Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Sikorski
Pilne!
Nikodem Sikorski , 5 lat

GUZ MÓZGU atakuje Nikosia❗️Potrzebna PILNA operacja❗️

PILNE❗️Mamy kwalifikacje do leczenia w niemieckiej klinice w Tübingen. Nikodem może przejść operację. Warunek jest jeden – uzbierać w jak najszybszym czasie minimum 200 tys. złotych potrzebnych na opłacenie samej operacji! Kochani, prosimy o pełną mobilizację! Zebrane dotychczas środki z pierwszego etapu zostaną w całości przekazane na zabieg i leczenie Nikosia, ale potrzebujemy ich dużo więcej, by uratować życie synka. Początek naszej historii brzmi niewinnie – zwykły ból głowy i wymioty u naszego synka. Objawy pojawiły się już jakiś czas temu, jednak mimo konsultacji u lekarzy, nie wykryto niczego nieprawidłowego. Niestety, we wrześniu objawy zaczęły się nasilać. Pierwsza nasza myśl to było zatrucie pokarmowe, jednak gdy trwało to dłużej, bardzo się niepokoiliśmy…  Oprócz bólu głowy i nudności, Nikoś w ostatnim czasie dużo schudł, był apatyczny i senny. Otrzymaliśmy więc skierowanie do szpitala w celu diagnostyki i przyjęto nas do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku na oddział Neurologii Rozwojowej, gdzie wykonano tomografię głowy. Wyniki badania po prostu nas zszokowały! Okazało się, że w głowie synka wykryto guza! Dziś wiemy już, że to nowotwór złośliwy mózgu – guz okołosiodłowy. Nasz świat stanął w miejscu, a czas się zatrzymał! Po takiej diagnozie ciężko pozbierać myśli i zrozumieć, jak to możliwe, że to właśnie Nikoś zachorował! Przecież jeszcze chwilę temu synek biegał i bawił się z innymi dziećmi, chodził do przedszkola, był pełen sił i radości…  Lekarze zadecydowali o natychmiastowym transporcie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział Neurochirurgii. W chwili obecnej wiemy, że Nikoś musi przejść operację usunięcia guza. Niestety, ten zabieg wykonany w Polsce niesie za sobą groźne powikłania – nawet utratę wzroku i słuchu. Gdy to usłyszeliśmy, po prostu się przeraziliśmy! Nie poddaliśmy się i szukaliśmy pomocy za granicą. Właśnie otrzymaliśmy zielone światło od kliniki w Niemczech. Tam Nikoś ma szansę na operację bez tak drastycznych powikłań. Niestety wyjazd i leczenie wiążą się z ogromnymi kosztami...  Nigdy nie spodziewaliśmy się, że tak nagle przyjdzie nam walczyć o zdrowie Nikosia! Musimy jednak stanąć na wysokości zadania i jak najszybciej zebrać środki na leczenie synka. Z całego serca prosimy Was o pomoc i dziękujemy za każde okazane nam wsparcie! Rodzice Nikosia ➡️ Licytacje dla Nikosia ➡️ Licytacje dla Nikosia Sikorskiego ŚLĄSK

202 855,00 zł ( 91,99% )
Brakuje: 17 660,00 zł
Stanisław Wasiński
Stanisław Wasiński , 52 lata

Wypadek zmienił życie mojego męża w dramat. POMÓŻCIE!

Mój mąż całe życie ciężko pracował jako dekarz. Niestety, 23 maja 2023 roku zdarzył się okropny wypadek – Staszek montował parapety i nagle spadł z drabiny z wysokości 3,5 metra. Złamał obie nogi i do dziś nie wrócił do sprawności… Choć minął już ponad rok, nadal trudno mi się z tym wszystkim pogodzić. Dlaczego to właśnie mojego ukochanego męża spotkała taka tragedia? To pytanie nie dawało mi spokoju. Staszek był zawsze wspierający i uśmiechnięty, ciężko pracował, a w wolnych chwilach wędkował. Uwielbiał jeździć na ryby, to była jego wielka pasja. Wypadek zmienił wszystko. Mąż przeszedł kilka operacji, wykonano u niego też przeszczep podudzia i usztywnienie stawu skokowego. To były dla nas bardzo trudne chwile. W styczniu Staszek uczęszczał na rehabilitację, niestety nie przyniosła ona efektów. Mąż wciąż nie chodzi, porusza się z pomocą wózka.  Od dnia wypadku Staszek nie wyszedł z domu, ponieważ nie jest w stanie zejść po schodach, a ja nie mam na tyle siły, aby go zwieźć.  Jego codzienność to cztery ściany. Jedyne aktywności, jakie jest w stanie podjąć, ograniczają się do jeżdżenia na wózku po mieszkaniu i przesiadania się na fotel albo łóżko. To bardzo źle wpływa na jego samopoczucie i psychikę.  Rokowania są niepewne. Lekarz stwierdził, że uszczerbek na zdrowiu ma charakter trwały. Mąż potrzebuje kolejnych rehabilitacji, specjalistycznego leczenia i opatrunków. Nie jestem w stanie sama wszystkiego opłacić, dlatego bardzo proszę o Waszą pomoc. Staszek zawsze przy mnie był, teraz ja chcę być dla niego… Żona Sylwia

