Razem dla Adriana! Wesprzyjmy go w dalszej walce o przyszłość!
Wszystko miało być inaczej. Powinniśmy siedzieć teraz gdzieś nad jeziorem, gadać i śmiać się, wspólnie planować jakiś wypad na żagle. Tymczasem mój syn leży z przykurczonymi rękoma na łóżku, a jego krtani wystaje ta paskudna rurka. Nic nie mówi, pogrążony w półśnie wodzi za mamą i za mną oczami, gdy się przy nim krzątamy. Tak od ponad 10 lat wygląda nasza rzeczywistość... Adrian był pogodnym dwudziestolatkiem. Od zawsze jego największą pasją była woda i bezinteresowna chęć niesienia pomocy innym. Po ukończonym kursie ratownika WOPR, w krainie wód i jezior miał ręce pełne pracy, by czuwać nad bezpieczeństwem innych. Spełniał się w swoich nowych obowiązkach. I nagle, wszystko runęło jak domek z kart… 17 października 2013 roku w wyniku nieszczęśliwego wypadku doszło u Adriana do nagłego zatrzymania krążenia i w konsekwencji do niedotlenienia mózgu. Syn zapadł w śpiączkę. Jak długo czekał na pomoc, tego nie wie nikt. Na wyjaśnienia nie było czasu. W tamtych chwilach liczyły się minuty, by jego życie nie zakończyło się na zawsze. Reanimacja własnego dziecka jest przeżyciem, którego nikomu nie życzę, ale moment, kiedy serce zaczyna ponownie bić, było najwspanialszym darem od Boga. Do szpitala Adrian trafił w stanie krytycznym. Przez pierwsze miesiące toczyła się walka o jego życie. W ciągu dwóch miesięcy od wypadku waga jego ciała spadła poniżej 40 kilogramów. Nie traciliśmy wiary w „powrót” Adriana. Po niemalże półrocznej walce, choć oddech ułatwiała rurka tracheotomijna, udało się wyrwać ze szpitalnego życia... Wyszliśmy w trójkę drzwiami dla żywych i tylko to się liczyło. Dzięki setkom godzin poświęconym na rehabilitację i całej masie specjalistycznych urządzeń Adrian powoli odzyskuje świadomość. Przez wszczepienie stymulatora (w maju 2016 roku) jego stan neurologiczny bardzo się poprawił. Dowiedzieliśmy się, że widzi, słyszy, rozpoznaje bliskich – dostaliśmy skrzydeł. Według najnowszych diagnoz stan neurologiczny syna bardzo się poprawia. Niestety jak zwykle są problemy, które w przypadku Adriana zagrażają jego życiu. Synowi opada podniebienie, zmniejsza się powierzchnia oddechowa, a brak tlenu to przecież śmierć. Już raz w jego życiu tlenu zabrakło. Nie możemy dopuścić, aby znów się tak stało! Koszty przywracania naszego syna do normalnego życia są ogromne, ale uwierzcie, że warto. Dzięki wspólnej pracy i Waszemu wsparciu udało nam się osiągnąć poprawę komunikacji z Adrianem. Wdrażamy nowe rozwiązania usprawniające jeszcze bardziej kontakt i wyrażanie emocji czy pragnień syna. Ta walka to maraton, nie sprint – dlatego z całego serca prosimy o dalszą pomoc! Rodzice Adriana ➡️ Obserwuj Adriana na Facebook'u