Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adrian Jarosz
Adrian Jarosz , 33 lata

Razem dla Adriana! Wesprzyjmy go w dalszej walce o przyszłość!

Wszystko miało być inaczej. Powinniśmy siedzieć teraz gdzieś nad jeziorem, gadać i śmiać się, wspólnie planować jakiś wypad na żagle. Tymczasem mój syn leży z przykurczonymi rękoma na łóżku, a jego krtani wystaje ta paskudna rurka. Nic nie mówi, pogrążony w półśnie wodzi za mamą i za mną oczami, gdy się przy nim krzątamy. Tak od ponad 10 lat wygląda nasza rzeczywistość... Adrian był pogodnym dwudziestolatkiem. Od zawsze jego największą pasją była woda i bezinteresowna chęć niesienia pomocy innym. Po ukończonym kursie ratownika WOPR, w krainie wód i jezior miał ręce pełne pracy, by czuwać nad bezpieczeństwem innych. Spełniał się w swoich nowych obowiązkach. I nagle, wszystko runęło jak domek z kart…  17 października 2013 roku w wyniku nieszczęśliwego wypadku doszło u Adriana do nagłego zatrzymania krążenia i w konsekwencji do niedotlenienia mózgu. Syn zapadł w śpiączkę. Jak długo czekał na pomoc, tego nie wie nikt. Na wyjaśnienia nie było czasu. W tamtych chwilach liczyły się minuty, by jego życie nie zakończyło się na zawsze. Reanimacja własnego dziecka jest przeżyciem, którego nikomu nie życzę, ale moment, kiedy serce zaczyna ponownie bić, było najwspanialszym darem od Boga. Do szpitala Adrian trafił w stanie krytycznym. Przez pierwsze miesiące toczyła się walka o jego życie. W ciągu dwóch miesięcy od wypadku waga jego ciała spadła poniżej 40 kilogramów. Nie traciliśmy wiary w „powrót” Adriana. Po niemalże półrocznej walce, choć oddech ułatwiała rurka tracheotomijna, udało się wyrwać ze szpitalnego życia... Wyszliśmy w trójkę drzwiami dla żywych i tylko to się liczyło. Dzięki setkom godzin poświęconym na rehabilitację i całej masie specjalistycznych urządzeń Adrian powoli odzyskuje świadomość. Przez wszczepienie stymulatora (w maju 2016 roku) jego stan neurologiczny bardzo się poprawił. Dowiedzieliśmy się, że widzi, słyszy, rozpoznaje bliskich – dostaliśmy skrzydeł.  Według najnowszych diagnoz stan neurologiczny syna bardzo się poprawia. Niestety jak zwykle są problemy, które w przypadku Adriana zagrażają jego życiu. Synowi opada podniebienie, zmniejsza się powierzchnia oddechowa, a brak tlenu to przecież śmierć. Już raz w jego życiu tlenu zabrakło. Nie możemy dopuścić, aby znów się tak stało! Koszty przywracania naszego syna do normalnego życia są ogromne, ale uwierzcie, że warto. Dzięki wspólnej pracy i Waszemu wsparciu udało nam się osiągnąć poprawę komunikacji z Adrianem. Wdrażamy nowe rozwiązania usprawniające jeszcze bardziej kontakt i wyrażanie emocji czy pragnień syna. Ta walka to maraton, nie sprint – dlatego z całego serca prosimy o dalszą pomoc! Rodzice Adriana ➡️ Obserwuj Adriana na Facebook'u

4 580,00 zł ( 43,04% )
Brakuje: 6 059,00 zł
Łukasz Piątek
Łukasz Piątek , 33 lata

Każdy krok jest moim sukcesem! Pomóż mi dalej walczyć o sprawność!

