Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotrek Drapiński
Piotrek Drapiński , 11 lat

Neuroinfekcja przejmuje kontrolę nad głową mojego syna❗️ Proszę, pomóż mi go ratować...

Po wielu latach mylnych diagnoz, u mojego syna wykryto encefalopatię. Mózg Piotra codziennie jest wyniszczany, przez infekcje. Organizm bezskutecznie stara się walczyć z zapaleniem, ale potrzebuje ogromnego wsparcia... Nie ma dnia, ani godziny, kiedy mój syn może odetchnąć i oddać się beztroskiej zabawie. Jego ciało przechodzi setki mikro-spięć mięśni, które objawiają się w postaci tików. Kąciki ust opadają, niczym przy udarze. Oczy ciągle drżą i wywracając się mimowolnie. Piotrka głowa decyduje i przejmuje kontrolę nad wszystkim, co się z nim dzieje. Diagnoza niszczy Piotrusia mózg! Mój syn ma 9 lat, a ta informacja połamała mi serce. W dodatku Piotr jest dzieckiem autystycznym. Zmaga się z silną nadpobudliwością ruchową... Muszę działać jak najszybciej, aby nie było za późno na ratunek. Aby Piotrka choroba go nie zniszczyła!  Syn przejawia cechy agresji i autoagresji, wówczas może wyrządzić sam sobie krzywdę. Złość i frustrację syn odreagowuje krzykiem i histerią. Mówi, lecz głównie posługuje się echolaliami (zasłyszany ciąg akustyczny, nieprzejawiający znaczenia). Mowa syna często nie ma odniesienia do rzeczywistości. Tiki w obrębie twarzy nie pozwalają swobodnie jeść. Dławi się jedzeniem... Piotruś nie przewiduje skutków swojego zachowania. Zagraża to jego życiu. Uczy się w domu, nie może uczęszczać do szkoły, ponieważ, nadmiar bodźców z zewnątrz przytłacza jego zmysły. Nasze życie jest naprawdę trudne... Ale niestety nadal nas nie oszczędza i dokłada coraz więcej ciężarów. W lutym zeszłego roku usłyszeliśmy kolejną diagnozę — padaczka. Ataki są bardzo silne i trwają coraz dłużej, później Piotrek dochodzi do siebie przez kilka dni. Ma wówczas problemy z mową, koordynacją ruchów, utrzymaniem w rączce kubka. Rehabilitacja to dla nas jedyny ratunek. Dla zdrowia mojego dziecka, dla jego życia, ale też dla mnie jako mamy. Codziennie patrzę i żyję jego trudnościami. Chcę pomóc, ale często jestem bezradna. Potrzebuję wsparcia, bo chociaż kocham Piotrka całym sercem, nie mam tyle sił i pieniędzy.  Proszę o pomoc dla syna, którego wychowuję samotnie... Natalia, mama FB Licytacje dla Piotrka Drapińskiego  Artykuł o Piotrusiu      

127 312,00 zł ( 39,89% )
Brakuje: 191 837,00 zł
Kacperek Kurzawiński-Frączak
Kacperek Kurzawiński-Frączak , 12 lat

