Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patrycja Nowacka
Patrycja Nowacka , 49 lat

Moja mama straciła ukochany salon! Pomóż w walce ze skutkami powodzi!

Bezlitosny żywioł odebrał mojej mamie to, co kocha, ukochany salon kosmetyczny, a wraz z nim – możliwość wykonywania pracy. Nie byłyśmy przygotowane, że spotka nas coś tak dramatycznego… Mama pracowała w salonie wraz ze swoją koleżanką. Był ich oczkiem w głowie. Wkładały w niego wszystkie swoje oszczędności. Niestety, po dwuletnim, kosztownym remoncie nie wytrzymał nawet roku… Wszystko zniszczyła powódź. Już pierwsza fala przyniosła masę szkód. Po przejściu największej nie możemy nawet się do niego dostać, by ocenić straty. Wszystko jest ogrodzone. Dowiedziałyśmy się, że piwnica pod spodem jest zalana, a strop budynku grozi zawaleniem.   Dziś jego los stoi pod znakiem zapytania. Mama bardzo chciałaby go uratować. Widzę, jak jej ciężko. Był całym jej światem… Jeśli uda się go ocalić, będziemy potrzebować środków na remont generalny oraz wyposażenie. Z całego serca proszę Was o pomoc. Jesteście naszą nadzieją… Maria, córka

3 902 zł
Kamil Korczyński
Kamil Korczyński , 35 lat

Nowa pompa insulinowa pomoże Kamilowi w dalszym funkcjonowaniu!

Mam na imię Kamil. Od kilku miesięcy wraz z żoną jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. Obecnie nowa rola w życiu pochłania większość mojego czasu. Wszystko byłoby idealnie, gdyby radosnych chwil nie odbierała mi okrutna choroba! Miałem zaledwie 15 lat, gdy dowiedziałem się, że choruję na cukrzycę typu 1. Moja mama – z zawodu pielęgniarka, zauważyła u mnie typowe dla tej choroby objawy. Po wykonaniu koniecznych badań bardzo szybko otrzymałem diagnozę, która początkowo brzmiała jak wyrok. Z czasem jednak nauczyłem się żyć w nowej rzeczywistości. Dziś zmagam się z innym problemem… Z racji swojego wieku nie kwalifikuję się na refundację nowej pompy insulinowej, a obecna, którą otrzymałem z NFZ ma już 12 lat i nie jest już w najlepszym stanie. Chciałbym kontynuować tę terapię, ale z użyciem nowoczesnej pompy. Byłby to duży krok naprzód, ponieważ posiada ona automatyczną regulację podawanej insuliny, co w razie zaistnienia niebezpiecznego poziomu glikemii ogranicza możliwość powikłań. To dla mnie niezwykle ważne.  Przez ostatnie lata zdarzyło mi się kilka ciężkich i nagłych spadków poziomu cukru, które zakończyły się wizytą pogotowia a czasem nawet spędzeniem kilku dni w szpitalu. Mam małe dziecko, nie wyobrażam sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdybym został sam z córeczką, a poziom cukru w mojej krwi spadłby poniżej bezpiecznej granicy… Niestety taka pompa jest niezwykle droga. Jej koszt to ponad 20 tysięcy złotych! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata ma realny wpływ i przybliża mnie do celu! Za pomoc, bardzo dziękuję! Kamil

11 080,00 zł ( 40,05% )
Brakuje: 16 579,00 zł
Wojciech Błaś
Pilne!
9 dni do końca
Wojciech Błaś , 8 lat

Wojtek po raz drugi walczy z nowotworem❗️ Prosimy pomóżcie nam zapukać do wszystkich drzwi

