Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wioletta Brzozowska
Wioletta Brzozowska , 29 lat

Porzucona, bez szans na przyszłość, u nas znalazła miłość. Pomocy!

Wymarzona, wyczekana, nasza. Długo myśleliśmy o tym, że dziecko będzie idealnym dopełnieniem naszej rodziny. Niestety, z czasem okazało się, że spełnienie największego marzenia okaże się jednocześnie przekleństwem. Procedury, tysiące dokumentów, szkolenia, spotkania ze specjalistami. Wszystko po to, by dołączyła do nas kruszynka. Malutka, bezbronna, pachnąca… 3-miesięczny bobasek, którego los leżał w naszych rękach. Kiedy po raz pierwszy na nią spojrzałam, poczułam niesamowitą radość, euforię… Ale pojawiło się coś jeszcze - właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa. Beztroskim macierzyństwem cieszyłam się tylko 3 miesiące… Kiedy pojawiły się pierwsze problemy z poruszaniem rączkami i nogami zaczęła się niekończąca droga prowadząca przez różnorodne gabinety specjalistów, lekarzy pediatrów, osób, które mogą podpowiedzieć rozwiązania. Przez myśl przeszła nam jeszcze jedna myśl, żeby zbadać pochodzenie córeczki, dowiedzieć się o niej czegoś więcej. I wtedy poraziła nas pierwsza tragiczna wiadomość. Dom Dziecka powiedział, że brat Wiolettki żyje, ale nie funkcjonuje - jest w stanie wegetatywnym. Poraziła nas wizja tego, co może nas czekać, ale chcieliśmy poczekać na ostateczny “wyrok”. Lekarze nie mieli dla nas dobrych wieści. Wszystkie najgorsze obawy się potwierdziły. Było nawet gorzej. Diagnoza: SMA, Rdzeniowy Zanik Mięśni, typu I — dzień za dniem ciało Wioletty trawione chorobą zapada się… Każdy organ i kończyna powoli odmawiają posłuszeństwa. Kiedy próbowałam pogodzić się z tą informacją, jakoś poukładać naszą rzeczywistość dostałam wiadomość, która rozbiła moje serce na pół. Dom Dziecka zaproponował coś niewyobrażalnego… Oddanie Wioletty i wymianę na inne dziecko. Jak można zadać takie pytanie?! Krzyczałam przez łzy, że nigdy nie oddam córeczki - ani do Domu Dziecka, ani w szpony śmierci! Nagromadzenie myśli, konieczność poszukiwania leczenia dla córeczki, widok mojego dziecka, które miałam wrażenie, coraz bardziej się od nas oddala. Nie mieliśmy możliwości nacieszyć się wspólnym czasem. Zrobiliśmy mnóstwo planów. Nie było w tym wielkich oczekiwań. Codzienność dawała nam mnóstwo satysfakcji, radość, spełnienie. Tymczasem nadzieja powoli umierała, choroba rozwijała się nieubłaganie, z każdym dniem córka stawała się coraz słabsza. Całkowity brak sił, obniżona odporność i częste zachorowania na zapalenie płuc i oskrzeli doprowadziły do stałego podłączenie sondy, ssaka i respiratora, podtrzymującego życie. U Wioletty zdiagnozowano SMA, skrzywienie kręgosłupa, i poważną skoliozę. Usiąść może wyłącznie, kiedy ma na sobie gorset, jej jedyny zakres ruchów to przekręcenie głowy. Może zmieniać pozycje tylko na leżąco, z naszą pomocą. Jej ciało stało się niemal całkowicie bezwładne. Choroba uwięziła ciało mojej córeczki w łóżku. Odebrała możliwość przemieszczania się, pójścia w dowolne miejsce. Nie może udać się, gdzie chce, nie będzie miała nigdy swoich nastoletnich spraw.  Mimo że uwięziona w niepełnosprawności ciała, wciąż myśli tak samo. Jej mózg funkcjonuje bez zmian, jest otwarty na marzenia, kreatywny. Oderwaniem od rzeczywistości jest dla niej moda - jedynym sprawnym palcem korzysta z komputera w poszukiwaniu najnowszych trendów, podpowiedzi i rozwiązań. Tę pasję przejęła ode mnie, czasem siedzę przy niej, kiedy szyję i wtedy w jej oku pojawia się ten błysk. Najgorsza jest świadomość, że nigdy nie usiądzie przy maszynie, nie poczuje tych wibracji. Wierzę jednak, że nie wszystko stracone. Może kiedyś jakimś cudem zaprojektuje strój, który wzbudzi podziw. Mimo najgorszych wieści, walczymy o nią każdego dnia! Nadzieją na poprawę sytuacji córeczki jest intensywna rehabilitacja pod okiem specjalistów. Zajęcia pobudzają nerwy, zmniejszają poziom bólu i eliminują potworne cierpienie. Nie mogę patrzeć, jak się męczy, jak choroba odbiera jej resztkę sił. Mówię to od zawsze i będę powtarzać, nie oddam jej, choćbym miała walczyć do ostatniej możliwości. Ktoś mógłby powiedzieć, że mieliśmy wybór. Tak, wybraliśmy walkę o życie Wioletty i z perspektywy czasu, nie żałuję. Podjęłabym tę decyzję po raz drugi. Jej choroba nauczyła mnie, że piękne zakończenia występują  tylko w bajkach, a życie i jego przewrotność mają za nic wszelkie plany. Ratunek Wioli był moim przeznaczeniem. Potrzebuję wsparcia, proszę, pomóżcie ocalić moje dziecko! 

