Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anita Musiał
17:30:39  do końca
Anita Musiał , 29 lat

Tragedia rodziny❗️Samotna matka jest w śpiączce, zostawiła malutkie dzieci... Budzimy Anitę!

Sytuacja jest dramatyczna! Mama dwójki dzieci zapadła w śpiączkę! Serce Anity przestało bić na 20 minut! Samotnie wychowywała dwójkę malutkich dzieci... 4-letnia Amelka i 2-letni Alanek z dnia na dzień straciły mamę. Są pod opieką rodziny zastępczej… W jednej chwili zawalił im się świat. Potrzebna jest nasza pomoc! Mama była wszystkim, co miały. Jednego dnia była obok, śpiewała piosenki, nosiła na rękach, tuliła do snu… Teraz Alan i Amelka nie mogą jej nawet zobaczyć, przytulić się do niej… Mama jest daleko. Nie ma jej kojącego głosu, jest buczenie aparatury. Nie ma kolorowych ścian domu, jest sterylna szpitalna biel. Zamiast radości z kolejnych dni jest strach, co teraz, co dalej? Anita nie ma wielu zdjęć. Nie lubiła się fotografować… Od dziecka walczyła z otyłością. Po dwóch ciążach przybyły jej jeszcze więcej kilogramów… Bezskutecznie próbowała je zrzucić. Cierpiała. Potem zaczęła mieć ogromne problemy ze zdrowiem. Otyłość niesie za sobą cukrzycę, kłopoty ze stawami, kondycją, sercem… Lekarze zasugerowali jej rozwiązanie – zmniejszenie żołądka. Anita zgodziła się. Chciała być zdrowa, sprawna – dla siebie i dla dzieci. Ma dopiero 25 lat. Powinna mieć przed sobą całe życie, a nie cierpieć jak schorowana staruszka… - Córka zgłosiła się do szpitala na początku września zeszłego roku – opowiada jej mama, pani Krystyna. - Zabieg podobno się udał, córka po dwóch dniach wróciła do domu. - Coś jednak musiało pójść nie tak, bo Anita źle się czuła. Bardzo bolał ją brzuch. Zaniepokojona, znów zgłosiła się do szpitala… Tam okazało się, że żołądek jest niedrożny. Doszło do zapalenia otrzewnej. To powikłanie, które może zabijać! Bez szybkiej interwencji chirurga dochodzi do śmierci… Anitka zaczęła gorączkować i mieć problemy z oddychaniem… Było z nią coraz gorzej. Po kilku dniach w szpitalu zatrzymało jej się serce. Nie biło przez 20 minut. Gdyby Anita była wtedy w domu, z dziećmi, umarłaby ich na oczach. To, że była w szpitalu, ocaliło jej życie… Lekarze cudem ją odratowali, ale przez wiele dni leżała na Oddziale Intensywnej Terapii. Walczyła o życie. Niektórzy lekarze nie dawali jej żadnych szans… Anitka okazała się jednak silniejsza, niż myśleli. Ma przecież dla kogo żyć. Nie ma nic silniejszego niż miłość matki… Anita wciąż jest w śpiączce. Ręce i nogi ma wiotkie. Słyszy, najprawdopodobniej rozumie. Otwiera oczy... Na początku lekarze nie byli pewni, czy Anita będzie widzieć... Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek zobaczy twarze swoich dzieci. Na szczęście Anita widzi. Cały czas robi postępy, które zadziwiają lekarzy! Alanek i Amelka trafiły pod opiekę rodziny zastępczej. Tam mają opiekę i wsparcie. To było jedyne wyjście – babcia dzieci pracuje i codziennie musi być przy Anicie... Z kim zostałyby wtedy maluszki? Znikąd żadnego wsparcia, a tak malutkie dzieci wymagają opieki 24 godziny na dobę… Babcia jest w stałym kontakcie z dziećmi - gdy tylko stan Anity się ustabilizuje, będzie robić wszystko, aby stać się prawnym opiekunem wnuków.  Bardzo za nimi tęskni... Z ogromnym bólem serca podjęła najtrudniejszą możliwą decyzję, ale podyktowaną dobrem dzieci. Obejrzyj wzruszający reportaż o Anitce i jej walce w TVP: Dzięki wsparciu ludzi o dobrych sercach Anita zaczęła rehabilitację. Tylko to daje jakąkolwiek szansę na to, że jej stan się polepszy. Stan Anity jest już znacznie lepszy od tego, w którym była w momencie, kiedy uruchamialiśmy pierwszą zbiórkę... Z Anitą jest coraz lepszy kontakt wzrokowy, znów może przełykać... Jest lepiej. Córka bardzo malutkimi kroczkami robi postępy. Przed nią jeszcze długa i ciężka droga, na której końcu czekają na nią jej dzieci. Ceny pobytu w ośrodku powalają… Zrobię jednak wszystko, by zapewnić córce jak najlepszą opiekę, by mogła wrócić do zdrowia. Leczenie córki będzie długie i kosztowne, dlatego błagam, pomóż! Amelka i Alan tak bardzo tęsknią za mamusią…  

