Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartłomiej Dłubak
1 dzień do końca
Bartłomiej Dłubak , 25 lat

Moją codzienność wypełniają ból i kolejne dawki leków... Proszę, pomóż mi pokonać chorobę!

Mam na imię Bartek i jestem młodym chłopakiem, który dopiero niedawno wszedł w dorosłe życie. Miałem wiele planów i marzeń, nie sądziłem, ze cokolwiek będzie mogło stanąć im na drodze… Niestety, półtora roku temu wszystko się zmieniło… To właśnie wtedy poszedłem do urologa z powodu dolegliwości bólowych. Początkowo podejrzewano u mnie zapalenie pęcherza lub prostaty… Pieczenie, parcie i ból w podbrzuszu były tak duże, że uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie… Niestety, wyniki przeprowadzanych badań nie przynosiły jednoznacznej odpowiedzi na to, co mi dolega. Kolejne leki i antybiotyki nie przynosiły ulgi, a lekarze załamywali ręce… Dzięki przeprowadzeniu niezwykle kosztownej diagnostyki udało się w końcu postawić rozpoznanie: przewlekłe zakażenie układu moczowego. Okazało się, ze choroba towarzyszy mi od wielu lat, jednak dopiero teraz przyniosła krytyczne objawy. Przy wsparciu lekarzy leczę się już rok, jednak terapię nadal trzeba kontynuować, a jest to niezwykle kosztowne.  W leczeniu pomaga mi mama i moja dziewczyna, która podaje mi kroplówki. Niestety, choroba bardzo utrudnia mi życie i uniemożliwia mi pracę. W  tej chwili jestem na zwolnieniu lekarskim, ponieważ muszę przyjmować kroplówki 3 razy dziennie. Sytuacja jest wyjątkowo trudna, bo na leczenie wydałem już właściwie wszystkie swoje dotychczasowe oszczędności i brakuje mi środków na dalszą terapię… Jest ona dla mnie jednak jedyną szansą na odzyskanie zdrowia… Jest mi niezwykle ciężko, nie tak powinno wyglądać życie młodego mężczyzny! Tak bardzo chciałbym móc odzyskać sprawność i wrócić do pracy… Proszę, pomóżcie mi wygrać z chorobą i zostawić cały ten koszmar za sobą. Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą! Bartek

9 572 zł
Wojtek Doroszko
1 dzień do końca
Wojtek Doroszko , 48 lat

Guz rdzenia odebrał Wojtkowi zdrowie i sprawność❗️ Prosimy, pomóż je odzyskać❗️

Wojtek zawsze był wsparciem dla ludzi dookoła i bez wahania niósł pomoc każdemu, kto jej potrzebował. Niestety, jeden dzień zmienił wszystko… Dziś to Wojtek potrzebuje naszego wsparcia!  Pod koniec kwietnia po pełnej diagnostyce dowiedział się, że ma guza rdzenia – w odcinku piersiowym kręgosłupa. Już na samym początku usłyszał, że jeżeli nie podejmie się leczenia operacyjnego, to przy wzroście guza dojdzie do trwałego i nieodwracalnego porażenia – bez możliwości poprawy stanu neurologicznego. Operacyjne usuniecie zmiany było obarczone ryzykiem porażenia, jednak dające szansę na rehabilitację i poprawę stanu neurologicznego. Wspólnie z żoną podjął decyzję, że musi zaryzykować i wybrać mniejsze zło.  Wychodząc z domu do szpitala i żegnając się z rodziną, Wojtek liczył się z tym, że po powrocie jego życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie przypuszczał jednak, jak trudno będzie mu znosić tę niemoc, zależność, lęk i niepewność.  9 maja 2024 roku odbył się zabieg operacyjny. Wojtek jest obecnie leżący, zależny od drugiej osoby. Zmaga się z zaburzeniami czucia i niedowładem kończyn dolnych. Potrzebuje pomocy przy najprostszych czynnościach, także tych pielęgnacyjnych i higienicznych… Codziennie kładąc się spać, Wojtek ma nadzieję, że rano otworzy oczy i odzyska swoje życie sprzed zaledwie paru tygodni.  Aktualnie oczekuje na intensywną rehabilitację, która da nadzieję na możliwość poruszania się – chociaż na wózku inwalidzkim. W przypadku Wojtka walka z niepełnosprawnością będzie polegać na zachowaniu ciągłości zabiegów rehabilitacyjnych i zaopatrzeniu w sprzęt pomocniczy np. wózek inwalidzki. Będzie korzystać ze wszystkich refundowanych możliwości, jednak niezbędne będzie objęcie go także prywatnym wsparciem specjalistów, co wiąże się z wysokimi kosztami. Wojtek chciałby jak najszybciej wrócić do jakiejkolwiek sprawności fizycznej dla swojej żony i 11-letniej córki. W obecnej sytuacji nie jest zdolny do pracy ani do samodzielnej egzystencji.  Każdego, kto przeczyta historię Wojtka, prosimy o wsparcie go na tej niezwykle ciężkiej drodze do sprawności. Tylko wspólnymi siłami mamy szansę zwrócić mu zdrowie i dawne życie! Cała rodzina trzyma kciuki za tego wspaniałego człowieka, tatę i męża! Bliscy Wojtka

