Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzia Stroczuk
Zuzia Stroczuk , 14 lat

Walka z chłoniakiem zawładnęła młodością Zuzi❗️Ratuj❗️

Dzień 14 urodzin Zuzi pamiętamy bardzo dokładnie, niestety nie ze względu na huczne przyjęcie. Swoje urodziny córka spędziła w szpitalu, oczekując na potwierdzenie przerażającej diagnozy. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że oddział onkologiczny stanie się jej drugim domem… Wszystko zaczęło się w grudniu 2023 roku. Zuzia schudła około 4 kg, co bardzo nas zaniepokoiło. Przeszła kontrolne badania krwi, a po kilku dniach zadzwoniła lekarka. Kazała nam niezwłocznie udać się do najbliższego szpitala. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje! Na miejscu lekarze nie mieli już wątpliwości. My jednak wierzyliśmy, że to wszystko to jedna wielka pomyłka. Kilkanaście dni czekaliśmy na wynik badania histopatologicznego. Okazało się, że Zuzia choruje na rzadko występujący nowotwór krwi – chłoniak Hodgkina. Nasz świat w jednej chwili się zawalił. Niedługo po diagnozie musieliśmy już podpisać zgodę na leczenie i Zuzia rozpoczęła chemioterapię. Patrzyliśmy, jak traci swoje piękne włoski. Bardzo ciężko było się jej z tym pogodzić, a nasze serca rozdzierał ból, patrząc na cierpienie córeczki… Dziś stan Zuzi jest już lepszy – przestała przyjmować chemioterapię, ale leczenie było bardzo wyczerpujące. Wskutek chemii córka doznała poważnych obrażeń jamy ustnej i nie może normalnie jeść. Musi przepłukiwać buzię specjalistycznym płynem. Cały czas jest też pod stałą opieką lekarzy. Na co dzień jest już w domu, jednak przez obniżoną odporność nie może zbytnio wychodzić na zewnątrz, ani przyjmować gości… Robimy, co możemy, by jak najlepiej wpierać Zuzię i zapewniać jej wszystko, czego potrzebuje. Nie byłoby to jednak możliwe bez Was! Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za Waszą dotychczasową pomoc! Niestety, wciąż potrzebujemy wsparcia… Leki, suplementy, środki do pielęgnacji czy rehabilitacja pochłaniają ogromne sumy. Przeprowadziliśmy się nawet do mniejszego mieszkania, bo każda złotówka ma teraz znaczenie. Tylko dalsze leczenie może pomóc Zuzi! Ponad wszystko staramy się wierzyć, że będzie dobrze. Córka nie raz zadziwia nas swoją postawą. Motywuje inne dzieci na oddziale, wspiera je. O niczym więcej nie marzymy, jak o tym, żeby Zuzia mogła wyzdrowieć. Prosimy, wesprzyj nas w tym trudnym czasie! Aneta i Mirek, rodzice

10 756,00 zł ( 33,7% )
Brakuje: 21 159,00 zł
Marika Murawska
Marika Murawska , 31 lat

Moje ciało jest naznaczone bliznami po wypadku! Możesz jednak mi pomóc. Zrobisz to?

