Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Wilk
Pilne!
8 dni do końca
Mariusz Wilk , 45 lat

Jedyna nadzieja, by wyrwać się ze szponów nowotworu❗️Proszę o wsparcie❗️

Nowotwór to nieproszona zjawa wdzierająca się na scenę, którą jest życie chorego. Bezlitośnie rzuca cień na każdy jego aspekt. Jest bezgłośnym drapieżcą wbijającym swoje szpony w ciało ofiary, siejąc w nim wielkie spustoszenie. Każdy zakamarek umysłu wypełnia mrokiem, odbierając radość, spokój oraz resztki nadziei. Codzienność z tą chorobą staje się walką na śmierć i życie. Światła na tej scenie gasną, a pozostaje tylko ciemność i jedno kluczowe pytanie... Czy czeka mnie śmierć?  Był rok 2020. Moje życie toczyło się spokojnym rytmem u boku żony i trójki wspaniałych dzieci. Dom, praca, praca, dom. Czas płynął swoim tempem, a ja cieszyłem się z obecności bliskich. Mijał tydzień za tygodniem w sielskiej atmosferze. Mógłbym porównać ten czas do ciepłego niedzielnego popołudnia. Niestety trwało to do momentu, gdy z moim zdrowiem zaczęło się dziać coś niedobrego... Trafiłem wtedy pod opiekę specjalistów. Po licznych badaniach jak opuszczenie gilotyny usłyszałem słowa, diametralnie zmieniające życie całej naszej rodziny – choruje Pan na nowotwór złośliwy jasnokomórkowy lewej nerki...  Pomyślałem wtedy, że to koniec mojego sielskiego życia, radości z zabawy z dziećmi, wspólnych wakacji i bycia podporą rodziny... Poczułem się bezbronny w obliczu choroby, ponieważ szpony nowotworu rozrywają marzenia, a ciężar jego obecności przygniata serce. Miałem wtedy wiele sprzecznych myśli w głowie od rezygnacji i strachu po wielką siłę walki. Kiedy po diagnozie przyglądałem się mojej rodzinie, poczułem, że nie mogę ich zostawić i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by być przy nich jak najdłużej. Postanowiłem działać. Musiałem poddać się operacji usunięcia nerki, co było pierwszym krokiem w mojej walce z chorobą. Przez kolejne lata po operacji żyłem w ciągłym strachu i niepewności, regularnie poddając się badaniom kontrolnym. Niestety, w kwietniu tego roku, podczas rutynowej tomografii komputerowej, usłyszałem coś, co brzmiało jak wyrok – przerzuty do płuc i węzłów chłonnych śródpiersia. Jak się wtedy poczułem? Bezradny i zmęczony ciągłą walką o zdrowie... Tym bardziej że podjęcie paliatywnego leczenia chemioterapeutycznego, niestety nie przyniosło oczekiwanych efektów. Każdy dzień jest bólem fizycznym i emocjonalnym, a niepewność o przyszłość mojej rodziny paraliżuje całe ciało.  Konsultowałem moją sytuację z najlepszymi specjalistami onkologii w Polsce oraz za granicą. Wszyscy są zgodni, że moją JEDYNĄ NADZIEJĄ na zatrzymanie choroby i przedłużenie życia jest leczenie immunoterapeutyczne w klinice w Niemczech. To ostatnia szansa, aby móc dalej być ojcem i mężem, który z dumą patrzy, jak dorastają jego dzieci. Niestety, koszt tego leczenia jest dla mnie nieosiągalny. Pierwszy etap terapii to suma, której nie jesteśmy z żoną w stanie samodzielnie zgromadzić. Dlatego zwracam się  do Was z ogromną prośbą o wsparcie.  Pomóżcie mi walczyć o życie, abym mógł dalej czuwać nad przyszłością najbliższych. Wiem, że jeszcze nie nadszedł mój czas. Póki tli się nadzieja, będę walczył do końca. Dla żony i moich ukochanych dzieci... Mimo że wróg jest wyjątkowo silny, nie dając za wygraną, wierzę, że razem możemy go choć trochę obezwładnić i przywrócić odrobinę światła tam, gdzie on sprowadził ciemność. Mariusz

75 792,00 zł ( 18,66% )
Brakuje: 330 219,00 zł
Dawid Buczkowski
Pilne!
8 dni do końca
Dawid Buczkowski , 17 lat

