Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Gąsior
Magdalena Gąsior , 50 lat

Koszmar z 1997 r. wrócił... Powódź po raz kolejny odebrała nam schronienie...

Nic nie jest w stanie opisać tego okropnego uczucia, gdy woda nieubłaganie wdziera się na teren posesji. Niszczy nie tylko mury i pochłania wszystkie meble. Zabiera bezpowrotnie wspomnienia, pamiątki i przede wszystkim spokój. To, co kiedyś było bezpiecznym schronieniem dla całej rodziny, nagle staje się areną bezsilności wobec potęgi natury. W jednej chwili cały świat, który zbudowaliśmy, został zagarnięty przez wodę. Pozostała tylko rozpacz i pytanie, dlaczego my? Jestem mieszkanką wsi Zabłocie w Kotlinie Kłodzkiej, której nie oszczędziła powódź. Dom mieszkalny oraz budowane przez całe życie przez moich rodziców gospodarstwo rolne zostały zalane przez wodę... Mieszkam razem z rodzicami w podeszłym wieku, w starym domu, który pamięta tragedię, która nawiedziła Polskę w latach 90. Nasz dom został zalany podczas powodzi w 1997 roku, a samo gospodarstwo uległo zniszczeniu również w 2006 roku. Poziom wody w budynku mieszkalnym osiągnął wtedy wysokość 1,5 m a w budynkach gospodarczych do 2,5 m. Ze względu na stare budownictwo parter domu, który wręcz "utonął" w wodzie, przez długi czas nie będzie nadawał się do zamieszkania. Jako że rodzice to osoby w podeszłym wieku, mają coraz większy problem z poruszaniem się. Spory kłopot sprawia im też wychodzenie na piętro oraz proste rzeczy jak utrzymywanie starego domu w dobrym stanie. Niestety po przetoczeniu się fali powodziowej dom wymaga  wielu napraw, m.in. uszczelnienia przeciekającego dachu, okien w niektórych pomieszczeniach oraz izolacji ścian.  Ponadto stan budynków gospodarczych pogorszył się w wyniku powodzi. Gruntowny remont to jedyna opcja na przywrócenie nam jakichkolwiek warunków mieszkalnych. Niestety koszty z tym związane są zbyt wysokie dla mnie i moich starszych rodziców. Dlatego skromnie prosimy Was o wsparcie finansowe. W obecnej sytuacji najmniejsza złotówka może okazać się wybawieniem. Nie jesteśmy w stanie sami udźwignąć ciężaru kosztów związanych z remontem. Proszę, nie zostawiajcie nas samych w tym koszmarnym czasie... Magdalena 

