Ogrom cierpienia zamknięty w młodym ciele... Karina potrzebuje pomocy!
Karinka od pierwszych chwil skradła nasze serca. Kiedy tylko spoglądała na nas swoimi dużymi, pięknymi oczkami, wiedzieliśmy, że zrobimy dla niej wszystko. Czule całowaliśmy ją w czółko i szeptaliśmy do ucha słowa wyrażające naszą miłość. Śpiewaliśmy piosenki i opowiadaliśmy bajki. Byliśmy pewni, że nasze głosy ją uspokajają, przecież towarzyszyły jej od zawsze... Dziś wiem, jak bardzo się myliliśmy. Żadne dźwięki nie przynosiły jej ukojenie, bo Karinka po prostu ich nie słyszała... Nasza córeczka urodziła się głucha. Kiedy skończyła 7. miesiąc, otrzymała swoje pierwsze aparaty słuchowe i rozpoczęła pierwszą rehabilitację. Mimo wielkiego szoku i przerażenia, z każdym dniem uczyliśmy się żyć na nowo i oswajać z całkowicie inną rzeczywistością. Jednak kiedy wszystko zaczęło się pomyślnie układać, los postanowił wymierzyć nam kolejny cios. Po drugich urodzinach Karinki, zdiagnozowano u niej epilepsję oraz problemy kardiologiczne. Znów musieliśmy przeorganizować swoje życie – częste wizyty u lekarzy, badania i leki, które córeczka przyjmuje do dziś... Niestety, to nie był koniec naszych problemów. 18 listopada 2020 roku, Karina źle się poczuła. Przez dwa dni miała biegunkę, była bardzo osłabiona, na jej plecach pojawiły się wybroczyny, skóra i oczy zrobiły się żółte, a wyniki krwi okazały się tragicznie. Szybko została skierowana na badania, a diagnoza, jaką usłyszeliśmy znów wywróciła nasze życie do góry nogami – atypowy zespół hemolityczno - mocznicowy. Na początku nie byliśmy świadomi, z czym przyszło nam się mierzyć. Jednak szybko przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna i agresywna. Sieje ogromne spustoszenie w całym organizmie i jest poważnym zagrożeniem dla życia! Byliśmy przerażeni... Stan naszej córeczki z każdym dniem się pogarszał. Jej nerki niemal przestały pracować! Choroba przez lata niszczyła naczynia krwionośne i powodowała tworzenie się zakrzepów krwi w całym organizmie. Proces ten nazywany jest mikroangiopatią i niesie za sobą uszkodzenia wielu narządów, w tym poważne uszkodzenia mózgu, nerek i serca... Mimo że od tych tragicznych wydarzeń dzieli nas rok, wciąż nieustannie boimy się o życie naszego dziecka.... Obecnie co dwa tygodnie jeździmy do Gdańska, gdzie córce podawany jest specjalny lek zatrzymujący rozwój choroby. Codziennie musimy kontrolować jej wagę, ciśnienie, dobową ilość moczu. Każdego dnia, Karina musi przyjmować niezliczone ilości leków i odżywek. Jeździmy na rehabilitację, naukę mowy. Serwisujemy aparaty słuchowe. Sprawdzamy stan skóry i temperaturę ciała. Każda drobna zmiana musi być zgłoszona, aby nie doprowadzić do rzutu choroby. To wszystko generuje ogromne koszty, jednak wiemy, że nie możemy się poddać. Na szali leży przyszłość naszego dziecka! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc! Błagamy, wesprzyjcie nas w walce o lepszą przyszłość Karinki... Rodzice ➡️ Licytacje dla Kariny 💚