1 110 zł
Kamil i Karol Złotniccy
Kamil i Karol Złotniccy , 33 lata

Kamil i Karol nie znają życia bez bólu – pomocy!

Jestem tatą trzech synów. Niestety, dwóch z nich od urodzenia zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Karol ma 36 lat, Kamil jest o 5 lat młodszy, a ich życie to nieustanny ból, który każdego dnia łamie mi serce… Bardzo często chce mi się płakać, ale wiem, że muszę być silny dla nich! Moi synowie od początku swojego życia walczą z niewyobrażalnym cierpieniem. Kiedy po zrobieniu badań dowiedziałem się, że u Karola wykryto tak ciężką chorobę, nie mogłem w to uwierzyć. Kilka lat później ta sama diagnoza pojawiła się u mojego młodszego dziecka. Byłem załamany! Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego los tak dotkliwie doświadczył moje dzieci... Codzienność braci jest bardzo trudna. Kamil i Karol poruszają się tylko przy pomocy wózka inwalidzkiego, nie mogą nawet poruszyć palcem… Nic nie mówią, mogę się jedynie domyślać, czego w danym momencie potrzebują. Ze względu na silne napięcia mięśni towarzyszy im też niewyobrażalny ból. Karol właściwie cały czas płacze, bardzo często nie może też spać. Ten widok sprawia, że moje serce pęka na pół. Kamil z kolei zazwyczaj cierpi po cichu... Szansą na uśmierzenie tego potwornego bólu jest terapia spastyki toksyną botulinową. Dzięki specjalnym zastrzykom, które będą podawane co kwartał, napięcia mięśni mogą odczuwalnie się zmniejszyć. Karol otrzymał już pierwszą dawkę i teraz jest w stanie przesypiać noce, co wcześniej było nie do pomyślenia. Tak bardzo mnie to cieszy! Niestety, koszty terapii znacznie przewyższają moje możliwości, ale wiem, że nie mogę się poddać. Karol i Kamil nie znają życia bez bólu, dlatego tak bardzo chcę, żeby poczuli się lepiej. Proszę, pomóżcie! Tata

10 140,00 zł ( 19,85% )
Brakuje: 40 924,00 zł
Antoni Tutaj
Antoni Tutaj , 17 miesięcy

