Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tadzio Kuczyński
3 dni do końca
Tadzio Kuczyński , 4 miesiące

Uratuj serduszko naszego synka❗️Twoja pomoc może ocalić życie Tadzia❗️

KRYTYCZNIE PILNE: Lekarze mówią, że serce Tadzia już długo nie wytrzyma❗️Mamy KOSZMARNIE MAŁO CZASU... Operacja musi się odbyć w pierwszym tygodniu grudnia! Błagamy o ratunek! Wierzycie w cuda? My zaczęliśmy! Pierwszego doświadczyliśmy w listopadzie zeszłego roku, kiedy po wielu negatywnych testach ciążowych, w końcu zobaczyliśmy dwie kreski. Powiedzieć, że byliśmy wtedy najszczęśliwsi, to i tak za mało… Dziś walczymy, by życie, o którym tak marzyliśmy, mogło trwać! Ratunku... Z radością wyczekiwaliśmy narodzin naszego maleństwa. Niestety nasza euforia prysła, jak bańka mydlana, gdy na badaniach połówkowych dowiedzieliśmy się, że nasz cud, nasz synek ma złożoną wadę serca! Na tamten moment jeszcze nie wiedzieliśmy, z czym to się będzie wiązało.  Potem były już tylko kolejne kontrole, kolejne wizyty, badania… 16 lipca zdarzył się drugi cud — na świat przyszedł Tadeusz, 3110 g czystego szczęścia i miłości. Od początku pokazał swoją siłę i waleczność. Oddychał sam i dostał 10 punktów w skali Apgar. Przez pierwszy miesiąc naszym domem był jednak szpital… Tam Tadzio przeszedł operację ratującą życie. Wtedy też po raz pierwszy usłyszeliśmy, że korekta serca naszego syna nie jest możliwa. Lekarze nie wykluczali też formy leczenia paliatywnego, czyli po prostu poprawienia jakości życia do śmierci. W ciągu sekundy runął nam świat.  Nasze małe serduszko, takie bezbronne i niewinne. Takie niczego nieświadome… Wtedy obiecaliśmy sobie, że się nie poddamy i znajdziemy pomoc dla naszego synka! Jeździliśmy na kolejne wizyty do specjalistów, kolejne badania, stawialiśmy się na oddziałach w szpitalu... Trafiliśmy na kolejny ośrodek, który od razu wykluczył korektę wady. Wszyscy mówili, że się nie da, że anatomia serduszka jest niekorzystna. Czy uda się zachować dwie komory? Być może, postarają się, ale nie obiecują. Nawet jeśli je zachowają, będzie to jedynie leczenie naprawcze. Nie wyleczą naszego syna.  Mówiono nam, że musimy czekać, aż Tadzio podrośnie, ale w międzyczasie możemy konsultować jego wadę w innych ośrodkach. W końcu trafiliśmy na Genewę. Wtedy wydarzył się trzeci cud. Tam lekarze zdecydowali się przeprowadzić operację i pełną korektę wady naszego małego serduszka! Tam lekarze dali Tadziowi szansę… Teraz przed nami walka o czwarty cud — musimy uzbierać ponad MILION ZŁOTYCH… Na tyle szpital w Genewie wycenił leczenie naszego synka… Wiemy, że musimy zrobić wszystko, by operacja mogła się odbyć, ale jedno jest pewne. Sami nie damy rady! Tylko z Waszą pomocą uda nam się uzbierać tę kosmiczną kwotę, dzięki której uratujemy życie naszego Tadzia… Bardzo Was prosimy – pomóżcie nam! Nie ma dla nas nic ważniejszego, niż życie i zdrowie synka. MAMY BARDZO MAŁO CZASU! Rodzice 🎥 Materiał w TVP3 Białystok - Potrzebna pomoc dla małego Tadzia

1 303 328,00 zł ( 111,65% )
Tosia Szeller
Tosia Szeller , 17 lat

Tylko operacja pozwoli wytańczyć utalentowanej Tosi marzenia! Pomóż!