Samodzielność – to moje największe marzenie. Niestety jego spełnienie wymaga ode mnie długotrwałej i ciężkiej pracy. Problemy z chodzeniem i konieczność korzystania z pomocy w codziennych czynnościach to największe, choć nie jedyne utrudnienie. Przede mną jeszcze długa droga, nie zamierzam się jednak poddawać! Przyczyną wszystkich moich problemów są choroby neurologiczne, z którymi zmagam się od urodzenia. Od kilku lat systematycznie korzystam z pomocy specjalistów i rehabilitacji. Miałem też możliwość wyjazdu na kilka turnusów, podczas których pracowałem nad moją sprawnością. Za każdym razem widziałem dużą poprawę. To z kolei przepełniało mnie nadzieją, że moja przyszłość może być łatwiejsza. Moim celem jest usprawnienie całego ciała, a szczególnie moich nóg. Dzięki dotychczasowej rehabilitacji mogę przemieszczać się przy pomocy balkonika, a nawet przemierzać coraz dłuższe dystanse. Kiedyś było to nie do pomyślenia! Regularnie uczęszczam też do ośrodka terapii zajęciowej. Uczę się tam radzić sobie z codziennymi czynnościami i wyzwaniami. Staram się wykorzystywać każdą możliwą okazję, aby wzmacniać moją samodzielność.  Moim ogromnym pragnieniem jest kontynuowanie walki o sprawność i dalszy rozwój. Każdy, nawet najmniejszy postęp jest dla mnie sukcesem i daje mi mnóstwo satysfakcji! Tak bardzo chciałbym być samodzielny. Wiem, że jestem na dobrej drodze, ale potrzebuję Twojej pomocy... Koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne. To przeszkoda, z którą sam nie zdołam sobie poradzić... Niestety doświadczam też skutków wykluczenia komunikacyjnego. Mieszkam w małej wsi i możliwość korzystania z pomocy specjalistów wiąże się z dojazdami. Ogromnym ułatwieniem byłby dla mnie zakup samochodu przystosowanego do potrzeb związanych z moją niepełnosprawnością.  Do tego jednak potrzebuję Waszej pomocy. Koszty leczenia i rehabilitacji przekraczają możliwości mojej rodziny. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Każda, nawet najmniejsza wpłata przybliży mnie do lepszej przyszłości! Łukasz

870 zł
Krzysztof Nestorowicz
Krzysztof Nestorowicz , 61 lat

Wypadek był koszmarem, który zabrał sprawność Krzysztofa. Proszę, pomóż!

Nigdy nie myślałam, że jeden telefon może zmienić tak wiele. Wiadomość o tragicznym wypadku mojego męża złamała moje serce. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Od tragedii minęło już kilka lat, a nasza walka nadal trwa… Myślałam, że nic złego nie może nam się stać. Byłam niemal pewna, że moja rodzina może czuć się bezpiecznie. Krzysztof od lat był  zawodowym strażakiem. Uwielbiał swoją pracę, a najbardziej to, że niesie w niej pomoc innym ludziom. Dodatkowo był znanym w naszym regionie płetwonurkiem, trenował również karate Kyokushin. Aktywność fizyczna dawała mu wiele satysfakcji, dawała szczęście, z którego teraz tak mało pozostało... We wrześniu 2020 roku mąż uległ bardzo poważnemu wypadkowi na rowerze. W tamtym momencie mój świat się zatrzymał, a wręcz zawalił. Cała nasza rodzina w ogromnych nerwach czekała na informację jak poważne są jego obrażenia i na co mamy być przygotowani. Przez kolejne 7 miesięcy Krzysztof przebywał w szpitalu, gdzie toczył okrutnie ciężką walkę o życie. Po powrocie do domu miał ogromne trudności z oddychaniem, jedzeniem, samodzielnym podniesieniem się z łóżka. Całe jego ciało było sparaliżowane. Dzięki Waszej pomocy, stan męża się poprawił, jednak potrzeby nadal są ogromne. Patrzę na męża i cały czas nie dowierzam, że ten wypadek wydarzył się naprawdę. Wszystko, to, czym do tej pory mogliśmy się cieszyć, zostało nam zabrane.  Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mimo trudności, z którymi zmagamy się każdego dnia, mąż jest przytomny i gotowy walczyć. Bywają trudniejsze dni, kiedy codzienność przytłacza i ciężko pogodzić się z obecną sytuacją, jednak widząc efekty pracy, zapominamy o smutkach.  Opiekuję się mężem najlepiej, jak potrafię. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Krzysztof to miłość mojego życia, a także kochający tata i dziadek. Cała rodzina bardzo mocno wspiera jego powrót do zdrowia. Niestety, rehabilitacja i dalsze leczenie generują ogromne koszty. Z całego serca dziękuję za dotychczasową pomoc i proszę o dalsze wsparcie. Żona Beata ➤ radio.lublin.pl – 13.02.2023 Pogotowie radiowe ➤ radio.lublin.pl – 23.12.2021 Pogotowie radiowe ➤ interwencja.polsatnews.pl – Sparaliżowany po wypadku. NFZ odebrał rehabilitację

856,00 zł ( 1,34% )
Brakuje: 62 974,00 zł
Mariusz Kluza
Mariusz Kluza , 49 lat

Wielka woda zabrała nam dobytek... Pomóżcie nam go odbudować, nim nadejdzie zima!

