Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Hajdas
Michał Hajdas , 41 lat

Pomóż nam odzyskać Michała! Tak bardzo nam go brakuje...

Michał zawsze był zdrowym i silnym mężczyzną. Dla wszystkich, którzy go otaczają starał się być wspierający, pozostawał pełen pasji i wiary w ludzi. Wtedy nagle spotkała go wielka tragedia! Tego dnia nie obierał telefonów. Tata wraz z bratem pojechali sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Kiedy znaleźli Michała nieprzytomnego na podłodze, nie było chwili do stracenia! Pogotowie niezwłocznie zabrało go do szpitala. Okazało się, że w wyniku utraty minerałów Michał stracił przytomność, a przez niedotlenienie doszło do uszkodzenia mózgu. Lekarze musieli walczyć o jego życie! Choć minęło już wiele tygodni Michał nadal jest w śpiączce. A my każdego dnia, błagamy okrutny los tylko o jedno, żeby do nas wrócił! Lekarze dają Michałowi szansę na odzyskanie zdrowia i sprawności, jednak musi zostać pilnie poddany wielopłaszczyznowej, specjalistycznej rehabilitacji. Niestety koszty są ogromne, miesięcznie przekraczają kwotę 30 tysięcy złotych, dlatego musimy prosić o pomoc... Wiemy, że nie po to znaleźliśmy go wciąż żywego, żeby dziś odpuścić. To cud, że Michał żyje, dlatego nie możemy się poddać. Prosimy pomóż mu i całej nasze rodzinie zrealizować kolejny cud – by Michał odzyskał świadomość i aktywność ruchową! Rodzina Michała

31 275,00 zł ( 8,16% )
Brakuje: 351 704,00 zł
Grażyna Rygiel
7 dni do końca
Grażyna Rygiel , 76 lat

Nasza mama stoczyła dramatyczną walkę o życie! Teraz toczy kolejną – o sprawność! POMOCY!

W 2023 roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia nasza mama zaczęła się gorzej czuć. Była osłabiona, jakby walczyła z przewlekłą infekcją. Pozostawała pod stałą opieką internisty. Zalecone leczenie nie pomagało, a kiedy do listy niepokojących objawów doszedł ból ucha, mama ponownie udała się do doktora. Kolejnego dnia po wizycie zaczęła się okropnie czuć... Wymiotowała, kręciło jej się w głowie, nie mogła wstać z łóżka. Wezwaliśmy pogotowie, które zabrało mamę do szpitala. Tam zaczęła się dramatyczna walka o jej życie! Wieczorem otrzymaliśmy informację, że mamę przyjęli na oddział chorób wewnętrznych, gdzie zostanie poddana diagnostyce. Razem z tatą byliśmy bardzo przejęci, jednak trwaliśmy w nadziei, że mama trafiła w dobre ręce. Nie spodziewałyśmy, że rano okaże się, że w nocy musiała przejść operację ratującą jej życie! To było jak najgorszy koszmar, z którego nie mogłyśmy się obudzić. Gdy zobaczyłyśmy mamę przypiętą do respiratora, w śpiączce, byłyśmy przerażone! Okazało się, że lekarze wykryli u mamy przewlekłego ropniaka podtwardówkowego. Jej stan bardzo ciężki. Wprost mówiono nam, że mamy się pożegnać, bo jej organizm może nie wytrzymać tak dużego obciążenia! Nasza mama jednak okazała się niesamowitą wojowniczką. Z wszystkich sił walczyła o swoje życie. Dwa miesiące spędziła na oddziale intensywnej terapii w śpiączce, jednak później jej stan zaczął się stabilizować. Tuż przed Wielkanocą było na tyle dobrze, że mogliśmy przetransportować ją do ośrodka rehabilitacyjnego. Tam udało się odpiąć mamę od respiratora – co było ogromnym sukcesem. Niestety w wyniku choroby doszło do porażenia 2 kończynowego oraz uszkodzenia podstawowych funkcji życiowych... Za naszą mamą już prawie 5 miesięcy intensywnych zajęć. Widzimy ogromne postępy. Mama jest karmiona PEGiem, jednak zaczyna też normalnie jeść, dużo z nami rozmawia. Niestety przy spustoszeniu dokonanym przez chorobę rehabilitacja wymaga znacznie więcej czasu. Następnym kamieniem milowym, jakże trudnym do pokonania, jest wstawanie i możliwość przesadzania się z łóżka na wózek, czy skorzystania z toalety… Chciałybyśmy bardzo, aby mama mogła wrócić do domu. Tata bardzo za nią tęskni i jest gotowy się nią zająć przy wsparciu osoby do pomocy. Tak jak sobie obiecywali wiele lat temu… W zdrowiu i chorobie. Jednakże, zanim to nastąpi mama potrzebuje dalszej wielopłaszczyznowej rehabilitacji, którą zapewnia jej ośrodek rehabilitacyjny. Niestety pobyt tam jest niezwykle kosztowny…  Do tej pory starałyśmy się pokrywać wszelkie potrzeby z własnych środków, jednak przestajemy dawać radę i musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc! Droga rodzino, przyjaciele i wszyscy ludzie dobrych serc prosimy, nie zostawiajcie naszej mamy w potrzebie! Ona nigdy nie pozostawała obojętna na prośby innych o pomoc. Wierzymy, że dobro do niej wróci!  Córki Grażyny

