Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maksymilian Kocan
8 dni do końca
Maksymilian Kocan , 3 latka

Maksio pilnie potrzebuje operacji ortopedycznej! Pomożesz...?

Jestem mamą czwórki dzieci – w tym trzyletnich bliźniaków. Ciążę bliźniaczą spędziłam w szpitalu, ponieważ moja córeczka była bardzo malutka i wymagała stałej kontroli. Synek, Maksio, wydawał się zdrowy, dlatego ogromnym szokiem była dla mnie informacja o jego chorych stópkach... 20 marca 2021 roku był najszczęśliwszym dniem mojego życia, bo w końcu zobaczyłam moje dwa cuda. Gdy po raz pierwszy ujrzałam Maksia, zauważyłam, że jego nóżki nie wyglądają tak, jak powinny. Lekarze powiedzieli mi, że ma dwie stópki końsko-szpotawe. Byłam przerażona i pełna lęku o przyszłość mojego synka. Już w trzeciej dobie życia Maksio miał założone gipsy – nosił je przez dziewięć tygodni. Po zdjęciu gipsów niezbędne było założenie specjalistycznych szyn. 22 lutego 2022 roku synek przeszedł operację wydłużenia ścięgien Achillesa metodą Strayera, a potem kolejne trzy tygodnie musiał spędzić z nóżkami w gipsach. To był trudny czas pełen bólu, płaczu i nieprzespanych nocy... Obecnie Maksio codziennie uczęszcza na rehabilitację, jednak od miesiąca zaczął się coraz częściej przewracać i potykać. Zaczęłam szukać pomocy i trafiłam na specjalistę z Wiednia. Po przesłaniu filmików lekarz zalecił natychmiastową wizytę, ponieważ nóżki Maksia wracają do stanu sprzed operacji! Termin mamy na 24 czerwca 2024 roku. Maksio może potrzebować kolejnych szyn lub gipsów... Koszty związane z leczeniem, wizytami i szynami są ogromne. Do tej pory radziliśmy sobie, ale po raz pierwszy doszliśmy do ściany. Ze względu na niepełnosprawność synka, muszę być z nim w domu, a pracować może tylko mąż... Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka. Marzymy, by Maksio mógł być sprawny jak jego siostra! Każda wpłata to krok w stronę spełnienia tego marzenia! Mama Maksia

35 765,00 zł ( 37,35% )
Brakuje: 59 980,00 zł
Pawełek Możdżeń
Pilne!
8 dni do końca
Pawełek Możdżeń , 12 lat

