Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Cybulska
13 dni do końca
Ewa Cybulska , 60 lat

Nadzieja na życie nie ma ceny... Pomóż mi!

Diagnozę "rak jajnika" poznałam 13 maja 2020 roku. Miałam szczęście, że pomimo pandemii po 7 dniach leżałam na stole operacyjnym. Moje życie z dnia na dzień zupełnie się zmieniło. Wspaniały Pan Profesor pomimo znacznego zaawansowania guza wyciął wszystko. Później była chemia i kilkanaście wlewów leku finansowanego przez NFZ. We wrześniu 2021 wznowa i kolejna chemia. W listopadzie 2022 roku początek następnej. Wtedy już musiałam poczekać na decyzję, jakie będzie leczenie. Po operacji usłyszałam od profesora, że raka jajnika trzeba traktować jak chorobę przewlekłą. I tego się trzymam. Staram się być "dzielna" i chyba mi się udaje... Nie poddaję się, szukam dodatkowych możliwości leczenia poza systemem. Niestety jest to bardzo kosztowne. Nasze rodzinne zasoby finansowe są na wyczerpaniu... Nie mam środków i nie mogę o nie sama powalczyć — choroba nie pozwala mi już na pracę.  Będę wdzięczna za pomoc w finansowaniu tego dodatkowego leczenia. Są to metody stosowane w wielu krajach, ale nie są finansowane przez NFZ. Pomożesz mi?  Ewa

2 290,00 zł ( 10,49% )
Brakuje: 19 540,00 zł
Szymon Kończyk
13 dni do końca
Szymon Kończyk , 8 lat

Żeby Szymek powiedział "Mama" i "Tata"!

Przedstawiam Wam naszego synka Szymonka. Szymuś urodził się z wadą genetyczną – Zespół Downa i wadą wrodzoną Zespół Wynicowania i Wierzchniactwa.  W pierwszych minutach swojego życia został zabrany z moich ramion i umieszczony w innym budynku na oddziale chirurgii, gdzie parę dni po urodzeniu przeszedł 2 operacje pęcherza moczowego  - niestety w 100% nieudane. Był to dla nas bolesny i trudny czas – nie jest łatwo patrzeć na cierpienie swojego malutkiego nowonarodzonego dziecka i nie móc być z nim cały czas, tulić i pocieszać.  W wieku 11 miesięcy operacja zamknięcia pęcherza moczowego została kolejny raz powtórzona w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Aby zapewnić jej skuteczność konieczne było złamanie talerzy biodrowych, aby zbliżyć do siebie kości spojenia łonowego nieprawidłowo zbudowane. Operacja trwała około 5 godzin i wymagała bardzo głębokiej narkozy, a następnie przetaczania krwi. Szymuś następnie leżał 3 tygodnie w gipsie od klatki piersiowej do kolan. Nie mieliśmy możliwości podnoszenia i przytulania go w tym czasie, co było dla obu stron trudne i smutne. Na szczęście operacja była udana, chociaż ze względu na parokrotne ingerencje chirurgiczne na pęcherzu moczowym, za parę lat czeka naszego synka kolejna operacja - utworzenie urostomii. Pęcherz moczowy po tylu cięciach i z takimi bliznami nie podejmuje do dziś prawidłowej pracy i będzie musiał być na stałe usunięty.  Szymonek dopiero po wyjściu ze szpitala w wieku 12 miesięcy zaczął się przekręcać na brzuszek i podnosić główkę. W wieku 2 lat sam usiadł i niedawno mając 5 lat i 6 miesięcy zaczął samodzielnie chodzić.  Prawdopodobnie ze względu na trudną historię medyczną – wadę genetyczną oraz poważne operacje – jego rozwój jest znaczenie opóźniony. Nadal mówi niewyraźnie zaledwie parę słów, nie komunikuje większości swoich potrzeb, nie bawi ze swoją o 2 lata młodszą siostrą, nie woła mama i tata, na co czekamy z wielkim utęsknieniem. Nie wiemy, co dzieje się w jego kochanej główce.  Niemniej Szymuś jest dzieckiem bardzo pogodnym, często uśmiechniętym, szukającym naszej bliskości i kochającym muzykę.  Cieszymy się każdym jego postępem. Ostatnio zaczął pokazywać palcem na różne przedmioty i mówić „to”, gdy czegoś potrzebuje. To kolejny mały krok, aby nasze światy się spotkały.  Szymonek dodatkowo, jak wiele dzieci z Zespołem Downa, ma upośledzoną odporność. Ciągłe infekcje nie pozwalają mu korzystać w pełni z przedszkola specjalnego i zajęć rehabilitacyjnych, które się tam odbywają. Nadrabiamy te zaległości wyjeżdżając na turnusy rehabilitacyjne do prywatnych ośrodków, których koszt sięga 8 tysięcy złotych za 2 tygodnie. Wydatki na leczenie i terapię naszego synka są ogromne. Jest zdalnie pod opieką kliniki w USA, gdzie dobierane są dla niego odpowiednie preparaty i witaminy, aby wspierać jego rozwój i układ immunologiczny (koszt 2-letniej terapii to około 120 tys zł). Dodatkowe zajęcia terapeutyczne poza programem przedszkolnym, wizyty lekarskie, turnusy rehabilitacyjne są dla nas wielkim wysiłkiem finansowym, który nie byłby możliwy bez Waszej pomocy. Dlatego zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe naszego synka Szymonka.  Z całego serca dziękujemy za każdą złotówkę i z utęsknieniem czekamy, aby usłyszeć z jego ust wołanie „Mamo! Tato!”.  Rodzice

