Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Konrad Damaszke
2 dni do końca
Konrad Damaszke , 11 lat

Nowotwór chce zabrać mi dziecko... Potrzebne wsparcie dla mojego syna!

Wyobraź sobie turniej. Twoje dziecko marzy o tym, by go wygrać. Dzielnie i regularnie uczestniczy w treningach przez wiele godzin, by zdobyć szczyt w swoim ulubionym sporcie. Później doznaje kontuzji. Myślisz wtedy, że to tylko uraz w trakcie gry... Ale diagnoza okazuje się brutalniejsza od najgorszych horrorów. Dowiadujesz się, że do Twojego dziecka przyszedł oprawca, który ostrzy kły, by odebrać największą pociechę Twojego życia - mięsak Ewinga kości strzałkowej... Konrad to urodzony piłkarz. Od najmłodszych lat jego największą pasją jest piłka nożna, lecz od stycznia 2023 r. jego plany sportowca uległy diametralnej zmianie. Konrad początkowo grał w MKS Władysławowo i tam jego kariera rozwijała się, lecz ciągle mu było mało. Z tego powodu po testach przeszedł do Arki Gdynia. Na jednym z turniejów uległ kontuzji, po której okazało się, że nie jest to tylko zwykłe złamanie kości strzałkowej, lecz dużo poważniejsza sprawa... Informacja, jaką otrzymałam po rezonansie, zwaliła mnie z nóg. Niestety dalsze badania potwierdziły diagnozę. Gdy myślę o każdej sekundzie, która wtedy mijała, czuję jej przedłużające się trwanie i strugę łez spływających po  moich policzkach.  Świat młodego piłkarza z wielkimi aspiracjami i mój obrócił się o 180 stopni. Jesteśmy po 14 seriach chemioterapii. Od początku leczenia mój silny Konrad tracił na wadze, wiec lekarze podjęli decyzje o założeniu sondy żołądkowej. Przez całe leczenie musiał być dokarmiany w ten sposób. Każdego dnia nikł mi w oczach... 5 lipca tego roku ze wstrzymanym oddechem czekałam na koniec operacji usunięcia guza wraz z marginesem zdrowych tkanek. W czasie zabiegu usunięto kość strzałkową oraz nerw, który uniemożliwia podnoszenie się stopy oraz część mięśni. To, co działo się później to seria przesuwających się wydarzeń, które mogę porównać do klatek w filmie.  11 listopada 2023 roku Konrad otrzymał ostatni wlew chemii i tak się miało zakończyć nasze leczenie. W marcu została mu usunięta sonda i port. Od tej pory wszystkie badania kontrolne wychodziły bardzo dobrze. DO CZASU, gdy oprawca powrócił... 9 października niestety już w badaniu USG radiolodzy znaleźli zmianę zlokalizowaną w tym samym miejscu, co pierwotny guz. Badanie rezonansu potwierdziło prawdopodobieństwo wznowy, a biopsja utwierdziła, że jest to wznowa. W listopadzie ponownie założono Konradowi port i rozpoczęła się kolejna walka...  W naszym planie leczenia przewidziana jest wyczerpująca syna chemia, operacja, radioterapia i  chemia podtrzymująca. Niestety potrzebne jest nierefundowane badanie. Bardzo proszę o pomoc w leczeniu Konrada. Nie pozwólcie, by oprawca po raz kolejny wyciągnął swoje łakome szpony w kierunku naszego dziecka. "Mamo, czy zabija mnie nowotwór?" Nie pozwólcie, bym musiała odpowiedzieć twierdząco synowi na to pytanie... RATUJCIE! Mama Konrada

75 301,00 zł ( 141,56% )
Alicja Bartkowiak
Alicja Bartkowiak , 7 lat

Problemy zdrowotne Ali nie mają końca... Jest jednak sposób, aby jej pomóc!