Tylko leczenie może przywrócić sprawność Kacperka❗️

Kacper to dzielny nastolatek, który mierzy się z długą listą diagnoz, utrudniających mu codzienne funkcjonowanie. Pierwsza z nich padła już w okresie prenatalnym. Wiedzieliśmy, że nasza codzienność przepełniona będzie walką o sprawność Kacpra, ale nie mogliśmy się poddać. U synka zdiagnozowano kurczowe porażenie mózgowe, padaczkę, malformację tętniczo-żylną tylnego dołu czaszki i wadę genetyczną w genie KARS. Przeszliśmy bardzo długą drogę, aż do teraz. Intensywnie walczymy o sprawność Kacperka… Rehabilitacje, wizyty, sprzęty rehabilitacyjne, suplementy i diety dają nam szansę na postępy!  Ja NIGDY nie stracę nadziei na to, że przyjdzie dzień, w którym mój syn stanie się choć trochę samodzielny. Rok 2023 był dla nas przełomowy. Po 11. latach poszukiwań udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym prawidłowo zdiagnozowano mojego synka. Od kilku miesięcy jesteśmy pod opieką międzynarodowej kliniki. Właśnie tu przebadano Kacperka bardzo dokładnie. Wyniki z USA pokazały, z czym tak naprawdę się zmagamy. Gen KARS jest głównym czynnikiem odpowiadającym za niepełnosprawność synka, negatywnie wpływającym między innymi na: opóźnienia rozwoju, upośledzenie funkcji poznawczych, problemy z metabolizmem energetycznym, chorobę mitochondrialną, zaburzenia ruchu, padaczkę. W tym momencie skupiamy się na zatrzymaniu ataków padaczki. Kolejnym etapem będzie uzupełnienie mitochondriów i wszystkich niedoborów witaminowych oraz usprawnienie genetyki. Takie leczenie daje nam ogromne szanse na znaczną poprawę w funkcjonowaniu oraz samopoczuciu Kacpra. Koszt zaplanowanego leczenia przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc. Już raz otworzyliście dla nas swoje serca… Liczymy na dalsze wsparcie. Jesteście naszą nadzieją! Mama Kacpra ➡️ Aniołki Kacperka❤️- licytacje ➡️ Licytacje dla Tuptusia ➡️ Walka Kacperka – fanpage na FB

113 519,00 zł ( 48,05% )
Brakuje: 122 694,00 zł
Matylda Grzywa
6 dni do końca
Matylda Grzywa , 9 lat

Pomimo wielkiego bólu i cierpienia – nadal się uśmiecha! Razem dla Matyldzi!

Nie wiemy, jak wam dziękować za wsparcie, które okazaliście nam w poprzedniej zbiórce dla naszej ukochanej Matyldzi. Dzięki Wam nasza trudna i wymagająca codzienność była prostsza…  Jesteśmy niezwykle wdzięczni za wszystko, co dla nas zrobiliście. Niestety, nasza walka nadal trwa i musimy prosić o dalszą pomoc.  Poznaj naszą historię: Matylda jest najbardziej uśmiechniętą, wesołą i pogodną dziewczynką, jaką znamy. I chociaż nie jesteśmy do końca obiektywni, bo to nasza córeczka – musimy przyznać, że to nie tylko nasza opinia.  Jednak codzienność Matyldzi nie wygląda tak jak większości siedmiolatków, ponieważ choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną AGS (zespół Aicardiego- Goutieresa). Jest jednym z 16 dzieci w Polsce, które cierpią na tę chorobę.  W jej główce powstały zmiany, w wyniku których ma zaburzenia neurorozwojowe i nieprawidłowe napięcie mięśniowe. Nie potrafi siedzieć i chodzić, nie mówi, nie posługuje się rączkami, ma trudności ze skupianiem wzroku. Nieustannie, od lat walczymy o lepsze jutro dla naszej kochanej córeczki.  Matylda jest pod stałą opieką wielu specjalistów. Każdego dnia jest rehabilitowana.  Nasza Matylda pomimo cierpienia uśmiecha się i codziennie motywuje nas do dalszego działania. Mamy też drugą córeczkę – Felicję. Wzajemna miłość dziewczynek jest nie do opisania. Matylda dzięki Felci ma szerszy wachlarz emocji. Widzimy, jak obecność siostry wspaniale wpływa na rozwój obu dziewczynek. Dzieci to nasz cały świat i zrobimy dla nich wszystko. Pragniemy, aby dziewczynki miały szczęśliwe, piękne życie bez bólu. Od czterech lat bierzemy udział w programie eksperymentalnego leczenia, choć na tym etapie trudno już mówić o eksperymencie. Lek realnie pomaga pacjentom z AGS. Dwa razy w roku wyjeżdżamy do USA na serie badań i po zapas leku. Powoli też zaczynamy działać w Polsce, aby kiedy program w Filadelfii się zakończy, móc kontynuować leczenie tutaj na miejscu. Walczymy i robimy, co możemy, żeby poprawiać sprawność i komfort życia naszej córeczki. Jednak pewne zmiany są nieuniknione i pomimo wielu działań prewencyjnych – Matyldzia ma zwichnięte oba stawy biodrowe. Nasza córcia potrzebuje jak najszybszej operacji. Nie zoperowane bioderka blokują jej rozwój, a co dla nas najtrudniejsze – powodują ból i cierpienie.  Pandemia zadziałała na naszą niekorzyść. Jeździliśmy na coroczne kontrole, aby sprawdzać stan bioder Matyldy. Niestety wystarczyły dwa miesiące w zamknięciu bez rehabilitacji i doszło do zwichnięcia, przed którym ostrzegali nas lekarze. Przygotowywali nas jednak, że bardzo trudno jest tego uniknąć. Koszty operacji i rehabilitacji są bardzo wysokie, dlatego musimy ponownie prosić Was o pomoc. Już raz pokazaliście nam, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi… Wystarczy dotrzeć do dobrych, ludzkich serc. Prosimy, nie odwracajcie się od nas. Zdrowie naszej Matyldy jest dla nas najważniejsze. Chcemy sprawić, że jej życie będzie bardziej komfortowe i szczęśliwe.  Rodzice

