Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalka Jędrzejczak
Natalka Jędrzejczak , 9 lat

Moje mięśnie zanikają, a ja marzę, by żyć... Ratunku🚨

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie dla mojej córeczki. Niestety, nie udało się, nie uzbieraliśmy na czas wystarczającej kwoty. Natalka nie otrzymała leku, który mógłby zatrzymać tę potworną chorobę... Teraz jest już za duża i za ciężka. Szansa na ratunek przepadła na zawsze, a moje matczyne serce pękło z żalu na miliardy kawałków. Nasza historia: Natalka choruje na SMA1 – rdzeniowy zanik mięśni. To śmiertelna i bezlitosna choroba, która każdego dnia próbuje odebrać córeczce życie. Nic nie zapowiadało naszego dramatu... Tuż po urodzeniu Natalka dostała 10 w skali Apgar. Byłam przekonana, że jest w pełni zdrową i silną dziewczynką! Niestety, niedługo później stało się jasne, jak bardzo się myliłam... Mając 5 miesięcy, Natalka podnosiła się już do siadu, a dosłownie zaraz potem zaczęła dramatycznie słabnąć, coraz słabiej utrzymywała głowę, nie przekręcała się z boku na bok. Zaniepokojona chodziłam po lekarzach, którzy mi mówili, że jestem przewrażliwiona po pierwszym dziecku. W pierwsze urodziny Natalii w końcu lekarze postawili diagnozę – SMA, wyrok. Początkowo myślałam, że da się to wyleczyć, nie znałam tej choroby. Zapytałam o leczenie i wówczas usłyszałam, że to śmiertelna choroba, na którą nie ma lekarstwa… Rdzeniowy Zanik Mięśni to okrutna choroba, która odbiera dziecku siły, na początku maleństwo zaczyna tracić siły w rączkach i nóżkach. Po kilku miesiącach dziecko nie podnosi już główki, zaczyna się dusić. Wtedy ratunkiem jest respirator. Chwila, w której za dziecko oddycha maszyna to dla rodzica dramat. Oznacza, że dziecko sobie już nie radzi, że skończyła się nadzieja… Dosłownie serce stanęło mi w gardle, a nocy, które przepłakałam, nie jestem w stanie zliczyć. Pamiętam te dni, kiedy moja córeczka nie miała nawet siły unieść głowy. Albo kiedy nie mogła nawet podnieść rączki, by chwycić chrupkę kukurydzianą. Byłam tam, gdzie żaden rodzic nie chce dotrzeć ze swoim dzieckiem. Choroba prawie mi ją zabrała. To były najgorsze chwile w życiu, kiedy nie wiedziałam, czy przetrwamy następną dobę… Przyszło zapalenie płuc, które odbierało Natalce oddech i resztki sił. Mogłam jedynie patrzeć, jak leży i jak walczy. Jej stan był krytyczny. Lekarze uratowali życie Natalki, ale nie mogli zapewnić jej zdrowia… Kolejnej infekcji moja córeczka może już nie przeżyć, dlatego walczę, dobrze ją odżywiam, uodparniam. Dziecko z SMA każdego dnia traci mięśnie, a uśmiercić je może nawet najdrobniejsza infekcja lub zadławienie. Natalka marzy o tym, żeby chodzić tak, jak inne dzieci, by pomagać mamie, by udźwignąć szklankę z herbatą, by żyć. Już tyle razy stałam nad jej łóżeczkiem w chwilach, kiedy wydawało się, że umiera. Już tyle razy myślałam, ze ją tracę bezpowrotnie. Marzyłam tylko o tym, że przyjdzie dzień kiedy lekarze odłączą te wszystkie rurki i gdy wezmę moje dziecko w ramiona.  Natalka przyjmuje lek, który spowalnia przebieg choroby. Niestety, mimo to córka nie jest w stanie samodzielnie usiąść ani przekręcać się na boki. Porusza się na wózku, a skolioza coraz bardziej postępuje. Opieka nad Natalią przypomina opiekę nad noworodkiem – którego trzeba przewinąć, umyć i ubrać.  Poza Natalią wychowuję także synka, który również zmaga się z niepełnosprawnością. Fabian nie potrafi pisać ani czytać. Zmaga się z zespołem wad oraz zaburzeniami centralnego układu nerwowego. Sprawia to, że nasza sytuacja jest wyjątkowo trudna. Każdy dzień zdaje się być coraz cięższy od poprzedniego... Czasami zastanawiam się, co się stanie, gdy mnie zabraknie? Kto otoczy opieką moimi dziećmi? Możliwe odpowiedzi sprawiają, że gardło zaciska mi się z rozpaczy.  Walczę o choć minimum sprawności dla córki i żebym zdążyła, zanim mnie zabraknie. Sama też wymagam rehabilitacji, na którą nas nie stać... Roczny koszt wszechstronnej rehabilitacji Natalii jest przerażający – to aż 140 000 zł! Oprócz tego córeczka potrzebuje co najmniej trzech intensywnych turnusów rocznie, specjalistycznych diet, a także sprzętów medycznych oraz ortopedycznych. Nie jestem w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego samodzielnie... Sama też wymagam rehabilitacji, ale o tym mogę pomarzyć. Najważniejsze dla mnie są dzieci i ich zdrowie oraz przyszłość.  Jako matka błagam Was, nie opuszczajcie nas. Pomóżcie ratować moje dziecko i spowolnić przebieg tej straszliwej choroby. Każda wpłata to dla Natalki nadzieja na lepsze jutro.  Mama

