Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Hennig
Szymon Hennig , 20 lat

By nigdy nie zgasła nadzieja... Pomagamy Szymonowi!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Wierzę, że jeszcze raz wspomożecie mojego syna! Proszę, bądźcie z Szymonem! Nasz historia Szymon w tym roku skończył 19 lat. Jest pogodnym chłopcem, zawsze chętnym do współpracy i pomocy. W swoim życiu mierzy się jednak z wieloma problemami zdrowotnymi… Na przyjście na świat Szymona czekaliśmy bardzo długo. Lekarze z podjęciem decyzji o porodzie czekali do ostatniej chwili... Niestety, syn urodził się z niedotlenieniem mózgu, guzem i padaczką, a także z dodatkowymi palcami u prawej dłoni. Pierwszą operację częściowego usunięcia wroga przeszedł w wieku 3 lat, drugą w wieku 7 lat. 1,5 miesiąca w warszawskim szpitalu, tydzień w śpiączce... 7 dni, które trwały całą wieczność. Mogło zdarzyć się tak naprawdę wszystko. Razem z otwarciem przez Szymona oczu przyszła informacja o powikłaniach. Niedowład prawej strony i umiarkowana niepełnosprawność umysłowa… Taka wiadomość dla rodziców to jak wyrok. Jesteśmy już 12 lat po operacji guza. Syn wymaga ciągłej, intensywnej rehabilitacji, zarówno ruchowej jak i logopedycznej. Ma cukrzycę, systematycznie zażywa lekarstwa i zastrzyki. Potrzebuje stałej opieki specjalistów. Wszystko to daje Szymkowi możliwość samodzielnego poruszania się i funkcjonowania wśród rówieśników w szkole specjalnej.  Niestety dalej odczuwamy skutki pandemii. Szymon stał się bardziej nerwowy i niecierpliwy. Dodatkowo pojawił się u niego zanik mięśni na plecach… Jako matka pragnę pomagać synowi, jak tylko mogę. Koszty są jednak ogromne! Pieniądze ze zbiórki chciałabym przeznaczyć na turnusy rehabilitacyjne, wizyty lekarskie oraz zakup środków pomocniczych. Proszę o pomoc, o każdą złotówkę, dzięki której będzie nam łatwiej przetrwać ten trudny czas! Kazimiera, mama Szymona

12 307,00 zł ( 38,56% )
Brakuje: 19 608,00 zł
Eliasz Czwarkow
3 dni do końca
Eliasz Czwarkow , 16 lat

