Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Ogaza
Pilne!
8 dni do końca
Julia Ogaza , 6 lat

Życie Julki jest w niebezpieczeństwie❗️RATUNKU❗️

Nasza córeczka w czerwcu skończy 5 lat. Od ponad trzech miesięcy choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Każdego dnia próbujemy panować nad strachem, który chce nas obezwładnić, a nasza mała dzielna dziewczynka ze spokojem mówi nam: „Mamusiu i tatusiu, ja wiem, że muszę być silna”. Sami nie wiemy skąd w Julce bierze się tyle odwagi. Mamy wrażenie, że nasza córeczka z dnia na dzień stała się jakby dojrzalsza, bardziej świadoma. Choć nie rozumie wszystkiego, doskonale zdaje sobie sprawę, że obecnie toczy się ciężka walka z chorobą, a sztab lekarzy robi wszystko, aby ją wygrała.  Jesteśmy naprawdę szczęśliwą i kochającą się rodziną. Mamy trójkę wspaniałych dzieci – Julka ma jeszcze dwóch młodszych braci, jeden ma 2 lata, drugi roczek. Pod koniec stycznia przeprowadziliśmy się, aby poprawić warunki i komfort naszym pociechom. Chcieliśmy zacząć nowe życie, ale wszystko potoczyło się nie tak, jak miało! W najgorszych koszmarach nie przewidywaliśmy takiego mrocznego scenariusza: nasze nowe życie rozpoczęło się od dramatycznej walki ze śmiertelną chorobą Julki!  Najpierw pojawiła się niepokojąca gorączka, której nie mogły zbić żadne leki. Kiedy temperatura osiągnęła 40,5 stopni od razu pojechaliśmy do szpitala. Po kilku godzinach postawiono pierwszą diagnozę sepsy! Nogi się pod nami ugięły… Jednak potem było jeszcze gorzej. Pogłębione badania wykazały, że nasza najdroższa córeczka ma BIAŁACZKĘ!  Nie ma słów, które opiszą cierpienie rodzica, którego dziecko jest śmiertelnie chore. Nawet metafora naszych serc, które rozpadły się na kawałki, nie wystarczy. Odczuwamy jeden z najgorszych rodzajów lęku i strachu. Jesteśmy wdzięczni za każdy dzień z naszą córką i każdej nocy błagamy o kolejny… Leczenie obejmuje inwazyjną chemioterapię. Niegdyś piękne, długie włosy Julki stały się już tylko wspomnieniem. Wcześniej, pewnie podświadomie, zaprzeczaliśmy tej chorobie. Jednak, gdy na własne oczy zobaczyliśmy łysą główkę naszej córeczki i ze zgrozą usłyszeliśmy o poparzonych śluzówkach w jej buzi, wszelkie mechanizmy obronne przestały działać. Z brutalną siłą otrzymaliśmy cios prosto w twarz – życie naszego dziecko jest w POWAŻNYM NIEBEZPIECZEŃSTWIE! Najgorsze są te wszelkie potyczki po drodze! Kiedy został już ustalony i zaplanowany plan leczenie, kiedy czekamy na podanie kolejnej dawki chemii, nagle wyniki Julki drastycznie spadają! Sami lekarze nie wiedzą dlaczego tak się dzieje! Wtedy musimy stać w miejscu i czekać, co chyba jest najgorsze… Tak właśnie jest teraz. Wyniki krwi znowu bardzo spadły, więc chemioterapia została wstrzymana! Nasza walka cały czas trwa. Nie zamierzamy się poddać. Wiemy jednak, że koszty leczenia są dla nas przeszkodą, której sami nie pokonamy. Nie możemy pozwolić, aby kwestie finansowe zaważyły o życiu naszego dziecka! Dlatego znaleźliśmy się tutaj i błagamy o pomoc… Od lutego Juleczka większość czas spędza w szpitalu. Z kolei w domu mamy dwóch maluchów, którzy także potrzebują rodziców. Julka jest dzielna. Rozumie, że mama nie może ciągle zostawać z nią w szpitalu, ponieważ jej młodsi braciszkowie także potrzebują swojej mamusi. Z tego względu z córeczką jesteśmy na oddziale na zmianę.  Nasi synkowie bardzo tęsknią za swoją starszą siostrzyczką. Kiedy zdarzają się te upragnione chwile i Julia przyjeżdża do domu, nawet jej 2-letni braciszek okazuje jej troskę, nie odstępuje na krok i ciągle się nią opiekuje.  Wiemy, że w rodzinie jest moc. W naszej jest pełno miłości. Codziennie szukamy w sobie kolejnych pokładów siły i nadziei. Każdego dnia powtarzamy sobie zdanie, które stało się naszym rodzinnym mottem: „Ten dzień był dobry. A jutro będzie jeszcze lepsze”. Nawet Julka powtarza to sobie i nam… Błagamy o pomoc. Błagamy, pomóżcie nam sprawić, że Julia będzie miała przed sobą nie tylko jutro, ale całe życie… Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia, wpłatę oraz udostępnienie historii naszej dzielnej córeczki.  Rodzice Julki

