Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mateusz Drozdowski
Mateusz Drozdowski , 29 lat

Ten lek to jedyna szansa, by przedłużyć moje życie❗️ Proszę o pomoc!

Mukowiscydoza od czterech lat bardzo szybko postępuje, nie pytając mnie o zgodę! Odbiera to, co jest najcenniejsze – życie! Mam dopiero 25 lat, a choroba każdego dnia niszczy moje płuca i inne organy wewnętrzne. Większość mojego życie to pobyty w szpitalach i dramatyczna i bolesna walka o kolejne lata wyrywane chorobie! Leki ratujące życie kosztują mnóstwo pieniędzy, dlatego proszę, pomóż mi dalej walczyć!  Szpital to mój drugi dom – połowa miesiąca tu, połowa w domu z rodziną. Gdyby nie leki, gdybym nie walczył o każdy dzień, mój stan byłby dziś tragiczny. Nie wiem, czy jeszcze bym żył... Choroba wyniszcza powoli cały mój organizm – płuca są coraz bardziej niewydolne, a organizm wyniszczony. Obecnie też jestem w szpitalu – sam w czterech ścianach izolatki, gdzie jedynym towarzystwem jest lekarz, pielęgniarki i stojak na kroplówki z antybiotykami podawanymi przez port naczyniowy. Ostatni rok jest bardzo trudny i ciężki, zarówno pod względem leczenia jak i dostępu do leków… W październiku trafiłem do szpitala w ciężkim stanie, wyczerpany atakami duszności i uporczywym kaszlem. Okazało się, że przyczyną była rozedma płuc i zapadnięte płuca. CRP wynosiło ponad 100, pojawił się stan zapalny w organizmie. Byłem pod tlenem. Następnie trafiłem pod respirator, który pozwalał mi oddychać i wentylować płuca. Spirometria spadła do 30%... Od kilku lat zmagam się też z bakteriami pseudomonas aureginosa, gronkowcem złocistym, dodatkiem są szczepy lekooporne na wszystkie antybiotyki, za wyjątkiem jednego, który jest skuteczny w leczeniu zarówno dożylnym, jak i doustnym. Niestety od marca nie jest dostępny w Polsce. Mogę go kupić w Niemczech, ale jedna kuracja co drugi miesiąc to koszt ok. 9.000 tys. zł!  Mukowiscydoza po każdej infekcji zostawia po sobie ślady – spustoszenia, jakimi są nieodwracalne zmiany w płucach. Obecnie mam zaledwie 40% wydolności płuc, marskość wątroby, żylaki przełyku, cukrzycę, hipersplenizm, przewlekłe zapalenie zatok przynosowych. W przyszłości czeka mnie przeszczep płuc i wątroby. Jeśli doczekam... Moja choroba nie jest widoczna na zewnątrz, dlatego bardzo często jestem oceniany jedynie po wyglądzie. Nikt nie wie jednak, jak wygląda moje życie w czterech ścianach. Zwłaszcza gdy zaczyna się kaszel, bardzo uporczywy i duszący, gdy nie mogę złapać oddechu. Czuję się wtedy tak, jakbym tonął… Pojawiają się coraz bardziej niepokojące objawy, gdzie doskonale wiemy, że czas pakować znowu walizkę, ponieważ w domu nie mam leków, które ratują mi życie.  Świadomość nieuleczalnej, śmiertelnej, z wiekiem postępującej choroby jest przerażająca. Nie wiem, jak będzie wyglądało moje jutro czy najbliższy miesiąc. Jestem bezsilny i bezradny. Moją jedyną szansą, by doczekać przeszczepu, są drogie leki. Mimo pomocy rodziny nie jestem w stanie sam uzbierać nawet na jedno opakowanie. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, abym mógł żyć... Mateusz

21 264,00 zł ( 15,54% )
Brakuje: 115 516,00 zł
Anna Drajewicz
Anna Drajewicz , 57 lat

Ciało, które tak bardzo ogranicza... Pomagamy Annie!