Mieszkam z żoną w Stroniu Śląskim dokładnie w Strachocinie. Gdy nadeszła wielka woda, czas stał się dla mnie i małżonki największym wrogiem. Zostaliśmy zalani i straciliśmy dobytek całego życia. Obecnie mieszkamy u znajomych na poddaszu. Trudno wrócić do normalności po tej tragedii, zwłaszcza że zima za pasem... Koszmar zaczął się, gdy powódź wdarła się na nasze podwórze. Na szczęście opór stawiło ogrodzenie, które uratowało szyby okienne od rozbicia. Na posesji zastaliśmy mnóstwo leżących krzaków, gałęzi, konarów i pełno mułu... Ten widok był dramatyczny! Musieliśmy przedrzeć się przez zatopione podwórze, aby w ogóle móc dostać się do furtki. Połowę dnia zajęło nam posprzątanie pobojowiska, którym stało się nasze podwórze po przejściu wody. Gdy udało nam się przedostać przez ten rozpaczliwy obraz zniszczenia, weszliśmy do wnętrza naszego domu. To, co tam zastaliśmy, wprawiło w nas w osłupienie – dobytek, na który całe życie pracowaliśmy, został doszczętnie zniszczony. Poziom wody wewnątrz utrzymywał się na wysokości 1 metr.  W środku leżała lodówka przerzucona na plecy. Kuchnia nie nadawała się do niczego, a meble na dolnym piętrze przypominają szczątki... Straciliśmy niemal całe dolne piętro. Nie mamy już sprzętów RTV ani AGD, ponieważ pochłonęła je woda. Na szczęście pomaga nam wojsko, dostarczając chemię i żywność. Nie wiem, jak byśmy sobie bez nich poradzili... Na chwilę obecną kluczowa jest wymiana wszelkich instalacji. Z miesiąca na miesiąc powietrze się ochładza, a zanim się obejrzymy, nadejdzie najbardziej wymagająca pora roku – zima. Teraz przebywanie w naszym domu jest niemożliwe. Przez kataklizm ogrzewanie podłogowe praktycznie nie istnieje... Jak mamy sobie poradzić w obecnych warunkach? Potrzebny jest gruntowny remont, ale przede wszystkim nowe instalacje. Bez nich nie damy sobie rady w czasie mrozów... Niestety brakuje nam środków, aby pokryć koszta z tym związane. Prosimy skromnie - POMÓŻCIE NAM DOTRWAĆ DO ZIMY! Mariusz z żoną