27 375,00 zł ( 32,42% )
Brakuje: 57 040,00 zł
Anna Walasek
Anna Walasek , 36 lat

Ania została mamą, 5 miesięcy później doznała udaru❗️Teraz walczy o powrót do sprawności❗️

6 września 2023 życie mojej ukochanej żony, młodej mamy zamieniło się w koszmar. Ania doznała rozległego udaru krwotocznego. Początkowo lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie, stan był krytyczny. Przez pierwsze dwa tygodnie przebywała w śpiączce. W jej organizm wdały się ostre stany zapalne, które tylko pogarszały i tak już niełatwą sytuację... Dzięki ogromnej pracy specjalistów i silnej woli życia, stan mojej żony ustabilizował się, wybudziła się ze śpiączki, z czasem otworzyła oczy, widziała i słyszała, gdy do niej mówiliśmy. Co prawda wciąż nie mówiła, ale mimo to był z nią dobry kontakt, przez kiwnięcie głową na "tak" lub kręcenie głową na "nie". Udało się nawet usunąć tracheotomię.  Widzieliśmy też pierwsze efekty rehabilitacji. Prawa ręka i noga były coraz sprawniejsze, pojawiło się napięcie mięśniowe oraz kontrolowane ruchy w niewładnej dotąd lewej ręce i nodze. Ania potrafiła utrzymać głowę i wykonywać nią delikatne ruchy. To wszystko dało nam wszystkim motywacje do walki o jej samodzielność. Niestety, pod koniec listopada 2023 roku zapalenie płuc i zakażenie koronawirusem doprowadziło do znacznego pogorszenia stanu. Była niewydolna krążeniowo i oddechowo. Wtedy kolejny raz usłyszałam od lekarzy: "Proszę być przygotowanym na najgorsze". Zdecydowano o wprowadzeniu jej w śpiączkę farmakologiczną i podłączaniu pod respirator. Moja żona kolejny raz walczyła o życie. Ciężki stan utrzymywał się przez kilkanaście dni. Na szczęście od początku obecnego roku stan Ani każdego dnia poprawia się. Jej organizm zaczął reagować na leczenie i mogła zostać przeniesiona z oddziału Intensywnej terapii na oddział neurologii, gdzie zaczęła samodzielnie oddychać. W kolejnych tygodniach nabierała sił, dzięki czemu trafiła na rehabilitacje. Przez ostatnie miesiące Ania była intensywnie rehabilitowana, dzięki czemu udało się wiele osiągnąć. W lutym usunięto rurkę tracheostomią, z czasem pojawił się głos. Ani udawało się wypowiadać szeptem proste słowa. Dzięki wielomiesięcznej pracy z neurologopedą dzisiaj z trudem, ale mówi pełnymi zdaniami. Wróciło także częściowe czucie w przełyku, co pozwoliło na żywienie doustne, niestety ze względu na duże ryzyko zachłyśnięcia tylko w formie zmiksowanej i zagęszczonej. Codzienna praca rehabilitantów poprawiła zakres ruchowy prawej ręki i nogi oraz w niewładnej lewej ręce i nodze. Najsłabszą częścią ciała są mięśnia tułowia. Ania nie jest w stanie samodzielnie siedzieć bez oparcia, dlatego teraz tak ważna jest pionizacja i codzienne wielogodzinne ćwiczenia. Żona potrzebuje intensywnej, całodobowej opieki w specjalistycznym ośrodku rehabilitacji z udziałem neurologa, fizjoterapeuty, neurologopedy, neuropsychologa i wielu innych specjalistów. Walczyliśmy o życie, teraz walczymy o sprawność i samodzielność. Lekarze i specjaliści jednoznacznie twierdzą, że czeka ją wieloletnia rehabilitacja. Obecnie Ania przebywa w specjalistycznym ośrodku rehabilitacji, gdzie ma zapewnioną całodobową opiekę i szeroki zakres zajęć z udziałem fizjoterapeuty, neurologopedy, neuropsychologa i wielu innych specjalistów.   