Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nela Leśniak
Pilne!
14 dni do końca
Nela Leśniak , 7 lat

Guz mózgu – tykająca bomba w główce❗️Ratuj Nelę❗️

Nela to wesoła 6-latka. Jeszcze do niedawna skupiała się głównie na rysowaniu i zabawach z ukochanymi kotkami. Świat wywrócił się do góry nogami, gdy zdiagnozowano u niej guza mózgu. Teraz żyjemy, jak na tykającej bombie. Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby zawalczyć o zdrowie córki i żeby rozprawić się z tym przeciwnikiem, nim będzie za późno… Historia zmagań Neli z chorobą rozpoczęła się w połowie 2022 roku. Pierwszymi niepokojącymi objawami były ostre napadowe bóle głowy i wymioty. Po pierwszym takim epizodzie trafiliśmy do lekarza rodzinnego, który powiedział, że to pewnie zatrucie pokarmowe i odesłał nas do domu. Po drugim razie Nela dostała już skierowanie do szpitala, ale tam też usłyszałam o problemach żołądkowo-jelitowych. Prosiłam już wtedy o badanie tomografem, ale niestety córka została wypisana do domu. Trzeci atak przyniósł druzgocącą diagnozę… Sytuacja była na tyle poważna, że po Nelę przyjechała karetka i córeczka trafiła natychmiast do szpitala w Szczecinie. Wtedy już się uparłam, że bez rezonansu nie wyjdziemy. Powtarzałam, że to już kolejny taki napad. Wreszcie Nela miała zrobione badanie, a jego wynik spadł na nas, jak najgorszy koszmar. Okazało się, że w głowie córki jest guz. Z oddziału neurologicznego natychmiast trafiła na neurochirurgię.  W szpitalu wykonana została biopsja, a próbki przebadali lekarze ze Szczecina oraz z Warszawy. Okazało się, że w wycinku brak było komórek nowotworowych. Najpierw się oczywiście bardzo ucieszyłam, ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka. Bo przecież coś jednak w głowie mojej córeczki rośnie.  Niestety Nela bardzo źle zniosła przeprowadzenie biopsji, pojawiły się poważne powikłania - w jej  głowie zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy. Potrzebna była operacja i wstawienie specjalnej zastawki. Na szczęście po opuszczeniu szpitala szybko wracała do sił.  Aby ostatecznie potwierdzić diagnozę, wysłaliśmy wycinek guza dodatkowo do kliniki w Bonn. Stamtąd również dostaliśmy informację o braku widocznych komórek nowotworowych, co oznacza, że guz prawdopodobnie nie jest złośliwy.  Niestety do tej pory dokładnie nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Po kontrolnych rezonansach magnetycznych usłyszeliśmy, że lekarze spróbują usunąć guza, ale później okazało się, że jednak nie, bo znajduje się on w pniu mózgu i byłoby to zbyt niebezpieczne. Mamy więc po prostu czekać, obserwując, co się dzieje. A dla nas to oznacza życie, jak na tykającej bombie. W ciągłym stresie i niepewności. Bo nie wiemy, czy guz będzie rósł i czy czasami się nie stanie się złośliwy lub, czy nie wrośnie za bardzo w pień mózgu i nagle nie okaże się, że jest już za późno na ratunek.  Zrobię wszystko, żeby nasza córeczka znowu była zdrowa i żebym ja była spokojna o jej przyszłość. Nela stara się żyć normalnie. Kiedy patrzy się na nią, aż trudno uwierzyć, że w głowie ma guza. Dlatego nie wyobrażam sobie bezczynnie siedzieć i czekać, aż jej stan się pogorszy. Oczywiście bardzo boję się ewentualnej operacji, bo to jednak pień mózgu… Ale boję się także nic nie robić. Dlatego bardzo potrzebujemy dalszych badań i konsultacji w klinice w Tybindze. Całym sercem liczymy na to, że da nam to nadzieję na całkowite usunięcie guza.  Dalsze badania i konsultacje wymagają jednak środków, których nasza rodzina nie jest w stanie pokryć. Dlatego, razem z Nelą bardzo prosimy o wpłaty i wsparcie zbiórki! Pomóżmy naszej córeczce odzyskać zdrowie i nadzieję na spokojną, radosną przyszłość… Lilianna, mama ➤ Wspieraj walkę Neli poprzez LICYTACJE NA FB 🇩🇪 Nela ist ein fröhliches 6-jähriges Mädchen. Bis vor kurzem konzentrierte sie sich hauptsächlich auf das Zeichnen und Spielen mit ihren geliebten Katzen. Als bei ihr ein Gehirntumor diagnostiziert wurde, stellte sich die Welt auf den Kopf. Jetzt leben wir von einer tickenden Zeitbombe. Deshalb müssen wir alles tun, um für die Gesundheit unserer Tochter zu kämpfen und mit diesem Gegner fertig zu werden, bevor es zu spät ist ... Weitere Recherchen und Beratungen erfordern jedoch Ressourcen, die unsere Familie nicht aufbringen kann. Daher möchten wir gemeinsam mit Nela um Spenden bitten und die Sammlung unterstützen! Helfen wir unserer Tochter, wieder gesund zu werden und auf eine friedliche, freudige Zukunft zu hoffen.