73 094,00 zł ( 31,22% )
Brakuje: 160 981,00 zł
Adaś Baliński
Pilne!
Adaś Baliński , 6 lat

Guz mózgu niszczy dzieciństwo Adasia❗️Pomóż walczyć z okrutną medulloblastomą❗️

Guz mózgu odebrał nam wesołego i aktywnego syna, a zostawił chudziutkie, cierpiące dziecko, które nie potrafi zrobić samodzielnie kroku. Dlaczego to spotkało naszego Adasia? Zadajemy sobie to pytanie od momentu otrzymania diagnozy i nie znajdujemy odpowiedzi… Rok temu pojawiły się u Adasia niepokojące objawy – przewlekłe wymioty. Z początku byliśmy przekonani, że to zwykłe zakażenie układu pokarmowego, a lekarze nie wykryli nic podejrzanego. Niestety, wymioty pojawiały się regularnie i w lutym Adaś trafił pierwszy raz do szpitala. Podejrzewano zapalenie błony śluzowej żołądka i wystawiono nam skierowanie na oddział gastroenterologiczny. Na termin przyjęcia musieliśmy czekać aż do maja i wtedy u synka wykryto refluks żołądkowo-przełykowy. Ta diagnoza uśpiła zarówno naszą czujność, jak i lekarzy i odesłano nas do domu. Niestety, mimo wdrożenia leków wymioty nie ustały i byliśmy już bardzo zaniepokojeni… Adaś przeszedł więc kolejne badania m.in. rezonans, a jego wynik sprawił, że nasz świat zatrzymał się w miejscu... W głowie synka znajdował się ogromny 5 centymetrowy guz! Lekarze przekazali nam, że to medulloblastoma – nowotwór złośliwy IV stopnia. Nie mogliśmy w to uwierzyć…  Od tego momentu każdy dzień stał się walką o to, by nasze dziecko miało szansę na życie. 5 sierpnia Adaś przeszedł wielogodzinną operację wycięcia guza – niestety, zmiana była tak duża, że nie udało się usunąć jej w całości. Kolejnym krokiem była chemioterapia, która przyniosła ze sobą okrutne powikłania. Adaś osłabł, przeszedł wiele infekcji i całkowicie stracił możliwość chodzenia. Serce nam pęka, gdy widzimy w jego oczach ból i nie możemy zrobić nic, żeby mu pomóc!  Na szczęście chemioterapia pomogła zmniejszyć rozmiary pozostałości guza i teraz synka czeka radioterapia i wymagająca rehabilitacja. Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie naszej walki o życie Adasia – koszty badań, dojazdów do szpitali, leków i środków higienicznych są bardzo wysokie! Choć z biegiem leczenia coraz rzadziej widzimy na twarzy Adasia uśmiech, to jest on dla nas największą nagrodą! Tak bardzo chcielibyśmy, by to wszystko potoczyło się inaczej… By nasz synek mógł znowu cieszyć się dzieciństwem, biegać, śmiać się i marzyć. Niestety, życie z medulloblastomą jest brutalne! Z każdą kolejną chemią, z każdą wizytą w szpitalu czujemy, że nie ma już drogi wstecz – Adaś walczy z tą chorobą, a my, rodzice, jesteśmy tu, by go wspierać. To nie jest łatwa droga, ale nie ma innej. Zrobimy wszystko, by Adaś wiedział, że nigdy nie będzie sam. Błagamy Was o pomoc w ratowaniu życia naszego dziecka! Rodzice Adasia

