Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tymek Kotow
Pilne!
5 dni do końca
Tymek Kotow , 4 latka

Mój synek umiera na raka❗️Bez Was stracimy ostatnią szansę!

Na USG lekarka długo milczała. Nagle po jej policzku poleciała łza. Dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma guza w brzuchu, około 10 cm. Nasz świat natychmiast się zawalił! Cała rodzina pojechała z Tymkiem do szpitala. Zaczęły się badania, a po biopsji zapadła diagnoza – neuroblastoma przestrzeni zaotrzewnowej lewej z przerzutami do węzłów chłonnych. Czekaliśmy na nowy 2023 rok. Nasza czteroosobowa rodzina szykowała się do sylwestra. W noc z 31 grudnia na 1 stycznia, kiedy wszystko zapowiadało radosne świętowanie, nasz synek Tymek zaczął gorączkować. Następnego dnia lekarz stwierdził COVID. Ledwo wrócił do zdrowia, dopadł go rotawirus. Miesiąć później, bawiąc się ze swoją siostrą Marysią, Tymek upadł na brzuch. Dziecko zabrała karetka. Nic strasznego nie wykryto, ale brzuch nadal bolał, więc zabrałam syna na USG. W tym momencie zaczyna się nasza dramatyczna historia. Diagnoza była straszna – ogromny guz w brzuszku – rak! płakaliśmy wszyscy, łącznie z panią doktor... Od 1 marca 2023 do 20 kwietnia 2023 synek miał dwie chemioterapie. Chemioterapia przechodziła ciężko. Przez cały ten czas nie jadł i w ogóle nie chodził. Mogliśmy się tylko modlić, żeby guz się zmniejszył. I on się zmniejszył! O 30%. 25 kwietnia 2023 odbyła się operacja – usunęli mu guza razem z nadnerczem. Ta historia miała się skończyć szczęśliwie – słowem "remisja". Tak uważali wszyscy nasi lekarze w dwóch szpitalach, gdzie mieliśmy okazję się leczyć. Ale w czerwcu 2023, podczas badań, poinformowano nas, że dziecko się "świeci" i za parę miesięcy na miejscu usuniętego nadnercza wyrośnie coś nowego. To jest koszmar. To jest po prostu jakiś koszmar! Wszystko zaczęło się od nowa. Pięć cykli chemioterapii, przez które dziecko nie mogło samodzielnie jeść i nie chciało wstawać, wymioty, rozwolnienia, podwyższona temperatura. Wszystko szło zgodnie z nowym planem do piątego cyklu – wtedy tomografia komputerowa wykazała, że guz znów rośnie. Od 14 do 29 grudnia 2023 znów badania. Zapadła decyzja o trzech cyklach chemii. Przeszła trochę łatwiej, ale nie pomogła. W ogóle... 11 marca 2024 chirurdzy podjęli decyzję o usunięciu 70% guza. Operacja przeszła dobrze. Potem jeden cykl chemioterapii i planowano przeszczep szpiku. Ale... Nieszczęście. Łzy. Guz znów rośnie. Który to już nawrót? Przestaliśmy liczyć. Postanowiono powtórzyć chemioterapię, która kiedyś pomogła. Nie mieliśmy wyboru. Już po pierwszym dniu spuchł i zaczął boleć szew na brzuchu. Czyżby to był znak? Dziecko czuło się coraz gorzej. Brzuch bolał niesamowicie, a guz tylko się rozrastał. Ile takie dziecko może wytrzymać operacji? Chemioterapii, które nie pomagają? Po rozmowie z ordynatorem szpitala zrozumiałam, że za bardzo nie wiedzą, co nam zaproponować i w każdej chwili mogą nas wysłać do domu, byśmy czekali na śmierć. Zaczęłam rozsyłać maile po całym świecie. Podjęliśmy decyzję – jedziemy do Izraela. Bardzo wierzymy, że usłyszymy pewnego dnia: "Remisja nastąpiła! Tymeczek jest zdrowy!". Ale leczenie kosztuje niesamowicie dużo. Nasza rodzina należy do biednych. Mamy dwójkę dzieci – bliźniaków. Jak sprzedamy wszystko, co mamy, nie wystarczy nam nawet na depozyt. Robimy to, co potrafimy i bardzo liczymy na pomoc.

