Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Miron Mikitiuk
3 dni do końca
Miron Mikitiuk , 5 lat

Uciekli przed wojną, uciekają przed niepełnosprawnością! Pomagamy Mironowi!

Narodziny dziecka to prawdziwe szczęście, zwłaszcza gdy dziecko jest długo wyczekiwane. Tak właśnie było i z naszym synem Mironem. Ciężko opisać radość, jaka pojawiła się w naszych sercach, gdy usłyszeliśmy, że za 9 miesięcy na świecie pojawi się nasze wyczekane dziecko. Moment, w którym mogliśmy pierwszy raz spojrzeć w jego piękne oczka, przytulić i pocałować w czoło jest cały czas tym najpiękniejszym. Niestety, nasza radość trwała tylko 2 miesiące… Pediatra zwrócił uwagę, że dziecko nie trzyma głowy. Tak rozpoczęły się nasze poszukiwania diagnozy... Od lekarza do lekarza, z jednego badania na drugie. Po 4 miesiącach usłyszeliśmy, że Miron zmaga się z miopatią. To rzadka choroba mięśni i nerwów, które je znacznie osłabia lub prowadzi do zanikania...  Trudno opisać słowami, co wtedy czuliśmy. Łzy płynęły po policzkach… Tak bardzo się baliśmy, ale nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy szybko wziąć się w garść i zrobić wszystko, aby nasz synek samodzielnie trzymał główkę, siedział, chodził, nie miał problemów z jedzeniem posiłków i połykaniem. Niedługo po postawieniu diagnozy rozpoczęliśmy rehabilitację. Znaleźliśmy specjalistę, uczęszczaliśmy na zajęcia z logopedą, regularnie ćwiczyliśmy na basenie. Wszystkie te czynności spowodowały, że Miron, mimo choroby, zaczął samodzielnie trzymać główkę, siedzieć, a gdy miał 1,5 roku zrobił swoje pierwsze samodzielne kroki! Kiedy lekarze zapoznają się z naszą diagnozą, a później widzą synka, nie wierzą i mówią, że to cud. Ale my wiemy, że to nie cud, tylko ciężka codzienna praca, regularne zajęcia i odpowiednio dopasowana rehabilitacja. Najważniejsze to nie przerywać rehabilitacji, jednak po wybuchu wojny w naszej ojczyźnie, musieliśmy uciekać do Polski.   Specjaliści, którzy opiekowali się synkiem w Ukrainie, uważają, że nie będzie łatwo, ale jeśli nie porzucimy zajęć, Miron będzie w stanie sam naprawdę dobrze radzić sobie wśród rówieśników.  Na razie udaje nam się kontynuować zajęcia na basenie oraz znaleźliśmy centrum rehabilitacji, które zgodziło się nas przyjąć teraz, a nie za kilka miesięcy, co w naszej sytuacji jest bardzo ważne! Niestety, za wszystko musimy płacić sami. Jest nam bardzo ciężko. Nie mamy w Polsce krewnych, znajomych, przyjaciół. Uciekaliśmy w nieznane, walcząc o przyszłość naszego dziecka. Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc, wsparcie i wiarę w naszego syna. Prosimy, pomóż! Rodzice Mirona

4 107 zł
Laura Andrukajtis
3 dni do końca
Laura Andrukajtis , 5 lat

Laurka - milczący anioł... Zawalcz z nami o jej przyszłość!

Do 9 miesięcy życia córka rozwijała się prawidłowo mimo zmniejszonego napięcia mięśniowego. Bawiła się, siedziała, ładnie jadła, nawiązywała kontakt wzrokowy, mówiła 'mama' 'tata' 'baba' i swoje ulubione, wymyślone 'tiko'. Pewnego dnia, gdy miała już skończone 9 miesięcy, rano zabrałam Laurę z łóżeczka. Czułam, że jest wiotka. W kolejnych tygodniach przestała mówić, nie chciała siedzieć, nie było z nią kontaktu, miała problemy z jedzeniem, nie chciała się bawić jak wcześniej. Czułam się, jakby podmienili nam radosne dziecko na laleczkę, która tylko umie płakać. Zaczęliśmy rehabilitację ruchową, wizyty u logopedy, pedagoga, psychologa. Ma także małą wadę wzroku i musi nosić okulary. Neurolog wykrył padaczkę i do tej pory dobieramy odpowiednie leki. Skierowano nas na badania genetyczne, ponieważ przestała chwytać, zaczęła klaskać i gryźć dłonie. Dopiero 14 marca 2022 roku otrzymaliśmy wynik. Tak jak wszyscy podejrzewali – Zespół Retta. Jesteśmy załamani i jeszcze nie potrafimy sobie z tym poradzić, ale wiemy, że trzeba działać. Choroby nie da się wyleczyć, ale można leczyć jej skutki! Do tej pory Laurka nauczyła się tylko samodzielnie siadać, a ma już 3-latka. Porozumiewa się z nami za pomocą wzroku i emocji. Chcemy, aby żyło się jej najlżej i szczęśliwie jak to tylko możliwe. Potrzebujemy więcej rehabilitacji i sprzętów dla naszego Aniołka. Niestety to wszystko kosztuje i mamy nadzieję, że znajdą się osoby o wielkim sercu, które wpłacą, chociażby najmniejszą kwotę. Za każdy grosz DZIĘKUJEMY! Wiemy, że dobro wraca! Rodzice Laurki ➡️ Facebook Laurki

