Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julek Figger
Julek Figger , 4 latka

Cukrzyca przejęła kontrolę nad życiem Julusia! Pomocy❗️

Wszystko zaczęło się od dnia, w którym pani w przedszkolu zauważyła, że Julek pije bardzo dużo wody. Wcześniej bywało tak, gdy zaczynały się u niego infekcje, dlatego jeszcze tego samego dnia pojechałam z synkiem do lekarza. Tam wszystko działo się już bardzo szybko… Okazało się, że problem tkwił gdzie indziej! Poziom cukru Julka był zatrważająco wysoki! Niedługo później, lekarz oznajmił, że moje dziecko choruje na cukrzycę! Od razu trafiliśmy do szpitala, niezbędne było ustabilizowanie stanu synka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że spędzimy tam prawie dwa tygodnie!  To wszystko stało się tak niespodziewanie… Ciężko było odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wiedziałam, że całe nasze dotychczasowe życie drastycznie się zmieni. Musiałam nauczyć się obsługiwać pompę insulinową, a także nakłuwać paluszek synka, by sprawdzać poziom cukru. Jak miałam wytłumaczyć dziecku, że muszę sprawiać mu ból, by wiedzieć, że jest bezpieczne? Obecnie Juluś większość czasu musi spędzać w domu. Żyjemy z minuty na minutę, a wszystko zależne jest od poziomu cukru synka. Nie mogę wyjść z nim na spacer, dopóki nie sprawdzę, czy wynik jest dobry. Julek jest jeszcze mały i ciężko mu to wytłumaczyć.  Mój synek nie rozumie, dlaczego może jeść tylko w określonym czasie i tylko niektóre rzeczy. To bolesne zarówno dla niego, jak i dla mnie – tak bardzo chciałabym zapewnić mu beztroskie dzieciństwo! Nie jest to jednak możliwe, gdy każdy posiłek musi być dokładnie wyliczony… Moje serce za każdym razem rozdziera widok smutnego synka, któremu nawet nie mogę dać nic do zjedzenia przez nieprawidłowy poziom cukru! Nadzieją na lepszą codzienność Julusia jest leczenie i specjalistyczne terapie. Niezbędny jest też kosztowny sprzęt do pompy insulinowej. To dla niego jedyna szansa na powrót do zdrowia!  Niestety, teraz największą przeszkodą są pieniądze. Przez chorobę syna, musiałam zrezygnować z pracy, by móc opiekować się Julkiem na co dzień. Nie jestem w stanie sama zapewnić mu drogiego leczenia, którego potrzebuje… Każda wpłata będzie ogromnym wsparciem!  Edyta, mama

10 766,00 zł ( 22,48% )
Brakuje: 37 107,00 zł
Maria Gruszecka
Maria Gruszecka , 24 lata