30 780,00 zł ( 28,93% )
Brakuje: 75 603,00 zł
Fabiola Hofman
Fabiola Hofman , 46 lat

Tykająca bomba w głowie zagroziła życiu mojej mamy❗️Pomóż jej wrócić do zdrowia❗️

Mama… Najważniejsza osoba w moim życiu… Na każdym kroku mnie wspierała, zawsze podnosiła na duchu i pomagała w trudnych chwilach. Kiedy nagle zasłabła i wylądowała w szpitalu, byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć, gdy lekarze powiedzieli, że doszło do pęknięcia tętniaka w głowie! Mama pracowała w przedszkolu, z dziećmi z niepełnosprawnością. Kochała tę pracę, to było jej powołanie. Nie sądziłam, że to właśnie w miejscu, które tak lubiła, dojdzie do tragedii. To stało się pod koniec marca… Koleżanki z pracy opowiadały, że mama usiadła przy biurku, by wypełnić jakieś dokumenty i nagle zasłabła. Natychmiast wezwano pogotowie! Z początku ratownicy sądzili, że to najprawdopodobniej mikroudar, jednak po dotarciu do szpitala okazało się że był to tętniak! Krwotok zagrażał życiu mamy… Lekarze musieli przeprowadzić kilkugodzinną operację i wprowadzić mamę w stan śpiączki farmakologicznej. Mimo ogromnego lęku, miałam nadzieję, że stan mamy szybko się poprawi... Niestety, po wybudzeniu lekarze poinformowali nas, że tętniak uszkodził lewą półkulę mózgu. Mama utraciła zdolność mowy i logicznego myślenia. Dotknęła ją także afazja i zaburzenia zdolności poznawczych.  Mam 17 lat, niedługo kończę szkołę, przede mną całe życie. Byłam pewna, że mama będzie mi w tym towarzyszyć, że będzie obok mnie. A teraz zupełnie nie możemy się porozumieć! Mama jest bardzo zdezorientowana… Nie ma możliwości przekazać nam, czego potrzebuje, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. To błędne koło, z którego wyrwać ją może tylko dalsza, intensywna rehabilitacja! Niestety, możliwości terapii w ramach NFZ już się wyczerpały i jedyną opcją na powrót mamy do dawnej sprawności jest kontynuacja leczenia w prywatnym ośrodku neurologicznym. Taki pobyt wiąże się jednak z ogromnymi kosztami… Moja rodzina bardzo mnie wspiera, jednak opłata za prywatną rehabilitację przekracza nasze możliwości finansowe. Wierzę w dobroć ludzkich serc i za każdą wpłaconą kwotę bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że dobro, które przekazywała ludziom moja mama, teraz do niej wróci! Proszę, pomóżcie!  Daria, córka

29 564,00 zł ( 27,79% )
Brakuje: 76 819,00 zł
Aleksander Woźniak
8 dni do końca
Aleksander Woźniak , 8 lat

Walka z rzadką chorobą trwa! Pomocy!

