Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jadwiga Klicka
Pilne!
Jadwiga Klicka , 66 lat

RAK nie może wygrać❗️Podaj mi dłoń i pomóż zostać po stronie życia❗️

Kiedy sięgam pamięcią do początku choroby wraca do mnie silny ból i paraliżujący strach! Pod pachą wyczułam niepokojące zgrubienie i zapisałam się na USG. Badanie wykazało, że rosnący w węzłach chłonnych guz miał 5 cm średnicy i wymagał natychmiastowej konsultacji z chirurgiem! Wyniki biopsji były druzgocące – zaatakował mnie NOWOTWÓR! Guz niestety był zbyt duży, bym mogła poddać się operacji od razu. Określono więc typ i podtyp raka i przepisano mi hormonoterapię, dzięki której objętość guza zmniejszyła się o połowę. Po kilku miesiącach – w styczniu 2024 roku – przeszłam operację wycięcia części lewej piersi i 9 węzłów chłonnych, w których pojawiły się przerzuty.  Rak zaatakował tak duży obszar, że specjaliści zadecydowali o konieczności przyjęcia chemii i radioterapii. Chemioterapia była najtrudniejszym czasem w moim życiu… Nie poznawałam swojego odbicia w lustrze, a włosy wypadały mi garściami! Rak niszczył już nie tylko moje ciało, ale i psychikę!  Na szczęście udało mi się dotrwać do końca leczenia chemią i czekała mnie radioterapia. Ostatniego dnia naświetlań byłam na kontroli u lekarki prowadzącej, która nie miała dla mnie dobrych wiadomości: “Pani Jadwigo, ten rak daje duże ryzyko przerzutów. Jeśli ma być Pani bezpieczna, potrzebne jest jeszcze nierefundowane leczenie”. Wiedziałam, że ta terapia będzie kosztowna, jednak całościowa kwota po prostu zwaliła mnie z nóg. Miesięczny koszt leku to prawie 7 tysięcy złotych, a dwuletnie leczenie wyniesie ponad 170 tysięcy! Wszystkie moje nadzieje na wyzdrowienie legły w gruzach – po prostu nie posiadam takich pieniędzy!  Przeszłam już tak dużo… Nie mogłam się przecież poddać w takiej chwili… Postanowiłam zaufać w moc serc dobrych ludzi i zwrócić się po pomoc do Was! Nie jestem przyzwyczajona do proszenia o wsparcie – to zawsze ja wspierałam innych. Nadal opiekuję się moją mamą, która jest już w bardzo podeszłym wieku! Zrozumiałam jednak, że nie poradzę sobie sama! Od Waszego wsparcia zależy moje życie… Wierzę, że dzięki Wam będę mogła pożegnać okrutny nowotwór raz na zawsze! Z całego serca proszę o pomoc! Jadwiga

1 219,00 zł ( 0,68% )
Brakuje: 177 505,00 zł
Marek Witczak
Pilne!
Marek Witczak , 75 lat

„Pragnę patrzeć, jak dorasta moja wnuczka...” Wesprzyj Marka w walce z rakiem❗️

Mam na imię Marek. Mieszkam w Iławie, nad jeziorem Jeziorak. W listopadzie spadła na mnie diagnoza – rak migdałka, czyli rak płaskonabłonkowy HPV niezależny. Jedynym objawem choroby był kilkutygodniowy ból gardła. Po otrzymaniu diagnozy niezwłocznie rozpocząłem leczenie onkologiczne. Obecnie przebywam na oddziale radioterapii olsztyńskiego szpitala MSWiA. Jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się na wózku inwalidzkim od 2020 roku, kiedy uległem ciężkiemu wypadkowi. Jednak w miarę możliwości staram się być samodzielny! Mam wielką motywację, aby podnieść się z choroby – moją ośmioletnią wnuczkę! Pragnę patrzeć, jak dorasta, pokazać jej okolicę, z której pochodzi i opowiedzieć wiele rodzinnych historii. Dlatego będę wdzięczny za każdą formę wsparcia, tę materialną jak i duchową. Każdą złotówkę, którą przekażecie na tę zbiórkę, wykorzystam na leczenie, rehabilitację i opiekę paliatywną. Dziękuję! Marek

12 230,00 zł ( 45,98% )
Brakuje: 14 366,00 zł
Aleksander Rędaszka
9 dni do końca
Aleksander Rędaszka , 18 lat

Twój mały gest będzie wielką pomocą! Nowy wózek dla Olusia!