Czasem gdy otwieram rano oczy, wyobrażam sobie, że jestem zdrowym człowiekiem, w pełni samodzielnym, mogącym sprawnie chodzić. Niestety, chwilę później wyobrażenie to brutalnie roztrzaskuje się o rzeczywistość... Od 20 lat walczę, choć wiem, że trafiłam na bezwzględnego przeciwnika. Stwardnienie rozsiane to przewlekła choroba, która nieustannie postępuje. Boję się, że pewnego dnia odbierze mi wszystko. Czasem zastanawiam się, czy to mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa, czy nieustanny strach, który w równym stopniu paraliżuje moje ciało. Bywa, że nie potrafię już tego rozróżnić.  Przez pierwsze lata choroby byłam w stanie samodzielnie wychowywać syna i opiekowałam się chorą na Alzheimera mamą. Po 15 latach wiele się zmieniło. W wyniku zmagań z chorobą dwukrotnie złamałam nogę, przez co mój stan zdrowia zaczął się gwałtownie pogarszać. Później było już coraz gorzej.  Obecnie moje mięśnie są już tak osłabione, że mam spore trudności z chodzeniem. Niestety letni okres jest najgorszy. Podczas upalnych dni moje nogi nie chcą ze mną współpracować, co jeszcze bardziej przeszkadza mi w tym, aby się poruszać. Muszę regularnie odbywać rehabilitację, która pozwala mi usprawniać ciało i podtrzymywać je na co dzień w jak najlepszej kondycji. W domu nie posiadam jednak specjalnego sprzętu, który umożliwiłby mi wykonywanie wszystkich ćwiczeń.  Moją jedyną szansą jest pobyt w specjalistycznym ośrodku, w którym będę miała zapewnioną opiekę, dostęp do profesjonalnego sprzętu, kompleksową rehabilitację. Wszystko to kosztuje naprawdę sporo, ale tylko tak mam szansę, choć w pewnym stopniu odzyskać sprawność, na której tak bardzo mi zależy. Terapia egzoszkieletem do tej pory przynosiła znaczny efekt. Zauważyłam u siebie przede wszystkim poprawę równowagi i koordynacji, dlatego tak bardzo mi zależy, aby móc ją kontynuować. To moje światło w tunelu, którego nie mogę go stracić. Dzięki niemu być może znów będę miała szansę poczuć się samodzielnym, niezależnym człowiekiem. Proszę o pomoc, ponieważ koszty związane z pobytem w ośrodku rehabilitacyjnym są dla mnie ogromne. Wierzę, że dobro wraca i każdy gest wsparcia z Waszej strony będzie mógł być odwzajemniony! Anna

33 766,00 zł ( 35,26% )
Brakuje: 61 979,00 zł
Karolina Król
Karolina Król , 27 lat

Moje plecy opowiadają historię bólu... Operacja ostatnią nadzieją!

