Dzielna Laurka walczy z ostrą BIAŁACZKĄ❗️
Jeszcze rok temu w lipcu moja córka była zdrowa. Badanie morfologiczne było w normie, płytki krwi wynosiły 218 tys. Ale dokładnie 6 września udałyśmy się do laboratorium, by oddać krew i po kilku godzinach otrzymałam telefon, by natychmiast skontaktować się z lekarzem. Płytki krwi wynosiły 24 tys., gdzie norma to 200 tys. Lekarz na teleporadzie od razu wypisał skierowanie do szpitala i kazał nam natychmiast się zgłosić. Trafiłyśmy więc z córką na oddział pediatryczny, gdzie spędziłyśmy tydzień. Lekarze czekali na wzrost płytek, bo małopłytkowość jest dość częstą przypadłością u dzieci. Niestety, ich liczba nie rosła. Zabrano nas do szpitala UCK w Gdańsku na oddział dzienny pediatryczny i hematologii. Wydawało się, że po podaniu immunoglobulin wszystko będzie w porządku i będzie trzeba tylko przebadać szpik. Ale wtedy właśnie zaczął się dla nas dramat. Wyniki badania okazały się nieprawidłowe. Powiedziano nam, że jest podejrzenie białaczki. Znów przewieziono nas na oddział. Trzy kolejne biopsje, trepabiopsje, dwa miesiące czekania na konkretną diagnozę, koszmar życia w niepewności i serię badań później stwierdzono u Laury białaczkę szpikową M7 – najgorszą z możliwych, oraz grupę wysokiego ryzyka. Po wyleczeniu blokami chemioterapii konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Bardzo ciężko przeszliśmy ten czas. Leczenie było wyczerpująco, mieliśmy obawy czy w ogóle dojdzie do przeszczepu, ale na szczęście udało się znaleźć dawcę. A sprawa była niepewna, ponieważ w międzyczasie Laurka przeszła zapalenie wyrostka robaczkowego. Ryzyko zabiegu przy zerowej odporności było ogromne i musiałam nawet podpisywać potrzebne zgody. Potem zarażenie sepsą, zapchany cewnik i zapalenie płuc. To wszystko przechodziła moja zaledwie 3-letnia córeczka. Lekarze szybko zareagowali i wyszła z tej walki zwycięsko. Czekamy więc na przeszczep, a do tego czasu musimy przygotować się na opiekę nad Laurką. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie to wymagało aż tak wiele. Dom musi być sterylny, potrzebne będą oczyszczacze powietrza, sprzęt eliminujący bakterie, zapasy środków czystości i innych sprzętów, do tego dojazdy… Wiem też od Pani doktor, że nie wszystkie leki są refundowane i będziemy musieli zakupić część leków sami. Jest nam ciężko, gdyż częste wyjazdy przekreślają moją możliwość pracy. Zrobię wszystko, by moja córeczka mogła bez strachu wracać do zdrowia po walce z tak straszliwą chorobą. Ale potrzebna mi jest Wasza pomoc… Anita, mama