392 275,00 zł ( 92,18% )
Brakuje: 33 257,00 zł
Michalina i Jakub Trzonek-Nita
Michalina i Jakub Trzonek-Nita , 5 lat

Wspólna droga po sprawność i lepsze jutro... Wesprzyjmy Michalinkę i Kubę!

Michalinka i Kuba to bliźniaki. Dzieci przyszły na świat w 27. tygodniu ciąży, jako skrajne wcześniaki. Córka i synek ważyli niewiele ponad kilogram i spędzili w szpitalu kilka miesięcy. To wszystko było dla nas ogromnym szokiem, bo wcześniej ciąża przebiegała prawidłowo. Poród zaczął się niespodziewanym odklejeniem łożyska, co w konsekwencji doprowadziło do niedotlenienia okołoporodowego. Kubuś przyszedł na świat w zamartwicy. Przeszedł zapalenie płuc, którego konsekwencją była dysplazja oskrzelowo-płucna, a następnie astma oskrzelowa wczesnodziecięca. U synka zdiagnozowano również krwawienie dokomorowe i spowodowaną tym niedokrwistość. Z tego względu Kubuś miał kilkukrotnie przetaczaną krew. Nie ominęła go również retinopatia wcześniacza I stopnia. U synka po czasie stwierdzono afazję motoryczną i nieznaczne opóźnienie psychoruchowe. Ze względu na astmę Kuba często choruje i z reguły kończy to się przyjmowaniem sterydów.  Michalinka urodziła się w umiarkowanej zamartwicy. Miała potwierdzony stan po krwawieniu dokomorowym i obustronną leukomalację. Podczas długiego pobytu na oddziale intensywnej opieki medycznej również przetaczano jej krew. Była obserwowana okulistycznie z powodu retinopatii wcześniaczej. Aktualnie zdiagnozowano u niej astygmatyzm. Michasia ma też stwierdzone mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe i spastyczne, wzmożone napięcie w obręczy barkowej, a obniżone w centrum, przez co nie jest w stanie samodzielnie chodzić. Ostatni zapis EEG u dzieci wykazał zmiany napadowe czyli możliwość wystąpienia padaczki, co niestety jest dość częste przy wyżej wymienionych schorzeniach. Rodzeństwo wymaga stałej i systematycznej rehabilitacji, licznych terapii ogólnorozwojowych, aby w przyszłości samodzielnie funkcjonować. Obecnie Michalinka i Kuba znajdują się pod opieką poradni neurologicznej, okulistycznej, pulmonologicznej, ortopedycznej, rehabilitacyjnej, foniatrycznej. Uczęszczają na zajęcia wczesnego wspomagania rozwoju dzieci, na których mają zajęcia z logopedą, psychologiem oraz są intensywni rehabilitowani. Biorą też udział w turnusach rehabilitacyjnych. Aby dzieci mogły się prawidłowo rozwijać, potrzebna jest wielospecjalistyczna i kosztowna rehabilitacja oraz zaopatrzenie w sprzęt ortopedyczny i specjalistyczny, który nie zawsze jest refundowany, ale tak bardzo potrzebny do jak najlepszego funkcjonowania Michaliny i Kuby w przyszłości. Michasia ma już zaplanowane ostrzykiwanie botuliną w celu zmniejszenia spastyczności w nóżkach. Po zabiegu wskazana jest dość intensywna i różnorodna rehabilitacja.  Lekarze, fizjoterapeuci oraz terapeuci są zdania, że Kuba i Michalina dobrze rokują. Mają spore szanse na samodzielne funkcjonowanie w przyszłości. Największym marzeniem Michasi jest samodzielne chodzenie, z czasem nawet może bieganie, dlatego zawsze podczas terapii pracuje w pocie czoła, dając z siebie sto procent, bo wie, że tylko dzięki temu ma szansę spełnić swoje marzenie!  Bardzo proszę o wsparcie, ponieważ tylko intensywna rehabilitacja „tu i teraz” Kuby i Michasi realnie wpłynie na przyszłość moich dzieci, ich rozwój i lepsze jutro! Monika, mama