Niestety miesięczny koszt pobytu to ponad 38 tys. złotych. Dotychczas zgromadzone środki szybko pochłania rehabilitacja. Boimy się, że za chwilę nasze możliwości finansowe skończą się i będziemy zmuszeni przerwać rehabilitacje, co oznaczałoby, że Ania do końca życia zostanie na wózku inwalidzkim i straci szanse na samodzielność. Nie możemy się teraz poddać, tak daleko udało się już zajść. Ania jest bardzo zdeterminowana i każdego dnia daje z siebie wszystko. Ma silną motywację – to nasz półtoraroczny synek, Nikoś. Z całego serca dziękujemy za dotychczasową pomoc. Niestety kolejny raz prosimy o wsparcie. Dzięki Wam Ania będzie miała szanse na powrót do sprawności, wierzymy, że jeszcze będzie samodzielna i będzie chodzić, że będzie szczęśliwa. Wiemy jak ważna jest sprawność w młodym wieku, najbliższe miesiące rzutują na przyszłość młodej mamy. Kamil – mąż Ani

9 508,00 zł ( 2,55% )
Brakuje: 362 832,00 zł
Agnieszka Pietrowska
Agnieszka Pietrowska , 32 lata

Gdy koszmar staje się rzeczywistością... Wesprzyj Agnieszkę w walce z chorobą!

Wyobraź sobie, że śnisz koszmar. Boisz się. Serce bije jak szalone, a po Twoich plecach spływa zimny pot. Bardzo chcesz się obudzić, jednak to nie jest możliwe! A teraz wyobraź sobie, że ten koszmar to nie sen. To moje życie… Zaczęło się od wysokiej gorączki. Myślałam, że to skutek udaru cieplnego. Jednak gdy moje samopoczucie się nie poprawiało, zostawiłam w domu mojego niespełna 3-letniego synka i pojechałam do szpitala. Byłam w kilku. Mimo szeregu wykonanych badań nikt nie potrafił stwierdzić, co mi dolega. Zostałam wypisana bez leków i bez jednoznacznej diagnozy… W trakcie trwającego jeszcze zwolnienia lekarskiego moje zdrowie znów się pogorszyło. Obudziłam się z obezwładniającym bólem pleców. Umówiłam się na pilną wizytę do lekarza rodzinnego. Do gabinetu weszłam z pomocą innych pacjentów. Ból nasilał się w zatrważającym tempie! Bezpośrednio z przychodni zostałam odwieziona karetką pogotowia do szpitala. Te kroki do przychodni, były moimi ostatnimi… Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim.  Po wielu badaniach, konsultacjach, punkcjach postawiono diagnozę: ostre poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego, które spowodowało PARALIŻ OD PASA W DÓŁ!  Szukając przyczyn zapalenia, zdiagnozowano toczeń. Czułam się, jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. Mój synek nie potrafił poradzić sobie w nowej rzeczywistości. Nie rozumiał, dlaczego mama już się nim nie bawi, tylko leży w łóżku. Dlaczego tak często nie ma jej w domu... Wiedziałam, że zrobię wszystko, by wyzdrowieć! Co miesiąc jeżdżę do szpitala na wlewy z immunoglobulin, by wesprzeć organizm w walce ze stanem zapalnym. Chodzę na rehabilitację i regularnie staram się uczestniczyć w turnusach, podczas których intensywnie ćwiczę, by znów stanąć na nogi. Przyjmuję lekarstwa i staram się z optymizmem patrzeć w przyszłość. Bywa ciężko, ale dla dziecka zrobię wszystko! Niestety rehabilitacja pochłania wszystkie moje oszczędności, dlatego proszę o wsparcie, bym mogła jak najszybciej wrócić do pełni zdrowia! Bym mogła zacząć znów żyć i być mamą, jak dawniej... Agnieszka