Ratunku❗️Groźny nowotwór zaatakował Dawida u progu dorosłości❗️

Nie możemy uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się, gdzie pojechać na wakacje i co zjeść na obiad. Po diagnozie nowotworu u Dawida nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Odpowiedź na pytanie, gdzie jedziemy jest oczywista – do Warszawy, na chemioterapię. O obiad nawet nie ma potrzeby pytać – u syna i tak po każdym posiłku występują wymioty! Droga do diagnozy rozpoczęła się w kwietniu tego roku. To wtedy Dawida zaczęła boleć noga... Sądziliśmy, że naciągnął sobie coś na siłowni, jednak ból nie mijał, więc poszliśmy do lekarza. Otrzymaliśmy skierowanie na rezonans i czekaliśmy na badanie, a później wyniki. To, co usłyszeliśmy sprawiło, że cały nasz świat runął! W podudziu syna znajdował się GUZ!  Byliśmy przerażeni i natychmiast zgłosiliśmy się do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tam została przeprowadzona biopsja i podejrzenia się potwierdziły… Naszego syna zaatakował mięsak Ewinga – złośliwy nowotwór kości.  Nie sądziliśmy, że możemy dowiedzieć się jeszcze czegoś gorszego, ale tak się stało. Lekarze zauważyli, że nowotwór dał PRZERZUTY DO PŁUC! Już wcześniej naglił nas czas, ale teraz była po prostu ostatnia chwila na ratunek. U Dawida wdrożono chemioterapię, którą planowo miał przyjmować do listopada. Niestety, syn po kilku tygodniach chemii zaczął się bardzo źle czuć. Jest ogromnie osłabiony, wymiotuje prawie po każdym posiłku, a jego wyniki krwi bardzo się pogorszyły. Istnieje ryzyko, że trzeba będzie przerwać chemię, by badania się unormowały.  Staramy się być silni, bo wiemy, że musimy być dla Dawidka wsparciem. Żyjemy jednak w ciągłym strachu przed kolejnymi złymi wieściami… Widzimy, jak nasz dzielny syn po prostu słabnie w oczach pod atakiem okrutnego nowotworu!  Koszty związane z leczeniem i późniejszą rehabilitacją mogą być ogromne i przerosnąć nasze możliwości finansowe… Mimo bólu i ogromnego lęku – musimy jednak działać! Z całego serca błagamy Was o wsparcie walki Dawida. Uratujmy go razem! Rodzice

4 390 zł
Max Pająkowski i Maja Ledzińska
8 dni do końca
Max Pająkowski i Maja Ledzińska , 15 miesięcy

Rodzeństwo potrzebuje pomocy❗️ Wesprzyj walkę Maxa i Mai!