Tragiczny wypadek, do którego doszło w ostatnim czasie, przemienił moje życie w koszmar. Moja dotychczasowa rzeczywistość runęła w jednej chwili jak domek z kart. Ciało, symbol fizycznego piękna na zawsze zostało naznaczone okropnymi bliznami... 28 sierpnia 20224 r. wydarzył się dramatyczny wypadek, w wyniku którego moje ciało uległo poparzeniom. Na szczęście mój dom pozostał nietknięty, ale ja mam przed sobą długą drogę do odzyskania sprawności. Przez trzy tygodnie, pełne bólu i cierpienia, byłam w szpitalu pod opieką wspaniałych lekarzy i pielęgniarek, gdzie przeszłam konieczne przeszczepy skóry. Oparzenia II i III stopnia objęły 28% mojego ciała, dotykając prawej ręki, dłoni, prawego pośladka oraz kończyn dolnych ze stawami skokowymi i stopami. Dziś moje ciało pokryte jest bliznami, które ograniczają moje ruchy i przypominają o tamtym tragicznym dniu. Przykurcze mięśni wywołują ogromny ból, co sprawia, że nie mogę zapomnieć, co się stało. Aby móc znów funkcjonować normalnie w życiu i być wsparciem dla moich dzieci, konieczna jest rehabilitacja. Muszę pogodzić się z tym, że moje ciało nigdy już nie wróci do stanu sprzed wypadku. Do skutecznego leczenia niezbędny będzie czas oraz znaczne środki finansowe, aby zminimalizować blizny. Potrzebuję zabiegów laserowych, specjalnych maści, szytych na miarę ubranek uciskowych, zabiegów plastycznych, a także pomocy fizjoterapeutycznej oraz psychologicznej. Niestety, wiele z tych terapii nie jest refundowanych. Długo zastanawiałam się nad tym, czy prosić o pomoc. Wiem jednak, że bez wsparcia innych ludzi nie podołam tej trudnej sytuacji. Serdecznie proszę o każdą, nawet najmniejszą wpłatę, która zbliży mnie do powrotu do zdrowia. Wasza dobroć może odmienić moje życie. Dziękuję z całego serca za każdą pomoc! Marika

16 235 zł
Wiktor Carole
Wiktor Carole , 13 lat

Pomóż mi uchronić mojego syna przed wieczną ciszą!

Gdy Wiktor miał 10 lat przeszedł bardzo poważne zapalenie płuc. Było na tyle źle, że wymagał hospitalizacji. Po tygodniu został wypisany do domu, wtedy zauważyłem, że niedosłyszy. Od razu udałem się z synem do laryngologa, który skierował nas na badania słuchu. Specjaliści nie byli w stanie podać jednoznacznej diagnozy, zachęcili do ponownego wykonania badań, gdy Wiktor podrośnie. Niestety sytuacja drastycznie się pogarszała… Odbyliśmy jeszcze kilka wizyt i testów słuchu, zanim została postawiona ostateczna diagnoza. Gdy lekarz powiedział, co dolega mojemu dziecku byłem w szoku. Okazało się, że to upośledzenie słuchu czuciowo-nerwowe obustronne! Ślimak w uchu Wiktora jest zbyt uszkodzony, lekarze nie są w stanie podjąć się operacji. Jedyną nadzieją są kosztowne aparaty słuchowe. Widzę jak mój syn cierpi przez swoją niepełnosprawność. Wada cały czas się pogłębia zabierając mu radość, nadzieję i poczucie wartości. Wiktor często zamyka się w swoim pokoju, ucieka od kontaktu z otoczeniem. Początkowo syn był bardzo przeciwny aparatom słuchowym, ale kiedy miał je założone w gabinecie na przymiarkę i w końcu usłyszał, to zupełnie zmienił zdanie. Codziennie pyta mnie, kiedy kupię mu aparaty – to łamie mi serce, bo kompletnie nie mam na nie środków.  Wychowuję syna sam, mama Wiktora zmarła zaraz po porodzie. Dodatkowo zajmuję się chorą mamą. Wszelkie koszty, które spadają na naszą rodzinę muszę nieść samodzielnie na swoich barkach. Jest mi bardzo ciężko, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wada słuchu mojego dziecka może się drastycznie pogłębić, doprowadzić nie tylko do kompletnej głuchoty, ale także do uszkodzenia mózgu. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego proszę, jeśli możesz wpłać, choć najmniejszą kwotę. Liczy się każda złotówka! Tata Wiktora

12 030,00 zł ( 86,98% )
Brakuje: 1 800,00 zł
Stanisław Rewinkowski
Stanisław Rewinkowski , 3 latka

O lepsze jutro Stasia musimy walczyć już dziś! Pomożesz?