965 zł
Maciej Ribakowski
Maciej Ribakowski , 6 lat

Cała kartoteka chorób... – Pomóż Maciusiowi!

Gdy Maciuś miał 9 miesięcy, trafił do szpitala z powodu rotawirusa. Tam się okazało, że ma splenomegalię – powiększoną śledzionę. Z tego powodu skierowano nas do kliniki w Gdańsku. Niestety to nie była ostatnia diagnoza. Maciej od maluśkiego zmaga się z niedokrwistością i niskim poziomem żelaza. W lutym zeszłego roku Maciejowi pobrano krew na badanie genetyczne WES. Zdiagnozowano mutację genetyczną. Lekarzy podejrzewają bardzo rzadki zespół Nicolaides Baraitser. Aby potwierdzić tę chorobę, badaniu genetycznemu powinni poddać się również oboje rodziców. Niestety przez problemy rodzinne nie wiem, czy kiedykolwiek doprowadzimy tę sprawę do końca.   13 maja 2022 r. pamiętam tak dokładnie jak dzisiejszy poranek. Maciej wybudził się, wymiotując. Zrobił się blady, miał sine usta, nie reagował na bodźce, zwiotczał i stracił przytomność. Zabrała go karetka. Rozpoznanie – padaczka. Badanie EEG odchyleń od normy nie ujawniło. W dalszym ciągu syn jest pod obserwacją w tym kierunku. Synek ma także problemy z nerkami. Lekarze podejrzewają m.in. tubulopatię. W tym roku dodatkowo stwierdzili astygmatyzm i krótkowzroczność na poziomie aż -6. Kolejna diagnoza to niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym. Na dodatek tego wszystkiego Maciej ma obniżona odporność, bardzo często choruje. Ciężko go wyleczyć i źle przechodzi choćby zwykłe przeziębienie. Maciej nie rozwija się jak inne dzieci. Jest opóźniony m.in. psychoruchowo oraz psychomotorycznie. Potrzebuje stymulacji mowy (jego słownictwo jest bardzo ubogie), stymulacji sprawności motorycznych, manualnych i rozwoju funkcji wzrokowo-ruchowych. Musi być pod opieką wielu specjalistów, m.in. neurologa, nefrologa, immunologa, hematologa, okulisty, genetyka, fizjoterapeuty, psychologa, pedagoga, neurologopedy.  Niestety ze względu na długi czas oczekiwania na wizyty często musimy korzystać z wizyt i badań prywatnych. Konieczne są też turnusy rehabilitacyjne, które byłyby najskuteczniejszym narzędziem pracy w jego drodze do samodzielności. Rosnące koszty leczenia bardzo obciążają nasz budżet domowy. Dziękuję za każdą wpłatę. Daje to mi nadzieję na lepsze jutro mojego syna. Sylwia, mama Macieja ➡️ Licytacje dla Maćka. Roczne leczenie i rehabilitacja

37 347,00 zł ( 76,98% )
Brakuje: 11 164,00 zł
Izunia Kowalik
Izunia Kowalik , 4 latka