Jesteśmy rodzicami dwójki ciężko chorych dzieci. Gdy tylko zdołamy pogodzić się z jedną diagnozą, natychmiast dowiadujemy się o kolejnej… Każdy cios sprawia, że coraz trudniej nam przedzierać się przez codzienność. Przestajemy sobie z nią radzić… Błagamy, wesprzyj walkę o zdrowie naszych skarbów! Max i Maja – w tych dwóch imionach zamyka się cały nasz świat. Nasze rodzicielstwo daleko odbiega od tego, co wyobrażaliśmy sobie, zanim pojawiły się dzieci. Strach, nieustanne wizyty w szpitalu, badania, stosy dokumentacji medycznej i łzy, które ukradkiem ocieramy, wykończeni niekończącym się maratonem po zdrowie – to nasze życie. Najpotężniejszym przeciwnikiem Mai jest padaczka objawowa. Ataki pojawiają się od wczesnego dzieciństwa praktycznie codziennie, szarpiąc jej bezbronnym ciałem i powodując stany zawieszenia. Choć towarzyszą nam już tak wiele lat, za każdym razem jesteśmy tak samo przestraszeni. Wiemy, że właśnie tracimy cząstkę naszej kochanej córeczki – każdy napad niszczy jej mózg… Oprócz tego Maja cierpi na astmę, skazę naczyniową i rzadkie zaburzenie krzepnięcia krwi. W 2018 i 2021 roku przeszła operacje usunięcia GUZA MÓZGU… Jej niepokojące zachowanie zaprowadziło nas też do poradni psychologiczno pedagogicznej, gdzie zespół specjalistów orzekł o autyzmie dziecięcym. Czy ta lawina diagnoz przekreśla szanse na samodzielne życie naszej córki? Zasypiamy i budzimy się, zadając sobie to pytanie… Niestety, Max nie ma więcej szczęścia, niż jego siostra… Przyszedł na świat w 35 tygodniu ciąży. Nigdy nie zapomnimy emocji, które towarzyszyły nam, gdy jechaliśmy do szpitala. Przecież cała ciąża przebiegała prawidłowo! Ten paraliżujący strach ponownie poczuliśmy w lipcu tego roku. Synek zaczął gorączkować, do temperatury szybko doszły wymioty. Myśleliśmy, że to kolejne cięższe dni związane z ząbkowaniem. Objawy jednak, zamiast mijać, nasilały się. Z przelewającym się przez ręce dzieckiem pojechaliśmy do szpitala. Byliśmy przerażeni – Max miał 40 stopni gorączki! Po szczegółowych badaniach lekarze zdiagnozowali u synka zaburzenia krwi: leukopenię z neutropenią. Niestety, nadal nie wiadomo, co jest ich przyczyną. Wiemy natomiast, że w związku z tą diagnozą synek jest zupełnie pozbawiony odporności… Każdego miesiąca przeznaczamy ogromne kwoty na wizyty lekarskie, badania i lekarstwa dla naszych dzieci… W związku z sytuacją Maxa musimy poszerzyć diagnostykę, chcielibyśmy zasięgnąć dodatkowej porady neurologa, immunologa oraz hepatologa w innym mieście. Maja potrzebuje opieki medycznej, a także terapeutycznej, ze względu na zdiagnozowany autyzm. Nasze wydatki stale rosną… Nie wiemy już co robić, dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc. Marzymy, że pewnego dnia obudzimy się bez ciężaru, który od tylu lat zrzuca nas na kolana… Wasze wsparcie pomoże nam znów z nadzieją spoglądać w przyszłość. Rodzice

470 zł
Kinga Dorocińska
8 dni do końca
Kinga Dorocińska , 42 lata

Kosztowna operacja jest dla mnie jedyną nadzieją na życie bez bólu! Pomocy❗️

Moja walka o życie bez bólu trwa od kilku lat. Przeszłam wiele konsultacji, badań oraz operacji, ale przede mną jeszcze długa droga, by odzyskać zdrowie. Cały czas staram się walczyć, lecz ta walka staje się coraz trudniejsza… Przez jakiś czas lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co mi dolega. Podejrzewali, że to endometrioza. Diagnoza potwierdziła się podczas operacji ginekologicznej, jaką przeszłam w 2020 roku. Z jednej strony poczułam wtedy ulgę, że w końcu wiem, co się dzieje. Z drugiej strony wiedziałam, że powrót do zdrowia będzie długi i trudny… Dwa lata po zdiagnozowaniu przeszłam kolejną operację. Podczas zabiegu lekarze usunęli macicę. Myślałam wtedy, że to już koniec mojej walki i tego ciągłego bólu. Niestety, myliłam się – z czasem było tylko gorzej! W maju 2024 roku wyłoniono u mnie stomię z powodu wszczepów endometriozy na jelicie grubym. Był to kolejny bolesny cios, jaki zadała mi choroba… Moja codzienność drastycznie się zmieniła, lecz wiedziałam, że nie mogę się poddać! Zaczęłam szukać pomocy prywatnie u lekarzy specjalizujących się w leczeniu endometriozy. Okazało się, że będę potrzebowała jeszcze przynajmniej jednej operacji, aby móc uporać się z chorobą. Dopiero po usunięciu wszystkich wszczepów z jamy brzusznej można będzie myśleć o zespoleniu jelita grubego. Operacja jest dla mnie ogromną nadzieją na życie bez bólu, jednak dużym problemem jest jej koszt. Muszę uzbierać około 40 tysięcy złotych! Dodatkowo jestem pod stałą opieką różnych specjalistów, a wizyty i badania są bardzo drogie… Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, lecz jeszcze trudniejsza jest walka z chorobą. Wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu wreszcie będę mogła pozbyć się codziennego bólu i znowu żyć tak, jak dawniej. Będę wdzięczna za Waszą pomoc! Kinga

20 864,00 zł ( 49,02% )
Brakuje: 21 690,00 zł
Liana Afanasieva
Pilne!
8 dni do końca
Liana Afanasieva , 53 lata