PILNE ❗️Każdy kolejny dzień życia naszej córki to CUD❗️

Nasza córka jeszcze dwa i pół roku temu pracowała, miała pasje, plany. Zdając maturę marzyła, żeby studiować dietetykę i pomagać ludziom, a przede wszystkim móc cieszyć się życiem i zarażać radością innych. Niestety okrutna choroba przykuła ją do łóżka, gdzie każdego dnia walczy o cud, jakim jest kolejny dzień życia… Krótko po napisaniu egzaminu dojrzałości Marysia zaczęła się gorzej czuć. Zaczęła mówić przez nos, miała problemy z przełykaniem, trudności w utrzymaniu głowy… Była bardzo osłabiona. Rozpoczęto diagnostykę, a następne tygodnie wykluczały kolejne choroby. Nasza córeczka zaczęła bardzo chudnąć. Proces ten był na tyle agresywny, że lekarze musieli założyć Marysi PEG’a.  Kolejne miesiące przyniosły inne, niesamowicie okrutne dolegliwości. Córka nie mogła mówić, ciężko jej było oddychać. Konieczne było założenie rurki tracheotomicznej. Bardzo modliliśmy się o zdrowie naszej córki i trwaliśmy w wierze, że szybko z tego wyjdzie. Stan Marysi niestety się nie poprawiał, było coraz gorzej! Maria trafiła na oddział intensywnej terapii, z którego wyszła po 1,5 miesiąca już z respiratorem. Wtedy też otrzymaliśmy finalną, rujnującą nasze życie diagnozą. U naszej córki wykryto stwardnienie zanikowe boczne (SLA)! Jest to choroba nieuleczalna, wywołana uszkodzeniem układu nerwowego, która objawia się osłabieniem, a w konsekwencji zanikiem mięśni. Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy.  Nasza córka ma dopiero 23 lata, to nie jest czas, żeby umierać. Niestety do dnia dzisiejszego nie wynaleziono leku, który mógłby uratować jej życie… Po poznaniu diagnozy istniała możliwość leczenia w Belgii. Niestety, ze względu na tracheotomię i postępujące kłopoty z oddychaniem, Maria nie mogła rozpocząć tej terapii. Cały czas staramy się szukać alternatywnego leczenia, aby móc jej pomóc. Jest to niestety niezwykle trudna i wyboista droga.  Obecnie Marysia przebywa w domu. Waży zaledwie 28 kg! Jest bardzo słaba, praktycznie cały czas leży. Nie byliśmy przygotowani na tak szybki rozwój choroby – już nawet nie jesteśmy w stanie porozumiewać się z córką werbalnie. Czasem pisze do nas wiadomości w notatniku, lecz nawet na to zaczyna brakować jej sił... Marysia wymaga stałej opieki fizycznej i wsparcia emocjonalnego. Niestety, zaczyna brakować nam nie tylko sił, ale również pieniędzy, aby dalej towarzyszyć córce w walce z chorobą. Chcielibyśmy zapewnić jej większą ilość rehabilitacji, specjalistyczny sprzęt ułatwiający jej życie, pomoc psychologiczną oraz opiekunkę. To co teraz zapewniamy Marysi to niestety nadal za mało. Codziennie otaczamy nasze dziecko modlitwą i jesteśmy wdzięczni za każdy kolejny dzień spędzony razem. Niestety doszliśmy do momentu, gdzie sami nie jesteśmy w stanie zapewnić Marysi wszystkiego, czego potrzebuje. Dlatego zwracamy się z uprzejmą prośbą o wparcie. Jesteśmy pełni wiary i nadziei, że znajdą się dobre dusze, które pomogą naszej kochanej córce. Dobro wraca – błagamy, nie odwracajcie wzroku!  Rodzice Marysi

14 595 zł
Hubert Jurek
Hubert Jurek , 3 latka

Pomóż rodzicom Hubercika w walce o jego przyszłość!

Hubercik to nasz wymarzony synek. Tak bardzo na niego czekaliśmy… Nasze wyobrażenie o rodzicielstwie było jednak zupełnie inne. Codziennie walczymy o przyszłość naszego synka. Mimo że nie jest łatwo, nie poddajemy się… Przyjście na świat pierwszego dziecka to niezapomniana chwila. Dla nas ten moment był sceną rodem z najgorszych snów… Pępowina owinęła się wokół szyi naszego maleństwa. To cud, że Hubert złapał pierwszy oddech. Niestety, doszło do zamartwicy.  Ze względu na asymetrię ułożeniową synek od samego początku wymagał rehabilitacji. Gdy skończył roczek, rozpoczęły się ciągłe infekcje. Już w tak wczesnym wieku Hubert przeszedł operację wycięcia migdałków. Jednak wciąż pojawiały się nowe problemy… Bardzo nas martwiło, że synek nie reaguje na nasze słowa. Zaczęliśmy podejrzewać, że coś jest nie tak… Udaliśmy się do laryngologa. Okazało się, że Hubercik nie słyszał przez płyn w uszach! Konieczny był zabieg obustronnego drenażu uszu. Niestety, przy każdej kolejnej infekcji problem nawraca… Niedługo czeka nas kolejne zakładnie drenów. Codzienność naszego synka jest bardzo trudna. Hubert ma znaczny niedosłuch. Rozumie, gdy mówi się do niego bardzo głośno i gdy może dodatkowo czytać z ruchu warg. Niewykluczone, że będzie potrzebował implantów, żeby móc normalnie słyszeć. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość…  Nieustannie martwimy się o nasze dziecko. Hubert ma poważne problemy z emocjami. Bardzo źle reaguje na jakiekolwiek zmiany. Proste czynności czasem bywają niemożliwe... Nie jesteśmy w stanie ubrać mu nowych butów. Rozpoczęliśmy diagnostykę w poradni psychologiczno – pedagogicznej. Otrzymaliśmy już pierwsze zalecenia. Synek wymaga stałej terapii integracji sensorycznej. Musimy działać prywatnie, ponieważ Hubert nie został jeszcze zakwalifikowany na darmowe zajęcia.  Przed nami jeszcze długa droga. Hubert jest pod stałą opieką wielu specjalistów. Wciąż czekamy na kolejne diagnozy… Wiemy jednak, że cokolwiek będzie się działo, zrobimy wszystko dla naszego dziecka. Przyszłość synka jest najważniejsza. Liczy się dla nas każdy grosz.  Rodzice

