Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Szefer
13 dni do końca
Krzysztof Szefer , 47 lat

By codzienność była łatwiejsza choć odrobinę...

Od wielu lat jestem osobą niepełnosprawną i poruszam się na wózku. Chciałbym móc aktywniej spędzać wspólne chwile z rodziną i znajomymi. Wyjazdy w góry czy zwykłe przejażdżki po ścieżkach rowerowych byłyby zarówno formą rehabilitacji, jak i miłym elementem spędzania wspólnego czasu. I tu pojawiło się marzenie – zakup handbike – roweru z napędem ręcznym, który umożliwiłby mi swobodne przemieszczanie się na dłuższych trasach. Problem w tym, że koszt takiego sprzętu przewyższa możliwości większości zdrowych osób, a co dopiero osoby niepełnosprawnej. Jest to kwota około 35 tysięcy złotych. W tym miejscu zwracam się do ludzi dobrej woli z gorącą prośbą o pomoc w realizacji tego celu. Każda wpłacona złotówka będzie przybliżała mnie do spełnienia marzenia – bym mógł poczuć się, choć odrobinę, wolnym i niezależnym człowiekiem, jak przed wypadkiem. Złożyłem wniosek o dofinansowanie z PCPR, ale nawet jeśli zostanie mi udzielone takie wsparcie, nie pokryje ono całego kosztu zakupu. Osoby niepełnosprawne mają wiele potrzeb, których nie są w stanie same zrealizować. Poza koniecznym leczeniem i rehabilitacją, jest to zakup sprzętu, potrzebnego do rehabilitacji, czy konieczność dostosowania mieszkania do osoby poruszającej się na wózku. Dobrze znam te potrzeby z własnego doświadczenia i tym bardziej doceniam każdą złotówkę. Bardzo proszę o wsparcie w realizacji mojego marzenia i zapewniam, że jak najlepiej wykorzystam każdą darowiznę przekazaną na moją osobę.

982,00 zł ( 2,75% )
Brakuje: 34 624,00 zł
Karol Smętek
13 dni do końca
Karol Smętek , 14 lat

Choroba, która może prowadzić do śmierci! Pomagamy Karolowi!

Życie jest naprawdę niesprawiedliwe. Zwłaszcza wtedy, kiedy wielkie nieszczęścia spotykają małe, bezbronne i niewinne dzieci... Tak trudno się z tym pogodzić...  Gdy Karol przyszedł na świat, był zdrowym, książkowo rozwijającym się chłopcem. Niestety, od samego początku dużo chorował. Infekcje ucha, gardła, oskrzeli, bóle brzucha, mięśni – to była niemal nasza codzienność. Byliśmy jednak spokojni, ponieważ lekarze za każdym razem zapewniali nas, że to przejściowe i lada moment minie.  Niestety, w 2019 roku stan Karola znacznie się pogorszył. Pojawiły się drgawki, tiki, krzyki. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Zaczęliśmy się niepokoić... Bez zastanowienia rozpoczęliśmy nasz maraton. Biegaliśmy od lekarza do lekarza i szukaliśmy pomocy. Był to dla nas bardzo wyczerpujący czas, pełen narastającego lęku i permanentnego stresu.  Początkowo padła diagnoza zespół Tourette'a. Niestety, tragiczne w skutkach leczenie nie przyniosło żadnej poprawy. Wiedzieliśmy, że musimy szukać dalej. Wykonaliśmy niezliczoną ilość prywatnych badań, które w końcu pozwoliły poznać nam prawdę. U Karola zdiagnozowano boreliozę, a także zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Trudno mi opisać słowami to, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest tak poważnie chore...  Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie wlewami z immunoglobulin. Udało nam się zdobyć środki na pierwszy cykl, po którym niemal od razu było widać poprawę. Niestety, nie na długo, ponieważ ostatnie badania wykazały, że stan Karola znów się pogorszył. By mój syn miał szansę w pełni wyzdrowieć, konieczne są trzy wlewy w odstępie maksimum 8 tygodni, a  także dodatkowe leczenie boreliozy, które również dużo kosztuje... Codzienne rano budzę się i czuję narastające poczucie lęku. Boję się, że jeśli Karol nie podejmie odpowiedniego leczenia choroba w szybkim czasie może doprowadzić do kolejnych katastrofalnych skutków – najpierw niepełnosprawności, a następnie śmierci.  Nie mogę pogodzić się z tym, że od pieniędzy zależy życie mojego dziecka, dlatego proszę, pomóż! Beata, mama

56 424 zł
Krzysztof Drozd
13 dni do końca
Krzysztof Drozd , 48 lat

Rak nie może wygrać! Krzysztof walczy, ale potrzebuje pomocy!

