Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Małgorzata Dobrowolska
7 dni do końca
Małgorzata Dobrowolska , 62 lata

Pomóż nam odzyskać mamę! Rehabilitacja daje nadzieję na powrót do zdrowia!

Moja mama jest najwspanialszą kobietą, jaką znam. Tyle razy udowadniała nam, że da się przezwyciężyć wszystkie przeszkody, które stają nam na drodze po nasze marzenia. Mimo panicznego lęku wysokości mama zaczęła spacerować z nami po górach, wchodzić na wieże widokowe, spróbowała nawet wspinaczki. Świadomość, że ma w sobie tak ogromne pokłady siły, daje mi ogromną nadzieję, zwłaszcza teraz, kiedy wiem, jak trudna walka o sprawność ją czeka... 10 stycznia miałyśmy pojechać w góry, spróbować swoich sił na stoku narciarskim i pozjeżdżać na sankach. Rano zadzwoniła do mnie siostra. Odebrałam połączenie myśląc, że powie mi o tym, że wszystko już gotowe i wyjechały z mamą, by mnie odebrać. Tymczasem w słuchawce telefonu usłyszałam słowa, które zmroziły mi  krew w żyłach - “Przyjeżdżaj szybko! Mama straciła przytomność, wezwałam karetkę”.  Okazało się, że mama miała tętniaka mózgu. Z powodu jego pęknięcia oraz uszkodzeń spowodowanych przez wylew i udar niedokrwienny, doszło do głębokiej afazji mowy i prawostronnego paraliżu. Nasza mama, która na co dzień opiekowała się osobami schorowanymi i starszymi, w jednej chwili sama stała się pacjentką potrzebującą opieki i regularnej rehabilitacji. Niestety, mimo pomocy najbliższych nie stać nas na opłacenie wszystkich kosztów niezbędnej opieki, dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Nasza ukochana mama ma w sobie tyle ciepła i serdeczności, którymi zawsze obdarzała innych. Teraz sama znajduje się w sytuacji, w której tak bardzo potrzebuje wsparcia. Już wiele razy udowadniała, że nie zamierza się poddawać i tak samo jest teraz, gdy toczy swoją najtrudniejszą walkę. Zrobimy wszystko, by pomóc naszej mamie. Prosimy, nie zostawiajcie nas samych. Liczy się każdy pomocny gest!  Ola, córka

2 063,00 zł ( 2,15% )
Brakuje: 93 682,00 zł
Zygmunt Serówka
7 dni do końca
Zygmunt Serówka , 65 lat

"Płonąłem żywcem, cudem przeżyłem..." – potrzebna pomoc dla Zygmunta!