Listopad 2019. Wojtek zdrowy, cudowny, uśmiechnięty,  mówi, że boli go głowa. Czas znacząco przyspiesza. Wizyta u pediatry, skierowanie na SOR. Wyniki ok. Lekarka proponuje zrobić tomograf dla "świętego spokoju ", którego od tej chwili już nie mamy. Wynik- guz pnia mózgu! Już następnego dnia jesteśmy w CZD. Jeszcze tu mamy nadzieję... Rozmowa z neurochirurgiem szybko sprowadza nas na ziemię, a nawet kładzie na łopatki. Do dziś dźwięczą słowa – dziecko już takie do Was nie wróci. Nasz Wojownik pokazuje swoją siłę i moc dzielnie wszystko znosząc. Onkologia – tu poznajemy przeciwnika Wyściółczak anaplastyczny 3 stopień złośliwości. Wojtek daje radę. Dzielnie znosi chemioterapię, radioterapię, a do tego jeszcze czas pandemii. Wygraliśmy wojnę! Czerwiec 2024 – świat runął po raz drugi. Wróg nie odpuścił, jest jeszcze groźniejszy. Kolejna operacja, powikłania. Znów onkologia. Poznajemy przeciwnika to okrutny glejak wielopostaciowy 4 gr. Chcąc potwierdzić diagnozę wysłaliśmy wycinki do ośrodków w Niemczech, które niestety potwierdziły. Wiemy, że nie mamy czasu – musimy szukać pomocy za granicą. Musimy zapukać do wszystkich drzwi. Mamy nadzieję, że któreś się nam otworzą. Niestety nie jesteśmy w stanie udźwignąć finansowo tego sami. Dotychczasowe wydatki związane z leczeniem pokrywaliśmy z datków naszych Aniołów Dajcie nam te szanse. Wesprzyjcie nas finansowo, Bez Waszej pomocy nie damy rady. Wiemy, że kolejnej szansy nie będziemy mieć. Prosimy Magda, Tomek i kochające siostry Wojtka

248 495,00 zł ( 77,86% )
Brakuje: 70 654,00 zł
Krzyś Talik
Krzyś Talik , 5 lat

Uratuj przyszłość Krzysia!

Byłam pewna, że mój ukochany synek rozwija się zupełnie prawidłowo. Po roku zaczął mówić pojedyncze słowa, takie jak „mama”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam, jak Krzyś mnie woła, byłam niesamowicie wzruszona… Niestety, w wieku 2 lat moje dziecko po prostu przestało funkcjonować! Synek nie mógł nawet ruszyć palcem, nie reagował też na imię. Byłam bardzo zaniepokojona, od razu udałam się do lekarza. Uspokajano mnie, że to nic poważnego. Prawda była jednak zupełnie inna. Po jakimś czasie u mojego dziecka zdiagnozowano autyzm dziecięcy. Codzienność Krzysia jest bardzo trudna. Synek nie mówi, jedynie delikatnie buczy. Kiedy chce jeść, wskazuje na lodówkę, ale gdy coś go boli, nie potrafi tego zakomunikować. Cierpi też na nadwrażliwość słuchową. Po usłyszeniu nieprzyjemnego dźwięku od razu zatyka uszy. Często zbyt głośne albo zbyt wysokie dźwięki wywołują u niego niepokój, a nawet złość. Niestety, synek nie wie, jak radzić sobie z trudnymi emocjami.  Krzyś zmaga się również z wybiórczością pokarmową. Je tylko konkretne produkty, innych nie jest w stanie wziąć do ust. Doprowadziło to do bardzo poważnej niedowagi. Synek miał nawet widoczne żebra! To było straszne... Na szczęście teraz jest już odrobinę lepiej, ale Krzyś wciąż je bardzo mało. Aby życie mojego dziecka było choć trochę łatwiejsze, synek potrzebuje stałej opieki: logopedycznej, sensorycznej, neurologicznej i psychiatrycznej. Musi przyjmować też wiele leków. To wszystko generuje niewyobrażalne dla mnie koszty... Tym bardziej że chcę zapewnić Krzysiowi odpowiednie warunki w domu, tworząc pokój sensoryczny. Synek uczyłby się w nim odpowiedniego reagowania na bodźce zewnętrzne i wrażenia zmysłowe. Tak bardzo chcę dla mojego synka lepszego życia, ale sama nie dam rady. Dlatego bardzo Was proszę: pomóżcie! Mama

6 090,00 zł ( 14,31% )
Brakuje: 36 464,00 zł
Sylwia Braun
Sylwia Braun , 44 lata

Pomóż Sylwii w walce o lepsze jutro!

Moje życie zmieniło się w nieustanną walkę z bólem, który każdego dnia odbiera mi możliwość działania. Moje codzienne cierpienie wiąże się z urazem śródczaszkowym. Borykam się ze spastycznym niedowładem kończyn dolnych. Poruszam się przy pomocy kul, ale niestety każdy stawiany krok, jest  dla mnie ogromnym wysiłkiem. Moja prawa strona ciała całkowicie odmawia posłuszeństwa. Pomimo tego, że od lat zmagam się z niepełnosprawnością, nie tracę nadziei na lepsze jutro. Mam trójkę wspaniałych dzieci: synka (13 lat) i dwie córeczki (7 i 6 lat). Niestety, moja 7-letnia córka również boryka się z niepełnosprawnością, co przekłada się na to, że ​​nasza codzienność jest jeszcze trudniejsza. Opiekuję się też moją mamą, która ma 76 lat i choruje na Alzheimera. Mąż pracuje za granicą. Wyjeżdża, aby utrzymać naszą rodzinę, jednak mimo jego ogromnego poświęcenia,  ledwo wystarcza nam środków na opłaty i codzienne życie. Radziłam sobie dzielnie przez lata swojego życia, ale niestety ciągłe podejmowanie prób leczenia moich chorób i koszty wynikające z ciągłych wizyt u specjalistów są zbyt wysokie. Musimy korzystać z wizyt prywatnych, ponieważ terminy na leczeniu w ramach NFZ są niewyobrażalnie odległe.  Z bólem serca, ale także z nadzieją, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Zawsze starałam się radzić sobie sama, ale teraz wiem, że bez Twojego wsparcia nie dam rady. Każda złotówka przybliży mnie do celu, jakim jest dostęp do odpowiedniego leczenia i rehabilitacji. Proszę, pomóżcie mi! Sylwia