Olek przyszedł na świat w zamartwicy. Pierwsze miesiące jego życia pokazały, że czeka nas bardzo trudna droga... Mimo stałej rehabilitacji i specjalistycznej opieki, Olek od wielu lat pozostaje na tym samym etapie rozwoju – nie chodzi, nie mówi, wymaga karmienia i stałej opieki. Jednak w tym wszystkim jest wyjątkowy: to pogodny, pełen życia i energii chłopak. Ze względu na czterokończynowe porażenie Olek większość czasu spędza na wózku inwalidzkim. Niestety, syn bardzo urósł i jest niezwykle wysokim człowiekiem – standardowe wózki nie odpowiadają już jego potrzebom. Olek, choć nie chodzi, uwielbia spacery – to wtedy najbardziej ożywa. Spędza w wózku całe dnie, dlatego potrzebuje takiego na wymiar, który zapewni mu pełne podparcie i wygodę. Obecny wózek jest za mały – kolana wystają, a plecy nie mają odpowiedniego wsparcia. Taki wózek to nie luksus, a konieczność! Z całego serca pragnę, by syn miał szansę na większy komfort i jeszcze więcej radości każdego dnia. Mimo wszystko... Niestety, dofinansowanie nie obejmuje pełnej ceny wózka, a moja sytuacja nie pozwala mi zapłacić za niego z własnej kieszeni... Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Dla nas każda złotówka ma naprawdę ogromne znaczenie, więc jeśli się wahasz, czy przekazać ją na zbiórkę Olka, to zapewniam: Twój gest będzie wielką pomocą! Mama Olka

3 430,00 zł ( 128,94% )
Antonina Sochaj
Antonina Sochaj , 4 latka

Przez mutację w genie Antosia bardzo cierpi! Pomóż jej!

Wszystkich rodziców łączy jedno – chcą, aby ich dzieci były zdrowe. My również tego pragnęliśmy, ale nie mieliśmy tyle szczęścia. W naszym życiu pojawił się WRÓG, który jest zdecydowanie silniejszy od nas i nieustannie odbiera siły naszej córeczce! Choć tak długo staraliśmy się walczyć sami, to teraz potrzebujemy Twojej pomocy! Pierwsze niepokojące objawy zaobserwowaliśmy u Tosi, gdy miała zaledwie 7 miesięcy. Do tego czasu rozwijała się prawidłowo i nic nie wskazywało, że będziemy musieli się zmierzyć z takimi trudnościami. Regres wystąpił nagle! Z dnia na dzień wszystkie umiejętności, które dotychczas nabyła córeczka, zanikały! Stała się wiotka i tylko leżała na pleckach. Byliśmy przerażeni!  Wiedzieliśmy jednak, że musimy działać natychmiast. Szukaliśmy pomocy w szpitalach i poradniach, rozpoczęliśmy również intensywną rehabilitację. Lekarze jednak mówili, że córeczka nie będzie chodziła. My nie mogliśmy się tak po prostu poddać! Rozpoczęliśmy leczenie i kontynuowaliśmy zajęcia wspomagające rozwój córeczki. Jednak jedna myśl nie dawała nam spokoju – „dlaczego nasze dziecko musi się mierzyć z takimi problemami?”. Mimo przeprowadzenia szeregu badań i opieki wielu specjalistów nikt nie potrafił nam postawić konkretnej diagnozy. Jednocześnie powijały się kolejne objawy wskazujące, że zdrowie naszej Tosi jest coraz bardziej zagrożone. Dlatego naszą ostatnią nadzieją było badanie Wes Quatro. I to ono dało nam ostateczną odpowiedź. U naszej córeczki wystąpiła mutacja w genie WDR45, która może powodować chorobę neurodegeneracyjną z akumulacją żelaza w mózgu, miopatię oraz zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Co gorsza, mimo że tak wiele udało nam się już wypracować, to w każdej chwili może nastąpić regres! Nie potrafimy jednak zrozumieć, dlaczego to wszystko spotkało naszą Tosię?!  To jednak nie koniec! Nasza córeczka zmaga się również z padaczką. Na ten moment ataki występują każdego dnia i to po kilka razy! W ich trakcie Tosia traci świadomość na parę sekund, a jej gałki oczne wywracają się do góry. To dodatkowo ją osłabia, wycieńcza i powoduje obniżenie napięcia mięśniowego.   Na ten moment Tosia chodzi samodzielnie, ale wciąż potrzebuje wsparcia drugiej osoby – szczególnie na nierównych powierzchniach takich jak schody. Choć jest coraz starsza, to niestety nadal nie mówi. Staramy się jej pomóc, jak tylko potrafimy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czeka nas jeszcze długoletnia i trudna walka o sprawność córeczki.  Niestety koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo wysokie. Mimo że do tej pory staraliśmy się podołać im samodzielnie, to zaczęły już przekraczać nasze możliwości finansowe. Dlatego tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Każde wsparcie naszej córeczki daje nam nadzieję na lepszą przyszłość!  Rodzice Tosi