PILNE❗️Liana ponownie musi toczyć walkę z RAKIEM❗️

Kiedy pierwszy raz zachorowałam na raka piersi mój świat legł w gruzach. Wiedziałam jednak, że muszę być silna dla mojej rodziny i walczyć do utraty sił. Jeśli raz przejdziesz przez próg oddziału onkologii, to już wiesz, jak wygląda piekło… Po wygranej walce miałam nadzieję, że nigdy tam nie wrócę. Nie mogłam się bardziej mylić! W 2017 roku moja mama zachorowała na raka piersi. Lekarz powiedział, że choroba może mieć podłoże genetyczne i zlecił również mi odbycie diagnostyki. Badania miała wykonywać regularnie – w końcu rak to przebiegły przeciwnik, nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje. Byłam jednak zbyt zajęta leczeniem mamy, więc z porady specjalisty skorzystałam dopiero w 2018 roku. Wykryto u mnie włókniaka, miałam przyjść za rok na kontrolę, ale wybuchła pandemia… Badanie USG odbyłam dopiero po 1,5 roku. Niestety, lekarz nie miał dobrych wieści… Okazało się, że mam raka piersi! Specjaliści zlecili dodatkowe badania, które jedynie potwierdziły, że choroba ma podłoże genetyczne. Byłam załamana! Konieczne było wprowadzenie pilnego leczenia. Przeszłam również operację usunięcia obu piersi – zarówno zdrowej, jak i tej chorej. Potem była długa i męcząca rehabilitacja…  Miałam nadzieję, że wyszłam z tej walki zwycięsko. Lekarze zalecali też usunięcie jajników. Udałam się na wizytę kontrolną, a tam zderzyłam się z najgorszą informacją… Okazało się, że mam wznowę! W piersiach, których nie mam… Bliżej pachy. Na razie zaplanowano 8 cykli chemioterapii. Zaczynam 10 września i bardzo się boję. Przechodzenie to piekło jeszcze raz, było moim największym koszmarem, a dziś staje się przykrą rzeczywistością... Niestety wiem, że tej wojny nie wygram w pojedynkę! Brakuje mi pieniędzy na dojazdy do szpitala, leki, suplementację, wizyty u specjalistów… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Każda złotówka jest dla mnie niezwykle cenna. Daje bowiem nadzieję, że kolejny raz mi się uda i pokonam raka! Liana

120 zł
Marcel Szela
Pilne!
8 dni do końca
Marcel Szela , 7 lat

DRAMAT dziecka❗️ Marcelek nagle stracił wzrok! POMOCY!