1 754,00 zł ( 1,83% )
Brakuje: 93 991,00 zł
Staś Sutowicz
Staś Sutowicz , 8 miesięcy

Stasiu miał nie przeżyć❗️Teraz toczy walkę o lepszą przyszłość – POMÓŻ❗️

Już w trakcie trwania ciąży dowiedzieliśmy się, że nasz synek ma wrodzoną przepuklinę przepony i będzie wymagał natychmiastowej operacji chirurgicznej. W trakcie dalszej diagnostyki prenatalnej wykryto podejrzenie zespołu genetycznego Pallistera-Killiana. Lekarze nie dawali Stasiowi szans na przeżycie. Nie zostawiali nawet iskierki nadziei. Nigdy nie zapomnimy, jak musieliśmy tłumaczyć naszym starszym dzieciom, że nie będą mieli braciszka… Staś urodził się dokładnie 25.12.2023 roku, w 34. tygodniu ciąży z powodu powikłań po amnioredukcji. Po porodzie mogliśmy tylko dotknąć jego malutkiej rączki, później lekarze walczyli o jego kruche życie. Synek został zaintubowany, a następnie przetransportowany do szpitala w Łodzi, gdzie przeszedł poważną operację brzuszka. Lekarze nie dawali mu najmniejszych szans, ale Staś zaskoczył wszystkich swoją wolą walki. Swoje pierwsze tygodnie synek spędził w szpitalu. Tam potwierdzono, że choruje na zespół Pallistera-Killiana. To rzadka wada genetyczna, która jest nieuleczalna i niesie ze sobą wiele okrutnych dolegliwości. Wyłącznie dzięki intensywnej rehabilitacji Staś ma szansę na lepszy rozwój i sprawność fizyczną. Jesteśmy pod stałą kontrolą wielu specjalistów: kardiologa, neurologa, genetyka, chirurga, logopedy oraz ośrodka rehabilitacyjnego. Staś pomimo swoich schorzeń i ciągłej walki o lepszą sprawność jest pogodnym i uśmiechniętym chłopcem. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak dokładnie będzie wyglądać jego przyszłość, ale już musimy być gotowi na związane z nią koszty. Wizyty u wielu specjalistów, dojazdy, rehabilitacja i specjalistyczna diagnostyka to tylko wierzchołek góry potrzeb, z którymi musimy się zmierzyć. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Za wszelką pomoc okazaną Stasiowi – dziękujemy! Rodzice

2 310,00 zł ( 4,34% )
Brakuje: 50 882,00 zł
Nikodem Sikorski
Pilne!
Nikodem Sikorski , 4 latka