Pilne❗️Paweł walczy z NOWOTWOREM – POMÓŻ❗️

Nie ma większego bólu dla matki niż strach, że w jednej chwili może przyjść coś, co sprawi, że straci swoje ukochane dziecko. To coś rozumiem jako  NOWOTWÓR, czyli najokrutniejszy wróg maleńkiego życia. Kiedy otrzymałam wyniki badań Pawełka poczułam jak świat wali mi się na głowę… Diagnoza brzmiała jak wyrok! Gdy Pawełek miał 2,5 roku, dokładnie w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, zaczął narzekać na ból nóżki, która była widocznie spuchnięta. Razem z mężem bardzo się zaniepokoiliśmy, lecz myśleliśmy, że może się uderzył gdzieś w żłobku. Przy wizycie kontrolnej specjalista stwierdził, że to normalne, bo dziecko się rozwija i mają prawo boleć go stawy. Ta informacja nas uspokoiła a z czasem opuchnięcie zaczęło znikać i Pawełek przestał narzekać. Nagle po dwóch miesiącach nieoczekiwanie opuchlizna zrobiła się większa, a ból był coraz silniejszy… Udaliśmy się ponownie do lekarza. Doktor po zobaczeniu nogi Pawełka od razu stwierdził, że coś jest nie tak i skierował nas na specjalistyczne badania. Mąż wziął dzień wolny od pracy i pojechał z nim na diagnostykę. Gdy zadzwonił do mnie z nowymi informacjami, słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Zalewał się łzami, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.   W tym samym dniu pojechaliśmy ze skierowaniem do Gdańska na dalszą diagnostykę. Jeszcze mieliśmy nadzieję, lecz gdy zrobili rezonans i szereg innych badań, to potwierdziło się ostatecznie, że Pawełek ma nowotwór!  Niestety, aby poznać odpowiedź, jakiego typu, musieliśmy jechać do Warszawy. Tam zrobili kolejne badania i postawili ostateczną diagnozę – Mięsak Ewinga kości piszczelowej prawej! W jednej chwili cały świat nam się zawalił, byliśmy załamani. Jednak gdy ta największa fala rozpaczy do nas przyszła i wszystko w życiu straciło sens, zdaliśmy sobie sprawę, że przecież Pawełek jest z nami i musimy o niego zawalczyć ze wszystkich sił. Syn rozpoczął leczenie, droga o jego życie trwała latami i była niezwykle trudna.  Wiele chwil cierpienia, operacje i chemioterapie… Myśleliśmy wtedy, że udało się zakończyć leczenie, ale niestety po roku Pawełek miał wznowę. Znowu operacja i walka o życie. Po leczeniu niestety ucierpiały jego nerki, które do dziś leczymy u nefrologa. Wizyty u chirurga mamy zaplanowane raz lub dwa w miesiącu. Pawełek jest również pod stałą opieką onkologa. Niestety koszty każdego dnia rosną. Leczenie, rehabilitacja, wizyty u wielu specjalistów… Przestajemy dawać radę! Ale dla naszego synka zrobimy wszystko! Jednak wiemy, że bez wsparcia nie wygramy z tym okrutnym przeciwnikiem. Wszystko w rękach Boga i ludzi dobrych serc. Pozostała nam wielka nadzieja, że ktoś nas usłyszy i wesprze! Rodzice Pawełka

3 360,00 zł ( 4,85% )
Brakuje: 65 789,00 zł
Dawid Klich
8 dni do końca
Dawid Klich , 5 lat

Pomóż zawalczyć o lepsze jutro dla Dawidka!

Dawidek już w pierwszej dobie życia otarł się o ŚMIERĆ – musiał być czterokrotnie reanimowany z powodu zatrzymania oddychania. Początek jego drogi naznaczyły więc niedotlenienie i porażenie mózgowe z niedowładem lewostronnym. Nie podejrzewaliśmy, że jego walka o zdrowie dopiero się rozpoczęła... Rozwój Dawida przebiegał inaczej niż u rówieśników, co napełniało nas coraz większym niepokojem. Wiele czynności codziennych takich jak mycie, przewijanie czy przebieranie, kończyło się dla niego ogromnym stresem. Po kontrolnym USG przezciemiączkowym usłyszeliśmy słowa, które były szokiem. Nasz synek ma dysgenezję ciała modzelowatego! Jeszcze nie otrząsnęliśmy się z trudnych chwil po narodzeniu Dawida, a los rzucił nam kolejne kłody pod nogi... Mimo terapii logopedycznej synek zaczął mówić dopiero w wieku 3,5 roku, a pierwsze samodzielne kroki stawiał w wieku 2,5 roku. To, oraz wyzwania związane z zaburzeniami sensorycznymi i wybiórczością pokarmową skłoniły nas do szukania pomocy u różnych specjalistów. Wtedy nastąpiło dramatyczne odkrycie… Dawid cierpi na zespół mikrodelecji 17q12 – to rzadka wada genetyczna, która wiąże się z zaburzeniami rozwoju i może prowadzić do padaczki. Dawid uczęszcza do przedszkola specjalnego, gdzie realizowane są zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju i kształcenia specjalnego, ale potrzebuje także stałej, intensywnej terapii. Jego codzienne sukcesy są dla nas bezcennym skarbem, lecz wiemy, że bez terapii te postępy mogą zostać utracone. Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, a my bezustannie drżymy o przyszłość synka! Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy wsparcia. Koszty terapii, wizyt u specjalistów i niezbędnego zaopatrzenia ortopedycznego są ogromne, a nasze oszczędności zaczynają się kończyć. Dlatego zdecydowaliśmy się skierować do Was prośbę o pomoc finansową w celu zakupu pionizatora dla Dawidka. Urządzenie to umożliwi wsparcie bioder, pleców, miednicy oraz tułowia. Wielopozycyjne nakolanniki razem z platformami stóp pozwalają uzyskać prawidłową, biomechaniczną liniowość w obrębie kolana, stawu skokowego i stopy, co przy Dawida koślawości stóp oraz płaskostopiu jest niezbędne. Jesteśmy pełni nadziei, że z Waszą pomocą Dawid będzie mógł kontynuować swoją walkę o lepsze jutro. Dziękujemy z całego serca za każdą formę wsparcia, która pomoże Dawidowi pokonywać kolejne przeszkody. Rodzice