330 443,00 zł ( 16,63% )
Brakuje: 1 656 079,00 zł
Zbigniew Dmowski
Zbigniew Dmowski , 79 lat

Tata był nie do poznania! Paraliż objął całe ciało... POMOC POTRZEBNA!

Kiedy zobaczyliśmy tatę w szpitalu, nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Skutki padaczki okazały się nieprawdopodobnie tragiczne. Myśleliśmy, że go stracimy… 4 maja 2024 roku tata zgłosił się do szpitala z powodu złych wyników sodu. W nocy dostał silnego ataku padaczki, wskutek którego jego stan drastycznie się pogorszył. Gdy przyjechaliśmy do niego rano, zastaliśmy widok, którego zupełnie się nie spodziewaliśmy. Tata miał sparaliżowane ciało. Jego nogi bardzo spuchły. Nie było z nim kontaktu. Mówił zdania, które nie miały sensu i nie reagował na zadawane przez nas pytania. Bardzo się o niego baliśmy. Od czasu wypadku tata był w pięciu szpitalach. Lekarze i liczni specjaliści wiele dla niego zrobili. Powoli odzyskiwał sprawność umysłu oraz górnej części ciała. Neurolog zauważył znaczną poprawę i zasugerował nam ośrodek rehabilitacyjny. Dziś stan taty jest coraz lepszy. Nie ma problemu z czynnościami, które wymagają pracy rąk. Potrafi utrzymać kubek, samodzielnie je, pisze, potrafi się ogolić. Niestety, paraliż od pasa w dół nie ustępuje, przez co potrzebuje całodobowej opieki. Rehabilitanci i lekarze są zadowoleni z tempa postępów taty. Jest duża szansa, że będzie chodził, ale niezbędna do tego jest długotrwała, intensywna rehabilitacja, która może potrwać nawet dwa lata. Chcemy, by tata wrócił do czasu sprzed ataku. Nie możemy uwierzyć, że człowiek, który zawsze był aktywny fizycznie, dobrze się odżywiał i dbał o swoje zdrowie, jest dziś w takim stanie. Podziwiamy walkę taty o sprawność. Nie załamał się. Jest dzielny i zdeterminowany. Chce wrócić do domu jako samodzielna osoba. Niestety, koszt dalszego leczenia i rehabilitacji jest bardzo wysoki. Jeśli zechcecie pomóc tacie, będziemy niezwykle wdzięczni. Dziś liczy się każdy, nawet najmniejszy gest! Rodzina

5 374,00 zł ( 2,4% )
Brakuje: 218 031,00 zł
Maja Czech
11:19:48  do końca
Maja Czech , 4 latka

Maja walczy od urodzenia i świetnie rokuje❗️Niestety nie mamy tylu środków, by jej pomóc...

Gdy przychodzi na świat dziecko, słyszymy od wielu osób - "najważniejsze, żeby było zdrowe". Dla nas szybko te słowa zmieniły swoją wartość i znaczenie... Nasza mała kruszynka i "zespół wad wrodzonych”. Jeszcze chwilę po porodzie nie do końca rozumiałam, co tak naprawdę jest mojej córeczce. Dopiero z czasem dochodziło do mnie coraz więcej informacji, a każda z nich po prostu przerażała.  Maja urodziła się z cytomegalią, wodogłowiem, wadą serca, niedosłuchem prawego uszka oraz głuchotą ucha lewego. W grudniu 2020 Majeczka przeszła operacje wszczepienia implantu ślimakowego. Jej rozwój ruchowy był bardzo opóźniony. Czułam i miałam nadzieję, że to nie koniec złych wieści. Niebawem jednak padała diagnoza — dziecięce porażenie mózgowe... Długo nie mogłam pogodzić się z tą myślą, jednak nie przestawałam walczyć o Maję. Wiem, że jest to choroba, której nie da się wyleczyć, ale czy może ją skreślić?  Córka ma problem ze stopami. Są bardzo koślawe, przez co utrudniają jej poruszanie się. Często traci równowagę, przewraca się. Od października 2021 mamy wprowadzona terapie trójpłaszczyznową stóp więc ćwiczymy oraz bandażujemy nóżki. Na chwilę obecną Maja potrzebuje stałej i regularnej rehabilitacji. Na leczenie z NFZ są długie terminy oczekiwania, więc wizyty odbywają się prywatnie. 1 wizyta to koszt 150 zł comiesięcznie daje ogromne sumy.  Na tym nasza walka się jednak nie kończy! Chcielibyśmy, aby Maja mogła w przyszłym roku jechać, chociaż na 4 turnusy. W tym roku mogliśmy pozwolić sobie tylko na jeden… Koszt 5-dniowego turnusu to prawie 2400 zł. Od nowego roku cena ma być podniesiona. Czekamy na wycenę.  Turnus to nasze marzenie, bo widzimy rzeczywiste efekty. Chcemy pomóc córce w tej niełatwej drodze ku samodzielności! Nie możemy zabrać jej bólu, niepełnosprawności, trudności… Ale możemy dbać o to, by miała zapewnione stałe leczenie.  Nasza córeczka potrzebuje nie tylko rehabilitacji, która sama w sobie jest niezwykle kosztowna, potrzebuje również sprzętu i licznych wizyt u specjalistów, dlatego jesteśmy tutaj.  Nie czujemy się z tym dobrze i swobodnie. Nie chcieliśmy przez długi czas korzystać z pomocy. Ale stoimy przed wyborem — prośba o pomoc lub zaprzestanie regularnej rehabilitacji i zaprzepaszczenie dotychczasowych sukcesów i postępów.  Decyzja i wybór są proste. Walka o dobro dziecka. Prosimy o pomoc, sami nie dajemy już rady... Natalia i Marcin, rodzice