16 lat i RAK kości❗️Jestem Eliasz i proszę Cię o ratunek❗️

Cześć, jestem Eliasz i mam 16 lat. Powinienem teraz zaczynać rok szkolny w liceum. Niestety tak nie jest. Będę się uczyć, ale w szpitalu. Niestety teraz to jest mój dom. 1,5 roku temu okazało się, że mam raka kości. Wtedy zaczęła się moja walka. Zapewne dla Ciebie moja zbiórka to tylko jedna z licznych akcji, ale dla mnie jest wszystkim... Wiem, czym jest nowotwór. Wiem, że można na niego umrzeć. Wierzę, że tak się nie stanie. Chciałem być piłkarzem. Przez chorobę nie mam już na to szans. Teraz chcę po prostu wyzdrowieć i żyć. Bardzo proszę o pomoc.  Mama Eliasza: Gdyby ktoś powiedział, że moje dziecko zachoruje na raka, nie uwierzyłabym... Eliasz był zdrowym chłopcem, uwielbiał sport. Grał w piłkę nożną. W lutym 2023 roku, kiedy wyszedł do szkoły, zerknęłam na niego przez okno i zauważyłam, że kuleje. Do ostatniego momentu zaprzeczał, że coś go boli.  Byłam przekonana, że po prostu zrobił sobie coś na treningu i nie chce powiedzieć, żeby nie rezygnować z piłki. To był początek naszego rodzinnego dramatu... W kwietniu moja młodsza córka złamała nóżkę. Tego samego dnia Eliasz wrócił ze szkoły, kulał już naprawdę mocno. Do chirurga zabrałam więc dwoje dzieci. Następnego dnia zadzwonili do nas z przychodni i zaprosili na rozmowę... Myślałam, że złamanie córki okazało się paskudne i że przygotowują nas na operację. Tymczasem okazało się, że u Eliasza znaleźli coś w kości piszczelowej i że to prawdopodobnie nowotwór... Wtedy skończył się świat. Badania potwierdziły nowotwór złośliwy - kostniakomięsaka. Życie dla nas podzieliło się na "przed" i "po". Łzy, zaprzeczenie, złość, strach, pytanie "dlaczego?"... Syn miał wtedy 15 lat. Wiek dojrzewania, hormony, przez co guz bardzo szybko rósł... Leczenie rozpoczęło się w trybie natychmiastowym. To był trudny czas, dla Eliasza i dla całej naszej rodziny. Długo nie wierzyłam w to, co się dzieje. Codziennie przychodziłam do szpitala, a i tak zastanawiałam się, jak to możliwe, że moje dziecko jest śmiertelnie chore? Jeszcze kilka tygodni temu Eliasz grał w piłkę, brał udział w olimpiadach z matematyki, pomagał babci, brał udział w szkolnej sesji zdjęciowej... A teraz walczy o życie. Widzieć, jak przez ból zmienia się Twoje dziecko, jego kolor skóry, jak w trakcie leczenia wypadają mu włosy – jest strasznym cierpieniem. Eliasz bardzo podupadł psychicznie, kiedy amputowano mu część kości i wstawiono implant. Tak lubił sport, żył nim. Regularnie otrzymywał nagrody jako najlepszy zawodnik. Już nigdy nie zagra w piłkę... W lutym Eliasz dostał ostatnią chemioterapię. Przeszliśmy wszystkie badania, PET pokazał, że jest czysto - syn jest w remisji! Niestety, niedługo dane nam było się cieszyć... Rana po operacji na nodze nie goiła się odpowiednio. Eliasz skarży się na ból, wciąż może przejść tylko niewielką odległość i to tylko o kulach. Badania wykazały powstanie stanu zapalnego w miejscu operacji. Co to jest, co jest powodem — lekarze nie potrafili odpowiedzieć. Umieramy ze strachu, że to wznowa, zaraz po zakończeniu protokołu leczenia... Lekarze zdecydowali o biopsji i o kolejnej operacji. Kolejny rok szkolny Eliasz wita więc znów w szpitalu... Będzie miał wymieniany implant. Operacja została podzielona na 2 etapy, czekają nas tygodnie, o ile nie miesiące w szpitalu, a potem długa rehabilitacja... Eliasz bardzo się boi, że amputują mu nogę i nie będzie mógł chodzić. Znów musimy prosić o pomoc, żeby zapłacić szpitalowi. Mamy dług w szpitalu jeszcze z czasów poprzedniego leczenia, a tu kolejna walka... Tak bardzo chcę, żeby syn w końcu wyzdrowiał, żeby ten koszmar skończył się raz na zawsze... To powinny być najlepsze lata życia Eliasza, a mijają wśród szpitalnych ścian, wypełnione cierpieniem i strachem. Syn chciał wrócić na boisko, teraz chce po prostu chodzić i żyć... Proszę Cię, spraw, żeby tak się stało. On ma dopiero 16 lat.

558 180,00 zł ( 100,17% )
Tymoteusz Zacharski
Pilne!
Tymoteusz Zacharski , 4 latka