Maleńki Antoś kontra NOWOTWÓR❗️PILNIE potrzebna pomoc❗️

Każdego dnia, w każdej minucie, jako mama ciężko chorego dziecka, błagam, by nie było już bólu, łez i lęku... By mój malutki synek nie musiał cierpieć. By pewnego dnia znów stanął na swoich nóżkach i pobiegł o własnych siłach do ukochanych braci. By było, jak dawniej... Wierzę, że z Waszym wsparciem, którego bardzo potrzebujemy właśnie tak będzie. Nasza historia zaczęła się dość niepozornie – od wymiotów, ale wtedy myśleliśmy, że Antosia dopadła grypa jelitowa. Tak również sądzili lekarze. Niestety, po kilku dniach nie było lepiej. Pojechaliśmy do szpitala w Kielcach i tam pojawiły się pierwsze podejrzenia o nowotworze.  Wyniki badań były złe, podczas tomografu lekarze znaleźli guza w główce Antosia! Byłam w szoku. Jak to możliwe? Przecież on jest taki malutki, jest dzieckiem… Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Z Kielc przetransportowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Zrobiono biopsję i pozostałe badania. Okazało się, że to rzadki nowotwór złośliwy. Niestety, w przypadku Antosia rozlany na cały kręgosłup.  Dlatego pewnego dnia mój mały chłopiec zaczął tracić siły w nóżkach i rączkach. Choć chodził już za rączkę przestał to robić. Ponownie stał się dzieckiem leżącym! Ale ja widzę w jego oczach ogromną siłę walki. Antoś nie rozumie, dlaczego tak się stało. Gdy odwiedzają go bracia widzę, jak bardzo chciałby do nich pobiec, przytulić się, ale małe nóżki odmawiają posłuszeństwa. To dla nas wszystkich bardzo trudne… I choć chemia, którą przyjmuje bardzo go wyczerpuje, osłabia jego organizm i powoduje codzienne nawracające wymioty, sprawiła, że Antoś powoli wraca do siebie. Potrafi już znów wstać na nóżkach w łóżeczku, co bardzo nas cieszy.  Nasza sytuacja jest jednak bardzo trudna. Samotnie wychowuję swoje dzieci. Nie mogę podjąć się pracy, wsparciem są tylko moi rodzice, którzy, pomimo że robią dla nas tak wiele, są już starsi i schorowani. Nasza rodzina została podzielona na dwa fronty. Ja od wielu tygodni jestem z Antosiem w Warszawie w Centrum Zdrowia Dziecka, moi starsi synowie sami w Sosnowcu 300 km dalej. Najstarszy syn opiekuje się średnim, a w weekendy odwiedzają nas w szpitalu. Bez wątpienia nasze życie wywróciło się do góry nogami… Sama już dłużej nie dam rady, dlatego muszę prosić Was o pomoc. Jako mama nigdy nie poddam się w walce o życie własnego dziecka. Cała ta sytuacja, diagnoza spadła na nas tak nagle... Nie byłam w stanie się na to przygotować. Ale staram się nie zakładać najczarniejszych scenariuszy. Wierzę, że mojego Antosia czeka jeszcze wiele wspaniałych lat życia – życia, które przecież dopiero, co się zaczęło. Będę Wam więc niesamowicie wdzięczna za każdą wpłatę, udostępnienie naszej zbiórki i słowa wsparcia. Antoś jest naszym promyczkiem, który nie może zgasnąć... Angelika, mama Antosia

67 997 zł
Stanisław Kostka
Stanisław Kostka , 46 lat

Wesprzyj Stanisława! Z Twoją pomocą jego historia ma szansę zakończyć się szczęśliwie...

Ile razy człowiek może oszukać śmierć? Ja oszukałem ją już trzy razy… i boję się, co dalej. Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale co, jeśli to prawda? Jeśli zabraknie mnie na tym świecie, kto zapewni moim dzieciom bezpieczny dom? W 2018 umierałem po raz pierwszy. Śmierć nadeszła, przebierając się za nawracające infekcje, wyczerpanie i narastający brak sił. Żadne badania nie przynosiły odpowiedzi, dlaczego czuję się tak źle... Kiedy poprosiłem o skierowanie do immunologa, usłyszałem: „To specjalista dla ludzi z białaczką, pan tego nie potrzebuje.” Kilka tygodni później okazało się, że to JA jestem jednym z tych ludzi! Choroba wybuchła z pełną mocą! Diagnoza – ostra białaczka szpikowa… Zaczął się wyścig o moje zdrowie i życie. W szpitalu podłączono mi chemię, która nieprzerwanie, cały tydzień płynęła przez moje żyły… Później lekarze zadecydowali o następnych cyklach – chemia dawała wtedy największe szanse na wygraną. Byłem gotów zrobić wszystko, by pokonać to piekło. Ale nie wiedziałem, że to dopiero początek… 3 miesiące po zakończeniu leczenia przyszło mi umierać drugi raz. Usłyszałem słowo, które jest koszmarem każdego pacjenta onkologii. WZNOWA! Przeszedłem ponowną, ostrą chemioterapię. W dniu opublikowania tej zbiórki mija dokładnie 5 lat, od przeszczepu szpiku, który otrzymałem od mojego brata. Znów wygrałem, jednak ceną za życie było zupełne wyniszczenie organizmu… Na tyle, że gdy przyszedł covid, nie miałem już sił, by walczyć. Miałem jednak szczęście. Dzięki cudowi medycyny pokonałem śmierć po raz trzeci! Covid doszczętnie zrujnował moje zdrowie i zniszczył płuca. Schudłem do 49 kilogramów, oddychałem tylko dzięki koncentratorowi tlenu. Byłem przykuty do łóżka. Osłabienie organizmu było tak przytłaczające, że nie mogłem samodzielnie przejść kilku kroków, ani nawet się ubrać. Wiedziałem, że umieram, dlatego gdy lekarze zaproponowali ryzykowną operację przeszczepienia obu płuc, nie wahałem się ani sekundy. Nie miałem nic do stracenia! Operacja trwała 17 godzin. Lekarze użyli urządzenia ECMO, które natleniało mój organizm podczas gdy ciało było pozbawione płuc. Pojawiły się komplikacje, jednak w obliczu tego, że po operacji obudziłem się i mogłem zacząć życie na nowo, nie miało to wielkiego znaczenia… Po wielu latach walki o przetrwanie nie jest łatwo odnaleźć się w rzeczywistości. Wiem, że już nigdy nie będę do końca zdrowy. Korzystam z leczenia immunosupresyjnego, by organizm nie odrzucił przeszczepu. Niestety jego  skutkiem ubocznym jest znacznie obniżona odporność, co dla pacjenta onkologicznego jest horrorem… Nadal pozostaję pod opieką wielu lekarzy, pojawiły się poważne problemy ze wzrokiem…  Dostałem od losu wiele szans, a każda z nich była okupiona bólem, strachem i cierpieniem. Wierzę, że jestem tu po coś. Moje dzieci potrzebują domu, stabilizacji i miłości – to one są moim powodem, by się nie poddawać. Dlatego w końcu zdecydowałem się prosić o pomoc… Dziękuję za Twoją złotówkę. Stanisław

