Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adriana Labuda
8 dni do końca
Adriana Labuda , 34 lata

Proszę, podaruj mi szansę na życie bez bólu❗️

Od 7 lat cierpię z powodu bólu lewej strony żuchwy. Przez to mam wrażenie, że wegetuję. Idę spać z bólem, w nocy budzę się z bólem i wstaję rano z bólem. Co 4-6 godzin muszę brać leki, przez co żołądek jest coraz słabszy – wymioty, zawroty głowy, uczulenie… To wszystko moja codzienność. Lekarz mówi, że jest to rozrost kości – dysplazja włóknista żuchwy z komponentą świeżej przebudowy kostnej. Potrzebny jest zabieg usuwania kawałka zmiany i pobranie tkanki do badania, czy nie jest złośliwa.  By się nie rozprzestrzeniła, potrzebne jest też ponowne leczenie kanałowe zębów, a potem plastyka twarzy. Niestety NFZ nie refunduje tych zabiegów.  Mam 6-letnią córeczkę, która bardzo się o mnie martwi. Codziennie pyta, czy wciąż mnie boli, czy mogę się uśmiechnąć i czy kiedyś w końcu ktoś mi pomoże… Dla niej mam siły, by walczyć dalej i o tę pomoc prosić. Ale bóle mam ciągle. Na stałe muszę przyjmować silne leki, witaminy i codziennie leki przeciwbólowe. Tak jak potrzeby, koszty stale rosną. Na chwilę obecną zgłosiłam się do prywatnej kliniki, która może w końcu mi pomóc.  Moja codzienność to ogromny ból. Teraz kiedy pojawiła się szansa, by go pokonać, chcę z niej skorzystać. Koszty mnie przytłaczają, ale wiem, że z Waszą pomoc dam radę i pewnego dnia powitam nowe życie pozbawione bólu. Adriana

1 346 zł
Laura Kurlit
8 dni do końca
Laura Kurlit , 12 lat

‚‚Córeczko, zawsze będę miała nadzieję..." - proszę, pomóż nam walczyć❗️

Dziękujemy za całego serca za to, że tak długo jesteście z nami. Nasze życie nabrało sensu, nabrało nadziei. Pomóż nam ją zachować!  Zostaniesz z nami, zbierając na kolejny, konieczny i niezbędny cel dla Laurki?  Nasza historia:  Córeczka urodziła się z ciężką wadą układu nerwowego. Praktycznie rzecz biorąc, nie ma mózgu – ma tylko skrawki kory mózgowej i pień… Od jej narodzin walczymy o każdy dzień, o każdą małą umiejętność. I bardzo potrzebujemy Twojej pomocy… Laurka jest głęboko niepełnosprawna, zarówno umysłowo, jak i fizycznie… Nie był to jednak koniec tragicznych, łamiących serce wiadomości… Córeczka jest niewidoma, żyje w ciemności… Nigdy nie zobaczy mojej twarzy, nie spojrzy w oczy, wpatrzone w nią z miłością.  Życie nas nie rozpieszcza… Laura nie siedzi, nie trzyma główki, nie mówi, ma niedowład prawej części ciała. Laurka jest karmiona tylko przez PEG. Szpital to nasz drugi dom. Nie zliczę, ile razy przekraczałyśmy jego próg…  Część zajęć terapeutycznych zapewnia przedszkole, za pozostałe musimy płacić. Ponadto, z racji tego, że Laurka jest coraz większą i cięższa do podstawowych czynności pielęgnacyjnych bardzo by się przydał podnośnik. Mam trójkę dzieci, z czego córeczka wymaga całodobowej opieki. To generuje nasz największy problem — finansowy. Nie mogę podjąć pracy, a  intensywna rehabilitacja i sprzęt są konieczne. Dla Laury rehabilitacja to "być albo nie być"... Dziś przychodzę z ogromną prośbą — podnośnik i dostęp do rehabilitacji ściągnąłby z nas ogromny ciężar. Ciężar codziennych zmartwień, czy damy radę, czy starczy sił? Czy kolejny dzień nie będzie tragedią...  Proszę, mama. 

2 880,00 zł ( 27,07% )
Brakuje: 7 759,00 zł
Michałek Borkowski
8 dni do końca
Michałek Borkowski , 6 lat

Ten uśmiech kryje wiele łez i cierpienia... POMÓŻ!