PILNE❗️Guz odrasta – koszmar powrócił❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie naszego synka ! Tymuś ma zaledwie 4-latka, a stoi już przed swoją trzecią operacją w walce z guzem. Mimo bardzo ciężkiej sytuacji, nie tracimy nadziei. Prócz resztkowego guza w rdzeniu kręgowym naszego Tymusia jest cysta która odrasta w szybkim tempie ,tym razem to lekarze w Boston Children Hospital podejmą próbę ratowania naszego synka. Niestety musimy mierzyć się, z tym że lokalizacja jest bardzo ciężka, tak bardzo się boimy… nie ma nic gorszego niż strach o życie własnego dziecka. Ten rodzaj guza to ciągła walka, życie w ciągłym stresie, pod stałą kontrolą, ciągle badania, nieplanowane operacje. Wizyty kontrolne u neurochirurgów, onkologów, okulistów, urologów, ortopedów oraz codzienna rehabilitacja która jest konieczna przy niedowładach i powikłaniach po dotychczasowych operacjach. Kluczowe są również rezonanse wykonywane na terenie USA co 3 miesiące kontrolujące stan rdzenia kręgowego. Lekarze w Polsce nie dawali nam szans, ale my nie poddajemy się i szukamy nadziei w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tymuś jest teraz leczony. Zostawiliśmy w Polsce wszystko - nasz dom, rodzinę, pracę, życie, szkołę i przedszkole, z jedną walizką przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by walczyć o jego życie. Koszty leczenia są ogromne, sięgają setek tysięcy dolarów i niestety nie mają końca! Każda pomoc ma dla nas ogromne znaczenie! Każda Wasza wpłata daje nam spokój ducha, pomagając zmniejszyć ogromny stres finansowy, który towarzyszy nam w obawie, że zabraknie środków na dalsze leczenie naszego Tymusia. Dzięki Waszym wpłatom będziemy mogli pokryć rosnące koszty badań, operacji i rehabilitacji, które są niezbędne, aby Tymek mógł odzyskać pełnię zdrowia i będzie mógł cieszyć się każdą chwilą swojego dzieciństwa bez bólu. Błagam, wspomóżcie nam w tej nierównej walce ! My jako rodzice możemy zrobić dużo, przemierzać cały świat w poszukiwaniu najlepszego leczenia, być, wspierać. Ale pokrycie kosztów leczenie w USA to coś, czego bez Was nie jesteśmy w stanie mu zapewnić …  Każdy dzień w życiu naszego syna to walka, która wyczerpuje nas do granic wytrzymałości. Jako rodzice, przeżywamy ciągłe zbiórki, bezkresne podróże w poszukiwaniu nadziei, nieustające pobyty w szpitalach i serię bolesnych operacji. Godziny spędzone na wyczerpującym czekaniu pod salami operacyjnymi niszczą nas od środka. Ta niewyobrażalna próba, którą przechodzimy, odbiera nam wszystkie siły. Prosimy, nie odwracajcie się od nas, teraz kiedy każda chwila i każdy grosz może zdecydować o przyszłości Tymka. Bez Waszej pomocy nasz Tymuś nie ma szans na zdrowie. Z Wami tworzymy drogę dla zdrowia naszego Tymusia! ❤️ Dziękujemy, że jesteście z nami. Tymuś , jego starszy brat i rodzice .

151 018,00 zł ( 14,85% )
Brakuje: 865 845,00 zł
Edyta Woźniak
19:13:30  do końca
Edyta Woźniak , 38 lat

Edyta potrzebuje kosztownej rehabilitacji, aby móc chodzić... Pomóż w walce o sprawność!

Moja walka o zdrowie i sprawność trwa, odkąd tylko pamiętam. Już na samym stracie los potraktował mnie niezwykle okrutnie. Urodziłam się jako osoba niepełnosprawna, bez szans na przeżycie...  Stało się jednak inaczej i mimo dużego upośledzenia ruchowego rozwijałam się jak rówieśnicy. W wieku 19 lat poddałam się zabiegowi wydłużenia nogi, później operacji kręgosłupa. Niestety, coś poszło nie tak i tak zaczął się mój koszmar... Uciski na nerwy, bóle, kolejne zabiegi. Do tego doszły problemy z oddychaniem, po czym okazało się, że to przepuklina oponowa (nawrotowa), przez co byłam już dwukrotnie operowana. W 2015 roku byłam poddana próbie założenia endoprotezy. Operacja się nie udała, zostałam z połamaną miednicą i kością łonową! Ostatnią szansą była operacja miednicy. Lekarze byli w szoku, że byłam w ogóle w stanie funkcjonować. Ponaglali mnie, tłumacząc, że nie mogę dłużej czekać! Zabieg został przeprowadzony, ale było to możliwe tylko i wyłącznie dzięki Waszej pomocy! Nie wyobrażam sobie, co stałoby się z moim ciałem, gdyby nie Wy... Komplikacje jednak mnie nie opuszczały… Po zabiegu na mojej nodze pojawił się KRWIAK, który pękł! W ciężkim stanie przewieziono mnie do szpitala, gdzie znowu przeprowadzono operację! Nie chciałam w to uwierzyć!  Jeszcze większy szok nastąpił później. Okazało się, że układ ruchu nie jest moim jedynym zmartwieniem. Nagle w trybie pilnym musiałam mieć także wycięty woreczek żółciowy oraz wyrostek robaczkowy. Leżałam wtedy w szpitalu i sama nie wierzyłam w to, co się dzieje… Niestety, konieczny był kolejny zabieg. Dzięki Waszej pomocy w maju 2024 roku przeszłam operację endoprotezy biodra oraz wydłużenie nogi aż o 8 cm! Z całego serca dziękuję Wam za okazane mi dobro i wsparcie. Obecnie moje nogi po raz pierwszy w życiu wydają się być równe, a ja mam szansę na sprawność! Przede mną jeszcze długa i bardzo kosztowna rehabilitacja, a w przyszłości najpewniej także endoproteza kolana. Ostatnia operacja biodra była bardzo poważnym zabiegiem, przez co na nowo uczę się chodzić. Jest ciężko, ale każdy mały krok daje mi nadzieję na lepsze jutro! Terapia wiąże się jednak z ogromnymi kosztami finansowymi, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie. Każda wpłata i udostępnienie zbiórki to dla mnie ogromna pomoc. Z całego serca proszę Was o dalsze wsparcie – nie opuszczajcie mnie w tak kluczowym momencie. Tak wiele udało się dzięki Wam osiągnąć. Wierzę, że to już ostatnia prosta na drodze do mojej sprawności...  Edyta BY ZNÓW STANĄĆ NA NOGI LICYTACJĘ NA RZECZ EDYTY