Walka o zdrowie naszego synka trwa, odkąd przyszedł na świat. Staś urodził się w grudniu 2020 roku – był to czas głębokiej pandemii. W szpitalu leżałam więc całkiem sama, oczekując na zaplanowane cesarskie cięcie. Mój synek po urodzeniu nie oddychał, był owinięty pępowiną. Do tej pory pamiętam jakie przerażenie mi wtedy towarzyszyło... Mogłam wziąć synka w ramiona dopiero kilka godzin po porodzie. Po wyjściu ze szpitala syn od razu miał widoczne zaburzenia – napinał się, usztywniał całe ciało. Nie miał odruchu ssania. Jego szyja przez pół roku była niewidoczna, ściśnięta. Chodziliśmy na fizjoterapię i do osteopaty. Niestety, bezskutecznie.  Kolejne objawy u naszego synka pojawiły się, kiedy miał zaledwie dwa latka. Dostaliśmy informację ze żłobka, że szybko się przebodźcowuje, nie umie skupić się w trakcie zajęć i nie może wysiedzieć w jednym miejscu. Bardzo nas to zaniepokoiło, zwłaszcza że w domu również coraz częściej dostrzegaliśmy problemy z emocjami oraz wyciszeniem się… Zdecydowaliśmy się działać. Rozpoczęliśmy konsultacje ze specjalistami i niedługo potem otrzymaliśmy diagnozę – autyzm. To właśnie całościowe zaburzenie rozwoju sprawiało, że synek wpadał w histerię, uderzał się rączkami w głowę oraz rzucał się na podłogę. Staś jest objęty zajęciami integracji sensorycznej oraz terapią logopedyczną. Dodatkowo chodzi na zajęcia sportowe i muzyczne, żeby jak najlepiej wyładować emocje w bezpieczny i niezagrażający jego zdrowiu sposób. Na co dzień jest pogodnym i sympatycznym chłopcem. Po powrocie z przedszkola lubi spędzać czas na placu zabaw i zjeżdżać na zjeżdżalniach lub prowadzi w domu szalone wyścigi autkami. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy walczyć o rozwój synka na terapii. Serdecznie Wam za to dziękujemy. Niestety, walka o przyszłość Stasia wciąż trwa, a my nadal potrzebujemy Waszej pomocy... Niestety, z wiekiem dochodzi do nasilenia u Stasia objawów autyzmu. Wzrasta u niego potrzeba samostymulacji – cały czas skacze, macha rączkami, przygryza usta. Dodatkowo coraz częściej dochodzi do napadów, podczas których nie radzi sobie z zapanowaniem nad emocjami. Takie ataki potrafią trwać nawet godzinę! Jesteśmy bardzo zaniepokojeni i szukamy sposobu na to, by jak najbardziej mu pomóc. Zgodnie z zaleceniami specjalistów Staś powinien mieć możliwość uczestniczenia w specjalnym turnusie rehabilitacyjnym, który da mu szansę na lepszy rozwój i funkcjonowanie. Koszty z tym związane są jednak bardzo wysokie – ciężko jest nam je udźwignąć przy jednoczesnym opłacaniu pozostałych terapii synka i wizyt u specjalistów.  Prosimy, wyciągnijcie pomocną dłoń do Stasia. Już dzisiaj możemy zmienić jego jutro na lepsze. Każdy gest wsparcia jest dla nas na wagę złota! Rodzice Stasia

3 613,00 zł ( 48,51% )
Brakuje: 3 834,00 zł
Rafał Szafarczyk
Rafał Szafarczyk , 55 lat

Pomóż Rafałowi odzyskać sprawność po udarze!