Michałek przyszedł na świat jako zdrowy i silny chłopiec. Rozwijał się prawidłowo i nic nie wskazywało, że coś może być nie tak. Byliśmy szczęśliwi, że mamy przy sobie nasz długo wyczekiwany skarb. Niestety po 2 latach życia Michała, na naszym niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury… Synek nagle zaczął cofać się w rozwoju. Nie reagował na swoje imię, nie bawił się z dziećmi, stał się całkowicie nieobecny. Bardzo nas to zmartwiło i od razu zaczęliśmy szukać przyczyny.  Udaliśmy się do logopedy, który poinformował nas, że ma pewne podejrzenia. Niestety po konsultacji z psychiatrą, diagnoza się potwierdziła. Gdy nasz synek miał 2,5 roku, zdiagnozowano u niego autyzm. Od tego czasu trwa walka o rozwój Michałka.  Regularnie uczęszczamy na terapie wspomagające jego rozwój. Synek jest objęty wczesnym wspomaganiem i kształceniem specjalnym. Obecnie Michałek ma skończone 5 lat i uczęszcza do przedszkola terapeutycznego. Ma wprowadzoną komunikację alternatywną PECS, ponieważ nie mówi i nie wskazuje swoich potrzeb. Odkąd synek zaczął chodzić do przedszkola, łapie częstsze infekcje, jego odporność spadła i niestety zdiagnozowano u niego astmę. Obecnie mierzymy się też z bakterią, która powoduje nieustający katar. Nie mogę podjąć pracy, ponieważ Michałek wymaga całodobowej opieki. Często spędzamy po kilka tygodni w domu, ponieważ ze względu na swoją infekcję, synek nie może pójść chory do przedszkola.  Michał jest pod stałą kontrolą pulmonologa, psychiatry, poradni urologicznej i genetycznej. Synek wymaga terapii logopedycznej i zajęć integracji sensorycznej. Niestety, wszystkie te aktywności są niezwykle kosztowne, nie jesteśmy sami w stanie im sprostać... Mamy również córeczkę, 3 lata starszą siostrę Michałka. Jest dla nas ogromnym wsparciem w opiece nad synkiem. Pomimo że Michał nie lubi towarzystwa ludzi, innych dzieci w przedszkolu, naszej córce udaje się zająć go czytaniem bajki czy wspólną zabawą. Jest to nie lada wyczyn, ponieważ opieka nad Michałem jest bardzo trudna. Synek jest nadpobudliwy i nerwowy.  Utrzymujemy się jedynie z wypłaty męża, który niestety musi dojeżdżać do pracy, przez co zostaję z dziećmi sama. Prosimy o wsparcie, leczenie naszego synka jest niezwykle wymagające i kosztowne. Chcemy zapewnić mu jak najlepszą przyszłość i rozwój. Pragniemy widzieć na jego twarzy uśmiech, zamiast łez i cierpienia. Rodzice Michała

11 363,00 zł ( 42,72% )
Brakuje: 15 233,00 zł
Zuzia Kowalczuk i Antonina Pawluk
8 dni do końca
Zuzia Kowalczuk i Antonina Pawluk , 9 lat

Obie walczą, choć brakuje już sił... RAZEM DLA ZUZI I ANTOSI!

