóstwa uszkodzeń stawów i tkanek miękkich. Przeszedłem dwie operacje, w prawej nodze założono mi dożywotnio tytanową szynę od kolana do kostki, która zastępuje i wspomaga kość piszczelową. Po upływie siedmiu miesięcy od wypadku kość strzałkowa nadal się nie zrosła, co jest niezwykle uciążliwe i sprawia ból przy chodzeniu, a nawet leżeniu. Operacja złamania prawej ręki również nie przyniosła zadowalających rezultatów, ale z tym da się funkcjonować. Podczas wypadku doszło do silnego urazu miednicy i kręgosłupa, co objawia się uciskiem na wiązadła nerwowe, a w końcowym efekcie brakiem czucia w prawej nodze. Tak oto w jednej sekundzie z człowieka zdrowego, niezależnego i aktywnego fizycznie stałem się osobą potrzebującą pomocy. Perspektywa dalszego leczenia i powrotu do zdrowia nie wygląda dla mnie optymistycznie… Istnieje sprawdzony ośrodek rehabilitacyjny, gdzie na zasadzie stopniowego rozciągania kręgosłupa przywraca się pacjentom sprawność bez kosztownych, ryzykownych operacji. Niestety, z racji lokalizacji wspomnianego ośrodka poza granicami Unii Europejskiej, nie mogę liczyć na finansowanie mojego leczenia. Dlatego proszę o pomoc… Bogdan

420 zł
Robert Tochwin
Robert Tochwin , 48 lat

Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia... Pomocy❗️

Nazywam się Robert i mam 47 lat. Moje życie tak się potoczyło, że skończyłem w Domu Pomocy Społecznej. Schorowany, z poważnymi zakażeniami kości i tkanek miękkich, bez rodziny, bez wsparcia. Złamanie kręgu L4, endoprotezoplastyka biodra lewego, łuszczyca, przetoki ropne, niegojąca się i gnijąca odleżyna na pięcie...  Jest tylko garstka osób, która czasem mi wyślę paczkę z ubraniami czy środkami czystości, czasem z opatrunkami i jestem za to bardzo wdzięczny. Jednocześnie jest mi wstyd prosić o pomoc, ale sam już nie daję rady. Leczenie do tej pory nie przyniosło żadnego skutku. Ciągłe opatrunki (koszt miesięcznie ok. 800 zł) leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, leki i maści na łuszczycę....  To już dawno przerosło wszelkie możliwości, więc bardzo często pozostaję bez leków, opatrunki najtańsze, a nie takie, które powinny być stosowane. Oszczędzam, na czym tylko się da, ale jak można zaoszczędzić, jak po opłaceniu DPS zostaje mi niecałe 220 zł…?  Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia, chcę znów zacząć chodzić, ale póki co ogromny ból i gnijąca pięta mi na to nie pozwalają. Proszę, pomóż mi w moim cierpieniu... Robert

4 824,00 zł ( 15,11% )
Brakuje: 27 091,00 zł