Nasza mała Ala cały czas zmaga się z tyloma problemami. Okazuje się, że rzeczywistość znowu jest zbyt trudna, abyśmy sami sobie z nią poradzili. Alicja znowu Was potrzebuje! Początki historii naszego dziecka opisane są w poprzedniej zbiórce. Dzisiaj tworzony jest kolejny rozdział, ale żeby zakończył się pozytywnie, musimy poprosić o pomoc.  Alicja urodziła się jako wcześniak z wadą genetyczną — duplikacją trzeciego chromosomu prawie całego krótkiego ramienia z towarzyszącymi wadami. Lekarze, twierdzą, że z taką wadą jest jedyna na świecie, a co się z tym wiąże, nie wiedzą, z czym jeszcze może się mierzyć.  Już teraz jej katalog zdiagnozowanych schorzeń jest niczym podręcznik medycyny. Przede wszystkim rozwój psychoruchowy Ali jest opóźniony – nasze dziecko nie mówi, nie potrafi samodzielnie chodzić. Do tego dodać trzeba mocną wadą wzroku (krótkowzroczność, astygmatyzm, zez zbieżny), niedosłuch, senny bezdech z występującym sinieniem ust, skoliozę, dysplazję bioder. Teraz rozwija się jeszcze skolioza!  Chcielibyśmy na tym zakończyć tę straszną wyliczankę, ale ona jeszcze się nie skończyła! Nasza kruszyna ma padaczkę, zaburzenia wzrastania, małogłowie, hipoplazję ciała modzelowatego, poszerzony układ komór mózgu, zwężenie przełyku, krtani i tchawicy, alergię pokarmową oraz wziewną.  Wiele operacji jest już za nią. To niewiarygodne ile czasu spędziła w szpitalu! Ten czas powinna przeznaczać na beztroską zabawę, a nie na pobyt w szpitalnej sali… I dlatego po raz kolejny zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Musimy zawalczyć o sprawność naszej córeczki! Kluczem jest kontynuacja intensywnej rehabilitacji i lepsze zabezpieczenie ortopedyczne.  W związku z tym oprócz prywatnej rehabilitacji w miejscu zamieszkania, planujemy kolejne dłuższe turnusy rehabilitacyjne w Paley European Institute w Warszawie. Jest to szansa jedyna w swoim rodzaju. Tam, pod okiem wykwalifikowanych specjalistów dzieją się cuda, które są nam tak bardzo potrzebne!  Stoimy także przed ogromnym wyzwaniem zakupu zaopatrzenia ortopedycznego oraz sprzętów rehabilitacyjnych – gorsetu, ortez na kończyny dolne, pionizatora, bieżni z wolnymi obrotami, na której Alicja będzie mogła ćwiczyć trening chodu w warunkach domowych.   Jako rodzice musimy zapewnić jej jak najlepsze warunki do funkcjonowania i rozwoju. Chcemy mieć pewność, że gdy nas zabraknie, Alicja będzie w jakimś stopniu samodzielna. Choć kiedyś lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, dziś ma 6 lat i walczy niczym prawdziwa wojowniczka! Intensywna rehabilitacja, terapia wielopłaszczyznowa i sprzęty ortopedyczno- rehabilitacyjne to największe lekarstwo dla naszej córeczki. Wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami.  Chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc własnemu dziecku, prosząc Was o dalsze wsparcie dla Alusi w jej trudnej walce. Rodzice Ali FB Ali Calineczka IG ali.calineczka

59 501 zł
Damian Patykiewicz
Damian Patykiewicz , 37 lat

Pomóż wygrać walkę z chłoniakiem - teraz!