Nie wiemy, jak mamy dziękować Wam za dotychczasowe wsparcie i pomoc. Dzięki Wam udało się zakupić dla Zuzi i Antosi odpowiedni sprzęt, zapewnić im potrzebne leczenie i rehabilitacje. Nasza wdzięczność jest nieopisana. Niestety jesteśmy zmuszeni prosić o dalsze wsparcie dla naszych kochany córeczek. Proszę, zapoznaj się z naszą historią: Antosia to 6-letnia dziewczynka, która cierpi na rzadką i nieuleczalną chorobę – leukodystrofię hipomielinizującą typu 6. Choroba powoli odbiera jej wszystkie umiejętności i sprawia, że każdy dzień jest dla niej walką. Antosia zmaga się z autyzmem dziecięcym, padaczką, upośledzeniem umysłowym w stopniu głębokim, niepełnosprawnością ruchową, zaburzeniami psychicznymi, zaburzeniami układu trawiennego i oddechowego. Od czasu diagnozy stan córeczki znacznie się pogorszył, a choroba męczy ją coraz bardziej.  Nasilają się problemy z oddychaniem, dlatego Tosia wspierana jest tlenoterapią, ale to nie wystarczy. Potrzebuje respiratora! Chcemy zapewnić jej rehabilitację i odpowiedni sprzęt medyczny, by zminimalizować jej cierpienie i zapewnić trochę ulgi w codziennym życiu. Każda infekcja jest dla niej śmiertelnym zagrożeniem, przez co bardzo często bywamy w szpitalu... Z kolei nasza Zuzia nadal wymaga intensywnej rehabilitacji, terapii, leczenia padaczki lekoopornej i zespołu Smith – Magenis. Starsza córcia zmaga się także z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, niepełnosprawnością ruchową oraz autyzmem. Pragniemy zapewnić jej odpowiednią terapię, która wesprze jej optymalny rozwój i pozwoli zatrzymać chorobę genetyczną. Zuzia dzięki ćwiczeniom zdobywa nowe umiejętności, a padaczka nie postępuje aż tak agresywnie. Przed nią jednak jeszcze wiele lat walki o zdrowie. Będziemy nadal wspierać Zuzkę w drodze po lepsze jutro, bo jest tego warta. Z każdym rokiem potrzeby dzieci są większe. W najbliższym czasie będziemy musieli zakupić wiele sprzętów rehabilitacyjnych i opłacić terapie, które ułatwią funkcjonowanie naszym córeczkom. Koszty są porażające.  Jest nam niezwykle trudno, ale walczymy dalej. Każdy rodzic nas zrozumie – dla ukochanych dzieci człowiek jest w stanie przenieść góry. Robimy wszystko, aby zapewnić naszym córeczkom jak najlepszą przyszłość, rozwój i życie bez cierpienia… Jednak bez waszej pomocy nie damy rady. Prosimy o ponowne wsparcie, nie odwracajcie wzroku od naszych córeczek. One zasługują na życie bez bólu… Nie na ciągły strach, płacz i cierpienie. Rodzice Zuzi i Antosi Razem dla Zuzi i Antosi 💚

8 513,00 zł ( 5,33% )
Brakuje: 151 062,00 zł
Marta Kusz
8 dni do końca
Marta Kusz , 14 lat

Siostra bliźniaczka jest w niebie! Zawalcz z nami o codzienność Marty!

Silne zapalenie przełyku zmusiło lekarzy do operacji antyrefluksowej i założenia PEG-a mojej córeczce. Przez komplikacje (ostry nieżyt jelitowy i ostrą infekcję dróg oddechowych) Martusia niemiłosiernie cierpiała i chudła w oczach. Doszło do pierwszego ataku padaczki… Za każdym razem mogłyśmy liczyć na Waszą pomoc – wsparcie wspaniałych, uczynnych ludzi. Znów musimy o nią prosić. Martusia wymaga dalszego leczenia. Tak bardzo chcę zapewnić jej spokojną codzienność… Z Tobą będzie o niebo łatwiej! Poznaj historię Marty: Ciąża bliźniacza, w którą udało mi się zajść, oznaczała podwójne wyzwanie, ale i podwójne szczęście. Niestety już po pierwszej wizycie u lekarza dowiedziałam się, że jedna z córeczek w wyniku zbierającego się płynu owodniowego nie doczeka terminu porodu i umrze. Chciałam wierzyć, że mimo utraty jednego dziecka, druga córeczka będzie zdrowa. Każdy dzień dłużej pod serduszkiem mamy był ważny. Bo to każdy dzień więcej dla dzielnej i silniejszej córeczki. W 29 tygodniu ciąży życie Julki się zakończyło. Jej ciało przestało się rozwijać. Wywołanie przedwczesnego porodu groziło utratą drugiej córeczki, której organizm nie zdążył się w pełni rozwinąć. Rozwijanie nowego życia Marty tuż obok martwego ciała Julki mogło wpłynąć na prawidłowy rozwój dziewczynki. Chciałam wierzyć, mimo że utraty nienarodzonego dziecka nic nie zwróci – druga córeczka będzie zdrowa. Ta myśl pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze 60 dni. Przez kolejne 2 miesiące Marta walczyła o każdy dzień. W 8 miesiącu urodziły się obie. Julka, której życie w łonie mamy skończyło się 2 miesiące wcześniej i Marta – uratowana przez lekarzy. Radość i łzy, gdy usłyszałam głośny płacz, zobaczyłam zdrowy kolor skóry, gdy poczułam radość, że udało się uratować drugą córeczkę. Choć i ten czas radości szybko się skończył. Jeszcze tego samego dnia, w dniu narodzin, na oddział przyszła Pani doktor, która poinformowała, że w wyniku niedotlenienia okołoporodowego oraz zakażenia wewnątrzmacicznego Marta będzie niepełnosprawna. Jakie zakażenie? Jej życiu miało nic nie zagrażać.  W 2016 roku Marta przeszła 6 operacji stawów biodrowych, podczas których wdało się zakażenie gronkowcem. Była 8 miesięcy unieruchomiona w gipsie – teraz musimy nadrobić ten czas! Dla Marty najważniejsze jest to, aby się nie pogorszyło. By przykurcze wraz z jej wzrostem nie stawały się coraz silniejsze, a rączki bardziej sztywne. By postępy, jakie udało się osiągnąć po kolejnych turnusach, nie cofnęły się. Dla swojego dziecka zrobię wszystko. Zjem mniejszą porcję obiadu, nie opłacę na czas kolejnego rachunku, by rehabilitacja nie została przerwana. Niestety to wszystko to wciąż za mało. Martusi potrzebna jest systematyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej napięcie mięśni i ogromny ból, który temu towarzyszy się zmniejsza. Bardzo chciałabym wysłać córkę na kolejny kompleksowy turnus rehabilitacyjny. Jedyną barierą są pieniądze. A właściwie ich brak. Dla mnie nawet niewielka wpłata oznacza szansę na życie bez bólu dla mojego dziecka. Wierzę, że pewnego dnia Martusia za okazaną pomoc będzie mogła powiedzieć „dziękuję”. Violetta, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Poznaj bliżej Martę KLIK