7 742 zł
Marcin Zadworny
3 dni do końca
Marcin Zadworny , 5 lat

Wyjątkowe serduszko Marcina potrzebuje Twojej pomocy!

Gdybym tylko mogła, oddałabym własne serce, by jego mogło być zdrowe. Niestety, wiemy, że nie wydarzy się cud, a jedyne, co mogę zrobić to wspierać mojego małego synka w walce, która będzie trwać bardzo długo... Mój cudowny synek urodził się w 41 tygodniu ciąży poprzez cesarskie cięcie. Byłam taka szczęśliwa! Nie mogłam się doczekać pierwszego spojrzenia, pierwszego dotyku. Marzyłam, by w końcu wziąć go w ramiona i cieszyć się, że jest w końcu z nami.  Niestety, nasze pierwsze wspólne chwile wyglądały zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam.  Zaraz po porodzie u Marcina zaczęły się poważne problemy z oddychaniem. Ze względu na ciężki stan i niewydolność oddechową, natychmiast został przetransportowany do innego szpitala... Niestety na miejscu, podczas szczegółowych badań wykryto u niego wrodzoną wadę serca pod postacią stenozy aortalnej. Nigdy nie zapomnę tego momentu. Strach zupełnie mnie sparaliżował. Nie wiedziałam co się dzieje, jak pomóc mojemu synkowi!  Najpierw pojawił się żal, niedowierzanie, ból. Potem pytania – dlaczego on? Jak to możliwe? Zaraz potem – co można zrobić? I najważniejsze – czy przeżyje? Wiele pytań i tak mało odpowiedzi...  Do dziś nasz rytm dnia wyznaczają regularne wizyty u specjalistów, badania i częste pobyty w szpitalach. Niestety, ostatnie wyniki wykazały silną alergię pokarmową, przez którą synek musi być na restrykcyjnej diecie i potrzebuje specjalistycznego mleka.  Leczenie, wizyty u specjalistów, leki, odpowiednie mleko – koszty ciągle rosną. Wszystkie te wydatki już teraz stają się dla mnie barierą nie do pokonania. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Bez Waszego wsparcia będzie mi niezwykle ciężko zapewnić synkowi niezbędne leczenie. Proszę, wspomóż nas w tej ciężkiej walce! Pragniemy, by jutro nie były już tak przerażające… Anna, mama Marcina

4 998 zł
Natalia Zielińska
3 dni do końca
Natalia Zielińska , 27 lat

Zatrzymane życie! Natalia potrzebuje Twojej pomocy!