32 774,00 zł ( 102,69% )
Tomasz Gondek
Tomasz Gondek , 42 lata

Dzieci potrzebują sprawnego taty... Proszę, pomóż!

Tomasz to mój 40-letni mąż i ojciec trójki małych dzieci – Kacpra 11 lat, Amelii 7 lat i Wiktora 2,5 roku. Trudno tak naprawdę określić co się stało, jak doszło do tego nieszczęśliwego wypadku. W momencie przejażdżki rowerowej z dziećmi 16 sierpnia 2022 roku i upadku z roweru Tomasz doznał urazu rdzenia kręgowego, który sparaliżował zarówno jego życie jak i życie całej jego rodziny...  Gdy odebrałam telefon od najstarszego syna, który powiedział, że tata się przewrócił i nie może wstać, nie wiedziałam, co robić. Mieliśmy szczęście, że mieszkanka pobliskiego domu widziała całą sytuację przez okno i zadzwoniła po pomoc. I tak mąż trafił na oddział neurochirurgii. Niestety, od wypadku nikt nie powiedział nam, co dalej, czego możemy się spodziewać. Żyjemy w ogromnej niewiadomej, ale cały czas wierzymy, że wszystko będzie dobrze… Obecnie Tomek jest uwięziony we własnym ciele. Całkowicie uzależniony od pomocy osób trzecich. Obrzęk rdzenia kręgowego po stłuczeniu cały czas utrudnia codzienność. Mąż nie jest w stanie poradzić sobie z prostymi czynnościami jak podniesienie kubka, czy wykonanie telefonu. Kosztowna rehabilitacja w wyspecjalizowanym ośrodku to jedyny ratunek dla Tomka. Miesięczny koszt takiej rehabilitacji to około 25 tysięcy złotych. Według lekarzy Tomek będzie potrzebował minimum rocznej rehabilitacji oraz zakupu specjalistycznego wózka. Pierwsze miesiące po urazie są najważniejsze i tylko intensywna rehabilitacja da Tomkowi szansę na powrót do sprawności oraz czynnego udziału w życiu swoich dzieci, które tak bardzo potrzebują sprawnego tatusia.  Twoja pomoc to wsparcie nie tylko dla Tomka, ale dla całej naszej rodziny! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. Dołącz do grupy licytacyjnej na rzecz Tomka - licytuj lub dodawaj licytacje! POMÓŻ TOMKOWI STANĄĆ NA NOGI

220 290,00 zł ( 69,02% )
Brakuje: 98 849,00 zł
Tymek Górski
Tymek Górski , 4 latka

Tymek jest całym naszym światem, a ten świat chce się zawalić!