Mam 23 lata i kręgosłup w kształcie litery S. To wpływa nie tylko na wygląd, ale przede wszystkim na zdrowie… Ból jest moim towarzyszem każdego dnia. Skolioza została zdiagnozowana, gdy miałam zaledwie 14 lat. Do tej pory jednak żaden ze sposobów leczenia mi nie pomógł. Mało tego - jest coraz gorzej…  Znacie to uczucie kiedy zaczynacie wierzyć, że Wasze wcześniej odległe marzenie jest rzeczywiście możliwe? Dokładnie tak się wtedy czułam, kiedy usłyszałam wiadomość o nowej metodzie operacji kręgosłupa - opracowanej w USA, dostępnej także w Turcji!  Niestety, choć koszty operacji tam są znacznie niższe, niż w USA, dalej jest to astronomiczna kwota ponad 60 000 dolarów. Bardzo proszę o pomoc - w Was moja ostatnia nadzieja! “Our backs tell stories, no books have the spine to carry”  Rupi Kaur Odnosząc się do tego wiersza, wygląda na to, że mój kręgosłup zaplanował całkiem niezłą historię do opowiedzenia… Trudną, bolesną, jednak z szansą na happy end! Mam 54 stopnie w odcinku piersiowym kręgosłupa, 40 w lędźwiowym, co w efekcie daje skrzywienie kręgosłupa w kształcie litery S. Teraz może być już tylko lepiej, bo znalazł się sposób, aby mojemu kręgosłupowi pomóc!  Anterior Scoliosis Correction (ASC) to metoda operacji skoliozy, która jest alternatywą dla operacji usztywniającej kręgosłup. Dzięki ASC można zachować pełną elastyczność kręgosłupa.  Pamiętam, że byłam przeszczęśliwa kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej nowatorskiej metodzie operacji. Od kiedy pamiętam, starałam się robić wszystko, co mogłoby jakkolwiek pomóc mojej skoliozie. Bardzo chciałam zachować pełną ruchomość kręgosłupa, która jest dla mnie bardzo ważna przy realizowaniu moich pasji, przy życiu... Kiedy usłyszałam o nowej możliwości, nie mogłam przestać wyszukiwać coraz nowszych informacji na jej temat. Nie potrafiłam uwierzyć, że gdzieś tam jest możliwość operacji, pozbycia się bólu i posiadanie takiej samej ruchomości kręgosłupa, jakby ten zabieg nie miał miejsca!  Zaczęłam kontaktować się z różnymi lekarzami, którzy wykonują operacje metodą ASC. Po lawinie wymienionych emaili, telefonów i przesłaniu pełnej dokumentacji medycznej, fantastyczny lekarz Dr. Azmi Hamzaoglu z Turcji (Orthopedics and Traumatology Clinics in Istanbul) zakwalifikował mnie na operację! Mimo że, leczenie z Dr. Azmi w Turcji jest bardziej przystępne niż u pionierów tej metody w USA, koszt wziąć większy niż to, na co stać moich najbliższych i mnie… Leczenie tego typu nie jest też wykonywane w Polsce i nie może być pokryte z ubezpieczenia.  Z tego powodu zwracam się dzisiaj do Was. Jeśli jesteście pomóc w jakikolwiek sposób, będę bardzo wdzięczna. Każda wpłata ma znaczenie, nawet ta najmniejsza - morze też składa się z wielu maleńkich kropel! Aby wieści o mojej zbiórce rozchodziły się szybciej, bardzo Was proszę o udostępnianie jej na Facebooku, Instagramie I gdziekolwiek się da. Jesteście moją nadzieją. Dziękuję bardzo za każdą pomoc!  Karolina

25 650,00 zł ( 9,74% )
Brakuje: 237 590,00 zł
Maciej Łuszczyński
Maciej Łuszczyński , 28 lat

Zamknięty w swoim ciele... Pomóż Maćkowi do nas wrócić!

Jak szybko może zmienić się życie? Potrzeba lat, miesięcy, godzin? W naszym przypadku wystarczyła chwila, mrugnięcie okiem... Maciek dopiero wkroczył w dorosłe życie, miał już tyle planów i marzeń w zanadrzu, a wszystko musiało zejść na boczny tor… We wrześniu 2015 roku, w wyniku nagłego zatrzymania krążenia Maciek trafił na SOR, a następnie oddział intensywnej terapii. Doszło do ostrej niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do rozległego i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Złe wiadomości spływały do nas lawinowo.  Zaledwie kilka dni wcześniej nie podejrzewałbym, że mój brat będzie musiał stoczyć walkę o swoje życie. Bałem się, czy Maciek to wytrzyma, czy uda mu się wybrać tę potworną batalię. Chciałem wtedy usłyszeć chociaż jedno dobre słowo, tymczasem wiadomość od lekarzy zwaliła mnie z nóg. Stan Maćka był krytyczny.  Do końca wierzyłem, że się nie podda, że znajdzie w sobie siłę, by przetrwać to wszystko. Poczułem niewyobrażalną ulgę, gdy okazało się, że najtrudniejsze już minęło i Maciek będzie mógł rozpocząć walkę o sprawność. W wyniku niedotlenienia, zatrzymania krążenia i uszkodzenia mózgu, brat nie widzi, stwierdzono u niego również niedowład czterokończynowy z silną spastyką, czyli bolesnymi przykurczami. Obecnie Maciek ma już 25 lat i nie wyobraża sobie życia wyłącznie w czterech ścianach. Chciałbym, żeby brat mógł się chociaż samodzielnie przekręcić na bok, utrzymać pozycję siedzącą i samemu jeść. Rehabilitacja pozwala stopniowo poprawiać komfort jego życia i stan psychiczny.  Sami nie damy rady mu pomóc. Nie ma cudownego leku, złotego środka, szansą dla Maćka jest jedynie intensywna i żmudna rehabilitacja. Koszt pobytu w specjalistycznym ośrodku jest jednak horrendalnie wysoki, dlatego prosimy o wsparcie, które jest dla nas ostatnią deską ratunku!  Brat Maćka

