Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ilona Badziąg
5 dni do końca
Ilona Badziąg , 64 lata

Nagły udar odebrał sprawność naszej mamie❗️Błagamy o pomoc 🚨

Kochani, naprawdę bardzo ciężko mi prosić o pomoc, bo zazwyczaj radziliśmy sobie sami… Niestety 5. lutego 2024 roku mój świat i świat całej mojej całej rodziny legł w gruzach. Nasze serca pękły na milion kawałków. Walczymy o powrót do zdrowia i o lepsze jutro dla naszej ukochanej mamy Ilonki. Choć nic wcześniej nie wskazywało na to, że zbliża się taka tragedia, mama przeszła nagły, ciężki udar niedokrwienny mózgu. Przed tym zdarzeniem była osobą sprawną, kontaktową, uśmiechniętą, pełną życia, wspierającą i pomagającą innym – nie było dla niej rzeczy niemożliwych! Teraz walczy o powrót do chociaż 50% sprawności, a my stoimy bezradnie i nie wiemy, co robić… Błagamy o cud!  Państwowa rehabilitacja to niestety za mało, terminy są bardzo odległe. Podjęliśmy decyzję, aby leczyć mamę prywatnie. Jest naszą bohaterką – nie poddaje się, jest bardzo dzielna i silna – chce walczyć. Cały czas jest nadzieja, że wróci do normalności, ale aby tak się stało, potrzebne są duże nakłady finansowe... Łzy z tej całej bezradności, same spływają jej i nam po policzkach. Mama nie może się do nas odezwać, powiedzieć, co czuje i jak bardzo za nami tęskni. Ale my wiemy, że tak jest... Pękają nam serca, bo tak bardzo chcielibyśmy znów usłyszeć jej głos... Do mamy można było zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Była naszą ostoją – wspaniałą mamą i babcią, która kochała nas całym sercem. Ten udar spadł na nią i na nas tak nagle. Chcielibyśmy jej pomóc, tak jak ona zawsze pomagała nam, ale nie wiemy jak... Mama potrzebuje długotrwałej, intensywnej rehabilitacji i opieki neurologicznej. Na początku chcemy uzbierać środki, na zabezpieczenie dwóch najbliższych miesięcy, które są kluczowe. Wiemy jednak, że ta walka będzie trwała o wiele dłużej... Mama wymaga neurologopedy, który pomoże jej wyrazić to, co czuje. Przez afazję w tym momencie jest to niemożliwe… Nasza kochana Ilonka nie utrzyma sama łyżki – nie mówiąc o samodzielnym przełykaniu... Musiała mieć założonego PEG'a – bez niego nie była w stanie przyjmować żadnych pokarmów... Stoimy bezradnie i patrzymy na jej cierpienie. Nasze serca są rozdarte – musimy zrobić wszystko, by mama wróciła. Ocieramy jej łzy, a w głębi duszy marzymy o tym, by obiecać, że ten koszmar niebawem się skończy. Z Waszym wsparciem – ta nadzieja nie zgaśnie... Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie w tej tak trudnej dla nas sytuacji. Chcielibyśmy zebrać kwotę, którą pokryłaby koszty leczenia, opieki całodobowej i rehabilitacji. Wasz mały gest dla nas będzie ratunkiem! Dzieci i najbliżsi Ilony

8 430,00 zł ( 16,5% )
Brakuje: 42 634,00 zł
Wiktorek Franczak
Pilne!
5 dni do końca
Wiktorek Franczak , 22 miesiące

PILNE❗️Czy mamy odwiedzać kolejny grób...? 16 milionów za życie Wiktorka - URATUJ NASZEGO SYNKA!