41 210 zł
Monika Czarnota
17:30:39  do końca
Monika Czarnota , 46 lat

Nowotwór zabrał mi nogę i po raz kolejny zaatakował moją rodzinę - ratunku!

Mam na imię Monika, mam 42 lata, jestem żoną i mamą dwójki dzieci. Mieszkam w Zgorzelcu na Dolnym Śląsku. Prowadziłam zwyczajne życie, które trzy lata temu przewróciło się do góry nogami... Wtedy wkroczył w nie nieproszony gość - rak. Potem zachorował mój mąż, a ja jestem po amputacji i bardzo potrzebuję Twojej pomocy... Do 22 czerwca 2018 roku starałam się żyć pełnią życia i myślę, że udawało mi się w to pełni. Byłam energiczną i aktywną osobą. Pamiętam ten czerwcowy dzień  bardzo dobrze dlatego, że to on rozpoczął moje nowe życie pod tytułem "onkologia". W lewej nodze wykryto nowotwór... To słowo zawsze budzi lęk, jednak u mnie nie wywołało ogromu strachu dlatego, że miał być niezłośliwy. Niestety stało się inaczej... Wszystko potoczyło się szybko - zmiana została wycięta i przesłana do badań histopatologicznych. Szybko doszłam do siebie i byłam pewna, że epizod, którego scenerią był oddział szpitalny, dobiega właśnie końca, a ja ze spokojem mogę wrócić do rodziny, do męża, syna i córki. Niestety, bardzo się myliłam... Kolejni lekarze pochylali się nad moim przypadkiem... Ostatecznie trafiłam do Warszawy. Tam dowiedziałam się, że moja zmiana, która miała być niegroźna, to tak naprawdę mięsak złośliwy - bardzo groźny i szybko rozprzestrzeniający się nowotwór! Nie miałam czasu, żeby oswoić się z myślą, że jestem tak poważnie chora... Natychmiast podjęto decyzję o amputacji nogi. To był jedyny sposób, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się nowotworu i uratować mi życie... Byłam przerażona i zdezorientowana. Jeszcze przed chwilą myślałam, że mój nowotwór był łagodny, a tu nagle okazało się, że moje życie jest niebezpieczeństwie.  17 września 2018 to druga data, którą dobrze pamiętam. Data amputacji... Data bardzo dla mnie trudna. Wtedy wiedziałam już, że moje aktywne życie pełne pasji pozostanie jedynie mglistym wspomnieniem. Zwolniło się miejsce i lekarze wzięli mnie na blok niemal od razu po diagnozie. Ne miałam nawet czasu myśleć, co dalej, jak tu żyć bez nogi. Początki były bardzo trudne - dokuczały mi bóle fantomowe, wydawało mi się, że czuję nogę, której już nie było. Ciężko było też pogodzić się z myślą, że jestem niepełnosprawna. Przed chorobą aktywnie pracowałam i zajmowałam się domem. Moje życie zmieniło się o 180 stopni - wózek inwalidzki, badania i obawa, co dalej. Z niecierpliwością czekałam na protezę. Niestety, przejście chociaż kroku okazało się bardzo trudne. Pomimo rehabilitacji i codziennej ciężkiej pracy muszę wspomagać się kulami, wciąż nie chodzę o własnych siłach. Robię, co mogę, żeby być najbardziej aktywna, ale niestety szybko się męczę. Co trzy miesiące jeżdżę na wizytę kontrolną i przekraczam próg szpitala z duszą na ramieniu. Boję się, że nowotwór wróci, ale walczę. Wydawało się, że moja choroba i amputacja wyczerpią już limit nieszczęść, przypadających na naszą rodzinę... Niestety zachorował też mój mąż. W 2021 roku w październiku miał wycięte pół nerki z powodu nowotworu, w 2022 miał operację na kolano. Również miał wycinany nowotwór o charakterze łagodnym. Martwię się, ale chce być  wsparciem dla rodziny... Aby jednak tak było, muszę być jak najbardziej sprawna. Szansą dla mnie jest zakup specjalistycznej protezy, która da mi upragnioną samodzielność. Dziś niestety potrzebuję pomocy innych przy wielu czynnościach. Chęć życia i wola walki gasną we mnie każdego dnia. Zawsze wszędzie było mnie pełno, a teraz mam siedzieć na miejscu? Nigdy w życiu! Moja obecna proteza jest za duża, wbija mi się w pachwinie i nie mogę chodzić, ból jest nie do wytrzymania. Potrzebna jest też mi rehabilitacja, to niestety skarbonka bez dna... Co robić, skąd wziąć pieniądze na leczenie? Czasami spędza mi to sen z powiek... Proszę Cię, pomóż odzyskać mi moje dawne życie! Monika    