Choroba nowotworowa to strach, niepewność i ciągły stres. Paradoksalnie w chwili, kiedy jesteśmy najsłabsi, musimy być jednocześnie najsilniejsi! Od tej walki zależy życie, ale trudno jest walczyć bez pomocy! Proszę Was o pomoc w walce z chorobą nowotworową! W tym ciężkim czasie trudno jest przetrwać leczenie samemu – Krzysiek. Rok 2021 – w październiku mąż pojechał do pracy do Francji z bardzo fajną brygadą, bardzo zadowolony z  pracy, współpracowników, warunków w jakich mu przyszło mieszkać. Do Polski wrócił na Święta Bożego Narodzenia, był bardzo nerwowy, strasznie niespokojnie spał, pytałam, co mu dolega, a on mi odpowiadał – nie wiem, tracę chęci do życia i pracy. Po każdym dniu, kiedy wracałam do domu po pracy, córki mówiły mi, że tata ciągle śpi. Przyglądałam mu się każdego dnia i widziałam, że z dnia na dzień po świętach  robi się bardzo blady i słaby. Zapisałam go lekarza rodzinnego, aby zrobić podstawowe badania. Wyszła niska hemoglobina, lekarz skierował nas na badanie USG brzucha na NFZ na marzec. Nie czekaliśmy, poszliśmy prywatnie 30 grudnia, Pani doktor powiedziała, że nie jest dobrze – Panie Krzysztofie proszę mi obiecać, że jeszcze dziś coś Pan z tym zacznie robić. 31 grudnia 2021 r. wizyta u doktora rodzinnego i decyzja – jeszcze dziś ma Pan jechać do szpitala. Końcówka roku, inni szykują się na zabawy sylwestrowe, myślą o nowym roku, a my wybieramy się do szpitala, tego Sylwestra ja i moje córki nie zapomnimy do końca życia. Po trzech dniach w badaniach wychodzi rak jelita grubego z przerzutami do wątroby. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że jest i na płucach. Mąż jest w tym momencie po ciężkiej operacji. 28 lutego rozpoczął pierwszą chemię i dalsze leczenie. Jest nam bardzo ciężko z tym się oswoić, ale będziemy walczyć. Koledze obiecał, że jeszcze na francuskiej ziemi jeszcze wypije z nim lampkę wina. Wierzę w to, że tak będzie, mamy bardzo dużo znajomych rodzinę którzy nas wspierają, dodają siły do walki, mimo że jest ciężko. Dziękujemy Wam za to, że jesteście. Nigdy w życiu nie prosiliśmy z mężem nikogo o pomoc, ale teraz prosimy Was o wsparcie, ponieważ mąż nie zdążył pojechać do Francji i podpisać umowy o pracę, nie jest na chorobowym, jest na bezrobociu bez prawa do zasiłku,  pieniądze są potrzebne na leczenie, a z moimi dochodami nie damy rady. Dziekujemy: Krzysztof i Beata z rodziną

12 744 zł
Albert Chowaniak
13 dni do końca
Albert Chowaniak , 5 lat

By skrajne wcześniactwo nie okazało się wyrokiem!

Albercik to skrajny wcześniak. Urodził się w 6. miesiącu ciąży. Ważył zaledwie 800 gramów. Przez bardzo długi czas nie dawano mu cienia nadziei na życie. On jednak wygrał tę walkę. Przez 1.5 roku od urodzenia leżał w szpitalu. Głównie na intensywnej terapii dziecięcej. Dzisiaj mój synek ma już 4 latka. Dzielnie brnie ku lepszemu życiu. Niestety czekają go długie lata zmagań w walce o zdrowie. Albercik przebył już około 15 operacji, a oprócz tego liczne znieczulenia i przeróżne badania. Ma założona zastawkę komorowo-otrzewnową na skutek przebytego wodogłowia.  Karmiony do cewnika gastrostomijnego w brzuszku. Powoli uczy się samodzielnie przełykać. To jednak nie jest takie proste, chociażby ze względu na wiele problemów w obrębie twarzoczaszki czy przede wszystkim w wyniku założonej rurki tracheotomijnej, która pomaga mu w oddychaniu i jest pewnego rodzaju zabezpieczeniem dziecka. Synek jeszcze nie chodzi samodzielnie, nie raczkuje, nie mówi. Intensywnie rehabilitowany, kiedy oczywiście jest w odpowiedniej ku temu formie. Pod okiem specjalistów oraz moim każdego dnia walczy o sprawność i uwolnienie się od wszelkich rurek podłączonych do organizmu. W przyszłości Albercika czekają kosztowne operacje na uszy. Niebawem będziemy musieli zakupić aparaty słuchowe. Albercik wymaga intensywnej rehabilitacji ogólnorozwojowej, wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne i logopedyczne. Bez Was nie damy rady! Dziękujemy za każde wsparcie, jakie od Państwa otrzymaliśmy do tej pory. Mama Albercika