Tosia jest uczennicą Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Łodzi. W poprzednim roku zaprezentowała się na Ogólnopolskim Konkursie Tańca im. Wojciecha Wiesiołowskiego w Gdańsku w kategorii tańca współczesnego. To ogromne wyróżnienie znaleźć się wśród najlepszej młodzieży tanecznej w Polsce. Za rok kolejny konkurs, ale potrzebujemy Waszej pomocy, aby to marzenie stało się realne... Tosia doznała poważnej kontuzji 5 listopada 2024 r. na zajęciach z tańca współczesnego – zerwania więzadła krzyżowego (ACL) w kolanie. Uraz ten jest szczególnie trudny dla tancerzy, dla których stabilność i siła kolana mają kluczowe znaczenie. Tosia obecnie stoi przed najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu i potrzebuje naszej pomocy, aby wrócić na salę baletową. Za rok przystąpi do najważniejszego egzaminu – egzaminu dyplomowego, po którym otrzyma tytuł zawodowej tancerki. Aby Tosia mogła wrócić do tańca, potrzebuje kosztownej i szybkiej operacji oraz intensywnej rehabilitacji, która przywróci jej pełną funkcjonalność. Cały proces wymaga profesjonalnego wsparcia lekarzy, fizjoterapeuty oraz trenera medycznego. Przed córką nauka chodzenia na nowo, prostowania i zginania nogi, a następnie ciąg ćwiczeń wzmacniających oraz wiele, wiele innych... To proces minimum od 4 do 6 miesięcy. Badania wskazują, że właściwie przeprowadzona rehabilitacja zmniejsza ryzyko ponownego urazu i umożliwia powrót do pełnej sprawności. Koszty operacji i rehabilitacji są ogromnym wyzwaniem. Wierzymy, że razem możemy dać Tosi szansę na dalszą realizację pasji. Liczy się każdy dzień. Tosia obecnie przechodzi proces rehabilitacji przygotowawczej do operacji. Jest zmotywowana, pełna wiary i robi ogromne postępy z dnia na dzień. Każde wsparcie, które okażecie – czy to finansowe, czy słowa otuchy – przybliżają ją do odzyskania zdrowia i powrotu do ukochanej sztuki tańca. Dziękujemy za każdą pomoc i ciepłe myśli. Wierzymy, że dzięki Wam, powrót Tosi na scenę stanie się możliwy.  Rodzice Tosi

16 827,00 zł ( 45,19% )
Brakuje: 20 408,00 zł
Dorota Zielińska-Ogińska
Dorota Zielińska-Ogińska , 40 lat

Walczę o sprawność już ponad 20 lat – nie zamierzam się jednak poddać!

Moja walka o zdrowie trwa już ponad dwie dekady. Dwie dekady wyzwań i ograniczeń i zmagań z własnym ciałem, którym wciąż muszę stawiać czoła. Choć bywa niezwykle trudno i nie wiem, co przyniesie jutro, wiem jedno – nie poddam się.  Od wielu lat cierpię na choroby neurologiczne. Jestem aktywna społecznie i zawodowo – pracuję jako pedagog i neurologopeda. Doświadczając choroby, walczę każdego dnia o to, by chodzić. Niestety, od kilku lat nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a walka jest coraz trudniejsza. Od wielu lat moim marzeniem jest po prostu żyć spokojnie, realizując się i nie martwiąc o zdrowie… Moim jedynym wyjściem jest nieustanna walka. Dla siebie i innych osób w podobnej sytuacji – mam zamiar wygrać! Jestem Wam niezwykle wdzięczna za dotychczasowe wsparcie. Dzięki Wam było mi łatwiej stawiać czoła chorobie – możliwe było finansowanie mojego leczenia, zakup ruchomego stelaża do łóżka oraz innych akcesoriów do ćwiczeń stacjonarnych. Niestety, moja walka trwa nadal i wciąż potrzebuję Waszej pomocy... Ostatnio moja sytuacja zdrowotna zaczęła się stabilizować. Odbyłam hospitalizację na oddziale rehabilitacji neurologicznej, gdzie podjęłam próby chodzenia na bieżni elektrycznej i intensywnie jeździłam na rowerze poziomym rehabilitacyjnym. Wzbudziło to we mnie wielkie nadzieje na przyszłą poprawę mojego stanu zdrowia. Taki sprzęt dostępny w domu dałby mi szansę na rozwinięcie lepszej sprawności! Niestety, zakup bieżni i roweru poziomego rehabilitacyjnego wiąże się z wysokimi kosztami finansowymi, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie.  Choć bywa ciężko – nie chcę się poddawać. Wierzę, że z Waszą pomocą będę dalej mogła stawiać czoła chorobie. Z góry dziękuję za każdy gest dobrego serca skierowany w moją stronę.  Dorota Posłuchaj ⬇️