Wrzesień 2024 roku jest miesiącem, który chcielibyśmy wymazać z pamięci… Rafał – kochany tata, mąż, syn i zięć – potrzebuje pomocy w najtrudniejszej walce swojego życia! Na naszych oczach udar odebrał mu siły i sprawność... To miała być spokojna, zwykła sobota. Rafał wybrał się do piekarni po świeże pieczywo na rodzinne śniadanie, a potem planował oddać samochód do mechanika. Nagle jego stan zaczął się pogarszać. Nie mógł nacisnąć sprzęgła w samochodzie, zaczął utykać, a lewa strona jego twarzy opadła. Przerażeni, natychmiast wezwaliśmy karetkę! Pogotowie zabrało Rafała do szpitala. Podejrzewaliśmy najgorsze – udar mózgu, a nasze obawy niestety się potwierdziły. Początkowo stwierdzono jedynie asymetrię twarzy, trudności z połykaniem i osłabienie mięśni.  Jednak koszmar dopiero się rozpoczynał – udar nieprzerwanie siał spustoszenie w jego organizmie! Już w drugiej dobie doszło do niedowładu lewej strony ciała. Stan Rafała dramatycznie się pogarszał – zupełnie stracił czucie w lewej ręce i nodze, doszło do porażenia nerwu twarzowego oraz dyzartrii, czyli poważnych problemy z mową. Do tego doszła jeszcze nowo odkryta cukrzyca. W takim stanie wrócił do domu... Jedyną nadzieją na powrót do zdrowia jest dla Rafała intensywna, profesjonalna rehabilitacja, której koszt to aż 35 000 złotych miesięcznie. To ogromna kwota, a patrząc na jego obecną kondycję, obawiamy się, że jedna tura leczenia nie wystarczy... Rafał pracował jako analityk, lecz dopóki nie odzyska sprawności, nie wróci do zawodu... Nie pojedzie na narty, nie wsiądzie na kochaną żaglówkę… Jego obecna rzeczywistość w niczym nie przypomina tej sprzed udaru, z czym trudno nam wszystkim się pogodzić. Z całego serca prosimy o pomoc. Wierzymy, że dzięki wsparciu Rafał będzie miał szansę wrócić do zdrowia i znów cieszyć się pełnią życia. Każda wpłata daje nadzieję na jego lepsze jutro! żona Rafała z dziećmi

104 193,00 zł ( 81,61% )
Brakuje: 23 467,00 zł
Łukasz Kapuściński
Łukasz Kapuściński , 47 lat

Powódź odebrała nam nasze bezpieczne miejsce! Pomocy!

Dzień 15 września 2024 roku zostanie w mojej pamięci na zawsze. To właśnie wtedy do naszej posesji dotarła woda, która przerwała zbudowaną zaporę i z każdą kolejną minutą wdzierała się w kolejne zakątki domu. Udało nam się ewakuować w ostatnim momencie… Najbardziej martwiłem się wtedy o zdrowie i życie mojej żony i dzieci. Wszyscy byliśmy przerażeni. Widok, zatapiającej nasze ukochane miejsce, brunatnej wody pełnej zanieczyszczeń był nie do opisania. W ciągu kilkudziesięciu minut żywioł odebrał nam niemalże cały dobytek. Zniszczone zostały dosłownie wszystkie sprzęty AGD, ubrania, meble, podłogi, czy instalacja elektryczna. Dom w całości nadaje się do gruntownego remontu. Ściany i podłogi wymagają czasochłonnego osuszenia i renowacji. Obecnie parter nie nadaje się do zamieszkania i taki stan rzeczy potrwa miesiącami. Żywioł zmusił nas do przeorganizowania życia, jakie znaliśmy. Przeprowadziliśmy się na strych. Próbujemy odnaleźć się w nowej sytuacji, jednak nie jest to łatwe. Jeśli są wśród Was osoby gotowe, by wesprzeć nas w tej trudnej sytuacji, będziemy niezwykle wdzięczni. Łukasz z rodziną

20 440,00 zł ( 19,21% )
Brakuje: 85 943,00 zł
Robert Domagała
Robert Domagała , 41 lat