3 289 zł
Irina Gryzan
Pilne!
Irina Gryzan , 49 lat

Nie pozwól, by zjadliwy NOWOTWÓR odebrał mi moją mamę! RATUJ❗️

Dla naszej rodziny, jak i dla wszystkich bliskich, diagnoza onkologiczna była ostrym sztyletem prosto w serce. Moja mama pracowała, uprawiała sport i prowadziła aktywny tryb życia. Teraz, jak mówi, życie podzieliło się na przed i po okrutnej diagnozie.  Przez skutki uboczne operacji, którą przeszła moja mama nie jest w stanie wrócić do poprzedniego życia. Nie może chodzić, wszystko ją potwornie boli. Potrzebuje specjalnych butów. W zwykłych strasznie bolą ją nogi. Z butami na wysokim obcasie musiała pożegnać się na zawsze, a przecież moja piękna mama tak lubiła chodzić na obcasach!  Najtrudniejszym w chorobie okazała się nie chemioterapia po przebytym nowotworze, a jej zdrowie psychologiczne. Codzienna walka o życie i niegasnąca nadzieja, że to wszystko ma nadal sens... Mieliśmy nadzieję, że choroba odpuści... Owszem, sytuacja uspokoiła się na 3 lata. To była cisza przed burzą. Teraz wróciła z nową siłą... 3,5 lata temu mama przeszła operację polegającą na całkowitej resekcji. Odbyło się 6 cykli chemioterapii, po których wszystkie wskaźniki krwi spadły do 0. Moją mamę dopadła wysoka temperatura - 39 stopni. Pobrano krew do ekspresowych testów. Dopiero wtedy przyjęto ją na wydział onkologiczny. Tam spędziła 2 tygodnie. Po tym przyszły dramatyczne skutki. Nie mogła chodzić bez pomocy, a trzymanie sztućców w ręku wymagało od niej ogromnego wysiłku. Teraz na szczęście wygląda to dużo lepiej. Sporo zainwestowaliśmy w rehabilitację mamy. Wciąż jednak cierpi z powodu zaburzonego czucia oraz blokady w kończynach górnych i dolnych. Teraz potrafi powoli wszystko robić samodzielnie, pomocy nie potrzebuje.  W kwietniu 2024 r. przeprowadzono badanie, które wykazało, że wszystko z mamą dobrze. Później w czasie USG wykryto u niej powiększone węzły chłonne. Potwierdzono wkrótce nawrót choroby. Jedyną obecnie szansą dla mojej mamy jest leczenie w Izraelu. Minęło już przecież 3,5 miesiąca od momentu diagnozy, a konkretnego leczenia nie rozpoczęto. Tak bardzo bym chciała uratować życie mamie, ale naszej rodziny nie stać na opłacenie leczenia.  Żyjemy w małym prowincjalnym mieście, gdzie medycyna polega na tym, że podczas leczenia ciągle brakuje leków i dlatego leczenie ciągle musi być przerywane. Wesprzyjcie moją mamę w tym trudnym dla ans czasie! Córka

150,00 zł ( 0,19% )
Brakuje: 75 894,00 zł
Grażynka Wereszyńska
Grażynka Wereszyńska , 3 latka

Grażynka walczy z białaczką❗️Podaruj jej szansę na lepsze dzieciństwo!