Kilka miesięcy temu skończył się nasz świat… 11 października dowiedzieliśmy się, że Wiktorek - nasz malutki synek - cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a, ciężką chorobę genetyczną. Jest to choroba, która stopniowo atakuje mięśnie dziecka, począwszy od szkieletowych, po serce i płuca, co czyni ją śmiertelną. Pacjenci dożywają średnio 20. roku życia… Wiemy już, że w naszej rodzinie były już 3 przypadki takiej choroby i każda z nich kończyła się śmiercią. Jesteśmy przerażeni  i szukamy pomocy, gdzie się da, bo inaczej będziemy patrzeć, jak nasz synek umiera… Mama Wiktorka: Jestem najmłodsza z rodziny. Bracia byli ode mnie kilkanaście lat starsi. Byłam dzieckiem, gdy zmarli. Najlepiej pamiętam Adama… Odkąd pamiętam, poruszał się na wózku inwalidzkim. To było 30 lat temu. Wtedy nie wiedziano, co im dolega. Lekarze uznali, że to zanik mięśni… Mam jeszcze dwie siostry i brata, mają już dzieci, wszyscy jesteśmy zdrowi. Razem z mężem również bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Dwie kreski na teście ciążowym były spełnieniem naszych marzeń o rodzinie… Potem okazało się, że będziemy mieć synka. Chciałam tylko jednego - tego, że był zdrowy. Przez całe życie myślałam, że moja rodzina naznaczona jest piętnem SMA. Z nadzieją obserwowałam więc rozwój medycyny, która wprowadziła rozwiązania, by leczyć tę chorobę - terapię genową, badania przesiewowe… Dzień, w którym otrzymaliśmy wynik badań, że synek nie ma SMA, był dla nas najpiękniejszy na świecie. Myśleliśmy, że nie czyha na niego już żadne niebezpieczeństwo. Tata Wiktorka: Gdy urodził się synek, oszaleliśmy na jego punkcie. Przez 5 miesięcy cieszyliśmy się zdrowym dzieckiem… Synkowi w pewnym momencie zaczęły dokuczać kolki. Pediatra na wszelki wypadek wysłał nas do szpitala. Tam Wiktorkowi zrobiono szereg badań, w tym zmierzono poziom CK - kinezy kreatynowej. Wyszedł ponad 300 razy wyższy, niż miałoby to miejsce w przypadku zdrowego dziecka… To był szok… Lekarze zapytali nas, czy w rodzinie były jakieś choroby mięśni. Kiedy usłyszeliśmy to pytanie, zmroziło nas ze strachu… Gdy lekarze dowiedzieli się o zmarłych braciach żony, skierowano synka na dodatkowe badania. Mama Wiktorka: Czekaliśmy na wynik badania genetycznego jak na ścięcie. Nic jednak nie wykazało, a w naszych sercach pojawiła się nadzieja, że to Wiktor jest jednak zdrowy… Lekarze zdecydowali o kolejnym badaniu genetycznym, robionym inną metodą. Tym razem odpowiedź była jednoznaczna i brutalna. 11 października dowiedzieliśmy się, że Wiktorek cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a. Na tę chorobę zapewne cierpieli też moi bracia - niestety ciężko dotrzeć do jakiejkolwiek dokumentacji medycznej sprzed 30-40 lat… Mięśnie naszego synka słabną i umierają. Dystrofia mięśniowa Duchenne'a jest rzadką chorobą, atakuje jednego na trzech tysięcy chłopców. Gdyby Wiktorek urodził się dziewczynką, byłby zdrowy… Niestety przegrał w genetycznej loterii. Choroba prowadzi do osłabienia i powolnego rozpadu mięśni, najpierw tych odpowiedzialnych za poruszanie, potem za przełykanie i oddychanie, następnie prowadząc do śmierci. Chłopiec trafia na wózek inwalidzki, a potem pod respirator… Moi bracia w chwili śmierci byli nastolatkami. Jeśli nic nie zrobimy, taki los czeka również Wiktorka. Za kilkanaście lat pochowamy z mężem własne dziecko. Tata Wiktorka: Wiktorek, póki co, rozwija się prawidłowo. Patrząc na niego, można zapomnieć, że jest śmiertelnie chory. Choroba jednak jest z nim cały czas… Informacja o diagnozie była dla nas pierwszym szokiem, drugim na pewno będą pierwsze objawy tej choroby - kiedy Wiktorek zacznie się potykać i mieć problemy z chodzeniem… Dystrofia mięśniowa Duchenne’a kiedyś była nieuleczalna, zostało tylko powolne umieranie. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że medycyna rozwinęła się na tyle, że pojawiło się światełko w tunelu. W zeszłym roku w USA zatwierdzono terapię genową, by leczyć małych pacjentów w DMD! Terapia dostarcza kopię genu, który produkuję mikrodystrofinę, co daje szansę na zatrzymanie lub na znacznie spowolnienie rozwoju choroby. Warunek jest jeden - pacjenci muszą mieć mniej niż 5 lat i być w dobrym stanie. Niestety, terapia jest najdroższą na świecie - kosztuje blisko 16 milionów złotych. Tyle musimy zebrać, by ratować synka! Sami nigdy nie damy rady zebrać takich pieniędzy. Kwota jest niewyobrażalna… Jeśli jednak nic nie zrobimy, naszego synka czeka powolne umieranie. Odejdzie w męczarniach, podłączony do respiratora… My nie prosimy, lecz błagamy o pomoc. Terapia powinna być podana jak najszybciej, zanim choroba zabierze Wiktorkowi kolejne umiejętności. Pomóżcie nam uratować życie naszego synka. ➡️ Wiktorkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - Waleczny Wiktorek Walczy z DMD -  KLIK! ➡️ Wiktorek ponad DMD - śledź walkę Wiktorka na Facebooku ➡️ Wiktorek ponad DMD - bądź z Wiktorkiem na Tik Toku ➡️ Wiktorek walczy ze śmiertelną chorobą. Chłopiec potrzebuje 16 milionów złotych na terapię - Życie Pabianic