49 175,00 zł ( 38,52% )
Brakuje: 78 484,00 zł
Lucyna Komorek
13 dni do końca
Lucyna Komorek , 69 lat

Życie, które przerwał wypadek... Pomóż Lucynie!

Wychodząc z domu, mama zostawiła na blacie kubek z kawą i otwartą książkę na kanapie - przecież miała do niej wrócić. Nie wróciła – ani do książki, ani do domu. 18 września 2021 roku moją mamę, na przejściu dla pieszych, potrącił samochód. Nikomu, nigdy nie życzę informacji, że życie ukochanej mamy jest zagrożone, a ona sama walczy o życie w szpitalu… Obrażenia były bardzo poważne: pęknięta czaszka, wylew, złamane kości miednicy, kości udowej i żeber. Każdego dnia modliłam się, by spojrzeć jej w oczy, złapać ją za rękę, usłyszeć jej głos. Po trzech, długich tygodniach wybudzono mamę ze śpiączki i przeniesiono do kliniki rehabilitacji funkcjonalnej. Skutki wypadku nie zagrażały już jej życiu, lecz musi minąć wiele miesięcy leczenia i rehabilitacji, by mama znów mogła być samodzielna.  Prawa strona ciała jest sparaliżowana, jest tlenozależna ze względu zaburzenia oddychania i niską saturację. Nie może samodzielnie jeść, odżywiana jest za pomocą PEGa, cierpi z powodu bolesnych odleżyn… Serce mi dosłownie pęka. Wierzę jednak, że ze wsparciem dobrych ludzi uda się przywrócić mamie zdrowie i życie jakie znała. Miała tyle planów, które odkładała na później, na emeryturę.  Jej stan jest ciężki, a codzienne zmartwienia nie ułatwiają powrotu do zdrowia. Szukam wsparcia i pomocy, które da zabezpieczenie na niezbędną rehabilitację dla mamy. Ufam, że się uda, że ten straszny czas minie, a plany odkładane na później w końcu się zrealizują. Joanna – córka Lucyny

24 913,00 zł ( 24,39% )
Brakuje: 77 215,00 zł
Vanessa Majer
13 dni do końca
Vanessa Majer , 9 lat

Życie z cukrzycą to walka o przetrwanie! Pomóż Vanessie!