U naszej córeczki w szóstym miesiącu życia zdiagnozowano młodzieńczą białaczkę mielomonocytową. Diagnoza była okropnym ciosem… Chcieliśmy, by Grażynka miała szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Zamiast tego, musiała zacząć walkę o życie i zdrowie! Ciężko nam było dopuścić do siebie myśl, że śmiertelna choroba zaatakowała nasze dziecko. Zaczęła się walka z bólem, a przede wszystkim strachem o życie naszej córeczki. Ogarnęło nas ogromne cierpienie pomieszane z poczuciem niesprawiedliwości... Młodzieńcza białaczka mielomonocytowa to choroba nowotworowa układu krwiotwórczego. Jest bardzo rzadka, podstępna i niezwykle agresywna. Kiedy tylko poznaliśmy diagnozę, wiedzieliśmy, że liczy się czas. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie. Córeczka jest już po kilku blokach chemioterapii i przeszczepie szpiku. Niestety, walka o jej zdrowie cały czas trwa… Gdy Grażynka przyszła na świat nie sądziliśmy, że jej drugim domem stanie się oddział onkologii, a lepiej od swojego różowego pokoiku będzie znała wnętrze szpitalnej sali. Niestety, tak się stało. Córeczka jest już wykończona długim leczeniem. Łamią nam się serca, gdy widzimy jej ból... Nasza walka jest trudna, bolesna i bardzo kosztowna, jednak dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy zapewnić Grażynce niezbędne leczenie, wizyty u specjalistów czy rehabilitację. Jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni za okazane wsparcie! Wiemy jednak, że przed córeczką jeszcze długa walka, dlatego ponownie musimy prosić o pomoc… Wyczerpujące badania, rehabilitacja, specjalistyczne leki i wizyty u specjalistów to ogromny, stały koszt. Wierzymy, że z Waszym wsparciem sprostamy tym wydatkom i będziemy mogli dalej zapewniać Grażynce wszystko, czego potrzebuje. Prosimy, pomóżcie naszej córeczce! Gabriela i Jacek – rodzice

1 853,00 zł ( 8,7% )
Brakuje: 19 424,00 zł
Wiktoria Tuchak
Pilne!
Wiktoria Tuchak , 39 lat

Śmierć chce zabrać mamę dwójki dzieci❗️Ratuj❗️

Dziś nie boję się koszmarów... Dużo trudniej żyć mi na jawie. Codziennie boję się, co będzie z moimi dziećmi, gdy rak mnie im odbierze. Ile łez wyleją? Jak wiele dni spędzą drżąc ze strachu? Czy przebaczą mi, że zniknęłam? Proszę, uwolnij nas przed tym scenariuszem… Zeszłej jesieni zachorowałam na COVID. Choroba miała bardzo ciężki przebieg. Niemal cały organizm potrzebował leczenia i diagnostyki. Kiedy wyzdrowiałam, poczułam, że nic mnie już nie zniszczy. Niestety, los miał inne plany… Po miesiącu każdego wieczoru miałam podwyższoną temperaturę. Zaniepokojona nawrotem choroby udałam się do lekarza. To, co od niego usłyszałam, zmieniło moje życie o sto osiemdziesiąt stopni – rak surowiczy obu jajników. Świat rozpadł mi się na kawałki. Zadecydowano o natychmiastowej, trwającej dziewięć godzin operacji, podczas której usunięto zaatakowane przez nowotwór organy. Bolała mnie każda rana. Ból był nie do zniesienia…  Po zabiegu przeszłam sześć cykli palącej żyły chemioterapii. Na domiar złego, rak nadal atakuje mój organizm. Na tym etapie leczenie możliwe jest tylko za granicą, dlatego z rodziną przeprowadziliśmy się do Niemiec. W kraju śmierć była przeraźliwie blisko… Niestety, nadal czuję jej oddech. Jeszcze w 2023 roku byliśmy beztroską rodziną. Z zawodu jestem mistrzem ceremonii ślubnej. Pomogłam połączyć ponad tysiąc zakochanych par. Moje życie było szczęśliwe, pełne pięknych wspomnień i emocji… Dziś ledwo stać nas na jedzenie. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Muszę poprosić Was o mój ratunek. Chcę żyć dla mojego wspaniałego męża i dwójki ukochanych dzieci. Proszę, pomóż mi w walce. Ocal mnie przed śmiercią! Wiktoria

726 zł
Wojtek Jackiewicz
Wojtek Jackiewicz , 7 lat

Stan Wojtusia pogarsza się z każdym dniem - potrzebna OPERACJA❗️Pomocy!

