Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktor Lewandowski
Wiktor Lewandowski , 56 lat

Udar zmienił moje życie! Marzę o jeszcze jednym spacerze z ukochaną!

Jedna chwila odmieniła moje życie. Dosłownie w kilka sekund cała moja sprawność zniknęła… Zabrał mi ją UDAR! Wraz z nim pojawił się niedowład lewostronny, który przykuł mnie do łóżka. Nie zamierzam się jednak poddawać, bo mam dla kogo walczyć! Odkąd tylko pamiętam, mierzyłem się z różnymi problemami zdrowotnymi. Moi bliscy żartowali, że przejąłem wszystkie choroby rodzinne. Astma, alergie, dolegliwości związane z kręgosłupem – to tylko kilka z nich. Przeszedłem też dwie operacje, w tym jedną konieczną do leczenia dyskopatii. Jednak mimo to, za każdym razem radziłem sobie sam. Wszystko zmieniło się 28 czerwca 2024 roku. Ten dzień rozpoczął się jak każdy inny… Wykonywałem moje codzienne obowiązki, a myślami byłem już przy wieczornej kolacji z ukochaną. Tymczasem kilka chwil sprawiło, że moje plany zamieniły się na walkę w szpitalu o życie! To był udar, który sparaliżował lewą stronę mojego ciała, nie mogłem też mówić. Od tamtej pory każda czynność wymagała pomocy drugiej osoby…  Obecnie przebywam na turnusie rehabilitacyjnym, który niebawem się kończy. Widzę jednak, jak duże postępy zrobiłem do tej pory. Powoli stawiam pierwsze kroki przy pomocy barierki! To dla mnie ogromny sukces, zwłaszcza gdy wspominam swój stan z okresu, który spędziłem w szpitalu. Dostałem też nadzieję, że korzystając z kuli, będę mógł samodzielnie chodzić! Wymaga to jednak nieustannej i kosztownej rehabilitacji… Chcę znowu być samodzielny, wyjść sam z domu, zrobić zakupy bez pomocy innych osób. Myślę też o bliskich, którzy są moją największą motywacją. Marzę o tym, abym mógł jeszcze kiedyś zabrać ukochaną na spacer i zagrać z wnukami w piłkę. Do tego jednak długa droga... Ze względu na mój stan zdrowia, nie mogę teraz pracować. Zdaję sobie sprawę, że bez pieniędzy nie będę mógł kontynuować leczenia. Dotychczas radziłem sobie sam z moimi problemami zdrowotnymi. Udar jest jednak taką przeszkodą, z którą nie da się walczyć w pojedynkę. Dlatego błagam Was o pomoc! Już teraz jestem wdzięczny za każdą złotówkę, bo to oznacza dla mnie lepsze jutro! Wiktor

18 783 zł
Piotr Migdałek
Piotr Migdałek , 54 lata

Pożar odebrał Piotrowi dobytek życia! POMÓŻ!

Gdy dowiedziałem się o tragedii, jaka spotkała mojego kolegę Piotra, od razu wiedziałem, że muszę mu pomóc!  Dom, który zakupił za swoje jedyne oszczędności pół roku temu na działkach R.O.D., spłonął w pożarze! Do tej pory wynajmował mieszkanie i nie miał swojego kąta. Od kilku miesięcy robił remont w środku oraz na zewnątrz – obecnie ocieplenie budynku. Pomagali mu zarówno znajomi jak i rodzina.  1 października 2024 roku te najgorsze informacje przekazali mu sąsiedzi. Dom spłonął z całą zawartością wewnątrz. Piotr pozostał tak jak stoi, z rzeczami na sobie i niczym więcej. W ciągu zaledwie chwili stracił cały dorobek życia oraz jedyne oszczędności pieniężne, jakie pieczołowicie zbierał w celu zakończenia remontu. Piotr jest człowiekiem, na którego zawsze mogłem liczyć. Wszyscy jego przyjaciele i znajomi mogli… Pragnę, aby dobro, które przez lata wysyłał w świat, do niego wróciło. Dlatego jeśli możesz, proszę wpłać chociaż najmniejszą kwotę i razem odbudujmy dom Piotrka! Adam, kolega Piotra