1 215,00 zł ( 16,31% )
Brakuje: 6 232,00 zł
Dorota Witkowska
Dorota Witkowska , 56 lat

Dorota potrzebuje nierefundowanej operacji, by móc kontynuować leczenie onkologiczne...

Mam na imię Dorota i od dwóch lat toczę trudną walkę z rakiem piersi. To czas pełen bólu, wyzwań i niepewności. Jestem po radioterapii, obecnie przechodzę hormonoterapię, a przede mną jeszcze operacja usunięcia piersi oraz zmiany na mostku. Choć staram się być silna, mój organizm jest bardzo osłabiony przez chorobę, częste infekcje i konieczność leczenia antybiotykami...   Niestety, ostatnio zdiagnozowano u mnie także przewlekłą chorobę migdałków podniebnych i migdałka gardłowego. Ciągły stan zapalny nieubłaganie osłabia moje ciało, a co gorsza – sprawia, że niezbędne jest przerwanie leczenia raka. Każda przerwa w terapii onkologicznej to krok wstecz w tej trudnej walce...  Lekarz laryngolog-onkolog zalecił pilne usunięcie migdałów metodą BIZact – najbezpieczniejszą i najlepszą dla mnie w tym momencie. Niestety, ta metoda jest nierefundowana, a koszt operacji i pobytu w szpitalu przekracza moje możliwości finansowe. Walka z rakiem to nie tylko wyzwanie dla ciała i ducha, ale także ogromne obciążenie finansowe. Moje oszczędności pochłonęły już kolejne etapy leczenia i codzienne potrzeby. Dziś zwracam się z prośbą o pomoc – Wasze wsparcie pozwoli mi przejść niezbędną operację i kontynuować leczenie, które daje nadzieję na odzyskanie zdrowia i życia bez bólu.   Choć czas choroby jest niezwykle trudny, to ufam Panu Bogu, że da mi siły na pokonanie jej. Potrzebuję jednak także Waszej pomocy. Każda złotówka, każde dobre słowo i gest wsparcia są dla mnie bezcenne. Wspólnie możemy pokonać kolejne przeszkody na drodze do zdrowia. Z całego serca dziękuję za Wasze dobre serca i za to, że mogę liczyć na Was w tym trudnym czasie. Dorota

7 690 zł
Renata Wesołowska
Renata Wesołowska , 59 lat

Renata walczy, by odzyskać to, co zabrał UDAR❗️Nie da rady jednak zrobić tego sama...