2 113,00 zł ( 2,2% )
Brakuje: 93 632,00 zł
Bartosz Kaczmarek
Bartosz Kaczmarek , 5 lat

Bartuś od urodzenia walczy o zdrowie! Teraz potrzebuje Twojej pomocy!

Bartuś jest tylko małym dzieckiem, a każdego dnia musi walczyć o życie i zdrowie. Jestem dumna, że jest taki dzielny! Mój synek ma zaledwie kilka lat, a już przeszedł wiele operacji, spędził miesiące na oddziałach szpitalnych i nieustannie wymaga intensywnej rehabilitacji. Lista postawionych przez lekarzy diagnoz zdaje się nie mieć końca, a ja niczego bardziej nie pragnę, niż pomóc mojemu dziecku! Już w trakcie ciąży pojawiły się pierwsze podejrzenia, że Bartuś będzie się mierzyć z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wiązało się to z wieloma wizytami u specjalistów i przeprowadzeniem szeregu badań. Wiele z potencjalnych chorób udało się wtedy wykluczyć. Niestety, radość była tylko chwilowa… Gdy synek przyszedł na świat zrozumiałam, że najtrudniejsze dopiero przed nami… Pierwszy miesiąc życia Bartusia spędziliśmy w szpitalu. Aż trudno wymienić wszystkie jego diagnozy! Lekarze stwierdzili rozszczep podniebienia miękkiego, wiotkość krtani, stopę końsko-szpotawą i obustronne zwichnięcie stawów biodrowych, a to niestety nie było wszystko... Mój synek miał problemy z oddychaniem i przełykaniem. Do tego doszło zapalenie oskrzeli i płuc, co zagrażało jego życiu. Od tamtej pory Bartuś musi korzystać z pomocy rurki tracheostomijnej!  Synek przeszedł także szereg operacji, w tym tych ratujących życie! Zdawałam sobie sprawę, że Bartuś będzie się również mierzył z wieloma przeszkodami w rozwoju ruchowym. Co więcej, okazało się, że jego problemy ze stawami biodrowymi nie kwalifikują się do operacji. Jedyne co może mu pomóc, to długotrwała rehabilitacja... Bartuś chodzi do przedszkola. Daje to nam obojgu tak wiele radości! Widzę na jak mądrego chłopca wyrasta i jak dobrze rozwija się intelektualnie. Jestem z niego taka dumna! Niestety każda, nawet najdrobniejsza infekcja jest dla mojego synka ogromnym niebezpieczeństwem i może skończyć się wizytą w szpitalu!  Jako mama towarzyszę Bartusiowi na każdym kroku. Mierzymy się z tym wszystkim razem! Nie jest to jednak łatwe, ponieważ komunikacja z moim synkiem jest utrudniona – musi korzystać z aparatów słuchowych i ledwo mówi. Dlatego nawet sobie nie wyobrażacie, jaka byłam szczęśliwa, gdy pierwszy raz powiedział do mnie „mama”! Jest to efekt jego ciężkiej pracy, choć nie jedyny! Widzę, jakie pozytywne rezultaty przynosi leczenie. Jesteśmy pod stałą opieką specjalistów. Kontynuujemy również rehabilitację, której nie możemy przerwać – to dzięki niej mój synek może chodzić! Tak długo jak to było możliwe, staraliśmy się radzić sobie sami. Niestety niekończąca się walka o zdrowie i życie Bartusia wymaga kosztownego leczenia, a ono nie może zostać przerwane. Dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc! Już teraz dziękuję każdemu za nawet najmniejszą wpłatę! Agnieszka, mama