Od tragicznego wypadku minęły już 2 lata. Zygmunt żyje, choć lekarze dawali mu tylko 2% szans... Płonął żywcem! Doznał poparzeń III stopnia... Walczył z paraliżującym bólem, bo bardzo chciał tu zostać. Udało się, jednak potrzebuje ogromu wsparcia, by móc funkcjonować. Potrzebna pomoc! Dzisiaj Zygmunt jest już w domu po wielomiesięcznych pobytach w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych. Potrzebuje stałej opieki – ma amputowaną prawą rękę, a lewą pokrywają blizny ograniczające ruch. Trzeba go myć, karmić, poić i pomagać mu we wszystkich czynnościach. W pożarze ucierpiały również nogi i dziś Zygmunt ma niedowład kończyn dolnych. Nie może chodzić... Dla Zygmunta jedyną nadzieją jest intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja. Po wielu miesiącach ciężkiej walki są jużp ierwsze postępy! Przy pomocy rehabilitantów Zygmunt zaczął stawiać pierwsze kroki. To dla niego ogromne szczęście i nadzieja, że będzie tylko lepiej! Ma o co walczyć. Codzienność Zygmunta to nieustanna batalia z przeciwnościami losu. On się jednak nie poddaje, bo chciałby żyć w miarę normalnie. Tak po prostu... Przed nim jeszcze daleka droga, którą przejść może tylko z pomocą! Zygmunt mieszka w starym doku, niedostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych. Marzy o łazience, w której mógłby się swobodnie wykąpać. Większość dnia, gdy nie ma nikogo przy nim, po prostu leży w łóżku. W łóżku jest też myty. Wciąż jednak wierzy w lepsze jutro, na które ma szansę! Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc dla Zygmunta, dajmy mu nadzieję na normalne życie Historia Zygmunta: Boże Narodzenie - dzień, w którym wszyscy życzą sobie szczęścia i zdrowia, odebrał mi wszystko. Zostawił ból i cierpienie do utraty przytomności. Płonąłem żywcem. Cudem przeżyłem... Los nie był dla mnie łaskawy. W wieku 12 lat maszyna sieczkarnia wyrwała mi rękę. Zastępowała ją proteza, którą tego feralnego dnia miałem na sobie... Gdy zacząłem się palić od świeczki przy kominku, trudno mi było się ratować przez ograniczenia ruchowe. Proteza zaczęła palić się najszybciej. Cierpiałem okrutnie, w chmurach dymu walczyłem o życie, aż do utraty przytomności... Doznałem poparzeń III stopnia większości ciała. Lekarze zdecydowali się wprowadzić mnie w śpiączkę farmakologiczną (w której byłem przez 3 miesiące). Mój stan był krytyczny, dawali mi 2 % na przeżycie. To cud, że tu jestem...  Rany się zabliźniają po licznych operacjach i przeszczepach skóry, jednak w nogach jest niedowład z powodu przeżytego szoku, na skutek czego zostały uszkodzone nerwy. Natomiast ręka - jedyna jaką mam, jest bezwładna. To właśnie nią walczyłem z ogniem o życie... Ręka uległa największym poparzeniom. Dzisiaj w 100% jestem uzależniony od osób trzecich. Sam nic nie jestem w stanie zrobić: zjeść czy nawet się podrapać, a ciało strasznie mnie swędzi, bo całe pokryte jest gojącymi się bliznami.  Na chwilę obecną przebywam w domu, bo koszty leczenia i rehabilitacji były ogromne, a wszystkie oszczędności, jakie posiadałem, się skończyły. Sytuacja znowu jest tragiczna... Pilnie potrzebuję rehabilitacji! W przeciwnym razie cała moja praca, ból i cierpienie w walce o odzyskanie sprawności i chodzenie pójdą na marne... Dlatego z całego serca proszę o wsparcie, każda złotówka będzie dla mnie kolejnym krokiem do odzyskania sprawności.  Wiem, że mogę stanąć na nogi i chodzić! Bardzo proszę o pomoc! Zobacz, jak Zygmunt się nie poddaje

138 429,00 zł ( 91,52% )
Brakuje: 12 816,00 zł
Marta Kornacka
Pilne!
7 dni do końca
Marta Kornacka , 11 lat

Ogromny guz w głowie małej Marty! Ratunku!

Nasza dramatyczna historia zaczęła się w 2020 roku. Zauważyłam, że mojej córce doskwierają problemy ze słuchem, które z dnia na dzień się nasilają.  Wiedziałam, że jak najszybciej powinnam skonsultować to ze specjalistą. Byłam zaniepokojona, ale przez myśl nie przeszedł mi tak straszliwy scenariusz... 16 września Marta przeszła badanie rezonansem i wtedy wszystko stało się jasne. W mózgu mojej córki był duży, niezidentyfikowany guz! W jednej chwili runął cały świat... Później wszystko działo się tak szybko. Konsultacja z neurochirurgiem, biopsja, badanie histopatologiczne i kolejny cios – nowotwór pnia mózgu – ganglioglioma. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co słyszymy... Na początku nie byliśmy świadomi, z czym przyszło nam się mierzyć. Jednak szybko przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna i agresywna. Sieje ogromne spustoszenie w całym organizmie i jest poważnym zagrożeniem dla życia! Byliśmy przerażeni...  Z każdym kolejnym dniem nowotwór przybierał na sile. Guz stale się powiększał, pojawił się niedowład połowiczny i  wiele innych uciążliwych dolegliwości. Marta nieustannie była poddawana licznym badaniom. Niestety, wyniki nie przynosiły dobrych informacji... Naszej córeczce wykonano tomografię głowy, na której uwidoczniono niewielki krwiak w prawej półkuli móżdżku. Kolejne badania wykazały zmniejszenie obrzęku i objętości krwiaka, jednak ku zdziwieniu lekarzy niedowład nerwu VII wciąż się nasilał... Dodatkowo stwierdzono ubytki neurologiczne oraz uszkodzenie rogówki wskutek niedomykania powieki prawego oka. Złe informacje spływały na nas lawinowo...  W okresie od 28 grudnia 2020 do 3 lutego 2021 Marta była poddana radioterapii, a następnie przeszła terapię antyangiogenną. Zaraz po niej wykonaliśmy rezonans, który wykazał regresję guza! W jednej chwili wróciła nadzieja! Znów całą rodziną zaczęliśmy się cieszyć każdym dniem! To były piękne chwile.  Nasza radość nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ los postanowił wymierzyć kolejny straszliwy cios. W styczniu okazało się, że córka ma COVID, a kolejne badanie rezonansem wykazało powiększenie się masy nowotworowej. Świat po raz drugi nam się zawalił, a serce pękły na pół.  Walczymy już tak długo i nieraz brakuje nam sił.... Od kiedy Martusia zachorowała, codziennie poznajemy bezsilność – tę najgorszą, związaną z życiem własnego dziecka.  Nasza walka jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna. Przed nami jeszcze kolejne cykle chemioterapii, wyczerpujące badania i wizyty kontrolne. Koszty przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszą córeczkę...  Dlatego błagamy Was o pomoc! Jesteście naszą ostatnią deską ratunku...  Rodzice 