6 550 zł
Ewa Eremejewa
Pilne!
Ewa Eremejewa , 4 latka

Maleńka Ewa walczy o życie❗️PILNIE potrzebuje naszej pomocy❗️

Ewa urodziła się w 2020 roku i była bardzo przez nas wyczekiwana. Rozwijała się dobrze. Była absolutnie zdrowym dzieckiem. Razem z mężem mówiliśmy, że to nasz mały promyczek. Wszystko było cudownie, zanim nie skończyła 2,5 roku. Zanim nie zapadła ta koszmarna diagnoza… Pod koniec sierpnia 2022 wyczułam u Ewy wystający guz pod lewymi żebrami. W sumie zauważyłam go całkiem przypadkowo. Córeczka była na spacerze z tatą i spadła z huśtawki. Trochę spanikowałam i obejrzałam córkę, czy nie ma żadnych zadrapań, czy nic ją nie boli. I wtedy wyczułam to dziwne zgrubienie. Ale myśl o raku nie przyszła mi do głowy nawet przez sekundę!  Ewunia ma delikatną deformację paluszków, dlatego regularnie jeździliśmy do ortopedy. Podczas wizyty zapytałam lekarza, czy jest w stanie mi powiedzieć, co to za dziwny guz. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to coś poważnego. Po chwili lekarz spojrzał na mnie ze strachem i powiedział: "Przecież to nowotwór!" Po tych słowach już nic więcej nie pamiętam Szum w uszach, obraz rozmazany... Tego dnia bałam się jak nigdy w życiu. Lekarze, lekarze, lekarze, USG. Wyniki badań krwi okazały się niepocieszające. Coś jest nie tak, to było oczywiste.  7 września została przeprowadzona TK pod narkozą. Dokładna diagnoza nie zapadła. Lekarze nie byli pewni: to nefroblastoma czy neuroblastoma? Problem polegał na tym, że nowotwór atakował również nadnercze. Przez to powstały wątpliwości.  Kilka dni później przeprowadzono biopsję, a później rozpoczął się pierwszy kurs chemioterapii. Przez te wszystkie dni odczuwałam ogromny strach… Dlaczego moja Ewunia? Nie potrafiłam tego zrozumieć. Zaczęłam czytać w internecie o tej chorobie. Ale czułam się jeszcze gorzej. Nigdy nie płakałam w obecności Ewy. Ona zawsze wyczuwała, że coś jest nie tak. W głębi duszy pękałam, ale dla niej starałam się być oparciem. Po 4 cyklach chemii odbyła się operacja, podczas której lekarze usunęli jej nerkę, nadnercze, guz i najbliższe węzły chłonne.  Wszystko zakończyło się pomyślnie, mogliśmy kontynuować leczenie. Niestety, krótko po okazało się, że centralny cewnik żylny nie funkcjonuje i nie udaje się podać Ewie pooperacyjną chemioterapię. Trzeba było go przebić. Pamiętam to jak dzisiaj. Najpierw pielęgniarz próbuje przebić roztworem fizjologicznym cewnik, ale się nie udaje. Wtedy na godzinę podłączono Ewie kroplówkę ze specjalnym płynem. To też nie pomogło. Biorą córeczkę na salę operacyjną, anestezjolog bierze strzykawkę wypełnioną heparyną i gwałtownym zdecydowanym ruchem przebija cewnik...  Wszystko zaczyna działać. Ale... W tę samą chwilę u Ewy zaczyna się histeria! Saturacja spada do 56%, podskakuje ciśnienie. Okazuje się, że to zakrzep, który odleciał. Natychmiast podano jej tlen, leki przeciwhistaminowe i ustabilizowano jej stan.  Mieliśmy ogromne szczęście, że Ewa była na sali operacyjnej. Jakby to odbyło się na zwykłej sali szpitalnej, mogłoby jej już z nami tutaj nie być… Pooperacyjna histologia wykazała, że guz odpowiada nefroblastomie 3. stopnia, ze stanem zapalnym w węzłach chłonnych. Zaplanowano 27 cykli chemioterapii i 10 radioterapii. Ewa ciężko znosiła leczenie. Bardzo schudła, prawie nic nie jadła, ciągle miała mdłości. Pod koniec zaczęły jej wypadać włosy.  24 marca 2023 roku zakończyliśmy chemioterapię i dostaliśmy wypis z informacją o remisji. Ostatnie badania przed opuszczeniem szpitala wykazały, że w ręce, gdzie był drugi cewnik, również powstał zakrzep. W ciągu 6 miesięcy byliśmy pod obserwacją hematologa, Ewa brała leki. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze jest już za nami. Co 3 miesiące przeprowadzaliśmy badania kontrolne. Bardzo ufałam lekarzom. Wierzyłam, że jeśli coś się stanie, jeśli coś znajdą, to od razu się o tym dowiemy i rozpoczniemy leczenie.  Jak się okazało rok później, w marcu podczas TK wyjawiono guza o wielkości 2 cm, ale nikt nam o nim wtedy nie powiedział! Dopiero 3 miesiące później po kolejnym badaniu okazało się, że Ewa ma nawrót! W dokumentacji napisano: "Nowotwór guzowaty w okolicach miednicy mniejszej — zwiększenie w porównaniu z poprzednim badaniem”. Zwiększenie? Pomyślałam, jak to możliwe? Przecież Ewa jest w reemisji! W wynikach poprzedniego TK nie było ani słowa o nowotworze! Niestety badania potwierdziły wznowę. Od lekarza usłyszałam: "Wygląda na to, że choroba wróciła. Na poprzednim TK nowotwór inni lekarze pomylili z jajnikiem". Moje życie znów się zatrzymało. Drżałam na myśl, że straciliśmy 3 miesiące! Ewa miała przejść 4 cykle chemioterapii zgodnie z protokołem, następnie autoprzeszczep szpiku i radioterapię. Ale po tym wszystkim zaczęłam wątpić. Na naszym oddziale było dużo dzieci z nawrotem. To nie wspierało mnie na duchu.  Wtedy postanowiłam skonsultować wyniki Ewy z kliniką w Izraelu, która jest pionierem leczenia nowotworów dziecięcych. Według nich wybrany protokół był nieodpowiedni i byli gotowi przyjąć nas na leczenie. Zaczęliśmy zbierać środki we własnym zakresie i pod koniec sierpnia wylecieliśmy do Izraela. Na miejscu lekarze stwierdzili, że dotychczasowa chemia była za słaba, dlatego pojawił się nawrót.  Obecnie Ewa jest już po pierwszym cyklu nowej chemioterapii. Teraz istotne jest, by leczenie trwało nieprzerwanie. Wyjechaliśmy z kraju, by ratować życie córeczki. Ale nie mamy pieniędzy na dalsze leczenie. Nie mamy innego wyjścia i musimy prosić Was o pomoc! Straciliśmy już wiele czasu, teraz praktycznie go nie mamy! Dlatego BŁAGAM Was o każdą złotówkę, która realnie może ocalić życie naszej Ewuni! Rodzice Ewy