2 116 zł
Dymitr Czekalski
Pilne!
Dymitr Czekalski , 17 lat

Serce na skraju wytrzymałości❗️ Uratuj mojego syna❗️ Proszę

Mój syn ma 17 lat. Gdy był małym, dwuletnim chłopcem, pediatra usłyszał szmery w jego klatce piersiowej. Na badaniu echa serca wyszło, że powodem jest zwężenie odcinka aorty. Po operacji poszerzenia było wszystko w porządku…  do pewnego momentu. Po kilku latach okazało się, że zwężony jest również łuk aorty.  Dlaczego to zwężenie było tak niebezpieczne? Powoduje krytyczne nadciśnienie zagrażające życiu. Dymitr nie mógł normalnie funkcjonować. Musiał mieć zapewniony indywidualny tok nauczania. Większość życia spędzał w łóżku. Nadciśnienie powodowało silne bóle głowy i klatki piersiowej. Robiliśmy wszystko, by uśmierzyć jego ból, ale leki obniżające ciśnienie po pewnym czasie przestały działać. Średnio co 2 miesiące Dymitr lądował w szpitalu. Jego leczenie sprowadzało się do farmakologicznego obniżania ciśnienia tętniczego. Co istotne, tak zawyżone ciśnienie występowało w połowie ciała i w głowie, więc stosowanie leków nie było w pełni efektywne. Ten stan zagrażał bezpośrednio jego życiu. Miewał niedowłady kończyn. Często mdlał, a przez to wymagał całodobowej opieki.  Wyjściem była ogromnie niebezpieczna operacja poszerzenia łuku aorty. Dymitr zakwalifikował się do niej w szwajcarskim szpitalu. Operację przeprowadzono w hipotermii z wyłączeniem krążenia ustrojowego. Zatrzymano serce, a ciało chłod. Była to bardzo trudna operacja o dużym ryzyku, wymagała więc specjalistycznej kadry i sprzętu.  Operacja korekty łuku aorty przebiegła pomyślnie. Błędne wyniki badań wykonanych w Polsce nie ujawniły rekoarktaacji aorty, dlatego też operacja została poszerzona o kolejny odcinek tej tętnicy.  Długi okres, któremu był poddany organizm w czasie, gdy jedna połowa ciała miała zbyt wysokie ciśnienie a druga zbyt niskie, doprowadził do zmian w obrębie narządów. Skutkiem czego są problemy z odżywianiem, skokami ciśnień krwi, bólami głowy i pojawiającymi się okresowo niedowładami kończyn po lewej stronie ciała. Obecny stan wymaga leczenia lekowego, rehabilitacji i ciągłego nadzoru. Leczenie kosztuje krocie. Proszę, pomóż mi zdobyć środki na leczenie syna.  Monika i Przemek, rodzice ➡️ Licytuj i pomóż Dymitrowi! ➡️ TVP3 Poznań Wielkopolska Warta Poznania ➡️ TVP3 Poznań Teleskop ➡️ TVP3 Telekurier (minuta 12:25) ➡️ epoznan.pl ➡️ Koncert charytatywny w Poznaniu

22 657,00 zł ( 9,78% )
Brakuje: 208 843,00 zł
Artem Pravatorov
Pilne!
Artem Pravatorov , 14 lat

Brakuje środków na leczenie OSTATNIEJ SZANSY❗️Błagamy, uratuj naszego syna❗️

W 2023 roku mojemu synkowi zdiagnozowano straszną chorobę — białaczkę. To był dla nas prawdziwy szok… Miałam ogromną nadzieję, że diagnoza okaże się błędna. Niestety, rzeczywistość okazała się okrutna i Artem musi walczyć o życie… Pomocy! Po rozpoczęciu leczenia przyszły jeszcze gorsze wieści. W przypadku Artema białaczka okazała się odporna na różne protokoły leczenia... W czerwcu 2024 wypisano nas na oddział paliatywny, uznano, że dla mojego synka nie ma już nadziei…  Nie mogłam pogodzić się z myślą, że mam bezczynnie siedzieć i czekać na śmierć syna. Wysłałam dokumenty do szpitali w Izraelu i z wszystkich trzech klinik odpowiedź była ta sama: Artemowi może pomóc nowoczesna terapia CAR-T! Chwyciliśmy się tej nadziei, udało nam się zebrać pieniądze i wylecieliśmy do Izraela. Zanim trafiliśmy do kliniki, przeżyliśmy chwile grozy. Przed lądowaniem ogłoszono, że lotnisko jest zamknięte ze względów bezpieczeństwa… W końcu jednak udało się dotrzeć do szpitala. Przeprowadzono badania, po których doznaliśmy szoku: okazało się, że synek jest w remisji! Leczenie musiało zadziałać na niego później, niż w przypadku innych dzieci. Niestety radość trwała krótko… Artemka zaczęto przygotowywać do terapii CAR-T, żeby wzmocnić remisję. Kilka dni przed podaniem komórek, choroba wróciła! To był ogromny cios, długo nie mogłam się pozbierać, nie wiedziałam, co będzie dalej, co mam powiedzieć synowi. Lekarze w Izraelu zdecydowali się jednak walczyć o syna. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu immunoterapii, podano leki minimalizujące skutki uboczne. Leczenie zadziałało! Możemy walczyć dalej! Niestety środki do tej walki już się wyczerpały… Obecnie Artem znajduje się w szpitalu. Lekarze podają mu chemioterapię i planują wdrożyć leczenie CAR-T. Następnie potrzebny będzie przeszczep szpiku. Syn ma 14 lat, a przeżył więcej, niż niejeden dorosły. Nie wiem, jak dalej znosi ten okropny ból... Jako rodzice pukamy we wszystkie drzwi i błagamy o pomoc. To nasza jedyna nadzieja na uratowanie Artemka! Dlatego prosimy, nie przechodź obojętnie obok tragedii naszego dziecka. Pomóż nam uratować jego życie! Rodzice umierającego Artemka