Proszę o pomoc, mój mąż walczy o życie, a walka ta pochłania ogromne środki. Potrzeba pilnych badań, wizyt u specjalistów, a kolejki na NFZ są tak długie, że człowiek z chorobą nowotworową nie ma szans, żeby się doczekać. Musimy szukać ratunku w prywatnych rękach, a to wszystko wiąże się z wydatkami. Dlatego musieliśmy uruchomić tę zbiórkę i opowiedzieć Wam naszą historię... Damian - szczęśliwy ojciec, mąż, brat i syn. Prowadzący normalne i spokojne życie. Jednak to życie przewróciło się nam do góry nogami - chłoniak Hodgkina. Nowotwór, śmiertelnie niebezpieczeństwo, niepewność jutra. W naszym domu zagościł strach i przerażenie, że stracimy wkrótce to, co najważniejsze... Wszystko zaczęło się w listopadzie kiedy to Damiana zaczął męczyć silny kaszel, udał się do lekarza, tam dowiedział się o wodzie w płucu, myśleliśmy, że to koniec złych informacji. Po ściągnięciu wody okazało się, że ma guza w śródpiersiu wielkości grejpfruta, kolejny badania były kolejnymi złymi wiadomościami: nowotwór złośliwy- chłoniak ziarnisty. Obecnie jesteśmy w zawieszeniu. Lekarze nie chcą podjąć się dalszych działań do momentu uzyskania wyników badania PET/CT, który pozwala na dokładne określenie lokalizacji i stopnia zaawansowania chorób nowotworowych w całym ciele. Na takie badanie musimy czekać, czas do badań jest długi. Prywatne badanie można zrobić szybciej, jednak jest dość kosztowne. Pomóżcie nam zacząć tę walkę, przyspieszyć leczenie, bo w tej chwili tracimy czas i nadzieję... Anna, żona  --- Możesz pomóc biorąc udział w LICYTACJACH

59 358 zł
Amelia Bartkowska
Pilne!
Amelia Bartkowska , 22 miesiące

W główce naszej córeczki wykryto GUZA❗️POMOCY❗️

W połowie czerwca 2024 roku zaczęliśmy zauważać, że z naszą córeczką dzieje się coś niedobrego. Amelka rano wymiotowała, układała główkę na bok. Staraliśmy się nie panikować, ale kiedy nudności się nasilały, zdecydowaliśmy się na wizytę u lekarza. Początkowo specjalista twierdził, że to może coś z kręgiem, prosił, aby obserwować córkę. Niestety stan Amelki się nie polepszał. Stwierdziliśmy, że nie możemy czekać! Pojechaliśmy do szpitala, gdzie również nie uzyskaliśmy odpowiedzi, co tak naprawdę dolega naszemu dziecku. Córka bardzo chudła, byliśmy przerażeni. Ponownie pojechaliśmy do szpitala, jednak tym razem z prośbą o skierowanie do większej placówki medycznej, gdzie Amelka zostanie przebadana. 2 lipca pojechaliśmy do szpitala w Olsztynie. Córka miała wykonany rezonans. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy otrzymaliśmy wyniki. Patrzyłam na lekarza ze łzami w oczach, ściskając córeczkę w ramionach. Nie docierało do mnie to, co mówił. W główce Amelki wykryto guza! Jeszcze tego samego dnia została przetransportowana w Centrum Zdrowia Dziecka. Na kolejny dzień została zaplanowana operacja. Dziś z trudem wracam do tych wspomnień, bo od razu zalewam się łzami. Szczególnie gdy przypomina mi się krzyk i płacz Amelki, gdy wróciła z bloku operacyjnego. Tak bardzo cierpiała, a ja nie mogłam jej pomóc…  Kolejny cios został nam zadany, gdy przyszły wyniki badania histopatologicznego… Amelka została przeniesiona na oddział onkologi, ale już następnego dnia wróciła na neurologię! Powodem było wodogłowie, przez które córeczka musiała przejść zabieg wstawienia zastawek. Czułam się jak w najgorszym koszmarze, z którego nie mogłam się obudzić! Gdy stan Amelki się ustabilizował ponownie przekroczyłyśmy próg onkologii. Ilość maleńkich, łysych żołnierzy, walczących o swoje kruche życie, łamała moje matczyne serce. Wtedy zrozumiałam jak wygląda piekło. Córka rozpoczęła chemioterapię, ale była w stanie przyjąć tylko dwa jej podania. Organizm Amelki nie był w stanie przyjąć tak agresywnego leku. Była w stanie ciężkim aż dwa razy. Lekarze wprost mówili, że mamy się przygotować na najgorsze… Na szczęście waleczne serce naszego dziecka wygrało starcie o to, co najcenniejsze. Lekarze zdecydowali o przerwani chemioterapii i rozpoczęciu radioterapii. Wtedy też dowiedziałam się, że pod moim sercem, rozwija się kolejne, maleńkie. Dziś w szpitalu z Amelką jest jej babcia. Ze względu na mój stan, nie mogę towarzyszyć córce w naświetlaniach. Bardzo cierpię z tego powodu i odliczam dni, aż w końcu, nasza mała wojowniczka wróci do domu…  Nie wiemy co przyniesie przyszłość. Musimy się przygotować na wszystko, co będzie wiązało się z dalszym leczeniem i rehabilitacją naszego dziecka. Przed nami trudna walka, pewnie najtrudniejsza w naszym życiu, jednak wiemy, że się nie poddamy! Chcielibyśmy prosić Was o wsparcie. Jeśli tylko możecie, przekażcie, chociaż najmniejszą kwotę na wsparcie walki o zdrowie naszej córeczki. Liczy się każda złotówka! Rodzice Amelki