Jeden wieczór. Jeden objaw. To wystarczyło. Beztroska radość z wychowania córki zamieniła się w nieustanną walkę o normalność dla małego człowieka... Vanessa skakała, tańczyła, była pełna sił. Rano nie potrafiła utrzymać główki w pionie. Przestraszyłam się. Szybko pojechałam z córeczką najpierw do lekarza, a później do szpitala. Tam dowiedziałam się, że Vanessa ma cukrzycę. Kwasica ketonowa, bezpośrednie zagrożenie życia. To cukrzyca typu pierwszego. Najbardziej niebezpieczna z dwóch odmian choroby. Wszystko brzmiało przerażająco, ale nie wiedziałam jeszcze, co oznacza to dla mojego dziecka i dla mnie. Podczas ponad dwutygodniowego pobytu w szpitalu zasięgnęłam wszystkich informacji, jakie powinnam posiadać o opiece nad chorym na cukrzycę dzieckiem. Jednak teoria a praktyka to dwie kompletnie różne sprawy... Od tego momentu życie i zdrowie Vanessy zależy wyłącznie ode mnie. Ciągła kontrola cukru, wyliczanie wartości posiłków i godzin ich podania. O chorobie nie możemy zapomnieć nawet na chwilę. Najgorsze są nieprzespane noce. Małe dziecko nie informuje o niskim lub wysokim poziomie cukru. Zagrożenie śpiączką może pojawić się nawet 20 minut od ostatniego pomiaru. Od prawie roku żyję w obawie o życie córeczki. Wahania poziomu cukru są częste, a hiperglikemia wyrządza nieodwracalne szkody w organizmie. Co to oznacza? Chwila mojej słabości może być tragiczna w skutkach. Do powikłań cukrzycowych należą kłopoty z nerkami, zaburzenia wzroku, choroby serca i wiele innych... Nigdy bym sobie nie darowała, gdyby przez choćby najmniejsze zaniedbanie, mojemu dziecku stała się krzywda. Wszelkie powikłania mogą doprowadzić nawet do śmierci. Nie chcę o tym nawet myśleć, ale myślę. Codziennie. Vanessa ma dopiero sześć lat i nie jest w stanie określić tego co faktycznie ją spotkało. Ale wystarczy jej płacz podczas zmian sensora. Wystarczy nagła zmiana nastroju, dogłębny smutek przy wahaniach poziomu cukru. Od razu wiem, że coś jest nie tak i że odczuwa ból w tych momentach. Potem jest długie milczenie. Nie ma siły nawet zapłakać. Przecież ona jeszcze nie jest w stanie tego do końca zrozumieć. Córeczka na stałe przyjmuje leki. Nasz kalendarz jest pełny od zaplanowanych wizyt w szpitalu oraz gabinetach różnych specjalizacji medycznych. Leczenie cukrzycy i powikłań po takim silnym ataku, jaki miała Vanesska to duży koszt. Proszę w imieniu swoim, ale przede wszystkim w imieniu Vanessy o wsparcie. Wierzę, że za jakiś czas Vanessa podziękuje za okazaną pomoc i wsparcie. Kocham ją całym sercem – jest moją radością i szczęściem. Pomimo zmęczenia, jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, byle by mogła zacząć żyć i funkcjonować w miarę normalnie jak dzieci w jej wieku. Wiem, czym jest cierpienie i walka o to, by móc rano otworzyć oczy – sama toczę tę walkę codziennie od kilku lat, jako pacjentka onkologiczna. Pomimo tego bólu, zmęczenia i cierpienia – właśnie dzięki mojej córeczce jestem w stanie walczyć o to, by jej życie i dzieciństwo było po prostu szczęśliwe. Entuzjazm i radość w jej oczach jest lekiem i motorem do walki z chorobą. Z Waszą pomocą będzie nam zdecydowanie lżej! Ewelina – mama Vanessy Licytacje dla Vanessy

22 284,00 zł ( 64,44% )
Brakuje: 12 295,00 zł
Kacper Kopański
Pilne!
13 dni do końca
Kacper Kopański , 16 lat

Postępująca choroba może zabić Kacpra! Trwa walka o operację ostatniej szansy!