15 195,00 zł ( 57,13% )
Brakuje: 11 401,00 zł
Kinga Kamieniarz
Kinga Kamieniarz , 3 latka

Przyszłość Kini jest w naszych rękach! Pomóż zawalczyć o sprawność!

Mózgowe porażenie dziecięce, niedowład połowiczy, opóźniony rozwój… Kinia od małego musi zmagać się z wieloma trudnymi diagnozami! Przyszłość mojej córeczki jest jednak dla mnie najważniejsza, dlatego nie poddaję się i walczę o jej sprawność. Ciąża z Kinią przebiegała prawidłowo, jednak podczas porodu na 2-3 sekundy spadło jej tętno. Z początku nie zauważyłam żadnych niepokojących objawów, ale kiedy minęło kilka miesięcy zaczęłam dostrzegać, że córka jest spięta i ciężko ją ubrać. Wizyty u fizjoterapeuty i neurologa dały odpowiedź na pytanie, co dolega Kindze. Choć ostateczną diagnozę Kinia otrzymała w wieku 2 lat, to już gdy miała pół roku specjaliści podejrzewali mózgowe porażenie dziecięce. Okazało się, że u podłoża nieprawidłowości w rozwoju stoi okołoporodowy wylew dokomorowy III stopnia! Dolegliwości są poważne, natomiast pokładam olbrzymią nadzieję w rehabilitacji. Ogromną pomocą byłyby też turnusy rehabilitacyjne i sprzęt specjalistyczny! Widzę, że systematyczne ćwiczenia i zajęcia przynoszą świetne efekty. Córka już w wieku 2 lat była w stanie postawić swoje pierwsze kroki!  Nie można na tym jednak poprzestać, bo walka trwać będzie jeszcze długie lata! Niestety, rosnące koszty zaczynają mnie przerastać, a Kinia potrzebuje stałej opieki fizjoterapeutów, logopedy, psychologa, neurologa i wielu innych specjalistów. Bardzo proszę Was o pomoc w opłaceniu leczenia i rehabilitacji Kingi! Mama

1 597,00 zł ( 15,01% )
Brakuje: 9 042,00 zł
Magdalena Juszczak
Pilne!
Magdalena Juszczak , 47 lat

Walczę o życie – moje dzieci mnie potrzebują❗️Proszę o wsparcie❗️

Mam na imię Magda, jestem mamą dwójki dzieci. Do niedawna myślałam, że jestem niezniszczalna. Co jakiś czas, życie dawało mi pstryczka w nos, ale jakoś się podnosiłam. W tym roku dostałam straszną diagnozę... Nowotwór złośliwy żuchwy... Bardzo proszę o wsparcie! Moim największym osiągnięciem są moje dzieci. Syn spełnia swoje marzenia związane z lotnictwem, a córka świetnie się uczy w szkole podstawowej. Trzy lata temu podjęłam pracę. Wysłałam syna na studia lotnicze i już myślałam, że podniosę się z kolan i w końcu wszystko będzie się układać. Pewnego dnia zrobiłam TK zatok. Zwykłe TK jak mówimy u nas w rejestracji. Niby banalne badanie… ale to, co pokazało, bardzo zaniepokoiło mnie, lekarzy, z którymi pracuję, pielęgniarki i techników. Tak bardzo cieszę się, że mam ich wokół siebie. Wszyscy łudziliśmy się, że ta tragiczna, wstępna diagnoza się nie potwierdzi. Trafiłam do Instytutu Onkologii w Warszawie. Biopsja, oczekiwanie 4 miesiące na wynik… Niestety okazało się, że to: osteosarcoma G3 kąta i gałęzi żuchwy. To nowotwór złośliwy, inaczej nazywany kostniakomięsakiem. Jednak nie poddaję się. Postanowiłam przenieść się do ośrodka w Gliwicach. Już na pierwszej wizycie spotkałam się z bardzo dużym zaangażowaniem lekarzy. Wyszłam z poradni z umówionymi terminami i wstępnym planem leczenia. Jestem już po pierwszym cyklu chemii, czekam na drugi. Nie mogę się pogodzić z faktem, że ofiarami tej choroby są moje dzieci. Syn przerwał studia i jest na urlopie dziekańskim. Dzielnie wozi mnie na wizyty i do szpitala. Nie spodziewałam się, że niespełna 23-letni chłopak jest w stanie przejąć obowiązki dorosłego mężczyzny. Córcia dzielnie zostaje w domu pod opieką cioci i stawia czoła swoim obowiązkom. Co dalej? Wiem, że czeka mnie poważana operacja z rekonstrukcją stawów. Zmagam się z ciągłym bólem. Mówienie sprawa mi problem, mam szczękościsk. Staram się myśleć pozytywnie i nie załamywać się. Niestety jestem mamą samotnie wychowującą dwójkę wspaniałych dzieci, moja i ich przyszłość jest zagrożona. Koszty leczenia wspomagającego i dojazdów są ogromne, moim marzeniem jest peruka z naturalnych włosów, bo niebawem stracę je od chemii. Wiem też, że rekonstrukcja szczęki wraz z odtworzeniem uzębienia może być liczona w setkach tysięcy złotych. Dlatego jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Ogromnie dziękuję za wszelkie wsparcie, jakie od wszystkich otrzymuję. Magda z dziećmi