35 430,00 zł ( 66,6% )
Brakuje: 17 762,00 zł
Piotruś Morawski
1 dzień do końca
Piotruś Morawski , 4 latka

Piotruś mierzy się z autyzmem! Pomóż zbudować most porozumienia!

Do drugiego roku życia Piotrusia, byliśmy pewni, że naszemu dziecku nic nie dolega. Wydawało się, że rozwój synka przebiega prawidłowo. Wszystko zmieniło się, kiedy usłyszeliśmy diagnozę. Piotruś zmaga się ze spektrum autyzmu! Pierwsze nieprawidłowości w zachowaniu synka zauważyła jego wychowawczyni ze żłobka. Przekazała nam, że Piotruś unika zabaw z innymi dziećmi, nie je i nie chce współpracować. Te rozpoznania skierowały nas do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie po serii badań, zdiagnozowano u niego autyzm. Byliśmy wstrząśnięci! W ciągu następnych dwóch lat lista nietypowych zachowań powiększyła się o wybiórczość pokarmową oraz agresję. Piotruś unika kontaktu z rówieśnikami. Szybko nudzi się nowymi aktywnościami. Woli bawić się sam. Mamy problem z komunikacją z synkiem. Wypowiada pojedyncze słowa i nie rozumie większości zdań, które do niego kierujemy. Ma swój świat, w którym najbardziej kocha przytulać pluszowe misie i bawić się samochodzikami.  Postępy przynosi terapia. Zarówno przedszkolna, jak i prywatna. Nasz synek wydaje się rozumieć dużo więcej. To jeszcze wciąż za mało, żebyśmy przestali się niepokoić. Niestety, koszty jego terapeutycznych zajęć znacznie przewyższają nasz domowy budżet. Wszystko to sprawia, że potrzebujemy Waszej pomocy! Widzimy, jak radosnym chłopczykiem jest nasz synek. Chcemy, by było tak przez całe jego życie, dlatego trzeba działać szybko, dopóki jest jeszcze malutki. Marzymy o jego samodzielności i pięknym dzieciństwie. Wasze wsparcie jest tu kluczowe. Prosimy Was o pomoc! Rodzice Piotrusia

4 270 zł
Antoś Bartyzel
1 dzień do końca
Antoś Bartyzel , 6 lat

Tylko pogłębiona diagnostyka pozwoli na dobranie odpowiedniej terapii dla Antosia! Pomóż!