93 143 zł
Matylda Grzywa
8 dni do końca
Matylda Grzywa , 9 lat

Pomimo wielkiego bólu i cierpienia – nadal się uśmiecha! Razem dla Matyldzi!

Nie wiemy, jak wam dziękować za wsparcie, które okazaliście nam w poprzedniej zbiórce dla naszej ukochanej Matyldzi. Dzięki Wam nasza trudna i wymagająca codzienność była prostsza…  Jesteśmy niezwykle wdzięczni za wszystko, co dla nas zrobiliście. Niestety, nasza walka nadal trwa i musimy prosić o dalszą pomoc.  Poznaj naszą historię: Matylda jest najbardziej uśmiechniętą, wesołą i pogodną dziewczynką, jaką znamy. I chociaż nie jesteśmy do końca obiektywni, bo to nasza córeczka – musimy przyznać, że to nie tylko nasza opinia.  Jednak codzienność Matyldzi nie wygląda tak jak większości siedmiolatków, ponieważ choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną AGS (zespół Aicardiego- Goutieresa). Jest jednym z 16 dzieci w Polsce, które cierpią na tę chorobę.  W jej główce powstały zmiany, w wyniku których ma zaburzenia neurorozwojowe i nieprawidłowe napięcie mięśniowe. Nie potrafi siedzieć i chodzić, nie mówi, nie posługuje się rączkami, ma trudności ze skupianiem wzroku. Nieustannie, od lat walczymy o lepsze jutro dla naszej kochanej córeczki.  Matylda jest pod stałą opieką wielu specjalistów. Każdego dnia jest rehabilitowana.  Nasza Matylda pomimo cierpienia uśmiecha się i codziennie motywuje nas do dalszego działania. Mamy też drugą córeczkę – Felicję. Wzajemna miłość dziewczynek jest nie do opisania. Matylda dzięki Felci ma szerszy wachlarz emocji. Widzimy, jak obecność siostry wspaniale wpływa na rozwój obu dziewczynek. Dzieci to nasz cały świat i zrobimy dla nich wszystko. Pragniemy, aby dziewczynki miały szczęśliwe, piękne życie bez bólu. Od czterech lat bierzemy udział w programie eksperymentalnego leczenia, choć na tym etapie trudno już mówić o eksperymencie. Lek realnie pomaga pacjentom z AGS. Dwa razy w roku wyjeżdżamy do USA na serie badań i po zapas leku. Powoli też zaczynamy działać w Polsce, aby kiedy program w Filadelfii się zakończy, móc kontynuować leczenie tutaj na miejscu. Walczymy i robimy, co możemy, żeby poprawiać sprawność i komfort życia naszej córeczki. Jednak pewne zmiany są nieuniknione i pomimo wielu działań prewencyjnych – Matyldzia ma zwichnięte oba stawy biodrowe. Nasza córcia potrzebuje jak najszybszej operacji. Nie zoperowane bioderka blokują jej rozwój, a co dla nas najtrudniejsze – powodują ból i cierpienie.  Pandemia zadziałała na naszą niekorzyść. Jeździliśmy na coroczne kontrole, aby sprawdzać stan bioder Matyldy. Niestety wystarczyły dwa miesiące w zamknięciu bez rehabilitacji i doszło do zwichnięcia, przed którym ostrzegali nas lekarze. Przygotowywali nas jednak, że bardzo trudno jest tego uniknąć. Koszty operacji i rehabilitacji są bardzo wysokie, dlatego musimy ponownie prosić Was o pomoc. Już raz pokazaliście nam, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi… Wystarczy dotrzeć do dobrych, ludzkich serc. Prosimy, nie odwracajcie się od nas. Zdrowie naszej Matyldy jest dla nas najważniejsze. Chcemy sprawić, że jej życie będzie bardziej komfortowe i szczęśliwe.  Rodzice