7 459,00 zł ( 61,25% )
Brakuje: 4 717,00 zł
Eryk Mączka
8 dni do końca
Eryk Mączka , 5 lat

Rozwój Eryczka się zatrzymał! Pomóż mu w walce o lepsze jutro!

Dzień narodzin naszego synka był jednym z najpiękniejszych w naszym życiu. Gdy w końcu poznaliśmy Eryka i wzięliśmy go w ramiona, przepadliśmy… Mogliśmy wpatrywać się w niego godzinami, w delikatną główkę i maleńkie piąstki. Niestety, nasze błogie szczęście bardzo szybko przerwały pierwsze niepokojące objawy… Od razu po urodzeniu zauważyliśmy, że Eryczek bardzo dużo krzyczał. Początkowo wyglądało to na napady kolki, lecz z czasem okazało się, że to ogromna nadwrażliwość na wszelkie bodźce. Gdy synek skończył 1,5 roku, przestał reagować na wszystkie osoby dookoła – poza mamą. Pojawiły się także schematyczne i monotonne zabawy. Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać pomocy dla synka. W wieku 3 lat zapadła diagnoza – całościowe zaburzenia rozwoju. Wiedzieliśmy, że musimy działać jak najszybciej. Synek rozpoczął pracę z psychologiem oraz logopedą, a także terapię ręki i metodą Tomatisa. Przez 1,5 roku widzieliśmy kolejne postępy. Eryk zaczął więcej mówić i nawiązywać kontakt z ludźmi. Rozwijał się i stawał coraz bardziej pogodnym dzieckiem. Niestety, około pół roku temu postęp całkowicie się zatrzymał, nastąpił wręcz regres…  Synek przestał uczyć się nowych rzeczy, bardzo dużo krzyczy, nie potrafi wyjaśnić swoich potrzeb. Jest ruchliwy, ale pojawiają się duże problemy z koordynacją, napięciem mięśniowym oraz posługiwaniem się rączkami. Zaczął się także „zawieszać”, patrzeć w jeden punkt – lekarze podejrzewają, że może to być objaw padaczki. Aby Eryczek miał szansę na lepsze funkcjonowanie w przyszłości, potrzebuje jeszcze intensywniejszej terapii oraz rozszerzenia diagnostyki. Niestety, jest to związane z bardzo wysokimi kosztami, które ciężko jest nam udźwignąć samodzielnie.  Los rzucił pod nogi Eryka wiele kłód, jednak jako rodzice zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by miał szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. Prosimy, pomóż nam wygrać walkę o jego lepsze funkcjonowanie w przyszłości. To właśnie teraz, gdy jest jeszcze małym chłopcem, mamy szansę wypracować najwięcej! Rodzice Eryczka

180 zł
Max Antoniak
8 dni do końca
Max Antoniak , 2 latka

POMOCY! Zawalcz ze mną o przyszłość mojego synka!