„Ze wszystkich kobiecych praw, najwspanialsze jest bycie mamą…" – od zawsze o tym wiedziałam i od zawsze wyobrażałam sobie siebie w tej roli… nas w roli rodziców. Długo czekaliśmy na ten dzień. W końcu się stało! 2 sierpnia 2020 zostaliśmy rodzicami! Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Tymon przyszedł na świat jako zdrowe dziecko – 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi! Nic i nikt nie dawał nam powodów do niepokoju. Spełniło się nasze największe marzenie! Jednak po upływie około pół roku coś zaczęło wzbudzać w nas strach… „Dlaczego Tymuś nie rusza nóżkami tak, jak inne dzieci?” Zaczęliśmy bardziej przyglądać się jego rozwojowi… Jego stópki nie były tak ruchliwe, jak stópki jego rówieśników, a paluszki przestały się poruszać. Początkowo lekarze uspokajali nas, mówili, że ma czas, że każde dziecko rozwija się swoim tempem… My jednak czuliśmy, że coś jest nie tak, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać. Nasz trwający do dziś medyczny maraton zaczął się od wizyty u fizjoterapeuty, następnie ortopedy. Od ortopedy dostaliśmy skierowanie na badanie pozwalające ocenić pobudliwość mięśni – elektromiografia wyszła w normie.  Dostaliśmy skierowanie do szpitala na rezonans kręgosłupa i główki – badanie niczego nie wykazało, więc wypisali nas do domu. Tymuś w ogóle nie ruszał już stópkami. W międzyczasie lekarze zaczęli przywoływać nazwę choroby, na której dźwięk każdy rodzic drży ze strachu – SMA. Zrobiliśmy badania pod tym kątem. Na wynik trzeba czekać ponad dwa miesiące, więc nie czekaliśmy bezczynnie. Znowu trafiliśmy do szpitala – Tymuś miał złe próby wątrobowe. Niestety stamtąd również wypisali nas do domu, rozkładając ręce. Wydawało się, że to jakiś zły sen. Nikt nie umiał powiedzieć nam, co dolega naszemu dziecku. Pani genetyk zasugerowała, aby zrobić kosztowne, ale bardzo kluczowe badanie WES.  W końcu przyszły wyniki – „uszkodzony gen”, „bardzo rzadkie choroby”, „ciężkie i nieuleczalne choroby” – to hasła, które usłyszeliśmy, i które słyszymy w naszych głowach do teraz. SMARD1 rdzeniowo-przeponowy zanik mięśni i równie groźna choroba CHARCOT MARIE TOOTH. Na ten moment nasz synek nie chodzi, nie raczkuje, a nawet nie siedzi. Jest dzieckiem leżącym opóźnionym psychoruchowo. Mięśnie Tymka są bardzo słabe. Na dodatek, dwa tygodnie temu podczas kolejnej wizyty w szpitalu dowiedzieliśmy się, że lewa połowa przepony Tymusia działa odwrotnie. Nie wiadomo, co jeszcze przyniesie choroba, jakie spustoszenie może spowodować w organizmie naszego dziecka. Tymek jest intensywnie rehabilitowany za pomocą terapii Bobath oraz Vojty. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Dalsze leczenie to intensywne rehabilitacje, niestety przynoszą powolne efekty, są jednak jedyną nadzieją na poprawę stanu zdrowia naszego synka. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać mu szansę na lepsze życie. Zrobimy wszystko, aby Tymek osiągnął jak największą samodzielność. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Ale teraz mamy wielką siłę walki, wierzymy w to, że nasz synek będzie w przyszłości sprawny. Każdy, nawet najmniejszy gest, ma dla nas ogromne znaczenie w walce o jak największą sprawność dla naszego maluszka! Pełni nadziei, prosimy o Państwa pomoc, która pozwoli nam nie tylko na dalszą rehabilitację, ale również zaopatrzenie Tymonka w specjalistyczne wyroby ortopedyczne oraz sprzęt rehabilitacyjny. Każdy Państwa gest jest dla nas na wagę złota! Dziękujemy z całego serca! LICYTACJE DLA TYMKA –> KLIK

42 662 zł
Fabiola Hofman
Fabiola Hofman , 46 lat

Tykająca bomba w głowie zagroziła życiu mojej mamy❗️Pomóż jej wrócić do zdrowia❗️