9 822,00 zł ( 19,67% )
Brakuje: 40 104,00 zł
Dawid Czerniak
17:30:39  do końca
Dawid Czerniak , 27 lat

Śmierć synka i choroba drugiego... Błagam, nie pozwól mi stracić kolejnego dziecka❗️

Patryk miałby dziś 26 lat... Miałby tyle, gdyby tylko żył. Zmarł w 2002 roku. Niestety, nie doczekał swoich ósmych urodzin, nigdy nie dorósł... Zabrała mi go śmierć. Przeżyłam najgorszą tragedię, jaka może spotkać matkę. Śmierć dziecka... 19 lat temu medycyna nie potrafiła mi odpowiedzieć na pytanie, na co zachorował mój synek. Dziś już wiem, bo choroba zaatakowała moje drugie dziecko. Rozpaczliwie proszę o pomoc dla Dawida! Nie mogę stracić drugiego dziecka... Wydawało się, że wyczerpałam limit dramatów, jakie mogą przypaść w udziale jednemu człowiekowi. Nie ma dnia, żebym nie myślała o Patryku - o tym, jak by wyglądał, co by robił, kim był, gdyby tylko żył... Dawid miał trzy latka, gdy stracił brata. To, że go miałam, dawało mi siłę, żeby się budzić, wstać z łóżka, przeżyć następny dzień. Mijał czas i wydawało się, że z Dawidem nic się nie dzieje, że jest zdrowy. Wyrósł na wrażliwego na cudzą krzywdę, pomocnego i bardzo pracowitego chłopca. Interesował się wędkarstwem, motoryzacją, muzyką, majsterkowaniem. Byłam z niego dumna. Choroba zaatakowała brutalnie i nagle. Dawid miał wtedy 15 lat i 4 miesiące... Dawid zasłabł, zabrało go pogotowie. To był upalny czas i na początku wydawało się, że to udar słoneczny. Jednak wywiad rodzinny i wiadomość o śmierci Patryka skłoniły lekarzy, żeby przyjrzeć się jego przypadkowi... Po odszukaniu starej dokumentacji medycznej zaczęto diagnozować Dawida pod kątem padaczki lekoopornej. Okazało się, że to, co wzięto za udar, było w rzeczywistości napadem choroby... W nasze życie na stałe wpisał się szpital, wizyty u neurologów, kolejne badania EEG. Skierowano nas do poragni genetycznej, gdzie polecono przebadać syna... Czekaliśmy długo na wynik, który w końcu przyniósł odpowiedź, straszną diagnozę... Dawid cierpi na zespół MERF - chorobę, spowodowaną mutacją genu 8344A7G, której jednym z objawów jest właśnie postępująca padaczka miokloniczna, tj. z ruchami mimowolnymi. To bardzo rzadka choroba, w Europie choruje na nią 1 na 400 000 osób... Byliśmy w szoku. Prawdopodobnie chory był też Patryk, a choroba doprowadziła do jego śmierci. Nasza walka jest trudna... Leki, mające zmniejszyć częstotliwość napadów, spowodowały u syna zaburzenia widzenia. Trzy lata temu choroba zaatakowała wyjątkowo mocno... Dawid miał takie drgawki, że lekarze zdecydowali o wprowadzeniu go w stan śpiączki farmakologicznej... Trafił na OIOM, był pod respiratorem. Powtórka z najgorszych chwil w życiu... Tak bałam się, że stracę również jego. Wszystko przez jeden przeklęty gen... Tamta walka zostawiła na synku ogromne piętno... Dawid nie mógł oddychać, odzwyczajenie organizmu od respiratora trwało bardzo długo. Miał kłopoty z poruszaniem, mową... Dziś jest lepiej dzięki rehabilitacji - wróciła mowa, walczymy o to, by syn znów chodził normalnie. Niestety na tą chorobę nie ma lekarstwa, można jedynie niwelować ilość napadów. Być może, gdyby udało się szybciej ustalić przyczynę, Patryk nadal by żył... Niestety tak się nie stało, medycyna nie zdązyła mu pomóc. Wierzę, że z Dawidem będzie inaczej. Teraz walczę o niego i nie poddam się. Chcę, aby syn otrzymał serię podań komórek macierzystych, które mogą poprawić jego stan. Mają zniwelować licznę napadów, dać oręż do walki z chorobą. Niestety, są bardzo kosztowne... Nie stać mnie na leczenie i ratunek dla własnego dziecka! Nie pozostało mi nic innego jak prosić  Straciłam jednego syna, o drugiego będę walczyć do utraty tchu, a jeśli będzie trzeba sama oddam życie, żeby tylko go uratować... Magdalena, mama Dawida ➡️ Dawidowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