1 340 zł
Łukasz Szymański
Łukasz Szymański , 19 lat

Łukasz był w śpiączce przez 17 dni... Pomóż odzyskać zdrowie!

Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dzień, w którym złamało się całe moje nastoletnie życie. To miał być beztroski czas odpoczynku od szkoły i nauki. Czas naładowania energii i kolejnych spotkań z kolegami. Niestety, wszystko potoczyło się zupełnie inaczej… W środku ferii zimowych nagle poczułem potworny ból głowy i przewróciłem się na podłogę. Nic więcej nie pamiętam, straciłem przytomność. W mojej głowie właśnie PĘKŁ ZABÓJCZY TĘTNIAK.  Dopiero z opowieści mamy dowiedziałem się, że babcia natychmiast wezwała karetkę i przewieziono mnie do szpitala, w którym przeszedłem ratującą życie operację. Przez kolejne 17 dni znajdowałem się w śpiączce. Niestety, obudziłem się w innej rzeczywistości niż ta, którą do tej pory znałem. Nie mogłem poruszyć prawą stroną ciała, nie mogłem nic powiedzieć… Nie wiedziałem, co się dzieje. Od razu rozpocząłem rehabilitację. Od momentu pęknięcia tętniaka minęły aż 103 długie dni, zanim mogłem wrócić do domu. Nic już jednak nie było takie samo, jak wcześniej.  Okazało się, że moja codzienność stała się niekończącą się walką o powrót do zdrowia. Intensywna rehabilitacja, turnusy, wizyty u specjalistów, zajęcia z logopedą i leki – tak wygląda dzisiaj moja rzeczywistość. Niestety, wszystko to jest bardzo kosztowne i mojej rodzinie ciężko udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie.  W momencie pęknięcia tętniaka bylem zaledwie w drugiej klasie liceum. W jednej chwili zawalił się mój świat. Ze sprawnego i zdrowego chłopaka stałem się osobą na nowo uczącą się poruszać i mówić pojedyncze słowa.  Tak bardzo chciałbym móc odzyskać zdrowie. Nie będzie to jednak możliwe bez Waszego wsparcia. Mam jeszcze całe życie przed sobą – proszę, pomóżcie mi! Łukasz