2 361,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 482 969,00 zł
Olek Stolarek
Olek Stolarek , 12 lat

Tylko jeden lek może powstrzymać rozrost guzów w ciele mojego synka❗️Pomocy❗️

Olek, mój syn, choruje na neurofibromatozę typu 2 i jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje lek hamujący wzrost guzów. Trudno uwierzyć, że chłopiec, który ma za sobą tak wiele operacji wycięcia guzów nowotworowych i miesiące spędzone w szpitalach, może mieć w sobie tyle energii i radości. Muszę zrobić wszystko, by dalej mógł żyć i dlatego proszę Was o pomoc! Oluś urodził się z NF2, czyli neurofibromatozą, ciężką genetyczną chorobą. W głowie synka wykryto niezłośliwy guz mózgu (oponiak), który odrasta średnio raz w roku! Za każdym razem po operacji pojawia się nadzieja, która znika po kilku miesiącach wraz ze słowami lekarza: “guz odrósł do pierwotnych rozmiarów”. Oprócz tego u Olka pojawiają się nerwiaki – w brzuszku, na plecach i uszach, co w przyszłości może doprowadzić do utraty słuchu...  Każda kolejna operacja była coraz większym zagrożeniem dla życia mojego syna. Musiałam więc zrobić wszystko, by znaleźć inny sposób, by mu pomóc! Zaczęłam działać w amerykańskiej fundacji, pracującej nad terapią genową dla chorych na NF2. Po wielu latach starań udało mi się uzyskać zgodę na leczenie Olusia lekiem, który hamuje wzrost guzów w głowie, kręgosłupie oraz w uszach. Mój syn jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje tę terapię!  To dopiero początek, ale efekty są piorunujące! Synek ma obecnie w mózgu 4 guzy – dotychczas bardzo szybko rosły, a teraz przestały się powiększać! Przecierałam oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłam wyniki rezonansu! Czy to oznacza, że jest dla mojego syna nadzieja na przyszłość?  Niestety, terapia jest nierefundowana i bardzo droga. Roczna kuracja kosztuje ponad 100 000 zł! To wręcz niewyobrażalna dla mnie kwota, ale finanse nie mogą stanąć na drodze Olka do zdrowia! Każda dawka leku jest ogromnie ważna – jeśli syn nie dostanie leku może to grozić trwałym kalectwem i zagrażać jego życiu... Proszę więc Was o pomoc! Kilka lat temu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością i dzięki Waszemu wsparciu mogłam zadbać o zdrowie Olka. Dziś proszę o pomoc kolejny raz – dla mojego syna, ale i dla wszystkich dzieci, które w przyszłości może będą miały szansę na leczenie!  Anna, mama Olka

9 723,00 zł ( 9,13% )
Brakuje: 96 660,00 zł
Franciszek Bubik
Franciszek Bubik , 4 latka

Nie pozwól, by autyzm zamknął Frania we własnym świecie!

Franek urodził się w grudniu 2019 r. jest wcześniakiem. Jego rozwój początkowo przebiegał prawidłowo. Nic nie wzbudzało w nas niepokoju. Synek zachowywał się podobnie jak jego rówieśnicy. Niestety do czasu... Pewnego dnia z dziecka, prawidłowo powtarzającego po mnie czynności, Franuś stał się chłopcem niereagującym na jakiekolwiek próby nawiązania z nim kontaktu. Powtarzający się pisk i płacz, zaczęły mnie niepokoić. Nie wiedziałam, jak mu pomóc... Zastanawiałam się jakiś czas, co dzieje się z moim dzieckiem. W końcu umówiłam się z nim na wizytę u neurologa. Wtedy padła diagnoza – autyzm dziecięcy. Dalej udaliśmy się do psychiatry, gdzie potwierdziła się diagnoza. Rozpoczęliśmy wiele terapii, między innymi logopedię, integrację sensoryczną oraz fizjoterapię. Starałam się o zakwalifikowanie Franka do specjalnego przedszkola, jednak to się nie udało. Wysłałam zatem synka do przedszkola z innymi dziećmi. Dzisiaj mój Franiu ma już prawie 5 latek, a od czasu diagnozy udało się poprawić niewiele z jego problemów. Jest jednak postęp w nawiązywaniu z nim kontaktu wzrokowego oraz reaguję na imię. Niestety synek w ogóle nie mówi. Moim marzeniem jest usłyszeć od niego słowo: ,,mama”. Chciałabym też, żeby wpuścił mnie do swojego świata lub po prostu mógł opowiedzieć, co mu dolega. Bez odpowiedniej opieki medycznej oraz specjalistycznej rehabilitacji, Franek nie będzie w stanie czynić postępów, a co za tym idzie, jego rozwój się zatrzyma. Nie chciałabym do tego dopuścić... Potrzebujemy Waszej pomocy. Sami sobie nie poradzimy z udźwignięciem kosztów związanych z ciągłymi wizytami u specjalistów. Marzę o tym, że pewnego dnia Franek będzie miał lepsze życie i w końcu  poczuje wielką radość ze swojego dzieciństwa, pełną zrozumienia i wartościowych relacji z otoczeniem. Mama Franka 