4 920,00 zł ( 3,82% )
Brakuje: 123 698,00 zł
Sylwia Bentkowska
Sylwia Bentkowska , 27 lat

Nie wiem, ile jeszcze życia mi zostało... Jestem jak pudełko czekoladek, a każda czekoladka to inna choroba...

Mogłabym opisać siebie jako pudełko z czekoladkami. Każda czekoladka to moja inna choroba. Mogłabym też powiedzieć, że przeżyłam już wszystko, ale nie wiem, co mnie spotka jutro. Niestety nikt tego nie wie. Każdy dzień to wyzwanie i czekanie co dziś się wydarzy. Mogłabym także powiedzieć, że już się nie boję, ale to by nie było prawdą. Boję się, bo wiem, że życie ze mną jeszcze nie skończyło, boję się każdego dnia... Mam 24 lata i choruję na mukowiscydozę i cukrzycę. 7 listopada 2018r. z powodu choroby, która wyniszczyła moje płuca, przeszłam bardzo poważną operację - przeszczep obu płuc. Mój stan był bardzo poważny, a operacja bardzo skomplikowana. Byłam w śpiączce przez tydzień, nikt nie dawał mi szans na przeżycie. Jednak ja się nie poddałam i znowu pokazałam, że to jeszcze nie czas na umieranie. Okres po operacji był bardzo ciężki - ciągła rehabilitacja, zabiegi, inhalacje. Po 2,5 miesiącach mogłam w końcu wrócić do domu, do rodziny. Niestety operacja nie wyleczyła mnie z choroby, a jedynie przedłużyła życie o kilka lat. Kiepska to perspektywa, prawda? Mało kto, mając lat dwadzieścia kilka, żyje z perspektywą, gdzie trzydziestka będzie tak wielkim "osiągnięciem". Chcę przeżyć ten czas, który mi pozostał, jak najlepiej. Operacja bardzo obciążyła mój organizm. Nasiliła się niewydolność wątroby, a także niewydolność nerek. W przyszłości czeka mnie także przeszczep wątroby. Operacja dorzuciła do mojego worka nieszczęść epizody depresji i obciążyła bardzo układ odpornościowy. Po bardzo dokładnych badaniach i biopsji szpiku kostnego okazało się, że choruję również na neutropenie - zbyt mała ilość białych krwinek w organizmie. Do końca życia muszę przyjmować bardzo drogie zastrzyki, które zwiększają ilość tych krwinek oraz być pod stałą opieką hematologa.  Walka z chorobą pochłania ogromne kwoty, a ja w moim stanie nie mam szans kiedykolwiek pójść do pracy i zarobić na to wszystko. Dlatego proszę ponownie o wsparcie, bo bardzo Was potrzebuję. Sylwia

12 000,00 zł ( 46,99% )
Brakuje: 13 532,00 zł
Sebastian Kowol
12 dni do końca
Sebastian Kowol , 48 lat

Kuchnia marzeń dostosowana do potrzeb osoby niepełnosprawnej!