Ta zbiórka jest wyjątkowo pilna! Koszmar który wydarzył się w tej rodzinie, jest trudny nawet do opisania! Każdy kto ma dziecko wie, że ta historia to najgorszy koszmar rodzica! Marcelek stracił Wzrok – ma 6 lat, jest małym przerażonym chłopcem, którego nagle otoczyła ciemność! Bez ostrzeżenia jednego dnia zniknęły wszystkie obrazy w jego życiu! Trudno nawet wyobrazić sobie tę panikę i przerażenie, jakie może czuć dziecko, które straciło wzrok w ciągu kilku minut! Słowa, które wypowiedział Marcelek, wciąż brzmią w uszach – Mamusiu, ja nic nie widzę!  Tego dnia odebrałam telefon z zerówki, że musimy odebrać wcześniej synka, bo źle się czuje i ma gorączkę! Zwyczajny telefon, po którym człowiek zwalnia się z pracy i jedzie po dziecko, spodziewając się zwykłej  infekcji. W tym wypadku od tego telefonu zaczęło się piekło, które trwa do dzisiaj.  Wieczorem gorączka u mojego synka sięgała już 40 stopni, a leki na obniżenie nie działały. Lekarz przepisał antybiotyk, ale stan Marcelka się cały czas pogarszał! Pojawił się rumień guzowaty, który lekarzowi pierwszego kontaktu nie dawał spokoju. Zmiana skórna nie wyglądała jak zwyczajna alergia na lek… Po dwóch dniach trafiliśmy do szpitala. Sytuacja stawała się coraz bardziej dynamiczna! Pierwsza diagnoza jaką stwierdzono to grypa typu A. W tamtym momencie wskaźnik zapalny CRP był już bardzo wysoki! Tego samego dnia po południu mój synek w jednej chwili stracił wzrok! Byliśmy przerażeni! 6-latek, który przestaje widzieć, jest przerażony. Marcelek płakał, nie wiedział, co się dzieje, a my nie umieliśmy go uspokoić , bo sami byliśmy totalnie przerażeni!  Lekarze, którzy zbadali Marcelka, stwierdzili, że to normalne, brzy tak ostrym przebiegu grypy i musimy to przeczekać! Ale jak można przeczekać całkowitą utratę wzroku u dziecka. Marcelek miał ogromne źrenice i skarżył się na potężny ból głowy, a my mieliśmy czekać? Sytuacja pogarszała się z godziny na godzinę. Żadne leki nie mogły uśmierzyć bólu głowy, aż w końcu nastąpił atak! Marcelek stracił przytomność, a jego serduszko się zatrzymało! Po masażu serca Marcelek trafił na OIOM – to wszystko, co się działo było jak jakiś najstraszniejszy koszmar z którego człowiek nie może się wybudzić. Na OIOMie skonsultowano Marcelka z okulistą, który powiedział najstraszniejsze na świecie!  W oczach są liczne wylewy krwotoczne, siatkówki są odklejone – państwa synek ma zniszczone oczy!  W tamtej chwili brano jeszcze pod uwagę dwie opcje – zapalenie opon mózgowych, albo białaczkę! Takie podejrzenie to kolejny cios dla rodziców. Marcelka przygotowywano do rezonansu, który niestety nie został od razuwykonany. Podano sterydy na zapalenie opon mózgowych i kazano czekać. Byliśmy załamani! Stan naszego synka wciąż był bardzo ciężki, zmiany zakrzepowe nie wchłaniały się, Marcelek kompletnie nic nie widział, a my mieliśmy czekać? 5 stycznia synek dostał silnego zapalenia spojówek. Sytuacja, zamiast się poprawiać, stawała się coraz bardziej skomplikowana. Wtedy przekierowano nas z Bydgoszczy do Poznania. W tamtej chwili ciśnienie w oczkach naszego syna było już bardzo wysokie, co utrudniało wszelkie działania lekarzy. Wykonano zabieg wiktrektomii po którym ostatecznie skreślono szanse Marcelka na odzyskanie wzroku! Dla rodzica taka informacja to jak najczarniejszy sen, który może się przyśnić! Szukaliśmy ratunku i trafiliśmy na okulistykę do Łodzi. Tam niestety też nikt nie potrafił nam pomóc, ale dostaliśmy nadzieję – pierwsze światełko w tym strasznym tunelu złych wydarzeń. W klinice w Turcji operują takie dzieci jak Marcelek! Oznacza t, że jest szansa na odzyskanie wzroku. W tej chwili dla naszego dziecka jest to jak odzyskanie życia, które stracił! Warunek jest jeden – musimy dostać się do tureckiej kliniki jak najszybciej.  Piękne niebieskie oczy Marcelka są teraz czarne i bez życia! Musimy zrobić wszystko by cofnąć czas i przywrócić naszemu dziecku wzrok, który stracił!  Jedyną przeszkodą są duże pieniądze, które musimy wpłacić do kliniki! Jeśli się spóźnimy zmiany, które wciąż zachodzą w oczach naszego synka, będą już nieodwracalne! Błagam, Was jako matka dziecka, które każdego dnia czeka, na to, aż ten koszmar się skończy. Pomóżcie odzyskać Marcelkowi wzrok! To dla niego jedyna szansa, by jego życie mogło wrócić do stanu sprzed choroby! Mama

25 160,00 zł ( 7,88% )
Brakuje: 293 989,00 zł
Kalinka Grzegorska
8 dni do końca
Kalinka Grzegorska , 17 miesięcy

Walka Kalinki dopiero się zaczęła! Pomóżmy jej lepiej funkcjonować z SMA!

Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo naszej córeczki! Nie dane nam jest marzyć o tym, kim Kalinka zostanie w przyszłości, ani do jakiej szkoły pójdzie. Jej choroba brutalnie zrzuca nas na samo dno szarej rzeczywistości! To, co rówieśników jest codziennością, dla Kalinki stanowi jedynie niedoścignione marzenia... Prosimy o wsparcie, by choć część z nich mogła się spełnić! Kalinka urodziła się zdrowa. Dopiero gdy skończyła miesiąc, zaczęła dramatycznie słabnąć! Bardzo długo szukaliśmy diagnozy. Kalinka przeszła mnóstwo badań, ale lekarze wciąż nie byli w stanie stwierdzić, co dzieje się z naszym dzieckiem. Testy genetyczne również nie dały jednoznacznego wyniku… Na początku listopada 2023 roku przyjechaliśmy do szpitala na rezonans kręgosłupa. Po wyjściu z samochodu Kalince nagle zaczęło brakować powietrza! Wbiegliśmy na SOR, córeczce podano tlen, jednak jej oddech się zatrzymał… Nigdy nie zapomnimy widoku dużych rąk lekarza, uciskających malutkie ciało Kalinki. Na szczęście udało się ją uratować! Niestety, musiała mieć zrobioną tracheotomię. Niestety nadal oddycha za nią respirator. Po tych trudnych wydarzeniach córeczka przeszła kolejne badania genetyczne i w dziewiątym miesiącu życia stwierdzono u niej rdzeniowy zanik mięśni – SMA typu 1! To był dla nas ogromny cios… Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko! Kalinka przyjęła już cztery dawki specjalistycznego leku. Niestety jest zbyt słaba, by przejść terapię genową. Cały czas staramy się poprawiać jej funkcjonowanie poprzez ćwiczenia oraz rehabilitację. W dalszym ciągu córeczka nie potrafi jednak chwycić zabawki, nie unosi też rączek ani nóżek. Dzięki Wam, zupełnie obcym ludziom o wielkich sercach, udało się uzbierać środki na zakup asystora kaszlu. Jest to sprzęt konieczny dla Kaliny, która w przypadku infekcji nie ma siły odkrztusić wydzieliny czy kaszlnąć. Na co dzień jednak chcemy go używać do rehabilitacji oddechowej. Fizjoterapeuta dał nam nadzieję na ograniczenie używania respiratora, a nawet pozbycie się go w przyszłości. Jednak by tak się stało, trzeba intensywnie ćwiczyć! Nasza walka o lepszą sprawność Kalinki dopiero się zaczęła! Kwota, która staramy się uzbierać to szacunkowy koszt rocznej rehabilitacji. Chcielibyśmy chociaż raz w miesiącu być na tygodniowym turnusie, podczas którego córeczka będzie mogła intensywnie ćwiczyć, a my, uczyć się jak pracować z nią dodatkowo w domu. Prosimy, pomóż nam zawalczyć o naszego małego Okruszka, o jej przyszłość i sprawność! Środki te pozwolą nam nie martwić się chociaż o fundusze i skupić się na rehabilitacji Kalinki. Rodzice ➡️ SMAKalina

49 735,00 zł ( 77,91% )
Brakuje: 14 095,00 zł
Antoninka Dróżdż
Pilne!
8 dni do końca
Antoninka Dróżdż , 5 lat

PILNE❗️Dziewczynka, która pewnej nocy straciła WSZYSTKO!