Nasz syn cierpi na bardzo rzadkie autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Doprowadziło ono do ostrych zaburzeń neuropsychiatrycznych – zespół PANS. Dzięki leczeniu udało się dokonać rzeczy, które jeszcze rok temu były nieosiągalne. To wszystko między innymi dzięki Waszej pomocy, za co z całego serca wszystkim dziękujemy!  Za nami rok intensywnego leczenia naszego syna. W tym czasie wykonaliśmy serię wlewów z immunoglobulin (IVIG), wdrożyliśmy protokoły leczenia przeciwzapalnego oraz inne interwencje mające na celu poprawę stanu neurologiczno - immunologicznego Olka.  Nasz synek ma za sobą wiele godzin konsultacji ze specjalistami, wykonanych badań oraz tysiące przejechanych kilometrów w drodze po upragnione zdrowie. Wszystkie działania, które podjęliśmy, powoli odnoszą skutek, przyczyniając się do poprawy stanu zdrowia Aleksandra. Bardzo nas to cieszy! Niestety to tylko wierzchołek góry lodowej. Choroba, z którą się zmagamy, jest bardzo podstępna i złożona, a wiedza na jej temat wciąż niewielka. Przekonaliśmy się o tym kilkukrotnie, kiedy pozornie błaha infekcja powodowała nasilenie objawów oraz dodawała nowe. Dlatego nieustannie musimy trzymać rękę na pulsie.   Najnowsze wyniki badań pokazują, że w organizmie Olka w dalszym ciągu toczy się proces autoimmunologiczny, a autoprzeciwciała atakują jego ośrodkowy układ nerwowy. Dopóki stan zapalny trwa, jego mózg oraz układ immunologiczny nie mogą się prawidłowo rozwijać, ponieważ są wyczerpane ciągłą walką.  Im dłużej w jego organizmie trwa ten proces, tym bardziej nieodwracalne zmiany niesie za sobą i tym mniejsza szansa na prawidłowy rozwój. Przygotowujemy się do kolejnej serii wlewów z immunoglobulin, którą planujemy rozpocząć już w sierpniu. Aktualnie planowanych jest sześć podań. Koszt jednego to ponad 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzą ciągłe badania i konsultacje ze specjalistami z Polski i z zagranicy. Pomimo poważnych problemów, nasz mały bohater jest dzieckiem pogodnym i bardzo dzielnym. Czeka nas jeszcze bardzo długa walka, ale wytrwałość  i odwaga naszego syna dodaje ogromnej motywacji i siły do działania. Wierzymy, że Olek w końcu zacznie mówić. Dziękujemy za dotychczasową pomoc i prosimy w dalszym ciągu o wsparcie! Rodzice ➡️ Licytacje dla Olusia

28 488,00 zł ( 18,06% )
Brakuje: 129 172,00 zł
Jan Sulkiewicz
Jan Sulkiewicz , 4 latka

Nieuleczalna choroba małego Jasia... Walczmy o niego razem!