Jeśli choroba będzie postępować w takim tempie, zabije Kacpra w ciągu kilku miesięcy! Nie ma czasu do stracenia - razem mamy szansę uratować życie! _____ Na jego przyjście na świat przygotowywaliśmy się z ogromną ekscytacją. Mieliśmy już wybrane imię, pokoik czekał na nowego mieszkańca, a my z niecierpliwością odliczaliśmy dni do pierwszego spotkania. Na dzień przed porodem usłyszałam wiadomość, która dosłownie zwaliła mnie z nóg - synek miał przyjść na świat z poważną chorobą - rozszczepem kręgosłupa i najprawdopodobniej z przepukliną oponowo-rdzeniową. To był moment, w którym świat się zawalił. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że właśnie przekraczamy pierwszy krąg piekła. Tuż po przyjściu na świat czułe ramiona rodziców zostały zastąpione specjalistycznym sprzętem. Kolejne wiadomości budziły coraz większy strach… Stan Kacpra określano jako krytyczny, a nam nie dawano nadziei na przyszłość. Pierwsza operacja została przeprowadzona, kiedy Kacperek miał zaledwie jeden dzień…  Nasza późniejsza historia wiedzie głównie przez kolejne oddziały i niekończącą się hospitalizację. Choć jej początek sięga 2008 roku, do dziś, prawie 6 lat życia Kacpra to przedłużające się pobyty w szpitalach. Pierwszą noc we własnym łóżeczku, synek spędził mają dopiero 11 miesięcy. Do tego czasu jedynym znanym domem były szpitalne sale lub przerażająca izolatka. Wciąż pamiętamy ten moment, gdy rutynowy zabieg prawie skończył się tragedią… Założenie gastrostomii miało być ostatnim przystankiem przed powrotem do domu, a tymczasem życie znów zawisło na włosku. Doszło do zapalenia otrzewnej i w rezultacie do posocznicy W pewnym momencie lekarze powiedzieli, że możemy wejść do sali, by się pożegnać. Nie mogliśmy w to uwierzyć, czuliśmy się jak w transie - przerażenie ściskało gardła, a łzy same płynęły po policzkach. Kolejne kroki w kierunku łóżeczka, podświadomie chyba chcieliśmy opóźnić ten moment, w którym okaże się, że przegraliśmy. Tymczasem wydarzył się cud! Serce Kacpra znów zaczęło bić!  Minęło kilka lat, a my znów walczymy o cud! Ten musi się wydarzyć, by Kacper mógł żyć! W tym momencie naszym najpoważniejszym przeciwnikiem jest postępująca w zastraszającym tempie skolioza. Zmiany w kręgosłupie to ogromne zagrożenie - jeśli płuca zostaną zmiażdżone, oddech Kacpra zatrzyma się na zawsze, a wtedy na pomoc będzie za późno!  Musimy ruszyć na ratunek, dopóki jest taka możliwość, ale jedyną szansą na pomoc jest operacja w Instytucie dr Paleya w USA. Zabieg będzie bardzo skomplikowany, specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że przypadek Kacpra to dla nich ogromne wyzwanie. Dla nas również, bo leczenie zostało wycenione na ogromną kwotę - ponad 2 miliony złotych! Kwota dla nas niewyobrażalna! Rachunek, który musimy zapłacić, by ratować życie naszego dziecka! Potrzebujemy pomocy i wsparcia! Dla nas jesteście jedyną nadzieją, ostatnią deską ratunku! Kacper przeszedł piekło - na stole operacyjnym był poddawany zabiegom już 35 razy! Dla niego każda kolejna operacja to rosnące zagrożenie! Boję się, że organizm wykończony walką, podda się, zanim uda się znaleźć wsparcie. Balansujemy na granicy rozpaczy, ale musimy spróbować. Gdybyśmy tego nie zrobiła, już zawsze czulibyśmy się winni... Kacper, mimo przeciwności, kocha życie całym sobą. On bariery traktuje jak wyzwania, wysiłek związany z walką o sprawność to dla niego codzienność. Nasz syn jest prawdziwym wojownikiem, a najlepsze, co możemy mu dać to kolejna szansa. Strach przed śmiercią może zniknąć, jeśli wyciągniesz do nas pomocną dłoń! Proszę, kolejnej szansy nie dostaniemy!  Rodzice

336 512,00 zł ( 14,58% )
Brakuje: 1 971 497,00 zł
Sylwia Kardasz
13 dni do końca
Sylwia Kardasz , 38 lat

By w przyszłości usłyszeć głos córki!