Antoś jest długo wyczekiwanym dzieckiem. Kiedy się urodził, nasza radość nie miała końca! Chcieliśmy zapewnić mu jak najlepsze, szczęśliwe dzieciństwo i patrzeć, jak się rozwija. Niestety, nasz synek ma jednak trudności ze zrozumieniem otaczającego go świata… Antoś rósł, ale my z upływem czasu zaczęliśmy zauważać pewne niepokojące sygnały w jego zachowaniu. Nie zawsze potrafił nawiązać kontakt wzrokowy, nie reagował też zbytnio na to, co dzieje się wokół niego… Zaczęliśmy szukać powodów i jeździć do różnych lekarzy. W końcu, gdy synek miał 2 lata, zdiagnozowano u niego autyzm! Od tamtego czasu, każdy dzień to walka o jego rozwój! Diagnoza była dla nas zaskoczeniem, jednak wiedzieliśmy, że musimy działać szybko! Rozpoczęliśmy terapię, Antoś został także objęty opieką specjalistów. Synek uczęszcza do specjalnego przedszkola, gdzie ma zapewnione potrzebne zajęcia. Nasze życie zmieniło się w ciężką pracę nad rozwojem synka… A przecież tak bardzo chcieliśmy, by miał beztroskie dzieciństwo!  Dzięki terapii, stale widzimy postępy w zachowaniu Antosia. Wciąż jednak największe problemy sprawia mu mówienie. Nasz synek woli komunikować się za pomocą gestów, ale wraz z logopedą cały czas pracuje też nad mową. Ciągle ćwiczymy też z Antosiem w domu, ale najlepsze rezultaty przynoszą terapie prowadzone przez specjalistów. Chcemy zapewnić synkowi leczenie, jakiego potrzebuje. By dobrać je jak najlepiej, chcielibyśmy wykonać badania genetyczne. Tylko pogłębiona diagnostyka pozwoli na znalezienie odpowiedniej terapii. To dla nas ogromna nadzieja na lepszą przyszłość Antosia!  Wierzymy, że dzięki ciężkiej pracy, nasze dziecko otworzy się na świat i rozwinie skrzydła! Niestety, specjalistyczne badania oraz wizyty u lekarzy są bardzo kosztowne… Robimy wszystko, co w naszej mocy, by Antoś miał to, czego potrzebuje, ale sami nie damy rady! Prosimy, pomóżcie nam w walce o rozwój naszego dziecka! Rodzice Antosia

2 296 zł
Teresa Dakowska
1 dzień do końca
Teresa Dakowska , 65 lat

Udar odebrał mojej mamie sprawność❗️Liczy się czas❗️

Moja kochana mama od zawsze kojarzy mi się z ciepłem i bezpieczeństwem. Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Wraz z rodzeństwem zawsze mogliśmy na nią liczyć. Była i nadal jest naszą opoką. Tak bardzo chciałabym wyrwać z kalendarza dzień, który odebrał jej zdrowie i sprawność… Na początku kwietnia 2024 roku mama przeszła udar. Jak co poniedziałek, miała zjawić się w szkole na lekcjach. Choć mogłaby być już na emeryturze, wciąż pracuje w podstawówce, gdzie uczy dzieci matematyki i informatyki. Kocha swoją pracę, a dzieci ją uwielbiają. Mama jest osobą sumienną, która zawsze dotrzymuje słowa. Nagła nieobecność zaniepokoiła dyrektor szkoły, która od razu zadzwoniła na policję. Wszyscy przeczuwali, że musiało przytrafić się coś strasznego… Znalazł ją mój brat, który wszedł do mieszkania przez drzwi balkonowe. Mama nie mogła się ruszać, więc natychmiast wezwał pogotowie. W szpitalu okazało się, że przeszła udar. Na szczęście lekarze zadziałali szybko i nie doszło do najgorszego. Spędziła pod ich opieką dwa tygodnie, podczas których codziennie odwiedzaliśmy ją z rodzeństwem i namawialiśmy do wykonywania prostych ćwiczeń. Choć wdrożona po wyjściu ze szpitala rehabilitacja przyniosła postępy, mama wciąż ma problem z mową oraz pamięcią. Często podczas rozmowy zapomina, jak mam na imię. Jest w stanie przejść tylko kilka kroków. Nie potrafi używać prawej ręki, więc wszystkie czynności musi wykonywać lewą. To bardzo trudne widzieć ją w takim stanie… Nic nie wskazywało na to, że grozi jej udar. Była bardzo aktywnym człowiekiem, kochającym kameralne wycieczki i dalekie podróże. Zawsze widziałam w niej społecznika. Pasja, którą wkładała w naukę oraz organizację czasu uczniom, była dla nas wszystkich niezwykle inspirująca. Wcześniej to ona opiekowała się innymi, dziś sama potrzebuje pomocy. Mama jest dla nas bardzo ważna. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Uwielbia spędzać czas z nami i ze swoimi wnukami. Wszyscy bardzo chcemy, żeby wyzdrowiała. Zapewnienie jej jak najlepszej opieki jest naszym priorytetem. Lekarze mówią, że mama jest w stanie wrócić do stanu sprzed udaru. Na ten moment zmiany są odwracalne, ale bez odpowiedniej pomocy stan może ulec pogorszeniu. Trzeba działać szybko, a koszty rehabilitacji są ogromne. Potrzebna nam pilna pomoc! Córka Dorota z Rodziną