110 703,00 zł ( 52,03% )
Brakuje: 102 063,00 zł
Łukasz Mikołajczak
Łukasz Mikołajczak , 26 lat

Pomóż mi wstać z wózka! Pomóż odzyskać życie sprzed wypadku!

Motoryzacja od zawsze była moją największą pasją. Gdy tylko wracałem z pracy, uwielbiałem naprawiać motocykle. Nie wyobrażałem sobie bez tego życia. Pech chciał, że z tym hobby jest jednocześnie związany bardzo przykry moment mojego życia.  Uległem wypadkowi komunikacyjnemu, przez który doznałem złamania kręgosłupa piersiowego, urazu czaszkowo-mózgowego oraz udaru niedokrwiennego mózgu. Gdy trafiłem do szpitala, wykonano mi operację stabilizacji kręgosłupa. Niestety, uraz spowodował u mnie niedowład kończyn dolnych, przez który teraz mogę poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim, a w codziennych czynnościach pomagają mi rodzice.  Kilka chwil zadecydowało o tym, że straciłem niemalże wszystko. Zdrowie, sprawność, samodzielność, możliwość pracy i powrotu do ukochanej pasji. Co więcej, dom, w którym teraz mieszkam z rodzicami, nie jest przystosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej.  Jestem pod opieką lekarza rodzinnego i neurologa. Muszę też na stałe przyjmować leki oraz odbywać systematyczną rehabilitację zarówno w ramach NFZ, jak i prywatnie. Koszty wszystkiego są ogromne, ale lekarze dają mi szansę na to, że jeszcze będę mógł samodzielnie chodzić, więc nie mogę teraz zrezygnować.  Przed wypadkiem pracowałem w firmie ogólnobudowlanej. Dużo się nauczyłem, nawet sam wyremontowałem sobie pokój. Pomagałem też rodzicom w gospodarstwie domowym. Po wypadku moje możliwości są ograniczone. Wszystko się zmieniło, ale się nie poddaję. Chcę zawalczyć o to, co zabrał mi wypadek. Bardzo Cię proszę o pomoc!  Łukasz  Zbiórkę możesz równiez wesprzeć poprzez: Licytacje dla Łukasza Mikołajczaka

90 779,00 zł ( 56,88% )
Brakuje: 68 796,00 zł
Kasia Feruś-Niemiec
Kasia Feruś-Niemiec , 32 lata

Potrzebne wsparcie, by Kasia wróciła do sprawności❗️Walczymy o każdy dzień leczenia❗️