Napady padaczki, opóźnienie w rozwoju ruchowym i wielka niewiadoma, co przyniesie jutro. Tak od niemal samego początku wygląda życie mojego ukochanego synka. Pamiętam dokładnie dzień, w którym otrzymałam wyniki badań i stanęłam twarzą w twarz z tym wyjątkowo trudnym przeciwnikiem... Byłam przerażona! Od samego początku lekarze skupiali się jedynie na zahamowaniu napadów padaczkowych, które uporczywie towarzyszyły mojemu dziecku. Wiedziałam, że muszę zadbać o przyszłość syna – zebrać potrzebne środki na rehabilitację i diagnostykę. Zmierzyć się z rzuconymi przez okrutny los trudnościami. Dzięki determinacji udało mi się – Max przeszedł badania genetyczne. Diagnoza pojawiła się, gdy syn miał zaledwie 6 miesięcy okazało się, że przyczyną wszystkich problemów syna jest Zespół Westa! Wcześniej słyszałam od lekarzy, że Max będzie wyłącznie dzieckiem leżącym, że nie postawi samodzielnie pierwszych kroków, że muszę zaakceptować go takim, jakim jest. Ja jednak walczyłam o syna z wszystkich sił i dziś wiem, że dzięki intensywnej rehabilitacji moje dziecko jest w stanie osiągnąć niesamowite efekty. Max jest bardzo wesołym i otwartym chłopcem. Wiem, że pomoc specjalistyczna pomoże mu pokonać trudności, na jakie natrafił w swoim życiu. Niestety środki finansowe szybko się skończyły a pomoc terapeutów jest w dalszym ciągu potrzebna. Nie jestem w stanie pokryć kosztów terapii. Dlatego muszę prosić o wsparcie! Pomóż mi zawalczyć o przyszłość mojego synka! Justyna, mama 

5 730 zł
Mark Horukha
Pilne!
8 dni do końca
Mark Horukha , 6 lat

Bez leczenia Marek nie ma żadnych szans❗️Glejak mózgu jest już w IV stadium!