Bywa, że los narzuca na nasze barki ciężar, którego nie jesteśmy w stanie dłużej nieść samodzielnie, który z każdym kolejnym krokiem jedynie przygniata nas boleśnie do ziemi, odbierając siły do dalszej drogi. Natalia zawsze była osobą o wielkim sercu i zarazem delikatnej duszy. Gdy tylko ktoś prosił ją o wsparcie, od razu wyciągała pomocną dłoń, nie chcąc nic w zamian. Jako nieliczna z osób potrafiła dawać kolejną szansę, niestety jednocześnie przez to cierpiąc do szpiku kości. Córka bardzo długo walczyła z depresją. Wierzyliśmy, że mimo tak wielu przeciwności uda jej się wygrać tę walkę o zdrowie, poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Niestety rzeczywistość nie była w stanie przygotować nas na najgorsze… W jednej chwili rozpoczęła się dramatyczna walka o życie Natalii - niedotlenienie, zatrzymanie akcji serca i długa reanimacja, podczas której powoli traciliśmy nadzieję… Później śpiączka i pobyt na oddziale intensywnej terapii. Usłyszeliśmy informacje, z którymi nie chciałby się skonfrontować żaden rodzic. Stan Natalii był krytyczny i podjęto decyzję o odłączeniu Natalii od aparatur podtrzymujących jej życie, a ja tak bardzo błagałam, by tego nie robiono... I wtedy stał się cud! Córka zaczęła samodzielnie oddychać. Wiedziałam, że mnie słyszy, że czuje i że walczy! Od tamtej pory każdy mały gest był dla mnie kolejnym cudem - łzy spływające po jej policzkach, gdy słyszała, że ja płaczę i wiele innych sygnałów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że muszę walczyć dalej, walczyć z całych swych sił o ukochaną córkę!  Natalka jest już z nami w domu rodzinnym. Rehabilitacja, ogromna determinacja i wielka miłość, którą ją otaczamy przynosi coraz większe rezultaty. Jedyną przeszkodę na ten moment stanowią ogromne koszty codziennej walki o sprawność. Proszę, bądź z nami! Pomóż nam odzyskać Natalkę! Agnieszka, mama

52 685,00 zł ( 30,17% )
Brakuje: 121 890,00 zł
Franek Sendyk
3 dni do końca
Franek Sendyk , 3 latka

Wielka walka małego człowieka! Pomóż Frankowi!

Naprawdę oddałabym wiele, aby tylko Franio nie urodził się przedwcześnie… Był taki malutki, kruchy i bezbronny, zupełnie niegotowy na to, by przyjść na świat… Tak się jednak stało, czego konsekwencje odczuwamy w każdej chwili naszego życia...  Nie mogliśmy się doczekać chwili, kiedy pierwszy raz go zobaczymy, przytulimy i poczujemy jego zapach. Tak bardzo na niego czekaliśmy! Ale poczekalibyśmy jeszcze, byle tylko był zdrowy i bezpieczny... Los zdecydował jednak za nas. Franio urodził się dwa miesiące przed terminem.  Czuliśmy się nieprzygotowani i całkowicie zaskoczeni. Do stresu związanego z brakiem wyprawki i wózka dołączyła poważniejsza kwestia, jaką jest lęk o życie dziecka... Synek był kruchy i delikatny. Jego maleńki organizm nie był gotowy do tak wczesnego porodu. Od pierwszych chwil Franek toczył zaciętą walkę, a my byliśmy całkowicie bezradni...  Synek zaraz po porodzie musiał przejść dwie skomplikowane operacje. Pięć razy musiał zmierzyć się z groźną posocznicą, która za każdym razem wprowadzała go w stan zagrożenia życia. Lista dolegliwości i schorzeń z każdym dniem rosła.  Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz: martwicze zapalenie jelit, niedokrwistość, niewydolność oddechowa, żółtaczka i podejrzenie zespołu krótkiego jelita. Podczas drugiej operacji usunięto Franiowi kawałek jelita, przez co konieczne stało się karmienie synka dożylnie...  Mimo że od tych tragicznych chwil dzieli nas kilka miesięcy to wciąż jesteśmy na początku naszej drogi... Nadal borykamy się z licznymi dolegliwościami i jesteśmy częstymi gośćmi w szpitalu. Obecnie czekamy na kolejną operację, a po niej? Po niej będzie czekało nas długie i intensywne leczenie, a także wieloprofilowa rehabilitacja. Niestety, już dziś wiemy, że koszty będą ogromne!  Pragniemy dać Frankowi szansę na dalszy rozwój, większą sprawność i lepszą przyszłość. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli, o ogromnym pokładzie ciepła i miłości… Każdy gest, który pozwoli nam zawalczyć o rozwój naszego synka, jest dla nas niezwykle ważny! Potrzebujemy Waszej pomocy! Rodzice

72 484 zł
Adam Grzyśka
3 dni do końca
Adam Grzyśka , 7 lat

Szansa na sprawność, szansa na zdrowie!