22 341,00 zł ( 10,34% )
Brakuje: 193 619,00 zł
Szymon Kolano
Pilne!
17:30:39  do końca
Szymon Kolano , 18 lat

❗️Nowotwór nie ma kwarantanny, Szymon walczy z czasem! Potrzebna pomoc!

Izolatka na oddziale onkologii. Szymek jest już tam od ponad miesiąca – walczy ze złośliwym nowotworem. Przed nim czwarty cykl chemioterapii. Przez sytuację z epidemią w szpitalu odwiedzać może go tylko mama. Z tatą widuje się tylko przez okno...  Szansą na pokonanie nowotworu jest operacja wycięcia guzów w klinice w Tubingen. Obecnie czekamy na szczegółowy kosztorys, ale wiemy już, że będzie to kwota rzędu kilkuset tysięcy złotych. Prosimy, pomóż nam uwolnić Szymka od nowotworu! Szymek to mój młodszy brat. Zanim zapadła diagnoza, niepokoiły nas u niego bóle pleców, które lekarze i rehabilitanci tłumaczyli bólami wzrostowymi lub przeciążeniem podczas ćwiczeń. Niestety objawy, zamiast słabnąć, nasilały się. W połowie stycznia pojawił się bardzo silny ból nogi – tak dokuczliwy, że wybudzał Szymona w nocy, uniemożliwiał siedzenie. Neurolog dziecięcy stwierdził rwę kulszową i polecił wykonać rezonans.  W chwili otrzymania wyniku badań nasz świat runął. Na kości krzyżowej był 7-centymetrowy guz. Dalsze badania ujawniły kolejnego guza w śródpiersiu i zajęcie szpiku komórkami nowotworowymi. Diagnoza: niskozróżnicowany nowotwór neuroektodermalny. Natychmiast podjęto decyzję o 6 cyklach chemii – zaczęła się wycieńczająca walka. Od guza na kości krzyżowej porażony został nerw lewej nogi. Szymon ma problemy z chodzeniem. Ból jest tak silny, że nie jest w stanie nawet dotknąć nogi.  Wszyscy jesteśmy sparaliżowani strachem i swoją bezradnością. W międzyczasie na świat spadła epidemia koronawirusa, która dodatkowo utrudnia naszą walkę i obciąża psychikę Szymka. Konieczna jest całkowita izolacja, obowiązuje zakaz odwiedzin. Jeśli się widzimy, to tylko przez okno. Szymka może odwiedzać tylko mama. Ciężko to wszystko znieść, będąc z dala od siebie… Gdy przyszły wyniki biopsji potwierdziły się najgorsze przypuszczenia – to bardzo rzadki i agresywny nowotwór – mięsak tkanek miękkich. Rozpacz ściska mi gardło, ale i motywuje do działania i szukania wszelkich dodatkowych informacji, specjalistów, organizacji. Zaczęłam szukać ratunku za granicą! Dowiedziałam się o lekarzu, który specjalizuje się w tego rodzaju nowotworach. To dr Schuhmmann z kliniki w Tubingen w Niemczech. Leczenie będzie obejmowało operacje usunięcia guzów, immuno i protonoterapię. Od razu wysłałam do kliniki dokumentację Szymka. Obecnie czekam na wiadomość zwrotną. Dokładny koszt i orientacyjny czas rozpoczęcia leczenia mamy poznać w tym tygodniu.  Wiadomość z kliniki w Niemczech może przyjść w każdej chwili, dlatego musimy być przygotowani. Nowotwór nie czeka, nie da nam dużo czasu... Mój brat ma dopiero 13 lat i przed sobą całe życie, dlatego musimy zrobić wszystko, by go ratować. Proszę Cię o pomoc, by nasz onkologiczny koszmar wreszcie się skończył... Siostra i rodzice Szymka