Mój 6-letni synek kilka miesięcy temu spadł z łóżka. Po wypadku pojawiły się wymioty, więc szybko trafił do szpitala. Ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że moje dziecko zostało zdiagnozowane w zupełnie innym kierunku. Okazało się, że cierpi na bardzo groźnego guza pnia mózgu. W Polsce dla Marka nie ma już szans na leczenie, dlatego prosimy o wsparcie zbiórki, która pozwoli nam ratować go za granicą. Celem jest znalezienie, zorganizowanie i sfinansowanie zagranicznej terapii, która da mu szansę na życie. Jedyną szansę…  Marek urodził się zupełnie zdrowy i przez blisko 6 lat rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy, bez żadnych niepokojących sygnałów.  Przed wypadkiem nic groźnego się nie działo. W listopadzie ubiegłego roku złapał infekcję wirusową i lekarz przepisał mu antybiotyk. Piątego dnia przyjmowania leków synek spadł z łóżka, po czym zaczęły go męczyć wymioty. Pomyślałam, że to reakcja na leki, ale wieczorem zaczął też bardzo dziwnie chodzić. Wtedy już się poważnie przestraszyłam. Widziałam, że coś jest nie tak, ale spodziewałam się raczej wstrząsu mózgu czy czegoś takiego. Marek trafił najpierw do szpitala w Świnoujściu, a następnie do Szczecina, gdzie szybko zrobiono mu tomograf.  Dowiedzieliśmy się wtedy, że jego stan nie ma nic wspólnego z upadkiem, ale że w głowie jest coś niepokojącego. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie z tego w pełni sprawy, na dobre rozpoczęła się nasza wojna i ruszył dramatyczny wyścig z czasem… Błyskawiczna resekcja i kolejny atak  Następnego dnia wykonany został rezonans, który potwierdził, że w głowie Marka jest guz. Niestety lekarze nadal nie wiedzieli, z czym dokładnie mają do czynienia.  Usłyszeliśmy, że guz jest w pniu mózgu, w tym samym czasie stan Marka bardzo się pogorszył. Lekarze przekazali nam, że nie mogą zrobić biopsji, bo syn nie doczeka wyników. Jego jedyną szansą była natychmiastowa operacja. Na początku grudnia Marek trafił na salę operacyjną i lekarze wycięli mu całego guza. Po 10 dniach przyszedł też wynik badania i padła ostateczna diagnoza: glejak - złośliwy guz IV stopnia. Synek trafił na oddział onkologiczny szpitala w Szczecinie. Po świętach leczenie miało przenieść się do Warszawy, bo tam pojawiła się szansa na leczenie. Niestety Marek znów bardzo źle się poczuł i zaczął mocno wymiotować. Karetka zabrała go do szpitala, gdzie okazało się, że w głowie zbiera się płyn, potrzebna była więc specjalna zastawka.  Zastawka została wstawiona, lekarze zrobili też rezonans magnetyczny, który pokazał, że guz urósł do takiego rozmiaru, jaki miał przed operacją. Dodatkowo okazało się, że propozycja leczenia w Warszawie jest tylko dla dzieci, które nie były operowane. Dlatego syn ma teraz radioterapię w Szczecinie. Będzie to w sumie 30 naświetlań, a później podana będzie chemioterapia.  Stan mojego dziecka się pogarsza, czasu jest coraz mniej  Marek jest w ciężkim stanie i coraz mniej przypomina wesołego, pełnego energii chłopca, którym był jeszcze kilka miesięcy temu. Niestety nie może chodzić, jego lewa ręka jest bardzo słaba, sparaliżowaną ma też część twarzy.  Po zakończeniu chemioterapii będziemy szukać dla Marka leczenia za granicą, bo w Polsce lekarze dają nam tylko szansę na podtrzymanie życia syna. A ja nie wyobrażam sobie, żeby tak to zostawić… Będę walczyć, żeby znaleźć chociaż ceń nadziei. Marek nie domyka oka, dlatego na noc trzeba mu zaklejać powiekę. W tej chwili przyjmuje naświetlania. Znosi je całkiem nieźle. Bierze też sterydy, przez co niestety jest cały czas bardzo głodny.  Po radioterapii lekarze sprawdzą, czy i jak guz reaguje. Na tej podstawie zdecydują, czy można jeszcze raz operować moje dziecko, czy od razu trzeba mu podać chemioterapię.  Potrzebujemy pomocy! Marek we wrześniu ubiegłego roku poszedł do zerówki.  Bardzo chce tam wrócić, tęskni za swoimi kolegami i koleżankami. Nie chce się już bawić, nie chce czytać książeczek, jest nerwowy i czasami wręcz agresywny. Żeby nie tracić czasu, organizujemy też zbiórkę na zagraniczne leczenie. Kosztów związanych z konsultacjami jest już sporo, a bardzo zależy mi na tym, żeby mieć fundusze, gdy tylko któryś ośrodek poda nam ostateczny kosztorys leczenia. Mój synek jest dzielny, więc i ja muszę o niego dzielnie walczyć. Nawet gdy go bardzo boli, to cały czas powtarza, że wszystko jest dobrze. Sama też bardzo w to wierzę. Musimy tylko znaleźć pomoc, choćby na końcu świata, i zebrać pieniądze na leczenie. Dlatego bardzo proszę o wsparcie, bez tego mój synek nie będzie miał żadnej szansy…

157 502,00 zł ( 42,53% )
Brakuje: 212 766,00 zł
Adaś Orlik
Pilne!
8 dni do końca
Adaś Orlik , 3 latka

Chciałabym wybudzić się z tego koszmaru❗️ DMD to śmiertelna choroba, która zabija mojego synka!