13 118 zł
Ania Murawska
Ania Murawska , 41 lat

Zawał odebrał mi żonę, a córkom – mamę. Proszę, pomóż w walce o naszą ukochaną Anię❗️

Na początku lipca nasze życie zmieniło się w koszmar, który nie śnił się w najgorszych snach. To miały być zwykłe, spokojne wakacje... Niestety w przeciągu kilku chwil zmieniło się życie całej naszej rodziny. W wyniku nieszczęśliwego wypadku moja żona dostała zawału serca, wskutek którego jej mózg za długo pozostał niedotleniony. Ania to moja ukochana żona i matka dwójki naszych córek: Mariki i Leny! Do niedawna byliśmy szczęśliwą rodziną, jednak wypadek odebrał nam wszystko. Mnie żonę, a moim córkom – kochającą mamę. Wskutek zatrzymania akcji serca u Ani doszło do niedotlenienia mózgu – głównie płatów potylicznych, ciemieniowych oraz czołowych. Dzięki błyskawicznej reakcji najbliższych żonę udało się uratować, jednak do dziś nie wybudziła się ze śpiączki – jest nieświadoma tego, jak bardzo wszyscy za nią tęsknimy i jak bardzo czekamy... Aktualnie stan Ani można nazwać… wegetatywnym. Z córkami spędzamy każdy dzień przy jej łóżku, wierząc, że nasza obecność pomoże jej się obudzić i wrócić do nas. Ania jest żywiona dietą przemysłową przez przezskórną, endoskopową gastrostomię bezpośrednio do żołądka, omijając jamę brzuszną. Dodatkowo konieczne jest odsysanie wydzieliny przez założoną rurkę tracheostomijną wprowadzoną do tchawicy. Zapewnia ona możliwość swobodnego oddychania z pominięciem górnych dróg oddechowych. Jej stan wymaga ogromnego zaangażowania lekarzy, pielęgniarek i sprzętu medycznego. Naszą nadzieją jest długotrwała rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku, gdzie Ania miałaby szansę na stopniowy powrót do zdrowia. Koszty tej opieki są jednak ogromne i wykraczają daleko poza nasze możliwości finansowe. Ania zawsze była wsparciem i dobrym duchem dla innych, zarażając wszystkich swoim ciepłem i troską. Teraz to ona potrzebuje pomocy – tej, która dałaby jej szansę wrócić do córek i do mnie. Wspólny czas stał się dla nas luksusem, którego pragniemy bardziej niż czegokolwiek innego. Z całego serca prosimy o pomoc w tej walce. Każdy dar, każda najmniejsza pomoc zbliża nas do chwili, w której znów będziemy mogli przytulić się do Ani – a ona odwzajemni uścisk. Dziękujemy za każdy gest wsparcia. Marcin, mąż Ani