20 110,00 zł ( 75,61% )
Brakuje: 6 486,00 zł
Anna Górna
1 dzień do końca
Anna Górna , 28 lat

By wreszcie żyć bez bólu❗️ Proszę o POMOC❗️

Mam na imię Anna. Od kiedy tylko pamiętam, mojemu życiu towarzyszy ból. Stał się przyjacielem, który nie odstępuje mnie na krok. Rodzicem, który mnie wychował... Proszę, pomóżcie mi się od niego uwolnić! Cierpię na malformację żył w prawym udzie. To wrodzone, patologiczne zmiany złożone ze skupisk naczyń układu krążenia, które z czasem powiększają swoje rozmiary. Choć choroba jest ze mną od momentu przyjścia na świat, prawidłową diagnozę usłyszałam późno. Malformacje były już bardzo zaawansowane... Przejechałam nasz kraj wzdłuż i wszerz, by uzyskać pomoc. By wreszcie nie bolało! Bez skutku. Wszyscy lekarze rozkładali ręce...  Pragnę, by moja córka miała zdrową mamę. Chciałabym, by razem ze mną mogła odkrywać świat. Tymczasem, przykryta płaszczem BÓLU, nie mogę być mamą ze swoich marzeń... Nie wiem nawet, co to znaczy żyć normalnie... Po operacji, która odbyła się w marcu zeszłego roku, mój stan dramatycznie się pogorszył. To był jej jedyny efekt... Musiałam zrezygnować ukochanego sportu – jazdy rowerem, ponieważ zwiększa ryzyko powstawania śmiertelnie niebezpiecznych skrzepów.  Choroba, kawałek po kawałku odbiera mi to, co dla mnie ważne. Cierpienie staje się NIEZNOŚNE! Budzę się każdego ranka ze strachem! Czy dzisiaj też będzie tak koszmarnie boleć? Na szczęście, pojawiło się dla mnie światełko w tunelu. W Niemczech znalazłam coś, co pozwala mi przetrwać każdy kolejny dzień. NADZIEJĘ! Udało mi się skontaktować z kliniką, która zgodziła się zawalczyć o moje zdrowie i przeprowadzić operację. Tylko jedna, ogromna przeszkoda stoi na mojej drodze do normalnego życia – pieniądze... Dlatego proszę Was o pomoc! Nie stać mnie na taki wydatek... Każda złotówka i udostępnienie przybliżą mnie do tego, o czym marzę już od czasów dzieciństwa – życia bez bólu. Ania

10 737,00 zł ( 28,03% )
Brakuje: 27 561,00 zł
Artem Padziałowski
1 dzień do końca
Artem Padziałowski , 5 lat