Wciąż walczymy o pobyt Kasi w ośrodku. Pierwszy etap zbiórki pozwolił nam błyskawicznie zebrać część środków. Ale to tylko kropla w morzu. Kasia jest wymarzoną żoną, jedyną córką, wspaniałą przyjaciółką. Ma plany i marzenia, jednak życie zaplanowało wobec niej inny, bolesny scenariusz...  Pojechaliśmy na zasłużony urlop. Góry, narty, świeże powietrze – idealne warunki do odpoczynku. Dzień przed wyjazdem do domu Kasia bardzo źle się czuła i dużo wymiotowała, dlatego zdecydowałem się zadzwonić na pogotowie. Przyjechali ratownicy i podali Kasi kroplówkę, po której poczuła się lepiej. Nie było podstaw, aby zabrać ją do szpitala...  Pół godziny po odjeździe ambulansu Kasia ponownie zaczęła wymiotować, straciła przytomność, dostała skurczów całego ciała. Musiałem ją resuscytować, jednocześnie dzwoniąc na 112. Tym razem na przyjazd karetki czekaliśmy 20 min. 24 lutego 2024 to data, która zapadnie nam na zawsze w pamięci. W wyniku niedotlenienia mózg Kasi uległ uszkodzeniu. Od tego feralnego wydarzenia moja żona pozostawała w śpiączce, jednak ogromna wiara i walka całej rodziny pozwalała nam mieć nadzieję na jej wybudzenie. Przez blisko półtora miesiąca Kasia przebywała na oddziale neurologii w jednym z krakowskich szpitali. Później 20 dni na oddziale chorób wewnętrznych z powodu podejrzenia zakrztuszenia. Dziś jest przytomna, ale świadomość jest u niej znikoma – Kasia oddycha samodzielnie, ale jest karmiona z użyciem PEGa i ma założoną rurkę tracheostomijną. Droga do powrotu do zdrowia jest długa, bolesna i wymaga intensywnej terapii, którą częściowo zapewnia nam ośrodek rehabilitacyjny w Krakowie. Jako mąż zdecydowałem się na zbiórkę pieniędzy, aby pokryć koszty leczenia. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, będzie ogromnym wsparciem dla Kasi. Nasza wiara daje nam nadzieję na powrót Kasi do zdrowia. Perspektywa przyszłości przynosi jedynie więcej kosztów, na które musimy się przygotować. Razem możemy uczynić cuda! Z góry dziękuję za Wasze wsparcie i modlitwy. Mąż Grzegorz

86 632,00 zł ( 88,82% )
Brakuje: 10 900,00 zł
Konrad Damaszke
14:08:42  do końca
Konrad Damaszke , 11 lat

Nowotwór chce zabrać mi dziecko... Potrzebne wsparcie dla mojego syna!

Wyobraź sobie turniej. Twoje dziecko marzy o tym, by go wygrać. Dzielnie i regularnie uczestniczy w treningach przez wiele godzin, by zdobyć szczyt w swoim ulubionym sporcie. Później doznaje kontuzji. Myślisz wtedy, że to tylko uraz w trakcie gry... Ale diagnoza okazuje się brutalniejsza od najgorszych horrorów. Dowiadujesz się, że do Twojego dziecka przyszedł oprawca, który ostrzy kły, by odebrać największą pociechę Twojego życia - mięsak Ewinga kości strzałkowej... Konrad to urodzony piłkarz. Od najmłodszych lat jego największą pasją jest piłka nożna, lecz od stycznia 2023 r. jego plany sportowca uległy diametralnej zmianie. Konrad początkowo grał w MKS Władysławowo i tam jego kariera rozwijała się, lecz ciągle mu było mało. Z tego powodu po testach przeszedł do Arki Gdynia. Na jednym z turniejów uległ kontuzji, po której okazało się, że nie jest to tylko zwykłe złamanie kości strzałkowej, lecz dużo poważniejsza sprawa... Informacja, jaką otrzymałam po rezonansie, zwaliła mnie z nóg. Niestety dalsze badania potwierdziły diagnozę. Gdy myślę o każdej sekundzie, która wtedy mijała, czuję jej przedłużające się trwanie i strugę łez spływających po  moich policzkach.  Świat młodego piłkarza z wielkimi aspiracjami i mój obrócił się o 180 stopni. Jesteśmy po 14 seriach chemioterapii. Od początku leczenia mój silny Konrad tracił na wadze, wiec lekarze podjęli decyzje o założeniu sondy żołądkowej. Przez całe leczenie musiał być dokarmiany w ten sposób. Każdego dnia nikł mi w oczach... 5 lipca tego roku ze wstrzymanym oddechem czekałam na koniec operacji usunięcia guza wraz z marginesem zdrowych tkanek. W czasie zabiegu usunięto kość strzałkową oraz nerw, który uniemożliwia podnoszenie się stopy oraz część mięśni. To, co działo się później to seria przesuwających się wydarzeń, które mogę porównać do klatek w filmie.  11 listopada 2023 roku Konrad otrzymał ostatni wlew chemii i tak się miało zakończyć nasze leczenie. W marcu została mu usunięta sonda i port. Od tej pory wszystkie badania kontrolne wychodziły bardzo dobrze. DO CZASU, gdy oprawca powrócił... 9 października niestety już w badaniu USG radiolodzy znaleźli zmianę zlokalizowaną w tym samym miejscu, co pierwotny guz. Badanie rezonansu potwierdziło prawdopodobieństwo wznowy, a biopsja utwierdziła, że jest to wznowa. W listopadzie ponownie założono Konradowi port i rozpoczęła się kolejna walka...  W naszym planie leczenia przewidziana jest wyczerpująca syna chemia, operacja, radioterapia i  chemia podtrzymująca. Niestety potrzebne jest nierefundowane badanie. Bardzo proszę o pomoc w leczeniu Konrada. Nie pozwólcie, by oprawca po raz kolejny wyciągnął swoje łakome szpony w kierunku naszego dziecka. "Mamo, czy zabija mnie nowotwór?" Nie pozwólcie, bym musiała odpowiedzieć twierdząco synowi na to pytanie... RATUJCIE! Mama Konrada

