Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Rafał Pędziwiatr
Rafał Pędziwiatr , 30 lat

Upadek z 8 metrów omal nie odebrał mi życia❗️ Potrzebuję kosztownej rehabilitacji

Moja praca zawsze sprawiała mi przyjemność. Jestem dekarzem i uwielbiam to, co robię. A przynajmniej uwielbiałem. Pracowałem na budowie w Niemczech, gdy doszło do tragicznego wypadku. Jednego dnia załamała się pode mną płyta z eternitu i z wysokości ośmiu metrów spadłem na betonową podłogę.  Obudziłem się w szpitalu ze świadomością, że już nic nie będzie takie, jak dawniej. W jednej chwili straciłem sprawność, szansę na realizację dalszych marzeń i planów i poczucie bezpieczeństwa, co do swojej przyszłości. Musiałem zmierzyć się z diagnozą, którą chwilę później przekazali mi lekarze.  Wskutek wypadku doznałem głębokiej rany głowy, złamania żeber i poprzecznego urazu kręgosłupa, który spowodował niedowład kończyn dolnych. Moja codzienność od tamtej pory wiąże się jedynie z nieustanną walką z bólem i ograniczeniami.  Od wypadku minęło już kilka miesięcy. Od tamtego czasu poruszam się przy pomocy wózka inwalidzkiego. Nie jestem w stanie samodzielnie wykonywać codziennych czynności. Potrzebuję ciągłego wsparcia drugiej osoby. Mój dom nie jest również przystosowany do wszystkich potrzeb, co dodatkowo utrudnia mi funkcjonowanie.  Moim największym marzeniem jest to, aby znów być niezależnym. Mam dopiero 26 lat, całe życie przed sobą. Nie chcę się poddawać, choć wiem jak wiele trudnej i wymagającej drogi jeszcze przede mną. Mam rodzinę, przyjaciół, którzy na mnie liczą. Nie chcę być dla nich dodatkowym ciężarem, lecz wsparciem, tak jak przed wypadkiem.  Bardzo zależy mi na pokonaniu wszystkich przeszkód, chciałbym odciążyć bliskie mi osoby i samemu wykonywać codzienne czynności. Dzięki Państwa pomocy, mam ogromną nadzieję, że uda mi się zawalczyć o sprawność po wypadku. Turnus rehabilitacyjny to moja jedyna szansa, niestety koszty są ogromne. Bardzo proszę o wsparcie, które da mi nadzieję na lepsze jutro... Rafał

1 781,00 zł ( 2,37% )
Brakuje: 73 219,00 zł
Damian Szymański
Damian Szymański , 7 lat

Wszyscy razem dla Damianka! Wesprzyj go w codziennych zmaganiach!