42 799 zł
Maja Andratowicz
13 dni do końca
Maja Andratowicz , 12 lat

Jedna z czterech w Polsce! Maja walczy z chorobą genetyczną i potrzebuje Twojej pomocy!

Choroba to zawsze bezsilność. Choroba to zamartwianie się o to, co przyniesie przyszłość, a patrzenie na chorobę dziecka to ból, którego nie można opisać słowami. Taka sytuacja zmienia sytuację całej rodziny, przewartościowuje życie i sprawia, że liczy się tylko jedno – walka o sprawność dziecka. My dla Mai zrobimy wszystko, będziemy szukać wsparcia wszędzie. Jednak sami nie zdołamy zebrać kwoty potrzebnej na leczenie... Nasza córka zmaga się z bardzo rzadką wadą genetyczną pod postacią mutacji w genie CTNNB1. W Polsce jest tylko czworo dzieci z tą chorobą, przez co wciąż nie ma schematów walki z nimi. Gdy sytuacja zdrowotna naszej córki się pogarszała, nie spodziewaliśmy się, że znajdziemy się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz…  Maja miała 6 miesięcy, gdy zaczęliśmy zauważać jej problemy z trzymaniem główki oraz napięciem mięśniowym. Lekarze ocenili, że jest to mózgowe porażenie dziecięce. Jednak ta diagnoza nie dawała nam to spokoju. Lata rehabilitacji nie dawały takich efektów, jak sobie wyobrażaliśmy. Szukaliśmy dalej… Mamy szczęście do ludzi, na których trafiliśmy i którzy pokierowali nas, by szukać podobnych przypadków za granicami naszego kraju. Tak dotarliśmy do kliniki w Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadzone są badania nad wprowadzeniem leku, który mógłby pomóc także Mai! Czekamy na dalsze informacje i wycenę leczenia… Jednak już teraz wiemy, że koszty na pewno liczone będą w milionach. Choroba Majki zabiera jej sprawność. Oprócz problemów z poruszaniem się pojawiają się zachowania podobne do autyzmu, upośledzenie mowy i wiele innych zaburzeń. W Polsce właściwie błądzimy w poszukiwaniu ratunku. Tracimy czas, który zabiera Mai szanse na przyszłość!  Córeczka zmaga się z tymi wszystkim zaburzeniami, mimo że cały czas jest intensywnie rehabilitowana. Mimo że robimy wszystko, co możemy... Promyk nadziei zaświecił dla nas za oceanem. Prowadzone są tam badania, których wyniki wyglądają obiecująco. Ogromnie wierzymy, że uda nam się dostać do tamtejszych lekarzy, którzy pomogą naszej rodzinie. Wiemy tylko, że w walce o przyszłość Mai musimy podjąć rękawicę! Prosimy, pomóż nam! Rodzice  

5 971 zł
Kacper Zienkiewicz
13 dni do końca
Kacper Zienkiewicz , 10 lat

Samotny tata walczy o Kacperka! Pomóż pokonać ciężką chorobę!