75 301,00 zł ( 141,56% )
Roman Iwaniuk
Roman Iwaniuk , 49 lat

Tak bardzo brakuje mi rozmowy z nim... Pomóż mi walczyć o tatę❗️

Kilkanaście miesięcy temu mój tata uległ wypadkowi w pracy. Spadł z rusztowania z 5 metrów, w wyniku czego doznał urazu czaszkowo-mózgowego! Pierwsze sześć tygodni spędził w szpitalu, z czego pierwsze trzy na OIOMie w stanie krytycznym! Po wybudzeniu się ze śpiączki został przeniesiony na oddział neurologiczny.  Później tata przebywał parę miesięcy w ośrodku rehabilitacyjnym. Tam postawił ogromny krok – wyjęcie tracheotomii! Po tym zaczęliśmy widzieć ogromny postęp. Tata zaczął bardziej ruszać rękoma i nogami, a nawet próbował już mówić. Później został przeniesiony raz jeszcze. Tym razem do szpitala.  Niestety, wtedy sytuacja zaczęła się pogarszać. Ilość ćwiczeń była zdecydowanie za mała i przez to jakiekolwiek posunięcie do przodu zostało zatrzymane. Od pobycia mojego taty w centrum rehabilitacyjnym nic się nie zmieniło. Do dzisiaj nie mówi ani nie chodzi.  Każdego dnia bardzo brakuje mi możliwość porozmawiania z nim, opowiadania, słuchania… Możemy jedynie komunikować się poprzez kartkę z alfabetem. Tata pokazuje nam wzrokiem, co chce napisać. Lekarze mówią, że są nikłe szanse, by coś mogło się jeszcze poprawić. Wtedy cała nasz wiara jakby wyparowała, ale po rozmowie z prywatną fizjoterapeutką i profesorem pojawiła się iskierka nadziei. Jest jeszcze szansa, żeby pewnego dnia zobaczyć tatę rozmawiającego z nami i stojącego o własnych siłach! Postanowiliśmy zabrać tatę do prywatnego ośrodka w Ełku. Oczywiście pobyt trochę kosztuje... Dlatego proszę Was o pomoc. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przybliża nas do celu. Jest jak ta mała, nagła iskierka nadziei, która pozwala nam walczyć dalej o tatę. Julia

65 240,00 zł ( 61,94% )
Brakuje: 40 080,00 zł
Blanka Szaferska-Grabowska
Pilne!
5 dni do końca
Blanka Szaferska-Grabowska , 5 lat