4 288,00 zł ( 6,83% )
Brakuje: 58 478,00 zł
Olek Gielnik
8 dni do końca
Olek Gielnik , 6 lat

Walczę o sprawność mojego synka! Pomagamy Olkowi!

Mój 4-letni synek, Olek jest moim wielkim skarbem. Niewiele brakowało, a nie byłoby go teraz ze mną… Nie wiem, co bym bez niego zrobiła! Ciąża z Olkiem nie była łatwa. W jej połowie zaraziłam się toksoplazmozą. Niestety, leczenie nie przynosiło rezultatów. Gdy byłam w 30. tygodniu ciąży, miałam bardzo wysokie ciśnienie. W trakcie jednego z badań okazało się, że nie słychać bicia serduszka Olka! Tak bardzo się bałam… Mój synek urodził się w stanie przedrzucawkowym. Zaczęła się walka o jego życie. Dostał 0 punktów Apgar, nie oddychał, został zaintubowany. Przeszedł krwotok dokomorowy 3 i 4 stopnia. Następnie pojawiło się wodogłowie, w wyniku którego wszczepiono mu zbiornik Rickhama.  W pierwszym miesiącu życia zdiagnozowano u niego wrodzoną toksoplazmozę. Później stwierdzono także porażenie mózgowe, tetraplegie - czterokończynowy niedowład. Mój biedny chłopiec musi tyle znosić… Obecnie Olek nie chodzi, nie siada samodzielnie, powoli uczy się mówić pierwsze słowa. Raduje mi się serce, gdy słyszę słowo „mama”. U synka istnieje też ryzyko poważnych problemów ze wzorkiem ze względu na toksoplazmozę.  Dotychczasowa rehabilitacja i wizyty u neurologopedy dawały niesamowity efekt. Niestety, nie mamy pieniędzy, żeby móc je kontynuować. Na terapie na NFZ czeka się 8-10 miesięcy. Obecnie synek jest rehabilitowany tylko w przedszkolu, a to za mało. Dodatkowo mamy problemy z dojazdami, a to mocno ogranicza możliwości poszukiwania bezpłatnej pomocy. Jestem matką samotnie wychowującą dziecko, nie stać mnie na samochód, a podróże komunikacją miejską są dla Olka niebezpieczne. Raz skończyło się to poważnym wypadkiem. Olek to niesamowity chłopak. Jest taki pozytywny, otwarty na nowe osoby, komunikatywny. Na tyle, ile to możliwe próbuje być samodzielny. W rehabilitację wkłada całą energię. Jestem z niego taka dumna! Mam nadzieję, że z Państwa pomocą mój synek zyska szansę na intensywną pracę nad sprawnością. Wiem, że wykorzysta ją najlepiej, jak się da! Aleksandra, mama ➡️ Facebook

1 153 zł
Milenka Warchoł
8 dni do końca
Milenka Warchoł , 9 lat

Niemal każdy zmysł Milenki potrzebuje specjalistycznej pomocy!