11 096 zł
Sylwia Bulaszewska
10 dni do końca
Sylwia Bulaszewska , 30 lat

Wypadek mógł zabić mamę małych chłopców❗️Pomóż❗️

Gdybym tylko mogła wyjechać do pracy wcześniej lub później, wybrać alternatywną drogę, wziąć wtedy dzień wolny… Zrobiłabym to bez wahania. Tak bardzo chciałabym wymazać ten jeden moment z mojego życia. Niestety, czasu nie da się cofnąć… To był zwyczajny poranek. Jak zawsze, przed wyjazdem do pracy, pożegnałam moich synków, życząc im dobrego dnia. Droga do pracy nie była skomplikowana, ale od jakiegoś czasu remontowali istotny kawałek drogi. Jechałam tędy nie pierwszy raz, jednak to, co stało się później, zmieniło moje życie bezpowrotnie… Jadący na sąsiednim pasie TIR wjechał na mój pas! Zamarłam. Wydawało mi się, że jedzie wprost na mnie! Pamiętam, że odbiłam wtedy w lewo i wpadłam w poślizg. Samochód dachował, obrócił się na koła i wpadł w betonowe barierki. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieje! Ludzie przybiegli mi na pomoc. Ktoś zadzwonił po służby. Strażak, który wyciągał mnie z samochodu, powiedział, żebym nie patrzyła na swoją rękę… Nie wiedziałam, co się dzieje. To był istny chaos.  Ktoś podał mi telefon, żebym zadzwoniła do męża. Nie odebrał. Znalazł mnie później w szpitalu, gdzie trwała operacja. Walka o moją rękę trwała kilka dni. Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Spędziłam tydzień na oddziale intensywnej terapii. Kiedy zakażenie zaczęło atakować cały organizm, balansowałam na granicy życia i śmierci. Martwica nie odpuszczała, dając lekarzom jasny sygnał, co do mojej przyszłości. Ostateczna decyzja była brutalna, ale nie podlegała dyskusji. Musieli amputować moją rękę! Byłam wykończona. Chciałam być sprawna, ale myśl o tym, że mogę nigdy więcej nie zobaczyć moich dzieci, nie dawała mi spokoju. Musiałam słuchać zaleceń specjalistów. Po operacji nadeszły złe dni, w których nie mogłam pogodzić się ze wszystkim, co się stało. Wciąż jest mi trudno… Ukojenie przynosiła myśl o powrocie do domu, gdzie czeka na mnie kochający mąż i cudowni synowie. Nie chcę już przegapić żadnego dnia, w którym mogę spędzać czas z moimi maluchami. Są moją największą motywacją w powrocie do zdrowia. Chciałabym zastąpić moją rękę protezą, która pomogłaby mi w codziennych czynnościach. Marzę o byciu sprawną dla moich dzieci. Chcę być jak najlepszą mamą... Niestety, leczenie, rehabilitacja i zakup protezy to wydatki, które znacznie przekraczają nasz domowy budżet. Chciałabym jak najszybciej wrócić do pracy i zająć się domem, żeby odciążyć mojego męża. Tylko Wy możecie dać mi wsparcie… Pomóżcie, proszę! Sylwia 

143 815 zł
Lena Wieruszewska
Pilne!
Lena Wieruszewska , 37 lat

PILNE! Rak rozsiewa się w kościach Leny! Pomóż mamie dwójki dzieci walczyć o życie!