Kiedy na świat przychodzi chore dziecko wszystko zdaje się stawać na głowie. Gdy dowiadujesz się, że ratowanie sprawności i przyszłości zostało wycenione na ogromną cenę, całe życie zmienia się w walkę.  Pełne radości i nadziei oczekiwanie zakończone informacją, która przerwała marzenia o beztrosce. W pewnym momencie powiedziano mi, że mój synek może nigdy nie postawić pierwszego kroku, a jego życie będzie podporządkowane chorobie, która może powodować nie tylko bariery rozwojowe, ale też ból.  Nie spodziewałam się, że moje dziecko będzie musiało tyle wycierpieć. Nie przypuszczałam, że będziemy musieli zmagać się z takimi przeciwnościami. Diagnoza stopy końsko- szpotawe początkowo brzmiała dla mnie jak zagadka. Kiedy od lekarzy usłyszałam, że mamy szanse na operacyjne leczenie wady, byłam pełna nadziei, że nasz koszmar szybko się skończy.  Damian miał tylko 10 dni, kiedy po raz pierwszy założono mu gips na obie nogi. Był jeszcze taki malutki i bezbronny, a już musiał zostać poddany pierwszym bolesnym zabiegom. Wtedy jeszcze wierzyłam, że sytuacja szybko wróci do normy, a cierpienie jest tylko chwilowe. Niestety, pierwszy zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Decyzja o kolejnym gipsowaniu, następnej interwencji chirurgicznej. Niestety, tym razem również nie udało się osiągnąć tego, co planowano. Damianek ma już 4 latka, a siły do walki z bólem wystarcza mu tylko na pokonanie kilku, czasem kilkunastu kroków. Chodzi na zewnętrznej stronie stóp, co powoduje ogromne komplikacje i sprawia, że ból utrzymuje się jeszcze długo. Wiem, że w przyszłości może to być przyczyną poważnych wad postawy, które będziemy musieli leczyć latami…  Komplikacje i brak widocznych rezultatów leczenia doprowadziły nas do kliniki, w której możemy znaleźć realną pomoc. Po kilku latach okazało się, że Damian może odzyskać sprawność i zawalczyć o to, by każdy krok nie wiązał się z bólem. To dla mnie i naszej rodziny najlepszy prezent, ale… koszty realizacji największego wyzwania związanego z leczeniem mojego synka są dla mnie niewyobrażalnie wysokie! Operacja jednej nogi to koszt prawie 450 tysięcy złotych! Ogromna kwota za samodzielność i pokonanie bólu… Sama, nawet przy ogromnym zaangażowaniu, nie jestem w stanie zdobyć takich środków. Nie znam nikogo, kto udzieliłby mi takiego wsparcia albo pożyczki…  Właśnie dlatego podjęłam decyzję, że to najlepszy moment, by prosić o pomoc i wsparcie. Bo tylko wiara w Wasze wsparcie i pomoc może być dla mnie nadzieją na poprawę codzienności mojego synka.  Jesteś naszą jedyną nadzieją na to, że los odmieni się na zawsze, a życie przestanie być podporządkowane chorobie. W tym momencie przez pandemię koronawirusa wstrzymano nam możliwość uczestnictwa w rehabilitacji, a ostatnie badania doprowadziły do kolejnej zatrważającej diagnozy -  istnieje podejrzenie, że nie tylko wady stopy, ale też bioder. Jeśli to połączenie okaże się prawdą, czeka nas jeszcze długa droga prowadząca przez sale operacyjne i wieloletnia rehabilitacja, ale jeśli ten wysiłek pomoże nam osiągnąć najważniejszy cel - jesteśmy gotowi na każde poświęcenie.  Marzę o tym, że moje dziecko będzie kiedyś samodzielne, że czasy, kiedy pokonanie wyłącznie kilku kroków, stanie się przykrym wspomnieniem. Nie będzie przesadzą, jeśli powiem, że bez Waszej pomocy nie mam szans. Jeśli Damian postawi pierwszy krok bez bólu, to będzie nasz wspólny sukces. Dziś mogę prosić cię tylko o to, byś pozwolił mi uratować dziecko przed cierpieniem - każde ograniczenie postawione przez chorobę łamie moje serce.  👉🏻 Licytacje dla Damianka

12 584 zł
Jacek Legięć
Jacek Legięć , 7 lat

Organizm Jacusia niszczy sam siebie! Pomóż, nim będzie za późno...