"Synku mój, uszczęśliwiłeś mnie od pierwszych chwil, gdy tylko lekarz potwierdził Twoje istnienie, bicie Twojego małego serduszka, jak byłeś jeszcze małą „fasolką”. Miałam to szczęście dowiedzieć się od samego początku, że jesteś i się rozwijasz. Ciąża była spełnieniem mojego największego marzenia. Już uwierzyłam, że ktoś wysłuchał moich próśb, żebyś był zdrowy". Jednak cierpisz na chorobę genetyczną. Niestety bardzo ciężką. Zdiagnozowano u Ciebie Dystrofię mięśniową Duchenne’a (DMD). Patrząc na Ciebie, nie mogę uwierzyć, że choroba miałaby powoli odbierać wszystko, czego się do tej pory nauczyłeś, odbierając stopniowo siłę w nóżkach, potem w rączkach, a następnie tułowiu, płucach, serduszku skazując Cię na powolną agonię pod aparaturą. Jak matka  ma na to bezsilnie patrzeć… Chciałabym wybudzić się z tego koszmaru, ale nie mogę. Na co dzień staram się wypierać to, co Ci grozi, choć  doskonale wiem, co Ci grozi. Nie godzę się na to, nie chcę się godzić, ale wiem też, że nie mam na to wpływu. Uświadamiając to sobie, czuję się bezradna i zrozpaczona… Czuję się, jakby mój świat się rozpadł, bo nie takiej przyszłości chce matka dla swojego kochanego synka. Chciałabym uchronić Cię przed następstwami tej choroby, ale czuję bezsilność. Mimo, że próbuję być dobrej myśli, łzy same mi płyną w ukryciu… A potem patrzę na Ciebie i znowu nie wierzę, że miałoby Cię coś takiego spotkać. Jesteś takim radosnym dzieckiem. Dałam Ci życie i bardzo bym nie chciała, by było cierpieniem. Wiem, że mimo wszystko czekają nas szczęśliwe i radosne chwile. Przecież zaczniesz jeszcze mówić, czego choroba akurat nie powinna odebrać. Będziesz poznawać świat, który od początku bardzo Cię interesuje. Jeszcze dowiesz się wielu rzeczy, rozwiniesz swoje pasje, poznasz nowych ludzi, odwiedzisz wiele nowych miejsc. Musimy z tym wszystkim zdążyć, dopóki będziesz chodził, dopóki Ci wystarczy sił. Będę Cię we wszystkim wspierać, synku. Jestem po to, by Cię kochać. Bardzo Cię kocham i zrobię wszystko, byś jednak cieszył się życiem. Moja miłość do Ciebie dodaje mi sił do walki! Będę walczyć o Twoje zdrowie! Będę gonić za postępem medycznym. Będę robić wszystko, byś zdążył pokonać chorobę, by te czarne scenariusze, które co jakiś czas wkradają się do moich myśli, jednak się nie ziściły. Będę szukała wsparcia dla Ciebie na całym świecie. Może był w tym jakiś sens, że tak szybko Cię zdiagnozowano. Może dlatego tak długo na to czekałam, aż przyjdziesz na świat, byś właśnie urodził się w takich czasach, w których dogonisz postęp medyczny. Ale mimo to i tak płaczę. Zbieram siły na tę walkę, bo nigdy się z tym nie pogodzę. Muszę być dla Ciebie silna, choć czasem czuję się taka słaba…" Choroba może dotknąć każdego, bo gen odpowiedzialny za regenerację mięśni jest najdłuższym genem w organizmie człowieka, więc łatwo może dojść do jego mutacji, a konsekwencje są dramatyczne. Lek, na który zbieramy, nie