115 577 zł
Iza Marciniec
1 dzień do końca
Iza Marciniec , 5 lat

Potrzebna kolejna operacja❗️Podaruj Izuni normalne życie…

Nasza walka trwa… Pojawiły się trudności, jednak nie zamierzamy się poddawać – musimy działać dalej! Już tak wiele udało się osiągnąć, nie możemy pozwolić na to, by ciężko wypracowane efekty zostały zaprzepaszczone! Za jakiś czas Izunia pójdzie do szkoły. Mamy jedno marzenie – chcemy, by córeczka mogła słyszeć i rozwijać mowę. By mogła normalnie żyć… Izunia urodziła się ze zrośniętym przewodem słuchowym i niewykształconą małżowiną uszną lewego uszka oraz mocno zwężonym przewodem słuchowym prawego uszka. Powiedzieć, że diagnoza była dla nas szokiem, to mało... Izunia jest dziewczynką wyjątkową nie tylko dla nas, ale też dla medycyny… Jest jednym z niewielu dzieci w Polsce i na świecie urodzonych z mikrocją i atrezją uszną – wadami wrodzonymi uszu i przewodu słuchowego. Ogromne nadzieje pokładaliśmy na leczeniu operacyjnym w USA. Początkowo myśleliśmy, że podczas zabiegu uda się zrekonstruować małżowinę z lewej strony, a po półrocznej rehabilitacji – prawej. Niestety, tomografia komputerowa wykazała, że w prawym uszku jest guzowata zmiana – cholesteatoma! Rozwój perlaka mógłby spowodować uszkodzenie ucha wewnętrznego, a bez odpowiedniej ingerencji poważnie zagrozić zdrowiu naszego dziecka! Wtedy stało się jasne, że priorytetem jest operacja prawego ucha. W marcu zeszłego roku udało się wykonać operację odtworzenia przewodów słuchowych i usunąć perlaka.  Nie da się opisać słowami, jak ogromny stres nam towarzyszył… Nieumiejętne przeprowadzenie zabiegu mogło spowodować uszkodzenie nerwu twarzowego! Wiedzieliśmy jednak, że Iza jest w dobrych rękach i ta myśl dodawała nam otuchy.  Przed nami kolejny etap – rekonstrukcja małżowiny usznej. Córka obecnie ma całkowicie odsłonięty przewód słuchowy, który wymaga czyszczenia. Za każdym razem musimy jechać do Warszawy, a zabieg wykonywany jest pod narkozą. Po rozmowie z lekarzem specjalizującym się w rekonstrukcji małżowin usznych metodą MEDPOR  dowiedzieliśmy się, ze Izabela ma mikrocję obustronną. Prawe ucho to mikrocja II stopnia, a lewe mikrocja III stopnia. Na dzień dzisiejszy zdecydowaliśmy się na operację lewej strony i to na nią zbieramy fundusze. Kosztorys zwala z nóg, bo jest to ponad 200 tysięcy złotych. Musimy jednak zrobić wszystko, by operacja była możliwa… To, co udało się osiągnąć do tej pory, to Wasza zasługa. Jednak po raz kolejny znaleźliśmy się w trudnej sytuacji... Nasza córeczka ma szansę na normalną przyszłość. Dzięki walce, którą z nami podejmujecie, może jeszcze mieć szczęśliwe dzieciństwo. Jednak, aby było to możliwe, znów musimy poprosić o wsparcie. Potrzebna jest pełna mobilizacja, by nie stracić tego, co już udało nam się uzyskać! Rodzice Bądź z Izunią na Facebooku - KLIK Izuni możesz pomóc też przez LICYTACJE  