Autoimmunologiczne zapalenie mózgu sprawia, że organizm Jacusia atakowany jest przez jego własny układ odpornościowy! Nasz synek ma dopiero 4 latka, a choroba już zdążyła wyrządzić mu olbrzymią krzywdę! Nadzieją na jej powstrzymanie jest terapia immunoglobulinami, której koszt przerasta nasze możliwości... Choroba Jacusia jest wynikiem źle ukierunkowanej odpowiedzi immunologicznej, która zwalczając bakterie, wirusy, pleśnie, mykotoksyny czy inne czynniki, jako cel oznacza sobie również różne obszary w mózgu! To z kolei zaburza funkcjonowanie neurologiczne i daje szereg poważnych objawów...  U Jacka występują ataki paniki, lęki, niestabilność emocjonalna, zachowania obsesyjno-kompulsywne, tiki, światłowstręt, zachowania agresywne i autoagresywne, halucynacje, zaburzenia poznawcze. Około 2 roku życia nastąpił regres w rozwoju m.in. zaburzenie mowy, zaburzenie zdolności sensorycznych, problemy ze snem oraz zaburzenie odżywiania. Zła odpowiedz autoimmunologiczna cały czas niszczy mózg Jacka i bez podjęcia właściwego leczenia jego stan będzie się sukcesywnie pogarszał. Rekomendowane leczenie dla synka to terapia polegająca na podawaniu immunoglobuliny ludzkiej (IVIG), która w skuteczny sposób potrafi łagodzić stany zapalne mózgu i „resetować” układ odpornościowy. Niestety dostępność tego leczenia w Polsce jest bardzo ograniczona, a kolejki oczekujących są bardzo długie. Ze względu na przedłużający się proces kwalifikacji do leczenia w ramach NFZ, postęp choroby oraz upływ czasu zdecydowaliśmy się rozpocząć leczenie syna terapią immunoglobuliny prywatnie. Nie możemy czekać, widząc jak choroba z każdym miesiącem postępuje.  Niestety koszty leczenia są bardzo wysokie i rosną wraz z dzieckiem. Przelicza się je względem masy ciała. Dodatkowym problemem jest to, że nie wiadomo, ilu podań immunoglobuliny będzie wymagał organizm synka, aby zniwelować stany zapalne i odbudować układ odpornościowy. Aby organizm mógł pozytywnie zareagować na leczenie potrzebnych jest minimum 6 – 7 wlewów. Szacowane koszt leczenia na rok 2021 to ok. 140 tys. zł! Może się jednak okazać, że terapia musi być cały czas kontynuowana, aby zapobiegać nawrotom choroby.   Stojąc przed tak dużym wyzwaniem, zwracamy się z prośbą o wsparcie dobrych ludzi. Chcemy ratować zdrowie naszego synka – zrobić, wszystko, by mógł być sprawnym chłopcem. Za każdą okazaną pomoc z całego serca dziękujemy! Rodzice ––––––––– Historię Jacka możesz śledzić na blogu ➡️ KLIK Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach ➡️ KLIK

112 107,00 zł ( 75,27% )
Brakuje: 36 830,00 zł
Sławomir Ostatek
Sławomir Ostatek , 53 lata

Cukrzyca odebrała mu nogę! Pomóżmy Sławkowi wrócić do sprawności

Myślę, że każdy lubi podróżować. Niektóre osoby podziwiają piękno naszego kraju, inni wylatują, by poznawać kultury i atrakcje innych państw. Ja też to uwielbiam. Nic nie sprawia mi tyle radości, co możliwość wyjazdu i zobaczenia czegoś nowego. Wspólne spacery z rodziną zarówno po górskich szlakach, jak i piaszczystych plażach zawsze były dla mnie czasem relaksu i odpoczynku. Momentem, w którym mogłem zapomnieć o trudzie codzienności… Z czasem pogarszający się u mnie stan zdrowia nie pozwolił mi jednak w pełni rozwijać swojej pasji. Od wielu lat walczę z niewydolnością nerek, serca i wieloma schorzeniami współistniejącymi. Od 13 roku życia mam również zdiagnozowaną cukrzycę typu I. To choroba, która każdego dnia podstępnie wyniszcza mój organizm. W momencie, w którym już myślałem, że udało mi się pogodzić z jej konsekwencjami, z narzuconym rytmem dnia, że mogę nauczyć się z nią żyć, doszło do powikłań, w wyniku których amputowano mi prawą nogę na poziomie podudzia. Moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Z aktywnego mężczyzny w jednej chwili zmieniłem się w człowieka, który nie może samodzielnie funkcjonować i jest całkowicie uzależniony od przyjaciół i rodziny. Zawsze to ja starałem się być dla nich wsparciem i dalej chciałbym, żeby tak było. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, to dla niej walczę i chociaż jest to potwornie trudne, nie zamierzam się poddać. Marzę o tym, by wrócić do sprawności sprzed amputacji, jednak jest to możliwe tylko z Państwa pomocą. Oprócz zakupu protezy chciałbym odbyć również turnus rehabilitacyjny, podczas którego na nowo nauczę się chodzić. Koszty są jednak wysokie i przekraczają moje możliwości finansowe. Bez waszego wsparcia nie będę mógł kontynuować swojej walki, dlatego proszę z całego serca o to, bym nie stracił nadziei na lepsze jutro. Będę wdzięczny za każdą okazaną pomoc, za każdą złotówkę, która przybliża mnie do sprawności! Sławek

5 033,00 zł ( 6,02% )
Brakuje: 78 510,00 zł
Artur Porębski
Artur Porębski , 6 lat

Mózg naszego synka płonie! Błagam, pomóż!

