Pęknięty tętniak pozbawił mnie najpiękniejszych chwil z dzieckiem❗️ Pomóżcie Oli wrócić do synka❗️
Mam na imię Ola i mam 28 lat. Rok temu zamieszkałam z moim narzeczonym w małej wsi niedaleko Strzelina. Byłam bardzo szczęśliwa. Chwilę później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Razem z Markiem tak bardzo cieszyliśmy się na nadejście naszego pierwszego dziecka – Kazia. Niestety, radość szybko zmieniła się w paraliżujący strach! O tym co się wydarzyło, nie śniłam w najgorszych koszmarach… Pod koniec marca, tuż przed Świętami Wielkanocnymi wróciłam ze spaceru z naszym pieskiem, Bigosem. Nagle, nie mogłam poruszyć moją lewą stroną ciała. Nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam przerażona! KRZYCZAŁAM! Na szczęście w domu był, który Marek bardzo szybko się mną zaopiekował i wezwał pomoc. Śmigłowiec przetransportował mnie do szpitala we Wrocławiu. Diagnoza, którą usłyszałam, była straszna. W MOJEJ GŁOWIE PĘKŁ TĘTNIAK! Płakałam z cierpienia i strachu o synka. Trzymałam się za brzuch i powtarzałam w kółko: Będzie dobrze Kaziu. Skarbie, będzie dobrze… Kolejnego dnia mój stan się pogorszył. Potrzebowałam pilnej operacji, a w ciągu tygodnia jeszcze jednej... Przez 9 dni lekarze utrzymywali mnie w ŚPIĄCZCE farmakologicznej. Przez 9 dni serce Marka rozpadało się, kawałek po kawałku… Kiedy odzyskałam przytomność, Marek trzymał moją dłoń. Uśmiechnął się i powiedział, że Kaziu żyje i dobrze się rozwija. Nic więcej nie musiałam wtedy wiedzieć… Powoli wracała mi świadomość i zdolność mówienia. Niestety, pozostał silny NIEDOWŁAD lewej strony ciała. Marzę o tym, że gdy synek przyjdzie na świat, będę mogła tulić go w ramionach. Płaczę, gdy prawą ręką masuję bezwładne ciało i dociera do mnie, że macierzyństwo, które sobie wyśniłam, przepadło. Jak mam opiekować się małym dzieckiem, skoro potrzebuję pomocy, tak jakbym sama nim była?! Z całych sił pragnę wrócić do zdrowia. Lekarze obiecują, że odzyskam sprawność fizyczną, ale na to potrzeba czasu i dużo pracy. Już teraz współpracuję z rehabilitantami i staram się ćwiczyć sama, jednak zaawansowana ciąża jest dużym ograniczeniem. Co gorsze, aż jej końca muszę pozostać w szpitalu. Nie przygotuję kołyski dla mojego dziecka. Nie wypiorę i nie wyprasuję ubranek. Los odebrał mi radość z oczekiwania na Kazia, dając w zamian cztery ściany szpitalnej sali... Mimo całego bólu, który mi towarzyszy, ani na chwilę się nie poddaję! Wiem, że muszę być silna dla mojego Maluszka! Potrzebuję specjalistycznej rehabilitacji neurologicznej, którą będę mogła rozpocząć dopiero po porodzie. Pobyt w klinice oddalonej od domu będzie nie do wytrzymania, jeśli nie będę mogła widzieć się z moim nowonarodzonym dzieckiem i narzeczonym. By być blisko mnie, Marek będzie musiał wynająć mieszkanie… Będę potrzebować leków. Otworzyło się przed nami morze potrzeb, na których pokrycie nas nie stać... Wierzę, że dzięki Waszej pomocy stanę na nogi i pewnego dnia przytulę mojego synka. Że ta tragedia będzie w historii naszej rodziny tylko potknięciem, o którym wkrótce zapomnimy… Z całego serca dziękuję za każde najmniejsze wsparcie. Ola