4 215 zł
Grzegorz Fertacz
Grzegorz Fertacz , 48 lat

Pomóż mi, w tej trudnej, bolesnej codzienności...❗️

Od ponad 20 lat choruje na Reumatoidalne Zapalenie Stawów o bardzo agresywnym przebiegu. Przeszedłem cztery operacje wymiany stawów, endoprotezy obu bioder i obu kolan. Starałem się normalnie funkcjonować i pracować mimo zdeformowanych zapaleniem wszystkich innych stawów. Niestety od kilku miesięcy choroba bardzo się zaostrzyła... We wrześniu wróciłem do pracy, niestety ból rąk, łokci i stawów skokowych sprawił, że musiałem zrezygnować. Po kilku tygodniach cierpienia trafiłem do szpitala, gdzie okazało się, że przechodzę bakteryjne zapalenie wszystkich stawów. Ból był ogromny, zakażona bakterią była już krew, cały organizm. Mimo dwóch miesięcy leczenia głównie antybiotykami ból pozostał. Jest tak duży, że nie potrafię stanąć na nogi i samodzielnie funkcjonować. Ręce bolą do tego stopnia, że nie potrafię wykonać podstawowych czynności jak jedzenie, higiena osobista... Poruszam się tylko z pomocą, na niewielkie odległości, o kulach. Czasem kiedy muszę załatwić coś osobiście, pozostaje tylko wózek inwalidzki... Lekarze nie potrafią mi ulżyć, zatrzymać choroby a ja jestem bezradny i przykuty do łóżka. Szukam pomocy u różnych specjalistów, aby móc, chociaż w niewielkim stopniu samodzielnie funkcjonować. Otrzymuje niewielką rentę inwalidzką, która nie wystarcza na cały miesiąc. Wsparcie potrzebne jest na leki, wizyty prywatne, rehabilitacje. Bardzo proszę o pomoc. Bez Was nie dam rady. Wiem, że macie ogromne serca – otwórzcie je również dla mnie... Grzegorz

10 690 zł
Nataniel Mączka
Nataniel Mączka , 8 lat

Wesprzyj Nataniela w walce o lepszą przyszłość!

Przez wiele lat, wszystkie nietypowe zachowania mojego dziecka, tłumaczyłam sobie jego trudnym charakterem. Nie dostawałam od lekarzy żadnych niepokojących sygnałów na temat stanu zdrowia Nataniela. Synek rozwijał się prawidłowo, był pogodny, miał zainteresowania. Jednak we wrześniu zeszłego roku zaczęłam zauważać nasilające się nieprawidłowości… Nataniel rozpoczął szkołę, był bardzo podekscytowany. Niestety, nie potrafił bawić się z innymi dziećmi, często trzymał się na uboczu, a na lekcjach miał ogromny problem z koncentracją. W domu również nie potrafił zaznać spokoju. Pojawiły się u niego problemy ze snem, był nadpobudliwy i zaczęły pojawiać się zachowania agresywne. Każda mama potrafi wyczuć, że z jej dzieckiem dzieje się coś niedobrego.  Chodziłam z Natanielem od lekarza do lekarza, gdy w końcu udało się uzyskać diagnozę. U mojego dziecka wykryto autyzm, ADHD oraz niedotlenienie mózgu. Byłam w ogromnym szoku! W głowie ciągle miałam tylko jedno pytanie: „dlaczego to spotkało akurat moje dziecko?!”. Myślę, że do dzisiaj nie pogodziłam się z diagnozą. Nataniel jest niesamowicie inteligentny, wrażliwy i wesoły – wiedzę przyswaja z prędkością światła! Nie zasłużył na utrudnienia, które zaoferował mu zły los. Staram się go wspierać jak mogę. Zakupiłam dla niego wszelkie potrzebne pomoce, zapisałam na trening umiejętności społecznych, a na także terapię behawioralną… To wszystko niestety generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć w pojedynkę. Widzę postępy, które robi Nataniel. Synek jest spokojniejszy, czuje się potrzebny i akceptowany, co daje mu ogromne szczęście. Niestety, aby efekty były trwałe, terapia musi być regularna i intensywna. Proszę, jeśli masz możliwość, wesprzyj mojego synka w walce o lepszy rozwój. Wierzę, że z Twoją pomocą Nataniel będzie w przyszłości mógł cieszyć się spokojnym i samodzielnym życiem! Monika, mama Nataniela