53 797 zł
Marta, Maciej i Tymek Gdowik
Marta, Maciej i Tymek Gdowik , 28 lat

Płomienie zabrały mojej rodzinie WSZYSTKO❗️Pomóżcie!

W pierwszej chwili byłem pewien, że to sen. Moja córka zadzwoniła do mnie w nocy z płaczem, że pali się ich ukochany dom. To było takie nierealne, przecież jeszcze kilka godzin wcześniej byliśmy u nich wraz z żoną! Niestety, okazało się, że ten senny koszmar zdarzył się naprawdę.  30 września o godz. 2:00 w nocy doszło do pożaru domów szeregowych w Radunicy. W jednym z nich wraz z rodziną mieszkała moja córka, Marta. Wszystko działo się tak szybko, że bliscy nie mieli nawet czasu, żeby założyć kurtki. Wybiegli z mieszkania w piżamach, na zewnątrz były tylko 3 stopnie…   Wciąż nie mogę uwierzyć, że doszło do tak potwornej tragedii. Jeszcze dzień przed pożarem byliśmy z żoną u córki na kawie. Marta myślała nawet o zakupie nowego regału, pytała mnie, gdzie go postawić. Teraz nie ma już żadnych mebli…  Razem z mężem Maćkiem i 2-letnim synkiem, Tymkiem wiedli bardzo spokojne i szczęśliwe życie. Oboje ciężko pracują, a wnuczek chodzi do pobliskiego żłobka. Często ich odwiedzaliśmy, mieli piękny dom z ogródkiem. To było ich wielkie marzenie, które udało im się zrealizować ciężką pracą. Byłem z nich bardzo dumny! Niestety, pożar zabrał mojej córce i jej rodzinie wszystko. Spłonęły nawet ich dokumenty. W tej chwili nie mają niczego, mieszkają u nas, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Docelowo Marta i Maciek chcieliby zbudować nowy dom, bo ten, który spłonął, najprawdopodobniej będzie trzeba wyburzyć.  Najtrudniej z tą sytuacją radzi sobie nasz wnuczek. Tymek bardzo tęskni za domem, często pyta, kiedy do niego wróci. Pęka mi serce, gdy myślę o jego reakcji na wiadomość, że tego ukochanego domu już nie ma… Marta i Maciek są bardzo silni, próbują się jakoś podnieść, ale sami nie dadzą rady… Muszą zacząć wszystko od nowa, a to będzie dla nich niesamowicie trudne i kosztowne. Dlatego proszę: pomóżcie! Każde, nawet najmniejsze wsparcie przybliży moją kochaną córeczkę i jej rodzinę do lepszego jutra.  Tata Marty

48 501,00 zł ( 22,79% )
Brakuje: 164 265,00 zł
Maciej Kobierski
Maciej Kobierski , 33 lata

Najlepszy brat, syn i wujek walczy o sprawność po udarze! Wesprzyj walkę Maćka!