27 966 zł
Basia Michalczak
7 dni do końca
Basia Michalczak , 15 lat

Basia walczy z guzem mózgu❗️Pomóż jej wygrać nierówną walkę o życie!

26 stycznia 2022 roku całe nasze życie wywróciło się do góry nogami. Dla jednych dzieci był to zwykły dzień szkoły, dla innych - dzień beztroski, korzystania z uroków ferii zimowych. Dla mojego dziecka - Basi, która 19 maja skończy 13 lat, był to dzień dramatycznej diagnozy... Zaczęła się walka z potworem, który zaatakował jej główkę - guzem mózgu. Tego dnia mój świat - świat matki - po prostu się zawalił... Przyszło mi patrzeć, jak z mojej dorastającej córki uchodzi życie. Tego dnia zrozumiałam, że mogę ją stracić. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego proszę o pomoc! Basia do niedawna  była radosnym, pogodnym, skorym do pomocy dzieckiem… Miała plany, marzenia… Lubiła chodzić do szkoły, bawić się z koleżankami, uczestniczyć w zajęciach pozalekcyjnych... Zdobywać jak na ten wiek przystało pierwsze przyjaźnie… Dziś to wszystko minęło, jest oddział onkologii i walka o życie. Basia już w listopadzie miała niepokojące objawy: problemy z jedzeniem, chodzeniem, skarżyła się na ból głowy i złe samopoczucie. Czasem zdarzały się omdlenia. Nie miała siły chodzić do szkoły... Szła, ale z moją pomocą. Badania, które wykonałam, nie wskazywały na żadne problemy zdrowotne. Lekarze pierwszego kontaktu sugerowali kontakt z psychologiem, dając do zrozumienia, że może być to spowodowane traumą po śmierci mojego męża - jej ukochanego taty... Inni sugerowali, że stres Basi pogłębia pandemia. Nauczyciele i koleżanki z klasy pilnowali Basi by jadła, nie zostawała sama, byli dla niej wsparciem. W grudniu podczas nauczania zdalnego zauważyłam małą poprawę. Przeszło mi przez myśl, że może faktycznie jest to spowodowane stresem, strachem przed tym, co dzieje się wokół. Niestety po świętach Bożego Narodzenia wszystko wróciło... Ruszyna lawinę zła, którego nikt się nie spodziewał. Okazało się, że w główce Basi, w tylnej części czaszki, jest guz... Córka trafiła na neurologie dziecięcą w Szczecinie z ostrym wodogłowiem. Cel - leczenie operacyjne! W chwili przyjęcia do szpitala miała już niedowład lewej strony ciała zaburzenia ruchomości gałek ocznych, zez zbieżny oka lewego oraz osłabienie narządu psychoruchowego. Po usunięciu guza miałam jeszcze cień nadziei, że w powrocie do zdrowia Basi wystarczy sama rehabilitacja... Niestety 11 lutego okazał się kolejnym trudnym dniem, w którym zostałam pozbawiona jakichkolwiek złudzeń. Przyszedł wynik badania histopatologicznego, w którym zdiagnozowano u mojej córki Basi złośliwy nowotwór móżdżka. Po 10 dniach od operacji Basia została przewieziona do szpitala w Poznaniu. Trafiliśmy na oddział onkologii. Każda minuta to walka o zdrowie i życie... Dziś muszę walczyć o to, by moja córeczka mogła wyzdrowieć, cieszyć się każdym dniem, czerpać z niego to, co najlepsze... Teraz niezbędna jest rehabilitacja, dalsza diagnostyka, szukanie skutecznych, niestandardowych metod leczenia, które najczęściej nie są refundowane i wymagają znacznych środków finansowych. Chciałabym prosić ludzi dobrej woli, którym los mojego dziecka nie będzie obojętny, o datki na walkę o jej zdrowie, a przede wszystkim życie... Jej ukochany młodszy brat Mateusz, rodzina, przyjaciele, nauczyciele, koleżanki i koledzy czekają na jej powrót. Wszyscy chcemy, by była już znowu z nami w domu i w szkole, by mogła znowu uśmiechać się i cieszyć i każdą chwilą. Błagam o wsparcie! Za okazane serce i pomoc już teraz serdecznie  wszystkim dziękuje. Mama Honorata i brat Mateusz.  