Kochani, bardzo dziękuję Wam za pomoc. Dzięki Waszym wielkim sercom udao się zrealizować zakup przystawki d wózka. Dzięki Wam uwierzyłem w to, że nie muszę wcale rezygnować z marzeń. W tym roku nowy plan i realizacja. Przeczytajcie nowy wpis na zbiórce. Proszę Was o zrealizowanie projektu, który jest dla mnie wielkim marzeniem. Mam nadzieję, że się uda! Serce domu. Kuchnia. Jak wiele wspomnień z dzieciństwa w niej posiadasz? Ja ogrom. Mi najbardziej kojarzy się z moją kochaną babcią. Jak byłem mały, przesiadywaliśmy właśnie w kuchni i rozmawialiśmy godzinami... Kuchnia jest sercem domu, ta w moim rodzinnym domu nie jest wielka, ma raptem 7m, ale bardzo bym chciał, żebym mógł być w niej bardziej samodzielny.  Witam kochani to znowu ja, czyli Sebastian już raz mi pomogliście w zbiórce z przystawkę elektryczną do mojego wózka. Z Wami się udało! Chciałem przedstawić Ci teraz moja nową inicjatywę. Zależy mi, aby wnieść promyk słońca w tak trudnym dla mnie czasie. Potrzebuje Twojej pomocy w odnowieniu kuchni dostosowanej do osoby niepełnosprawnej. Chce, żeby ta kuchnia była dla mnie bardziej funkcjonalna niż dotychczas. Lubię gotować. Jak byłem sprawniejszy, to zawsze już był obiad na stole, gdy moja mama przyszła z pracy. Mam marzenie, aby to pomieszczenie było praktyczną przestrzenią roboczą, ale także, aby było urządzone z pomysłem, kreatywnie i zachęcało do przebywania w nim. Ten pomysł nosiłam w głowie bardzo długo, impuls zadecydował by działać. Mam nadzieję, że i tym razem pomożecie mi zrealizować plan i wilkie marzenie o tym, by być samodzielnym... Sebastian

7 212,00 zł ( 28,24% )
Brakuje: 18 320,00 zł
Szymon Leske
Szymon Leske , 21 lat

O krok od tragedii... Szymon wciąż ma szansę na sprawność

Mnóstwo planów, marzeń i zamierzeń - wszystko nagle stanęło w miejscu zatrzymane przez tragedię, która dotknęła całą naszą rodzinę. Kiedy widzisz kartkę zadrukowaną niejasnymi sformułowaniami, które właściwie nic ci nie mówią, a lekarze przejmująco milczą, do głowy zawsze przychodzą najgorsze scenariusze…  Mówi się, że wypadki chodzą po ludziach, nikt jednak nie spodziewa się, że to jego może dosięgnąć największa tragedia. Bo to, co się stało - to dla nas i naszych najbliższych prawdziwy dramat. Mimo, że od wypadku mijają kolejne miesiące to strach wciąż jest ogromny… nadzieja wciąż jednak nie zniknęła, bo to, co utracone wciąż można odzyskać! Szymon zawsze był pełen energii, zawsze aktywny, ciągle w biegu. Często śmialiśmy się, że trudno nadążyć za osobą o takim temperamencie. Na progu dorosłości Szymon planował przyszłość, którą początkowo wiązał ze sportem. Chciał tak jak jego idole zdobywać gole w barwach Arki Gdynia i dążyć do kolejnych sukcesów. W takich momentach w życiu wszystko wydaje się być w zasięgu, ten wiek rządzi się własnymi prawami. Bardzo wspieraliśmy naszego syna w jego dążeniach, wierząc, że sam jest w stanie wybrać dla siebie najlepszą drogę.  Niestety, jego podróż w kierunku spełniania planów została brutalnie przerwana. Kiedy usłyszeliśmy wypadek, na początku wygrał mechanizm obronny - mieliśmy ogromną nadzieję, że to nic groźnego. Kiedy dowiedzieliśmy się, w jakim stanie jest Szymon, byliśmy przerażeni! Dokumentacja medyczna zapełniona rzędem liter, które właściwie nic nam nie mówiły… Jedno było pewne - było bardzo źle.  Szymon doznał urazu śródczaszkowego, licznych złamań i urazów. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej, by organizm w spokoju mógł dojść do siebie. Niestety, po wybudzeniu okazało się, że skutki wypadku są znacznie poważniejsze niż byliśmy w stanie przewidzieć… Szymon wciąż pozostaje w stanie nieświadomości. Widok własnego dziecka leżącego bez ruchu łamie serce. Bezradność bywa dosłownie porażająca. Słowa "proszę czekać" słyszałam już zbyt wiele razy... Mój syn znalazł się na życiowym zakręcie… Boję się myśleć, co będzie dalej, ale wiem, że musimy zrobić wszystko, by zawalczyć o nadzieję! Szymon potrzebuje rehabilitacji, która przeprowadzona pod okiem specjalistów daje nadzieję na nowy początek i odzyskanie, chociaż części tego, co odebrał wypadek. Walczymy o to, by syn mógł samodzielnie oddychać, siedzieć, miał możliwość komunikowania swoich potrzeb. Podstawowe czynności, które na razie pozostają poza zasięgiem… ale mogą wrócić wypracowane pod czujnym okiem specjalistów. Turnus rehabilitacyjny to kwoty, które zwalają z nóg, a jednak w tym momencie to nasza jedyna szansa na wyciągnięcie Szymona z otchłani całkowicie zdominowanej przez chorobę. Dla naszego syna jest nadzieja na namiastkę sprawności! Proszę, pomóż nam o nią zawalczyć! Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Wciąż mam nadzieję, że Szymon odzyska świadomość i porozmawia ze mną tak jak dawniej. Bardzo się boję, że wypadek przekreśli wszystko, co mieliśmy… 