Mój synek umiera – zabija go DMD❗️Błagam, uratuj go❗️

O swojej ciąży dowiedziałam się w grudniu 2018. Do tego ważnego dnia przygotowywaliśmy się, jak tylko potrafiliśmy. Odwiedzaliśmy wszystkich możliwych lekarzy, robiliśmy badania. Dbałam o dietę i zdrowy tryb życia. Nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu zobaczę synka. Nie mogłam przeczuwać, że nasza historia będzie tak dramatyczna... To był przepiękny dzień. Artem urodził się 14 sierpnia 2019 roku, jako zdrowy i silny chłopiec. Byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Synek rozwijał się jak większość dzieci w jego wieku. Jedyne co nas niepokoiło to, że w wieku 2 lat jeszcze nie mówił. Lekarze nie widzieli jednak nic niepokojącego, uspokajali nas i mówili, że gdy pójdzie do żłobka sytuacja się poprawi. Po 4 miesiącach w żłobku Artem zaczął mówić. Odetchnęliśmy z ulgą, że rozwija się prawidłowo. Jednak po jakimś czasie zaczęliśmy zauważać, że mało biega, woli spędzać czas w piaskownicy, podczas chodzenia zawsze chce trzymać nas za rękę. Tłumaczyliśmy sobie upodobania syna spokojnym charakterem i temperamentem.  Potem zwróciliśmy uwagę na to, że Artem często się przewraca, łatwo się męczy podczas chodzenia i ma problem z wchodzeniem po schodach. Syn cały czas nas prosił, byśmy trzymali go za rączkę. Pewnego dnia na spacerze poprosiliśmy go, by z nami poskakał. Nie był w stanie. Pomyśleliśmy, że może nie umie. Zaczęliśmy go uczyć. Nie był w stanie nawet tego powtórzyć. Pojawiły się skurcze w nogach. Zwróciliśmy się do lekarzy, ale przekonali nas, że nie ma się czym martwić. Mniej więcej przed świętami w żłobku Artemka odbywała się sesja zdjęciowa. Fotograf poprosił dzieci, by przykucnęły. Wszyscy kucnęli oprócz naszego syna. Okazało się, że prawie całkowicie zatracił ten nawyk. Wtedy wiedzieliśmy już, że dzieje się coś poważnego.  Zaczęliśmy szukać dalej, co jest przyczyną. Konsultacje, badania i poszerzona diagnostyka w końcu dały odpowiedź. W lutym 2024 zapadła straszna diagnoza – dystrofia mięśniowa Duchenne’a.  Kiedy usłyszałam te słowa pomyślałam, że moje serce tego nie wytrzyma. DMD to choroba genetyczna, która podstępnie osłabia mięśnie – najpierw rąk i nóg, aż chory staje się całkowicie niezdolny do poruszania. Potem atakuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, powodując poważne problemy do tego stopnia, że konieczne staje się wsparcie respiratorem. Z czasem choroba atakuje serce, które może dożyć maksymalnie kilkunastu lat.  Naszą jedyną nadzieją jest kosztowne leczenie w Dubaju – terapia genowa, która może powstrzymać chorobę. Warunek jest jeden – ponad 12.5 MILIONA złotych. Mamy krytycznie mało czasu na zebranie pieniędzy, ponieważ lek można przyjąć wyłącznie wtedy, gdy spełnia się narzuconą z góry granicę wieku – jeśli nie zdążymy, Artem nie otrzyma leczenia, a choroba będzie podstępować dalej. Błagam nasza historia nie może zakończyć się tragedią! Artem może żyć, jak inne dzieci, ale sami nie uzbieramy tak niebotycznej kwoty. Z całego serca proszę Was o pomoc. Ta zbiórka jest naszą jedyną szansą! Rodzice Artema

235 195,00 zł ( 1,85% )
Brakuje: 12 422 060,00 zł
Maja Aronowa
Pilne!
1 dzień do końca
Maja Aronowa , 3 latka