Zdrowie naszego dziecka jest dla nas najważniejsze. Wiemy, że już zawsze będziemy musieli stać przy naszej córce i dbać o każdy aspekt jej sprawności. Nadal jednak potrzebujemy Waszego wsparcia, gdyż taka samotna batalia jest niezwykle trudna. Jeszcze rok temu Milenka nie była w stanie utrzymać w rączkach kubka z napojem. Wszystko jej wylatywało z rąk. Dzięki systematycznej rehabilitacji zauważyliśmy już znaczną poprawę. To daje nam nadzieję, że może być jeszcze lepiej!  Nasza historia: Jeszcze podczas ciąży doszło do komplikacji, które przełożyły się na późniejsze diagnozy naszej córeczki. Wskutek przebytej cytomegalii, Milenka urodziła się m.in. z obustronną, głęboką głuchotą czuciowo-nerwową, zaburzeniami migracji neuronów i problemami z małą motoryką, przez które do dziś toczy wyczerpującą walkę o lepsze jutro.  Milenka wciąż ma jednak spore zaległości w rozwoju mowy, codziennej komunikacji i samodzielnym funkcjonowaniu. Jesteśmy na etapie, w którym można jeszcze zawalczyć o nadgonienie wszystkich zaległości w rozwoju. Nie możemy czekać! Musimy działać każdego dnia, aby córka miała szansę na dalsze postępy w rehabilitacji. Przypadłość naszej córeczki można podzielić na 3 aspekty: obustronną, głęboką głuchotę czuciowo-nerwową, problemy neurologiczne (m.in. zaburzenie migracji  neuronów) oraz problemy z motoryką małą, szczególnie w lewej ręce.  Wiemy, że w dużej mierze trudności neurologiczne wpływają na jej słuch. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego, okazało się w obu półkulach mózgu wykazano wiele nieprawidłowości! Zmiany w mózgowiu, głuchota i wykonane badania krwi pozwoliły stwierdzić, że Milenka przebyła w życiu płodowym infekcję cytomegalii! Pierwsze reakcje słuchowe pojawiły się dopiero rok temu… Aktualnie jesteśmy w trakcie terapii, która ma rozwinąć mowę naszej córki. Ponieważ mięśnie twarzy przez tyle lat nie pracowały, do nauki samogłosek należy odpowiednio układać usta/twarz. Dlatego tak ważna jest opieka dobrego specjalisty. To jest dosłownie walka z czasem, bo Milena jest coraz starsza. Zdarza się, że czasem sama wypowiada niektóre słowa, ale to nadal za mało… W ostatnim czasie doszedł jeszcze problem nadwzroczności… Niezbędna pomoc musi objąć rehabilitację sensoryczną i logopedyczną, o których aktualnie możemy tylko marzyć. Bez wsparcia z zewnątrz będziemy zmuszeni zrezygnować z części zaplanowanych terapii! Naszą sytuację utrudnia ciężka choroba żony, przez którą musiała zrezygnować z pracy...  Wszystkie nasze wydatki skupią się wokół rehabilitacji, kontroli audiologicznych, bardzo drogich akcesoriów do implantów, pomocy dydaktycznych, suplementacji. Milenka jest teraz w takim wieku, kiedy można jeszcze jej pomóc! Z każdym miesiącem jej organizm będzie jednak wykazywał coraz to większy opór… Każda pomoc z Waszej strony daje naszej córce coraz większe szanse, że w przyszłości będzie mogła być bardziej sprawna i samodzielna. Nam, jako jej rodzicom, bardzo na tym zależy… W końcu kiedyś przestanie być dzieckiem, a stanie się kobietą… Dziękujemy za każdy gest dobrej woli! Rodzice Milenki

2 813,00 zł ( 13,22% )
Brakuje: 18 464,00 zł
Karol Konopka
8 dni do końca
Karol Konopka , 30 lat