Artur przyszedł na świat 14 września 2018 roku. Wydawało się, że jesteśmy w pełni przygotowani na pojawienie się nowego członka naszej rodziny. Wyprawka kupiona, pokoik pomalowany, łóżeczko złożone. Po powrocie ze szpitala kwiaty i odwiedziny bliskich. W końcu rodzicielstwo to cudowne przeżycie. I tak się stało... Kiedy Artur przyszedł na świat, od razu skradł nasze serce. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by był bezpieczny i szczęśliwy. Nie sądziłam jednak, że to będzie tak trudne, a życie okaże się dla nas tak brutalne.  W grudniu nasz świat legł w gruzach. Radość i szczęście towarzyszyły nam zaledwie przez 3 miesiące. W tym czasie nasz synek rozwijał się prawidłowo. Potem na własnej skórze przekonaliśmy się, jak bardzo życie może być nieprzewidywalne... Pewnego zimowego wieczoru obudził nas głośny płacz naszego maleństwa. Zerwaliśmy się na nogi, podbiegliśmy do łóżeczka i zauważyliśmy u niego mocno przekrwione oczy, nienaturalne ruchy gałek i specyficznie wygięte ciało. Ciarki przeszły po naszych plecach. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym synkiem. Byliśmy przerażeni! Potem wszystko działo się tak szybko... Pamiętam z tego wieczoru głośny sygnał karetki, zapach szpitala i przeraźliwy płacz Artura.  Długi pobyt w szpitalu i diagnoza okazały się dla nas tragiczna: padaczka lekooporna - Zespół Westa, zaburzenia widzenia. Od lekarza nie usłyszeliśmy zbyt wiele. Dowiedzieliśmy się jedynie, że to zaburzenia, które wynikają z uszkodzenia mózgowia. A każdy atak będzie resetem mózgu i utratą wszystkich dotychczas wykształconych umiejętności. W przebiegu padaczki lekoopornej stosowanie leków przeciwpadaczkowych prawdopodobnie nie będzie przynosiło zamierzonego efektu terapeutycznego...  Słuchaliśmy tego z szeroko otwartymi oczami i nie mogliśmy w to uwierzyć. Przecież nasz syn po urodzeniu był całkowicie zdrowy! Cały świat zawalił nam się w ułamku sekundy, a my nie mogliśmy powstrzymać łez. Nasze dziecko do końca życia będzie cierpiało! Czy będziemy w stanie mu pomóc?  Tak rozpoczęliśmy swój nowy rozdział w życiu. A droga, którą w nim kroczymy jest wyboista i bolesna. Nasza rzeczywistość zmieniła się nie do poznania. Ciągłe pobyty w szpitalach, niezliczone konsultacje, nietrafione terapie, złe diagnozy. Ostatnie lata to ciąg prób i nieustannych błędów. Nieodpowiednio dopasowane kolejne dawki leków i następne wyładowania niszczyły nasze małe dziecko. Z dnia na dzień, czuliśmy większą porażkę i obciążenie psychiczne. Traciliśmy tylko czas, a stan Artura wciąż się pogarszał. Każdy rodzic w takiej sytuacji poruszy niebo i ziemię, aby tylko znaleźć sposób na udzielenie pomocy swojemu dziecku. Kiedy możliwości zaczęły się wyczerpywać, wiedzieliśmy, że w dalszym ciągu nie możemy się poddać.  Zaczęliśmy szukać ratunku nie tylko w Polsce, ale także poza jej granicami. Ratunku u specjalistów, którzy mogliby odpowiedzieć na dręczące nas pytania. Co się dzieje Arturowi? Skąd wzięła się choroba? Jakie leki będą najskuteczniejsze? Tego niestety nadal nie wiemy. Nasza walka o diagnozę, ustalenie przyczyn i dopasowanie leków, trwa już kilka lat. Bez pełnej diagnozy nie ma leków. Bez leków nie ma zdrowia i szczęścia. Bezradność jest wręcz przerażająca. Nasz syn nie widzi i nie mówi. Nie może powiedzieć jak bardzo cierpi. Spoglądamy na niego i czujemy uderzającą falę bólu, przerażenia i bezradności. Pytamy: "Jak Ci pomóc kochanie?" i wiem, że nigdy nie usłyszymy odpowiedzi.  Artur nie rozwija się tak jak jego rówieśnicy. Kiedy oni eksplorują świat, nawiązują relacje z innymi, cieszą się podczas zabawy - nasze dziecko leży skulone w oczekiwaniu na kolejne napady. Dla rodziców to najgorszy widok, jaki można sobie wyobrazić.  Zaczęliśmy poznawać rzeczywistość, o której dotychczas nie mieliśmy pojęcia.  Dziś rozwój naszego syna jest całościowo zaburzony, a jego usprawnienie wymaga wielospecjalistycznej rehabilitacji oraz specjalistycznego sprzętu. W maju rozpoczęliśmy karmienie przy użyciu PEG, tym samym musieliśmy wprowadzić specjalistyczną dietę oraz korzystać z pomocy neurologopedów. Niestety to wszystko pochłania ogromną ilość pieniędzy, których po prostu nie mamy. Nie chcemy się poddawać, więc pozostaje nam jedynie prosić Was o pomoc! Dziś jedyne, czego możemy być pewni to to, że bardzo chcemy uratować przyszłość Artura. Cały czas szukamy pełnej diagnozy i czekamy na dopasowanie leków, które pomogą ograniczyć napady. Nie wiemy jak długo to potrwa. Aby choroba całkowicie nie zniszczyła naszego dziecka, potrzebna jest ciągła rehabilitacja oraz specjalistyczny sprzęt.  Wiem, że badania, leczenie, a także rehabilitacja pociągną za sobą ogromne koszty. Prosimy ludzi dobrego serca o pomoc, by nasze dziecko miało szansę na lepsze życie.  Rodzice 