3 566,00 zł ( 1,51% )
Brakuje: 231 181,00 zł
Łukasz Skórniewski
1 dzień do końca
Łukasz Skórniewski , 36 lat

Choroba torturuje go od lat... Potrzebne wsparcie dla Łukasza❗️

Codziennie budzę się z bólem tak silnym, że wolałbym się nie budzić. Przez chwilę wspominam, jak to było kiedyś, kiedy pracowałem – dom, rodzina, radość, uśmiech... A potem to wszystko niszczy rzeczywistość. Wtedy myślę znów o tym jak zdobyć pieniądze na leczenie, bo nie mam już jak ich zdobyć sam. Z neuroboreliozą zmagam się już od wielu lat. Na początku choroba miała łagodny przebieg. Była dla mnie łaskawa – pozwalała mi normalnie żyć. Obecnie zaatakowała już cały mój układ stawowy i nerwowy. Mam nieodwracalne uszkodzenie lewej strony ciała, porażenie czterokończynowe, niedowład kończyn dolnych, przewlekły, postępujący ból, przepukliny... Sam nie jestem w stanie funkcjonować. Ze łzami w oczach wspominam czasy przed chorobą. Wtedy byłem jeszcze sprawnym człowiekiem. Mogłem chodzić na spacery, biegać i spotkać się ze znajomymi. Moje życie wyglądało tak normalnie... Wszystkie te wspomnienia dziś wydają się być bardzo odległe i niemalże nierealne, ponieważ mimo leczenia, efekty są znikome. Wiele codziennych czynności jest dla mnie niemożliwych ze względu na ból i ograniczenia fizyczne. Mimo trudności, wsparcie kilku bliskich przyjaciół stanowi dla mnie źródło ulgi i wsparcia emocjonalnego w życiu, które ciągle okazuje się być pełnym cierpienia i walki z chorobą. Chociaż moi rodzice sami chorują i potrzebują wsparcia, pomagają mi walczyć się z bolesnymi skutkami neuroboreliozy i depresji.  Dla mnie to piekło na Ziemi. Na jeden dobry dzień  przypadają 3 miesiące wypełnione cierpieniem i bólem. Wiele lat ciężkiej pracy, wysiłku, pomocy, wytrwałości i wizyt u lekarzy, na które już nie mam sił. Dodatkowo nie mogę prowadzić, a mieszkam z dala od miasta i lekarzy, co generuje kolejne koszta i utrudnienia. Miesięcznie moja faktura samych leków to ok. 800-1500 złotych, jeśli nie mówimy to o witaminach, kroplówkach, suplementach i diecie, która kosztuje fortunę. Moja walka o zdrowie jest bardzo trudna i niestety bardzo kosztowna. Wydałem już wszystkie oszczędności na leczenie, które nie przyniosło długofalowych efektów. Proszę was jako człowiek upadający, z brakiem nadziej i siły, z brakiem możliwości, z totalnym zmęczeniem. To dla mnie jedyna szansa, aby odzyskać niezależność i znowu normalnie żyć...   Łukasz  ➡️ WP: Od pięciu lat to jest wegetacja, nie można już tego nazwać życiem!