735 527,00 zł ( 4,6% )
Brakuje: 15 221 920,00 zł
Wojciech Zdańkowski
5 dni do końca
Wojciech Zdańkowski , 49 lat

Choroba jest postępująca i nieuleczalna❗️Ratunku❗️

Nazywam się Wojtek. W 2020 roku zdiagnozowano u mnie zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Choroba jest postępująca i nieuleczalna. Proszę, podaruj mi szansę, by cieszyć się tym, jak dorasta moja mała córeczka… Zaczęło się dość niewinnie, od bólu rąk i nóg. Słabłem z dnia na dzień. Ja – osoba, jak dotąd bardzo aktywna, pełna energii i życia. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Bolało mnie całe ciało, z trudnością oddychałem. Konsultowałem swoje dolegliwości z lekarzami, ale wszyscy widzieli w tym chwilowe osłabienie i zmęczenie. Ja też tak myślałem. Nikt nie wiedział, co mi dolega, a choroba stopniowo zaczęła się pogłębiać. Z dnia na dzień miałem coraz większe problemy z chodzeniem i funkcjonowaniem w domu i pracy.  Amputowano mi palce u prawej  ręki,  Przebyłem długą drogę, szukając pomocy, gdzie się da... Dopiero po czterech latach udało się postawić mi konkretną diagnozę, gdy udałem się po raz kolejny do szpitala, ponowiono badania i rezonans, poznałem prawdę. Brutalną prawdę – cierpię na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Lekarze twierdzą, że choroba będzie się pogłębiać.  Niestety, nie ma sposobu na wyleczenie. Mogę jedynie walczyć, by spowolnić rozwój choroby.  Ogromne znaczenie ma rehabilitacja. Powinna być prowadzona intensywnie i wieloaspektowo, na płaszczyźnie medycznej, psychologicznej, społecznej i zawodowej. Koszty są jednak ogromne…  Aktualnie jestem pod stałą opieką neurologa. Na co dzień podporą dla mnie są żona i córka, która sama przecież potrzebuje wsparcia, ponieważ jest jeszcze dzieckiem. Mimo ograniczeń pragnę pracować i walczyć o powrót do pełnej sprawności – nie tylko dla siebie, ale także dla ukochanej rodziny. Utrzymuję swoją rodzinę żonę i ośmioletnią córeczkę. Ćwiczenia, rehabilitacje, konsultacje… to wszystko obciążenia, z których nie mogę zrezygnować, bo wtedy choroba błyskawicznie odbierze mi wszystko. Dlatego bardzo proszę o nawet najmniejszą pomoc, by pokryć koszty leczenia i rehabilitacji. Każda godzina pracy ze specjalistami to nadzieja na dłuższe życie w sprawności.  Wojtek