Nigdy nie sądziłam, że taka tragedia może dotknąć właśnie mnie. Przecież takie rzeczy zdarzają się innym, gdzieś daleko… Niestety, 16 grudnia 2022 r. mój świat pękł na milion kawałków. Nagle, bez uprzedzenia poczułam ogromny ból i straciłam przytomność. Moje bezwładne ciało znaleziono dopiero po paru godzinach. Gdy trafiłam do szpitala, okazało się, że przebyłam UDAR! Wygrałam walkę o życie, jednak okazało się, że droga powrotu do zdrowia, która mnie czeka – jest wyjątkowo trudna i wyboista. Wskutek udaru stałam się osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym. W codziennym funkcjonowaniu potrzebuję wsparcia drugiej osoby. Przez długi czas nie byłam w stanie odzyskać mowy – pomogła dopiero pomoc logopedy. Moje ciało wciąż pozostaje niesprawne. Dzięki rehabilitacji udało się wypracować większą siłę w mięśniach i kontrolę nad ciałem, jednak wciąż nie jestem w stanie samodzielnie chodzić.  Niestety, refundowana rehabilitacja dobiega już końca, a koszty związane z prywatną opieką specjalistów są niezwykle wysokie. Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie z mężem udźwignąć ich samodzielnie. Terapia przynosi znacząca poprawę, natomiast zaprzestanie jej może skutkować cofnięciem się wypracowanej zmian, a nawet znacznym pogorszeniem się mojego stanu zdrowia. Proszę, pomóżcie mi zawalczyć o zdrowie… Pomóżcie mi odzyskać to, co tak brutalnie odebrał mi udar! Każdy gest dobrego serca daje mi nadzieję i szansę na lepsze jutro.  Z wdzięcznością Renata

4 884 zł
Emilka Ceremuga
Emilka Ceremuga , 4 latka

Po dramatycznej walce o życie przyszedł czas na desperacką walkę o sprawność❗️

Gdyby tylko urodziła się o czasie, nie musielibyśmy walczyć z całych sił o jej życie... Córeczka jest skrajnym wcześniakiem. Urodziła się w 24 tygodniu ciąży, ważąc jedynie 532 gramy, a po 10 dniach jej waga spadła do 500 gramów. Była tak maleńka, że każdy niewłaściwy ruch mógł ją niezwykle skrzywdzić, zadać jej ból... Emilka od pierwszych chwil miała ogromną chęć życia. Miała jedynie 20% szans na to, że przeżyje, a cały czas jest z nami. Przeszłą już naprawdę wiele m.in. wstrząs septyczny spowodowany pęknięciem jelit oraz dwie operacje. Miała ciągły dopływ morfiny i antybiotyków, by dać radę to przetrwać. Dziś diagnoza Emilki wciąż przeraża nas swoją złożonością. Wiemy, że każda godzina bez odpowiedniego wsparcia medycznego i rehabilitacyjnego może bardzo negatywnie wpłynąć na jej życie. Emilka zmaga się nie tylko z poważnymi problemami trawiennymi, wynikającymi z krótszych o 11 cm jelit, ale również z zaburzeniami neurologicznymi, które wpływają na jej rozwój ruchowy. Nieprawidłowości w kręgosłupie, ograniczenia ruchowe w lewej nóżce i prawej rączce oraz bolesne zrosty na brzuszku po operacjach... Te wyzwania wymagają intensywnej rehabilitacji, aby zapobiec pogłębianiu się wad postawy i utracie sprawności. Stan zdrowia Emilki jest bardzo zmienny. Każdy dzień to niewiadoma – są takie, kiedy jest radosna, ale zdarzają się również te okrutne chwile, gdy płacze z bólu i cierpienia, a nasze serca pękają z rozpaczy, widząc, jak bardzo cierpi. Problemy z układem pokarmowym i neurologiczne sprawiają, że bywa wyczerpana, a my czujemy się w takich momentach zupełnie bezradni. Wspieramy ją, jak tylko możemy, ale bez specjalistycznej pomocy jej organizm nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować. Codzienność to ciągłe przygotowania, poranne sesje terapeutyczne, wzmacnianie ciała i nauka radzenia sobie z trudnościami, które dla innych dzieci są zwykłą codziennością. Każdy posiłek to wyzwanie pełne troski i nadziei, że tym razem uda się go przyswoić bez bólu. Żyjemy w ciągłym strachu o jej przyszłość, a każda chwila jest podporządkowana jej potrzebom. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by choć trochę ulżyć jej cierpieniu i zapewnić jej odrobinę komfortu, ale bez pomocy nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim wyzwaniom, które przed nami stoją. Najtrudniejsze są chwile, gdy patrzymy na cierpienie naszej Kruszynki i czujemy się bezsilni. Ból brzucha, problemy z wypróżnianiem, kolki i ograniczenia ruchowe – dla nas to codzienność pełna łez i strachu, że nie zdołamy jej pomóc w walce z bólem. Wasza pomoc jest dla nas jedyną nadzieją na dalszą walkę o lepsze życie Emilki. Koszty leczenia przerastają nasze możliwości – bez Waszego wsparcia nie jesteśmy w stanie zapewnić jej dostępu do niezbędnych terapii, sprzętu i leków, które dają jej szansę na przyszłość. Wasze wsparcie to dla nas nie tylko pomoc finansowa, ale przede wszystkim wiara, że Emilka będzie mogła cieszyć się chwilami bez bólu. Emilka to prawdziwy cud, inspiracja i dowód na to, że nawet najmniejsze serduszko potrafi walczyć z ogromną determinacją o życie. Przeszła niezwykle trudną, krytyczną operację, mimo swojej maleńkiej wagi. Od pierwszych sekund swojego życia Emilka spędziła w szpitalu aż 304 dni, zanim mogła ujrzeć niebo, poczuć ciepło słoneczka i po raz pierwszy wrócić do swojego domku. Emilka rośnie, a jej organizm wymaga coraz bardziej zaawansowanego wsparcia. Potrzebuje intensywniejszej rehabilitacji i częstszych konsultacji ze specjalistami, aby jej rozwój nie został zatrzymany. Każdy nowy wydatek to inwestycja w jej zdrowie, w przyszłość, której tak bardzo pragniemy. Prosimy Was z całego serca – pomóżcie nam zapewnić jej to, co niezbędne, aby mogła żyć w mniejszym bólu. Rodzice Emilki