17 731,00 zł ( 4,76% )
Brakuje: 354 610,00 zł
Oliwier Wyszyński
Pilne!
Oliwier Wyszyński , 2 latka

Od ŚMIERCI dzieliły go dni❗️2-letni Oliś walczy z GUZEM MÓZGU – RATUNKU❗️

Z bólem serca spoglądam na łysą główkę naszego Olisia, którą od kilku miesięcy “zdobi” ogromna blizna – medal nierównej walki ze śmiertelną chorobą. Za nami niepoliczone litry chemii, radioterapia, morze wylanych łez, a nowotwór wciąż zadaje nowe ciosy.  Przed diagnozą Oliwierek był energicznym, uśmiechniętym chłopcem, okazem zdrowia. Wszystko zmieniło się nagle, gdy pod koniec lutego zauważyliśmy u niego zachwiania równowagi, potykanie się, chodzenie przy ścianie. Fizjoterapeuta zasugerował problem neurologiczny. Pediatra nie widziała nic niepokojącego i zleciła jedynie badania krwi i wizytę u okulisty. Neurolog również nie widział nic złego. Zlecone USG szwów czaszkowych okazało się być w porządku… Nam jednak trudno było uwierzyć w to, że NIC się nie dzieje. Zabraliśmy Oliwiera do szpitala. Nie myliliśmy się. Wykonana tomografia przyniosła tragiczne wieści – guz wielkości mandarynki umiejscowiony w móżdżku! Nasz świat runął... To, co dzieje się w sercu i głowie w takiej chwili jest nie do opisania. Po rezonansie magnetycznym podjęto decyzję o natychmiastowej operacji. Nie było nawet czasu na biopsję, bo jak się okazało Oliwierek trafił do szpitala w ostatniej chwili! Ciśnienie wewnątrzczaszkowe, wodogłowie… Kilka dni dzieliło go od ŚMIERCI! 6-ścio godzinna operacja uratowała jego życie. Choć lekarzom udało się wyciąć prawie całego guza, operacja doprowadziła do poważnych powikłań. Oliwierek był kilka dni w śpiączce. Gdy już ustabilizowano jego stan dostaliśmy kolejny cios – zespół tylnojamowy… Nasz rozgadany chłopczyk nie mówi, nie śmieje się, nie przełyka śliny, nie otwiera oczu, nie rusza lewą częścią ciała, nie chodzi… W nas tli się nadzieja, że nowotwór okaże się niezłośliwy. Wyrok – medulloblastoma IV stopnia. Z uwagi na wiek rokowania nie są zbyt pomyślne. Oliwierek z neurochirurgii trafia na onkologię, a my zamieszkujemy w szpitalu. Drżymy o niego i o nasze nienarodzone dziecko – chwilę przed diagnozą dowiedzieliśmy się o drugiej ciąży. Czy w takim stresie uda się utrzymać ciążę? Czy Oliś pozna swoją siostrzyczkę? Wylewamy morze łez, ale staramy się z całych sił nie tracić nadziei i wierzyć, że pokonamy nowotwór i w końcu wrócimy do domu z dwójką dzieci. Oliwierek całkiem dobrze znosi chemię. Zaczyna robić postępy, pojawiają się pierwsze słowa, uśmiech, pierwsze próby samodzielnego jedzenia, lewa rączka powoli się uruchamia… Odzyskujemy nadzieję i cieszymy się z każdego małego kroczku do przodu. W dzień drugich urodzin naszego skarba dostajemy informację, że nie jest to medulloblastoma, a AT/RT. Szanse Olisia drastycznie spadają! To jeden z najrzadszych i najbardziej agresywnych nowotworów OUN u dzieci. Trzeba zmienić leczenie na bardziej agresywne. Słyszymy, że nasze dziecko może zabić nie tyle nowotwór, co samo leczenie! Ponownie upadamy… Akceptacja nowej diagnozy nie przychodzi nam łatwo, ale co możemy zrobić? Wciąż liczymy na cud. Kolejne cykle chemioterapii są dla Olisia bardzo trudne. Spadają leukocyty, płytki krwi, hemoglobina. Konieczne są liczne transfuzje. Nasze dziecko cierpi, codziennie na to patrzymy i tak niewiele możemy zrobić, żeby mu pomóc. Ponownie zbiera się płyn mózgowo-rdzeniowy konieczna jest operacja wszczepienia zastawki regulującej płyn mózgowo-rdzeniowy. Słabe wyniki i stan Olisia nie pozwala nam na powrót do domu. Dni, zamieniają się w miesiące, pragniemy chociaż na kilka dni zabrać Oliwierka do domu, dać mu radość z pobytu w swoim domu, ale stale coś staje na przeszkodzie. Oliwierek wciąż nie chodzi, wymaga intensywnej rehabilitacji. Do tej pory przetrwał 8 cykli chemioterapii, 6 tygodni radioterapii, a przed nami kolejne cykle chemii, które zaplanowane są na najbliższy rok. A co jeśli leczenie przestanie działać? A co jeśli będzie wznowa? Od 8 miesięcy praktycznie mieszkamy w szpitalu. Na co dzień spotykamy rodziny, dla których wyczerpały się już możliwości leczenia w Polsce. Boimy się, że to spotka również nas. A wtedy każdy dzień zwłoki będzie grał na naszą niekorzyść... Dlatego już dziś uruchamiamy zbiórkę. Potrzebujemy Waszego wsparcia w opłaceniu leczenia, rehabilitacji oraz konsultacji lekarskich. Obiecaliśmy sobie i Olisiowi, że poruszymy niebo i ziemię, by wygrał tę walkę... Zrozpaczeni rodzice – Daria i Arek