Mama… Najważniejsza osoba w moim życiu… Na każdym kroku mnie wspierała, zawsze podnosiła na duchu i pomagała w trudnych chwilach. Kiedy nagle zasłabła i wylądowała w szpitalu, byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć, gdy lekarze powiedzieli, że doszło do pęknięcia tętniaka w głowie! Mama pracowała w przedszkolu, z dziećmi z niepełnosprawnością. Kochała tę pracę, to było jej powołanie. Nie sądziłam, że to właśnie w miejscu, które tak lubiła, dojdzie do tragedii. To stało się pod koniec marca… Koleżanki z pracy opowiadały, że mama usiadła przy biurku, by wypełnić jakieś dokumenty i nagle zasłabła. Natychmiast wezwano pogotowie! Z początku ratownicy sądzili, że to najprawdopodobniej mikroudar, jednak po dotarciu do szpitala okazało się że był to tętniak! Krwotok zagrażał życiu mamy… Lekarze musieli przeprowadzić kilkugodzinną operację i wprowadzić mamę w stan śpiączki farmakologicznej. Mimo ogromnego lęku, miałam nadzieję, że stan mamy szybko się poprawi... Niestety, po wybudzeniu lekarze poinformowali nas, że tętniak uszkodził lewą półkulę mózgu. Mama utraciła zdolność mowy i logicznego myślenia. Dotknęła ją także afazja i zaburzenia zdolności poznawczych.  Mam 17 lat, niedługo kończę szkołę, przede mną całe życie. Byłam pewna, że mama będzie mi w tym towarzyszyć, że będzie obok mnie. A teraz zupełnie nie możemy się porozumieć! Mama jest bardzo zdezorientowana… Nie ma możliwości przekazać nam, czego potrzebuje, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. To błędne koło, z którego wyrwać ją może tylko dalsza, intensywna rehabilitacja! Niestety, możliwości terapii w ramach NFZ już się wyczerpały i jedyną opcją na powrót mamy do dawnej sprawności jest kontynuacja leczenia w prywatnym ośrodku neurologicznym. Taki pobyt wiąże się jednak z ogromnymi kosztami… Moja rodzina bardzo mnie wspiera, jednak opłata za prywatną rehabilitację przekracza nasze możliwości finansowe. Wierzę w dobroć ludzkich serc i za każdą wpłaconą kwotę bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że dobro, które przekazywała ludziom moja mama, teraz do niej wróci! Proszę, pomóżcie!  Daria, córka

29 564,00 zł ( 27,79% )
Brakuje: 76 819,00 zł
Wojtuś Panuś
Wojtuś Panuś , 2 latka

Niedzielny obiad zakończony TRAGEDIĄ dziecka❗️

23 października na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Niestety był to jeden, z najgorszych dni w życiu! Nasz synek, nasze roczne maleństwo uległo wypadkowi! To była tylko chwila, ułamek sekundy. Gdybyśmy tylko mogli cofnąć się w czasie lub wziąć całe cierpienie Wojtusia na siebie… Niedzielny obiad zakończył się dla nas tragicznie. Synek nagle wybiegł do kuchni i pociągnął za kabel frytkownicy. Cała zawartość, cały ten rozgrzany olej wylał się na jego maleńkie ciało! Nigdy nie zapomnimy jego krzyku! Wojtek wrzeszczał z bólu! Natychmiast znaleźliśmy się w szpitalu, gdzie stwierdzono oparzenie ciała na poziomie 40. procent! W najgorszym stanie były rączki i nóżki.  Najpierw byliśmy w szpitalu w Gorzowie. Rozważane było przewiezienie do szpitala w Szczecinie, ale lekarz zabronił, obawiając się, że nasze dziecko nie przeżyje drogi! Byliśmy przerażeni. Mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w koszmarze, z którego nie możemy się wybudzić!  Przez chwilę jego stan był stabilny, jednak potem znowu nastąpiło pogorszenie! Wojtuś trafił na OIOM w stanie ciężkim! Przez ponad 2 tygodnie walczył o życie… Nasz DRAMAT trwał! Nasze modlitwy zostały wysłuchane. W końcu sytuacja została opanowana. Dzisiaj jesteśmy już z Wojtkiem do domu, gdzie rozpoczęliśmy kolejny etap naszej walki. W wyniku oparzenia nasz synek przestał chodzić! Jego lewa rączka jest dużo słabsza i stwierdzono przykurcz dwóch paluszków! Konieczna będzie laseroterapia. Potrzeb jest wiele: specjalistyczne leczenie, leki, rehabilitacja, ubranko uciskowe...  Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli prosić o pomoc. Jednak dla Wojtusia chcemy jak najlepiej i pragniemy, aby dorastał zdrowy. Prosimy o pomoc dla naszego synka…  Malwina i Paweł Panuś