Antoninka w maju skończy 5 lat. Ma cztery siostry, trzech braci, niezwykłą Mamę, wspaniałego Tatę oraz ukochane psy. To wszystko nadal ma, choć oni wszyscy chwilowo nie mają Antoninki... Przed Wielkanocą dzieci złapały infekcję, zwykłą, typową, żołądkową. Mama wszystkich doglądała, aż skończył się dzień i rodzina poszła spać. W nocy niestety Antoninka poczuła się na tyle źle, że trafiła do szpitala, a tam już nastąpił ciąg tragicznych zdarzeń: diagnoza pękniętego żołądka, nagłe zatrzymanie krążenia i reanimacja przez 20 minut – na szczęście zakończona przywróceniem funkcji życiowych. Później operacja ratująca życie, wstrząs septyczny i śpiączka farmakologiczna. I cisza, straszna cisza czekania. I kolejne informacje: obrzęk mózgu i potrzeba nawiercenia czaszki, obrzęk krtani i tracheotomia... Wreszcie parametry się ustabilizowały i można było próbować wybudzać Antoninkę. W międzyczasie rezonans wykazał duże uszkodzenie mózgu, na skutek wcześniejszego zatrzymania krążenia. Antoninkę w końcu wybudzono, oddycha samodzielnie, ale teraz musi wrócić do tej dziewczynki, którą była: dziewczynki, roześmianej, rozgadanej, chodzącej, po prostu sprawnej. Antoninka ma siły do walki (udowodniła to w szpitalu, wprawiając lekarzy w zdumienie), ma najbardziej kochającą drużynę przy sobie: Mamę, Tatę, rodzeństwo i dwa psy. Potrzebuje tylko (i aż) pieniędzy na rehabilitację, na ciężką pracę minuta po minucie, godzina po godzinie. Ale tego w jej domu nikt się nie boi. Już robią, co mogą, ale nie wszystko mogą zrobić sami – mama razem z Antoninką niedługo przeprowadzają się na 4-12 miesięcy do Kliniki Budzik, żeby nie zmarnować ani minuty i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć – aż grymas na twarzy stanie się uśmiechem, aż pojawią się pierwsze słowa, pierwszy krok itd. Rodzeństwo Antoninki (najmłodsza Hania ma 3 lata) zostanie w tym czasie w domu pod opieką Taty, który musi zmierzyć się z samodzielną opieką nad dziećmi i pracą. To wszystko, co udaje się zrobić własnymi rękoma, swoim czasem, siłą, miłością – z tym dadzą sobie wszyscy w rodzinie radę. A największą robotę robi sama Antoninka. Ale resztę trzeba opłacić i stąd ta zbiórka. Antoninka wróci do nas, a z nią wróci dobro. Dziękujemy, Mama Gosia, Tata Jacek, Siostry: Zuzia, Zosia, Hania, Ola Bracia: Piotrek, Staś, Kacper oraz wierne psy Phoebe i Rufus.    

138 312,00 zł ( 32,5% )
Brakuje: 287 220,00 zł
Antoś Grodzicki
Pilne!
8 dni do końca
Antoś Grodzicki , 6 lat

WZNOWA❗️Pomóż mi wydostać się ze szponów białaczki!

Uwaga! To nie jest zwykły apel – to krzyk rozpaczy i nadziei. Historia Antosia to złamała nasze serca. To dramatyczny film, którego nie można wyłączyć, a którego scenariusz jest przerażający. Chłopczyk, który zaledwie kilka lat temu bawił się szczęśliwie, teraz walczy o życie. Ostra białaczka limfoblastyczna – to słowa, które zamieniły nasz świat w ruinę. Kiedy nasz synek zachował po raz pierwszy, zburzył nasze wyobrażenie o te strasznej chorobie. Antoś nie miał poważnych symptomów. wiódł normalne dziecięce życie, w które choroba dosłownie się wdarła! Nie byliśmy gotowi na taki cios... Ale czy można się przygotować na śmierć dziecka? Stanęliśmy do walki na śmierć i życie – wygraliśmy. Wreszcie płakaliśmy ze szczęścia. Antoś, nasz mały bohater, już walczył jak lew o swoje życie, wygrał, ale to nie wystarczyło – teraz znów stoi przed bestią. WZNOWA to najgorszy onkologiczny koszmar. Tego słowa z ust lekarza boi się każdy rodzic dziecka, które trafiło na ten oddział.  Potrzebny jest dawca szpiku i przeszczep, aby dać mu szansę na zwycięstwo. My się nie poddamy, ale sami nie damy rady. Potrzebujemy Waszej pomocy. Wznowa choroby to uderzenie, którego się baliśmy. Wznowa zmniejsza szanse i jest zapowiedzią kolejnego, jeszcze trudniejszego leczenia, przez które nasz synek musi przebrnąć! Ale nie pozwolimychorbie nas pokonać. Nasz synek dostał kolejną szansę w swoim życiu i my tej szansy nie możemy zmarnować! Potrzebujemy pomocy, pieniądze są potrzebne dosłownie na wszystko – na dojazdy, na specjalistyczną dietę, na leki, na opatrunki. Koszty rosną, a nasze możliwości finansowe topnieją. Proszę Was, nie pozostawiajcie nas samych. Zróbcie coś, abyśmy mogli walczyć dalej.  Antoś jest wojownikiem. Walczymy razem. Pomóżmy mu. To nie jest tylko jego walka. To walka nas wszystkich – o życie, o nadzieję. Bez niego skończy się nasz świat! Ten film może mieć pozytywne zakończenie, ale potrzebujemy Waszej pomocy. Ten horror możemy wspólnie zamienić na piękny film drogi – upragnionej drogi do zdrowia... Rodzice

21 222,00 zł ( 6,64% )
Brakuje: 297 927,00 zł