14 033,00 zł ( 2,13% )
Brakuje: 642 452,00 zł
Julia Porembska
Julia Porembska , 14 lat

Skutki chemioterapii okazały się dla Julki TRAGICZNE❗️POMÓŻ❗️

„Mamuś, czy to będą moje ostatnie urodziny?” – na takie pytanie chyba żaden rodzic nie byłby w stanie się przygotować. Patrzyłam na moje wystraszone dziecko, które od początku musiało być dzielne, bo okrutny los nie podarował jej dzieciństwa, jakim mogą się cieszyć inne dzieci w jej wieku. Wtedy wiedziałam tylko jedno, że muszę zrobić wszystko, aby uratować kruche zdrowie Julki!  Gdy nasza córeczka miała zaledwie 1,5 roku zdiagnozowano u niej guza rabdoidalnego nerki. Byliśmy przerażeni. Konieczna była operacja, a następnie wprowadzenie chemioterapii. Nerki Julki nie udało się uratować, została wycięta razem z guzem. Po miesiącu spędzonym w zimnych murach szpitala na oddziale onkologii dziecięcej, w końcu mogliśmy wrócić do domu. Sytuacja została opanowana, jednak cały czas byliśmy pod opieką nefrologa i odbywaliśmy z córeczką częste wizyty w poradni.  W 2016 roku lekarze wykryli, że coś jest nie tak z serduszkiem Julki. Córka musiała rozpocząć leczenie kardiologiczne – przyjmować tabletki, ograniczać ruch. Niestety to nie przyniosło skutku. Największe problemy pojawiły się od kwietnia 2024 roku. Stan Julki się pogorszył, zostaliśmy skierowani do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Specjaliści wykonali konieczne badania w tym rezonans, który wykazał, że w serduszku naszej córki jest martwica! Byliśmy w szoku, ale co najgorsze widzieliśmy, jak bardzo ta informacja dotknęła Julkę… Okazało się, że powodem była chemioterapia, która wcześniej uratowała jej życie! Teraz lekarze muszą zahamować progres choroby, aby nie doszło do całkowitej martwicy serca. Bo wtedy jedynym ratunkiem byłby już tylko przeszczep! Przed nami trudna i kosztowna walka o zdrowie naszej córki. Musimy przygotować się na każdy scenariusz i zapewnić jej potrzebne wsparcie. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Jeśli możesz, wpłać chociaż najmniejszą kwotę. Każda złotówka ma znaczenie! Rodzice Julki

7 139 zł
Agnieszka Korniak
Agnieszka Korniak , 48 lat

Nie udało się uratować właściwie nic... Pomóż w walce ze skutkami powodzi!