110 603,00 zł ( 51,98% )
Brakuje: 102 163,00 zł
Mariusz Kocielnik
8 dni do końca
Mariusz Kocielnik , 39 lat

Udar podczas dziecięcych urodzin – walczymy o sprawność Mariusza❗️

W naszej rodzinie ciągle powtarzaliśmy: „kto jak kto, ale Mariusz zawsze spada na cztery łapy”. Co sobie zamierzył, to osiągnął. Był jak MacGyver – umiał dosłownie wszystko. Skąd czas przeszły? Bo Mariusza, jakiego wszyscy znamy i kochamy, obecnie z nami nie ma… Chcemy zrobić wszystko, aby do nas wrócił. Mariusz, a dla wszystkich, którzy go znają, Mario, ma 37 lat. Jest wspaniałym ojcem 5-letniego Piotrusia i 8-letniego Kacpra. Jest wspaniałym mężem, bratem, synem i przyjacielem. Pracowitym, kreatywnym, mądrym, lojalnym człowiekiem.  13 maja nasze spokojne, szczęśliwe życie runęło. Mariusz pojechał z najmłodszym synkiem na urodziny. Tam zemdlał i dostał przejściowego udaru niedokrwiennego, a zaraz drugiego, bardzo rozległego. Okazało się, że udar jest spowodowany dużym rozwarstwieniem tętnicy szyjnej! Skąd coś takiego?! Zawsze dbał o zdrowie, nie leczył się przewlekle… Lekarze pytali, czy miał jakiś uraz? Nic, o czym byśmy wiedzieli! Pojawiły się rozległe komplikacje. Lekarze robili wszystko, co mogli, jednak szczęście jakby Mariusza opuściło… Nie udało się usunąć skrzepu ani farmakologicznie, ani chirurgicznie – istniało zbyt duże ryzyko, że rozwarstwiona tętnica pęknie. Niestety, narastający obrzęk mózgu zagrażał jego życiu, dlatego przeszedł operację ściągnięcia płata czaszki i pozostawał w śpiączce farmakologicznej, z której mimo odstawienia leków nie wybudził się do tej pory… Mariusz cały czas pozostaje w stanie zagrożenia życia. Wiemy, że szkody, które wyrządziło niedokrwienie mózgu, są bardzo rozległe, ale walczymy o lepsze jutro. Dostaliśmy zgodę na to, by przenieść Mariusza do prywatnego ośrodka wyspecjalizowanego w rehabilitacji neurologicznej. Koszt 4 tygodni pobytu w tym ośrodku to aż 26 tysięcy złotych, a my już teraz wiemy, że rehabilitacja będzie bardzo długa. Do tego dochodzi specjalistyczne żywienie i wiele innych wydatków. Jeśli chcesz z nami zawalczyć o Mariusza, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Mariusz nigdy się nie poddawał i my też się nie poddajemy! Walczymy o niego każdego dnia. Codziennie jesteśmy u niego całą rodziną. Czekają na niego dzieci, żona, rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, jego biurko w pracy, jego plany budowlane. Czeka na niego prezent z okazji 10. rocznicy ślubu, którego nie zdążył otrzymać. To po prostu nie może skończyć się inaczej niż odzyskaniem przez niego świadomości. Jesteśmy zdruzgotani, ale cały czas mamy nadzieję, że jeszcze coś można dla Mariusza zrobić. Rodzina

200 141,00 zł ( 99,01% )
Brakuje: 1 987,00 zł
Krzysztof Rewera
8 dni do końca
Krzysztof Rewera , 5 lat

Rozdzielony z bliźniakiem dodatkowym chromosomem – Pomóż Krzysiowi!