170 379 zł
Zuzanna Szymkiewicz
7 dni do końca
Zuzanna Szymkiewicz , 3 latka

Pomóż zawalczyć o lepszą przyszłość! Wspieramy Zuzię!

Wraz z mężem byliśmy przekonani, że dzień narodzin dziecka jest dniem wyjątkowym, pełnym radości, który pamięta się do końca życia. Owszem, w naszym przypadku będziemy pamiętać go już zawsze, ponieważ był to dzień, w którym zawalił nam się świat…  Byliśmy w szoku. Dopiero pod koniec ciąży lekarz poinformował nas, że z córeczką dzieje się coś niedobrego. Okazało się, że najprawdopodobniej doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego. Przeraziliśmy się, bo wiedzieliśmy jak złe mogą być tego konsekwencje. Niestety, im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz... Najpierw lekarzy zaniepokoiła mała główka. Natychmiast skierowali Zuzię na dalsze badania, które wykazały cytomegalię wrodzoną. Za chwilę okazało się, że choroba zdążyła zaatakować już cały układ nerwowy! Załamaliśmy się...  Ostatecznie u córeczki zostało zdiagnozowane: małogłowie, głęboki niedosłuch, polimikrogyria (choroba, która jest zagadką dla samych lekarzy),  wysokie ryzyko padaczki, niedokrwistość i wzmożone napięcie mięśniowe... Wszystkie te przypadłości spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu i do dziś Zuzia toczy zaciętą walkę o swoje zdrowie, sprawność i przyszłość.  Już teraz koszty leczenia córeczki przewyższają nasze możliwości. Jedna butelka z lekiem to koszt ponad tysiąc złotych, do tego dochodzą koszty prywatnej rehabilitacji, ponieważ ta w ramach NFZ jest bardzo ograniczona.  Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córce jak najlepsze życie… Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Małgorzata i Łukasz, rodzice

6 570 zł
Wiesława Soból
7 dni do końca
Wiesława Soból , 61 lat

Spełnij choć jedno z marzeń - podaruj odrobinę samodzielności!

Mam 57 lat i jako trzymiesięczne dziecko zachorowałam na zapalenie mózgu. Moje życie nigdy nie wyglądało normalnie. Na skutek choroby, odkąd pamiętam, poruszam się na wózku inwalidzkim. Będąc nastolatką, miałam marzenia jak inne dzieci. Pragnęłam korzystać z życia pełnymi garściami, wyzdrowieć, wieść normalne życie. Bawić się z innymi dziećmi, spotykać ze znajomymi, podróżować. Niestety, nigdy się nie spełniły… Niesprawiedliwy los odebrał mi radość z życia. Odebrał samodzielność, sprawność, uzależnił od codziennej pomocy rodziców.   Moi rodzice przekroczyli 80 rok życia. Kocham ich całym sercem, ich pomoc zawsze była niezastąpiona.  W związku z ich wiekiem opieka nade mną przychodzi z coraz większym trudem. Jest mi niesamowicie przykro, gdy widzę jak, chcieliby pomóc, a zwyczajnie nie starcza im już siły… Chciałabym ich odciążyć, podarować odrobinę wytchnienia. Z tego powodu pragnę zakupić elektryczny wózek inwalidzki. Dzięki niemu zyskałabym większą samodzielność, a codzienność byłaby dla mnie łatwiejsza.  Uczestniczę w warsztatach terapii zajęciowej w Radwanowicach. Również z tego powodu potrzebuję wózka, by móc samodzielnie się poruszać. Udział w warsztatach jest dla mnie ważny, spotykam tam ludzi z problemami podobnymi do moich, którzy dają mi ogromne wsparcie. Niestety, zakup wózka jest dla mnie nieosiągalny ze względu na niskie dochody moje i rodziców. Proszę, pomóż mi w uzbieraniu potrzebnej kwoty. Dzięki Tobie życie moje i mojej rodziny będzie łatwiejsze! Pozwól, by choć jedno marzenie się spełniło. Wiesława