Wznowa nowotworu u malutkiej Blanki❗️Pomocy❗️

Historia problemów zdrowotnych Blanki zaczęła się od zwykłych wymiotów. W najczarniejszych scenariuszach nie mogłabym przypuszczać, że walka o jej zdrowie i życie będzie trwać latami… Ten koszmar się jednak ziścił... 25 grudnia 2021 roku zdiagnozowano u córki guza mózga. Po długiej walce, kiedy wydawało się, że będzie już lepiej – ostatnie wyniki wykazały wznowę! Pomocy! Gdy jesienią 2021 moja córeczka zaczęła wymiotować, udałam się z nią do pediatry. Dostała podstawowe leki i elektrolity, ale torsje nie przechodziły. Gdy w końcu Blania trafiła do szpitala, była tam zaledwie 4 dni, ponieważ wszystkie wyniki były dobre. Początkowo nikt nie widział nic niepokojącego w wielodniowych wymiotach. Ta męczarnia trwała przez 6 tygodni! Nikt nie umiał jej pomóc. Wymioty, senność, brak apetytu, niechęć do zabawy, do rozmów, utrata wagi, uciekanie oczu do środka, utrata równowagi. To straszne obciążenie dla tak małego organizmu! Bardzo się o nią bałam!  Dopiero gdy w dzień Bożego Narodzenia 2021 Blanka ponownie trafiła do szpitala, lekarz skierował ją na badanie tomografem komputerowym. U mojej malutkiej córeczki znaleziono 7-centymetrowgo guza mózgu. Po biopsji okazało się, że to rozległy guz okolicy szyszynki, komory III i komór bocznych (pineoblastoma). Do tego doszło wodogłowie nadnamiotowe.  Zdecydowano o przetransportowaniu Blanki do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie rozpoczęła leczenie. Początkowo potrzebne było odetkanie komór mózgowych, które zatkał guz. Wdrożono chemioterapię. Niestety, okazało się, że nowotwór dalej rośnie i konieczna jest operacja! Odbyła się ona w lutym 2022. Moja kochana córeczka spędziła na stole operacyjnym prawie 8 godzin! Po operacji była w śpiączce, a po wybudzeniu miała problemy z oddychaniem. Konieczne było wywołanie tracheotomii. Miała też niedowład prawostronny. Po biopsji okazało się, że to jednak inny rodzaj raka, niż stwierdzono w pierwotnej diagnozie, a mianowicie guz AT/RT. Sytuacja była niezwykle ciężka... Po operacji wróciła do przyjmowania chemii. Zastosowano również radioterapię. Sytuacja się poprawiła i w sierpniu 2022 można było wyciągnąć tracheotomię. Niestety, chemioterapia mocno obciążyła organizm córeczki. Jesienią pojawiły się problemy z wątrobą. Blanka musiała przerwać leczenie i poczekać na poprawę wyników. Od grudnia 2022 zaczęła przyjmować chemię podtrzymującą, doustnie. W styczniu 2023 wyniki były okej, liczyliśmy, że najgorsze za nami. Po kilkunastu miesiącach walki, 19 lipca 2023 skoczyliśmy chemię podtrzymującą. Blanka czuła się już dobrze, nie było po niej widać, aby działo się coś niepojącego.  Dlatego 27 sierpnia przeżyliśmy szok... Blanka przeszła kontrolny rezonans magnetyczny. Niestety wyniki zwaliły nas z nóg! Wznowa!!! Guz w główce o wielkości 8 na 9 mm...  Pilnie potrzebuję środków na dalszą walkę o córkę! Leczenie, dojazdy do Warszawy, rehabilitacja, leki, opatrunki to wszystko kosztuje tak dużo! Być może konieczne będzie poszukanie pomocy za granicą. Wierzę, że będziecie z moim ukochanym dzieckiem! Nie mogę jej stracić! Ratunku! Julia, mama ➡️ Licytacje dla Blanki ➡️ Facebook

51 701 zł
Maja Królewicz
Pilne!
Maja Królewicz , 6 lat

Trzymam rączkę córeczki chorej na BIAŁACZKĘ❗️Jednak ja też przyjmuję chemię – mam raka❗️