We wrześniu 2024 roku świat mojej rodziny wywrócił się do góry nogami. W kraju było zagrożenie powodziowe, jednak my mieliśmy być bezpieczni. Niestety, w okolicznej miejscowości doszło do przerwania wału i niecałe dwie godziny później żywioł dotarł do drzwi naszego domu… Woda wdarła się wszędzie, niszcząc wszystko na swojej drodze. Cały dobytek życia, meble, sprzęt AGD, podłoga… To nie do opisania… Jedyne, co ocalało – to zamrażarka, którą zdążyliśmy postawić na stole w ostatniej chwili.  Wystarczył jeden dzień, by nasza rodzina straciła wszystko, co gromadziła przez długie lata. Potrzebne jest absolutnie wszystko… Meble, by mieć gdzie spać. Pralka, by móc wyprać ubrania. Lodówka, by mieć gdzie przechowywać jedzenie… Koszty walki ze skutkami powodzi są ogromne.  Proszę, wesprzyjcie nas w tej tragicznej dla nas chwili. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się odbudować to, co zrujnował żywioł… Z góry dziękuję za każdy gest dobrego serca! Agnieszka

1 560 zł
Teresa Dudzik
Teresa Dudzik , 68 lat

Woda ZNISZCZYŁA dobytek życia w ułamku sekundy... Potrzebne wsparcie!

W połowie września 2024 roku przez Łomnicę przeszła powódź, która demolowała i niszczyła wszystko, co napotkała na swojej drodze. Ta katastrofa niestety dotknęła również mojego dziadka Stanisława i ciocię Teresę. Żywioł w ułamku sekundy zniszczył to, na co dziadek pracował przez całe życie. Woda wtargnęła do domu, w którym mieszka razem z ciocią, zalewając i przejmując kolejne pomieszczenia. Powódź pozostawiła po sobie namoknięte podłogi, ściany, meble… Dom wymaga generalnego remontu. Staram się pomagać przy prostszych pracach, takich jak oczyszczanie pomieszczeń czy rozbiórka podłóg i boazerii. Niestety, wykonanie nowej podłogi oraz wykończenie ścian będzie trzeba zlecić zewnętrznej firmie, co wiąże się z dużym kosztem. Oprócz remontu potrzebne będą także nowe meble, sprzęty domowe i ogrzewanie. Ciężko jest odnaleźć się w tej trudnej sytuacji, ale wierzę, że z Waszą pomocą dziadek i ciocia odzyskają dom, spokój i poczucie bezpieczeństwa. Będę wdzięczny za każdą złotówkę! Wojciech

3 403 zł
Ewa Sanojca
Ewa Sanojca , 75 lat

Powódź zniszczyła nasz dom i uwięziła chorą mamę na poddaszu❗️RATUNKU❗️

Ciężko jest poradzić sobie ze zniszczeniami, jakich dokonała powódź. Jeszcze trudniej, gdy równocześnie trzeba zmagać się z chorobą. Niestety, w takiej sytuacji znalazła się moja ukochana mama! Powódź w Kamieńcu Ząbkowickim w ułamku sekundy zniszczyła doszczętnie nasz dom. Nikt nie jest przygotowany na taką stratę. Żywioł pozostawił po sobie zamoknięte mury i meble, błoto oraz pęknięte ściany. Wszędzie unosi się okropny zapach ropy i mułu z cmentarza... Nasz dom przypomina mokrą piwnicę. Okna i drzwi nie nadają się do użytkowania. Udało nam się ściągnąć tynki ze ścian i ocieplenie. Niestety trudno osuszyć dom, bo temperatura wewnątrz jest za niska, a piec i cały opał na zimę zostały zalane… Na domiar złego, stan zdrowia mojej mamy jest zły. Nie może chodzić po schodach ze względu na problemy z sercem. Z powodu powodzi obecnie mieszka na poddaszu w jednym pokoju z dwoma innymi osobami. Mama bardzo kocha nasz dom i tu czuje się bezpieczna. Nie chce go opuścić nawet na czas remontu. Opieka, codzienne towarzystwo rodziny i przyjaciół oraz niezłomny charakter mamy sprawiły, że do tej pory trzymała się z uśmiechem na ustach. Katastrofa, która na nas spadła, odcięła mamę od świata i uwięziła na poddaszu. Nikt z przyjaciół jej nie odwiedzi, bo jest za wysoko. Sama nie jest w stanie zejść, a tym bardziej wejść. Ponadto wizyty u specjalistów, których mama potrzebuje, są praktycznie nie do zrealizowania… Jedyna szansa na powrót do normalności to gruntowny remont domu. Prace idą z zawrotną prędkością dzięki naszej ciężkiej, codziennej pracy i wsparciu wielu wolontariuszy. Kujemy tynki, zrywamy płyty… Nie wiem, na jak długo starczy nam sił, ale walczymy o mamę i jej powrót do dawnego życia! Pilnie potrzebujemy dużej ilości opału, pieca oraz piły do drewna. Wszystkie narzędzia przepadły w powodzi… Mama potrzebuje też leczenia i regularnych wizyt u specjalistów, co także jest dużym wydatkiem. Dziś już wiem, że ubezpieczenie pokryje zaledwie ułamek kosztów remontu. Tylko z Waszym wsparciem moja mama będzie mogła wrócić do domu. Proszę, pomóżcie nam w tym trudnym czasie! Dorota, córka Ewy