3 750 zł
Agata Kaduszkiewicz
Pilne!
Agata Kaduszkiewicz , 35 lat

POMOCY❗️GUZ MÓZGU chce mnie odebrać dzieciom❗️Nie mogę do tego dopuścić...

Mam na imię Agata i mam 35 lat. Do 2018 roku prowadziłam zupełnie normalne, spokojne życie, w którym było miejsce na miłość, rodzinę i zwykłą codzienność. Wszystko wywróciło się do góry nogami, gdy dowiedziałam się, że jestem chora. Od 6 lat walczę o życie… Mam dzieci, wspaniałą rodzinę, dla których muszę i chcę walczyć dalej! Ale bez Waszej pomocy to się nie uda… Niedawno dowiedziałam się o wznowie – mam glejaka IV stopnia. To szczególnie okrutny i agresywny guz mózgu. Już dwa razy udało mi się go pokonać. Dziś niestety skończyły mi się możliwości systemowego leczenia… Dalszej pomocy muszę szukać na własną rękę! O chorobie dowiedziałam się w 2018 roku. Męczyły mnie częste bóle głowy, byłam wiecznie zmęczona, nie miałam na nic siły. Gdy schudłam 20 kg w krótkim czasie, nie mogłam zrozumieć, co się ze mną dzieje. Aż pewnego dnia straciłam przytomność. Za namową najbliższych zaczęłam szukać przyczyny tych wszystkich niepokojących objawów. Na początku lekarze podejrzewali padaczkę. Profilaktycznie dostałam od neurologa skierowanie na rezonans. I wtedy prawda wyszła na jaw – miałam ponad 4-centymetrowego guza mózgu. To on był za wszystko odpowiedzialny… Był w II/III stopniu złośliwości. Przeszłam operację, guza usunięto i przez kolejne lata wszystko było w porządku. Starałam się wrócić do zdrowia. Doceniałam każdy dzień spędzony z rodziną. Niestety, w 2022 roku okazało się, że mam nawrót. Ponownie przeszłam operację, potem 6 cykli radioterapii i trwającą zaledwie miesiąc chemioterapię. Po tym czasie chemia została przerwana z powodu wysokiej toksyczności. Nie mogłam jej dłużej przyjmować. Czułam się bardzo źle. Miałam wielokrotnie przetaczaną krew. Chemia uszkodziła mój szpik kostny, organizm nie produkował białych krwinek. Minęły zaledwie 2 lata, a NOWOTWÓR powrócił. Niestety już w IV stopniu złośliwości. W dodatku wznowa jest wielomiejscowa – pojawiły się 3 guzy. Dwa z nich wycięto podczas operacji w lipcu, w trakcie której dostałam silnego krwotoku. Lekarze musieli pilnie zakończyć operację, dlatego nie udało się wyciąć trzeciej zmiany. Obecnie nie mam już wielu możliwości leczenia systemowego w Polsce. Chemii nie mogę przyjąć, radioterapia jest zbyt ryzykowna, bo mogłaby doprowadzić do martwicy mózgu. Szukam pomocy za granicą. Nadzieją jest dla mnie protonoterapia. Niestety takie terapie zagraniczne wiążą się z wysokimi kosztami. Każdy dzień zwłoki działa na moją niekorzyść, dlatego muszę działać od razu. Aktualnie jestem bez żadnego leczenia. Nie mam innego wyboru, muszę prosić Was o pomoc! Już teraz, bo każdy dzień zwłoki gra na moją niekorzyść. O wszystkim będę informować Was na bieżąco, ale dziś proszę – nie odbierajcie mi nadziei na życie, którą nowotwór tak brutalnie próbuje mi zabrać. Chcę wygrać dla moich synów, ukochanej rodziny, dla siebie… Agata

65 542 zł
Beata Pocion
Beata Pocion , 56 lat

Pomóż odzyskać to, co zabrała woda!