W głowie Nikosia wykryto GUZA❗️Pomocy❗️

Początek tej historii brzmi niewinnie – zwykły ból głowy i wymioty u naszego synka. Objawy pojawiły się już jakiś czas temu, jednak mimo konsultacji u lekarzy, nie wykryto niczego nieprawidłowego. Niestety, we wrześniu objawy zaczęły się nasilać. Pierwsza nasza myśl to było zatrucie pokarmowe, jednak gdy trwało to dłużej, bardzo się niepokoiliśmy …  Oprócz bólu głowy i nudności, Nikoś w ostatnim czasie dużo schudł, był apatyczny i senny. Otrzymaliśmy więc skierowanie do szpitala w celu diagnostyki i przyjęto nas do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku na oddział Neurologii Rozwojowej, gdzie wykonano tomografię głowy. Wyniki badania po prostu nas zszokowały! Okazało się, że w głowie synka wykryto guza! To prawdopodobnie czaszkogardlak – nowotwór mózgu! Nasz świat stanął w miejscu, a czas się zatrzymał! Po takiej diagnozie ciężko pozbierać myśli i zrozumieć, jak to możliwe, że to właśnie Nikoś zachorował! Przecież jeszcze chwilę temu synek biegał i bawił się z innymi dziećmi, chodził do przedszkola, był pełen sił i radości… Teraz wiemy, że guz cały czas był w jego głowie! Lekarze zadecydowali o natychmiastowym transporcie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział Neurochirurgii. W chwili obecnej wiemy, że Nikoś musi przejść operację usunięcia guza. Niestety, ten zabieg wykonany w Polsce niesie za sobą groźne powikłania – nawet utratę wzroku i słuchu. Gdy to usłyszeliśmy, po prostu się przeraziliśmy! Musimy spróbować znaleźć inną opcję! Jesteśmy w trakcie kontaktowania się z kliniką Niemczech, gdzie przeprowadzają operację bez tak drastycznych powikłań. Wyjazd na zagraniczną operację będzie się jednak wiązał z ogromnymi kosztami… Nie znamy jeszcze dokładnej kwoty, ale już wiemy, że przekroczy ona nasz możliwości finansowe! Nigdy nie spodziewaliśmy się, że tak nagle przyjdzie nam walczyć o zdrowie Nikosia! Musimy jednak stanąć na wysokości zadania i jak najszybciej zebrać środki na leczenie synka. Z całego serca prosimy Was o pomoc i dziękujemy za każde okazane nam wsparcie! Rodzice Nikosia

16 126 zł
Igor Piątek
Igor Piątek , 19 lat

PILNE❗️Straciliśmy wszystko❗️Nasz dom zniszczyła powódź❗️

Jeszcze kilka dni temu miałem dach nad głową, czyste ubranie, pełną lodówkę i szczęśliwą rodzinę przy boku. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że wystarczy chwila, by cały nasz dobytek i dom po prostu zniknął pod wodą. Powódź odebrała nam wszystko! Nasz rodzinny dom znajdował się w Mysłakowicach, na Dolnym Śląsku. Zaalarmowani dramatyczną sytuacją spowodowaną ostatnimi ulewami całą rodziną staraliśmy się zabezpieczyć nasz dom przed powodzią. Niestety, w starciu z żywiołem wszystkie nasze wysiłki spełzły na niczym! Dwa dni temu woda podmyła mur, przy którym stał nasz dom i woda wdarła się wszędzie: zalała cały ogród, garaże i wnętrze domu. Zorientowaliśmy się, że już nic nie da się zrobić i podjęliśmy najtrudniejszą decyzję – o ewakuacji! Straż niestety nie dojechała do nas, bo zagrożenie było tak wielkie, że służby ewakuowały ludzi z innych miejsc. Z godziny na godzinę przybywało wody w domu… Zaczęły tonąć większe meble, wywróciła się lodówka i wszystkie inne sprzęty pływały – cały parter został po prostu zalany. Musiałem działać! Spakowałem najważniejsze rzeczy, dwa nasze kotki i zabrałem całą rodzinę busem do schronienia, które udało mi się załatwić. Po kilku godzinach wróciłem do miejsca zamieszkania, żeby ocenić zniszczenia – nie dało się już wejść do środka domu, bo woda sięgała po pas! Aktualnie dom grozi zawaleniem się! Ogród to wielka rzeka, która wszystko ze sobą zabiera. Mur betonowy, który stał przy domu został wyrwany całkowicie. Cieszę się, że razem z rodzicami, dziadkami i naszymi kotami jesteśmy już bezpieczni, jednak nadal nie mogę uwierzyć w to, co stało się z naszym domem. Straciłem swój rodzinny kąt, wszystkie swoje rzeczy, miejsce, w którym żyłem od małego. Co dalej? Obecnie potrzebujemy środków na podstawowe produkty – ubrania, jedzenie, środki higieniczne i inne niezbędne rzeczy. Myślę jednak o tym, co stanie się z naszym domem. Gdy w końcu zmniejszy się poziom wody potrzebny będzie gruntowny remont. Dom, który był naszą ostoją to jedna wielka tykająca bomba... Widok wszystkiego, co utraciliśmy, to coś nie do opisania słowami… W imieniu swojej rodziny proszę o pomoc! Najbliższe dni będą dla nas bardzo ciężkie, a boję się myśleć o tym, co może przynieść przyszłość! Z całego serca dziękuję za każde wsparcie! Igor z rodziną