33 100,00 zł ( 16,82% )
Brakuje: 163 688,00 zł
Ignacy Sowula
2 dni do końca
Ignacy Sowula , 7 lat

Walczymy o rozwój i lepszą przyszłość! Pomożesz nam?

Ignaś to mój ukochany synek. Choć od jego narodzin minęło już 5 lat, pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Rano odeszły mi wody, więc udaliśmy się do szpitala. Niestety brak skurczy przyczynił się do wydłużenia porodu, a w ostateczności cesarskiego cięcia – synkowi zaczęło spadać tętno. Pierwsza diagnoza lekarzy wskazywała u Ignasia, że jest w stanie ogólnym średnim, w bezdechu i sinicą obwodową oceniony 7/10 w skali Apgar. Wymagał zabiegów resuscytacyjnych – oddechów infekcyjnych i wentylacyjnych między 1 a 2 minutą. Stwierdzono również niewielkie odwodnienie potwierdzone hipernatremią. Pierwsze dni były naprawdę trudne. Bardzo bałam się o jego życie. Na szczęście udało się unormować wyniki i wkrótce zostaliśmy wypisany do domu w stanie dobrym. Niestety na krótko. Gdy Ignaś skończył 18 dni, wróciliśmy do szpitala na oddział niemowlęcy, ze względu na słaby przyrost masy ciała. Podczas badania USG stwierdzono u niego obustronne poszerzenie układu moczowo-kielichowego. I tak minęły nam kolejne dni na walce o zdrowie synka. Po tygodniu zostaliśmy wypisani do domu. Gdy wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, po zaledwie kilku miesiącach, zorientowaliśmy się, że Ignaś nie robi postępów w rozwoju – nie siada i nie obraca się, jak inne dzieci. Bardzo nas to zmartwiło. Postanowiliśmy skonsultować to z lekarzem. Podczas pierwszej wizyty u fizjoterapeuty stwierdzono u niego słabe napięcie mięśniowe. Podjęliśmy dalsze leczenie u specjalistów: fizjoterapeutów i ortopedów.  Jednak to nie wystarczyło. Po krótkim czasie Ignaś otrzymał zlecenie lekarskie do noszenia ortez stabilizujących jego stopy i podudzia. Skierowano nas również na konsultacje z wieloma specjalistami, w wyniku których otrzymaliśmy diagnozę opóźnienia psychoruchowego. To jednoznacznie wskazywało na inne określone zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego. Stwierdzono również znaczne opóźnienie w rozwoju. Do dzisiaj Ignaś jest pod stałą opieką ortopedy, fizjoterapeuty, neurologa, neurologopedy, psychologa. Skupiamy się przede wszystkim na tym, by jak najbardziej wspierać jego rozwój. Jest to możliwe poprzez szereg zajęć z różnymi specjalistami oraz rehabilitację. Największe efekty widzimy po turnusach rehabilitacyjnych, podczas których Ignaś ma szansę na regularne ćwiczenia pod opieką specjalistów. Niestety koszt takich wyjazdów jest ogromny i często mocno wykracza poza nasze możliwości. Zdiagnozowany zespół Frax jest na tę chwilę nieuleczalny. Tylko rehabilitacja zapewni synkowi w miarę normalną przyszłość. Leczenie pochłania jednak wiele pieniędzy i mocno nas obciąża. Dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Dla Was to być może niewiele, dla Ignasia to możliwość wyjazdu na kolejne turnusy rehabilitacyjne. Ewa, mama Ignasia Nadzieja dla Ignasia - licytujemy