Żeby Kacperek mógł rozpocząć terapię, konieczne jest ok. 120 000 zł – to koszt 3 wlewów! Przerwy między podaniami immunoglobulin nie mogą być dłuższe niż 6 tygodni. "Po moim synku nie widać, że jest chory. Kacperek to śliczny siedmioletni chłopiec z dużymi brązowymi oczami. Niestety, jego zachowanie odbiega od szeroko pojętych norm. W sytuacji stresowej z całej siły uderza łokciem w biodro, gryzie do krwi rączki, krzyczy, płacze, uderza głową o ścianę lub podłogę, rzuca się na ziemię...  Czasem zachowuje się też agresywnie wobec innych osób. Jest bardzo nadpobudliwy, niecierpliwy, nie potrafi czekać. Reaguje lękiem i buntem na nowe miejsca, osoby, stawiane przed nim zadania. Życie Kacperka jest dalekie od tego, jakie sobie dla niego wymarzyłem, o jakie się staram. Jednak pojawiła się nadzieja, by wyleczyć mojego syna, dlatego bardzo proszę, pomóżcie nam! Trudno znieść widok zmasakrowanych rączek, poobijanej główki czy sinego zdeformowanego bioderka u kochanego dziecka. Ten koszmar jest naszą codziennością, tak właśnie dzieje się z moim synkiem każdego dnia! Powodów do stresu jest bardzo wiele, nie wszystkie jesteśmy w stanie zrozumieć, nie zawsze potrafimy mu pomóc. Cierpimy razem z nim…  Do 18. miesiąca Kacperek rozwijał się prawidłowo. Nieco wcześniej zachorował na zapalenie żołądkowo-jelitowe połączone z ostrym zapaleniem oskrzeli. Wkrótce po tej infekcji zaczął się izolować, przestał reagować na swoje imię, wykonywać polecenia, wymawiać słowa. Zaczęły się uporczywe biegunki, niewiele spał, cały czas był pobudzony. Na przemian chodził, biegał, skakał, był rozdrażniony i płaczliwy. Przestał interesować się ludźmi, zabawkami, książeczkami. Był wśród nas, ale nie z nami…  Gdy miał dwa i pół roku, zdiagnozowano u niego autyzm wczesnodziecięcy. Już ponad 4 lata bezskutecznie próbujemy pomóc naszemu dziecku. Mimo licznych terapii, leczenia, stosowania specjalistycznej diety i suplementów synek, niestety nie mówi. Ma ogromne problemy z koncentracją. Jest niesamodzielny, w każdej czynności potrzebuje naszej pomocy. Nie ubierze się sam, nie umyje, nie zje posiłku. Wymaga całodobowej opieki.  Zrozpaczeni, ale i zdeterminowani, zaczęliśmy szukać innych metod. Z pomocą wspaniałego dietetyka – specjalisty od zaburzeń rozwoju oraz kolejnych badań, wykonywanych głównie prywatnie, udało się dojść do tego, że Kacperek cierpi na autoimmunologiczne zapalenie mózgu!  Leczenie ma polegać na dożylnym podaniu immunoglobulin. Jeden zabieg to 3-dniowy pobyt w szpitalu. Immunoglobuliny wytwarza się z ludzkiej krwi, otrzymywanej od dawców, których w związku z panującą pandemią brakuje w szpitalach publicznych. Tymczasem synek nie może czekać!  W tym roku skończył 7 lat i według lekarzy i specjalistów to ostatni moment, aby mu pomóc. Natychmiastowego leczenia może podjąć się prywatna placówka z Gdańska. Lek zostanie sprowadzony z zagranicy, jednak koszt jednego zabiegu wynosi około 40 tys. zł.  Aby leczenie zapalenia mózgu przyniosło pożądane rezultaty, wymagane jest podanie minimum 3 wlewów w odstępach 6 tygodni. Dokładna ilość potrzebnych wlewów jest sprawą indywidualną, zależną od stanu pacjenta i stopnia poprawy. W naszym przypadku jest to prawdopodobnie 7 zabiegów, co daje niebagatelną kwotę ponad 280 tysięcy złotych…  Każdy wlew to dla nas i Kacperka szansa na poprawę. Na to, że mój synek stanie się odrobinę samodzielny, że będzie mógł się z nami porozumieć, że przestanie robić sobie krzywdę!  Od dwóch lat wychowuję Kacperka sam, z pomocą moich rodziców. Nie mogę być aktywny zawodowo, bo synek często choruje i muszę zostawać z nim w domu. Robimy z moimi rodzicami wszystko, aby pomóc Kacperkowi, dążymy do tego, by kiedyś stał się samodzielny, żeby potrafił komunikować się z otoczeniem, by je rozumiał i żył bez lęku. Jednak sami nie damy rady, wszystkie nasze oszczędności się wyczerpały…  Zwracam się do Państwa z bardzo serdeczną i ogromną prośbą o wsparcie i pomoc w pozyskaniu funduszy na leczenie synka, które jest dla niego i dla nas szansą na lepsze życie. Serdecznie dziękuję za pomoc i wsparcie!" Rafał – tata Kacperka

110 783,00 zł ( 37,75% )
Brakuje: 182 622,00 zł
Dominika Dziuba
13 dni do końca
Dominika Dziuba

Nie pozwól, by niepełnosprawność zamknęła Dominikę w domu!