Krzyś wraz ze swoim bratem bliźniakiem przyszedł na świat w 2019 roku. To radośni, pełni życia chłopcy, jednak Krzyś urodził się z zespołem Downa – schorzeniem, które zostanie z nim do końca życia. Od początku staramy się zapewnić synkowi intensywną rehabilitację i odpowiednią opiekę lekarską. Krzyś dzielnie znosi trudy codziennego życia. Wiemy, że w przyszłości będzie narażony na wiele chorób wynikających ze schorzenia, jednak lekarze już wielokrotnie powtarzali, że dzięki rehabilitacji i terapii ma szansę na szczęśliwe życie! Od września planujemy posłać Krzysia do przedszkola integracyjnego. Obecną przeszkodą jest brak mowy, która występuje już u Kubusia – brata bliźniaka. Sama jego obecność sprawia, że Krzyś pnie się po stopniach rozwoju o wiele szybciej, jednak niestety nic nie zastąpi turnusów rehabilitacyjnych i intensywnych ćwiczeń ze specjalistami. Drugą przeszkodą, którą na ten moment udało nam się namierzyć, jest zez. Obecnie Krzyś nosi okularki, ale powoli przygotowujemy się do zabiegu korygującego. Potem czeka nas czas rekonwalescencji. Bardzo prosimy Cię o pomoc! Dobro wraca z podwójną siłą… Z całego serca wierzymy, że znajdzie się grono osób, które wesprze Krzysia w walce o lepsze jutro!!! Z góry dziękujemy! Rodzice Krzysia

17 707 zł
Milena Przysucha
8 dni do końca
Milena Przysucha , 13 lat

Rzadka choroba zamyka ją w niesprawnym ciele❗️Pomagamy Milence❗️

Naszą Milenkę kochamy ponad wszystko. Nie ma takiej rzeczy, której byśmy nie zrobili dla niej i dla jej siostrzyczki. Dlatego świadomość, że Milenka jest nieuleczalnie chora, tym bardziej rozdziera nam serca... Podczas ciąży nie wykryto wady. Po wczesnym urodzeniu Milenka była wiotka, nie jadła pokarmu i wtedy zaczęły się podejrzenia, że coś jest nie tak. Na potwierdzenie czekaliśmy dwa miesiące i kiedy opuszczaliśmy szpital, wszystko stało się jasne. Zespół Wolfa-Hirschorna. To nieuleczalny zespół genetycznych wad wrodzonych. Nawet po tej informacji wciąż mieliśmy nadzieję, że będzie dobrze i to tylko zły sen... Niestety, kolejne dni i lata tylko potwierdzały diagnozę, a w wieku 3 lat zaczęły się u Milenki napady padaczkowe. Obecnie córeczka ma 12 lat i jest zależna od osób trzecich. Nie mówi, nie chodzi, musi przyjmować zmiksowany pokarm, jest bardzo kontaktowa. Mimo niesprawności wydaje dźwięki, potrafi rozpłakać się kiedy ogląda coś smutnego, daje znać, że chce ćwiczyć więcej albo żeby ją przytulić... Dla nas to oznacza, że jest uwięziona we własnym ciele. Systematycznie jeździmy na rehabilitację i jest szansa, że stan córeczki się poprawi. Już teraz jej mięśnie są silniejsze, nie bolą, nie ma przykurczy, powoli wciąż rehabilitujemy całe jej ciało.  Niestety, te postępy odsuwają od nas ogromne koszty! Rehabilitacja 2 razy w tygodniu to wciąż za mało, chociaż staramy się regularnie ćwiczyć też na własną rękę. Ale Milenka rośnie i jest nam coraz ciężej. Dlatego potrzebny też jest nowy wózek, który za jakiś czas również będziemy musieli wymienić... Koszty już teraz są ogromne, a dochodzi jeszcze dalsza rehabilitacja i leczenie! To sprawiło, że podjęliśmy decyzję o zwróceniu się o pomoc. Specjalistyczna rehabilitacja i sprzęt to najlepsze, co możemy podarować naszej ukochanej córeczce. Postępy są widoczne, ale jeśli z braku pieniędzy będziemy zmuszeni przerwać rehabilitację, cała praca pójdzie na marne. Pomóż nam do tego nie dopuścić! Rodzice kwota zbiórki jest szacunkowa 🎥 Milcia potrzebuje Twojej pomocy!

3 507,00 zł ( 3,47% )
Brakuje: 97 557,00 zł
Anastazja Nersesian
8 dni do końca
Anastazja Nersesian , 8 lat

Anastazja chce samodzielnie chodzić! Proszę, pomóż!