Jesteśmy rodzicami Adasia, który urodził się z Zespołem Downa. Od chwili poznania diagnozy nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Nikt z nas nie szykował się na ciężką i długotrwałą walkę o sprawność fizyczną i intelektualną naszego synka.  Nasze dziecko obciążone jest zarówno niepełnosprawnością ruchową, jak i intelektualną. Obniżone napięcie mięśniowe, zaburzenia układu nerwowego, szereg obciążeń zdrowotnych na stałe zostaną z Adasiem. Potrojenie genów niesie za sobą wiele chorób jak problemy z cukrzycą, tarczycą, słabsze wchłanianie witamin. Synek potrzebuje wsparcia na każdej płaszczyźnie funkcjonowania. Wciąż próbując nowych terapii i metod wspierania rozwoju, chcemy pomóc Adasiowi zrobić jak największe postępy. Każda podarowana złotówka ma dla nas niezwykłe znaczenie. Wizyty lekarskie, obuwie specjalistyczne, turnusy rehabilitacyjne to ogromne koszty. Kwota opieki nad synkiem wciąż rośnie. Naszym największym marzeniem jest, aby Adaś zaczął mówić. Chcemy walczyć o jego samodzielność i lepsze życie naszego dziecka. Bardzo prosimy o wsparcie. Rodzice Adasia

1 752 zł
Franio i Jaś Gielmuda
3 dni do końca
Franio i Jaś Gielmuda , 5 lat

By nigdy nie zgubić się w świecie autyzmu. Pomagamy Frankowi i Jasiowi!

Od chwili poznania diagnozy, od momentu, kiedy pogodziliśmy się z tym, że Franek zmaga się z autyzmem, podjęliśmy decyzję, że zawsze już będziemy walczyć o jego jak najlepszy rozwój. Franiu, nie ma jeszcze skończonych trzech lat. Uczęszcza jednak do przedszkola terapeutycznego, w którym czuje się naprawdę dobrze. W jednym miejscu ma zapewnioną tak bardzo mu potrzebną pomoc w postaci terapii, która dzięki temu, że jest tak intensywna, przynosi cudowne efekty.  Przedszkole to jednak nie wszystko. Franek powinien jak najczęściej uczęszczać na terapię, wyjeżdżać na specjalistyczne turnusy, mieć w domu sprzęt, który ułatwi mu zmagania z niełatwą rzeczywistością. U braciszka Franka specjaliści także podejrzewają autyzm, dlatego nasze wydatki najprawdopodobniej będą podwójne. Prosimy o pomoc, o wsparcie, które pozwoli nam walczyć o Frania i Jasia! Tomasz i Katarzyna, rodzice

13 394 zł
Paweł Nowakowski
3 dni do końca
Paweł Nowakowski , 31 lat

Koszmar chorób przypomina o sobie każdego dnia! Ratuj!

Chciałbym wrócić do normalnego życia, do mojej pracy, do realizowania planów… Chcę żyć jak zwykły, młody człowiek. Niestety nagłe pogorszenie stanu zdrowia zmieniło wszystko.  Byłem honorowym dawcą krwi oraz zarejestrowanym potencjalnym dawcą szpiku kostnego. Okaz zdrowia. Niestety, w trakcie studiów wszystko zaczęło się zmieniać... Bóle głowy i torsje zaczęły towarzyszyć mi coraz częściej. Potem pojawił się kłopoty z widzeniem. Może to problemy ze wzrokiem? Faktycznie z okularami przez pewien czas było lepiej. Ale gdy zacząłem tracić równowagę, zataczać się i tracić kontakt z rzeczywistością było już pewne, że coś jest nie tak... Tomograf, punkcja lędźwiowa i okropny ból.  Niestety w żadnym badaniu lekarze nie znaleźli niczego, co postawiłoby jednoznaczną diagnozę. Zostałem wypisany do domu tak naprawdę bez żadnego wskazania co robić dalej. Mój stan systematycznie się pogarszał.  W Boże Narodzenie zmieniło się wszystko. Upadłem w łazience, nie wiedząc, co się dzieje. Nie czułem bólu. Bez chwili zwłoki pojechaliśmy do szpitala w Krakowie. Tam kolejne  badania, jednak po konsultacji ze szpitalem w Denver, lekarze zaczęli podejrzewać, że może to być syndrom Clippers, czyli demielinizacja ośrodkowego układu nerwowego z zaburzeniami w moście. Widziałem strach całej mojej rodziny, ale starałem się nie pokazywać im, jak bardzo jestem przerażony.  Natychmiast podano mi sterydy w kolosalnych dawkach. Po paru dniach obudziłem się na oddziale intensywnej terapii. Widok bardzo cierpiących i krzyczących z bólu ludzi przerażał. Bałem się, że stanie się ze mną to samo. Jednak po paru miesiącach ciężkiej pracy w drodze do zdrowia było dużo lepiej.  Po dwóch latach byłem w stanie samodzielnie się poruszać. Po paru miesiącach rekonwalescencji, choć cały czas chory, postanowiłem wrócić na studia. Poczułem się, jakbym miał skrzydła. W 2019 roku, jako świeżo upieczony inżynier budownictwa rozpocząłem pracę w zawodzie. Byłem najszczęśliwszy na świecie, w końcu robiłem to co kocham i byłem w pełni sił! Dlaczego ta nadzieja musiała zostać mi znowu zabrana? Po trzech miesiącach pracy nagle upadłem i złamałem trzy kręgi w odcinku piersiowym. Moje marzenia legły w gruzach… Nie przygotowałem się na takie gwałtowne zmiany. Czerpałem z życia pełnymi garściami, a w jednej chwili stałem się człowiekiem niepełnosprawnym, przykutym ponownie do szpitalnego łóżka.   Potrzebuję specjalistycznej rehabilitacji  w szpitalu, ale także tej domowej.  Potrzebuję również sprzętu do ćwiczenia zwiotczałych mięśni. Wiem, że sam nie jestem w stanie sfinansować tych wydatków. Pomożesz mi? Ciężar choroby mnie przygniata…  Paweł 