POMOCY❗️Naszą córeczkę ZABIJA podstępna choroba❗️

Izunia, nasze jedyne i długo wyczekiwane dziecko przyszło na świat w 38. tygodniu ciąży. Urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Rozwijała się poprawnie, aczkolwiek powoli. W wieku 2,5 roku poszła do przedszkola i po 2 tygodniach dostała pierwszego napadu padaczki! Jej beztroskie życie zostało przerwane, Iza zaczęła coraz częściej przebywać w szpitalu... Wraz z lekarzami zaczęliśmy szukać przyczyny padaczki. Od tego momentu nasza córka przestała rozwijać się prawidłowo. Po pewnym czasie do napadów ogniskowych doszły krótkie napady toniczne, przy których córka traci chwilowo świadomość i równowagę! Tych napadów w ciągu dnia możemy odnotować około 100! Niestety to nie wszystko… Dzięki poprzedniej zbiórce i Waszemu wsparciu udało nam się wykonać badania genetyczne. Diagnoza, którą otrzymaliśmy zabrzmiała jak przesunięty w czasie wyrok. Okazało się, że nasza ukochana córeczka choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną, zwaną demencją dziecięcą, czyli Ceroidolipofuscynozę typu 2! Padaczka i opóźnienie w rozwoju to dopiero początek tej trudnej drogi. Rokowania nie są pomyślne… Statystycznie Izuni zostało około 4-6 lat życia, podczas którego będzie tracić powoli wszystkie funkcje życiowe: mowę, ruch, wzrok… A następnie umrze! Nie potrafimy sobie tego wyobrazić. Jest to dla nas największa tragedia! Rozkładamy ręce z bezradności, a łzy same napływają do oczu. Bo na tę chorobę nie ma żadnego lekarstwa… Dziś nie wiemy, jak będzie dalej wyglądać nasza przyszłość i z czym się będziemy mierzyć. Chcemy uzbierać możliwie jak najwięcej pieniędzy, aby zagwarantować córce jak najlepsze warunki, a w tym różne rehabilitacje, specjalistyczne sprzęty, leczenie, dojazdy, przeloty, dostosowanie warunków życia pod kątem jej niepełnosprawności... Każdy uśmiech Izuni dodaje nam sił i jednocześnie łamie nasze serca. Bo nie umiemy sobie wyobrazić bez niej życia! Córeczka nadal jest silną dziewczynką, która pomimo swoich trudności potrafi walczyć. Nie wiemy ile czasu nam zostało, dlatego zwracamy się do Was znów z prośbą o pomoc! Wierzymy, że będziecie dalej z naszą dzielną wojowniczką! Rodzice Izuni

86 529,00 zł ( 27,11% )
Brakuje: 232 620,00 zł
Nikodem Kleinschmidt
Nikodem Kleinschmidt , 8 lat

Los naszego dziecka jest w Twoich rękach! Zawalcz z nami o przyszłość Nikosia!