jest przeznaczony dla wszystkich chorych na DMD. To zależy od danej mutacji. Adaś akurat jest w grupie pacjentów, którzy mogą go przyjąć. Inny lek dostępny w naszym kraju, który jedynie spowalnia postęp choroby, nie jest odpowiedni dla Adasia. Jedyną szansą dla niego jest właśnie terapia genowa, która kosztuje niemal 16 000 000 złotych! Koszt samego leku to 3.2 mln USD i nie obejmuje kosztów przelotu do USA, hospitalizacji, kilkumiesięcznego pobytu w USA w celu kontroli stanu zdrowia po podaniu leku ani rehabilitacji. Cel zbiórki został oszacowany na podstawie aktualnego kursu dolara i informacji o szacowanych pozostałych kosztach związanych z podaniem leku i będzie aktualizowany w zależności od znacznych zmian ceny leku i kursu dolara oraz od tego, jak postępować będzie gromadzenie pieniędzy z innych źródeł. Mamy też nadzieję, że cena leku spadnie, gdyż jeszcze inne koncerny farmaceutyczne pracują nad podobną terapią genową, ale nie wiemy, kiedy lek innych firm zostanie dopuszczony. Natomiast nie możemy na to czekać z założonymi rękoma, bo może się wtedy okazać, że Adaś będzie wtedy w wieku, w którym nie będzie się już kwalifikować na terapię genową. Gdybyśmy zebrali jednak za mało pieniędzy, to w większości zostaną one przeznaczone dla innego dziecka z DMD, a także na rehabilitację Adasia, która w miarę postępu choroby będzie najważniejszym czynnikiem utrzymującym go jak najdłużej przy życiu. Ta kwota jest poza naszym zasięgiem, a lek można podać w wąskim przedziale wiekowym. Im szybciej zostanie podany, tym mniej mięśni nasz Adaś straci. Mamy jednak nadzieję, że przede wszystkim zatrzyma postęp choroby. Bardzo prosimy o wsparcie i udostępnianie informacji o naszej zbiórce ludziom, którzy chcą pomagać. Każda wpłata się liczy. Mama ––––––––––––––––– Profil na Facebooku: KLIK Grupa licytacyjna na Facebooku: KLIK Profil na Instagramie: KLIK Profil na TikToku: KLIK https://radioszczecin.pl/1,468010,serce-i-muzyka-dla-adasia-orlika-wideo-zdjecia https://gs24.pl/muzyka-dla-orlika-specjalny-koncert-i-moc-atrakcji/ar/c1-18311095 https://szczecin.tvp.pl/76121161/potrzebne-15-milionow-zlotych-zbiorka-na- terapie-genowa-dla-malego-adasia https://radioszczecin.pl/395,3948,ma-na-imie-adas-reportaz-malgorzaty-furgi https://ikamien.pl/artykuly/42259/ https://gs24.pl/moc-dobra-w-kolczewie-pomoc-dla-adasia-orlika-ciagle-potrzebna/ar/c1-18391793 https://www.tvpolice.com.pl/artykul/6350,maly-adas-potrzebuje-wsparcia-dobrych-ludzi-bedzie-okazja-by-mu-pomoc https://szczecin.tvp.pl/75143358/30124-15-milionow-za-zycie https://fb.watch/plcbnaOGF6/ https://radioszczecin.pl/1,465520,konieczna-kosztowna-terapia-adas-w-potrzebie-moz https://radioszczecin.pl/125,15992,20122023 https://gs24.pl/chlopiec-ktory-goni-medycyne-adas-potrzebuje-15-milionow-zlotych/ar/c1-18188553 https://stargard.news/ponad-15-milionow-zlotych-tyle-kosztuje-zdrowie-adasia-spod-stargardu-35442/