16 770,00 zł ( 85,81% )
Brakuje: 2 772,00 zł
Jasiek Długaszek
Jasiek Długaszek , 6 lat

❗️Prosimy, pomóż Jasiowi rozwinąć skrzydła❗️

Nie mogliśmy doczekać się przyjścia Jasia na świat. Kiedy usłyszeliśmy, że ciąża jest zagrożona, czas na chwilę się zatrzymał. Co będzie z naszym ukochanym synkiem, na którego tyle czekaliśmy? Żaden rodzic nie powinien doświadczyć takiego strachu o życie własnego dziecka! Janek urodził się jako skrajny wcześniak w 28. tygodniu ciąży. Przeszedł wylewy III i IV stopnia, które spowodowały wodogłowie pokrwotoczne, trzeba było zaimplantować zastawkę komorowo-otrzewnową. Ponadto nasz synek urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc. To stanowczo za dużo jak na takie maleństwo! Tak bardzo się o niego martwiliśmy… Lekarze dawali mu zaledwie 1% szans na przeżycie! Ciężko opisać stres, jaki nam wtedy towarzyszył... Na szczęście stan zdrowia Janka w kolejnych tygodniach stopniowo się stabilizował. Jednak nasze poczucie ulgi nie trwało długo, bo chwilę później usłyszeliśmy kolejną diagnozę – mózgowe porażenie dziecięce. Nie wierzyliśmy, że tak małe dziecko, które dopiero co przyszło na świat, może w tak krótkim czasie przeżyć więcej niż niejeden dorosły człowiek! Choć od tamtych chwil minęło kilka lat, nasza walka wciąż trwa – Janek nie chodzi, obecnie uczymy go poruszania się w pionizatorze mobilnym. W styczniu przeszedł operację potrójnej osteotomii biodra w Paley European Institute, teraz jest w trakcie rekonwalescencji. Ogromną nadzieję na lepszą przyszłość dają nam lekarze – według nich Janek ma realną szansę na nauczenie się samodzielnego poruszania! Będzie to jednak wymagało dużo pracy, a także intensywnej rehabilitacji.  Robimy wszystko co w naszej mocy, by Jasiu robił jak największe postępy. Oprócz regularnych wizyt u specjalistów, dużo czasu poświęcamy też na pracę z nim w domu. Ze względu na schorzenia, komunikacja z Jankiem jest trochę utrudniona, lecz staramy się, by jak najlepiej się rozwijał oraz czuł się wysłuchany i zrozumiany. Używamy alternatywnych metod komunikacji. Wierzymy, że dalsza praca ze specjalistami oraz rehabilitacja pozwolą naszemu dziecku rozwinąć skrzydła. Jest bardzo zdolnym, pełnym radości chłopcem. Pękają nam serca widząc, jak jego schorzenia go ograniczają.  By kontynuować rozwój Jasia potrzebne są jednak ogromne nakłady finansowe, dlatego będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze wsparcie! Prosimy, dajcie naszemu ukochanemu dziecku szansę na lepszą przyszłość! Rodzice Janka ➡️ Walka o lepsze jutro dla Jaśka

15 078,00 zł ( 14,17% )
Brakuje: 91 305,00 zł
Ewa Babińska
Ewa Babińska , 72 lata