776 zł
Pola Kibko
5 dni do końca
Pola Kibko , 11 lat

Nastolatka chora na SMA potrzebuje wózka inwalidzkiego! Pomóż!

Żyję w jednym wielkim strachu! Moja córka zachorowała na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni!  Objawy choroby pojawiły się, gdy córeczka miała 8 miesięcy, jednak diagnoza została postawiona dopiero 8 lat później! Czas odebrał jej wielką część sprawności i niestety płynie na naszą niekorzyść… Polina jednak dzielnie walczyła i potrafiła samodzielnie chodzić! Jednak w lutym 2021 r. SMA zaczęło szybko postępować, aż w końcu zabrało córeczce to, co było dla niej tak ważne… Polina przestała chodzić! Teraz córka otrzymuje leczenie w Polsce, które pomaga i wzmacnia jej ciało. Polina wymaga także rehabilitacji oraz zakupu wielu przyrządów ortopedycznych. Staram się samodzielnie opłacać te wydatki, dlatego zabrakło mi już na kolejny, teraz niemal najważniejszy… Pragnę prosić o pomoc w uzbieraniu środków na zakup wózka inwalidzkiego dla mojego dziecka. W ciągu ostatniego roku Polina znacznie urosła i obecny wózek stał się dla niej za mały. Teraz tylko on daje jej szansę na przemieszczanie się i bycie choć w pewnym stopniu samodzielną… Pola to bardzo mądra dziewczynka, ale tak się złożyło, że o jej przyszłość muszę ciężko walczyć. SMA jest poważną chorobą i pragnę ułatwić córce codzienność… Dziękuję za każdy dobry gest okazany w naszą stronę.  Mama Poliny

16 696,00 zł ( 76,09% )
Brakuje: 5 244,00 zł
Ola Gzik
5 dni do końca
Ola Gzik , 19 lat

Straszliwy wypadek 18-letniej Oli! Pomóżmy wybudzić ją ze śpiączki!