1 560 zł
Agata Budna
Pilne!
Agata Budna , 41 lat

Walczę o życie❗️ Proszę, pomóż mi wygrać!

Nigdy nie myślałam, że onkologia stanie się moją rzeczywistością. Nie sądziłam, że wydarzy się to teraz, kiedy jestem mamą – najważniejszą osobą w życiu mojej 6-letniej córeczki! Obowiązkiem matki jest żyć i wychowywać swoje dziecko, a ja nie wiem, co będzie ze mną za kilka miesięcy! Na zdjęciu widzicie mnie z córeczką, która będzie cierpiała najbardziej, jeśli ja przegram z tą straszną chorobą. W rękach trzymam diagnozę, która brzmi jak wyrok – nieoperacyjny rak żołądka. Staram się być dzielna dla mojej rodziny, ale serce mam rozerwane na kawałki. Nie jestem gotowa na to, by zniknąć z życia mojej rodziny. Chcę walczyć, ale ta walka kosztuje ogromne pieniądze!  Diagnoza pojawiła się niespodziewanie, nagle niszcząc spokojne życie całej naszej rodziny. Stabilne życie zmieniło się w wyścig. Każdy dzień wypełniają konsultacje, badania, złe informacje, chemia, leki. Trudno czasami wstać z łóżka, by kolejny dzień stawiać czoła tej rzeczywistości. Na rozpoczęcie pierwszej klasy prowadziłam córeczkę, ubrana w perukę. Chemia, łysa głowa, przepłakane noce to mała cena za to, że mogłabym wyzdrowieć.  Niestety, rak żołądka to bardzo trudny przeciwnik. Tak trudny, że dzisiaj, po pierwszym cyklu chemii wiem, że sama nie dam rady, nie pokonam tej choroby bez drogiego leczenia, specjalistycznych konsultacji i badań. Do tej pory czekałam na operację, która miała być początkiem drogi do zdrowia. Ostatnie badania zabrały mi tę największą nadzieję. Nowotwór nacieka na kluczowe tkanki i w obecnym kształcie nie kwalifikuje się do operacji.  Klasyczna chemia nie dała rady, potrzebne jest coś więcej, a za każdą dodatkową szansę na życie muszę zapłacić.  Mam 40 lat, cudowną córeczkę i partnera, dla których z całego serca pragnę żyć, głowę pełną marzeń, mnóstwo pasji do życia, optymizmu i samozaparcia do walki o siebie. Zawsze byłam niezwykle aktywna. Kocham sport, ruch i wszystko, co się z tym wiąże. Mimo choroby staram się żyć aktywnie i uczestniczyć w życiu mojej rodziny. Wiem, jednak że ten czas jest ograniczony, że jeśli nie stanę do walki, rak stanie się silniejszy ode mnie i przejmie kontrolę nad moim życiem. Nie mogę na to pozwolić.  Z całego serca proszę Was o wsparcie, bo dzięki Wam, darczyńcom, którzy we mnie wierzą, jestem silniejsza. To Wy sprawiacie, że nie chcę i nie mogę z siebie rezygnować. Marzę o tym, by ta straszna rzeczywistość stała się w moim życiu tylko mglistym wspomnieniem. W tej chwili toczę walkę zarówno z rakiem, jak i z czasem, bo każdy dzień może okazać się kluczowy dla mojego leczenia. Choroba nie zatrzyma się sama, dlatego w imieniu swoim i mojej rodziny, a zwłaszcza mojej córeczki, którą kocham ponad wszystko, proszę o waszą pomoc! Agata

103 536,00 zł ( 48,66% )
Brakuje: 109 229,00 zł