Moje serce chce bić❗️Niestety, jest bardzo słabe... POMOCY❗️

Skomplikowana wada serca i życie w ciągłym strachu, to moja codzienność. Każdy poranek niesie ulgę, bo moje serce wytrzymało kolejną noc. I tak już kilkanaście lat, bo jutro nie jest mi obiecane. Nie wiem jak długo moje serce będzie biło mimo choroby. Ale  chcę żyć!  Miałam zaledwie 8 lat, gdy do ratowania mojego życia przyczyniło się wielu specjalistów. To wtedy rodzice poznali czym jest prawdziwy strach, lęk i przerażenie… Chwilę po tym jak zachorowałam na zapalenie stawów moi rodzice usłyszeli, że szanse na moje przeżycie są niewielkie. Bo chore serce może sobie nie poradzić. Niestety, choć lata lecą strach wciąż nie zniknął. Wiele razy słyszałam, że połączenie wszystkich moich wad brzmi jak wyrok. Nadciśnienie samoistne, zrosty przeponowo-opłucnowe, niewielki tętniak przegrody międzyprzedsionkowej, zaburzenia rytmu serca… Ja jednak wciąż szukam pomocy – dziś już nie tylko w swoim regionie, ale także w całej Polsce. Wraz z wiekiem mój stan ulega pogorszeniu… Wiesz jak to jest? Kiedy każdy swój dzień powinieneś traktować jak ogromny dar, a jednak jesteś wciekły, bo z życia nie możesz korzystać w pełni. Stoisz gdzieś w labiryncie bez wyjścia i tylko czekasz, aż wybuchnie ta tykająca bomba, którą nosisz w sobie… Czasem mam wrażenie, że wszystko jest podporządkowane chorobie. Wyznaczone godziny zażywania leków, realizacja zaleceń, badania, kolejne kontrole. I te ogromne koszty, które spędzają mi sen z powiek. Nie daję już rady, dlatego muszę prosić Cię o wsparcie! Nadzieja trwa, dopóki serce bije. Błagam, pomóż – aby biło jak najdłużej! Ewa

13 412,00 zł ( 50,42% )
Brakuje: 13 184,00 zł
Alan Zawistowski
Alan Zawistowski , 10 lat

Jeden moment zaprzepaścił LATA leczenia! Alan nie ma już sił... Pomóż!

Jeden dzień położył kres pięcioletniemu leczeniu! Szwy puściły, proteza oka wypada, wdają się stany zapalne. Alan nie ma już sił. Brakuje nam środków na leczenie syna. Prosimy o pomoc!  Alan urodził się z zespołem wad wrodzonych. O tym, że będzie chory, dowiedzieliśmy się przypadkiem, podczas badania USG. Dwa tygodnie przed narodzinami okazało się, że nasz syn urodzi się ze stopami końsko-szpotawymi oraz brakiem prawego oczka. Z przykrością muszę stwierdzić, że dzień, w którym Alan przyszedł na świat, nie był najpiękniejszy w moim życiu. Bardzo ciężko mi to przychodzi, ale niestety tak jest. Zaraz po narodzinach synek został zaintubowany... Wada nosa, która później wyszła w badaniach, nie pozwoliła mu złapać pierwszego oddechu i zapłakać na sali porodowej. Pierwsze 5 miesięcy jego życia spędziliśmy na Intensywnej Terapii... Na samym początku rokowania były bardzo złe. Pamiętam ten czas jak przez mgłę. Teraz jestem z siebie dumna, że potrafiłam znaleźć w sobie tyle siły, aby to wszystko udźwignąć. Po badaniach okazało się, że do tych wcześniej zdiagnozowanych wad doszła jeszcze wada serca VSD, zrośnięcie nozdrzy tylnych, niedorozwój połowiczy twarzoczaszki, wiotkość krtani, zwężenie chrząstki pierścieniowatej, wnętrostwo, przepuklina pępkowa. Trochę dużo jak na takie małe dzieciątko. Założenie gipsów, kolejne operacje nosa, aby mógł oddychać samodzielnie... Tych 5 miesięcy na Intensywnej Terapii nauczyło nas, że nic w życiu nie jest pewne, ale warto walczyć, bo nadzieja umiera ostatnia, Alanek dawał nam taką energię, jego uśmiech i chęć walki, jeżeli on walczy to dlaczego my mamy się poddać? Wszystkie wady naszego syna prowadzą do dużej ilości operacji w różnych dziedzinach... Aluś miał już tyle narkoz, że modlimy się, aby to nie odbiło się na jego zdrowiu. Brak oczka okazał się dla naszego synka ogromnym zagrożeniem.... Czaszka rośnie, a pusta przestrzeń, w której powinna być oczko, powiększa się. Okazało się, że konieczne jest wstawienie protezy. Po nieudanych operacjach w Polsce zdecydowaliśmy się leczyć nasze dziecko w Niemczech. Alanek jest już po dwóch operacjach oczodołu w Niemczech, po pięciu ciężkich latach wymiany protez oka i mnóstwie wizyt u przeróżnych specjalistów. Ostatnio otrzymaliśmy trudną do zaakceptowania wiadomość. Nasze pięcioletnie wysiłki legły w gruzach, szwy pękły, a wszystko, co było do tej pory wypracowane, odeszło w niepamięć.  Synek musi przejść kolejną operację. Brak stabilnej protezy grozi nie tylko dalszą deformacją twarzy, ale też uszkodzeniem mózgu! Może dojść do upośledzenia umysłowego… Wszyscy jesteśmy przerażeni. Brakuje nam środków nie tylko na operację, ale również na wizyty kontrolne, wymiany protez i rehabilitację. Po raz kolejny chcielibyśmy prosić o pomoc dla Alana. On już i tak tyle wycierpiał... Rodzice Alanka – Monika i Tomasz Zawistowscy