Ta zbiórka to nie tylko walka o leczenie - to walka o przyszłość malutkiego chłopca, o to, by nie był skazany na amputację i kalectwo! Wojtuś urodził się bez kości w jednej nóżce. Walczymy o to, by mógł chodzić, biegać, skakać i żyć jak każde inne dziecko... Potrzebujemy jednak Waszej pomocy, bo wada się pogłębia! Konieczna jest kolejna operacja. Jej datę wstępnie wyznaczono na styczeń... Znów do uzbierania mamy ogromną kwotę pieniędzy, od której zależy przyszłość naszego dziecka! My nie prosimy, ale o błagamy o ratunek! Zrobilibyśmy wszystko, żeby naszemu synkowi niczego nie brakowało… Brakuje mu jednak tego, co najważniejsze – zdrowia. O tym, że Wojtuś jest chory, dowiedzieliśmy się w czwartym miesiącu ciąży. Choroba dziecka – każdy z nas myśli, że go to nie spotka… My też tak myśleliśmy. A potem usłyszeliśmy, że w prawej nóżce naszego dziecka brakuje kości… Tibial hemimelia, brak kości piszczelowej. Wada, która zdarza się raz na milion urodzeń! Nasz Wojtuś jest właśnie takim wyjątkowym dzieckiem, które rodzi się raz na milion... Gdy Wojtuś się urodził, widok jego złamanej, powykręcanej nóżki tak sprawił, że pękły nam serca... Okazało się, że wada jest znacznie bardziej skomplikowana niż na początku zakładano. Amputacja - to słowo coraz częściej pojawiało się w rozmowach z lekarzami... Nie mogliśmy się pogodzić z tym, że medycyna jest bezradna wobec choroby Wojtka, że jedynym rozwiązaniem jest obcięcie naszemu dziecku nóżki. Szukaliśmy ratunku wszędzie. I znaleźliśmy - za oceanem. Okazało się, że w USA takie dzieci jak Wojtuś mają szansę na normalne życie. Operuje się je w Paley Institute  - klinice pochodzącej od doktora Paleya, światowej sławy ortopedy, nowatorskiej metody rekonstrukcji i wydłużania kości. Uratował tysiące dzieci, które były skazane na amputację lub wózek inwalidzki… Dzięki tysiącom dobrych serc nasz synek dostał szansę na rozpoczęcie leczenia. W międzyczasie powstała też europejska filia kliniki, w Warszawie. Tam kontynuujemy swoją walkę. Od stanu, kiedy nóżka i stopa wyglądały jak połamana zapałka, kiedy Wojtuś nie był w stanie stanąć i upadał, gdy nie trzymał się mebli, kiedy płakał, dlaczego jego nóżka nie działa - przeszliśmy naprawdę długą i wyjątkową ciężką drogę... Za nami seria operacji i rekonstrukcji, wiele bólu, morze wylanych łez, traumatyczne chwile i codzienna trudna i mozolna walka.  Niestety od ostatniej operacji dużo się zmieniło... Wojtuś bardzo szybko rośnie, jest wysokim chłopcem. Niestety jego chora nóżka nie rośnie jak prawa... Różnica w długości łydek to już 9 centymetrów i stale się pogłębia! To nie tylko powoduje problemy z poruszaniem - grozi też wykrzywieniem kręgosłupa i deformacją całego ciała. Konieczne jest wydłużenie chorej nóżki. Przed nami kolejna trudna i kosztowna walka. W styczniu doktor Paley przyjeżdża do Polski i chciałby rozpocząć kolejny etap leczenia Wojtusia. Na nóżkę synka zostanie założony specjalny aparat, który będzie musiał nosić przez minimum 3 miesiące, potem trzeba będzie go ściągnąć. Doktor chce też operacyjnie wzmocnić kolano i możliwe, że zrobić również korektę stopy. Nie można czekać, bo różnica w długości nóżek pogłębia się Z KAŻDYM DNIEM! Poza ogromnym dyskomfortem fizycznym jest jeszcze psychiczny... Wojtek ma 7 lat i poszedł teraz do pierwszej klasy podstawówki. Coraz częściej widzi, że jest inny niż wszyscy. Nie może ćwiczyć na lekcji w-fu, nie może biegać jak inne dzieci... Na co dzień nosi specjalny podbity bucik, wysoki na 9 centymetrów. Nóżka inaczej wygląda, przykuwa uwagę i budzi pytania. Wojtek strasznie to przeżywa... Boimy się, co będzie dalej. Niestety, za kolejny etap leczenia Wojtusia znów musimy zapłacić ogromne pieniądze... Z drżącym sercem liczymy nie tylko, ile musimy zebrać - liczymy też czas, codziennie mamy go CORAZ MNIEJ! Stan synka pogarsza się z każdym dniem, a my musimy zdążyć przed najgorszym.  Prosimy o pomoc, o szansę na normalne życie naszego Wojtusia. Rodzice

73 284,00 zł ( 15,24% )
Brakuje: 407 538,00 zł