Z niecierpliwością czekałam na narodziny mojej córeczki Anastazji. Nie chciałam jednak, żeby spieszyła się na świat aż tak bardzo. Urodziła się w 31 tygodniu ciąży. Dzisiaj ma już 7 lat i ciągle mierzy się z poważnymi problemami zdrowotnymi.  Pierwsze dni Anastazji przyniosły naprawdę dramatyczne wydarzenia. W 10 dobie pobytu na oddziale intensywnej terapii, doznała wylewu krwi do mózgu… Niestety, u córeczki zdiagnozowano leukomalację okołokomorową, czyli uszkodzenie istoty białej w mózgu. Kiedy Anastazja skończyła 6 miesięcy, zauważyliśmy, że nie potrafi przewracać się na bok, brać zabawek do rąk, czy wodzić wzrokiem za przedmiotami. Bałam się, co będzie dalej... Co pół roku sprawdzaliśmy u ortopedy stan bioderek Anastazji. W wieku 2 lat udało się postawić diagnozę: dysplazja stawów biodrowych i pogorszenie kąta kości biodrowej. Moja córeczka musiała nosić aparat ortopedyczny stabilizujący biodra przez 2 lata. Moja biedna dziewczynka praktycznie go nie zdejmowała... Gdy Anastazja skończyła 4 latka, przeszła dwie operacje: selektywną rizotomię grzbietową oraz wydłużenie ścięgna pod kolanem prawej nogi. Operacje te miały na celu zmniejszenie spastyczności i co za tym idzie, zwiększenie szans na samodzielne poruszanie się. Obecnie Nastka chodzi z pomocą chodzika. Moja kochana córeczka uwielbia ćwiczyć, rozumie, dlaczego tego potrzebuje. W domu codziennie pracujemy nad doskonaleniem jej umiejętności. Anastazja lubi też pływać i rysować. Jest bardzo towarzyska. Jestem pewna, że ​​wyrośnie na dobrą i wartościową osobę.  Walkę o sprawność Anastazji zaczęliśmy już od pierwszego miesiąca życia. Gdy miała półtora roku, pierwszy raz pojechaliśmy do centrum intensywnej rehabilitacji.  Dzięki temu Nastka zaczęła raczkować! To był dla nas bardzo duży sukces.  Od tego czasu wracamy do centrum, żeby walczyć o większe efekty. To wszystko kosztuje jednak bardzo dużo. Nie stać mnie na pokrycie kosztów, a bardzo chciałabym zapewnić córeczce najlepszą rehabilitację. Tata Anastazji pracuje, ja zajmuje się nią i jej dwa lata starszą siostrą, Nicole. Nastka marzy o pójściu do szkoły, poznaniu tam przyjaciół i byciu jak najbardziej samodzielną. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się to osiągnąć! Drodzy przyjaciele, pomóżcie! Diana, mama Zobacz, jak Anastazja walczy o sprawność!

1 231,00 zł ( 3,88% )
Brakuje: 30 472,00 zł
Jagoda Budakiewicz
8 dni do końca
Jagoda Budakiewicz , 27 lat

"Jagódko, wróć do nas❗️" – potrzebna pilna pomoc po tragicznym wypadku!

3 maja nasz świat legł w gruzach. Tak niedawno nasze życie płynęło zupełnie normalnie! Wciąż trudno nam uwierzyć w ten wypadek, w to, że nasza Jagódka tak strasznie ucierpiała. W to, że piszemy teraz apel z prośbą o pomoc dla niej, choć jeszcze nie tak dawno to ona chętnie pomagała...  Nasza kochana córka, narzeczona, wnuczka, kuzynka, a przede wszystkim młoda mama radosnego, 6-letniego chłopca mogła stracić życie... 3 maja uległa poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu.  Ciężki uraz głowy sprawił, że mimo starań lekarzy i nasz wszystkich, do tej pory nie wybudziła się ze śpiączki, nie odzyskała świadomości... Żyje – po wypadku tylko to się liczyło. Ale teraz rozpoczynamy walkę, by do nas wróciła. Tak bardzo za nią tęsknimy. Ogromnie tęskni synek, który wciąż pyta, gdzie jest mama... Dlaczego tak nagle zniknęła z jego życia?   Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby Jagoda wróciła do sprawności. Nie uda nam się to jednak bez długotrwałej i kosztownej rehabilitacji... A w tym potrzebujemy Waszej pomocy. Nie mamy tyle środków, by zapewnić Jagódce najlepszą rehabilitację na kolejne miesiące, a może i lata...  W najgorszych chwilach naszego życia pojawili się ludzie, którzy nie pozwolili nam się poddać. Już teraz chcemy Wam za to wszystko podziękować, że wspieracie nas swoją obecnością, wyrozumiałością, troską i dobrocią. Wierzymy, że wasze ogromne serca pomogą przywrócić naszą Jagodę do dawnego życia, aby mogła znów przytulić swojego synka, który za nią bardzo tęskni. Prosimy, przejdźcie z nami tę drogę. Pozwólcie Jagodzie wrócić do domu... Rodzina ➡️ Licytuj i pomóż Jagodzie!  