164 931 zł
Mateusz Chrobak
Pilne!
Mateusz Chrobak , 19 lat

Czas – do 14 czerwca❗️Wyjazd do Austrii na operację serca, to wyjazd po życie

Nazywam się Mateusz Chrobak, we wrześniu skończyłem 18 lat. Od urodzenia choruję na bardzo poważną wadę serca, do której jeszcze dochodzi duża niewydolność serca i płuc. W swoim życiu przeszedłem już ponad 20 operacji ratujących życie. Jedne udane, inne niekoniecznie... Do 2009 roku byłem leczony w Polsce, a od 2010 do 2022 w Niemczech. Ostatnie dwa lata leczyłem się w Bostonie. Moi rodzice ze starszym bratem szukali i szukają, pomocy gdzie się da. Walczą o mnie ze wszystkich sił. W 2022 roku lekarze z Niemiec powiedzieli nam, że nie są już w stanie pomóc Po rozległym, zawale serca w 2016, ledwo uszedłem z życiem. O przeszczepie nie ma mowy. Samo przygotowanie jest niezwykle ryzykowne, nie wspominając o odrzucie, powstawaniu guzów oraz nieustannym stresie i strachu. Tę opinię podzielają zarówno polscy jak i zagraniczni kardiochirurdzy. Wiele szpitali na całym świecie nam odmówiło, oprócz szpitala Boston Children's Hospital. We wrześniu 2023 roku poleciałem na konsultację z lekarzami oraz badania. W grudniu lekarze z Bostonu zdecydowali się mi oficjalnie pomóc. 5 czerwca ponownie wróciłem do Stanów Zjednoczonych. Miałem dużo różnych badań włącznie z rozmową z prof. Devlinem – onkologiem radiacyjnym, który wytłumaczył mi, że moje białe krwinki nie tolerują żadnych „obcych”. Produkują tkankę bliznowatą która pokrywa każdy stent, zastawkę, powodując coraz gorszy przepływ krwi. 14 czerwca zespół z Brigham Women’s Hospital i Boston Children Hospital przeprowadzili zabieg w czasie którego mieli usunąć tkankę z lewego naczynia wieńcowego za pomocą promieniowania i ingerencji kardiochirurgicznej. Niestety nie udało się dojść do naczynia. Było zbyt duże ryzyko kolejnego zawału. Dodatkowo okazało się, że zastawka tętnicy płucnej jest coraz bardziej zwężona. Potrzebny jest też bajpas. Czy byłem zły ? Nie. Czułem, że cały plan się nie uda. Kiedy tydzień później lekarze powiedzieli mi, jak trudnej i ryzykownej operacji potrzebuję w ciągu kolejnych miesięcy pomyślałem sobie ‘DOŚĆ’, już nie chcę. Powiedziałem to moim rodzicom. Wiem że było im trudno, ale byli ze mną. Dali mi czas i przestrzeń. Tego potrzebowałem. Trudno jest ciągle się bać. Mieć nadzieję i tracić ją. Trzy miesiące później powiedziałem rodzicom, że polecę jeszcze raz, bo chcę żyć. Oni wiedzieli, że tak będzie. Znają mnie i w tym czasie konsultowali się z lekarzami z Krakowa, Poznania, Zabrza. Chcieli wiedzieć, co robić dalej, jak mogą mi pomóc. Wszyscy byli zgodni, mówiąc, że nie dziwią się mi, że się boję. W lutym tego roku miałem badania w szpitalu Jana Pawła II w Krakowie. Wyniki bardzo złe. Zwężenie zastawki jeszcze większe. Gorszy przepływ w naczyniu wieńcowym. Wszystko nie tak. Dodatkowo pojawiło się bardzo duże ryzyko nadciśnienia płucnego, a to oznacza KONIEC. Wiedziałem, że takie wyniki nie pozwolą mi na lot do Bostonu. Mówiła mi już o tym dr. Newburger z Boston Children Hospital w styczniu, sugerując, że trzeba znaleźć ośrodek w Europie, gdzie mnie zoperują. Znów niepewność. Ale moi rodzice zaczęli działać i znaleźli klinikę w Linz w Austrii, gdzie dr. Rudolf Maier ze swoim zespołem przeprowadzi taką operację, jaką zaplanowano w Bostonie. Musiałem podjąć decyzję, bo chcę ŻYĆ. Poprosiłem tylko lekarzy, aby pozwolili mi w maju zdawać maturę, bo nie wiem, jak będzie po operacji. Trzy tygodnie temu dostaliśmy wiadomość o terminie. 14 czerwca operacja. Kilka dni wcześniej muszę być na miejscu. Czasu jest mało, ale wiem, że tak jak przy wcześniejszych operacjach, tak i teraz mogę liczyć na Was. Bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Wyjazd do Austrii, to wyjazd po życie. Chciałbym normalnie żyć, przestać się stresować – tym, że zasłabnę, że coś mi się stanie, że czegoś nie mogę, że coś zagraża mojemu życiu. Od dłuższego czasu nie mam już siły. Cała ta sytuacja ze zbiórką oraz wyjazdem mnie przybija. Powinienem się cieszyć, że wszystko jest na dobrej drodze, ale nie jest to łatwe. Jestem najzwyczajniej w świecie zmęczony i chciałbym odpocząć. Nie myśleć o tym, że może być to podróż w jedną stronę. Mimo że wiara i modlitwa daje mi względny spokój, to nie trwa on długo. Chciałbym odetchnąć z ulgą i pomyśleć „Długo na to czekałem”. Przez to wszystko, nie mam nawet planów na wakacje. Nadzieja umiera ostatnia, więc proszę wszystkich o wsparcie i modlitwę. Mateusz Chrobak ––––––––––––– LICYTACJE DLA MATEUSZA –> KLIK