To była jedna krótka chwila, a zmieniła całe nasze życie. Jeden krótki moment, który sprawił, że nic nie jest już takie samo. 28 października 2023 roku nasza córeczka, Ola, wracając do domu, przechodziła przez przejście dla pieszych. To właśnie wtedy jeden z samochodów w nią wjechał... Gdy dowiedzieliśmy się o wypadku, cały nasz świat się załamał. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wielki i obezwładniający ból rozdzierał nasze serca. Ola z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala w Łodzi. Lekarze powiedzieli, złamania się zrosną, ale nie są w stanie określić, jakie będzie miał skutki i następstwa potężny obrzęk mózgu.  Obecnie Ola od 2 tygodni oddycha samodzielnie, odczuwa ból, powoli otwiera oczy, ale nie jest w stanie zrobić nic więcej... Jest w śpiączce i potrzebuje pilnej rehabilitacji neurologicznej, która może pomóc jej się wybudzić i umożliwić powrót do zdrowia. Nasza kochana córeczka w tym roku miała zdawać maturę. Uczyła się w swoim wymarzonym liceum, a po maturze planowała iść na studia z psychologii. Zawsze była ambitna i uwielbiała czytać. W domu stworzyła własną bibliotekę, w której zgromadziła masę książek. Części z nich nie zdążyła jeszcze przeczytać – od momentu wypadku czekają nietknięte na półkach… Niedługo przed tym feralnym dniem zdała egzamin na prawo jazdy. Udało się jej tylko raz wsiąść i samodzielnie prowadzić auto.  Wierzymy z żoną i młodszym synem, że Ola wróci i będzie tak jak to było przed wypadkiem. Wierzymy, że życie powróci do nas, do naszego domu i Ola będzie cieszyć się razem z nami. Nasza córeczka jest taka młoda, ambitna, całe życie miała zaplanowane, uwielbia gotować… Jako nastolatka marzyła nawet o udziale w  programie MasterChef. Jej głowa była pełna pomysłów, planów, działań… Chcemy pomóc naszemu dziecku wrócić, być z nią. Tak potwornie za nią tęsknimy! Ku naszej rozpaczy, ośrodki rehabilitacji na NFZ nie są wydolne, by przyjmować pacjentów od "ręki". A tutaj kluczowy jest czas! Im szybciej rozpoczniemy profesjonalną rehabilitację, tym większe mamy szanse na powrót Oli. Tylko kilka klinik komercyjnych ma takie możliwości. Niestety, jest to ogromny koszt, który przekracza nasze możliwości finansowe. Nie jesteśmy w stanie opisać naszej rozpaczy i cierpienia. Jedyne, o czym teraz marzymy, to powrót naszej córeczki do zdrowia. Błagamy o wsparcie i wpłatę każdego, kto jest nam w stanie pomóc postawić Olę na nogi i przywrócić jej świadomość. Rodzice Aneta i Mariusz oraz brat Maciek

224 800,00 zł ( 57,73% )
Brakuje: 164 562,00 zł
Radosław Fic
5 dni do końca
Radosław Fic , 41 lat

Moje marzenie? Odzyskać sprawność!

Bardzo dziękuję za całe dotychczasowe wsparcie, jakiego doświadczałem od Was w tym trudnym, pierwszym okresie po wypadku. Nie wiem, jakbym poradził sobie, gdybyście nie zjawili się w moim życiu… Zawdzięczam Wam naprawdę dużo! Nie poddałem się i nigdy nie poddam. Jednak napotkałem kolejne przeszkody… Moja historia: Wspólnie z żoną wychowujemy trójkę wspaniałych dzieci. Rodzina, to coś najcenniejszego, co mnie do tej pory spotkało. Gdyby nie oni, nie wiem, jak inaczej mogłoby potoczyć się moje życie po wypadku… To dla nich podjąłem walkę i każdego dnia daję z siebie 100%. W wyniku wypadku motocyklowego doszło u mnie do złamania trzech kręgów rdzeniowych. Straciłem czucie w nogach... Przeszedłem operację odbarczenia rdzenia, który był uciśnięty, ale na szczęście nie został przerwany.  Daje to nadzieję, że dzięki rehabilitacji kiedyś znów zacznę chodzić. Pierwszy etap powrotu do nowej rzeczywistości po wypadku mam już za sobą. Obecnie nadal się rehabilituję, ale staram się również wrócić do aktywności zawodowej oraz towarzyskiej.  Od pewnego czasu jestem zawodnikiem Sekcji Szermierki Na Wózkach Legii Warszawa. Dzięki temu mam możliwość poznawania nowych osób oraz rehabilitacji poprzez sport. Daje mi to dużo satysfakcji oraz radości. Chciałbym dalej zwiększać swoją niezależność. Największym utrudnieniem jest dla mnie samodzielne poruszanie się poza domem. Dużym ułatwieniem byłaby przystawka elektryczna do wózka inwalidzkiego. Niestety jest bardzo droga, kosztuje ponad 25 tys.!  Jest to kwota poza moim zasięgiem finansowym. Nie jestem w stanie pogodzić takiego zakupy z comiesięcznym kosztem rehabilitacji. Dlatego też zwracam się z prośbą do wszystkich osób, które chciałyby mnie wesprzeć finansowo.  Proszę, pomóż mi w realizacji celu, który tak naprawdę jest moim marzeniem. Pragnę wierzyć, że czeka mnie jeszcze dobra i łatwiejsza przyszłość. Potrzebuję tylko odrobiny Twojej pomocy… Radosław

2 628,00 zł ( 6,1% )
Brakuje: 40 402,00 zł
Alan Gumienniczuk
5 dni do końca
Alan Gumienniczuk , 11 lat

Alanek miał nie mówić – Wywalczył znacznie więcej!