Szum, pisk, szmer - to słyszę najczęściej. Właściwie nie ma minuty, w której czułabym się swobodnie. Choroba przyszła niespodziewanie, nie pytając o pozwolenie. Dopiero co zaczęłam układać sobie życie… Świeżo upieczona żona, dziecko w drodze. I początek najgorszego rozdziału. Od roku zmagam się z otosklerozą, niedosłuchem mieszanym prawostronnym i niedosłuchem przewodzeniowym lewostronnym. Choroba niszczy mój słuch, a szumy i piski, które powoduje, są nie do wytrzymania. Na tę chorobę zapada mniej więcej jedna na 250 osób, więc… Dlaczego ja? Przyczyny otosklerozy nie są znane. Może to być czynnik genetyczny, płeć, bo kobiety chorują częściej… U mnie pojawiła się w trakcie ciąży, zamieniając, ten wyczekany i upragniony czas, w ogromny stres. Czy wyobrażasz sobie życie 24 godziny na dobę z głośnym szumem i piskiem? Ja od ponad roku nie przespałam ani jednej nocy. Permanentne niewysypianie się wpływa fatalnie na moją psychikę. Mam po prostu dość! Jestem młodą mamą i chciałabym dalej słyszeć, co mówi do mnie moja córeczka. Chciałabym być dla niej oparciem, uczestniczyć w jej życiu w tych dobrych i złych chwilach. Słyszeć opowieści ze szkoły, czuć, że zwraca się do mnie z każdym problemem. Bardzo się boję, że w przyszłości będę nie taką mamą, jak sobie wymarzyłam.  Potrzebuję operacji, dzięki której lekarze zamontują mi specjalną protezę, co pozwoli w dużym stopniu poprawić mój słuch i zatrzymać postępującą chorobę. Terminy na NFZ to lata czekania. Czas, którego po prostu nie mam. Lekarz poinformował mnie, że operacja musi odbyć się natychmiast - inaczej po prostu stracę słuch. Potrzebuje również aparat słuchowy, który jest bardzo kosztowny oraz przejść terapię, żeby pozbyć się szumu i pisku.  Nadzieja na lepsze jutro daje mi siłę, by działać i walczyć. Największą motywacją jest moja rodzina, którą bardzo kocham. Każda Twoja najmniejsza pomoc jest dla mnie bardzo ważna. Tak bardzo chcę wrócić do normalności. Cisza mnie przeraża… Proszę, nie bądź obojętny! Sylwia  → nadmorski24.pl Mieszkanka Kosakowa może przestać słyszeć. Pomóż jej walczyć o zdrowie

9 887 zł
Maja Kultys
13 dni do końca
Maja Kultys , 10 lat

Na ratunek nóżce Mai❗️Pomoc potrzebna na już!