Jasiu jest wesołym, pogodnym 3-latkiem, który cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Ta straszna choroba kawałek po kawałku zabiera nam naszego synka… Z całego serca prosimy o pomoc! Schorzenie jest bardzo rzadkie i prowadzi do postępującego i nieodwracalnego zaniku mięśni… Do kardiomiopatii i niewydolności oddechowej! Nie da się go wyleczyć!  Tak bardzo boimy się o naszego synka. U chłopców między 8 a 14 rokiem życia dochodzi do utraty zdolności samodzielnego poruszania się. Śmiertelność choroby w młodym wieku jest niestety wysoka… W celu opóźnienia choroby Jaś jest systematycznie rehabilitowany. Wszystko po to, aby zapobiegać powstawaniu przykurczów stawowo-mięśniowych, deformacji kręgosłupa. Nasz kochany synek będzie musiał być wspomagany sterydami, które będziemy sprowadzać dla niego z Niemiec. Mają one najmniejsze skutki uboczne. Jasiowi będą potrzebne również ortezy. Musimy być pod stałą opieką wielu specjalistów m.in. neurologa, kardiologa, pulmonologa, ortopedy, okulisty, logopedy, psychologa oraz rehabilitanta. Czasami są to lekarze z zagranicy. Niestety wiąże się to z dużym nakładem finansowym… Mamy nadzieję, że te wszystkie działania i pomoc wielu specjalistów pomoże Jasiowi utrzymać jak najdłużej sprawność ruchową. Zyskać czas i nadzieję na wynalezienie leku na tę straszną chorobę. Wierzymy, że będziecie z nami i pomożecie Jasiowi w tej trudnej walce! Rodzice ➡️ Facebook ➡️ Instagram

27 023 zł
Filip Namysłowski
Filip Namysłowski , 7 lat

Filip – gladiator, który został niewolnikiem własnego ciała. Pomoc ponownie potrzebna!

Jestem ogromnie wdzięczna za to, że pomagaliście i pomagacie Filipkowi! Dziękuję ze wzruszeniem za każdą wyciągniętą do nas pomocną dłoń. Dzięki poprzedniej zbiórce zakupiliśmy kilka specjalistycznych sprzętów, w tym wózek. Nasza historia Filip ma 6 lat i cierpi na genetyczną chorobę o nazwie – Zespół Lescha-Nyhana. Wszystko, co udało się nam osiągnąć w zakresie rozwoju, to zasługa systematycznej, ciężkiej pracy Filipa i specjalistów. Nasz wojownik jest dzieckiem głównie leżącym, więc cały czas musimy dbać o kondycję jego mięśni, stawów, kręgosłupa. Wypracowaliśmy system edukacji i komunikacji, dzięki czemu pojawiły się pierwsze, liczne słowa.  Filip z dnia na dzień zmienia się, rośnie, przez co boryka się z coraz to nowymi problemami. Ma kłopoty gastryczne, ograniczenia ruchowe, słabą odporność (dodatkowo nawracające afty i jęczmień) oraz problemy ze wzrokiem.  Choroba, na którą cierpi nasz synek, jest nieuleczalna. Jedyne, co możemy zrobić to dbać o jego komfort psychiczny i fizyczny. W odpowiedniej chwili podać lek przeciwbólowy lub udać się do szpitala. Filip nie powie, co go boli... Nie powie, co by mu pomogło... W ostatnich miesiącach choroba pokazała dodatkowe objawy, o których wcześniej czytaliśmy i liczyliśmy, że u syna nie wystąpią. Chodzi o zachowania autoagresywne… Trudno znieść ten widok i emocje, jakie nam wtedy towarzyszą. Choroba zaskakuje nas każdego dnia. Nasz budżet nie jest w stanie pokryć wszystkich potrzeb Filipa. Dlatego założyliśmy zbiórkę, żeby nasz bohater mógł mieć zapewnioną najlepszą opiekę specjalistyczną, leki, badania oraz rehabilitacje. Dzięki Waszemu wsparciu nasz zeszłoroczny cel został osiągnięty. Nie możemy pozwolić na przerwę, brak rozwoju, czy regres u naszego gladiatora. Dlatego prosimy, pomóżcie mu w walce! Razem możemy więcej! Pomimo ciężaru życia, Filipek potrafi cieszyć się z wszystkich pozytywnych rzeczy i zarażać swym uśmiechem innych. Wiemy doskonale, że jest mnóstwo innych zbiórek, że chciałoby się pomóc każdemu... Pamiętajcie, że nawet jedna złotówka wpłacona przez odpowiednią ilość osób sprawia, że jesteśmy bliżej celu. Z góry dziękujemy za wsparcie! Rodzice

26 841,00 zł ( 16,96% )
Brakuje: 131 372,00 zł
Bogdan Panek
Bogdan Panek , 54 lata

Jedna chwila zmieniła życie w walkę i ból! Pomóż Bogdanowi!