Nasz ukochany synek zmaga się z ciężką i nieuleczalną chorobą genetyczną. Do dziś, zamiast jego dziecięcego głosiku słyszymy ciszę. Nie możemy zobaczyć jak biega czy beztrosko bawi się z kolegami. Nasze dziecko codziennie walczy, a nam pękają serca. Chcielibyśmy dać mu wszystko, a możemy tak niewiele… Ale zacznijmy od początku. Nasz synek przyszedł na świat we wrześniu 2016 roku. Urodził się zdrowy i nic nie wskazywało na to, że wkrótce pojawią się u niego jakiekolwiek problemy zdrowotne. Najpierw wystąpiło silne napięcie mięśniowe, dlatego w wieku 4. miesięcy Nikoś musiał rozpocząć rehabilitację. Mieliśmy nadzieję, że to chwilowe, jednak po kilku miesiącach kolejne problemy zaczęły lawinowo spadać na nasze dziecko! W wieku 8. miesięcy zdiagnozowano u Nikodema zaćmę wrodzoną obuoczną. Konieczne były dwie operacje, które polegały na chirurgicznym usunięciu zmętniałych soczewek. Odbyły się kiedy Nikoś miał zaledwie 9 i 10 miesięcy. Był taki malutki i jeszcze nieświadomy tego wszystkiego, co go spotyka! Niestety to nie było wszystko. U synka została wskazana korekcja okularowa +20 dioptrii! A kolejne kontrole wykazały, że pojawiła się zaćma wtórna na obu oczkach! Nikoś musiał zostać poddany kolejnym dwóm zabiegom. Miał wtedy 12 i 14 miesięcy.  Mieliśmy nadzieję, że to koniec, że już nic więcej nie spadnie na nasze dziecko. Wtedy, w lipcu 2018 roku, u Nikosia  zdiagnozowano padaczkę… Wiedzieliśmy, że coś musi generować te wszystkie dolegliwości. Musieliśmy znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania, dlatego w styczniu 2019 roku rozpoczęliśmy badania genetyczne. Okazało się Nikodem cierpi na zespół wad genetycznych zwanych jako ZESPÓŁ NOONAN – mutacja w genie RIT1. To był dla nas ogromny szok! Przecież tego nie da się wyleczyć! Nasz synek nadal nie mówi i ma problemy ruchowe. Zaczął siadać dopiero po skończeniu roku, a chodzić, dzięki intensywnej rehabilitacji, gdy miał 26 miesięcy. Rozwój Nikosia znacznie odbiega od swoich rówieśników. Synek choruje też na niedoczynność tarczycy i jest pod stałą opieką hematologa w związku ze skazą krwotoczną oraz ryzykiem wystąpienia białaczki. Aktualnie jest pacjentem aż ośmiu poradni specjalistycznych oraz dietetyka klinicznego! Codziennie wspieramy nasze dziecko. Z miłością przyjmujemy trudy, by sprawić by jego przyszłość, była choć trochę lepsza. Aby wspomóc rozwój synka, Nikoś uczęszcza na rehabilitację i terapię. Bardzo ciężko pracuje, aby móc kiedyś dogonić swoich kolegów.  Kontynuacje z wieloma specjalistami, diagnostyka, leczenie, suplementacja i rehabilitacja – to wszystko wymaga jednak ogromnych sum pieniędzy, a my nie dajemy już sami rady. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. Mówią, że całego świata się nie uratuje, ale Ty możesz zmienić świat Nikosia! Los naszego synka jest w Twoich dłoniach! Rodzice Nikosia

3 877 zł
Aleksy Szargan
Aleksy Szargan , 6 lat

Gdy cierpi dziecko, cierpi cały świat... Aleksy pilnie potrzebuje pomocy!