Młody tata walczy o sprawność, by móc poznać synka❗️POMOCY❗️

Nasz Karol to 29-letni mężczyzna, w sile wieku, pełen ambicji i radości z życia. Już w lipcu miał wejść w najważniejszą rolę swojego życia – rolę taty. Niestety, los okrutnie sobie z niego zadrwił… Teraz Karol z całych sił walczy, by móc poznać swojego synka i znów być wsparciem dla ukochanej narzeczonej. Wszystko zaczęło się dość niewinnie. W styczniu tego roku Karol zaczął uskarżać się na bóle głowy. Miał mroczki przed oczami, bolało go całe ciało... Zaniepokojony szukał pomocy u specjalistów. Kilkukrotnie zgłaszał swoje dolegliwości na SORze, jednak za każdym razem diagnoza była inna i nie pokrywała się z rzeczywistością. W końcu miał zaplanowaną wizytę, jednak nie dane mu było na nią dotrzeć! Rano stracił przytomność i karetką pogotowia został przetransportowany do szpitala z podejrzeniem pęknięcia tętniaka! Już następnego dnia została przeprowadzona operacja ratująca życie. Lekarze dawali Karolowi jedynie 2% szans na przeżycie! Ta informacja rozbiła nam serca na kawałki! Na szczęście Karol wyszedł z tego żywy, jednak lekarze kazali nam przygotować się na wszystko. Nie mogli jednoznacznie oszacować, jak duże spustoszenie w jego organizmie spowodował pęknięty tętniak... Po 3 tygodniach śpiączki farmakologicznej, czasie pełnym lęku o jego życie, Karol wybudził się, dając nam nadzieję na lepsze jutro. Obecnie powoli wraca mu świadomość sytuacji, w jakiej się znajduje. Zaczyna chodzić, mówić. Wciąż ma osłabioną lewą stronę ciała, ale jego wola walki i postępy w takim czasie to dla nas prawdziwy cud! Jednak wszyscy wiemy, że nawet po wyjściu ze szpitala przed Karolem jeszcze daleka droga do odzyskania sprawności. Twoja pomoc może umożliwić mu udział w intensywnej i kosztownej rehabilitacji – jego jedynej szansie. Karol zawsze był pracowity i nigdy nie był obojętny na czyjąś krzywdę. Teraz sam potrzebuje wsparcia! Pomóż mu pewnego dnia cieszyć się upragnionym ojcostwem! Rodzina

19 576,00 zł ( 12,07% )
Brakuje: 142 552,00 zł
Vasyl Khyr
8 dni do końca
Vasyl Khyr , 24 lata

Aby mógł stanąć na nogi... Razem dla Vasyla!

Moja wdzięczność za okazane wsparcie i pomoc jest nieopisana. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że pierwszy etap operacji mam już za sobą. Niestety to jeszcze nie koniec mojej trudnej walki. Ponownie jestem zmuszony prosić o ratunek. O szansę na lepsze życie… Poznaj moją historię: Mam na imię Vasyl i odkąd pamiętam, jestem przykuty do wózka inwalidzkiego. Na skutek dziecięcego porażenia mózgowego mam niedowład lewej ręki i obu nóg. Wcześniej, w miarę możliwości, leczyłem się i przechodziłem rehabilitację w domu, na Ukrainie. "W miarę możliwości", ponieważ z bliskich osób mam już tylko mamę, która całe życie musiała o mnie dbać… Mój tata zmarł, gdy miałem 9 lat. Wraz z rozpoczęciem wojny byliśmy zmuszeni uciekać do Polski. To właśnie tutaj trafiłem na bardzo dobrego chirurga, który uznał za konieczne, abym przeszedł operację ręki, a następnie nóg. Koszt tych operacji niestety przewyższał nasze możliwości. Jednak dzięki Wam – udało się i pierwszy etap operacji mam już za sobą! Niestety konieczne jest dalsze leczenie i kolejna operacja… Obecnie poruszanie sprawia mi ogromny problem… Po pokoju przemieszczam się wyłącznie na wózku albo, jak dobrze pójdzie, na czworaka.  Nie opuszcza mnie jednak nadzieja, że nadejdzie dzień, kiedy będę mógł poruszać się na własnych nogach! Druga operacja podaruje mi taką szansę. Będę bardzo wdzięczny za każdą pomoc i dalsze wsparcie w mojej trudnej drodze. Vasyl

1 618,00 zł ( 1,68% )
Brakuje: 94 127,00 zł