Czternaście lat temu zostałam mamą Dominiki. Przyjście na świat córeczki było obciążone niedotlenieniem, zamartwicą głowy i twarzy. Ilość chorób współistniejących oraz porażenie mózgowe mojej córeczki na zawsze zmieniły tory naszego życia. Nie ma magicznej pigułki ani lekarstwa, która zakończyłaby cierpienia mojej córki. Jedyne co to regularna rehabilitacja i terapia, która zapobiega wtórnej niepełnosprawności. Mimo to Dominika nigdy samodzielnie nie postawi kroku, nie ubierze się sama, nie zje. Nie będzie podbierać moich kosmetyków i pożyczać bluzek.  Każde wyjście na zewnątrz to nie lada wyprawa. Ubranie Domi przy jej wysokim napięciu i atetozie potrafi trwać niesamowicie długo, a ja czuję jakbym wykonała ciężką, fizyczną pracę. Do wyjścia na dwór dzielą nas schody, które pokonuję znosząc Dominikę na rękach. Gdy była młodsza, było oczywiście lżej. Dominika rośnie, jest coraz cięższa, a ja nie daję rady. Zdarzają się dni, kiedy muszę odpuścić i zostajemy w domu. Z wiekiem dokuczają mi różne schorzenia, kręgosłup odmawia posłuszeństwa.  Jednym ratunkiem jest dla nas montaż windy. Całościowy koszt zakupu i montażu to około 88 tysięcy złotych. Są to dla mnie nieosiągalne pieniądze. Być może uda się pozyskać jakąś część kwoty do refundacji, lecz decyzje w tej sprawie zapadną dopiero w przyszłym roku. Bez windy zostaniemy uwięzione w domu. Zbiórka i prośba o wsparcie jest moim jedynym ratunkiem na zakup niezbędnego urządzenia. Pomoże nam ono normalnie żyć, ułatwi codzienne załatwianie zwykłych spraw.  Przed nami wciąż długa droga, na której chciałabym zobaczyć bezpieczną przyszłość dla mojej córki. Teraz jestem dla niej wszystkim. Dominika uwielbia spacery, które za każdym razem wywołują szeroki, piękny uśmiech na jej twarzy. Kocha jeździć do szkoły i kontakt z rówieśnikami. Jednak każde wyjście jest obarczone bólem i trudem.  Kasia – mama Domi

6 496,00 zł ( 6,95% )
Brakuje: 86 970,00 zł
Darek i Daniel Krawiec
13 dni do końca
Darek i Daniel Krawiec , 17 lat

Ramię w ramię na drodze do lepszego jutra – samotna mama walczy o zdrowie swoich synów!

Są dla mnie najważniejsi. Zrobiłabym dla nich wszystko, jednak moje wszystko to wciąż za mało. Darek i Daniel są niepełnosprawni. Obaj zmagają się z padaczką, upośledzeniem i szeregiem chorób, które uniemożliwiają codziennie funkcjonowanie. Chłopców wychowuję sama i mi, samotnej matce, jest czasem bardzo ciężko. Nie mogę się jednak poddać. Nie, kiedy chodzi o zdrowie moich dzieci. Każdego roku wydaje mnóstwo pieniędzy na leczenie, badania, rehabilitację. Mnóstwo pieniędzy, których zaczyna mi brakować, dlatego zdecydowałam się jeszcze raz poprosić Was o pomoc... Każda matka marzy o tym, żeby przed jej dziećmi świat stał otworem, żeby śmiało mogły snuć plany na przyszłość i nie bały się tych planów realizować. Dla mnie moi chłopcy są najwspanialsi, jednak serce mi pęka, bo wiem, że przed nami długa i wyboista droga do lepszego jutra.  Daniel każdego dnia walczy z padaczką. Dodatkowo cierpi na cukrzycę typu I, a w badaniach psychiatrycznych stwierdzono upośledzenie umysłowe. Darek również cierpi na padaczkę, autyzm atypowy, ma upośledzenie umysłowe i problemy z prawidłowym napięciem mięśniowym, cukrzycę oraz łagodne zmiany nowotworowe szyszynki. Chłopcy są pod stałą opieką wielu lekarzy specjalistów, wielokrotnie trafiali do szpitala... W walce o ich przyszłość zostałam sama. Potrzeby rosną, problemy się piętrzą, a pieniędzy zaczyna brakować. Nie pozostało mi nic innego niż prosić Cię o pomoc! Zawalcz ze mną o życie i zdrowie moich synów, proszę! Patrycja, mama