7 364,00 zł ( 33,11% )
Brakuje: 14 871,00 zł
Marysia Falenta, Magdalena i Aleksander Karolkiewicz
7 dni do końca
Marysia Falenta, Magdalena i Aleksander Karolkiewicz , 45 lat

Mama trójki chorych dzieci kontra nowotwór! POMÓŻ MAGDZIE!

Jestem samotnie wychowującą mamą. Każde z trójki moich dzieci zmaga się z trudnościami i chorobami. Ja sama walczę z nowotworem. Codzienność nie jest dla nas najłatwiejsza, ale przecież musimy walczyć! Dlatego tu jesteśmy... Jakby w naszej codzienności było mało trudności, spadła na mnie kolejna, przerażająca diagnoza. Nowotwór okrężnicy. Staram się mimo wszystko funkcjonować tak, aby dzieciom niczego nie zabrakło.  Borykam się ze skutkami po resekcji raka trzonu macicy, dyskopatią szyjną, uszkodzeniami barku i zwyrodnieniami wielostawowymi. Bywają dni, w których trudno mi nawet wstać, a obowiązki nie wykonują się same...  Najstarsza córka ma trudności zdrowotne, z którymi poradziliśmy sobie poprzez leki i odpowiednią organizację codzienności. Ona radzi sobie z nas wszystkich najlepiej. Natomiast druga córka Marysia: walczy z chorobami układu moczowego, bardzo uciążliwym zespołem Aspergera. Zaburzeniami adaptacyjnymi, strachem i lękiem przed tym co nowe. Maria uczy się w domu, a dopiero niedawno zaczęła znów wychodzić do ludzi... Przed nią jeszcze wiele pracy!  To dopiero początek pokonywania tego, co dla niej najtrudniejsze.  Najmłodszy z dzieci, Olek ma stwierdzony autyzm. Kolejne zaburzenie, na które nie ma rozwiązania, leków, czy zabiegu, który nas uwolni. Aleksander potrzebuje stałej terapii, rehabilitacji i zajęć ze specjalistami, aby uczyć się każdego dnia funkcjonowania wśród rówieśników, samodzielności i radzenia w trudnych dla niego sytuacjach. A takimi bywa nawet zabawa z innymi, czy wykonanie polecenia.  Żyjemy bardzo skromnie, bo po odliczeniu wszelkich opłat za mieszkanie, leczenie i leki zostaje nam 400 zł na życie. To nie są pieniądze, za które kupię dla nas jedzenie, zadbam o dzieci i sprawię, że będą bezpieczne...  Koszty przedszkola terapeutycznego rosną, Marysi wizyty u specjalistów dochodzą nawet do 800 zł jednorazowo, a do tego mam w domu nastolatkę, która musi żyć i się rozwijać, która nie może brać na siebie ciężaru tej sytuacji...  Proszę Was o wsparcie! Chcę po prostu zapewnić dzieciom lepsze życie. Środki na terapie, leki i bezpieczne życie... Chciałabym zadbać też o swoje zdrowie tak, by zbyt wcześnie ich nie zostawić. Mamy tylko siebie...  Mama

18 620 zł
Anna Walczak
7 dni do końca
Anna Walczak , 53 lata

Najważniejszy mecz w życiu Ani... Pomóż wygrać z nowotworem!