Do początku lipca prowadziliśmy z mężem szczęśliwe życie. Jeden telefon zmienił wszystko. Dowiedziałam się, że mąż trafił do szpitala, ponieważ doszło do tragedii – upadku z drabiny. Po przyjeździe do szpitala okazało się, że wypadek Bogdana był tak poważny, że lekarze nie dawali mu na przeżycie więcej niż 72 godziny… Męża wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną i poddano bardzo ciężkiej operacji odbarczania krwiaków w mózgu i móżdżku. Tak naprawdę, pomimo upadku z niewielkiej wysokości, dostałyśmy informację, że Bogdan przy tak poważnym urazie powinien zginąć na miejscu. Najtragiczniejszym momentem dla nas była chwila, w której lekarze powiedzieli nam, abyśmy się z nim pożegnały, bo nie dają mu szans na przeżycie!  Wówczas dominował w nas lęk, strach, niesamowity ból i tysiące pytań! Dlaczego taka tragedia spotkała właśnie naszą rodzinę? Dlaczego my? Dlaczego tak się stało? Do tej pory się nad tym zastanawiamy, jednocześnie dziękując Bogu za to, że dał Bogdanowi szansę na walkę. Mijały godziny, mąż walczył, a my razem z nim. Byłyśmy przy nim w każdej możliwej chwili. Nasza wiara była i jest tak silna, że nie dopuszczałyśmy do siebie żadnej złej myśli, mimo, że codziennie dostawałyśmy informacje, że stan męża jest  ciężki, a zagrożenie życia nie ustawało.  Po kilku dniach walki mąż zaczął oddychać bez respiratora, jednak to nie trwało długo. Niestety, doszło do kontaktu z bakterią – gronkowcem… Po kilku dniach z następną, szpitalną bakterią, która okazała się bardzo groźnym zapaleniem płuc, co uniemożliwiło samodzielne oddychanie Bogdana i z powrotem konieczne było uruchomienie respiratora.  Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a jednak mąż częściowo się wybudził! Reaguje na dotyk, ból i otwiera oczy. Największym problemem jest to, że ciągle nie jest w stanie oddychać sam... Po przebytym zapaleniu płuc zbiera mu się tam wydzielina. Przez to narażony jest na kolejne powikłania w postaci np. zapalenia płuc. Chcąc pomóc mężowi powoli wracać do zdrowia musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy! Aby dać mu szansę na życie, musimy oddać go w ręce najlepszych specjalistów, którzy wiedzą jak postawić go na nogi, a co najważniejsze, nauczyć go samodzielnego oddechu. Do tego potrzebna jest rehabilitacja oddechowa i ogólnousprawniająca. Niestety taka rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku jest bardzo kosztowna. Z tego powodu zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla Bogdana. On się nie poddał, więc my też nie możemy się poddać!  Żona Joanna z córkami

25 002,00 zł ( 23,5% )
Brakuje: 81 381,00 zł
Justyna Wilk
Justyna Wilk , 32 lata

Straciłam nogę, ale nie stracę woli walki! Pomocy!

Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci. To moje największe skarby, którym uchyliłabym nieba. Niestety, od 6 lat walczę z okrutnymi chorobami. Chorobami, w wyniku których straciłam nogę…  Moja nierówna walka zaczęła się w 2018 roku. Kiedy byłam w 17. tygodniu ciąży, trafiłam do szpitala. Lekarze zdiagnozowali małopłytkowość, a potem skrzepy we krwi. Straszono mnie, że nie przetrwam ciąży, ale się nie poddałam! Urodziłam zdrową córeczkę. Niestety, moja choroba się nasilała. Pojawiły się też kolejne diagnozy i leczenie. Łącznie przeszłam ponad 30 zabiegów, ale nogi nie udało się uratować. Lekarze podjęli decyzję o amputacji. Nie mogłam w to uwierzyć! Byłam już mamą, bałam się, że nie poradzę sobie w opiece nad dziećmi, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać! Od lipca 2024 roku poruszam się na wózku inwalidzkim. Codzienne funkcjonowanie sprawia mi wiele trudności, nie jestem w stanie wykonywać nawet najprostszych czynności. Na szczęście mam wspaniałe dzieci, dwa skarby, które bardzo mnie wspierają. Szczególnie starszy synek – dzięki niemu mogę przejechać kilometr do sklepu… Walka o sprawność jest bardzo trudna. Moim jedynym ratunkiem są proteza i nowy wózek, ale ich koszt przewyższa moje możliwości. Mimo to wiem, że nie mogę się poddać! Chcę zapewnić moim dzieciom jak najlepszą opiekę, ale by to zrobić, najpierw muszę zadbać o swoje zdrowie.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie, bo tylko dzięki niemu będę mogła walczyć dalej. Straciłam już nogę, ale nie chcę stracić woli walki...  Justyna 🎥 Reportaż o Justynie

23 645,00 zł ( 55,56% )
Brakuje: 18 909,00 zł
Artur Ciesielski
Artur Ciesielski , 47 lat

Możesz pomóc mu odzyskać dawne życie – Potrzebne wsparcie dla Artura❗️

Artur był zawsze wesołym i ambitnym człowiekiem. Jest tatą dwójki dzieci, od niedawna instruktorem nauki jazdy. Praca stała się jego pasją, bezpieczne poruszanie po drodze nawykiem. Ale nawet to nie wystarczyło, by zapobiec tragedii… W połowie kwietnia zdarzył się wypadek komunikacyjny, w wyniku którego doszło do uszkodzenia płata czołowego, a potem amputacji nogi powyżej kolana! Lekarze przez dwa miesiące walczyli o życie Artura… Teraz my walczymy o jego zdrowie i samodzielność. Artur cudem odzyskał świadomość. To pomogło i perspektywa powrotu do rodziny dała mu motywację do ćwiczeń. Ale ponieważ poważna infekcja w amputowanej nodze spowodowała, że do tej pory miał tylko rehabilitację przyłóżkową – wciąż jest całkowicie zależny od innych. Wśród nieszczęść i niepewności pojawiła się jednak nadzieja – noga w końcu zaczęła się goić! Teraz kolejnym krokiem jest kompleksowa rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Usprawnienia wymaga całe ciało: odzyskanie sprawności w lewej ręce z niedowładem, ćwiczenia wzroku, by zwiększyć pole widzenia… Niedługo będziemy też na etapie, na którym trzeba przygotować kikuta pod protezę, a końcowym etapem będzie nauka chodzenia, która pozwoli Arturowi ostatecznie wrócić do normalnego funkcjonowania. W całej tej tragedii zaświeciło dla nas Słońce, dając nadzieję, że Artur wróci do nas sprawny i zdrowy. Tego chcemy teraz najbardziej na świecie i wiemy, że turnus rehabilitacyjny może bardzo pomóc. Tym, co nie pomaga, jest rachunek za turnus. Potrzebujemy pomocy, by Artur mógł walczyć o powrót do rodziny, do swoich dzieci już całkowicie. Nasze życie jednego dnia zmieniło się o 180 stopni, ale Wasza pomoc może przywrócić je choć w części na właściwe tory. Każda pomoc jest dla nas nieoceniona. Natalia, narzeczona Artura

22 473,00 zł ( 11,77% )
Brakuje: 168 442,00 zł