Aleksy przyszedł na świat 27 sierpnia 2018 roku w 41 tygodniu ciąży. Pomimo zapewnień o prawidłowym przebiegu ciąży i przebytych badaniach prenatalnych, pojawiło się wielowodzie. Mimo to cały czas byliśmy zapewniani, że wszystko jest tak, jak należy, a dziecku po prostu nie spieszy się na świat. W trakcie porodu lekarze zauważyli, że Aleksy ma zniekształconą rączkę. Po minucie, od pojawienia się synka na świecie, zabrali go na dalsze badania. Powtarzano nam, że to standardowa procedura, a my trwaliśmy nieświadomi nadchodzącej walki o życie dziecka. Po kilku godzinach przyszła pani doktor, od której usłyszałam, że potrzebna jest zgoda na przewiezienie dziecka na intensywną terapię do specjalistycznego szpitala. Syn musiał być jak najszybciej operowany, bo był w stanie zagrażającym życiu. Nie wiedziałam, co tak naprawdę się dzieje. Przecież jeszcze przed chwilą wszyscy powtarzali mi, że z Aleksym jest wszystko w porządku.  Następnego dnia okazało się, że synek ma atrezję przełyku z przetoką tchawiczo – przełykową, co oznaczało, że przełyk nie był połączony z żołądkiem. Wymagało to natychmiastowej operacji, która na szczęście przebiegła pomyślnie. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej, spadły na nas kolejne druzgocące diagnozy. Lekarze stwierdzili u synka wadę serca, nerki, ręki i przetokę grzbietu nosa. Byliśmy przerażeni. Aleksy radził sobie dobrze jak na problemy, z którymi musiał się mierzyć. Zaczynał jeść po kilka kropel mleka dziennie i w końcu mogliśmy wziąć go na ręce, przytulić i nakarmić z butelki. Po miesiącu pobytu na oddziale wyszliśmy ze szpitala, z długą listą zaleceń, badań i skierowań do specjalistów. Nareszcie mogliśmy położyć naszego synka w pustym dotychczas łóżeczku.  Radość nie trwała długo. Po tygodniu Aleksy zaczął się krztusić i przestał przyjmować mleko. Okazało się, że doszło do krytycznego zwężenia przełyku. W szpitalu założyli synkowi PEG – karmienie odbywało się przez rurkę. Rozpoczęliśmy walkę, podczas której synek przeszedł kilkanaście zabiegów poszerzania przełyku, operację i reoperację serca i operację przetoki nosa.   Od tamtego czasu minęło już 5 lat. Teraz przyszedł czas na podjęcie kolejnych trudnych decyzji dotyczących wady ręki. Aleksy przeszedł już 3 operacje – centralizację nadgarstka, amputacje kciuka i policyzację palca, które nie przyniosły pożądanego efektu. Znaleźliśmy ratunek w Paley European Institute, gdzie dano nam nadzieję i zaproponowano 3 kolejne operacje. Niestety ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Jest szansa na wyprostowanie nadgarstka i wydłużenie kości łokciowej, ale żeby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy.  Aleksy doświadczył już dużo i nie możemy się teraz poddać. Mimo tego, co przeszedł, jest pogodnym, energicznym, silnym i pozytywnie nastawionym dzieciakiem. Pękają nam serca, gdy widzimy jego cierpienie, jednak zrobimy wszystko, by pomóc naszemu ukochanemu dziecku. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na niezbędne operacje! Rodzice Aleksego ➡️ ARMwrestling Aleksego - licytacje ➡️ Telekurier. Potrzebna pomoc dla 6-letniego Aleksego z Poznania ➡️ epoznan.pl Mały poznaniak potrzebuje ponad 400 tysięcy złotych na leczenie. Zostało niewiele czasu