1 610 zł
Sandra Synowiec
Sandra Synowiec , 10 lat

Pomóż Sandrze w trudnej walce o sprawność❗️

Kochani! Serdecznie dziękujemy Wam za wsparcie, które okazaliście nam w pierwszym etapie zbiórki. Dzięki Wam mogliśmy zakupić protezę, opłacić rehabilitację, sprzęt medyczny i rehabilitacyjny!  Niestety Wasze wsparcie jest nam nadal bardzo potrzebne. Oto nasza historia: Sandra urodziła się 18 listopada 2014 roku. O wadzie naszej córeczki dowiedzieliśmy się dopiero po porodzie... To był dla nas szok, bardzo silne przeżycie. Tym silniejsze, że po prostu nie byliśmy na to przygotowani... Cała ciąża minęła nam w beztrosce, wszystkie badania wychodziły prawidłowo. Nie mieliśmy pojęcia, że nasza córeczka jest chora i to tak poważnie. Sandra urodziła się z ogromnym guzem okolicy lędźwiowo-krzyżowej i bez przedramienia i prawej rączki. Pękały nam serca, gdy płacząc, prosiła nas, byśmy sprawili, że tak jak inne dzieci, też będzie miała dwie... Dzięki Waszej pomocy – UDAŁO SIĘ! Tylko spójrz ⬆️ Kiedyś dzieci bały się Sandry, tylko dlatego, że nie miała rączki. Byliśmy załamani – przecież nasza córka jest wspaniałą, pogodną dziewczynką. Nie mogliśmy znieść tego, że jest odtrącana przez swoją wadę. Dzięki Waszemu wsparciu udało się zakupić protezę, w której córcia już ćwiczy pisanie i rysowanie! Przeszła operację guza, uczęszcza na rehabilitację i jest bardzo dzielna! To napawa nas ogromną nadzieją i wiarą, że będzie dobrze… Robimy, co możemy, by Sandra była szczęśliwa i nie odbiegała od innych dzieci. Niestety bez Waszej pomocy nie damy rady. Już raz otworzyliście dla naszej córci swoje serca. Prosimy, nie zamykajcie ich! Córcia potrzebuje dalszego leczenia, rehabilitacji i wsparcia! Rodzice

3 025 zł
Agnieszka Sarnacka
Agnieszka Sarnacka , 54 lata

Agnieszka walczy z nowotworem! Pomocy!

Jestem Agnieszka, mam 53 lata. Od 2 lat choruję na ostrą białaczkę szpikową. Bez pomocy ludzi o dobrym sercu, nie wiem, czy dałabym radę  przejść ten wyjątkowo trudny czas choroby. Diagnozę ostrej białaczki szpikowej usłyszałam niespodziewanie pod koniec lutego 2022 r. Miałam 51 lat. Pół roku wcześniej zmieniłam pracę, by wrócić do nauczania w szkole. To było moje marzenie. W szpitalu na samym początku usłyszałam, że już nie wrócę do pracy. Musiałam spisać testament, bo w domu została zupełnie sama moja 16-letnia córka. Musiała nagle zmierzyć się z brutalną rzeczywistością, samotnością i dorosłością. Miesiąc w szpitalu, chemioterapia, remisja choroby, potem kolejne pobyty w szpitalach, chemie, toczenia krwi, w międzyczasie sepsa.  Cała rodzina, w tym moja 80-letnia mama, chorowała ze mną. Nie chciałam ich obarczać, opowiadać, jak mi jest ciężko, ale czasami się po prostu nie da. 10 sierpnia 2022 r. w Katowicach odbył się przeszczep szpiku. Dostałam najlepsze komórki od mojej siostry. Jestem wyjątkową szczęściarą, bo mam tylko jedną siostrę i to w 100% zgodną. Na oddziale przeszczepowym przebywałam 7 tygodni. Ciężka chemia przed przeszczepem, potem powikłania i oczekiwanie, by szpik zaczął pracować. Doświadczyłam wiele dobroci ze strony lekarzy, pielęgniarek i personelu. Wiedziałam, że jestem w najlepszych rękach. Czułam wokół siebie dar ludzi, którzy modlili się o moje zdrowie. Choroba odcisnęła na mnie ogromne piętno. Wszystko, co było przed diagnozą, zamknęłam, jak przeczytaną książkę. Nic już nie jest i nie będzie takie samo. Nowy szpik przyjął się, ale niestety pozostały komórki nowotworowe, dlatego leczenie wciąż trwa. Aby zahamować rozwój niekorzystnej mutacji FLT+, która nie rokuje dobrze, przyjmuję leki o silnym działaniu toksycznym i szeregu uciążliwych działaniach ubocznych. Moje zdrowie i siły nie są na tyle dobre, abym mogła pracować. Otrzymałam tylko na rok rentę chorobową.  Od 1,5 roku jestem pod stałą kontrolą poradni przeszczepowej w Katowicach i lekarza hepatologa, a także onkologa, laryngologa i dermatologa onkologicznego w Białymstoku. Wizyty kontrolne mam obecnie co miesiąc lub 3 miesiące. To 600 km w jedną stronę z ograniczeniem przebywania w miejscach publicznych, z racji osłabionej odporności. Moja córka zdecydowała się przejść na tzw. edukację domową, aby być przy mnie. W tym roku zdaje maturę. Julia jest bardzo zdolna i chciałaby rozpocząć studia. Wierzę, że uda się jej spełnić te marzenia, a ja będę mogła w nich uczestniczyć. Uśmiecham się do każdego nowego dnia i wszystkiego, co się w nim zdarzy – bez względu na to czy będzie to radosne, czy trudne. To moje drugie życie i najważniejsze, że mogę go wciąż doświadczać. Jest we mnie ogromna wdzięczność za bezinteresowną pomoc, moc życzliwości, troski i wsparcia finansowego, które są darem serca wielu przyjaciół i ludzi dobrej woli. Poczucie oparcia w drugim człowieku wspiera mnie przez cały czas i daje nadzieję, wiarę i siłę na pokonanie choroby. Walka z białaczką jest jednak bardzo kosztowna. Dojazdy do Katowic, noclegi, wizyty u lekarzy oraz leki podczas walki z chorobą są ogromnym obciążeniem finansowym. Każda złotówka jest dla mnie wielkim wsparciem. Dziękuję za ogromną wrażliwość, serdeczność i poczucie bezpieczeństwa, że nie jestem sama, mimo iż rzeczy przełomowe przeżywamy zawsze w wewnętrznej samotności. Proszę Was o dalsze wsparcie w chorobie. Tak bardzo chciałabym osiągnąć pełną remisję i móc zostawić cały ten koszmar za sobą. Wierzę, że z Waszą pomocą będzie to możliwe. Każda wpłata to krok w stronę wygranej z białaczką.  Agnieszka