131 788,00 zł ( 61,94% )
Brakuje: 80 978,00 zł
Lea Popęda
8 dni do końca
Lea Popęda , 6 lat

Lea do dzisiaj odczuwa skutki wcześniactwa! Potrzebna pomoc!

Turnusy rehabilitacyjne, w których moja córeczka wzięła udział, dały jej naprawdę bardzo dużo! Nie byłoby to jednak możliwe, gdybyście nie pojawili się w naszym życiu. Za Waszą obecność i pomoc DZIĘKUJĘ! Lea jest wcześniakiem, a co się z tym wiąże, skutki zbyt wczesnego przyjścia na świat nadal jej towarzyszą. Dlatego ponownie pragnę prosić Was o wsparcie. Wiem, że razem możemy zdziałać naprawdę dużo! Nasza historia: Na pewno nie tak wyobrażałam sobie narodziny mojej córeczki. Zamiast intymnych chwil dla siebie i radości spowodowanej narodzinami zdrowej, silnej dziewczynki, był ogromny stres, inkubator i pytania, czy Lea da radę przeżyć… Córeczka urodziła się w 26. tygodniu ciąży. Przeszła wylewy III i IV stopnia, operację jelit, miała wielkie napięcie mięśniowe... Każda rozmowa z lekarzem sprawiała, że bałam się coraz bardziej! Dziś Lea ma 5 lat i walczy ze wszystkimi konsekwencjami wcześniactwa. Tylko dzięki rehabilitacji, swojej i mojej determinacji robi postępy.  Osiągnęła już wiele, ale przed nią jeszcze bardzo długa droga… Wcześniej moja mała dziewczynka chodziła na palcach. Konieczny był zabieg rizotomi grzbietowej, który przyniósł nam nowe możliwości! Chód Lei znacznie się poprawił – jej nóżki poruszają się naprzemiennie i nie potyka się już o własną nogę! Muszę zrobić wszystko, aby było jeszcze lepiej i aby nie dopuścić do kolejnej operacji. Specjaliści tłumaczą, że teraz najważniejsza jest intensywna rehabilitacja. Pragnę zapewnić córce opiekę jak najlepszych specjalistów. Zdaję sobie sprawę, że bardzo ważna jest regularność, dlatego także i ja będę ćwiczyć z nią w domu. Wiem, że każda chwila jest ważna i nawet 15 minut dziennie może przynieść efekty. Dlatego chciałabym zakupić specjalną matę, która będzie stymulowała jej ciało i mięśnie.  Jestem matką i chcę spróbować wszystkiego, co daje mojemu dziecku szansę na prawidłowy rozwój. Proszę, pomóż mi zawalczyć o sprawność Lei. Wierzę, że razem możemy sprawić, że jej przyszłość będzie łatwiejsza.  Dagmara,  mama Lei  Zobacz, jak dzielna jest Lea

3 736,00 zł ( 17,55% )
Brakuje: 17 541,00 zł
Hania Bresman
8 dni do końca
Hania Bresman , 6 lat

Mała Hania kontra białaczka❗️Pomóż w trudnej walce!