40 812 zł
Tomasz Czarnecki
Tomasz Czarnecki , 44 lata

Straciłem rękę i nogę, ale nie straciłem nadziei, że mogę być samodzielny! Pomóż mi, proszę!

Samodzielność. Marzę o niej od momentu, kiedy się obudzę, aż do zaśnięcia, a nawet podczas snu. Marzę o niej bezustannie, bo czy jest coś ważniejszego? Ja tę samodzielność miałem i straciłem, nagle, bez ostrzeżenia, ale czy można spodziewać się dramatu, jaki ma rozegrać się w Twoim życiu? W 2008 roku w drodze do pracy uległem ciężkiemu wypadkowi, w wyniku którego amputowano mi rękę powyżej łokcia oraz nogę powyżej kolana. Od tamtej pory korzystam z protezy nogi z klasycznym lejem, który jest niewygodny, powoduje obtarcia i w moim przypadku - jedną ręką -bardzo ciężko go założyć. W 2018 roku pojawiła się dla mnie nadzieja – do Polski miał przylecieć chirurg, który specjalizuje się w zabiegach osseointegracji, czyli wszczepienia w kość tytanowego implantu, do którego mocowana jest proteza bez potrzeby użycia klasycznego leja. Po szeregu badań zostałem zakwalifikowany do operacji, którą ostatecznie odwołano. Czułem się wtedy, jakby po raz kolejny odebrano mi sprawność, wiedziałem jednak, że nie mogę się poddać! Aktualnie wznowiono przygotowania do zabiegów. Jest jedno 'ale' -  operacje mają być sfinansowane ze środków pacjenta. Moja szansa po raz kolejny może zostać mi odebrana! Wiele odłożyłem, wiele pożyczyłem, jednak to wciąż jedynie kropla w morzu potrzeb. Osseointegracja daje mi szansę na powrót do „normalnego” życia, możliwość aktywniejszego spędzania czasu z rodziną – mam dziewięcioletnią córkę, która chciałaby z tatą wyjść na spacer, na basen czy pojechać nad morze – po zabiegu spełnienie tych marzeń wreszcie będzie możliwe! Dlatego proszę - pomóż mi! Tomasz --- Bądź na bieżąco: 