8 720,00 zł ( 32,78% )
Brakuje: 17 876,00 zł
Piotruś Pierchała
Piotruś Pierchała , 19 lat

Choroba będzie z Piotrkiem już zawsze❗️Uratuj jego przyszłość 🚨

Moja walka o zdrowie i sprawność synka trwa już od bardzo dawna. Kocham go i chcę dla niego jak najlepszej przyszłości. Dzięki Wam osiągnęliśmy już tak wiele. Z całego serca dziękuję i proszę o wsparcie w kolejnym etapie. Choć formalnie Piotruś jest dorosły, tak naprawdę wciąż pozostaje dzieckiem... Synek jest niepełnosprawny i całkowicie zależny od drugiej osoby. Ma padaczkę, dziecięce porażenie mózgowe, uszkodzony wzrok. Jestem z nim przez 24 godziny na dobę. Dzień porodu już mi się nie śni. Już nie zastanawiam się, co by było, gdyby… To nie ma sensu. Książkowa ciąża, przyszykowana wyprawka. A potem, w ciągu jednej chwili, koniec. Krwotok pojawił się, kiedy byłam sama w domu. Ledwo wykręciłam numer 112. Odklejone łożysko. Piotruś był niedotleniony, wykrwawiony, reanimowano go przez 45 minut. Kilkanaście dni był zaintubowany… Udało się uratować jego życie, ale śmierć zostawiła na nim piętno w postaci ciężkiej niepełnosprawności. Od tego momentu skończyło się życie, jakie znałam, a zaczęło inne – jako mamy ciężko niepełnosprawnego chłopca. To opiece nad Piotrusiem jest teraz podporządkowane moje życie. Nie traktuję tego jako poświęcenie. Nie. To moje ukochane dziecko. Synek jest dla mnie wszystkim – moim słońcem, moim światem. Przychyliłabym mu nieba, ale moja miłość nie wystarczy. Ona nie zapewni Piotrusiowi sprawności, nie zabierze bólu… Piotruś jest rehabilitowany od trzeciego miesiąca życia. Wszystko, co innym dzieciom przychodzi normalnie, nam udaje się osiągnąć tylko przez ciężką, bolesną, intensywną rehabilitację. Najgorszego przeciwnika poznaliśmy jednak dopiero później – padaczka... Straszna choroba, która atakowała nas tyle razy. Widok dziecka, którego ciało wykręca się w drgawkach, którego oczy rozwarte są w przerażeniu, znajdującego się w bezpośrednim stanie zagrożenia życia… Do tego nie można się przyzwyczaić... Padaczka niszczyła wszystko, co udało nam się wypracować... Sprawiała, że mózg Piotrusia podczas ataku stawał się niesprawny, a potem długo musiał się regenerować. Przynosiła też bezsilność i rozpacz, gdy patrzyłam na cierpienie własnego dziecka. Na szczęście rozpoczęliśmy leczenie przy pomocy komórek macierzystych. Dzięki leczeniu i ciężkiej, codziennej walce udało się okiełznać napady. Dla nas to są wielkie sukcesy. Potrzeby dalej są ogromne, szczególnie za sprawą kolejnej operacji ortopedycznej. Tym razem problemem były zwichnięte koślawe palce u stóp. Zabieg był konieczny, by uwolnić Piotrusia od bólu. Pooperacyjne unieruchomienie źle wpłynęło na mięśnie, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie w opłaceniu leczenia i rehabilitacji syna oraz zakupu specjalistycznego sprzętu do ćwiczeń. Razem możemy sprawić, że przyszłość mojego dziecka będzie piękna! Olga, mama Piotrusia ➡️ Facebook

27 581,00 zł ( 16,2% )
Brakuje: 142 632,00 zł
Marta, Maciej i Tymek Gdowik
Marta, Maciej i Tymek Gdowik , 28 lat

Płomienie zabrały mojej rodzinie WSZYSTKO❗️Pomóżcie!