3 633,00 zł ( 6,82% )
Brakuje: 49 559,00 zł
Sławomir Gryta
Sławomir Gryta , 49 lat

Ogień strawił nasz dom! Mieszkamy teraz całą rodziną w jednym pomieszczeniu...

Było przed 23:00, szykowaliśmy się z żoną do snu. Nagle dotarł do nas zapach dymu… Żona chciała przewietrzyć dom i otworzyła okno balkonowe. Wtedy zobaczyła, że pali się nasz dach! Wybiegliśmy natychmiast z domu w tym, co mieliśmy na sobie! Od razu wezwałem straż, ale próbowałem też sam ugasić pożar. Niestety, ogień szybko się rozprzestrzenił i akcja trwała do trzeciej nad ranem. Spaleniu uległa konstrukcja dachu, sam dach, całe poddasze i wszystko, co się tam znajdowało. Spaliły się sprzęty, meble, odzież i buty...  W trakcie akcji strażacy musieli wybić okna i reszta domu została zalana. Meble, łóżka, podłogi – wszystko do wymiany. Część instalacji również... Sufity i ściany zostały okopcone i przesiąkły brudną, śmierdzącą wodą. W domu, który latem malowaliśmy nie da się teraz mieszkać. A przecież jeszcze wcześniej dom przeszedł generalny remont! Wszystkie instalacje zostały wymienione, wstawione nowe okna i drzwi. Zmieniliśmy dach, położyliśmy ocieplenia i izolacje. Niestety, teraz dach trzeba rozebrać i postawić nowy, a zbliża się zima. Koszt remontu oszacowano na  ponad 250 tysięcy złotych, nie licząc spalonych rzeczy! Mieszkamy obecnie w jednym pomieszczeniu z żoną, babcią i dwoma synami w wieku szkolnym, a starszy ma orzeczenie o kształceniu specjalnym. Kredyt zaciągnięty na remont będziemy spłacać przez następnych kilkanaście lat. Nie potrafimy patrzeć z optymizmem w przyszłość… Bardzo prosimy więc Was o pomoc. Każda wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem w odbudowie tego, co odebrał nam ogień! Dziękujemy! W imieniu całej rodziny – Sławomir