6 209 zł
Mikołaj Pawlak
1 dzień do końca
Mikołaj Pawlak , 19 lat

Wypadek nie może przekreślić jego przyszłości❗️ Pomagamy Mikołajowi❗️

Mój syn Mikołaj, to chłopak pełen pasji, kochający sport i zwierzęta. Miał marzenia i plany, które niestety teraz musi odłożyć na bok...  Mikołaj uwielbiał jazdę na rowerze, spacery z psem i gotowanie. Marzył, by w przyszłości pracować jako kucharz – to właśnie w tym kierunku chciał się kształcić. Do dzisiaj ciężko jest zrozumieć, jak jedna chwila może postawić wszystko pod znakiem zapytania. Wypadek podczas jazdy na rowerze spowodował bardzo poważne obrażenia ciała. Dziś wciąż przebywa na oddziale. Mikołaj ma uraz czterokończynowy i będzie wymagał długoterminowej rehabilitacji.  Wszyscy wierzymy, że to, co się stało, nie odbierze mu całkowicie marzeń i planów. Wierzymy, że pomoc ludzi o dobrych sercach sprawi, że Mikołaj wróci do sprawności. A pomóc mu w tym może tylko kosztowna rehabilitacja w profesjonalnych ośrodku. Twoje wsparcie to szansa dla Mikołaja na powrót do marzeń. Mama Mikołaja, Renata

66 525,00 zł ( 37,32% )
Brakuje: 111 720,00 zł
Lena Bilińska
1 dzień do końca
Lena Bilińska , 5 lat

Pomóż Lence w walce ze skutkami dramatycznego porodu...

Lenka robi się coraz starsza, lecz mimo to jej rozwój wciąż jest na poziomie 6-miesięcznego dziecka! Przy każdych kolejnych urodzinach córeczki zastanawiam się, ile uda się nam wypracować? Jak będzie wyglądała jej przyszłość? Czy dramatyczny poród na zawsze przekreślił jej szansę na lepsze jutro? Lenka urodziła się owinięta pępowiną, co spowodowało ciężką zamartwicę i niedotlenienie... Córeczka ma podejrzenie Dziecięcego Porażenia Mózgowego, problemy z sercem, małogłowie... Każdy nasz dzień to dramatyczna walka. Muszę prosić o pomoc, aby dzieciństwo Leny nie było wypełnione tylko bólem! W najgorszych wizjach nie spodziewałam się, że dzień porodu mojej córeczki, zamiast być najpiękniejszą datą w moim życiu, stanie się dniem, który wspominam ze łzami w oczach... Od pierwszych sekund na świecie Lena toczyła pojedynek ze śmiercią – walczyła o każdy oddech, bo pępowina, zamiast zapewniać bezpieczeństwo, utrudniała złapanie tchu... Szyja Lenki była nią owinięta 4 razy! Pamiętam ten strach, stres, niepewność… Te emocje były dla mnie dramatyczną mieszanką… Tego nie da się do niczego porównać! Córeczka nie mogła oddychać... Okazało się, że ma encefalopatię niedotlenieniowo-niedokrwienną. Później lekarze wcale nie mieli dla nas lepszych informacji. U Lenki stwierdzono kolejne wady i choroby, a ich lista wciąż zdawała się wydłużać. Wykryto małogłowie, a w sercu wady - 2 ubytki międzyprzedsionkowe i niezamknięty przewód tętniczy Botalla... Nigdy nie będzie zdrowym dzieckiem... Lenka jest karmiona pozajelitowo. Potrzebuje wsparcia, by rozwijać się ruchowo, ale też umysłowo, by mówić... Nigdy nie przypuszczałam, że Lenka już nigdy nie będzie mogła doświadczać beztroski, a nasz kalendarz będzie dosłownie pękał od zaplanowanych wizyt lekarskich, zajęć z rehabilitantami i turnusów rehabilitacyjnych. Każda z tych cegiełek składa się na ratowanie przyszłości mojej córeczki, a także eliminowanie bólu, który w przypadku Lenki niekiedy uderza z ogromną siłą. Trwamy w tym razem. Chciałabym ją uchronić, znaleźć bezpieczne schronienie z dala od tego wszystkiego. Chciałabym móc powiedzieć z pełnym przekonaniem, że wszystko będzie dobrze. Niestety, to zdanie nie przejdzie mi przez gardło, bo w oczach w sekundę pojawią się łzy… Czasem zadaję sobie pytanie: dlaczego los tak dotkliwie doświadczył moją córeczkę, dlaczego skazano ją na taką traumę? Na to i wiele innych kwestii nie potrafię znaleźć logicznego wyjaśnienia. Wiem jedno: zamiast rozdrapywać rany, muszę skupić się na tym, co teraz najważniejsze: szukaniu pomocy dla mojej córeczki. Dziękuję Wam z całego serca za dotychczasową pomoc. To dzięki Waszemu wsparciu mogła korzystać ze wsparcia specjalistów... Niestety, nasza walka o lepsze jutro ciągle trwa. Lenka jest dzieckiem, które potrzebuje intensywnej i bezterminowej rehabilitacji... Codziennie jestem dla Lenki wsparciem, ale to za mało... Córeczce może pomóc tylko rehabilitacja. Kosztuje ogromne pieniądze, których po prostu nie mam. Czasem brakuje mi sił... Wiem jednak, że nie mogę się poddać. To właśnie teraz, gdy Lenka jest jeszcze małą dziewczynką – możemy wypracować najwięcej. Z całego serca proszę, wyciągnijcie do mojej córeczki pomocną dłoń. Ona tak bardzo tego potrzebuje... Mama Lenki