2 691 zł
Zojka Mikołajewska
Zojka Mikołajewska , 6 lat

Wypadek na rowerze odebrał mojej córce sprawność rączki na wiele lat... Pomóż!

Był zwyczajny dzień, który miał być beztroskim. Moja pełna energii córka wsiadła na rower tak, jak przecież robiła to setki razy. Wtedy stało się coś, co rzutuje na zdrowie Zoi do dzisiaj – upadek niosący poważnie konsekwencje... Chociaż od tamtego czasu minęły już 3 lata, wciąż borykamy się ze skutkami wypadku. Byliśmy z córką na rowerach. Zoja przewróciła się i upadła na jedną rękę. Pojechaliśmy od razu do szpitala, gdzie po dość długo trwających badaniach, okazało się, że Zoja cierpi z powodu poważnego złamania. Lekarze na początku twierdzili, że nie ma żadnych przesłanek, by złamanie stanowiło bardzo poważne zagrożenie. Tego samego dnia wieczorem Zoja przeszła operację, po której pani doktor nas poinformowała, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Poczułem wtedy duży niepokój... W nocy córka zaczęła odczuwać skoki pulsu, a po operacji Zoja nie ruszała palcami. Wypuszczono nas jednak ze szpitala. Niepokoiło mnie, że palce córki wciąż są nieruchome w gipsie. Mieliśmy się odezwać po kilku tygodniach, jeśli stan się nie poprawi. Wtedy doszedł też przykurcz ręki u córeczki, a palce nie drgnęły. Odezwaliśmy się do szpitala według wcześniejszych ustaleń. Dalej skierowano nas do Poznania, gdzie okazało się, że mięśnie są obumarłe... Od tamtego czasu córka przeszła już 4 operacje. Palce już nie są przykurczone, ale nadal nie są też sprawne. Przed nami daleka droga walki o sprawność Zoi. Potrzebujemy dostępu do stałej i kosztownej rehabilitacji oraz leczenia. Tylko tak córka będzie miała szansę odzyskać zdrowie utracone przez niefortunną jazdę na rowerze. Proszę Was o wsparcie finansowe, które zapewni mojemu dziecku lepszą przyszłość! Tata 

86 zł