31 151 zł
Kinga Szustek
Pilne!
Kinga Szustek , 45 lat

Gdy zapadła diagnoza – rozpoczęła się walka o życie Kingi! Pomóż pokonać nowotwór❗️

Nie podejrzewałam, że moje życie tak się potoczy, nie tak wyobrażałam sobie swoją przyszłość… Trzy lata temu zdiagnozowano u mnie bezład móżdżkowy o późnym początku. Choroba objawia się narastającymi problemami z poruszaniem się. Pomimo swojego wieku chodzę już o łasce, a wraz z rozwojem bezładu czeka mnie poruszanie się na wózku. Diagnoza każdego dnia odbiera mi coraz więcej – nie jestem w stanie już zapiąć sama guzików czy pisać. Przy większości czynności potrzebuję pomocy drugiej osoby.  Los okazał się jednak wobec mnie jeszcze bardziej okrutny. W sierpniu tego roku wykryto u mnie nowotwór piersi. Te dwa słowa na wydruku z wynikami badań wstrząsnęły moim światem… Ile może spaść na jednego człowieka? Jak wiele jeszcze będę musiała udźwignąć? Dlaczego ja? Co dalej? Pytania kłębiły się w mojej głowie jedno za drugim, a ja nie znajdowałam na nie odpowiedzi.  Mimo kolejnej diagnozy, która była dla mnie ogromnym ciosem – wiedziałam, że nie mogę się poddać. Nowotwór jest rozległy, jednak zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go pokonać. Rozpoczęłam leczenie onkologiczne, a przez moje żyły popłynęły pierwsze dawki silnej, żrącej chemii. Kolejnym etapem ma być amputacja piersi… Boję się, co przyniesie przyszłość. Chemioterapia prowadzi do ogromnego osłabienia organizmu, co sprawi, że objawy bezładu staną się jeszcze dotkliwsze. Najpewniej poruszanie się na wózku stanie się moją codziennością już bardzo niedługo… Toczę dwie bitwy – tę z nowotworem, a także tę o sprawność i samodzielność. Niestety, koszty z tym związane są ogromne. Wymagam leczenia i intensywnej rehabilitacji, a także dostosowania domu do mojego obecnego stanu zdrowia. Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Nie brakuje mi woli do walki o zdrowie, lecz bez pieniędzy nie będę w stanie dalej jej toczyć – ani wygrać. Każda wpłata i każde udostępnienie są dla mnie niezwykle ważne. Wierzę, że dobro okazane drugiemu człowiekowi – zawsze wraca i to z podwójną mocą! Kinga

19 025 zł
Lena Wieruszewska
Pilne!
Lena Wieruszewska , 37 lat

PILNE! Rak rozsiewa się w kościach Leny! Pomóż mamie dwójki dzieci walczyć o życie!