Mam na imię Lena i jestem mamą dwóch najwspanialszych w świecie chłopców. W listopadzie 2022 roku wyczułam w mojej lewej piersi duże zgrubienie. Lekarze od samego początku nie mieli dla mnie dobrych informacji, a badania szybko potwierdziły złośliwy nowotwór... Ostatnie z nich wykryły przerzuty do kości...  RAK JEST WSZĘDZIE! Czuję, jak nieustannie rośnie i panoszy się w moim ciele… Boję się, że jest za silny, bym mogła z nim wygrać. Tak bardzo się boję… Jestem załamana. Myślałam, że jestem na końcu tej trudnej drogi. Przeszłam operację usunięcia guza, który okazał się ogromny! Trafiłam na wspaniałą panią doktor, dzięki której udało się uniknąć mastektomii. Skończyłam radioterapię i byłam w trakcie leczenia hormonami. Widziałam, że to wszystko jest trudne nie tylko dla mnie, ale i dla moich dzieci. Chciałam jak najszybciej odbudować nasz świat… Zależało mi na powrocie do pracy – przecież potrzebuję środków, by utrzymać rodzinę! Dom, praca, szkoła, lekcje – tak mijały nasze dni. Aż znów zaczęłam czuć się gorzej. Zaczęło się od bólu ręki, błędnej diagnozy, a w końcu skierowania na scyntygrafię kości. Zły los mnie nie opuszczał. Maszyna do wykonania badania w Poznaniu była zepsuta, musiałam szukać pomocy w innych miastach. I tak minął prawie miesiąc...  Wynik badania okazał się koszmarem każdego pacjenta onkologii: WZNOWA. Nowotwór rozsiał się do kości. To dlatego czuję ten wszechogarniający ból w żebrach, w biodrach, w plecach… Ból, który przykuwa do łóżka! Ból, który sprawia, że pragniesz zniknąć, byle już nie cierpieć! Przyjmuję bardzo silne lekarstwa. Szukam pomocy. Wyprzedaję wszystko, co ma jakąś wartość. BO CHCĘ ŻYĆ! Przede mną dalsza diagnostyka i bardzo drogie leczenie. Proszę, pomóżcie być mi silniejszą od nowotworu, który najprościej w świecie próbuje mnie zabić!  Lena

35 734 zł
Wiktoria Gromek
Wiktoria Gromek , 12 lat

Operacja jest KONIECZNA... Niestety, bez Twojej pomocy Wiktoria jej nie przejdzie!

Wiktoria przyszła na świat w 25 tygodniu ciąży bliźniaczej. Jej braciszek miał mniej siły... Maciuś zmarł po dwóch dniach. To była ogromna trauma dla naszej rodziny. Byliśmy gotowi i czekaliśmy na nich dwoje...  Wiktoria wygrała walkę o życie, jednak zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym i niedowładem czterokończynowym. Ślad po zbyt szybkim przyjściu na świat pozostanie z nią na zawsze!  Od najmłodszych lat jest rehabilitowana i korzysta z opieki wielu specjalistów. Uczęszcza do szkoły integracyjnej i mimo że nie chodzi i nie siedzi samodzielnie, jest wesołą i pogodną dziewczynką. Szybko nawiązuje dobry kontakt z rówieśnikami, nauczycielami i terapeutami. Zdaje sobie sprawę, że jest zależna od dorosłych i w chwilach słabości reaguje emocjonalnie.  Od 2019 roku była leczona chirurgicznie z powodu obustronnego wrodzonego zwichnięcia stawów biodrowych. Operacja przyniosła oczekiwane skutki, jednak potrzebna będzie jeszcze jedna... Wiemy już z iloma wyrzeczeniami i cierpieniem się to wiąże. Po zabiegu rozpoczniemy natychmiastową rehabilitację! Operacja jest konieczna. Bez niej może dojść do powikłań — przykurczy, odleżyn, stanów zapalnych i infekcji układu moczowego. Osłabienie odporności może prowokować do infekcji ogólnoustrojowych. Także może nastąpić nasilenie niedowładów i osłabienie mięśniowe. Dość już nieszczęść w tym młodym życiu! Zabieg daje możliwość poprawy funkcjonalności, działa przeciwbólowo dając fizjologiczne odwzorowanie stawów. Jest szansa na prawidłową rehabilitację i na lepsze samopoczucie naszej córeczki. To dużo pomoże w jej ogólnym zdrowiu psychicznym i samoocenie!  Z wielkim szczęściem i szansą w parze idą ogromne koszty! Cena tej operacji i rehabilitacji przekracza 160 tysięcy złotych! Planujemy, że zabieg odbędzie się w okresie wakacji, a po nim córka rozpocznie intensywną rehabilitację. Niestety ogromna kwota, którą musimy zebrać przekracza nasze możliwości finansowe. Dzięki Waszej pomocy nasza córeczka będzie miała szansę na lepsze życie. Rodzice