Mój brat ma 33 lata i przeszedł już trzy udary niedokrwienne mózgu. Ostatni z nich był bardzo rozległy i prawie odebrał nam Maćka… Brat przetrwał najgorsze chwile, ale gdy się obudził, nie był w stanie mówić, samodzielnie jeść, ani poruszać lewą stroną ciała. Potrzebuje długiej, kosztownej rehabilitacji, dlatego prosimy Was o pomoc! Maciek to wspaniały człowiek, najlepszy wujek i brat. Niestety, ostatnio nie dopisuje mu szczęście. Pierwsze dwa udary były delikatne i dzięki rehabilitacji Maciej odzyskał pełną sprawność w bardzo krótkim czasie. 19 maja 2024 doszło do trzeciego udaru, bardzo poważnego – lekarze powiedzieli, że zakrzep był ogromny! Bardzo baliśmy się, że więcej nie zobaczymy Maćka... Tego samego dnia u brata przeprowadzono trombektomię, a później kraniotomię odbarczającą, ze względu na obrzęk mózgu zagrażający życiu. Maciej był w śpiączce farmakologicznej przez 9 dni! Po wybudzeniu ze śpiączki, gdy zagrożenie życia minęło, został przewieziony na OIOM do szpitala w Gnieźnie, a następnie przekierowany na oddział udarowy. Tam brat przeszedł wstępną rehabilitację, zaczął samodzielnie jeść i wypowiadać pierwsze słowa. Niestety, pod koniec czerwca został wypisany do domu i zakwalifikowany na turnus rehabilitacyjny na NFZ. Jesteśmy świadomi, jak istotny jest dla Maćka czas, dlatego nie mogliśmy czekać, aż zwolni się miejsce! Nasz tata zorganizował Maćkowi pobyt w specjalistycznym centrum neurorehabilitacji, do którego przewieźliśmy go prosto ze szpitala. Zamiast leżeć bezczynnie w domu, brat walczy o sprawność pod okiem wielu doskonałych lekarzy i specjalistów. Niestety miesięczny koszt pobytu Macieja to około 21 tysięcy złotych. Co gorsze, lekarze jednoznacznie twierdzą, że czeka go wielomiesięczna rehabilitacja. Jesteśmy zdruzgotani… Cała rodzina robi co może, aby zapewnić mu jak najdłuższy pobyt w tej placówce, ale bardzo boimy się, że w pewnym momencie skończą się wszystkie nasze możliwości finansowe i będziemy zmuszeni odpuścić… Maciej jest młody, silny i pełen zapału do walki o powrót do zdrowia. Wszyscy, zwłaszcza jego mali siostrzeńcy, czekamy, aż wróci do domu! Z całego serca prosimy, pomóżcie nam zapewnić Maćkowi dalszą specjalistyczną opiekę. Brat ma przed sobą całe życie. Pozwólcie nam wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone! siostra Magda z rodziną

47 281,00 zł ( 70,54% )
Brakuje: 19 741,00 zł
Ania Tarczyło
Pilne!
Ania Tarczyło , 45 lat

Niedawno straciła męża, dziś walczy z rakiem❗️Uratuj strażaczkę, mamę trójki dzieci❗️

Ania to dla nas bliska przyjaciółka, ciocia, wspaniała mama trójki dzieci. Zawsze mogliśmy zwrócić się do niej w trudnej sytuacji. Nigdy nie pozostawała obojętna na nasze problemy. W ostatnim czasie jej życie runęło w gruzach… Kilka miesięcy temu wydarzyła się ogromna tragedia. Ania pochowała swojego ukochanego męża, przez co stała się jedynym żywicielem rodziny. Niewyobrażalne zdarzenie było początkiem serii kolejnych fatalnych wieści. Nikt z nas nie spodziewał się tego, co miało nadejść. Jej zdrowie zaczęło się pogarszać. Zaniepokojona udała się do lekarza, który zalecił wykonanie serii specjalistycznych badań. Nie mieliśmy pojęcia, że diagnoza okaże się tak brutalna. W czerwcu 2024 roku zdiagnozowano u Ani raka szyjki macicy!  Na domiar złego, okazało się, że nowotwór jest nieoperacyjny. Czeka ją długie i kosztowne leczenie oraz rehabilitacja, na które dziś nie jest w stanie sobie pozwolić. Powoli dochodzi do nas fakt, że nasza kochana Ania, mama trójki dzieci, może odejść na zawsze… Nie możemy do tego dopuścić! Ania od zawsze angażuje się we wszelkie akcje charytatywne. Chętnie uczestniczy w zbiórkach, festynach... Zawsze można na nią liczyć. Jest wieloletnim, honorowym dawcą krwi oraz strażakiem Ochotniczej Straży Pożarnej, gdzie aktywnie uczestniczy w akcjach ratowniczych i pożarniczych. Podczas pożarów wielokrotnie była gotowa ratować życie innym. Teraz to ona potrzebuje pomocy. To nie jest czas na umieranie. Wierzymy, że nasza przyjaciółka ma przed sobą piękną przyszłość. Bez środków na leczenie ten scenariusz jest zagrożony… Ania jest zawsze uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia, mimo przeszkód, jakie napotyka po drodze. Całe swoje życie poświęca swojej rodzinie i przyjaciołom. Nie możemy zawieść Ani. Jej dobroć i poświęcenie podarowane innym, muszą do niej wrócić! Drżymy ze strachu o jej życie. Liczy się każdy grosz, każda złotówka, aby wesprzeć i odciążyć cudowną mamę Grzesia, Julii i Bartka. Będziemy wdzięczni za Waszą pomoc. Pomóżmy Ani, tak jak ona pomaga innym! Uratujmy ją przed okrutnym wyrokiem losu! Bliscy Ani