6 503 zł
Przemek Wróbel
Przemek Wróbel , 27 lat

Żołnierz, który pomagał innym w walce z powodzią, sam potrzebuje Waszego wsparcia!

Przemek, zawodowy żołnierz i niezłomny obrońca ojczyzny, przez lata służył naszemu państwu. Dzielnie chronił granice, pomagając potrzebującym tam, gdzie innych brakowało. Niestety znalazł się teraz w trudnej sytuacji. Powódź, która nawiedziła w ostatnich dniach Polskę, dotknęła również i jego rodzinną miejscowość... Kantorowice pod Lewinem Brzeskim zalała niszczycielska fala powodziowa, która zabrała  dobytek jego rodziny, pozostawiając duże zniszczenia... Mój kolega z pracy utracił to, co najcenniejsze – dach nad głową, który budował z miłością przez lata. Jego dom rodzinny znalazł się na pierwszej linii frontu kontaktu z wodą. W ostatnich dniach, podobnie jak wielu żołnierzy, Przemek pomagał potrzebującym w walce z żywiołem. Niestety nie spodziewał się, że jego najbliżsi znajdą się w tej samej sytuacji. Ich dom został pochłonięty przez wodę, która zalała ściany, zniszczyła dach. Cały dorobek ich życia popłynął z nurtem rwącego potoku.  Choć natura okazała się silniejsza, niż można przypuszczać, nie pozwolę, by Przemek został z tym wszystkim sam... To człowiek, który od zawsze daje z siebie sto procent. Odkąd go znam, dąży do tego, by inni mogli czuć się bezpiecznie. Dzisiaj sam potrzebuje Waszego wsparcia... Nie proszę o cud. Przemek nie wierzy w cuda, ale ufa w sprawczą moc działania! Zawsze  podchodzi do każdego życiowego wyzwania z wielką determinacją, bez względu na przeciwności. Dziś jednak jest czas, by odwdzięczyć się za wszystko to, co czynił dla innych –  możemy stać się częścią jego walki o powrót do normalności po tej tragedii. Wspólnie jesteśmy w stanie pomóc mu odbudować to, co pochłonęła zachłannie woda. Nie zostawiajmy go samego w tym trudnym czasie... To nasza chwila, by spłacić dług wdzięczności wobec człowieka, który oddał część swojego serca za bezpieczeństwo innych. Każda wpłata na tę zbiórkę to dla Przemka i jego rodziny na powrót do normalności i odbudowę utraconego mienia... Dziękuję za każdą formę wsparcia mojego kolegi! Michał, kolega Przemka

17 586 zł
Adrian Połajdowicz
Adrian Połajdowicz , 7 lat

Adrianek ma szansę na przyjęcie kolejnych podań komórek macierzystych! POMÓŻ!