159 479,00 zł ( 37,47% )
Brakuje: 266 053,00 zł
Kasia Feruś-Niemiec
Kasia Feruś-Niemiec , 32 lata

Potrzebne wsparcie, by Kasia wróciła do sprawności❗️Walczymy o każdy dzień leczenia❗️

Wciąż walczymy o pobyt Kasi w ośrodku. Pierwszy etap zbiórki pozwolił nam błyskawicznie zebrać część środków. Ale to tylko kropla w morzu. Kasia jest wymarzoną żoną, jedyną córką, wspaniałą przyjaciółką. Ma plany i marzenia, jednak życie zaplanowało wobec niej inny, bolesny scenariusz...  Pojechaliśmy na zasłużony urlop. Góry, narty, świeże powietrze – idealne warunki do odpoczynku. Dzień przed wyjazdem do domu Kasia bardzo źle się czuła i dużo wymiotowała, dlatego zdecydowałem się zadzwonić na pogotowie. Przyjechali ratownicy i podali Kasi kroplówkę, po której poczuła się lepiej. Nie było podstaw, aby zabrać ją do szpitala...  Pół godziny po odjeździe ambulansu Kasia ponownie zaczęła wymiotować, straciła przytomność, dostała skurczów całego ciała. Musiałem ją resuscytować, jednocześnie dzwoniąc na 112. Tym razem na przyjazd karetki czekaliśmy 20 min. 24 lutego 2024 to data, która zapadnie nam na zawsze w pamięci. W wyniku niedotlenienia mózg Kasi uległ uszkodzeniu. Od tego feralnego wydarzenia moja żona pozostawała w śpiączce, jednak ogromna wiara i walka całej rodziny pozwalała nam mieć nadzieję na jej wybudzenie. Przez blisko półtora miesiąca Kasia przebywała na oddziale neurologii w jednym z krakowskich szpitali. Później 20 dni na oddziale chorób wewnętrznych z powodu podejrzenia zakrztuszenia. Dziś jest przytomna, ale świadomość jest u niej znikoma – Kasia oddycha samodzielnie, ale jest karmiona z użyciem PEGa i ma założoną rurkę tracheostomijną. Droga do powrotu do zdrowia jest długa, bolesna i wymaga intensywnej terapii, którą częściowo zapewnia nam ośrodek rehabilitacyjny w Krakowie. Jako mąż zdecydowałem się na zbiórkę pieniędzy, aby pokryć koszty leczenia. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, będzie ogromnym wsparciem dla Kasi. Nasza wiara daje nam nadzieję na powrót Kasi do zdrowia. Perspektywa przyszłości przynosi jedynie więcej kosztów, na które musimy się przygotować. Razem możemy uczynić cuda! Z góry dziękuję za Wasze wsparcie i modlitwy. Mąż Grzegorz

86 632,00 zł ( 88,82% )
Brakuje: 10 900,00 zł