58 552,00 zł ( 34,9% )
Brakuje: 109 212,00 zł
Marek Brzoza
Marek Brzoza , 14 lat

GUZ MÓZGU zaatakował 13-letniego chłopca! Nie ma litości! Potrzebna pilna pomoc ❗️

To wydarzyło się tak nagle… Żaden rodzic nie może się przygotować na cierpienie własnego dziecka. Nikt się nie spodziewa, że w ułamku sekundy, cały świat może runąć. Że choć chwilę temu świeciło słońce i nic nie zapowiadało tak strasznej tragedii, zaraz rozpocznie się dramatyczna walka o życie… 5 lipca to najgorszy dzień w moim życiu. Właśnie wtedy, zupełnie bez powodu i żadnych niepokojących objawów, mój syn stracił przytomność. Nie chorował, nie miał bólów głowy, był normalnym, szczęśliwym, pełnym życia chłopcem.  Niezwłocznie udaliśmy się do szpitala, ale lekarze nie mieli dla nas dobrych informacji. Wykryli u mojego synka krwiaka śródmózgowego. Natychmiast przetransportowano Marka śmigłowcem do Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach na OIOM. Umierałam ze strachu. U Marka nastąpiła ostra niewydolność oddechowa i musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, w której trwa do dziś. Marek przeszedł operację usunięcia krwiaka i wstawienia zastawki. Obie na szczęście przebiegły pomyślnie. Niestety los jest bezlitosny, zadał kolejny cios. Lekarze zdiagnozowali u mojego bezbronnego synka guza mózgu. Nie docierało to do mnie. W głowie pojawiało się mnóstwo pytań, jednak na żadne nie otrzymałam odpowiedzi. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego taka tragedia spotkała właśnie moje dziecko. Do 7 września Marek przebywał na OIOM-ie, z którego przetransportowano go na oddział neurochirurgii, a 25 września – na oddział rehabilitacji neurologicznej.  Marek oddycha samodzielnie, jest wydolny krążeniowo, ale nadal nie odzyskał świadomości. Codziennie walczymy, by mógł do nas wrócić, znów cieszyć się życiem, grać w piłkę nożną, którą tak uwielbiał. Niestety, aby tak się stało, NIEZBĘDNE jest dalsze leczenie, opieka specjalistów i w dalszej przyszłości intensywna rehabilitacja. To wszystko generuje ogromne koszty i wydatki, których nie mogłam się spodziewać. W najczarniejszych koszmarach nie śniłam, że będę musiała tak zawzięcie walczyć o ukochane dziecko. Nie mogę odpuścić. Potrzebuję Waszej pomocy! Błagam, otwórzcie dla nas swoje wielkie serca! Joanna, mama Marka

47 885 zł
Adam Iwanejko
Adam Iwanejko , 11 lat

Walka, w której liczy się każdy dzień! Proszę, pomóż mi!