20 406,00 zł ( 21,67% )
Brakuje: 73 743,00 zł
Sebastian Qureshi
Sebastian Qureshi , 28 lat

Błagam, uratuj mnie przed niepełnosprawnością!

Nigdy nie sądziłem, że jeden mały, malutki kleszcz o wielkości zaledwie kilku milimetrów jest w stanie przekształcić życie człowieka w koszmar. Niestety przekonałem się o tym na własnej skórze... Choroba odkleszczowa diametralnie zmieniła jakość mojego życia. Obecnie każdego dnia staję do walki, jednak choroba nie daje za wygraną. Niszczy moją psychikę i całe ciało. Ból nie pozwala mi na normalne funkcjonowanie. Jedyną szansą na przywrócenie normalnego życia jest dla mnie kosztowna immunoterapia... Nigdy nie spodziewałem się, że w wieku 25 lat, zamiast korzystać z życia – będę walczył z bólem, zamiast odwiedzać znajomych – będę częstym gościem w szpitalach i zamiast snuć marzenia o świetlanej przyszłości – będę marzył jak ustrzec się przed niepełnosprawnością. Życie jest przewrotne i nie zawsze pisze dla nas pomyślne scenariusze.  Zaczęło się od niepozornego ukąszenia kleszcza. A potem wszystko działo się bardzo szybko... Zdiagnozowano u mnie neuroboreliozę oraz zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu. Konsekwencją tego okazała się choroba demielinizacyjna, która ma nieodwracalny i postępujący charakter. Chwilę później wskutek uszkodzeń układu nerwowego, wystąpił u mnie niedowład kończyn! Teraz codzienne rano budzę się i czuję narastające poczucie lęku. Boję się, że jeśli nie podejmę odpowiedniego i szybkiego leczenia, choroba w szybkim czasie może doprowadzić do kolejnych katastrofalnych skutków: pogorszenia czynności poznawczych, koncentracji i pamięci. Dla młodego człowieka to wyrok... W wyniku postępującej choroby mój układ immunologiczny został całkowicie uszkodzony. Zamiast chronić organizm, zwalcza własne tkanki i niszczy osłony mielinowe komórek nerwowych. Walczę z niezwykle ciężką i śmiertelną chorobą, która skrada moje młode życie, mój intelekt, moje jestestwo! Czas ma ogromne znaczenie. Czuję, że jestem o krok od niepełnosprawności. Drżę ze strachu, kiedy pomyślę, że czekają mnie liczne niedowłady, porażenia mięśni, zaburzenia widzenia, równowagi czy nastroju. Tak bardzo się tego boję... Jestem młody, mam przed sobą całe życie, niezrealizowane jeszcze plany i marzenia. Wbrew codziennym zmaganiom, mam w sobie ogromną wolę życia, która daje mi siłę do walki. Na tym etapie jest jeszcze nadzieja na ratunek, mimo że proces degradacji jest bardzo postępujący.  Szansą jest dla mnie immunoterapia oraz pełna rehabilitacja, która może zahamować dalszy proces degradacji układu odpornościowego i nerwowego. Niestety taka terapia jest nierefundowana, a koszt ogromny! Nie jestem w stanie pokryć go samodzielnie. Zwracam się więc do Państwa z wielką prośbą o pomoc!  Chcę walczyć o swoje życie i pokonać wiszące nade mną widmo zbliżającej się niepełnosprawności.  Sebastian