3 963,00 zł ( 8,29% )
Brakuje: 43 814,00 zł
Jakub Foltyn
Jakub Foltyn , 13 lat

Walka o Kubę trwa już kilkanaście lat! POMÓŻ!

Walka o Kubę trwa od narodzin... Nie znamy innej rzeczywistości. Pomogliście nam już na tylu etapach leczenia. Chciałabym w spokoju podziękować Wam za pomoc i z uśmiechem na twarzy oznajmić, że proces leczenia zakończył się sukcesem. Niestety, przed nami jeszcze długa droga… Pierwsza ciąża, wymarzony synek – byliśmy najszczęśliwsi na świecie! Właśnie dlatego, gdy szłam na kolejne, rutynowe badanie, nawet nie spodziewałam się, że za chwilę usłyszę wyrok… W pewnym momencie lekarz zamilkł, a jego skupiony na monitorze wzrok zmroził mi krew w żyłach. Później bez słowa wstępu oznajmił: „Pani dziecko urodzi się z rozszczepem kręgosłupa, nie wiadomo, czy przeżyje”. Te słowa do mnie nie docierały. Nie wierzyłam, ale kolejne badania potwierdziły diagnozę. Odtąd każdy kolejny dzień był prawdziwym koszmarem. Budziłam się i zasypiałam z jedną tylko myślą – czy mój synek, który teraz bezpiecznie śpi pod moim sercem, przeżyje? Zaraz po porodzie, zamiast w moje ramiona, trafił na stół operacyjny. Lekarze zamknęli Kubusiowi przepuklinę. Dwa miesiące później wszczepili zastawkę komorowo-otrzewną, w wyniku której u synka wystąpiło wodogłowie. Właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu.  Gdy Kuba zaczął dochodzić do siebie po operacji, zaczęły się straszne wymioty… Nie mógł jeść, dławił się, bardzo cierpiał… Lekarze podjęli decyzję o kolejnym pilnym zabiegu. Znowu sala operacyjna, znowu godziny spędzone pod jej drzwiami i modlitwy, by mój synek to przetrwał. Udało się, ale każdy nasz dzień jest walką z chorobą. Robimy wszystko, by niepełnosprawność synka i związane z nią wszystkie dolegliwości nie zabrały z jego twarzy tego pięknego uśmiechu. Niestety nie jest to łatwe. Konieczna, wielogodzinna rehabilitacja boli, ale Kubuś znosi ją dzielnie, tak samo jak wszystkie operacje. Swoją radością i wolą życia mógłby obdzielić mnóstwo osób! Właściwie od urodzenia Kuby szukam informacji, jak mu pomóc. Na jednym z forów dowiedziałam się o klinice w Aschau. Na konsultacji dowiedzieliśmy się, że oba biodra Kuby są zwichnięte, a operacja jest koniecznością, by synek mógł chodzić! Dzięki Waszej pomocy operacja się udała, jednak nie był to koniec naszej walki. Kolejne zabiegi były niezbędne, by synek mógł zginać kolana i dalej walczyć o sprawność. Dziś najpilniejsza jest rehabilitacja. Wierzę, że dzięki turnusom rehabilitacyjnym stan synka ma szansę się poprawić. Widzę, jak wiele postępów osiągnął dzięki pracy ze specjalistami. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty. Jeśli jesteście gotowi nam pomóc, będę niezwykle wdzięczna za Wasz dobry gest. Teraz liczy się każda złotówka. Wszelkie wsparcie przyczyni się do bezpiecznej i szczęśliwej przyszłości Kuby, o którą walczę każdego dnia. Agnieszka, mama Kuby ➡️ Strona na FB: walczymy o samodzielność Kubusia

790,00 zł ( 3,71% )
Brakuje: 20 487,00 zł