PIEKŁO NA ZIEMI❗️2-letnia Majunia walczy z NOWOTWOREM ZŁOŚLIWYM❗️

Jak wygląda piekło? Czy można sobie je w ogóle wyobrazić? Czy to krzyk rozpaczy umierającego dziecka? Czy widok wijącego się z bólu maleństwa? Czy może przytłaczająca bezradność, gdy wiesz, że nie możesz nic więcej zrobić?  Ja już wiem, jak wygląda piekło. Moja Majunia, moja pszczółka jest śmiertelnie chora. Oddałabym za nią życie, wzięłabym chorobę na swoje barki, ale nie mogę! Mogę być przy niej, głaskać po główce i ściskać malutką rączkę… Póki jest jeszcze ciepła. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się pod koniec 2023 roku. Zaczęło się od dziwnych plamień. Jeszcze tego samego dnia umówiłam córeczkę na wizytę u pediatry, który stwierdził ostre zapalenie narządów płciowych. Byłam bardzo zaskoczona taką diagnozą u tak małego dziecka. Uspokojono mnie jednak, że to prawdopodobnie powikłanie po wcześniejszym przeziębieniu.  Byłam bardzo zmartwiona… Chciałam mieć pewność, że nie dzieje się nic poważniejszego, dlatego zabrałam Majunię na USG jamy miednicy. Wszystkie wyniki były w normie, więc nie miałam wyboru – zaufałam lekarzom. Przez kolejne dwa tygodnie stosowaliśmy się do zaleceń pediatry i wszystko zdawało się wracać do normy. Plamienia ustały, a ja odetchnęłam z ulgą, że mamy to już za sobą. Niestety w połowie stycznia znów pojawiła się wydzielina. Znów poszliśmy do lekarza, znów badania i znów diagnoza – ostre zapalenie narządów płciowych. Kolejny raz to samo leczenie. Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, że u Majuni wyjawiono paciorkowce, dlatego przez najbliższy czas będzie musiała przyjmować antybiotyk.  Wszystko zmieniło się 11 lutego. Nigdy nie zapomnę tej daty, tego dnia… Podczas kąpieli zauważałam u Mai niewielką zmianę pomiędzy nóżkami. USG i badania ponownie nic nie wykazały, dlatego lekarze skierowali nas do szpitala.  W ciągu kilku dni Maja przeszła pełną diagnostykę: badanie MRI, tomograf komputerowy i biopsję. Przyszedł lekarz, który poprosił, żebym usiadła. Po jego minie widziałam, że coś jest nie tak… “Przykro nam, Pani córeczka jest bardzo chora – to nowotwór, mięsak prążkowanokomórkowy żeńskich narządów płciowych”. To nowotwór rzadko spotykany. Usłyszeliśmy, że w naszym kraju lekarzom nie uda się pomóc Mai. Nie czekając chwili, wysłaliśmy zapytanie do Izraela. W tunelu w końcu pojawiło się maleńkie światełko nadziei. Nadziei, którą nam brutalnie odebrano. Lekarze z izraelskiej kliniki podjęli się leczenia. Na ten moment pszczółka (tak mówimy na naszą córeczkę) skończyła pierwszą chemioterapię. Niestety nie obyło się bez powikłań. Przez pierwsze 10 dni Maja gorączkowała, dostała zapalenie pęcherza, pojawił się problem z jelitami i piekielny ból, na który nie pomagała nawet morfina. Przed nami jeszcze 8 bloków leczenia, w każdym 3 cykle chemioterapii i radioterapia. Leczenie jest potwornie drogie – nierefundowane. Wyjechaliśmy za granicę, rzuciliśmy wszystko na jedną kartę. Nie mieliśmy wyboru. Walczymy przecież, o to co najważniejsze w życiu, o najwyższą wartość – życie dziecka. A teraz nie wiemy, czy sobie poradzimy… Nie mamy pieniędzy. Ta zbiórka jest naszą ostatnią deską ratunku. Proszę, pomóż nam. Podziel się tym, czym możesz, udostępnij naszą zbiórkę… Twoja złotówka może ocalić życie mojej Majuni… Mama Mai

1 248 577,00 zł ( 79,48% )
Brakuje: 322 264,00 zł
Szymon Oliwiecki
1 dzień do końca
Szymon Oliwiecki , 13 lat