Majunia jest taka dzielna… Tak dzielna, jak nie powinno być żadne dziecko. Przeszła już wiele operacji, doświadczyła wiele bólu… Jednak tak trzeba, innej drogi nie ma, jeśli chcemy ocalić jej nóżkę… Maja mówi, że kocha swoją nóżkę i mamy nie pozwolić jej obciąć! Nie pozwolimy nigdy i choć przed nami długa i kosztowna droga, nie poddamy się! Jednak bez Twojej pomocy nie damy rady… Nasza córeczka urodziła się 23 marca 2014 roku z deformacją prawej nogi: nie ma kości piszczelowej, dwóch kości śródstopia oraz palców II, III, IV. Maja nie zgina kolana, nie porusza stopą. Dzięki pomocy wspaniałych Darczyńców przeszła długie i bolesne leczenie w USA, podczas którego dr Paley zrekonstruował jej nogę, ratując ją przed amputacją! Teraz Maja nosi specjalny aparat, bez którego nie może chodzić ani stawać.  Niestety mimo pokładanych wielkich nadziei, jej chora noga wciąż nie rośnie i potrzebuje pomocy... Walka Mai o sprawność wciąż trwa! Przed nami wydłużanie kości strzałkowej. Różnica między chorą a zdrową nogą wynosi już 9 cm. By móc nadal chodzić na własnych nogach, Maja musi kontynuować swoją trudną drogę: operację i długą rehabilitację, które niestety są bardzo drogie.  Koszt leczenia w Europejskim Instytucie Paleya wynosi ponad 260 000 zł. Każda złotówka przybliża Maję do większej sprawności. Jej niepełnosprawność nie zniknie, ale możemy sprawić, że Maja będzie sama chodzić! Gdy pomyślę, że cały ten trud, ból i łzy miałyby pójść na marne, moje serce ściska żal. Dzisiaj przyszłość mojej córeczki jest zagrożona.  Już w 4 miesiącu ciąży dowiedziałam się, że z moim dzieckiem jest coś nie tak... Lekarz podejrzewał szereg wad - krótsza nóżka była jedną z nich. Ale tym przejmowaliśmy się najmniej - sen z powiek spędzały nam nerka i serce. Kolejne tygodnie upłynęły na niezliczonych badaniach i wizytach u specjalistów. Nie poddaliśmy się rozpaczy, chociaż fale bólu zalewały nas w najmniej odpowiednich momentach. Musieliśmy być silni - dla naszej córeczki! Już wtedy zaczęliśmy szukać ratunku, największej szansy, dzięki której Maja byłaby zdrowa i szczęśliwa… Szczęście w nieszczęściu - jedyną wadą, z jaką Maja przyszła na świat, była niezwykle skomplikowana wada nóżki - tibial hemimelia - brak kości piszczelowej, dwóch kości śródstopia, brak palców II, III, IV prawej stopy. W Polsce jedyne co mogli zaproponować, to amputacja i protezowanie do końca życia. Nadzieję znaleźliśmy w USA - tam rozpoczęła się walka o nóżkę! Dzisiaj, gdy patrzę na moją radosną córeczkę, która tak dzielnie sobie radzi, mimo krótszej nóżki, nie mogę nawet myśleć o tym, że mają ją amputować… Przecież jest możliwość, by Maja była sprawna, by mogła chodzić! Jadąc na pierwszy etap leczenia, wiedzieliśmy, że konieczna będzie kolejna operacja wydłużania kończyny. Sądziliśmy - naiwnie, jak się okazało - że NFZ zgodzi się na refundację, bo przecież nikt w Polsce nie jest w stanie się podjąć tak skomplikowanej operacji. Tymczasem zderzyliśmy się ze ścianą… Od tego czasu sami - z pomocą setek Darczyńców, których poruszył los naszej małej, dzielnej córeczki - zbieramy na kolejne etapy ratowania nóżki. Przed nami kolejny. Dr Paley stwierdził, że Maja jest już gotowa na wydłużenie kości, mogłoby się rozpocząć to już, teraz! Jednak nie możemy nic zrobić, dopóki nie zdobędziemy ogromnej kwoty… Brakuje nam ok. 140 000 złotych. Prosimy, pomóż… Pomóż naszej córeczce! Rodzice

55 969,00 zł ( 37,57% )
Brakuje: 92 968,00 zł
Anna Przyłuska
13 dni do końca
Anna Przyłuska , 58 lat

Obudzić się z koszmaru, który śnię już zbyt długo... Proszę, pomóż!