Powódź spustoszyła dom Roberta i jego rodziny... Potrzebne wsparcie❗️

Chcielibyśmy podzielić się z Wami historią Roberta i jego rodziny, prosząc przy tym o pomoc. W ostatnim czasie los ich nie oszczędzał… Robert prowadzi jednoosobową firmę wykonującą drobne prace budowlane. Współpracuje z nami od przeszło pięciu lat. Niestety, w ubiegłym roku problemy rodzinne i zdrowotne spowodowały, że Robert przez ponad pół roku nie był zdolny do pracy… Kiedy wreszcie sytuacja pozwoliła Robertowi wrócić do pracy, wyremontował kuchnię, sypialnię i łazienkę, a także rozpoczął przebudowę poddasza na pokoje dla dzieci. Wydawało się, że los znowu zaczyna się uśmiechać do ich rodziny i stają na nogi, gdy nagle przyszła powódź. W obliczu tragedii, jaka ich dotknęła, stracili wiele, a powrót do normalnego, spokojnego życia stał się mało realnym marzeniem. Wraz z nadejściem wody, rozpoczęła się walka o ratowanie dobytku życia. Powódź okazała się jednak bezlitosna. Robert jest osobą, na którą zawsze mogliśmy liczyć. To człowiek, który w obliczu własnej tragedii martwił się, że nie będzie go w poniedziałek w pracy. Teraz nadszedł moment, w którym to my możemy mu pomóc. Chcemy pomóc Robertowi odbudować to, co utracił. Razem możemy sprawić, że on i jego rodzina będą mogli wrócić do swojego domu i rozpocząć nowe życie po tej ciężkiej próbie. Każda wpłata jest na wagę złota! Będziemy wdzięczni za okazane wsparcie. Współpracownicy Roberta

12 070 zł
Edyta Barszcz
Edyta Barszcz , 52 lata

Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia... Teraz Edyta walczy o sprawność❗️

22 kwietnia 2024 – tego dnia nie zapomnę do końca życia! Wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę. Diagnozę, która brzmi, jak wyrok. Diagnozę, która całkowicie ścięła mnie z nóg, odebrała mi resztki nadziei. Moje marzenia i plany na przyszłość runęły przez śmiertelną, nieuleczalną i postępującą chorobę, jaką jest SLA. Statystycznie umrę w ciągu 3-5 lat.  „Stwardnienie zanikowe boczne to choroba układu nerwowego, w której dochodzi do postępującego uszkodzenia komórek nerwowych w rdzeniu kręgowym, pniu mózgu oraz korze mózgowej – odpowiedzialnych za ruch. Powoduje to narastające osłabienie mięśni, problemy z mową, chodem, połykaniem…” Aktualnie słabną i zanikają mi mięśnie. Już nie potrafię używać kończyn dolnych, przestaję chodzić. Poruszam się na wózku. Następne będą ręce. Nie zapnę guzików, nie odkręcę butelki z wodą. Zaczną mi wypadać  przedmioty z rąk. Nie będę mogła nawet przytulić dzieci i męża. Później pojawią się kłopoty z mową i połykaniem. Choroba krok po kroku odbierze mi funkcjonowanie wszystkich mięśni. Przez zanikające mięśnie gardła będę się krztusić, aż pewnego dnia całkowicie przestanę samodzielnie jeść i oddychać. Trzeba będzie mnie myć, przewijać, będę żywiona przez założonego PEG’a, wentylowana przez respirator. Będę potrzebowała specjalistycznej opieki 24h na dobę. A przy tym całkowicie świadoma. Z bezlitosną ironią choroba oszczędza intelekt. Pojawił się lęk o przyszłość, rozpacz, niedowierzanie. Tym bardziej, że jak dotąd medycyna nie zna skutecznego leczenia, ciągle trwają badania. Dostępny w Polsce lek, który biorę, statystycznie przedłuży mi życie o trzy miesiące. Pozostaje tylko i wyłącznie rehabilitacja.  Walczę każdego dnia i się nie poddam. Mam dla kogo żyć, dla moich dzieci, mojego męża, przyjaciół i wszystkich, którzy mnie wspierają w tej nierównej walce. Intensywna rehabilitacja w prywatnych ośrodkach, gdzie jest profesjonalny sprzęt, da mi szansę na poprawę mojego stanu i opóźni postęp choroby.  Jednak to ogromny koszt, którego nie jesteśmy w stanie sami udźwignąć. Dlatego z całego serca prosimy Państwa o wsparcie mojej walki z tą straszną chorobą. Pokażmy statystykom, że może być inaczej, że jeszcze stanę na nogi. Proszę, choćby o najmniejszą wpłatę, o udostępnienie mojej zbiórki, dobre słowo, odruch serca, który jest nam tak bardzo potrzebny.  Dziękuję, Edyta  