22 549 zł
Dawid Burakowski
3 dni do końca
Dawid Burakowski , 39 lat

Ta choroba zabrała nam już tak wiele... Pomóż uratować Dawida!

To był letni, wakacyjny dzień w otoczeniu pięknych polskich gór. Nic nie zapowiadało, że krótki  wypad Dawida zakończy się walką o życie. W drugim dniu wyjazdu mój Dawid zaczął odczuwać pierwsze, dziwne symptomy – wtedy jeszcze wydawało się, że nie jest to nic niepokojącego. Dawid zgłaszał ból prawej strony ciała oraz ograniczenie ruchomości i odczucie braku siły w prawej ręce. Niestety ból się nasilał i trzeba było skrócić wyjazd, żeby wyjaśnić powód odczuwanych objawów. Wkrótce pojawiła się wysoka gorączka, a ograniczenie ruchomości oraz odczucie niedowładu prawej strony ciała postępowały. W takim stanie Dawid trafił do szpitala, najpierw na oddział neurologii. W ciągu dwóch dni Dawid z energicznego, aktywnego, śledzącego nowinki technologiczne oraz w pełni zdrowego mężczyzny stał się bezradnym pacjentem, a jego stan ciągle się pogarszał... Następnego dnia został przeniesiony na oddział intensywnej terapii z powodu zagrażającej życiu niewydolności oddechowej. Zaburzenia neurologiczne o charakterze niedowładu nerwów czaszkowych i porażenia wiotkiego szybko narastały. Lekarze długo walczyli o życie Dawida zanim ustalili czym spowodowana jest cała lista objawów: 40-stopniowa gorączka, niedowład prawej kończyny górnej, dyzartria (zaburzenia mowy) i dysfagia (zaburzenia przełykania) oraz podwójne widzenie. Lecz koszmar dopiero się zaczynał, a kolejne dni przynosiły tylko następne złe informacje. Obrzęk mózgu, śpiączka mózgowa, porażenie czterokończynowe oraz konieczność zrobienia tracheotomii – to tylko kilka terminów medycznych, które zburzyły świat. Po kilkunastu dniach udało się określić przyczynę: Zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego spowodowane wirusem odkleszczowego zapalenia mózgu z neuroboreliozą oraz ostrą niewydolnością oddechową. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy lekarze robili co w ich mocy, żeby ustabilizować stan Dawida. Teraz zacznie się kolejna walka dla niego i o niego - o to aby mógł samodzielnie jeść i pić, mówić, czytać, poruszać się, a co najważniejsze wrócić do cieszenia się życiem jak wtedy  w górach. W tej walce musimy sięgnąć po wszystkie dostępne terapie, aby ułatwić Dawidowi powrót do sprawności. Im szybciej ją rozpoczniemy, tym lepsze efekty będziemy w stanie uzyskać. Ta walka wiąże się niestety z bardzo bolesną, długą i kosztowną rehabilitacją dlatego bardzo potrzebna jest pomoc!

112 100,00 zł ( 83,29% )
Brakuje: 22 475,00 zł