W pierwszej chwili byłem pewien, że to sen. Moja córka zadzwoniła do mnie w nocy z płaczem, że pali się ich ukochany dom. To było takie nierealne, przecież jeszcze kilka godzin wcześniej byliśmy u nich wraz z żoną! Niestety, okazało się, że ten senny koszmar zdarzył się naprawdę.  30 września o godz. 2:00 w nocy doszło do pożaru domów szeregowych w Radunicy. W jednym z nich wraz z rodziną mieszkała moja córka, Marta. Wszystko działo się tak szybko, że bliscy nie mieli nawet czasu, żeby założyć kurtki. Wybiegli z mieszkania w piżamach, na zewnątrz były tylko 3 stopnie…   Wciąż nie mogę uwierzyć, że doszło do tak potwornej tragedii. Jeszcze dzień przed pożarem byliśmy z żoną u córki na kawie. Marta myślała nawet o zakupie nowego regału, pytała mnie, gdzie go postawić. Teraz nie ma już żadnych mebli…  Razem z mężem Maćkiem i 2-letnim synkiem, Tymkiem wiedli bardzo spokojne i szczęśliwe życie. Oboje ciężko pracują, a wnuczek chodzi do pobliskiego żłobka. Często ich odwiedzaliśmy, mieli piękny dom z ogródkiem. To było ich wielkie marzenie, które udało im się zrealizować ciężką pracą. Byłem z nich bardzo dumny! Niestety, pożar zabrał mojej córce i jej rodzinie wszystko. Spłonęły nawet ich dokumenty. W tej chwili nie mają niczego, mieszkają u nas, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Docelowo Marta i Maciek chcieliby zbudować nowy dom, bo ten, który spłonął, najprawdopodobniej będzie trzeba wyburzyć.  Najtrudniej z tą sytuacją radzi sobie nasz wnuczek. Tymek bardzo tęskni za domem, często pyta, kiedy do niego wróci. Pęka mi serce, gdy myślę o jego reakcji na wiadomość, że tego ukochanego domu już nie ma… Marta i Maciek są bardzo silni, próbują się jakoś podnieść, ale sami nie dadzą rady… Muszą zacząć wszystko od nowa, a to będzie dla nich niesamowicie trudne i kosztowne. Dlatego proszę: pomóżcie! Każde, nawet najmniejsze wsparcie przybliży moją kochaną córeczkę i jej rodzinę do lepszego jutra.  Tata Marty

48 501,00 zł ( 22,79% )
Brakuje: 164 265,00 zł
Ambroży Panek
Ambroży Panek , 61 lat

Lekarze nie dawali Ambrożemu żadnych szans – stał się jednak cud. Pomóż walczyć dalej!