Nasza kochana córeczka ma ostrą białaczkę – do teraz powtarzam te brutalne słowa i trudno mi uwierzyć w diagnozę, choć już od kilku tygodni nasze życie toczy się na onkologii… Prosimy o pomoc dla Hani, bo choć to bardzo trudne, sytuacja nas wykańcza. Walczymy z najtrudniejszym przeciwnikiem i potrzebujemy pomocy, by wygrać i odzyskać zdrowie Hani! Nasza 4-letnia córeczka urodziła się z zespołem Downa, jednak pomimo towarzyszących chorób i wadzie genetycznej bardzo dobrze się rozwija. Jest bystra, radosna i ciekawa świata. Lubi czytać, układać klocki i bawić się z koleżankami z przedszkola. Chętnie chodziła na zajęcia rehabilitacyjne, dzięki czemu nauczyła się jeździć na hulajnodze i na rowerze. Zajęcia logopedyczne sprawiły, że Hanka coraz więcej mówi i czyta proste teksty.  Dwa lata temu urodziła się jej młodsza siostra Ala i od tej pory tworzyły niepodrabialny duet. Jedna za drugą wskoczyłaby w ogień. Tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę. Teraz szczęście prysnęło…  Osiem tygodni temu Hanię zaczęła boleć noga. Byliśmy zszokowani, kiedy lekarz ortopeda wysłał nas na pilne badania krwi. Po nich okazało się, że w Hani organizmie toczy się jakiś stan zapalny. Jeszcze tego samego dnia znaleźliśmy się na izbie przyjęć szpitala dziecięcego w Toruniu, gdzie leczyli naszą córkę antybiotykiem – niepokojące objawy miały być powikłaniami po przebytej szkarlatynie. Dziś wszystko oddalibyśmy za tamtą diagnozę…  Po tygodniu wyszliśmy do domu spokojni, że naszej Hani nic nie będzie. Spokój trwał chwilę… Po badaniach kontrolnych krwi i USG brzucha skierowano nas na dalszą diagnostykę do szpitala w Bydgoszczy. Niepokojące odchylenia w morfologii, powiększona wątroba i płyn w prawym biodrze skłoniły lekarzy do punkcji szpiku. Kiedy usłyszeliśmy diagnozę, nasz świat runął… Ostra Białaczka Limfoblastyczna. Tego nikt się nie spodziewał. Nasza Hania zaczęła walkę o życie… Córeczka otrzymuje chemię do kręgosłupa i chemię dożylną. Za nią już kilka podań. Przez całe leczenie będzie przyjmowała sterydy oraz wiele leków ochraniających narządy. Jej odporność spadła niemalże do zera, dlatego wraz ze mną przebywa w izolatce. Stała się naszym całym światem, ograniczonym 4 ścianami, bez taty i siostrzyczki obok, bez koleżanek, przedszkola…  Podczas leczenia Hania wymaga częstego przetaczania krwi, osocza i płytek. Chemia spowodowała, że jej piękne kasztanowe włosy do pasa wypadły… Dziś jest blada i obolała. Pęka serce… Nie jest w stanie jeść, na jej ciele pojawiły się odparzenia spowodowane przyjmowanymi lekami.  Hania jest na diecie bezlaktozowej i bezglutenowej, dlatego w tej chwili największym wyzwaniem dla nas jest dobranie dla niej i zakup żywności wysokobiałkowej. W najbliższym czasie potrzebne będą również maści na odparzenia, podkłady, strzykawki, plastry i wiele medycznych produktów potrzebnych do codziennego pielęgnowania Hani. Musimy to kupować sami. Mój mąż, tata Hani, pracuje. Razem z babcią zajmują się młodszą córeczką. Tęsknota jest dodatkowym cierpieniem… Staramy się zmieniać przy Hani w weekendy, żebym mogła choć trochę być w domu z Alą, która bardzo tęskni za siostrą i za mamą. Jest jeszcze malutka, nie rozumie do końca sytuacji, czemu wszystko teraz wygląda inaczej. Czemu nas nie ma w domu… Hania leczona jest w Bydgoszczy w szpitalu im. Jurasza, a my mieszkamy w Ciechocinku. Droga do pokonania jest daleka, dlatego liczne przejazdy w tę i z powrotem wykańczają nas finansowo. Topią się oszczędności, a jesteśmy dopiero na początku leczenia… Już w tej chwili wiemy, że leczenie szpitalne Hani będzie trwało minimum pół roku, a następnie będzie leczona w domu przez kolejne lata.  Nie jesteśmy w stanie podołać tej sytuacji finansowo, dlatego prosimy o pomoc. Przyda się nam każda złotówka, za która serdecznie dziękujemy. Prosimy, trzymajcie kciuki za nas, za Hanię. Mama

62 485,00 zł ( 58,73% )
Brakuje: 43 898,00 zł