Lekarze cały czas podejrzewali, że Alanek cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Mój synek długi czas nie podnosił główki, a gdy brałam go na ręce, miałam wrażenie, jakby się w nich przelewał.  W 2017 roku, gdy Alan miał 4 latka zdecydowałam się na specjalistyczne badania. Wykazały one zupełnie inną chorobę, niż dotąd przypuszczali lekarze. Mój synek cierpi na rzadką chorobę Pelizaeusa-Merzbachera. Ma ona podłoże genetyczne, więc jest nieuleczalna, a dodatkowo postępowa.  Alan nie miał mówić, komunikować swoich potrzeb, ruszać rękami i nogami… A jednak to robi! Synek zaczął już mówić w przedszkolu. Porusza się samodzielnie przy pomocy wózka aktywnego. Wszystko komunikuje, mówi, gdy potrzebuje iść do toalety, gdy coś go boli, denerwuje, cieszy. Zawdzięczamy to intensywnej rehabilitacji i zawziętości. Alanek wiele wycierpiał, by znaleźć się w takim miejscu, w jakim jest obecnie. Przeszedł aż 4 operacje – operację oczu, ale też ze względu na ogromne przykurcze operacje nóg i biodra. Ta szpitalna batalia trwała 2 lata. Przez 12 tygodni Alan miał na nogach gipsy.  Alan dzielnie wszystko znosi. Jest pogodnym chłopcem, który się nie poddaje. Potrzebujemy pomocy w dalszym opłacaniu turnusów rehabilitacyjnych, zakupu nowego wózka czy ortez. Dziękuję za każde otwarte serce! Justyna, mama Alana

5 474 zł
Natalia Przytuła
5 dni do końca
Natalia Przytuła , 31 lat

REHABILITACJA - tylko tyle i aż tyle! Proszę o pomoc...

Od urodzenia cierpię na mózgowe porażenie dziecięce, niedowład czterokończynowy i niestabilność szyjną. Moje życie to ciągły ból i strach o przyszłość… Muszę być także pod opieką neurochirurga, ponieważ od dwóch lat mam duże dolegliwości bólowe kręgosłupa. W styczniu lekarze operowali rwę kulszową. Myślałam, że na tym się skończy, ale niestety nie! W czerwcu upadłam, a to przekreśliło wcześniejsze operacje! Zapadła decyzja, że muszę przejść kolejny zabieg! Sale szpitalne i bloki operacyjne są mi już dobrze znane. Trzy lata temu miała miejsce jeszcze inna operacja z powodu uszkodzenia nerwu strzałkowego w obu nogach oraz stopy końsko-szpotawej.  Przeszłam wiele operacji. Mój powrót do w miarę normalnego życia i poprawy funkcjonowania może mi zapewnić tylko stała i intensywna rehabilitacja pod okiem profesjonalnych terapeutów. Taką kompleksową formą ćwiczeń są wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne.  One są dla mnie wybawieniem i nadzieją. Na razie mogę jednak tylko o nich marzyć, ponieważ nie stać mnie na ich opłacenie. Na co dzień muszę być pod stałą opieką wielu specjalistów: neurologa, okulisty, ortopedy, neurochirurga, otolaryngologa. Często są to wizyty prywatne, za które muszę zapłacić.  Zwracam się z apelem o wsparcie finansowe, abym dalej mogła korzystać z leczenia i opieki zdrowotnej. Tylko wtedy będę miała szansę na wzmacnianie mojej sprawności i samodzielności. Tylko tyle i aż tyle! Natalia