5 952,00 zł ( 13,98% )
Brakuje: 36 602,00 zł
Klaudiusz Mirga
Klaudiusz Mirga , 17 lat

Straciłam męża, nie pozwolę, by śmierć odebrała mi syna. Ratunku!

Straciłam już męża, nie mogę pozwolić, by choroba zabrała mi syna. Pomocy!  ___ Choć diagnozę usłyszeliśmy 2 lata temu, wciąż żyjemy w jej cieniu. Przerażeni, bo to nieprzewidywalny i trudny przeciwnik, który najczęściej atakuje z ukrycia.  W kwietniu 2019 roku, mój syn zaczął zachowywać się zupełnie inaczej - pełne energii i radości dziecko, stało się apatyczne i wycofane. Wciąż skarżył się na powracający ból pleców, a przepisane przez lekarzy maści nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Zaczęliśmy szukać pomocy u kolejnych specjalistów. Martwiłam się, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że znajdujemy się w przedsionku piekła… Konsultacje w szpitalu przyniosły najgorszą możliwą informację - u Klaudiusza zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Szok, niedowierzanie, iskierka nadziei na pomyłkę… A później rzeczywistość, z którą musiałam się zmierzyć: cierpienie syna, przerażenie, ogromna niepewność i życie, które ani na chwilę się nie zatrzymało.  Do niedawna w tej walce byliśmy razem - ja i mój mąż. Niestety, na naszej drodze pojawiła się kolejna tragedia - mój mąż zmarł, a ja zostałam sama z 5 dzieci. Jedno z nich próbowało uciec śmierci, która zdawała się prześladować naszą rodzinę. To, co przeżyliśmy, każdy z tych ciosów był dla nas bardzo bolesną lekcją.  To, z czym zmagamy się teraz właściwie trudno opisać słowami… Młody jeszcze organizm już wykończony jest skutkami silnego leczenia i chemioterapii. A ja wciąż walczę ze strachem o przyszłość i teraźniejszością, która wciąż stawia przed nami coraz to nowe wyzwania. Rozwój choroby został powstrzymany, ale dla nas nie oznacza to rozwiązania wszystkich problemów i zakończenia leczenia - wręcz przeciwnie, teraz podwójnie musimy się starać, by zabezpieczyć Klaudiusza przed możliwymi powikłaniami. Niestety, na naszej drodze pojawia się coraz więcej ograniczeń - szczególnie trudne jest zdobycie środków na to, by zapewnić mojemu synowi kompleksową opiekę. Bo białaczka tak naprawdę nie zniknęła, może wrócić w każdej chwili i w tej sytuacji chyba to przeraża mnie najbardziej…  Wydatki związane z leczeniem Klaudiusza wciąż rosną - jestem przerażona tym, że niebawem może nam zabraknąć chociażby na dojazdy do kliniki, gdzie regularnie musimy wykonywać badania. Poza tym konieczne jest kontynuowanie terapii lekami, suplementami diety i produktami wzmacniającymi. Skąd wziąć na to środki, kiedy świat wali się na głowę? Właśnie dlatego zwracam się o pomoc. Daj nam szansę, pomóż odbić się od dna i zwalczyć choć jedną z przeciwności, która stanęła nam na drodze. Proszenie o wsparcie nie jest proste, ale w sytuacji, w której nie masz wyboru, musisz postawić wszystko na jedną kartę.  Klaudiusz ma przed sobą całe życie, ale jaka będzie jego przyszłość, trudno przewidzieć. W morzu rozpaczy widzę światełko w tunelu, bo Klaudiusz żyje i ma możliwość walki. To dla mnie niezwykły dar, ale to oznacza, że nie mogę się poddać. Podasz mi pomocną dłoń?

2 001 zł