Od roku budzę się, zastanawiając, co będzie dalej. Od roku żyję ze świadomością, że nowotwór złośliwy zagraża mojemu życiu. Od roku wiem, że nie mogę się poddać, bo bardzo chcę i mam dla kogo żyć! Informacja o tym, że mam nowotwór przewróciła mój świat do góry nogami. Nie potrafię opisać, co czułam kiedy lekarze powiedzieli mi o najnowszej diagnozie. Byłam przerażona, bez nadziei na jakikolwiek pozytywny przebieg wydarzeń. Świadomość choroby pozbawiła mnie możliwości normalnego funkcjonowania. Dni mijały, a ja dzięki wsparciu moich najbliższych, zmieniałam nastawienie. Poczułam, że dam radę zawalczyć o zdrowie. Rozpoczęłam bardzo długą i ciężką przygodę z osteosarcomą, z którą zamierzam wygrać! Każdy kolejny dzień to dla mnie wyzwanie, ale i nadzieja, że tym razem usłyszę dobrą informację, że nowotwór odpuści.  W maju ubiegłego roku przeszłam chemioterapię z nadzieją, że uda mi się uratować nogę. Pierwsze podania przebiegły pomyślnie. Niestety, później ból nogi się nasilił oraz pojawiła się wysoka gorączka. Ból był tak silny, że zostałam przykuta do łóżka i pozbawiona samodzielnego funkcjonowania. W nodze pojawiła się zakrzepica. Guz bardzo się powiększył i osiągnął wymiary 12×19 cm, co doprowadziło do zniszczenia kości. Co gorsza, okazało się, że nowotwór zaatakował również płuca. Czułam, że powoli tracę nadzieję, ale wciąż potrafiłam wykrzesać z siebie wiarę, że nie wszystko stracone.  W przeciągu 3 miesięcy ilość zmian guzkowych zwiększyła się pięciokrotnie! W dniu zaplanowanego trzeciego kursu chemioterapii okazało się, że guz w kości udowej zagraża mojemu życiu i konieczna jest natychmiastowa amputacja nogi. Po operacji było mi bardzo ciężko dojść do siebie zarówno fizycznie jak i psychicznie. Codziennie rano budzę się z myślą, że to tylko sen i zaraz stanę na własnych nogach. Często dokuczały i nadal dokuczają mi bóle po amputacji, które przypominają mi o mojej nodze, a ja niestety zostałam skazana na wózek.  Zmiany w płucach rosną. Lekarze nie są w stanie powiedzieć, jak zadziała kolejna chemia, a ja mam tylko jedno marzenie - znów poczuć, że jestem samodzielnym człowiekiem, otrzymać protezę, która pozwoli mi stanąć na własnych nogach! Dzięki niej mam szansę poczuć się jak dawniej! Będę bardzo wdzięczna za każdą okazaną pomoc, za każdą złotówkę, która przybliży mnie do celu! Anna

12 771,00 zł ( 35,19% )
Brakuje: 23 520,00 zł
Joanna Zboromirska Łędzka
13 dni do końca
Joanna Zboromirska Łędzka , 50 lat

By choć przez chwilę nie bać się o życie...

Myślałam, że najgorszy będzie ból. Od momentu, w którym usłyszałam diagnozę, wiem jednak, że najgorszy jest strach. Mam raka, chłoniaka. Przeszłam chemioterapię, przeszczep komórek macierzystych i każde inne leczenie, które dawało, chociaż cień nadziei na życie. Najbardziej pamiętam jednak strach. Bałam się, że będę bezsilna, że mnie zabraknie, że zostawię moje dziecko zupełnie samo na tym świecie... A kiedy wreszcie wróciłam po tym wszystkim do domu, bałam się, że choroba wróci. Spełnił się mój koszmar. Badania wykazały zmiany w płucach. I znów bardzo się boję. Boję się nawet oddychać, bo zanieczyszczone powietrze jest dla mnie niezwykle niebezpieczne. I chociaż problemy wciąż się piętrzą, ja nie tracę nadziei na lepsze jutro. Wiem jednak, że aby ono nadeszło, potrzebuję Twojej pomocy!  Joanna      

1 046,00 zł ( 19,74% )
Brakuje: 4 252,00 zł