2 853 443,00 zł ( 19,02% )
Brakuje: 12 146 557,00 zł
Elżbieta Konieczna
8 dni do końca
Elżbieta Konieczna , 57 lat

Tętniak odebrał Eli dawne życie. Pomożesz je odzyskać?

Mam na imię Marianna i jestem mamą niezwykłej kobiety. Moja córka Ela jeszcze niedawno była człowiekiem pełnym życia, entuzjazmu i radości. Z empatią i oddaniem zajmowała się m.in. fizjoterapią osób starszych. Patrzyliśmy z podziwem na jej dobroć i poświęcenie dla innych. Do głowy nam nie przyszło, że za chwilę Ela sama będzie potrzebowała ogromnego wsparcia… Z okazji Wszystkich Świętych wybraliśmy się z rodziną odwiedzić groby bliskich. Cieszyliśmy się swoją obecnością, tym, że udało się nam spotkać, porozmawiać, pobyć razem. Gdy każdy z nas udał się do swojego domu, odebrałam jeden z najgorszych w życiu telefonów. Moja córka Ela straciła przytomność na ulicy! Przechodnie wezwali pogotowie, które odwiozło ją do szpitala. Okazało się, że w głowie Eli pękł tętniak i lekarze musieli dokonać operacji ratującej życie! Byłam w szoku i tak bardzo się o nią bałam! Na całe szczęście operacja się udała! Przed moją córką jednak daleka droga, żeby wrócić do sprawności. Ela nie jest w stanie porozumiewać się z nami, cierpi na afazję. Potrzebuje pomocy przy wszystkich, najprostszych nawet czynnościach... Jako rodzina jesteśmy jej bardzo oddani i zrobimy wszystko, by tylko do nas wróciła. Ela kocha ruch i aktywność fizyczną. Jazdę na rowerze i długie górskie wędrówki. A teraz leży, sparaliżowana i całkowicie zdana na innych… Tak trudno jest widzieć ją w takim stanie… Ela potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji w ośrodku, w którym będzie miała szansę odzyskać sprawność. Znaleźliśmy taką placówkę. Niestety wysokie koszty terapii spędzają nam sen z powiek i sprawiają, że zadajemy sobie pytanie: „Czy to się uda? Czy damy radę uzbierać tak duże środki i uratować naszą Elę?”.  Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc dla Eli! Wierzymy, że razem pozwolimy jej na powrót do dawnego życia!  Mama Marianna z bliskimi

13 974,00 zł ( 7,22% )
Brakuje: 179 431,00 zł
Marta Kucharska
8 dni do końca
Marta Kucharska , 38 lat

Walczę, bo mam dla kogo, nie mogę się poddać! Jednak NOWOTWÓR jest bezlitosny... POMOCY❗️

Dzień przed 37. urodzinami otrzymałam diagnozę. Dostałam od losu najgorszy możliwy prezent. Bezlitosną chorobę, z którą musiałam stoczyć walkę natychmiast. Bez przygotowania. Z dnia na dzień, w trakcie przebierania zauważyłam, że w mojej piersi pojawiła się centymetrowa zmiana, którą nie sposób było przeoczyć. Natychmiast udałam się do lekarza pierwszego kontaktu, a następnie do ginekologa, w celu wykonania szczegółowych badań. Wyniki nie pozostawiały żadnych złudzeń. Zdiagnozowano u mnie NOWOTWÓR PIERSI. Byłam przerażona, ale musiałam rozpocząć walkę NATYCHMIAST. Nie miałam chwili do stracenia. Przebyłam trzy operacje oszczędzające, ponieważ po pierwszej wystąpiły komplikacje w postaci krwotoku. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, która skutecznie wysysa ze mnie siły i energię, ale co najgorsze, odbiera mnie córce... Mam dwie dorosłe i jedną 5-letnią córeczkę, która  przecież potrzebuje mamy na pełen etat. Niestety choroba wyrządziła wiele szkód nie tylko w moim organizmie, ale również w życiu prywatnym i zawodowym. Lekarze twierdzą, że przebyłam już dwa udary – czekam na wyniki badania rezonansem magnetycznym, które mają wykluczyć lub potwierdzić te przypuszczenia. Leczę się również hematologicznie. Każdego dnia walczę, jednak choroba skutecznie odbiera mi wszystkie siły i energię do działania. Wiem jednak, że nie mogę się poddać.  Bardzo martwię się o swoją małą córeczkę, która nigdy nie powinna widzieć mamy w takim stanie. Nie zadaje pytań, nie dopytuje, ale każdego dnia patrzy na mamę bez włosów. Była też świadkiem tragicznych wydarzeń, gdy karetka na sygnale zabierała mnie do szpitala. Tak bardzo chciałabym już uwolnić się od tej potwornej choroby. Niestety stale przybywające diagnozy i objawy działają destrukcyjnie nie tylko na mój organizm, ale również na nasz domowy budżet. Jestem więc zmuszona prosić Państwa o pomoc. Porzucam wstyd i obawy, bo mam dla kogo żyć. Muszę wygrać. Proszę, pomóżcie mi pokonać chorobę.  Marta

9 200 zł