Adaś urodził się jako zdrowy i silny chłopiec. Nic nie wskazywało, że w przyszłości cały nasz świat wywróci się do góry nogami… Dystrofia mięśniowa Duchenne'a to zaledwie trzy słowa, a zmieniły całe nasze życie! Nasz synek choruje na ciężką i nieuleczalną chorobę. Możemy jednak spowolnić jej rozwój rehabilitacją! Niestety koszty są tak wielkie, że nie jesteśmy w stanie ich pokryć. Proszę, pomóżcie naszemu Adasiowi! Myśleliśmy, że nasz synek jest zdrowym dzieckiem, a przed nami jest wiele wspaniałych chwil… Ciąża przebiegała pomyślnie i oboje z mężem nie mogliśmy doczekać się, kiedy zobaczymy naszego synka. Marzyliśmy o tym, by każdego dnia obserwować, jak dorasta, rozwija się i zmienia. Jedno zdanie lekarza wystarczyło, by zrujnować tę utopijną wizję…  Gdy Adaś miał roczek, zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś niedobrego. Zaczął robić się wiotki. Lekarze uspokajali nas, że synek rozwija się prawidłowo i nie mamy się martwić. Dopiero podczas jednej z wizyt lekarskich, niespodziewanie zostaliśmy skierowani do neurologa. Kiedy usłyszeliśmy diagnozę, świat się zatrzymał! Jak to?! Przecież Adaś był zdrowy, przecież nic w czasie ciąży na to nie wskazywało! Mieliśmy być spokojni… Niestety potwierdziło się najgorsze. Dystrofia mięśniowa to choroba niezwykle groźna, która zaatakowała Adasia i nie da się z niej wyleczyć! Od najmłodszych lat niszczy mięśnie naszego dziecka, odbierając przy tym szansę na prawidłowy rozwój. W końcu odbiera władzę nad ciałem i dziecko zostaje przykute do wózka inwalidzkiego. Taka przyszłość czeka naszego synka... Za każdym razem zalewamy się łzami, gdy o tym pomyślimy. Zrobimy jednak wszystko, by zahamować rozwój choroby.  Pomimo cierpienia Adaś to wesoły i pogodny chłopiec. Lubi chodzić do szkoły i bawić się z innymi dziećmi. Uwielbia też grać na gitarze. Niestety leczenie sterydami pogorszyło wzrok Adasia i zachorował na zaćmę. Przeszedł już jedną operację, a w przyszłym tygodniu czeka nas kolejna. Na ten czas Adaś musiał zrezygnować z grania, co bardzo mu się nie spodobało. Mówi nam, że jak tylko zacznie znów widzieć nuty, chce wrócić do grania. On nie zamierza rezygnować ze swoich marzeń… Dlatego i my nie zamierzamy się poddać! Synek widzi, że jest inny niż jego rówieśnicy. Wolniej chodzi, ma problemy z pisaniem. Wie, że musi regularnie ćwiczyć. Jeździmy z Adasiem na rehabilitację trzy razy w tygodniu. Niestety leczenie, wizyty u specjalistów i zajęcia z rehabilitantem to ogromne wydatki. Nie jesteśmy ich w stanie samodzielnie pokryć! W dodatku Adaś coraz słabiej chodzi. Potrzebujemy jak najszybciej zakupić wózek, by ułatwić mu poruszanie. Każda pomoc to ogromna szansa dla niego na zachowanie jak największej sprawności. Prosimy, pomóż nam zawalczyć o lepsze życie synka! Ola i Wojtek, rodzice Adasia

45 870,00 zł ( 88,15% )
Brakuje: 6 161,00 zł
Wiktoria Gaweł
Wiktoria Gaweł , 23 lata