4 sierpnia 2024 roku nasz ukochany mąż, ojciec i dziadek przeszedł zawał mózgu spowodowany przez zakrzep tętnic mózgowych. Jego stan był tak poważny, że lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie... Tata spędził 5 tygodni na OIOM-ie, z czego 3 tygodnie w śpiączce farmakologicznej, podłączony do respiratora i sztucznej nerki. Każdego dnia drżeliśmy o jego życie, ale zdarzył się cud – tata przetrwał! Niestety, udar okazał się tragiczny w skutkach – tata nie jest w stanie samodzielnie poruszać rękami ani nogami. Ma również trudności z porozumiewaniem się… Dotyczy to zarówno mowy, jak i rozumienia, co jeszcze bardziej komplikuje jego codzienne funkcjonowanie. Przed nim długa i intensywna rehabilitacja, która może mu pomóc odzyskać sprawność ruchową oraz zdolność komunikacji. Tata zawsze był człowiekiem pełnym życia – czerpał z niego pełnymi garściami, nawet na emeryturze. W wolnych chwilach uwielbiał majsterkować, rozwiązywać krzyżówki i spędzać czas z wnukami. Często grał z nimi w piłkę w ogrodzie, co sprawiało mu ogromną radość. Teraz jego czterej wnukowie bardzo tęsknią za tymi wspólnymi chwilami i niecierpliwie czekają, aż dziadek znów będzie mógł bawić się z nimi i spędzać czas tak, jak dawniej. Koszty intensywnej rehabilitacji, która jest niezbędna, są jednak ogromne...  Pomimo intensywnych poszukiwań, jedyny ośrodek, który zgodził się przyjąć tatę – jest prywatny. Terapie ruchowe, logopedyczne, sprzęt rehabilitacyjny oraz opieka specjalistów to wydatki, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami.  Dlatego zwracamy się do wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc. Każda, nawet najmniejsza kwota, przybliży nas do celu, jakim jest przywrócenie tacie szansy na powrót do zdrowia, do jego wnuków i do ulubionych zajęć. Wierzymy, że skoro już zdarzył się cud, gdy tata przetrwał, to kolejny cud – jego powrót do zdrowia – może być możliwy dzięki Waszemu wsparciu. Z całego serca dziękujemy za każdą okazaną pomoc. Rodzina

49 253,00 zł ( 22,72% )
Brakuje: 167 450,00 zł
Krzyś Orlikowski
Krzyś Orlikowski , 8 lat

Potrzeba tak niewiele, by Krzyś otrzymał szansę na turnus! Pomożesz?

Tych diagnoz jest zbyt wiele. Ciężko pogodzić się ze świadomością, że choroby niemal całkowicie odebrały twojemu dziecku beztroskie dzieciństwo... Ale każdego dnia wciąż stajemy jednak do walki, mając na uwadze tylko i wyłącznie dobro Krzysia.  Wymieniać można bez końca, jednak naszym największym zmartwieniem jest guz pnia mózgu. Ze względu na jego umiejscowienie odmówiono wykonania biopsji! Lekarze twierdzą, że wiąże się ona ze zbyt dużym ryzykiem i zalecają stałą obserwację. Jesteśmy przerażeni! Guz jest nieoperacyjny i jedyne co można zrobić w tej sytuacji, to go obserwować i modlić się, aby nie urósł…  Dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki udało nam się pojechać na turnus. Udało nam się postawić ten krok, za co będziemy dozgonnie wdzięcznie. Niestety, to kropla w morzu potrzeb. Będziemy potrzebować ich jeszcze bardzo dużo... Nasza codzienność to nie tylko strach o jego życie. Autyzm, zaburzenia wchłaniania i trawienia oraz wydłużone jelito grube, w którego przypadku lekarze nadal szukają rozwiązania. Dzięki prywatnemu leczeniu i przeszczepie mikroflory jelitowej synek zaczął samodzielnie się wypróżniać po ponad dwóch latach stosowania wlewek i lewatyw… Nasz synek ma też opóźniony rozwój psychoruchowy, zaburzenia napięcia mięśniowego, integracji sensorycznej i czucia głębokiego. Nieustannie nawraca zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO), zespół rozrostu grzybiczego jelita cienkiego (SIFO) oraz zatrucie rtęcią i innymi toksynami.  Krzysio wciąż jest na specjalnej diecie bogatoresztkowej z ograniczeniem owoców, bez mleka, glutenu, cukru i chemii. Wymaga stałej, codziennej rehabilitacji, zajęć z integracji sensorycznej, terapii rozwojowej, poznawczej, logopedii, wizyt u wielu specjalistów (m.in. gastroenterologa, metabolika, genetyka, neurologa, onkologa, chirurga, psychiatry, psychologa, pedagoga).  Potrzebujemy Twojej pomocy. Pragniemy, aby Krzyś mógł wyjechać na kolejny turnus rehabilitacyjny. Nasz synek nadal nie mówi i potrzebuje pomocy w większości czynności samoobsługowych – podczas mycia zębów, jedzenia, pokonywania schodów czy unikania zagrożenia poza domem. Kolejne turnusy to kolejne szanse, by pewnego dnia nasz synek mógł stawiać nowe kroki w swoim rozwoju. Wierzymy, że nadejdzie ten dzień, w którym Krzysiu powie nam, co mu w duszy gra. Im więcej Krzyś teraz zrozumie i się nauczy, tym łatwiejsze będzie jego jutro! Nie ogranicza nas miłość, czas, siły i pomysły, a jedynie pieniądze… Turnus jest już zaplanowany. Udało nam się uzyskać częściowe dofinansowanie, ale pozostała kwota jest wciąż poza naszym zasięgiem. Dlatego dziś znów prosimy o szansę, modlitwy i wsparcie dla naszego Krzysia. Rodzice Krzysia