8 165 zł
Emilka Walendziak
Emilka Walendziak , 10 lat

Jak wygląda życie po piekle? Wesprzyj dalszą walkę Emilki❗️

Dzień, w którym wszystko się zaczęło, boleśnie zapisał się w naszej pamięci. Krzyk „mamo”, pierwszy atak padaczki, szpital. Diagnoza, która brzmiała jak wyrok: złośliwy guz mózgu. Operacja, wyniszczająca chemia i radioterapia — tak rozpoczęła się walka naszej córki, Emilki. Walka na śmierć i życie. Guz trzeba było usunąć jak najszybciej! Pierwsza operacja trwała 9 godzin. Udało się wyciąć zmianę, ale choroba nie odpuszczała. Emilka przeszła pięć cykli chemii, 30 naświetlań, kolejne cztery cykle… Walczyła jak prawdziwa bohaterka. Niestety, potwór powrócił. Wznowa! Lekarze w Polsce nie mieli już dla nas ratunku. Wtedy podjęliśmy decyzję, która uratowała jej życie — leczenie w Wiedniu. Tam, dzięki Waszej pomocy córeczka przeszła kolejne operacje i specjalistyczne leczenie celowane. To dało niesamowite rezultaty. Dziś Emilka jest czysta, bez oznak nowotworu. Ale czy to koniec walki? Niestety nie. Rok temu córka przeszła ostatnią operację, która przyniosła trudne powikłania. Emilką przez miesiąc wstrząsały silne ataki padaczki. Leżała na oiomie… Napady padaczki spowodowały afazję — córka do dziś ma problemy z niewyraźną mową. Każde słowo, które udaje się jej wypowiedzieć, to efekt ciężkiej pracy i ogromnej determinacji. Co więcej, jej stan musi być stale monitorowany. Raz na dwa miesiące jedziemy na kontrolę do Wiednia. Tamtejsi lekarze są naszą nadzieją, że choroba nie wróci. Koszty nas przerastają. Dojazdy, rezonanse, konsultacje — to wszystko liczymy w tysiącach złotych. Sami nie damy rady.  Prosimy o Twoją pomoc – naszą szansę na przyszłość bez strachu, bez bólu i bez łez. Tylko razem możemy wygrać tę walkę. Emilka ma dopiero 10 lat. Przed nią całe życie, które wciąż możemy uratować... Rodzice

12 037,00 zł ( 5,65% )
Brakuje: 200 729,00 zł
Lucyna Morawska
Lucyna Morawska , 55 lat

Powódź zniszczyła nasz rodzinny dom! Prosimy o wsparcie!

Nikt się nie spodziewał, że skutki powodzi będą tak dotkliwe. Tragiczny widok naszego rodzinnego domu po zalaniu na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Wciąż nie wierzymy, że jedna doba przyniosła tak olbrzymie straty. Ewakuowaliśmy się w ostatniej chwili, znajdując schronienie u znajomych, mieszkających kilometr od domu. Poziom wody był tak duży, że trzeba było pojechać do nich traktorem. Samochodu nie dałoby się odpalić. Po dobie pełnej stresu o nasze bezpieczne miejsce przyszedł czas, by ocenić straty. Drzwi ledwo dało się otworzyć. Wszędzie było błoto i zanieczyszczenia. Nie wiedzieliśmy, od czego zacząć porządki. Musieliśmy wyrzucić rozpadające się meble oraz podłogę. Osuszyć i odkazić cały budynek. Najbardziej ucierpiała sypialnia – materac był cały nasiąknięty wodą, a panele same odchodziły od podłogi. Na szczęście dom da się uratować. Niestety, koszt remontu wszystkich pomieszczeń oraz zakupu nowych mebli jest bardzo duży. Jeśli jesteście gotowi pomóc, będziemy niezwykle wdzięczni! Rodzina Morawskich

71 zł