Bez szybkiej pomocy Wiktoria umrze❗️Męki są coraz większe... RATUNKU❗️

Wrócił ból, na który nie pomagają żadne leki! Choroba Wiktorii jest tak rzadka, że w Polsce lekarze nie wiedzą, co robić! Procedury z podaniem kolejnych leków się przeciągają, nikt nie chce się podjąć ich podania… Tymczasem moja córka cierpi niewyobrażalnie, jej narządy wewnętrzne umierają, jelita są w fatalnym stanie! Pojawił się cień nadziei na leczenie w USA. Proszę z całego serca o pomoc dla Wiktorii. Jej ból jest nie do opisania… Przykuta do łóżka, podnosi jeszcze tylko głowę… Od 6 lat Wiktoria cierpi na niezwykle rzadką chorobę, jaką jest zapalenie skórno-mięśniowe. Po tylu latach walki o tej chorobie wiem już wszystko… Jest autoimmunologiczna. Podłożem jest martwicza waskulopatia, tzn. że dochodzi do stanu zapalnego drobnych naczyń ich rozpadu, pękania, wybroczyn i martwicy. Naczynia te są w CAŁYM CIELE! Gdy się rozpadają, pojawia się niesamowity ból całego ciała, brzucha, jelit… Wiktoria ma zajęty chorobą cały układ pokarmowy! Cierpi, a wlewane litrami leki, nawet narkotyczne, nie pomagają… Moja córka błaga o pomoc, a ja nic nie mogę zrobić! Dla Wiktorii to ból ciała, dla mnie duszy, bo nie mogę jej pomóc! Już kilka razy umierała, przestawała oddychać… Błagałam lekarzy, płakałam, żeby zrobili przeszczep szpiku – to była ostatnia nadzieja. Ryzykowny zabieg autoprzeszczepu się udał. Przeszczep od obcego dawcy, choć mógłby wyleczyć Wiktorię, zdaniem lekarzy by ją zabił… Jelita są w tak złym stanie, że rozpadłyby się od chemii… Autoprzeszczep odbył się w zeszłym roku. Po nim Wiki zaczęła chodzić! Zniknął ból, córka odzyskała siły, zdała nawet maturę! Wiedziałam jednak, że choroba wróci – zostały komórki pamięci. Jej układ odpornościowy znów zaczął ją zabijać zaledwie kilka miesięcy po przeszczepie… Jednak Wiktoria wciąż ma szansę na życie! Przy szybkim podjęciu odpowiedniego leczenia, choroba może zostać zatrzymana! Ale tu pojawia się problem… W Polsce nie ma żadnego oficjalnego leku na tę chorobę. Trzeba próbować z różnymi lekami biologicznymi, łączyć je na różne sposoby, testować, który zadziała. To jednak droga przez mękę – zdaniem lekarzy. Każdy taki lek, przed podaniem Wiki, musi być poprzedzony mnóstwem procedur. Żaden lekarz więc nie chce się tego podjąć!  Na świecie jest tylko kilka klinik zajmujących się leczeniem choroby Wiki. Jedna w Anglii, reszta w USA. Ta w Anglii jednak zajmuje się młodszymi osobami, dlatego odesłali nas do Pensylwanii, do Centrum Autoimmunizacji, Reumatologii i Immunologii. Prof. Rohit Aggarwal zajmie się leczeniem – czekamy na odpowiedź co do planu i kosztów leczenia. Te ostatnie niestety mogą być bardzo duże… Obecny stan Wiktorii jest bardzo zły, a będzie tylko gorzej… Córka przykuta jest do łóżka, ból pojawia się coraz częściej… Ma ciśnienie 65/40 jest bardzo niedotleniona. Ma tak dużo zniszczonych naczyń, że krew słabo przepływa. Problemy z jedzeniem i wydalaniem. Na zewnątrz – poza tym, że tylko leży – wygląda normalnie. Ale w środku ciała dzieje się spustoszenie… Jak dojdzie do niedowładu całego ciała – ponownie – nie będziemy mogli lecieć do USA. Dlatego tak bardzo musimy się spieszyć… Bez szybkiej pomocy moja córka umrze! Bardzo proszę o pomoc, choć nie jest to łatwe. Jednak nie mogę siedzieć bezczynnie, patrząc, jak moje dziecko cierpi! Dlatego proszę, z całego serca – pomóżcie uratować Wiktorię!

32 930 zł