329 198,00 zł ( 77,36% )
Brakuje: 96 334,00 zł
Małgorzata Jurkowska
3:15:10  do końca
Małgorzata Jurkowska , 48 lat

Choroba przyniosła ogromny ból i zamknęła Małgosię w czterech ścianach! Pomóż w walce o zdrowie!

Zawsze byłam radosną i chętną do pomocy innym osobą. Miałam głowę pełną marzeń i planów i starałam się z optymizmem patrzeć w przyszłość. Niestety, wraz z rozwojem choroby, moje życie zmieniło się nieodwracalnie, a ja zostałam zamknięta w swoim małym więzieniu... Proszę, pomóż mi się z niego wyrwać! W 1997 roku zaczęłam chorować na kręgosłup – czułam ból, który utrudniał mi chodzenie i wykonywanie wielu czynności. W tym czasie, na skutek bankructwa firmy, utraciłam pracę, a ponieważ stan mojego zdrowia się pogarszał, nie mogłam podjąć kolejnej. Dyskopatia i przepuklina kręgosłupa nadal się pogłębiały. W następnych latach towarzyszyły mi kolejne dolegliwości: jelito drażliwe, ból żołądka, serca i głowy – lekarze nie mogli znaleźć przyczyn! Nie poddawałam się jednak i szukałam źródła swoich problemów. W 2017 roku, po wielu latach badań, zdiagnozowano u mnie dystonię. Obecnie już od lat nie wychodzę z domu, mam kłopot z chodzeniem i wykonywaniem podstawowych, codziennych czynności. Dokucza mi sztywność szyi, karku, tułowia, rąk i stóp oraz napięcie mięśni. Muszę korzystać z pomocy rodziców i opiekunki z MOPR-u. Większość dnia leżę w łóżku, z powodu bólu, który podczas leżenia jest choć trochę mniejszy. Od kilkunastu lat leczę się również na depresję. Korzystam z pomocy psychologa, który przychodzi do mnie do domu. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zebrać środki na rehabilitację i zakup leków, opłacenie terapii. Bardzo Wam za to dziękuję. Niestety, moja walka z chorobą trwa nadal i po raz kolejny potrzebuję wsparcia... Mój stan zdrowia się pogarsza. Choroba postępuje, a ja strasznie cierpię z powodu usztywnienia głowy, szyi, pleców, z powodu napiętych mięśni i wielu innych dolegliwości. Pomagają mi rodzice, których środki finansowe już nie pozwalają na opłacenie całkowitych kosztów rehabilitacji. Potrzebuję częstych, najlepiej codziennych zabiegów dla rozluźniania mięśni (pole magnetyczne, laser, masaż), a także kosztownych leków... Moim marzeniem jest wyzdrowieć, poczuć się lepiej i wrócić do pracy, móc znowu spacerować i cieszyć się otaczającą przyrodą, choć dziś wydaje się to nieprawdopodobne. Jednak muszę walczyć i próbować, aby nie było gorzej – a może nadejdzie poprawa? Z całego serca proszę Was – wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń! Wierzę, że z Waszym wsparciem mogę odzyskać zdrowie i sprawność oraz wrócić do normalnego życia. Każda wpłata to dla mnie ogromna szansa i nadzieja na lepsze jutro! Małgosia