28 255 zł
Damian Prędota
Damian Prędota , 24 lata

W każdej chwili mogą pojawić się nowe ogniska choroby... Mam coraz mniej czasu❗️

Zanim opowiem swą historię walki z chorobą, krótko się przedstawię. Nazywam się Damian Prędota, mam 24 lata, jestem studentem z niepełnosprawnością w stopniu lekkim Politechniki Wrocławskiej na kierunku elektronika i telekomunikacja. Jestem członkiem studenckiej organizacji Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz członkiem Uczelnianej Komisji Rewizyjnej NZS na Politechnice Wrocławskiej. Jako sportowiec godnie reprezentowałem moją uczelnię na Integracyjnych Mistrzostwach Polski i zdobyłem wiele medali m.in. złoty medal w szermierce na wózkach, brązowy medal w podnoszeniu ciężarów oraz 5 medali w parapływaniu. Sport w moim życiu jest bardzo ważny, daje mi radość z życia. Jestem społecznikiem i kocham pomagać, w 2023 roku Prezydent Wrocławia odznaczył mnie za moją działalność na rzecz osób niepełnosprawnych. Ironia losu, dzisiaj ja potrzebuję pomocy. Jestem ZNÓW chory na Zespół Cushinga wywołany złośliwym nowotworem neuroendokrynnym. Po raz pierwszy zachorowałem w 2022 roku. O ile dwa lata temu guza udało się w całości usunąć, ale kosztem III płata płuca prawego, przez co do końca życia będę się zmagał z problemami dotyczącymi układu oddechowego, to tym razem choroba powróciła niespodziewanie i ponownie przyczyną okazał się guz neuroendokrynny.  Tragizmu dodaje fakt, że poza głównym guzem zlokalizowano co najmniej dwa ogniska przerzutowe, gdzie jedno znajduje się w płucu lewym, a drugie pod krtanią. Jakby tego było mało to wciąż nie wiadomo, czy są to na pewno wszystkie ogniska.  Obecnie leczenie jest o wiele trudniejsze, a sama operacja wycięcia najbardziej podejrzanych zmian nowotworowych, z 3 października 2024 nie wystarcza, ponieważ szczegółowe badania wykazały, że komórki nowotworowe, choć aktualnie jeszcze nieaktywne, mogły się rozsiać po niemal całym organizmie i w każdej chwili mogą pojawić się kolejne ogniska w dużo poważniejszych dla przeżycia i funkcjonowania organizmu organach! Leczenie choroby znacznie się pokomplikowało, a szybki powrót do zdrowia jest obecnie wykluczony i jest niemożliwy bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie z Zespołu Cushinga. Konieczne jest bowiem nie tylko zminimalizowanie objawów, ale też całkowita likwidacja przyczyny choroby. Zespół Cushinga utrudnia mi codzienne funkcjonowanie, a dwa lata temu o mało mnie nie zabił. Nikomu nie życzę zachorowania, bo dużym problemem są uciążliwe objawy. Zmagam się codziennie z takimi jak rozstępy, podwyższony kortyzol, spadki potasu, a przez co problemy z sercem i ciśnieniem krwi... Choroba spowodowała również anemię, nadal się zmagam z osłabieniem mięśniowym, miewam problemy ze snem oraz problemy psychiczne... Jeszcze do niedawna charakterystycznym objawem choroby było ,,wieczne” pragnienie i picie dużej ilości wody, nawet do 4,5 litra dziennie. Muszę pilnować regularnego przyjmowania leków hormonalnych i nie tylko, a do tego dochodzą jeszcze skutki leczenia pooperacyjnego, które także wpływa na organizm.  