Mam na imię Lena i jestem mamą dwóch najwspanialszych w świecie chłopców. W listopadzie 2022 roku wyczułam w mojej lewej piersi duże zgrubienie. Lekarze od samego początku nie mieli dla mnie dobrych informacji, a badania szybko potwierdziły złośliwy nowotwór... Ostatnie z nich wykryły przerzuty do kości...  RAK JEST WSZĘDZIE! Czuję, jak nieustannie rośnie i panoszy się w moim ciele… Boję się, że jest za silny, bym mogła z nim wygrać. Tak bardzo się boję… Jestem załamana. Myślałam, że jestem na końcu tej trudnej drogi. Przeszłam operację usunięcia guza, który okazał się ogromny! Trafiłam na wspaniałą panią doktor, dzięki której udało się uniknąć mastektomii. Skończyłam radioterapię i byłam w trakcie leczenia hormonami. Widziałam, że to wszystko jest trudne nie tylko dla mnie, ale i dla moich dzieci. Chciałam jak najszybciej odbudować nasz świat… Zależało mi na powrocie do pracy – przecież potrzebuję środków, by utrzymać rodzinę! Dom, praca, szkoła, lekcje – tak mijały nasze dni. Aż znów zaczęłam czuć się gorzej. Zaczęło się od bólu ręki, błędnej diagnozy, a w końcu skierowania na scyntygrafię kości. Zły los mnie nie opuszczał. Maszyna do wykonania badania w Poznaniu była zepsuta, musiałam szukać pomocy w innych miastach. I tak minął prawie miesiąc...  Wynik badania okazał się koszmarem każdego pacjenta onkologii: WZNOWA. Nowotwór rozsiał się do kości. To dlatego czuję ten wszechogarniający ból w żebrach, w biodrach, w plecach… Ból, który przykuwa do łóżka! Ból, który sprawia, że pragniesz zniknąć, byle już nie cierpieć! Przyjmuję bardzo silne lekarstwa. Szukam pomocy. Wyprzedaję wszystko, co ma jakąś wartość. BO CHCĘ ŻYĆ! Przede mną dalsza diagnostyka i bardzo drogie leczenie. Proszę, pomóżcie być mi silniejszą od nowotworu, który najprościej w świecie próbuje mnie zabić!  Lena

11 844 zł
Iwona Waluga
Iwona Waluga , 46 lat

Pomóż mi w walce o lepszą przyszłość!

Nazywam się Iwona. W marcu tego roku dostałam orzeczenie o stopniu niepełnosprawności w związku z postępującym niedowidzeniem. Przez wrodzoną wadę mój wzrok pogarsza się z każdym dniem. A to dopiero początek bardzo dalekiej i trudnej drogi... Codzienne funkcjonowanie staje się coraz trudniejsze. Nie jestem w stanie czytać, widzieć wyraźnie twarzy bliskich ani bezpiecznie poruszać się poza domem. Oprócz tego moje mieszkanie nie jest przystosowane do warunków mieszkalnych dla osoby z niepełnosprawnością. Chciałabym to zmienić oraz wpłynąć na moją przestrzeń mieszkalną w taki sposób, aby każdy dzień nie był dla mnie męczącą potyczką z codziennymi czynnościami. Sekunda, minuta, tydzień to ciągła walka z ograniczeniami. Walka o to, by mimo przeciwności losu, zachować resztki samodzielności. Marzę, aby podjąć leczenie, rehabilitację oraz zakupić potrzebny sprzęt medyczny. To pomogłoby mi nie tylko zahamować postęp choroby, ale także złagodzić codzienny ból. Niestety, moje zasoby finansowe są na wyczerpaniu. Żyję z zasiłku pielęgnacyjnego. To zbyt mało, by pokryć nawet podstawowe potrzeby, nie mówiąc już o kosztownym leczeniu. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Każdy gest solidarności ze mną to ogromna nadzieja, że będę mogła przywrócić, choć część sprawności. Marzę o tym, by znów widzieć wyraźnie oraz by móc cieszyć się codziennymi rzeczami, które teraz tracę z oczu. Z całego serca proszę o pomoc. Dla Ciebie to może być mały gest, ale dla mnie to szansa na nowe życie. Iwona

200 zł