Szymek potrzebuje pilnej operacji❗️Ratunku❗️

Z całego serca dziękujemy Wam za całe dotychczas okazane nam dobro. To dzięki Wam mogliśmy leczyć i rehabilitować synka. Niestety, nasza walka o zdrowie Szymka ciągle trwa. Prosimy, nie opuszczajcie nas – tak bardzo potrzebujemy dalszego wsparcia! Nasza historia: W początkowym stadium choroby Szymon miał po 400 napadów padaczki na dobę. Jego rozwój nagle stanął w miejscu. Kiedy w mózgu dochodzi do ciągłych wyładowań, dziecko nie ma możliwości niczego się nauczyć, nic zapamięta, a najgorsze jest to, że dziecko nic nie rozumie. Płakałam po nocach i modliłam się do Boga, jednocześnie pytając go dlaczego? Dlaczego wystawił nas na taką próbę? Syn przechodził wiele dodatkowych badań, aby ustalić przyczynę napadów padaczkowych. Wszelkie leczenie farmakologiczne zawodziło. Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie diety ketogennej. Udało się zmniejszyć liczbę napadów o połowę. Uznaliśmy to za pierwszy krok ku lepszemu. Dziecko zaczęło się rozwijać – tak strasznie się wówczas cieszyliśmy. Usłyszałam po raz pierwszy najpiękniejsze słowa wypowiedziane dziecka do mamy – kocham cię! Byłam taka szczęśliwa, nabrałam siły do dalszej walki i przysięgłam sobie, że nigdy się nie poddam, że będę walczyć o zdrowie i życie Synka. Niestety po roku organizm Synka odrzucił dietę, przestał przyjmować pokarmy. Los zmusił nas do przerwania tej formy ratunku. Stan syna się pogarszał. Co 2 minuty moje dziecko wpadało w bezdechy, siniało i nie kontrolowało swoich potrzeb fizjologicznych. Wyniki badań morfologicznych były bardzo złe, podejrzewano białaczkę.  Dzięki specjalistycznym badaniom wykryto u Szymka uszkodzony gen KIF4A. Myśleliśmy wówczas, że metody leczenia będą już w zasięgu ręki. Niestety, nadal nie znamy rokowań oraz przebiegu choroby, Szymek jest nadal jedynym zdiagnozowanym dzieckiem w Polsce. Najgorsze, że nadal nie ma "złotego środka", który choć trochę uśmierzyłby napady padaczkowe oraz związany z nimi ból. Szymek ciągle narażony jest na uszkodzenia twarzy, wybicie ząbków, złamanie nosa, rozcięcie łuków brwiowych czy warg. Ciągle chodzi w kasku, który ma za zadanie, choć trochę, uchronić go przed ogromnym bólem i cierpieniem. Synek już dwa razy walczył na OIOMie o swoje życie. To najgorsze co może widzieć rodzic – swoje bezradne dziecko pod masą rurek i aparatury. Każdy pobyt wiąże się z regresem rozwojowym oraz koniecznością zwiększenia częstotliwości rehabilitacji. Po ostatnim pobycie na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii w styczniu 2023 roku Szymek uczył się wszystkiego od początku – nawet siedzieć, chodzić czy jeść. Pojawiła się jednak dla synka ogromna szansa – zakwalifikował się do zabiegu kalozotomii. Jest to bardzo poważna operacja na mózgu, niosąca za sobą duże ryzyko. Wierzymy w to, że wszystko przebiegnie pomyślnie, ale mimo naszej wiary Szymek będzie wymagał dodatkowych zajęć rehabilitacyjnych. Niestety, wiąże się to z ogromnymi kosztami, które bardzo ciężko jest nam udźwignąć samodzielnie. Na samą myśl, że taki bezbronny chłopiec już tyle wycierpiał i dalej czeka go ciężka walka o swoje życie – nasze serca pękają, a łzy same cisną się do oczu. Prosimy, pomóżcie nam walczyć o lepszą przyszłość Szymka. Każda wpłata to krok w stronę jego zdrowia! Rodzice

4 504 zł