Sport towarzyszy mojej mamie całe życie. Była profesjonalną siatkarką, wiele lat spędziła na boisku. Wielokrotnie wywalczyła ze swoim zespołem medal Mistrzostw Polski i Puchar Polski. Dziś walczy dalej. Niestety, nie z przeciwnikiem po drugiej stronie boiska, a groźnym nowotworem, który zabrał jej zdecydowanie za dużo.  Ponad cztery lata temu mama zachorowała na nowotwór piersi. Wiadomość o chorobie była przerażającym momentem. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Strach niespodziewanie wkradł się do naszej codzienności. Jednak mama nie czekała zbyt długo, od razu dzielnie podjęła walkę. Bo przecież ma dla kogo walczyć!  To właśnie mama pokazała mi, czym jest sport. To właśnie ona zabrała mnie na pierwszy mecz. To właśnie ona zaraziła mnie pasją do siatkówki i dlatego poszedłem w jej ślady i od dziecka także z sukcesami trenuję siatkówkę. Mama jest moją największą fanką – a ja jej! Wsparcie jakim siebie obdarzamy to największa życiowa wartość!  Gdy mama przeszła już operację, chemioterapię i radioterapię poczuliśmy ulgę. Po długim leczeniu nastała chwila spokoju. Niestety w lipcu 2021 roku badania kontrolne wykazały nowy rozsiew nowotworu. Tym razem choroba zaatakowała jej kręgosłup. Załamaliśmy się. Jak to nawrót choroby? Czy będziemy musieli zmierzyć się ponownie z tym trudnym przeciwnikiem? To, co pamiętam z ostatniego leczenia to ból – zarówno ten fizyczny jak i psychiczny. Przejście radioterapii było trudniejsze niż wcześniej. Nie obyło się od innych dolegliwości… Zapalenie jelita i wątroby spowodowały przedłużającą się hospitalizację. Na szczęście udało się odnaleźć siłę, mama jest w domu i czeka na dalsze etapy leczenia.  Koszty wskazanej przez lekarzy terapii przekraczają nasze możliwości finansowe. Mama jest jedynym żywicielem rodziny… Nie pozwolę jej wybierać między własnym zdrowiem a dobrobytem bliskich. Moja mama chce cieszyć się życiem, a ma go jeszcze przed sobą naprawdę dużo. Prosimy, nie pozostań obojętnym. Pomóż wygrać ten najtrudniejszy mecz... Krystian, syn

20 286 zł
Grzegorz Rajtar
7 dni do końca
Grzegorz Rajtar , 41 lat

Wypadek zniszczył życie Grzegorza. Walczymy o powrót do sprawności!

Ciężko uwierzyć w taką historię. Ciężko oswoić się z myślą, że życie mojego brata i całej naszej rodziny zmieniło się już na zawsze. Nic nie będzie takie samo, nic nie będzie wyglądało jak kiedyś. W czerwcu tego roku stała się niewyobrażalna tragedia, z której skutkami walczymy każdego dnia... Grzegorz uległ wypadkowi na rowerze. Ciężko powiedzieć co konkretnie się zdarzyło… Pewne jest to, że upadając, uderzył się w głowę. O własnych siłach zdołał wrócić do domu, położyć się do własnego łóżka, a gdy zasnął, jego życie wywróciło się do góry nogami. To mama usłyszała, że brat ciężko oddycha i nie ma z nim kontaktu. Zadzwoniła po pomoc. Kolejne informacje, które otrzymywaliśmy od lekarzy, brzmiały jak wyrok. Doszło do wylewu krwi do mózgu, a krwiak w głowie mojego brata był na tyle ogromny, że trzeba było natychmiastowo operować. Lekarze początkowo nie dawali mu żadnych szans… Uszkodzenie mózgu było ogromne. Kazali nam się z nim pożegnać i być gotowym na najgorszą wiadomość. Zdarzył się jednak cud! Mózg Grzesia podjął pracę. Nie da opisać się słowami naszej radości.  Dziś brat jest świadomy, wiele pamięta, uczy się na nowo mówić. Niedowład spastyczny jest ogromny. Próbuje odzyskać władzę w rękach, jest bardzo zdeterminowany, aby znów stanąć na nogach. Potrzebuje długiej, kosztownej rehabilitacji i pomocy logopedy. Dom rodziców, gdzie mieszka, musi zostać przystosowany do jego potrzeb, co również jest bardzo kosztowne. Zwracam się z ogromną prośbą o pomoc dla mojego brata, dla mojej najbliższej rodziny. Pewnie nigdy nie dowiemy się, jak doszło do wypadku. Jedno jest pewne – w tym momencie liczy się tylko zapewnienie mu komfortu w codziennym funkcjonowaniu. Bez cierpienia i bez bólu. Wymaga to codziennej rehabilitacji i opieki specjalistów. Terapia w specjalistycznych ośrodkach to koszt ponad 15 tysięcy miesięcznie. Chcielibyśmy zrobić dla niego wszystko, jednak ograniczają nas pieniądze.  Po Grzegorzu tak bardzo widać, że chce wyzdrowieć, chce odzyskać władzę nad własnym ciałem. Proszę, pozwólcie mu spełnić to marzenie. Liczy się każda złotówka – złotówka na wagę życia!  Siostra    

30 455 zł