Powódź nadeszła nagle. W zaledwie chwilę nasz rodzinny dom i dorobek życia ukochanych rodziców uległ zniszczeniu. Bezwzględny żywioł dewastował wszystko, co spotykał na swojej drodze… Woda z przerwanej w Stroniu Śląskim tamy uderzyła w pobliskie miejscowości. W ten sposób dotarła także do domu naszych rodziców. Przeżyliśmy koszmar, ponieważ przez dwa dni nie mieliśmy z nimi żadnego kontaktu. Jednak to, co oni przeszli na miejscu, przeraża i wyciska łzy… Obecnie jesteśmy wszyscy razem i próbujemy uprzątnąć skutki tej powodzi. To, co zobaczyliśmy, gdy opadła woda, ciężko opisać słowami. Zniszczone podłogi, ściany, meble i sprzęty… Przed nami długa droga, by wrócić do dawnego życia. Rodzice zawsze starali się radzić sobie ze wszystkim samodzielnie, jednak wiemy, że w obliczu tak dużych zniszczeń Wasza pomoc będzie niezbędna. Wierzymy, że z Waszym wsparciem rodzice odzyskają to, co zabrała powódź. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę! Dzieci Beaty i Wiesława

11 086 zł
Agatka Cejrowska
Agatka Cejrowska , 6 lat

Agatka cierpi na ciężką, lekooporną padaczkę! Pomóż w walce o sprawność❗️

Po diagnozie zespołu Dravet usłyszałam, że dzięki nowym technologiom i lekarstwom napady z wiekiem będą się wyciszać... Niestety, u Agatki wygląda to inaczej! Ataki występują zdecydowanie częściej, zdarzają się wczesnym rankiem i w nocy podczas snu. Podczas infekcji występują nawet kilka razy dziennie! W 2021 roku Agatka dzięki Waszej pomocy mogła zacząć terapię nierefundowanym lekiem. Niestety – mimo szczerych chęci i otwartych serc każdego z Was nie mogliśmy kontynuować leczenia. U niewielu pacjentów, bo około 2% mogły wystąpić efekty niepożądane takie jak wysypka, wysoka temperatura czy infekcje, na skutek czego nasiliłyby się ataki. Jednym z takich pacjentów okazała się Agatka! Dla mnie jako matki był to potworny cios w serce, utrata iskierki nadziei... Przerażenie towarzyszące mi każdego wieczoru, kiedy leżę u boku Agatki jest nie do opisania… Czuwam każdej nocy, sprawdzam czy oddycha. Każdy jej najmniejszy ruch, chrząknięcie stawia mnie na równe nogi. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak poszukiwanie kolejnych nowatorskich sposobów, aby zahamować coraz częstsze ataki u córki.  Od ponad roku jesteśmy w posiadaniu leku ratunkowego w postaci aerozolu do nosa, na który Agatka dobrze reaguje! Niestety, jest on dostępny wyłącznie poza granicami Polski. Muszę sprowadzać go z Holandii, co oznacza, że nie jest on w żadnym stopniu refundowany. To kolejny comiesięczny wydatek, jednak dzięki niemu jestem w stanie przerwać napad bez wzywania pogotowia ratunkowego! Od czerwca tego roku Agatka bierze udział w badaniach klinicznych i przyjmuje lek, który zmniejszył częstotliwość ataków o 20-30%. Niestety spustoszenie w jej rozwoju, jakiego dokonują silne leki psychotropowe oraz napady cały czas się pogłębia. Jej rozwój poznawczy w znacznym stopniu odbiega od rówieśników. Córeczka wymaga stałej stymulacji i rehabilitacji ze względu na silnie obniżone napięcie mięśniowe, zaburzony rozwój ruchowy, wadę postawy.  Nasza codzienność to ciągła walka, dojazdy i odkrywanie nowych metod terapii oraz ciężka praca nad sprawnością córki. Miesięczne koszty terapii, czesnego w przedszkolu specjalnym, dojazdów, prywatnych wizyt u specjalistów, leków oraz wielu innych bieżących wydatków związanych z chorobą Agatki w znacznym stopniu przekraczają nasz budżet.  Zdaję sobie sprawę, że Agatka już zawsze będzie wyjątkowym dzieckiem – wymagającym mojej pomocy w wielu aspektach życia. Mimo to nigdy się nie poddamy! Proszę o dalsze wsparcie i dziękuję za ogromną dobroć Waszych serc i bezinteresowną pomoc!  Mama Agatki

565 zł