86 052,00 zł ( 79,25% )
Brakuje: 22 519,00 zł
Miłosz Głowacki
Miłosz Głowacki , 3 latka

Mały Wojownik staje do walki o zdrowie i sprawność. Pomocy!

Przez wiele lat widywałam ludzkie tragedie na własne oczy. Wiem, że niektórych nie da się uniknąć, a jednak zostają w pamięci na zawsze. Walka o ratowanie ludzkiego życia była wpisana w moją codzienność. Nigdy jednak nie spodziewałam się, że najtrudniejszą batalię przyjdzie mi stoczyć w zaciszu własnego domu…  W naszym przypadku choroba nie pojawiła się nagle. Chwilę po przyjściu na świat mojego synka zaczęły lawinowo pojawiać się kolejne złe informacje. Diagnozy brzmią jak wyrok, jakby ktoś skazał moje dziecko na cierpienie, ograniczenia i brak samodzielności już na zawsze. Pomimo emocji, pomimo wszystkiego, co związane było z jego przyjściem na świat, postanowiłam, że nie zgadzam się na to, by choroba już na zawsze zdominowała jego przyszłość. Niemalże od samego początku rozpoczęliśmy walkę.  Mój synek ma dopiero kilka miesięcy, a jego kalendarz wypełniony jest zadaniami, które wyznaczają rytm dnia - rehabilitacja, ćwiczenia, dodatkowe konsultacje medyczne, kontrole. To wszystko sprawia, że choroby Miłoszka wpływają na życie całej naszej rodziny. Pod opieką mam nie tylko Miłosza, ale też jego starszego brata, nastolatka cierpiącego na zespół aspergera. W przypadku drugiego dziecka miałam ogromną nadzieję i jedno wielkie pragnienie: zdrowie. Niestety, tym razem moje prośby znów nie zostały wysłuchane.  Walka o Miłoszka trwa, ale na naszej drodze od samego początku pojawiają się przeszkody. Już wiem, że części z nich nie będziemy w stanie pokonać bez wsparcia. Okres pandemii powoduje, że rehabilitacja została znacznie ograniczona, a dla mojego synka ma ona ogromne znaczenie dla rozwoju. Po ciężkim starcie bardzo chcę zapewnić Miłoszkowi właściwą opiekę specjalistów, dzięki której uda nam się pokonać część dolegliwości i zapewnić, że rozwój nie zostanie zatrzymany. Koszty opieki rosną, szczególnie że została nam odebrana kolejna godzina pracy ze specjalistami w ramach refundacji. Potrzebujemy pomocy! Potrzebujemy wsparcia, by zapewnić Miłoszowi rehabilitację oraz dojazdy na zajęcia. Wasza pomoc to dla nas nieoceniona szansa! Dopiero kiedy zaczynasz drogę wiodącą przez szpitalne korytarze, zdajesz sobie sprawę z samotności, którą powoduje choroba. Nagle jesteś zdany na siebie, najbliższych… Możesz pytać innych rodziców, ale większość z nich ze zdecydowaną pewnością powie to samo - jeśli chcesz mieć pewność, że coś się wydarzy i zostanie przeprowadzone, musisz tego dopilnować samodzielnie.  Chcę zapewnić mojemu dziecku życie bez barier. To marzenie jest na wyciągnięcie ręki, ale to ty musisz podać nam pomocną dłoń, która sprawi, że z codzienności zniknie strach przed każdym kolejnym dniem. Mama

17 046 zł
Mariola Kucab
Mariola Kucab , 60 lat

Kiedyś pielęgniarka, dziś pacjentka... Pomóż Marioli w walce z SM!