4 132,00 zł ( 22,21% )
Brakuje: 14 472,00 zł
Wojciech Onsorge
13 dni do końca
Wojciech Onsorge , 30 lat

Kiedyś na boisku, dziś Wojciech Onsorge gra mecz o życie❗️ Pomóż mu!

Na czekanie straciłem tyle czasu, że teraz nie mam już wielu opcji! To zdanie najlepiej opisuje dramatyczny wyścig z czasem 27-letniego Wojciecha Onsoroge – piłkarza Lecha Poznań, który rozpoczął walkę o życie! Nieoperacyjny guz mózgu – nowotwór złośliwy, taką diagnozę Wojciech usłyszał właściwie przez przypadek.  Jeszcze w tym roku Wojciech biegał po boisku. Piłkarz drugiej drużyny Lecha Poznań, Wojciech Onsorge, walczy z nowotworem złośliwym płata ciemieniowego! “Z piłką nożną związany od zawsze. Najpierw Warta Poznań i droga z pierwszej ligi do trzeciej i powrót na szczyt. Może gdyby nie urazy, to zaszedłby z nią aż do Ekstraklasy. Później – przez Elanę Toruń i Polonię Środa Wielkopolska – trafił zeszłej zimy do rezerw Lecha Poznań. Kolejorz szukał doświadczonych zawodników, którzy byliby w stanie pomóc młodzieży w wejściu do seniorskiej piłki. A poza tym dodaliby jakości sportowej. I pewnie dzisiaj Wojtek dalej grałby w rezerwach Kolejorza” – czytamy na portalu Weszło.  Onet.sport.pl Straszna choroba pokrzyżowała wszystko. Miejsce życiowych planów zajęła walka o życie... Lekki niedowład dwóch palców ręki, ledwie zauważalne zdrętwienie stało się początkiem ogromnego dramatu i właściwie zakończyło moje dotychczasowe życie!  Niedowład rozpoczął się po pobraniu krwi, które nieszczęśliwie spowodowało ogromny krwiak na lewym przedramieniu. Powiązałem ze sobą te dwie rzeczy, jednak kiedy krwiak zaczął schodzić, a niedowład postępował.  Miesiąc później po wizycie w szpitalu trzymałem już w rękach wynik rezonansu magnetycznego głowy. W moim mózgu była zmiana – 3-centymetrowy guz! Lekarze nie potrafili ocenić tego, jaka jest charakterystyka zmiany. Straciłem kolejne 3 miesiące na to, by przeprowadzić kolejne badania. Wstępna diagnoza – proces demielinizacyjny lub stwardnienie rozsiane!  Prawda była o wiele gorsza – nieoperacyjny guz mózgu i z tygodnia na tydzień coraz mniej opcji podjęcia skutecznej terapii. Polscy lekarze sugerują radioterapię, ponieważ według nich guz jest nieoperacyjny. Z racji tego, że mam  niedowład ręki (przedramię, nadgarstek, dłoń, palce, trochę słabsza noga i lekko opadający kącik ust), jest ryzyko uszkodzenia układu nerwowego. Guz z dnia na dzień rośnie, a ja straciłem już tak wiele czasu. Teraz nie mam już wielu opcji leczenia, ale ja muszę walczyć –  błagam, daj mi szansę na życie! Wojciech to nie tylko świetny sportowiec, ale i młodzieżowy trener, uwielbiany przez swoich podopiecznych oraz bardzo twardy facet, który z pewnością nie podda się bez walki! Pomóżmy mu w tym jak najszybciej – ta walka to najbardziej dramatyczny mecz w jego życiu! ––––––– LICYTACJE –> LINK

898 841,00 zł ( 80,86% )
Brakuje: 212 754,00 zł