1 563,00 zł ( 18,36% )
Brakuje: 6 948,00 zł
Nela Leśniak
Pilne!
14 dni do końca
Nela Leśniak , 7 lat

Guz mózgu – tykająca bomba w główce❗️Ratuj Nelę❗️

Nela to wesoła 6-latka. Jeszcze do niedawna skupiała się głównie na rysowaniu i zabawach z ukochanymi kotkami. Świat wywrócił się do góry nogami, gdy zdiagnozowano u niej guza mózgu. Teraz żyjemy, jak na tykającej bombie. Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby zawalczyć o zdrowie córki i żeby rozprawić się z tym przeciwnikiem, nim będzie za późno… Historia zmagań Neli z chorobą rozpoczęła się w połowie 2022 roku. Pierwszymi niepokojącymi objawami były ostre napadowe bóle głowy i wymioty. Po pierwszym takim epizodzie trafiliśmy do lekarza rodzinnego, który powiedział, że to pewnie zatrucie pokarmowe i odesłał nas do domu. Po drugim razie Nela dostała już skierowanie do szpitala, ale tam też usłyszałam o problemach żołądkowo-jelitowych. Prosiłam już wtedy o badanie tomografem, ale niestety córka została wypisana do domu. Trzeci atak przyniósł druzgocącą diagnozę… Sytuacja była na tyle poważna, że po Nelę przyjechała karetka i córeczka trafiła natychmiast do szpitala w Szczecinie. Wtedy już się uparłam, że bez rezonansu nie wyjdziemy. Powtarzałam, że to już kolejny taki napad. Wreszcie Nela miała zrobione badanie, a jego wynik spadł na nas, jak najgorszy koszmar. Okazało się, że w głowie córki jest guz. Z oddziału neurologicznego natychmiast trafiła na neurochirurgię.  W szpitalu wykonana została biopsja, a próbki przebadali lekarze ze Szczecina oraz z Warszawy. Okazało się, że w wycinku brak było komórek nowotworowych. Najpierw się oczywiście bardzo ucieszyłam, ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka. Bo przecież coś jednak w głowie mojej córeczki rośnie.  Niestety Nela bardzo źle zniosła przeprowadzenie biopsji, pojawiły się poważne powikłania - w jej  głowie zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy. Potrzebna była operacja i wstawienie specjalnej zastawki. Na szczęście po opuszczeniu szpitala szybko wracała do sił.  Aby ostatecznie potwierdzić diagnozę, wysłaliśmy wycinek guza dodatkowo do kliniki w Bonn. Stamtąd również dostaliśmy informację o braku widocznych komórek nowotworowych, co oznacza, że guz prawdopodobnie nie jest złośliwy.  Niestety do tej pory dokładnie nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Po kontrolnych rezonansach magnetycznych usłyszeliśmy, że lekarze spróbują usunąć guza, ale później okazało się, że jednak nie, bo znajduje się on w pniu mózgu i byłoby to zbyt niebezpieczne. Mamy więc po prostu czekać, obserwując, co się dzieje. A dla nas to oznacza życie, jak na tykającej bombie. W ciągłym stresie i niepewności. Bo nie wiemy, czy guz będzie rósł i czy czasami się nie stanie się złośliwy lub, czy nie wrośnie za bardzo w pień mózgu i nagle nie okaże się, że jest już za późno na ratunek.  Zrobię wszystko, żeby nasza córeczka znowu była zdrowa i żebym ja była spokojna o jej przyszłość. Nela stara się żyć normalnie. Kiedy patrzy się na nią, aż trudno uwierzyć, że w głowie ma guza. Dlatego nie wyobrażam sobie bezczynnie siedzieć i czekać, aż jej stan się pogorszy. Oczywiście bardzo boję się ewentualnej operacji, bo to jednak pień mózgu… Ale boję się także nic nie robić. Dlatego bardzo potrzebujemy dalszych badań i konsultacji w klinice w Tybindze. Całym sercem liczymy na to, że da nam to nadzieję na całkowite usunięcie guza.  Dalsze badania i konsultacje wymagają jednak środków, których nasza rodzina nie jest w stanie pokryć. Dlatego, razem z Nelą bardzo prosimy o wpłaty i wsparcie zbiórki! Pomóżmy naszej córeczce odzyskać zdrowie i nadzieję na spokojną, radosną przyszłość… Lilianna, mama ➤ Wspieraj walkę Neli poprzez LICYTACJE NA FB 🇩🇪 Nela ist ein fröhliches 6-jähriges Mädchen. Bis vor kurzem konzentrierte sie sich hauptsächlich auf das Zeichnen und Spielen mit ihren geliebten Katzen. Als bei ihr ein Gehirntumor diagnostiziert wurde, stellte sich die Welt auf den Kopf. Jetzt leben wir von einer tickenden Zeitbombe. Deshalb müssen wir alles tun, um für die Gesundheit unserer Tochter zu kämpfen und mit diesem Gegner fertig zu werden, bevor es zu spät ist ... Weitere Recherchen und Beratungen erfordern jedoch Ressourcen, die unsere Familie nicht aufbringen kann. Daher möchten wir gemeinsam mit Nela um Spenden bitten und die Sammlung unterstützen! Helfen wir unserer Tochter, wieder gesund zu werden und auf eine friedliche, freudige Zukunft zu hoffen.

392 275,00 zł ( 92,18% )
Brakuje: 33 257,00 zł
Borys Kozak
Borys Kozak , 2 latka

Padaczka uniemożliwia rozwój! Kręgosłup i nóżki Borysa potrzebują pomocy!

Borysek urodził się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej z wewnątrzmacicznym niedotlenieniem. Pierwsze tygodnie życia spędził na oddziale neonatologicznym. Gdy skończył 2 miesiące, trafił do szpitala na oddział neurologiczny. Podczas badań EEG oraz rezonansu głowy, stwierdzono u niego padaczkę oraz częściowe nieodwracalne uszkodzenie kory mózgowej. Obecnie Borys regularnie przyjmuje leki, które wstrzymują powstawanie kolejnych napadów. Niestety, nawet jeśli nie obserwujemy żadnych zewnętrznych objawów, badania wykazują dalsze wyładowania w mózgu syna, które uniemożliwiają jego prawidłowy rozwój.  Oprócz leczenia Borys musi być poddawany intensywnej rehabilitacji. Ze względu na dysfunkcję kręgosłupa oraz kończyn dolnych, potrzebuje specjalnie dobranych ortez  oraz gorset stabilizujący. Jeździmy też z nim na częste kontrole do poradni specjalistycznych. Koszty leczenia, dojazdów do specjalistów oraz rehabilitacji są wysokie, dlatego z całego serca prosimy Was o wsparcie!  Rodzice

35 456 zł