Ostra białaczka limfoblastyczna – jest to największy przeciwnik, z jakim przyszło mi się mierzyć. Inne, dotychczasowe problemy przestają mieć znaczenie, gdy w grę wchodzi zagrożenie życia własnego dziecka! Problemy ze stanem zdrowia Mai zaczęły się pod koniec listopada ubiegłego roku. Córeczka przewróciła się podczas jazdy na rolkach i początkowo wydawało się, że to zwykłe stłuczenie. Mimo leczenia jej noga cały czas źle wyglądała. Nie przypuszczałam, że jest to podłoże śmiertelnej choroby! Nagle Majka dostała wysokiej gorączki, miała czterdzieści stopni! Nie czekając, pojechałyśmy na pogotowie. Maja otrzymała leki, jednak nadal była bardzo osłabiona, nie chciała wstawać z łóżka i wolała tylko leżeć. Zaczął ogarniać mnie wtedy strach, jednak wszystko starałam się sobie wytłumaczyć... Stan Majki zaczął się pogarszać, a gorączka rosła. Córeczka stawała się też coraz bardziej blada, a jej skóra traciła swój zdrowy wygląd. Lekarz zalecił wykonanie morfologii, po której nasze życie już nigdy nie będzie takie samo! Od badania minęło tylko 30 minut, kiedy otrzymałam telefon z przychodni: „Musicie jak najszybciej jechać do szpitala! Czeka już na Was karetka! Śpieszcie się!”. Czas stanął w miejscu, a ja zastanawiałam się nad sensem tych słów. Co to oznaczało? Dlaczego miałyśmy się spieszyć? Przecież właśnie wróciłyśmy od lekarza… Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam powagę sytuacji, mimo że nie znałam jeszcze pełnej diagnozy. W pośpiechu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam Maję na ręce i wsiadłam z nią do karetki… Wszystkiemu winna okazała się BIAŁACZKA. To ona stała za tymi gorączkami, bólem nogi, osłabieniem. Do tej pory ciężko uwierzyć mi, że moje małe dziecko tak wcześnie musi rozpocząć WALKĘ O ŻYCIE! A jednak, rzeczywistość nie chciała być inna. Od 5. grudnia Maja przebywa ze mną w szpitalu. Codziennie przyjmuje chemioterapię i właśnie rozpoczęła drugi cykl. Lekarze twierdzą, że leczenie będzie trwało dwa lata, ale i tak wszystko uzależnione jest od wyników… Pierwszy miesiąc pobytu na oddziale był przerażający, zwłaszcza dla mojej malutkiej córeczki. Maja zamknęła się w sobie, nie chciała z nikim rozmawiać, nie chciała jeść i pić, nie miała siły chodzić. Na moich oczach roześmiana, radosna córeczka zmieniała się w smutną i unikającą kontaktu. Żadne słowa, głaskanie po głowie czy przytulanie nie pomagało.  Święta Bożego Narodzenia spędziłyśmy w szpitalu. Maja dostała wtedy zapalenia jelit i ból był tak silny, że lekarze zdecydowali o podaniu morfiny. Pierwszy raz zdarzyło się, że w naszym domu nie było prawdziwych świąt… W tej całej tragedii jest jeszcze jedna – moja śmiertelna choroba. Jakiś czas temu zachorowałam na raka piersi! Bezpośrednie zagrożenie zostało opanowane, ale co trzy tygodnie muszę przyjmować chemię podtrzymującą.  Nie sposób opisać cierpienia, jakie odczuwa nasza rodzina. Najpierw żona i matka zachorowała na raka, a potem u 5-letniego dziecka zdiagnozowano białaczkę! Trzeba więc ratować oba życia!  W domu czeka na nas mąż oraz 15-letnia córka, dla której cała ta sytuacja jest okropnie ciężka! Martyna teraz zajmuje się gotowaniem, codziennymi domowymi obowiązkami i cały czas jest dla nas dużym oparciem. To ona pierze nasze szpitalne ubrania, kiedy na tę krótką chwilę wracam do domu, aby się przepakować… Chciałabym być także przy Martynce, ale nie mogę… Teraz musimy skupić się na ciężkiej walce z białaczką Mai. Wiemy, że stojące przed nami koszty kontynuacji leczenia oraz rehabilitacji będą ogromne. Nie chcemy, aby nasza mała córka musiała jeszcze bardziej cierpieć! Nie możemy pozwolić, aby czegoś jej zabrakło! Dlatego, pełni skruchy, pokory i nadziei, prosimy o pomoc. W naszej rodzinie wykryto dwie śmiertelne choroby, to zdecydowanie za dużo! Pragniemy, aby Maja była w pełni zdrowa, a w naszym domu zapanował w końcu spokój bez panicznej obawy o przyszłość.  Patrycja, mama

45 509 zł