6 015,00 zł ( 5,74% )
Brakuje: 98 730,00 zł
Damian Lackowski
1 dzień do końca
Damian Lackowski , 32 lata

Mój 30-letni syn nie poradzi sobie bez opieki❗️Potrzebne wsparcie❗️

Samotnie wychowuję Damiana już ponad 31 lat. Życie nas nie rozpieszczało, od zawsze walczyłam o każdy najdrobniejszy gest. Damian samodzielnie nawet się nie napije, a potrzeby są coraz większe. Syn nie ma kolegów, a cały jego cały świat to leki, ćwiczenia i rehabilitacja. Dla niego jestem gotowa zrobić wszystko, byle tylko nie cierpiał i nie czuł się gorszy. Nasza poprzednia zbiórka dzięki wsparciu wspaniałych ludzi dobiegła do końca z sukcesem! Środki zebrane na bieżąco przeznaczane były na leczenie i rehabilitację Damiana oraz na dostosowanie części mieszkania. Z całego serca dziękuję za pomoc! Damian choruje na dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę i wiele innych chorób towarzyszących. Ostatni czas jest dla nas bardzo ciężki. Damian więcej choruje łapie wszystkie możliwe infekcje. Ma coraz częstsze ataki padaczki. Po jednym z ataków doszło nawet do złamania biodra, od tej pory już sam nie usiedzi nawet chwili. Chwilami nie mam już sił. Mój kręgosłup nie daje rady. Jestem nawet po jego operacji…  Moim celem jest, by Damian mógł teraz pojechać na kilka turnusów rehabilitacyjnych. Koszt jednego turnusu to około 8 tys., a plan jest na 6 pobytów, by w tym czasie dokończyć przystosowanie mieszkania. Koszt wszystkiego to około 40 tysięcy! Jesteśmy też zmuszeni kupić samochód, by można było wstawić wózek bez rozkręcania, nie mówiąc o specjalnym fotelu dla Damiana. Nie jestem w stanie zawsze prosić kogoś, by siedział z synem i trzymał go, by nie spadł. Czy jestem zmęczona? Tak, i to bardzo. Czy życie pomaga mi, wiedząc, ile mam na głowie? Nie, a często nawet wręcz przeciwnie. Jako samotnie wychowująca matka dorosłego mężczyznę czasami nie mam siły na nic. Moich marzeń młodzieńczych już dawno nie ma. Uleciały jak wiatr. To nic nie szkodzi. Teraz są inne. Mam dorosłego syna, który zawsze będzie małym dzieckiem. Moje marzenie to ulżyć mu w cierpieniu. Nie wyrażę słowami, jak wiele już dla nas zrobiliście. Dzięki Wam mam szansę, by walczyć o syna. Ilona, mama Damiana ➡️ Poznaj bliżej Damiana!

53 030,00 zł ( 36,12% )
Brakuje: 93 779,00 zł