Pamiętam ten najgorszy strach o życie własnego dziecka. Pamiętam każdą chwilę, niemal każde słowo lekarzy... To był dopiero 28. tydzień ciąży. Synek urodził się o 3 miesiące za wcześnie. Od pierwszych chwil czekała nas dramatyczna walka o jego życie, a potem o zdrowie. Adrian ważył trochę ponad 1300 gramów. Pierwsze chwile życia spędził w inkubatorze, podłączony do respiratora, bo nie mógł nawet oddychać samodzielnie. Drżałam ze strachu o jego życie... Przed każdą rozmową z personelem medycznym czułam lęk, tak bardzo się bałam, co od nich usłyszę. Skutki tego, co się wtedy stało – przedwczesnego porodu i wylewu – synek odczuwa do dziś. Gdy Adrian miał roczek, usłyszeliśmy wstępną diagnozę – mózgowe porażenie dziecięce. Rok później sklasyfikowano ją jako ciężką postać spastycznego porażenia czterokończynowego. Jako wcześniak synek został objęty opieką wielu specjalistów: neurologa, kardiologa, okulisty, audiologa i pomocą rehabilitanta, dzięki czemu poczynił wielkie postępy.  W naszym życiu pojawił się temat komórek macierzystych. Dzięki wsparciu, które otrzymaliśmy, udało nam się skorzystać z tej formy leczenia. Nawet jeśli nie nastąpiła poprawa ruchowa, to wzrosła odporność i Adrian poczynił niesamowite postępy intelektualnie! Teraz znów mamy szansę na ponowne rozpoczęcie terapii! Dzięki ostatnim podaniom synek podejmował próby siadu, ale później przyszły kolejne infekcje i się pogorszyło…  Spastyka  spowodowała podwichnięcie biodra i trzeba było zmienić plan rehabilitacyjny. Jesteśmy bardzo zmotywowani. Mamy nadzieję, że kolejne podania komórek spowodują, że wydłuży się czas koncentracji Adrianka, synek rozwinie się intelektualnie, podejmie znowu próby siadu, a może nawet uda mu się wytrzymać trochę dłużej w pozycji stania! Adi jest pionizowany w pionizatorze, ale nie da rady stanąć przy chodziku samodzielnie. Musimy walczyć o to, by nasze dziecko było jak najbardziej samodzielne. Jedyną szansą jest podejście globalne – podania botuliny, turnusy rehabilitacyjne i przyjmowanie komórek macierzystych. To wszystko daje nam nadzieję, ale też pochłania też ogrom pieniędzy. Dodatkowo liczy się czas. Im szybciej lekarze rozpoczną terapię komórkami, tym lepiej zadziałają.  Dziękujemy za Wasze dotychczasowe wsparcie i z całego serca prosimy o dalszą pomoc w walce o przyszłość Adrianka!  Rodzice ➡️ Facebook

875,00 zł ( 1,08% )
Brakuje: 79 487,00 zł
Restauracja Bizancjum
Restauracja Bizancjum , 46 lat

Wsparcie dla Restauracji Bizancjum! Pomóżmy odbudować ją po powodzi!

Bizancjum to restauracja oraz apartamenty gościnne – znane i lubiane przez mieszkańców i turystów przyjeżdżających do Kłodzka. Niestety, nie udało się uchronić obiektu przed tragiczną w skutkach powodzią! Restauracja Bizancjum korzeniami sięga początku lat 90. Powódź w 1997 roku skutecznie pokrzyżowała plany jej rozwoju na kilka kolejnych lat… Finalnie udało się uruchomić obiekt, który obsługiwał wielu turystów odwiedzających co sezon Ziemię Kłodzką. W sierpniu tego roku, niespełna miesiąc przed powodzią, budynek przeszedł remont całej elewacji... Dziś ekipa Bizancjum odgruzowuje to, co zostało z restauracji i apartamentów, zalanych wodą po sam sufit, ale także znajdujące się na piętrze pokoje gościnne i mieszkanie pana Marka – właściciela.  Na ten moment trudno oszacować straty, bo miejsce wymaga ogromu pracy, oczyszczenia i osuszenia. Potrzebne jest wsparcie, by krok po kroku odbudowywać to, co zabrała woda. Zespół musiał odwołać wszystkie imprezy okolicznościowe, które w większości odbywały się w Bizancjum, a także rezerwacje noclegowe gości na 2025 rok, więc załoga nie ma obecnie żadnego źródła przychodu. Proszę w imieniu swoim i całej ekipy Bizancjum o wsparcie, aby odbudować dobytek zniszczony przez powódź! Iwona, przyjaciółka restauracyjnej załogi ➡️ Załoga restauracji dokumentuje odbudowę po powodzi na Facebooku

7 221 zł