Niestety obecnie jestem jedynie na etapie leczenia objawów, a nie przyczyny, co jest w zupełności niewystarczające. Samo leczenie objawowe ma już skutki uboczne, co także jest uciążliwe. To wszystko sprawia, że bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie przyczyny Zespołu Cushinga moje życie nigdy nie wróci do normy.  Zależy mi na całkowitym wyleczeniu i nie chciałbym do końca życia zmagać się z chorobą... By to osiągnąć, trzeba zlikwidować przyczynę, czyli guza neuroendokrynnego. Niestety leczenie znacznie przekracza mój budżet oraz budżet rodzinny. Dlatego nie mam wyboru jak poprosić o wsparcie w leczeniu i walce o zdrowie. Damian

6 729,00 zł ( 12,65% )
Brakuje: 46 463,00 zł
Karolina Lejmanowicz
Pilne!
Karolina Lejmanowicz , 37 lat

Mama dwójki małych dzieci walczy o życie❗️Zbieramy na leczenie OSTATNIEJ SZANSY❗️

Karolina to 37-letnia mama dwójki dzieci – 2-letniej Blanii i 6-letniego Mateuszka, to też wspaniała żona, kochana siostra i córka, a także perfekcyjna pani domu. Pod koniec kwietnia u Karoliny zdiagnozowano guza mózgu, który okazał się glejakiem wielopostaciowym IV stopnia... To najgorszy rodzaj złośliwego nowotworu mózgu. Pomocy! Mimo trzech operacji, radioterapii, chemioterapii oraz uzupełniającej chemii, leczenie nie przynosi oczekiwanych efektów, a guz odrasta w zastraszającym tempie. Standardowe, refundowane metody leczenia nie oferują już innych opcji poza kolejną, skrajnie ryzykowną operacją, która może zakończyć się tragicznie. Jedyną nadzieją jest nowatorska terapia Optune, która może pomóc, o ile Karolina wciąż będzie w na tyle dobrym stanie, aby lekarze mogli ją przeprowadzić. Niestety, koszt terapii Optune to około 120 000 zł miesięcznie, a zalecenia dla Karoliny obejmują stosowanie urządzenia przez co najmniej 2 lata. To ogromne koszty, ale jednocześnie cena jej życia. Mimo problemów ze wzrokiem, słuchem, zawrotami i bólami głowy, Karolina dzielnie się trzyma. Ma dla kogo walczyć! Niestety, glejak to wyjątkowo agresywny nowotwór, który w każdej chwili może pozbawić dzieci ukochanej mamy, a nas – siostry, córki i żony. Bez tej terapii szanse na skuteczne leczenie są minimalne, dlatego każda pomoc finansowa ma ogromne znaczenie! Prosimy o wsparcie – razem możemy dać Karolinie szansę na dalsze życie. Rodzina

5 764,00 zł ( 0,18% )
Brakuje: 3 079 343,00 zł