1 995,00 zł ( 31,25% )
Brakuje: 4 388,00 zł
Michał Ostas
Michał Ostas , 46 lat

Strażak uległ wypadkowi! Potrzebna proteza i rehabilitacja!

Michał – kochający mąż, wspaniały tata dwójki nastoletnich dzieci, strażak zawsze gotowy, by nieść pomoc innym – dziś sam potrzebuje wsparcia. Dzień 26 sierpnia 2024 roku zapamięta do końca swoich dni. To właśnie wtedy uległ wypadkowi w pracy, w którego efekcie stracił lewą rękę… Okrutne zdarzenie pozostawiło bliznę w jego życiorysie. Do momentu wypadku Michał aktywnie i bezinteresownie pomagał innym, nigdy nie oczekując niczego w zamian. Niejednokrotnie stawiał czoła najgroźniejszym żywiołom, ryzykując własnym życiem, by ocalić innych. Jego odwaga, determinacja i ofiarna chęć pomocy sprawiły, że stał się wzorem dla wielu. To człowiek, który zawsze był na pierwszej linii frontu, zwłaszcza w momentach, gdy każda sekunda decydowała o czyimś życiu. Niestety, role się odwróciły. Teraz to Michał potrzebuje naszego wsparcia. Dziś jego życie nie przypomina tego na zawsze utraconego. Problem sprawiają rzeczy, które nigdy wcześniej go nie stanowiły. Bardzo trudno przystosować mu się do nowej rzeczywistości. Jedynym, co może pomóc, jest rehabilitacja i specjalna proteza, dzięki którym odzyska namiastkę sprawności. Niestety, ich koszt jest bardzo duży, dlatego całą strażacką rodziną zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie Michała. Każda, nawet najmniejsza wpłata, znacząco przyczyni się do poprawy zdrowia i sprawności naszego przyjaciela. Dziś mamy szansę odwdzięczyć się za jego bezinteresowne oddanie. Pomóżmy mu w walce o powrót do czasu sprzed wypadku! Liczy się każdy gest! Bliscy i przyjaciele Michała

103 124,00 zł ( 80,78% )
Brakuje: 24 536,00 zł
Hanna Stachowska
Pilne!
Hanna Stachowska , 69 lat

Okrutny los odebrał mojej mamie trzech synów i męża... A teraz zesłał na nią NOWOTWÓR❗️POMÓŻ❗️