35 581,00 zł ( 66,89% )
Brakuje: 17 611,00 zł
Karolinka Kaźmierczak
Karolinka Kaźmierczak , 4 latka

By dramatyczny początek skończył się dobrze... Pomóż Karolince!

Ogrom problemów, który spotkał naszą malutką córeczkę, coraz częściej przygniata nas, dorosłych ludzi, a co w obliczu tych dramatów musi czuć malutka dziewczynka? To pytanie spędza sen z naszych powiek. W pierwszych dniach życia Karolinki zdiagnozowano u niej wadę mózgu i serca. Przeczuwaliśmy, że dzieje się coś złego, kiedy tylko córeczka pojawiła się na świecie, dostała bardzo silnych drgawek i miała znacznie obniżone napięcie mięśniowe. Karolinka wciąż nie chodzi, nie siedzi, a nawet nie raczkuje, ale walczymy i w tej walce nigdy się nie poddamy. Pięć razy w tygodniu wozimy córeczkę na rehabilitację, do tego często na konsultacje i kolejne badania, wszystko to, by dać jej szansę na przyszłość. Sami jednak tej walki nie wygramy. Pomożesz nam? Rodzice

35 168 zł
Dariusz Dowtort
Dariusz Dowtort , 22 lata

W ułamku sekundy jego życie zamieniło się w koszmar❗️POMOCY🚨

Darek dotychczas był miłym, radosnym chłopakiem, bardzo ufnym w stosunku do ludzi. Zaczął swoją pierwszą pracę, był z niej bardzo zadowolony, miał liczne plany na przyszłość… Niestety noc z 2. na 3. października 2023 roku wywróciła jego życie do góry nogami… Mój synek doznał poważnego urazu oraz złamania kości czaszki i twarzoczaszki. Przypadkowy przechodzień uratował jego życie… Rozpoczęła się walka, mój Darek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po trzech tygodniach trafił do kliniki neurologicznej, gdzie przeszedł bardzo długą, skomplikowaną operację głowy i znów został wprowadzony w śpiączkę.  Po wybudzeniu byłam pełna nadziei, że będzie dobrze, wszystko na to wskazywało… Jednak los chciał inaczej… W noc przed powrotem do domu doszło do zatrzymania akcji serca. Po długiej reanimacji udało się przywrócić funkcje życiowe, jednak długie niedotlenienie pozostawiło nieodwracalne skutki.  Stan Darka dramatycznie się pogorszył, konieczne było ponowne wprowadzenie w stan śpiączki. Do tych wszystkich urazów głowy doszła padaczka i całkowity bezwład.  Chciałabym przenieść Darka do domu, by móc się nim zająć. Niestety, by to było możliwe, konieczny jest zakup specjalistycznego łóżka. Potrzebujemy pomocy. Nie poddam się, bo chodzi o zdrowie mojego ukochanego syna. Darek ma dopiero 21 lat i całe życie przed sobą. To nie może się tak skończyć… Syn potrzebuje intensywnej rehabilitacji i sprzętu, aby móc, choć w jakimś stopniu odzyskać zdrowie. Proszę o wsparcie, pomóżcie mi uratować dziecko. Mama

27 110,00 zł ( 84,94% )
Brakuje: 4 805,00 zł