Nigdy nie sądziłam, że moje życie może zmienić się tak szybko. Prawie 30 lat przepracowałam jako pielęgniarka, będąc świadkiem wielu życiowych tragedii. Nie myślałam jednak, że jedna z nich niebawem spotka i mnie. Przecież to ja byłam od pomagania! Niestety los się odwrócił i teraz sama potrzebuję pomocy... Przez lata żyłam zupełnie nieświadoma, że w moim organizmie panoszy się okrutny przeciwnik, który po cichu zabierał mi zdrowie. Dopiero 5 lat temu zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane, które od tamtej pory postępuje błyskawicznie. Teraz nie jestem w stanie chodzić o własnych siłach. Usiadłam na wózku inwalidzkim, a moja samodzielność przestała istnieć… Kolejne leki, innowacyjne metody terapii - wszystko zawiodło. SM zdaje się być niewzruszone. Ostatnie leczenie zostało przerwane z powodu pandemii... Minął już rok, odkąd znikąd nie mam pomocy. Co gorsze, obecnie w Polsce nie ma żadnego programu lekowego dla postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego.  Do tej pory korzystałam z rehabilitacji szpitalnej, wcześniej ambulatoryjnej, a obecnie ze środowiskowej w domu. Chciałabym spróbować pobytu w ośrodku wysokospecjalistycznym, który posiada m.in. lokomat do nauki chodzenia, czy urządzenie do pionizacji. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku jest poza moim zasięgiem. Dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc. Patrzę w lustro i wiem, że nie przypominam już siebie sprzed choroby. Stwardnienie rozsiane zabiera mi codziennie więcej i więcej... Boję się myśleć, co jeszcze stracę. Chcę walczyć! Sama jednak nie dam rady... Potrzebuję rehabilitacji, systematycznej, intensywnej i niesamowicie drogiej rehabilitacji. Pomożesz mi? Mariola

27 245,00 zł ( 44,94% )
Brakuje: 33 373,00 zł
Dawid Borkowski
Dawid Borkowski , 39 lat

Nagły udar omal nie odebrał mi syna! Proszę pomóż Dawidowi wrócić do sprawności

Praca na trzy zmiany potrafi zmęczyć każdego człowieka, ale nie mojego syna. Dawid był operatorem maszyn. Lubił swoją pracę i nigdy nie narzekał. Zawsze pomocny, wrażliwy i tak bardzo przywiązany do całej rodziny. Mój syn to wspaniały człowiek. Niestety, dzisiaj w pełni zależny ode mnie i wymagający całodobowej opieki. Nasz dramat wydarzył się tak niedawno. 26 stycznia tego roku Dawid wrócił do domu po nocce. Zjadł śniadanie i postanowił iść spać. To było standardowe działanie, dlatego niczym niezdziwiona życzyłam mu udanej drzemki. Dzień jak co dzień. Przerażenie dopadło mnie kilka godzin później, gdy usłyszałam straszny krzyk! Syn leżał na podłodze, prosząc o pomoc. Ból głowy, który odczuwał był nie do zniesienia.  Karetka przyjechała bardzo szybko. Na miejscu okazało się, że Dawid przeszedł udar. Na 2 tygodnie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Dzień za dniem czekałam na jego wybudzenie. Tak bardzo się o niego bałam. Na szczęście organizm Dawida jest silny, a jego wola walki i chęć powrotu do sprawności jeszcze większa. Od pewnego czasu syn jest rehabilitowany. Każdy najdrobniejszy postęp ogromnie mnie cieszy. Dawid mnie słyszy i rozumie, wiem to na pewno. Często opowiadam o naszej rodzinie i widzę wzruszenie w jego oczach. Z całego serca pragniemy mu pomóc, jednak turnus rehabilitacyjny, na który się zakwalifikował, jest bardzo drogi. W związku z tym zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każdy choćby symboliczny grosik, przybliża mojego syna do poprawy sprawności. Z góry bardzo dziękuję! Mama Dawida, Ania z rodziną 

67 539,00 zł ( 61,85% )
Brakuje: 41 653,00 zł