W listopadzie 2022 roku mama nagle zaczęła skarżyć się na duszności i zawroty głowy. Bardzo się o nią martwiłam i prosiłam, aby to obserwowała. Niestety było tylko gorzej i pewnego dnia doszło do utraty przytomności!  Wezwałam pogotowie, które zabrało mamę do szpitala. Tak rozpoczął się nasz największy koszmar! Po wstępnej diagnostyce okazało się, że to zator płucny. Ordynator szpitala sądził jednak, że to nie może być wszystko i zlecił dodatkowe, specjalistyczne badania. Gdy przyszły wyniki przekazał nam te najgorsze wieści. Nie mogłam opanować łez, czułam jak pęka mi serce. Diagnoza dosłownie zwaliła mnie z nóg… Nowotwór o niepewnym lub nieznanym charakterze żołądka, tchawicy, oskrzeli i płuca! Myślałam, że po trudach i doświadczeniach, które zesłał na nią okrutny los, jesień życia będzie spokojna… Mama straciła trzech synów i ukochanego męża, który również chorował na nowotwór. Nie rozumiem jak wiele bólu musi ją jeszcze doświadczyć, przecież musi być jakiś limit cierpienia! Niestety przez obciążenia i choroby współistniejące niemożliwym było przeprowadzenie operacji, ani wprowadzenie chemioterapii. Organizm mógłby nie wytrzymać tak dużego obciążenia. Początkowo mama się załamała, nie chciała podejmować rękawic rzuconych przez najgorszego wroga. Wspólnymi siłami z bratem udało nam się ją przekonać, aby się nie poddawała. I tak do dziś trwa jej walka.  Mama wymaga specjalistycznej diety, leczenia i rehabilitacji. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale widzę jak dzielnie walczy, co napełnia moje serce dumą. Mogłaby być przykładem dla wielu. Niestety dalsze wsparcie mamy jest niezwykle kosztowne, nie dajemy już rady. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Każda złotówka ma znaczenie! Milena, córka Hanny

1 041,00 zł ( 1,63% )
Brakuje: 62 789,00 zł
Janusz Spiliszewski
Pilne!
Janusz Spiliszewski , 42 lata

Tata nie może umrzeć... Pomóż pokonać złośliwy nowotwór❗️

Mój ukochany mąż i najlepszy tata na świecie zachorował na okrutną i rzadką chorobę. Rok temu usłyszeliśmy słowa, które rozpoczęły pasmo niekończącego się zła... U Janusza zdiagnozowano nowotwór złośliwy tkanek miękkich – angiosarcomę. Ten rodzaj raka jest niesamowicie rzadki i przerażająco złośliwy! Szybko daje przerzuty do wątroby, do mózgu… Żyjemy w ciągłym strachu! Obecnie mąż jest po 6 cyklach najsilniejszej chemioterapii, jaką tylko mógł przyjąć. Ze Szczecina, gdzie usłyszeliśmy diagnozę, pojechaliśmy do Warszawy. Tylko tam w Polsce była dla niego nadzieja... Według lekarzy choroba się zatrzymała, jest na tym samym etapie, co rok temu. Jednak z dnia na dzień mój mąż cierpi coraz bardziej! Ból, który mu nieustannie towarzyszy jest OKRUTNY! Żadne leki przeciwbólowe nie pomagają. Obecnie choroba zajmuje opłucną, pojawiają się też inne niepokojące zmiany, choć jeszcze nikt nie nazwał ich wprost przerzutami... Nie wiem, co mam dalej robić! Błagam Was, pomóżcie mi ratować Janusza! Jestem bezradna. Wszystko, co mam, oddałabym, żeby chociaż na chwilę ulżyć mu w tym okrutnym cierpieniu... Chciałabym, żeby mógł być z nami – zdrowy, spokojny, bez bólu, który go niszczy kawałek po kawałku. Nasza córeczka ma tylko 2 lata. Tatuś jest dla niej całym światem, a ja nie umiem sobie wyobrazić, co stanie się, jeśli ten świat się rozpadnie... Wiem, że istnieje NADZIEJA – w Izraelu leczą przypadki takie, jak Janusza. Ale koszty są przerażające. Sama konsultacja kosztuje fortunę. A leczenie? To suma, której nie jesteśmy w stanie uzbierać sami. Błagam o pomoc. Błagam Was z całego serca – dla Janusza, dla naszej córeczki. Błagam, by mój mąż miał szansę żyć! żona Janusza z rodziną 

58 250,00 zł ( 54,75% )
Brakuje: 48 133,00 zł