624 zł
Laura Banasiak
5 dni do końca
Laura Banasiak , 5 lat

Naszą córeczkę zaatakował GUZ MÓZGU❗️Błagamy o pomoc, o szansę na jej życie❗️

Wrócił! Ten, którego baliśmy się przez ostatnie lata… Który już raz chciał zabrać naszą kochaną córeczkę, który raz już został pokonany! A przynajmniej tak sądziliśmy… A teraz wrócił. WRÓCIŁ ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR MÓZGU! Musimy robić wszystko, by ocalić Laurkę. Szukamy wszelkich możliwości leczenia – to zagraniczne kosztuje miliony… Błagamy, pomóżcie nam uratować życie naszej córeczki! W sierpniu tego roku pisaliśmy do Was, wypełnieni szczęściem, że jest remisja… W kwietniu Laurka przestała brać chemię podtrzymującą. To był koniec wielu miesięcy walki z najgorszym potworem – guzem AT/RT. Ulga, rozpoczęcie normalnego dzieciństwa i normalnego życia!  W październiku tego roku kontrolny rezonans wykazał niewielkie zmiany. Lekarze podejrzewali, że to pozostałość po radioterapii i polecili kolejną kontrolę za 3 miesiące. Skonsultowaliśmy wyniki z kliniką, gdzie radioterapia się odbywała – tam wykluczyli, że mógł to być skutek naświetlań. Ze znajomym lękiem w sercach zrobiliśmy wszystko, by kolejny rezonans odbył się szybciej.  21 listopada usłyszeliśmy to, czego ze wszystkich najgorszych rzeczy najbardziej nie chcieliśmy usłyszeć – to wznowa. Nie ma wątpliwości! Potwór wrócił po Laurkę! Guz jest złośliwy, rośnie bardzo szybko! Nie było szans od razu szukać ratunku za granicą, konsultować, czekać – musieliśmy działać od razu! W zeszłą środę trafiliśmy z córeczką do szpitala. Laura dostała chemię. Po 2. cyklach będzie badanie pokazujące, czy to w ogóle działa. Lekarze bali się od razu podjąć operacji, żeby guz się nie nie rozsiał po całym mózgu i jeszcze dalej…  Trudno nam w to wszystko uwierzyć… Znów z dnia na dzień znaleźliśmy się w oku cyklonu, w środku koszmaru, który jest tym gorszy, że dzieje się naprawdę!  Śmiertelny guz mózgu… On tam jest, w główce naszej córeczki! W ukochanej główce, którą gładzimy, całujemy, przytulamy…  Już zaczynamy szukać dalszych możliwości leczenia za granicą, gdzie są inne metody leczenia. Wysyłamy dokumenty do Austrii, Niemiec, USA… Nasza lekarka powiedziała, że nawet jeśli chemia w Polsce zadziała i operacja się odbędzie, powinniśmy jechać za granicę, by tam dobić guza… Tylko jak, skoro to są kwoty, których nie mamy… Z poprzedniej zbiórki i z 1,5% podatku łącznie zostało nam nieco ponad 80 000 złotych. To nie wystarczy nawet na miesiąc leczenia w Wiedniu…  Dlatego z całego serca prosimy… Błagamy Was – pomóżcie ratować naszą córeczkę! Dajcie jej szansę na życie! Nie wyobrażamy sobie jej stracić… Nie możemy jej stracić…  Paulina i Andrzej Banasiak, zrozpaczeni rodzice Laurki * W trakcie konsultacji i trwania zbiórki może okazać się, że zarówno kwota, jak i miejsce leczenia ulegną zmianie. Walka z guzem mózgu AT/RT jest bardzo trudna, wszystko zmienia się często dynamicznie – w zależności od reakcji na leczenie. O wszystkim będziemy informować Was na bieżąco.

385 353,00 zł ( 32,05% )
Brakuje: 816 774,00 zł