28 891,00 zł ( 30,17% )
Brakuje: 66 854,00 zł
Lenka Stachowiak
Lenka Stachowiak , 5 lat

Ten uśmiech zaraża radością! Pomóż w walce ze skutkami choroby!

Lenka jest pogodną dziewczynką, która uwielbia bawić się z innymi dziećmi. Jej uśmiech potrafi przekonać do niej każdego! Aż trudno uwierzyć, że na co dzień mierzy się z ogromnymi problemami zdrowotnymi. Mimo to wciąż walczy o swoją sprawność! Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się, gdy Lenka miała cztery miesiące. Nasza córeczka nie podnosiła główki… Już wtedy podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu rehabilitacji. Jednak, gdy skończyła roczek, dostała pierwszego ataku padaczki! Musieliśmy działać natychmiast! Rozpoczęliśmy proces diagnostyczny. W końcu lekarze potwierdzili u Lenki choroby neurologiczne i epilepsję. Równocześnie obserwowaliśmy, jak problemy córeczki przekładają się na jej rozwój psychoruchowy. Wszystko działo się zdecydowanie wolniej niż u innych dzieci. To było dla nas bardzo trudne...  Do dziś Lenka ma problemy z komunikacją. Wypowiada tylko kilka wybranych słów, w większości jednak gaworzy. Dlatego takie ograniczenia mowy są dla nas dużym utrudnieniem. Często musimy się domyślać, co w danej chwili chce nam przekazać córeczka… Na szczęście nie jest to barierą w kontaktach z innymi, a szczególnie podczas zabawy z dziećmi. Radość, którą Lenka ze sobą wnosi, usuwa napotykane przeszkody!  Nasza córeczka bardzo ciężko pracuje, aby walczyć ze skutkami chorób. Uczęszcza do przedszkola, współpracuje ze wieloma specjalistami, kontynuuje rehabilitację. Mimo tak wielu zajęć nigdy nie narzeka. Jest bardzo dzielna! Widzimy też, jak duże robi postępy. Nauczyła się siadać i raczkować. Podtrzymując się mebli czy chodzika potrafi sama stać! Pragniemy jednak osiągnąć kolejny kamień milowy... Dążymy do tego, aby Lena chodziła. Już teraz gdy podtrzymujemy ją za ręce, próbuje stawiać pojedyncze kroki! Ogromnym wsparciem byłby pionizator, który pomógłby nie tylko w chodzeniu, ale także w utrzymywaniu pionowej postawy bez ryzyka przewrócenia się. Niestety jego koszt przekracza nasze możliwości finansowe... Wiemy, że efekty leczenia nie są nam dane raz na zawsze. Wszystkie postępy mogą się cofnąć, jeżeli przerwiemy rehabilitację! Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc! Zebrane środki wynagrodzą Lenie wysiłek włożony w walkę ze skutkami chorób, które tak dzielnie znosi! Będzie to kolejny powód do uśmiechu dla naszej córeczki. Już teraz dziękujemy za każdą wpłatę! Rodzice Lenki 🎥 Lenka miała możliwość wypróbowania nowego pionizatora, teraz marzy o swoim!

4 959,00 zł ( 46,61% )
Brakuje: 5 680,00 zł